Kel Dor słuchał swój starego mędrca z zapartym tchem, faktycznie w tym co mówił było wiele prawdy, trud i praca są kluczem do panowania nad sytuacją i Porządku w życiu. Istnieniu. Każde ze słów Opiekuna Nieba miało nieść jakąś wskazówkę. Pięćdziesięciolatek zapewniał Korra, iż nie jest jego sędzią. Qultist powinien sam rozliczyć się z przeszłością, z tym co trzymało go w tamtym życiu. Istnieniu, które sprowadzało tylko katastrofy. Kel Dor myślał nadal o tym, co przeżył, o tym czego dokonał, jakie decyzje podejmował, o ojcu, który był jego mentorem i jedynym z Korrów, który nie odwrócił się od niego. Al-Dhuun, to właśnie on podarował mu ten szczególny dar, swoje zaufanie i miłość ojcowską. Gestem był także miecz, duma rodziny, ostrze jednak zostało zniszczone na planecie Felucjan. Ostatnia pamiątka jaką posiadał.
Z początku bardzo trudno było Kel Dorowi nie myśleć o niczym, właściwie najczęściej wracał do swoich porażek i strat, do miecza będącego tym, co pozostało po ojcu, mieszkania, które najprawdopodobniej zostało zniszczone w trakcie ataku Imperium na Coruscant. Choć apartamentowiec nie był niczym szczególnym, wiązały się z nim przepisy, specyfiki, a także najważniejsze, pamiątki po zmarłym. Korr nigdy nie pogodził się do końca z jego śmiercią, najczęściej wspomina to imię, tak samo jak teraz.
Było ciężko, na prawdę było ciężko odpłynąć i dryfować w kosmosie. Kosmita musiał po raz kolejny stawić czoła samemu sobie. Powoli jednak udało mu się wyciszyć i wytłumić inne emocje, zaczął dostrzegać świat dookoła siebie i słuchać jego rytmu. Węzeł komunikacyjny stał się jego "małą oazą" obecnie. Na chwilę, co prawda krótką, był wolny od zmartwień... Zmiartwień, które znów uderzyły, wylot na Korriban, zabójstwo innego Kel Dora, chłopak ścisnął powieki ukryte pod okularami maski, znów wrócił tutaj, do kłopotów. Słabość Rune'a i jego słowa, w jednej chwili życie straciło wiele osób. Przecież jeśli Coruscant upadnie... Galaktyka będzie wyglądać zupełnie inaczej.
Do tej miałej i spokojne oazy jaką przez moment stał się sam Qultist wkradł się strach i panika. Co jeśli? Jak? Kiedy? Powinien zrobić? A jeżeli jego trud i próby ucieczki stąd także są nic nie warte? Korr starał się walczyć z niepewnością i strachem, wedle przykazań Drakkara trudem można osiągnąć wiecej, jednak jak to zrobić, gdy wszystko ci przelatuje przez palce? Jeśli starzec czuwał nad kosmitą, mógł teraz odebrać cały jego niepokój, emocje, które odczuwał młodszy od niego osobnik zawładnęły znów jego osobą i nie wypuszczały ze swoich objęć...