Okazało się, że do samego wyjścia Jac'un nikogo nie spotkał... Szczerze mówiąc barak wyglądał trochę na wymarły co mogło się jedynie tłumaczyć dosyć długą listą osób na przepustce, która wisiała na jednej z tablic. Na zewnątrz również panowała raczej cisza; jedynie z oddali dało się słyszeć jakieś krzyki świadczące o prowadzonych ćwiczeniach. Wtem w oddali pojawił się jakiś mężczyzna. Szedł on gdzieś w swoim kierunku, gdy spostrzegł Terra i po krótkim niezdecydowaniu, zaczął iść ku niemu.
- A ty szeregowy co tu robicie, do jasnej cholery?! - wydarł się mężczyzna, który okazał się być sierżantem. - Co to za bumelanctwo?! Cała kompania szykuje się na testy sprawnościowy, a wy się tu opierdalacie w najlepsze, tak?! Trzydzieści godzin służby pomocniczej powinno nauczyć was!...
- Daj mu spokój, Hummel - nie widzisz, że to świeżak? - odezwał się jakiś głos zza pleców szeregowego.
- To go nie usprawiedliwia! - odwarknął Hummel, zezując to na Jac'una, to na swojego rozmówcę stojącego za nim.
- A jednak - jak on ma być na ćwiczeniach jak dopiero co dostał przydział od Starego - skontrował głos, który okazał się należeć do kolejnego sierżanta, po tym jak obszedł Jac'una - Gdzie masz się stawić, młody?
- Mam się zameldować u starszego kaprala Blume'a z 3 drużyny pierwszego plutonu, sir! - odpowiedział chłopak.
- I pewnie nie masz pojęcia jak tam trafić... Musisz znaleźć barak z oznaczeniem 1/E/112 - jeden bo pluton pierwszy, E bo kompania E i 112 bo taki jest numer naszego batalionu - rzekł podoficer z pobłażliwym uśmiechem - A teraz leć się szybko meldować, bo następnym razem możesz nie mieć tyle szczęścia. - dodał sierżant.
Po udzieleniu przez podoficera wskazówek, Jac'un nie miał już najmniejszych nawet problemów z dotarciem do swojego baraku. Z zewnątrz niezbyt się różnił od tego, gdzie urzędował dowódca kompani - ot zbudowany z produkowanych masowo prefabrykatów parterowy budynek. Ciekawostką było, co już Jac'un mógł wcześniej zauważyć, że do funkcjonowania ta budowla nie potrzebowała energii elektrycznej: brak był tu automatycznych drzwi, okien czy innych typowych udogodnień - oszczędna prostota w pełni znaczenia tych słów.
Wnętrze tego baraku składało się zasadniczo z tylko jednej po przedzielanej parawanami sali. Dopiero na przeciwległym końcu było widać jakieś drzwi, który po zbliżeniu się okazały się być drzwiami do kwater dowództwa oraz głównych podoficerów plutonu. Tak czy inaczej by do nich dojść najpierw było minąć wszystkie powydzielane przez parawany obszary. Pierwszy z nich widocznie spełniał zadanie sali wspólnej - były tu proste stoły z podostawianymi ławami, jeden regał z wyraźnie mającymi już wiele lat holoksiążkami i... Tyle. Dalej znajdowały się łóżka piętrowe z metalowymi szafkami, nasuwającymi na myśl szatnie. W każdej wydzielonej parawanami sekcji znajdowały się cztery łóżka i osiem szafek. Sekcji było w sumie pięć i przez ich środek przechodziło przejście, które ciągnęło się od wejścia, aż do kwater dowództwa. To wszystko jednak Jac'un miał dopiero zauważyć, gdyż nawet nie zdążył zamknąć za sobą dobrze drzwi, gdy został przez kogoś zaczepiony.
- A więc wreszcie przybyły nasze zguby... Jak się nazywasz i do której drużyny przydzielono ciebie? - odezwał się barczysty mężczyzna w stopniu starszego kaprala, który siedział przy jednym ze stołów na wprost do wejścia.
- A więc trafiłeś do mnie - rzekł po odpowiedzi Jac'una - Nazywam się Ramsey Blume i będę tu robił za twojego starszego brata i bezpośredniego zwierzchnika w jednej osobie. Na służbie i w obecności wyższych stopniem masz się do mnie zwracać per sir lub panie kapralu. W czasie wolnym możesz mówić mi po nazwisku. - kontynuował wskazując gestem dłoni by Jac'un siadł - W tym momencie reszta plutonu znajduje się na obiedzie, więc mam chwilę czasu by ciebie wprowadzić w tutejsze realia - musisz bowiem wiedzieć, że cała reszta nowych dotarła tutaj już tydzień temu i raczej nie masz liczyć na taryfę ulgową jeśli z czymś dasz dupy... Możesz wręcz liczyć na coś wręcz odwrotnego - dodał z szerokim uśmiechem. - W każdym razie pobudka jest standardowo o godzinie piątej zero zero. Masz po niej dokładnie cztery minuty i trzydzieści sekund na regulaminowe pościelenie łóżka, poranną toaletę i przebranie się ubrania treningowe. Łazienka znajduje się na świeżym powietrzu za barakiem, więc jak się domyślasz trzeba się sprężać. Potem jest inspekcja poranna, w trakcie której Czacha, czyli nasz pierwszy podoficer starszy sierżant Bill Skulley, wraz z resztą starszych podoficerów sprawdza porządek. Za wszelkie uchybienia są dodatkowe godziny służby pomocniczej, do której jeszcze dojdę. Typowymi uchybieniami jest spóźnienie się na inspekcję, nierówno pościelone łóżko, nieporządek w szafce, kurz pod łóżkiem, pognieciony dres, oraz wiele wiele innych rzeczy, które potrafi Czacha wynaleźć. Potem zazwyczaj idziemy na ćwiczenia, po których odbywa się apel poranny. W międzyczasie jest chwila czasu na prysznic i przebranie się w mundur polowy, który jest twoim podstawowym ubiorem na jednostce. Apele normalnie prowadzi dowódca plutonu - porucznik Harrison - ale jest obecnie na przepustce wraz ze swoim zastępcą, więc apel prowadzi Czacha. Podczas apelu odbywa się oficjalne sprawdzenie obecności, przydzielenie prac pomocniczych, przedstawienie planu dnia i generalnie wszystkie sprawy organizacyjne. Potem idziemy na śniadanie, po którym mamy ćwiczenia, musztrę czy co tam wymyśli nam starsi. Często, choć to nie jest zasada, mamy potem czas wolny. Podczas niego zwyczajnie i regulaminowo nudzimy się lub wykonujemy służbę pomocniczą. Potem punkt czternasta mamy inspekcję popołudniową i idziemy na obiad. Po obiedzie dalej ćwiczenia aż do samego apelu wieczornego o godzinie 1900. Następnie mamy kolację, inspekcję wieczorną i przygaszenie świateł. Jest to teoretycznie czas wolny, ale trza zachowywać się cicho i siedzieć tutaj na miejscu. O 2100 gaszone są światła i lepiej byś nie został złapany na szwendaniu się poza łóżkiem - dodał całkiem poważnym tonem głosu. - Co do służby pomocniczej można różnie trafić. Normalnie każda drużyna ma do odrobienia ileś tam godzin tygodniowo i w ich ramach stoi na warcie czy robi inne niezbyt nieprzyjemne rzeczy. Za karę jednak nie ma tak dobrze - najlżejsza jest pomoc w kuchni, a najgorsza służby porządkowe ze sprzątaniem latryn na czele... Teraz lepiej idź się zainstalować i ogarnij swoją pryczę i szafkę - jako, że ostatni dołączyłeś do mojej drużyny, zostało ci jedynie łóżko pode mną - coś nie tak jest z jej materacem - wyjaśnił ze złośliwym uśmiechem.