Lean spojrzała na Harvosa nieco zawiedzionym wzrokiem, bowiem miała nadzieję, że może zajmą się śledztwem bardziej na własną rękę, ale rozumiała, że są pewne zasady i przepisy, do których należy się stosować. Westchnęła cicho i skinięciem głowy wskazała kierunek, w jakim powinni się udać, by trafić do dowódcy bazy.
Na miejscu zatrzymał ich kapral w idealnie gładkim mundurze i spodniach zaprasowanych na kant. Wystarczyło mu zakomunikować, że są przedstawicielami Zakonu Jedi, a z protekcjonalnego tonu momentalnie przeszedł do lizania stalowego tyłka Harvosa, byle tylko potem pozytywnie o nim wspomniano dowódcy. Niestety, wszystko wskazywało na to, że droid nic sobie z pochwał kaprala nie robi, zaś Lean jedynie przewróciła oczami, kiedy mężczyzna powiedział jej, iż nie wiedział, że tak piękne kobiety również zostają Jedi. Nie miała zamiaru wyprowadzać go z błędu i informować, że nie ma zielonego pojęcia o tym jak posługiwać się Mocą, bo kapral byłby gotów ich aresztować za oszustwo, skoro żadne z nich nie jest Jedi...
Generał brygady, Syd Gilmour, ten sam, który jeszcze nie tak dawno przebywał na Coruscant, wyglądał na przytłoczonego obowiązkami, zaś bitwy, w których ginęli wysłani przez niego żołnierze, odcisnęły już swoje piętno na jego twarzy. Swoich gości powitał wyjątkowo serdecznie - zapewne dziękując im w duchu za to, że dali mu powód, by oderwać się od papierkowej roboty, która zawalała jego biurko.
-W czym mogę pomóc przedstawicielom Zakonu Jedi? - zapytał wskazując im fotele
-Mamy podejrzenia, by sądzić, iż w bazie znajduje się szpieg. - zaczęła Lean...
Kilka minut później...
-Faktycznie, cała sprawa wygląda dość podejrzanie. - powiedział Gilmour, kiedy twi'lekanka i droid zakończyli swoją opowieść - Ponieważ zaufali wam Mistrzowie Jedi, zaufam wam i ja... Już od jakiegoś czasu podejrzewałem, że ta baza jest infiltrowana przez nieprzyjaciela, zaś całe zamieszanie i brak organizacji w jakich powstaje jedynie ułatwia zadania wrogim szpiegom. Pamiętam czasy, gdy rebelianci byli niezrównani w błyskawicznym stawianiu baz, logistyce i innych tego typu sprawach. Wraz z wygraniem wojny z Imperium i utworzeniem Nowej Republiki, rozrostem armii, biurokracji i tak dalej, wszystko diabli wzięli. Jesteśmy teraz równie wrażliwi na ataki, co Imperium dwadzieścia kilka lat temu... - milczał chwilę - Istnieje spore ryzyko, że ten agent siedzi wyżej w naszej hierarchii niż się spodziewacie, albo że jest ich kilku, więc mam nieco związane ręce, gdy chodzi o "normalne" metody śledztwa w tej sprawie, ale wydaje mi się, że was nie dotyczą te ograniczenia. Powiedzcie tylko czy zgodzicie się zająć się tą sprawą i odkryć szpiega lub szpiegów? Jeśli tak, czego będziecie potrzebowali? - zapytał, a Lean pozwoliła odpowiedzieć Harvosowi
*****
Yves zaskoczył odważny toast Ester - przez niektórych mógłby zostać uznany za nędzną próbę wkradnięcia się w łaski eskadry, ale na szczęście, wśród Piorunów wszyscy piloci od razu zrozumieli prawdziwe intencje kobiety. Kel jako pierwszy podniósł szklankę w górę, a za nim zrobiła to reszta pilotów.
Ester stała się prawdziwym członkiem Thunder Squadron szybciej niż mogła się spodziewać, ale teraz czekało ją trudniejsze zadanie - udowodnić, że zasługuje na ten zaszczyt, a dowieść tego mogła jedynie w walce...
-Nie wiem, ale podejrzewam, że nie przynieśli więcej nowin niż pozostali żołnierze, którzy przylecieli tu z innych planet. - odpowiedział Kel Conradowi, po czym zwrócił się do pozostałych - Jutro rano, jeszcze przed przybyciem nowych pilotów, mamy odbyć rutynowy patrol w systemie Vanquo. Nie spodziewałbym się tam większych problemów, zwłaszcza, że ta górnicza planeta dysponuje własnymi myśliwcami obronnymi, więc zapewne wykryliby nieprzyjaciela. Poleci tylko jeden klucz, w skład którego wejdą Kavis Sega jako dowódca, Conrad Calius, Yves Cinn oraz Ester Harrison. - spojrzał na nową pilot szukając zaskoczenia na jej twarzy - Upewnicie się czy wszystko w porządku, zrobicie rundę wokół układu i wracacie, nic nadzwyczajnego. Dobra, koniec oficjalnego, pijemy!
Yves uśmiechnęła się do Ester i dała jej kuksańca pod żebra.
-Proszę, proszę, wybrana pierwszego dnia do najnudniejszego patrolu w historii Dowództwa Myśliwców!
*****
Victoria Waters niespecjalnie miała ochotę na towarzystwo innych żołnierzy, więc szwędała się bez celu po bazie. Misja na Felucii nie była tym, czego spodziewała się po jednostce, do jakiej została przydzielona, a poza tym organizacja działań Nowej Republiki ją przerażała. Ci sami dowódcy, którzy jako rebelianci działali z zabójczą precyzją mając pod sobą zbieraninę galaktycznych wyrzutków, nie potrafili poradzić sobie z potężną armią, jaką dysponowali teraz...
Nagle dostrzegła wielkiego wookiego, który wraz z nimi brał udział w walkach na Felucii. Spodziewała się, że zostanie przyjęty do oddziału na miejsce któregoś z zabitych, ale żadna oficjalna decyzja jeszcze nie nadeszła. Pod wpływem impulsu, podeszła do niego, bez pytania usiadła obok i odezwała się z szelmowskim uśmiechem.
-Nie lubimy tłumów, co?