W pewnym momencie do pokoju weszła dwójka szeregowych, a przynajmniej tak się sierżantowi wydawało, bo się nie przedstawili. Zasalutowali mu. Służbiści. Stark odpowiedział prostym gestem dłoni oraz krótkim "Siemacie".
Pierwszy z dwójki przyniósł instrukcje od dowódcy, w tym indywidualną dla starszego sierżanta. Taki młody i już chciałby rozkazywać - uśmiechnął się na tę myśl.
Jhoren jednak nigdzie się nie spieszył i przez większą cześć czasu leżał dalej, za co jeden z szeregowych obdarowywał go nienawistnym spojrzeniem. Przyglądał się uważnie, co kto bierze. Jeden aspirujący do miana snajpera - ciekawe jak dobrze strzela, reszta raczej standardowo - bez rewelacji. Pod koniec czasu dopiero szybko wskoczył w polowy mundur, założył pas i szelki z ładownicami, dopiął pistolet i dwa wibronoże. Karabin wyciągnął ostatni. Nie miał ze sobą granatów i już zaczynał tego żałować.
Niektórym było bardzo spieszno na zbiórkę. Są młodzi, jeszcze się nauczą nie tracić tak cennego czasu wolnego. Sierżant oczywiście wyszedł za nimi, próbując dostrzec gdzieś nowego przełożonego. Był on Su... cośtam cośtam... Tak, Sullustianinem. Ale jak oni wyglądali? Chmura nie mógł sobie przypomnieć, chociaż na pewno widział nie raz przedstawicieli tej rasy. Poczeka, aż któryś z pozostałych członków oddziału mu to zdradzi.
Na szczęscie nie było to konieczne, bo sam widok porucznika odświeżył Starkowi pamięć.