Bennet w dalszym ciągu pilnował Marsalisa, dyskretnie śledził jego ruchy pozwalając sobie na trochę swobody. Nie sądził, aby Chiss był agentem obcego wywiadu lub przeszkolonym oficerem, więc nie liczył się z możliwością w której cel da mu nogę zostawiając swoje rzeczy w hotelu. Z oddali obserwował jego zakupy, szczególnie zaniepokoiła go broń bo nie miał pojęcia jak połączyć to z byłym oficerem Imperium. Gdy obiekt oddalił się Tom jeszcze ustalił dokładnie co nabył Carl, dzięki prostej rozmowie ze sprzedawcą i chwilowym pokazaniem legitymacji służbowej.
Wyglądało na to, że Chiss nie zamierza długo pozostać na Tionie, co martwiło Benneta bo martwił się, że on będzie musiał kontynuować śledzenie. Jednak tak się nie stało...
Tom znajdował się w swoim śmigaczu i czekał aż niebieskoskóry opuści hotel. Wcześniej widział oficera Imperium, który wychodził z tego samego hotelu i udał się w kierunku centrum miasta. Jego cel przebrany w nowo zakupione ubrania wychylił się nieco później i ruszył pieszo przed siebie. Po krótkim spacerze i wolnej jeździe Toma, Carl znalazł się przy opustoszałym postoju taksówek. Dopiero po kilkunastu minutach byłemu oficerowi Marynarki Imperium udało się złapać okazję i ruszyć w sobie tylko znaną drogę.
Bennet w tym czasie, odpowiednio ustawił się do śledzenia pojazdu, zachowując dwa śmigacze odstępu, gdy nagle odezwał się komunikator. Spojrzał tylko, kto usiłuje się z nim połączyć i przeklął w duchu, to była centrala...
- Bennet, nie mam teraz czasu, śledzę cel. - wydusił szybko bacznie obserwując taksówkę
- Zmiana planów, ktoś inny przejmie Marsalisa masz inne...
- Jak ktoś inny go przejmie - przerwał Tom - obiekt jest w ruchu, zgubimy go ! - podniósł głos
- To już nie twój problem - odpowiedział zimno dyspozytor - właśnie dostaliśmy ostrzeżenie z bardzo pewnego źródła o zamachu, który może mieć miejsce już teraz. Zagrożone jest życie wysokiego rangą oficera Imperium, w jakiś sposób ruch oporu dowiedział, się o komandorze Sevenie.
- Nie możecie się z nim skontaktować ? - zapytał
- Marynarka już nad tym pracuje, ale może zabraknąć im czasu.
- Gdzie mam go szukać ? - zapytał
- Informator twierdzi, ze zamach ma odbyć się w barze położonym w centrum miasta, dane powinny być już w komputerze pokładowym twojego śmigacza. Jesteś najbliżej tego miejsca, więc nie marnuj czasu. - ogłosiła osoba po drugiej stronie i rozłączyła się.
Bennet natychmiast zawrócił pojazd nie martwiąc się tym, że był bliski spowodowania wypadku i gwałtownie przyspieszył. Nieustannie klnąc wybrał numer swojego płatnego informatora i kazał mu jak najszybciej pojawić się w dokach, istniała jakaś szansa, że Chiss zmierzał właśnie tam, a informator zdoła go wypatrzyć...
Po kilkunastu minutach karkołomnej jazdy przy której oficer Służb nadużywał sygnału dźwiękowego dotarł pod wskazany adres...
-----------------------------------------------------------------------------
Seven oraz Ravenscraft siedzieli przy stoliku przy samej szybie lokalu z widokiem na ulicę. Komandor siedział naprzeciwko kapitana i tyłem do samego lokalu, dzięki czemu miał doskonały widok na to, co dzieje się na zewnątrz. Gdy jego szklanka wylądowała z hukiem na blacie stolika, Seven spostrzegł, że na zewnątrz gwałtownie zatrzymuje się pojazd z którego opętańczo wybiegł jakiś mężczyzna. Postać przypatrywała mu się w biegu, a jej dłoń wylądowała pod płaszczem, pierwszą myślą komandora była próba zamachu, gwałtownie zaczął wstawać jednak napastnik wyciągnął jakiś dokument, a drugą ręką dawał do zrozumienia, że oficer ma opuścić lokal.
- Kapitanie, coś jest nie w porządku - przekazał gdy Ravenscraft również wstał z miejsca.
--------------------------------------------------------------------------------
Bennet wyskoczył z wozu i zauważył Komandora tuż za oknem, natychmiast sięgnął po legitymację służbową i pokazując ją wyraźnie oraz machając drugą ręką biegł w kierunku drzwi.
Za nim jednak choćby zbliżył się do nich świat eksplodował... Tom obserwował tylko przez krótki czas jak eksplozja wypełnia wnętrze, a później w chmura odłamków, szkła i ludzi rusza w jego stronę. Tak naprawdę trwało to ułamki sekundy, ale oficerowi wydawało się, że czas prawie stanął w miejscu. Ostatnią rzeczą jaką zarejestrował był Komandor, który dopadł do kapitana i razem z nim roztrzaskał się o szybę, po tym była już tylko ciemność...
Po kilkudziesięciu sekundach Bennet potwornie ogłuszony otworzył oczy i widział rozmyte niebo. W uszach panował paskudny gwizd, a ciało dawało znać, ze właśnie uderzyła w nie rozpędzona ciężarówka. Fala uderzeniowa rzuciła oficerem na kilka metrów do tyłu, miał pokaleczone ręce i w niewielkim stopniu i nie groźnie twarz. Po chwili udało mu się usiąść i rozejrzeć, jednak to co zobaczył wywoływało mdłości. Zdemolowany, płonący bar na szczęście nie był widoczny przez gęsty czarny dym, jednak jego najbliższa okolica była wypełniona rozerwanymi fragmentami ciał czy sprzętów, znajdujący się nieco dalej ludzie płonęli pozbawieni życia przez samą kompresję. Komandor razem z kapitanem leżeli najdalej, obaj bez przytomności ale chyba żywi. Tom powoli i z początku chwiejnie dotarł do obu oficerów, Ravenscraft był zakrwawiony, a jego mundur pocięty przez szkło, które miał nieszczęście sforsować, spod niektórych cięć widoczne były purpurowe plamy. Komandor podobnie jak kapitan oddychał, ale jego stan wydawał się ciężki, osłonił przed odłamkami z wewnątrz młodszego oficera oraz osłonił przed falą gorąca, które boleśnie poparzyło plecy i nogi. Dym z munduru oraz krwawe ślady od odłamków nie robiły najlepszego wrażenia.
Oficer złapał pod pachami Sevena, i lekko go podnosząc dotaszczył do własnego śmigacza. Nie miał siły, aby przetransportować go jakoś inaczej, zignorował powybijane boczne szyby swojego pojazdu i modląc się, aby Komandor miał cały kręgosłup ułożył go na tylnej kanapie. Podobnie postąpił z Kapitanem, którego nie mógł tak zostawić, resztą zajmą się lokalne służby medyczne albo koroner. Sam szybko zajął miejsce za kierownicą i ruszył w kierunku najbliższego szpitala...
Mam małą prośbę o nie szastaniem datami, bo nam się zupełnie gubi ciągłość czasowa, a nie widzę powodu dla którego mamy skakać o dni czy tygodnie...