przez Mistrz Gry » 14 Wrz 2012, o 19:34
Drabinka kończyła się nieco prawie dwa metry nad ziemią, ale dla Wookiego wysokość ta nie była żadnym wyzwaniem. Chaxu'ellenc zgrabnie wylądował na lekko zgiętych kolanach w płytkiej kałuży. Tunel z półokrągłym sklepieniem, w którym się znalazł był na tyle szeroki, że trzech dorosłych mężczyzn mogło, będąc wyprostowanym, iść obok siebie. Gęsty mrok rozjaśniało jedynie światło latarki umieszczonej pod lufą karabinu. Chaxu przesunął promieniem po ścianach, uważnie zaglądając we wszystkie kąty, ale nie znalazł nic alarmującego, a już na pewno zagrażającego życiu.
-To będzie wyjątkowo interesująca wyprawa - powiedział jeden z bliźniaków, gdy znalazł się na dole. Zaraz za nim po drabince zszedł jego brat.
-Przytulnie - powiedział udając, że przez całe jego ciało przechodzą dreszcze. - To musi być kara za to, że ostatnio wymigałem się od czyszczenia latryn. Kanały, kurwa.
Wbrew obawom bliźniaka, w tunelach pod miastem nie chodziło się po kostki w odchodach, a nosa nie zatykał niemożliwy do wytrzymania odór. Owszem, wszędzie pełno było wody, w powietrzu unosił się zapach stęchlizny i było ciemno jak w kosmicznej pustce, ale dawało się wytrzymać - a raczej "dawałoby się", gdyby coś się działo. Jak na razie natknęli się na kilka stworzeń przypominających szczury i to wcale nie takie duże. Nawet nie było warto do nich strzelać.
-Nie świeć mi po oczach, szeregowy - Sullustanin, po kilku minutach gniewnych wzdychań, w końcu trzepnął jednego z bliźniaków w brzuch.
-Wybacz, stary, świecę sobie pod nogi. Nie moja wina, że masz oczy akurat na tej wysokości.
Dwaj bracia i Rodianin wybuchnęli gwałtownym, ale krótkim śmiechem, ale Twi'lekanka jedynie przewróciła oczami nie rozumiejąc co w tym tekście mogło być zabawnego. Właśnie miała się odezwać, by wyrazić swoją opinię na temat ilości szarych komórek w mózgu dowcipnisia, lecz w tym momencie światło latarki Chaxu'ellenca padło na coś interesującego i Wookiee zaciśniętą pięścią nakazał postój. Na szczęście, nikomu nie trzeba było tłumaczyć, by byli cicho.
Tym, co zwróciło uwagę starszego kaprala okazały się zwłoki istoty humanoidalnej, której rasy nie dało się ustalić. Twarz przypominała siny, nadmuchany pęcherz z pustymi oczodołami, klatka piersiowa oraz brzuch były rozerwane, a wokół ciągnęły się co najmniej cztery metry jelit. Na ciele widać było ślady drobnych ząbków, lecz ogólny stan zwłok sugerował, że to nie szczury tak urządziły nieszczęśnika.
-Ohyda - Zabrak najpierw pobladł, a później wyraźnie zzieleniał. Wyraz strachu na jego twarzy wyraźnie sugerował, że chciałby już wyjść na powierzchnię i skłaniał do refleksji na temat tego, dlaczego w ogóle ten nieudacznik się zaciągnął.
-Nie ma sensu ich nawet badać - Twi'lekanka jedynie rzuciła okiem. - Nawet, gdyby nie były tak poszarpane, zbyt długo leżały w wodzie, bym mogła coś powiedzieć na ich temat.
Chcąc nie chcąc, Chaxu'ellenc musiał przyznać jej rację - bez badań materiału genetycznego niemożliwym było ustalenie tożsamości trupa, a wszystko, co mogło wskazać przyczynę śmierci, zostało zniszczone przez ząbki małych padlinożerców i czas spędzony we wodzie. Wookiee podniósł lufę karabinu i światłem z latarki omiótł tunel przed sobą. Kilka metrów dalej leżało ciało w niemal identycznym stanie. Dalej korytarz rozchodził się na trzy odnogi. Środkowa niczym nie różniła się od tunelu, którym podążali dotychczas, lewą blokowały zamknięte drzwi, obok prawej zaś znajdowała się ledwo czytelna tabliczka z napisem "Do przepompowni".
Trzeba było zdecydować, w którą stronę się udać.