Content

Pozostali

[Biografia] Ry?ma Dai'ichi

[Biografia] Ryōma Dai'ichi

Postprzez Lasha Retta » 3 Mar 2010, o 17:32

Rodzaj Postaci: Bohater Niezależny

Lokalizacja: Wyższe poziomy Nar Shadda. Można go znaleźć w Dzielnicy Koreliańskiej, czasami zagląda do "Błyskotki".

Imię Postaci:
Ryōma Dai'ichi

Rasa: Nagai

Profesja: Prowadzi tajne, szerokie interesy na Nar Shaddzie, czasami pracuje jako najemnik

Data urodzenia: 8 BBY

Usposobienie:
Jak każdy przedstawiciel rasy Nagai, Dai'ichi ściśle przestrzega zasad honorowych jakie sobie narzucił. Jest też cholernie dumny przez co często wdaje się w konflikty z bardzo błahych powodów. Miły i kurtuazyjny, łatwo potrafi oczarować kogoś słowami, bardzo rzadko przeklina. Nie przeszkadza mu to jednak skutecznie zabijać. I prowadzić interesy. "Tygrys pośród stada wyliniałych kotów" jak to zwykł o sobie mawiać. Przez swoje dobre maniery jest traktowany przez kolegów po fachu jak dziwak, jednak mało kto ma odwagę powiedzieć mu wprost cokolwiek niemiłego.

Wygląd: Charakterystyczny dla swojej rasy. Trupio blada skóra, czarne oczy i ciemne włosy, szczupła sylwetka. Ubiera się w czarny, obcisły kombinezon i wysokie buty. Na pasku zaczepionym o biodro nosi blastery i tradycyjne dla swojej rasy noże Tehk'la. Wygląda dosyć nonszalancko, jednak zimne spojrzenie i krok szykującej się do skoku pantery sprawiają, że inni traktują go z odpowiednim respektem.

Umiejętności: Mimo swojego wątłego wyglądu dobrze walczy wręcz, licząc bardziej na spryt i szybkość niż na bezmyślne okładanie pięściami. Ma dobry refleks, celne oko, dzięki czemu świetnie idzie mu strzelanie z lekkich blasterów. Bronie ciężkiego kalibru nazywa "gnatami" i traktuje je z politowaniem, chociaż posługuje się nimi całkiem nieźle. Mimo obeznania w blasterach, jego pasją jest walka na noże. Często można spotkać Dai'ichiego, siedzącego w kantynach lepszych dzielnic Nar Shaddy, rzucającego nagaiskimi nożami do portretów nielubianych przez niego rywali, czasami do klientów którzy go zirytują... Diabelnie inteligentny, ma smykałkę do interesów. Przybył na Księżyc Przemytników praktycznie bez niczego, teraz jest ważną osobą w przestępczym półświatku.

Ekwipunek: 4 nagaiskie noże Tehk'la, z czego jeden zrobiony z cortosis,
2 blastery HSB-200, kastet, datapad z przydatnymi informacjami, akty własności "Błyskotki", kilku burdeli oraz luksusowego kasyna w górnej dzielnicy, pozwolenie na lądowanie na Nal Huccie, karta kodowa do apartamentu w górnej dzielnicy

Inne: Zajmuje wysoką pozycję w organizacji Huttów z Nal Hutta, jednak ukrywa się pod licznymi pseudonimami. Nikt tak naprawdę nie wie, jak szeroką władzę posiada ani dla kogo naprawdę pracuje.

Historia:
- Niewiele o nim wiem. Któregoś dnia po prostu pojawił się znikąd u nas. Dobrych parę lat temu... - siedzący przy ladzie mężczyzna ostentacyjnie splunął na podłogę. Wziął łyk piwa z wielkiego kufla stojącego przed nim. - Stary Caleb, niech mu ziemia lekką będzie, chciał mu pokazać że tu Sektor Koreliański, a nie jakaś pieprzona speluna dla nieludzi. Zaczepił suczego syna w zaułku za kantyną, chłopcy byli razem z nim - mężczyzna znowu pociągnął łyka z kufla. Blondwłosa barmanka uśmiechnęła się do niego zza lady.
- Mów dalej - poprosiła.
- Ech... Dwóch uciekło, poranionych, ale uciekło. Caleba z tym nowym... - przerwał na chwilę, aby się zastanowić. - Jak mu tam było? A, Eraz. Tak, Eraz. Sukinsyn pociął ich czymś, chyba nożem. Jeszcze dychali jak ich znaleźliśmy, niestety nie dało się ich uratować.
Barmanka pokiwała głową z udawanym żalem. Odgarnęła na bok niesforne blond loki i zamrugała niebieskimi oczami.
- Potem węszył, kręcił się. Pracował jako najemnik. Zaczął odwalać robotę dla Huttów. Wielu próbowało go usunąć, ale bezskutecznie. Wyrósł na pieprzoną grubą rybę. Nie wiadomo co robi i gdzie robi, zawsze ma jakichś pośredników... - mężczyzna przerwał, jakby temat rozmowy niezbyt go zadowalał. Zaczął wpatrywać się w kufel, jakby nagle wyrosło w nim coś bardzo ciekawego. Przy ladzie zapadła cisza zakłócana jedynie szmerem rozmów dobiegających z sali.
- Wspominałeś wcześniej coś o zatarczkach ze Stapletonem...- zaczęła jakby od niechcenia Barmanka, w międzyczasie czyszcząc szmatką szklankę.
- Ach tak... Ale wiesz, trochę mi już zaschło w gardle - wskazał na pusty kufel. Dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie i nalała mu do pełna. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech,
pociągnął łyka i wrócił do rozmowy. - To było w burdelu starej mamy Angeli, dobrych parę lat temu. Stapleton przyszedł do niej ze skargą, że panienka nie taka. Był trochę podchmielony, ściągnął dziewczynę po schodach za włosy. Dai'ichi rozmawiał wtedy z mamą Angelą na temat któregoś z ich burdeli...
- On z nią pracował? - zdziwiła się barmanka.
- Tak. Chyba nadal pracuje. Na czym to ja skończyłem? - mężczyzna podrapał się po głowie.
- Dai'ichi rozmawiał z mamą Angelą.
- Ach tak... - mężczyzna znów napił się piwa. - W każdym razie jak ten sukinsyn Dai'ichi zobaczył Stapletona ściągającego panienkę po schodach za włosy, trochę się zdenerwował. Nawrzeszczał coś absurdalnego o traktowaniu kobiet i wyrzucił Stapletona za drzwi z obitą mordą. Dziwne że go nie zabił...
- I co było dalej? - spytała Barmanka, udając że średnio interesuje się opowieścią.
- Stapleton to sobie zapamiętał. W międzyczasie mama Angela otworzyła w swoim burdelu nowy rodzaj rozrywki. Szychom od Huttów zwykłe dziwki nie wystarczały, więc wymyśliła - mężczyzna uśmiechnął się z politowaniem - panienki do towarzystwa.
- Tak, słyszałam o nich. - powiedziała Barmanka. - Wyłapuje młode dziewczyny z ulicy, uczy manier i wpycha na salony. Jedna została nawet żoną jakiejś grubej ryby od Zorda. Mówią na nią "piękność z rynsztoku".
- Widzę, że jesteś obeznana w plotkach piękna - mężczyzna uśmiechnął się znacząco do barmanki. - W każdym razie Dai'ichi podobno zakochał się w jednej z tych "towarzyskich piękności" mamy Angeli. Spotykał się z nią, potem wykupił i razem z nią zamieszkał w apartamencie na wyższych poziomach... Może nie daje po sobie tego poznawać, ale kredytów ma całkiem sporo... Wróćmy do mojej opowieści, bo uciekł mi gdzieś wątek. - mężczyzna wziął kolejnego łyka. - Stapleton pamiętał o zniewadze i chociaż tyle czasu siedział cicho, znalazł okazję do zemsty. Kiedy skurwiel wyjechał z planety na wezwanie swojego szefa, Stapleton uruchomił wpływy i z oddziałem najemników szturmem dostał się do apartamentu Dai'ichiego. Zajebał mu tą jego dziwkę. Ale Dai'ichi musiał mieć minę kiedy wrócił i znalazł ją martwą w ich przytulnym mieszkanku...
Barmanka pokiwała głową, udając że podziela zdanie mężczyzny.
- Kiedy to było? - zapytała.
- Ach, 3 lata stukną za miesiąc. Dai'ichi za karę wymordował osobiście całą swoją ochronę, oczywiście tą która przeżyła. Niewielu ludzi to było. Potem szukał Stapletona, ale ten skutecznie się ukrył.
- Wiesz gdzie teraz jest? - spytała go barmanka.
- Nie mam pojęcia. Podobno wyjechał na Korelię, ale chodzą słuchy, że coś znowu przywabiło go na Nar Shaddę. Jak chce przeżyć to co zrobił, to musi daleko spieprzać. No ale jak na razie nieźle mu się to udawało - westchnął, dopijając piwo do końca. - Wiesz maleńka, muszę spadać. Niezłe piwo macie w tej "Błyskotce".
Mężczyzna wstał ze stołka, rzucił na ladę płytkę kredytową i wyszedł przez średnio zatłoczoną salę. Kiedy zniknął za drzwiami kantyny, barmanka pobiegła szybko na zaplecze. Jej szef siedział na beczce z piwem w magazynie, noga założona na nogę, krzywy uśmiech na trupio bladej twarzy.
- Jak tam Lasha? Coś nowego? - zapytał.
- Nie panie Dai'ichi. To co zwykle. Stapleton wyjechał na Korelię, a potem podobno wrócił tutaj - barmanka nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Szef zawsze ją onieśmielał. - Wygląda na to, że w tych plotkach musi być jakieś ziarnko prawdy. Zbyt często się powtarzają.
Dai'ichi zmrużył nieznacznie swoje ciemne oczy.
- Tak, masz rację. No cóż, możesz wracać już do pracy. I dziękuję za cały twój trud maleńka - kocim ruchem rzucił jej płytkę kredytową.
- Dziękuję szefie! - uradowana barmanka szybko opuściła pomieszczenie. Dai'ichi siedział tam jeszcze przez chwilę, pogrążony w myślach. W końcu wstał, wyszedł z magazynu na korytarz i bocznym wejściem opuścił kantynę. Po chwili jego szczupła sylwetka rozmyła się gdzieś w ulicznych ciemnościach...
Parva scintilla magnum saepe excitat incendium.
Mała iskra często wywołuje wielki pożar.
GyGy: 5750522
Postać główna
Image
Postaci poboczne
Image
Image

Image
Awatar użytkownika
Lasha Retta
New One
 
Posty: 217
Rejestracja: 7 Gru 2009, o 22:55
Miejscowość: Maastricht

Wróć do Pozostali

cron