To ciekawe, pomyślał. Więc porucznik wymyślił jakiś rodzaj testu. Sierżant przyjrzał się temu, co znalazł Wilson, a potem rzucił okiem na pozostałe, żeby upewnić się, że są identyczne.
- Cóż, nie mam pojęcia co to jest - odrzekł, udając zdziwionego. Oczywiście wiedział, a przynajmniej tak mu się wydawało. - Ale nie martwcie się, najwyżej wszyscy zginiemy...
Chmura wydobył spod swojego łóżka zestaw narzędzi i rozdał te najpotrzebniejsze kolegom. Dla niego samego zabrakło, więc będzie musiał trochę poimprowizować nożem.
- To kto chce dziś zostać saperem? - rzucił pytanie, tak jakby pozostali członkowie plutonu mieli jakiś wybór. - Będziecie robić dokładnie to, co wam powiem. Z każdym kolejnym krokiem będziecie też mi mówić, co widzicie. Nie wiem, jaki ta mina ma zapalnik, więc najbezpieczniej będzie założyć, że wszystkie na raz - roześmiał się. - Dlatego musicie być bardzo, bardzo ostrożni.
Jhoren odsłonił swoją minę "niespodziankę". Wyglądała identycznie jak reszta, tak więc powoli zabrał się do roboty.
- No dobra, przyjrzyjcie się swoim zabawkom. Co widzicie? - każdy po kolei opisał minę, niektórzy bardzo lakonicznie. - W porządku, z czasem nabierzecie wprawy i będziecie wiedzieć, na co zwracać uwagę. - Chmura opisał ogólnikowo elementy tej bomby. - Najpierw należy zdjąć zewnętrzną osłonę. W tym celu musicie znaleźć jej mocowania, a dalej to już chyba się domyślicie. - wszyscy powoli odpieczętowali pokrywę za pomocą dostępnych narzędzi. - Jak już to zrobiliście, możecie otworzyć minę. Tylko ostrożnie, pokrywa również może być podłączona do zapalnika. Im wolniej będziecie to robić, tym większą będziecie mieli szansę zauważyć, czy coś jest nie tak.
Niektórzy zaczęli się już pocić. Sierżant usunął osłonę swojej miny i dokładnie się jej przyjrzał.
- Ok, co teraz widzicie? Tylko szczegółowo tym razem - zażądał. - I nie sugerować się tym, co mówią inni.
Chmura słuchał, jak pozostali opisują wnętrze bomby. Oczywiście pomijali niektóre istotne elementy, ale to nie zmieniało faktu, że coś się nie zgadzało. Nakazał powtórzyć wszystkim. Tym razem starali się wyłapać więcej szczegółów, każdy więcej od poprzedniego. Nadal coś było nie tak. Stark zamilkł i przewertował w myślach całą swoją wiedzę, w poszukiwaniu tego, co mu umknęło. Zestarzał się w tej Akademii...
Omówił, tym razem dokładnie, wszystkie elementy, na jakie przyszli saperzy powinni zwracać uwagę przy rozbrajaniu ładunków wybuchowych, również takie, których tu nie było. Potem zadał pytanie, co teraz powinni zrobić - niestety nikt nie znał poprawnej odpowiedzi, choć jedna osoba była całkiem blisko. Krok po kroku, wyjaśnił, jak należy rozbroić ten ładunek. Mówił powoli i powtórzył dwukrotnie. Następnie pluton, poza sierżantem, wziął się do roboty. Spokojnie i ostrożnie, chociaż niektórym trzęsły się ręce, a chorążemu Fistowi w szczególności. Stopniowo kolejne miny zostawały rozbrajane, gdy nagle rozległ się alarm. Ktoś stracił ręce, pomyślał Chmura.
- Medyka! Mamy rannego! - wrzasnął. - A nie, to medyk leży - zauważył i roześmiał się. Tim Fist stał sparaliżowany nad swoją zabawką, a wszyscy się mu przyglądali. W końcu doszedł do siebie i spostrzegł, że nic mu nie jest.
- W porządku, jeden ranny. Słaby wynik, ale jeszcze się poprawicie. A teraz wszyscy wyjść i włączyć komunikatory, żeby było mnie słychać - i uczynili, jak nakazał.
- Tim - odezwał się sierżant. - Masz szansę na rehabilitację. Dobry saper powinien umieć poprowadzić amatora nawet na ślepo, tak aby rozbroił bombę. To jest twoje zadanie. Mam tu taką sytuację - opisał - Mów, co mam po kolei robić?
Plutonowy medyk był zaskoczony, ale po dopingu kolegów, którzy zaraz otrzymali uwagę, żeby nie podpowiadali, zrobił, co trzeba. Powtórzył w miarę dokładnie to, co zapamiętał. Chmura wysłuchał go i odpowiedział:
- Aha, znaleźliśmy twój błąd. Pomyliłeś kabelki - wyjaśnił, że to całkiem powszechny błąd u początkujących i powiedział na czym dokładnie polegał, po czym przeciął odpowiedni u siebie i rozbroił ładunek. - Gdybym zastosował się do tego, co mówiłeś, to mógłbym naprawdę stracić ręce, bo ktoś podrzucił mi prawdziwą minę, a nie, jak w waszym przypadku, atrapy.
Odetchnął. Nie było to żadne wyzwanie ale uświadomiło mu, że sporo zapomniał. Teraz trzeba odświeżyć wiadomości, gdyż nie było wiadomo, co ich dalej czeka.
Korzystając z jeszcze z okazji, że nikogo nie ma, pociągnął dwa łyki ze swojej piersiówki i wyszedł na zewnątrz...