Zaraz po basenie porucznik urządził wykład na temat broni i narzędzi improwizowanych. Część z tego Chmura już znał, lecz większość była dla niego całkiem nowa. Trzeba będzie się dogłębnie zapoznać z materiałami, jakie dostali, kiedy tylko będzie jakaś wolna chwila. Teraz należało się przygotować do osobiście prowadzonych zajęć. Po pierwsze, wypadałoby coś zjeść. Po drugie, należało wyposażyć się w odpowiednie materiały dydaktyczne. Skompletował więc listę i udał się do kwatermistrzostwa z żądaniem piętnastu różnych rodzajów ćwiczebnych materiałów wybuchowych. Jak się okazało, nie dość, że tutaj nie mieli nawet połowy z tych rzeczy, to mieli jeszcze opory z ich wydaniem. Dopiero stwierdzenie o autoryzacji od porucznika Nefa i groźby poskarżenia się oficerowi poskutkowały. Co prawda, o żadnej autoryzacji nie mogło być mowy, ale sierżant był pewien, że otrzymałby ją, jeśli tylko by poprosił. Skontaktował się dalej ze swoimi znajomymi w sąsiedniej bazie sił lądowych i już po godzinie dostarczono mu kolejne. Skończyło się tylko na dziesięciu rodzajach, ale to z nawiązką wystarczało. Na repulsorowej platformie przeniósł to wszystko na miejsce zajęć. Rozbroił te, które zawierały jeszcze jakieś ładunki, te, które się powtarzały – porozkładał. Z tego wszystkiego ułożył małą wystawę. Wypalił jeszcze fajkę i, jako że czas się już zbliżał, zwołał pluton.
- No dobra, Boltołapy, porozmawiamy sobie trochę o materiałach wybuchowych. Ktokolwiek miał coś wspólnego z czymś więcej, jak z granatem? Nikt? – starszy sierżant nawet nie zaczekał na odpowiedź – Cóż, postaram się wam wpoić podstawy saperskiego fachu, ponieważ zasadnicze szkolenie trwać może nawet kilka miesięcy i omawia się na nim ponadto powszechne materiały budowlane, konstrukcje i takie tam. Macie tutaj – wskazał na unoszącą się obok niego platformę – przekrój przez najczęściej stosowane ładunki – od prostych granatów, do burzących. Potem będziecie je mogli sobie pomacać.
Chmura wziął do ręki termodetonator. Upewniwszy się, że wszyscy wiedzą, co to jest, omówił jego konstrukcję, zasadę działania oraz siłę i pole rażenia. Przeszedł tak po każdym z rodzajów granatów, przy okazji mówiąc o ich głównych zastosowaniach. Na przykład, że jonowe nie sprawdzają się przeciwko celom organicznym, a ogłuszające przeciwko droidom. Starał się jak najprościej zobrazować efekty ich działania, jak rekrutom, którzy mieliby użyć ich po raz pierwszy.
- Dwie najważniejsze zasady przy korzystaniu z granatów – dodał na koniec – Po pierwsze, starajcie się ich nie używać, kiedy nie macie osłony. Prawie zawsze w wyniku eksplozji powstają jakieś odłamki i nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś zbłąkany nie trafi w któregoś z was. Po drugie, po aktywacji, granat przestaje być waszym przyjacielem. Nawet po ponownej dezaktywacji nie darzcie ich zbyt wielkim zaufaniem.
Następne były miny.
- Miny stosujemy, jako pułapki, do niszczenia pojazdów, albo bardziej wrażliwych elementów konstrukcji. Istnieją trzy podstawowe zapalniki – czasowy, zbliżeniowy i zdalny, i chyba wszyscy wiedzą, jak one działają. Każdy z nich jest lepszy w określonych sytuacjach.
Podniósł pierwszą lepszą – Miny można łatwo aktywować – zademonstrował – Tu akurat mamy zapalnik czasowy, więc trzeba również określić, kiedy ma wybuchnąć. Dezaktywowane są zwykle poprzez wprowadzenie odpowiedniego kodu – to takie zabezpieczenie, żeby wróg tak łatwo nam ich nie podpieprzył – zaśmiał się – Miny zbliżeniowe uzbrajają się dopiero po kilku sekundach, tak więc zawsze jest czas, żeby się oddalić. Z rozbrojeniem jest zwykle problem, jednak spora część tego typu min ma określony kąt detekcji, także wiedząc, jak jest ona usytuowana, można bezpiecznie podejść.
Poopowiadał jeszcze o każdym typie, jaki załatwił i dodał:
- Chcąc coś zniszczyć, waszym celem będą te elementy, które są najbardziej podatne na atak i ich uszkodzenie spowoduje jak największe szkody. W pojazdach zwykle umieszcza się miny tak, aby je unieruchomić. W budynkach natomiast, celem są filary oraz, przy użyciu większej ilości, ściany nośne – ale tu trzeba wiedzieć, która to ściana nośna.
Na koniec przeszedł do ostatnich eksponatów i wyszczerzył zęby.
- To jest tak zwana „wyższa szkoła jazdy”. Zapewne, bez odpowiedniego szkolenia, nie będziecie mogli nawet czegoś takiego potrzymać. Przy użyciu silnych materiałów burzących wymagana jest dogłębna znajomość rzemiosła i spore doświadczenie. Dużo w tym matematyki, więc to chyba nie dla was. Mogę wam jednak powiedzieć, że umiejętne rozmieszczenie takich ładunków może zniszczyć nie jeden, a nawet cały kompleks budynków. Słyszeliście chyba o tym saperze-terroryście grasującym na Coruscant? Gość jest całkiem niezły, ale mógłby się postarać lepiej – uśmiechnął się i tym pozytywnym akcentem zakończył.
W końcu odetchnął, to chyba było w miarę wszystko, co mógł przekazać w tak krótkim czasie. Została tylko złota zasada.
- Pamiętajcie wszyscy - z materiałami wybuchowymi, jak z kobietami. Obchodźcie się ostrożnie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się na was obrazić – powiedział i wybuchnął śmiechem – Może kiedyś was nauczę, jak z ogólnie dostępnych materiałów zrobić bombę, ale to nie jest temat na oficjalne szkolenie. A teraz dziękuję, możecie sobie pooglądać, tylko niczego nie zniszczcie ani nie zgubcie.
Jak tylko pluton się rozszedł, sierżant poskładał wszystko do kupy i odesłał tam, skąd wziął.