Content

Archiwum

[Coruscant] Przebudzenie

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Coruscant.

[Coruscant] Przebudzenie

Postprzez Harvos » 7 Maj 2012, o 22:59

Minęło wiele czasu, odkąd pewien droid ostatni raz miał okazję stąpać po korytarzach Świątyni Jedi na Crouscant, której był jednym ze swego rodzaju znaków charakterystycznych.
Bardzo wiele czasu - który przeczekał zahibernowany w ciemnej komnacie pod świątynnymi hangarami, czekając w mroku na "właściwą chwilę".

Harvos, robot o którym mowa, zaczął się bowiem dawno temu powoli psuć. Być może rozpoczęło się to już wcześniej niż rok temu. On, wielki i ciężki, niezłomny przeciwnik, z którego stalowych rąk zginęło wiele Sithów, mógł po setkach lat upaść nie z powodu mocy wroga, a wrażliwości tej jego części, której zawdzięcza swoją niezwykłość.
Jego nadzwyczajny, cyfrowy umysł, pozbawiony tłumików osobowości, ba - zaprojektowany przecież, by chłonął doświadczenie, emocje i rozwijał swoje myśli bez ograniczeń, był jakby znakiem potwierdzającym powiedzenie, że nieznane są ścieżki Mocy. Wykształcona przez wieki, najprawdziwsza osobowość znalazła swoje miejsce u boku Jedi, nieresetowana nigdy pamięć była skarbnicą doświadczeń wielu wojen i starć, które teraz było bezcenne. Niestety, to niepojęte, cyfrowe jestestwo, było po setkach lat tak złożone i skomplikowane, że uwrażliwiało je to na błędy, które mogły być katastroficzne w skutkach.

I taki błąd wkradł się dawno temu podczas wykonywania kopii zapasowej pamięci przed jakąś kolejną, niebezpieczną misją. Mały, zerojedynkowy robaczek, malutkie nadpęknięcie w kolosalnej sieci wirtualnych neuronów. Lecz z biegiem czasu i napływem nowych danych, pęknięcie to powiększało się pod ich ciężarem, a robak zmienił w wirusa, a później - w istnego komputerowego raka.

Błąd ten ujawnił się dopiero wtedy, gdy był już na tyle głęboki, by mógł zostać zauważony przez Harvosa podczas rutynowych funkcji. Rozrastał się w zastraszającym tempie i w przeciągu kilku dni mgławica informacji w wirtualnym umyśle droida, razem z jego unikatową osobowością i całą gamą innych cudów, zmieniła by się w chaos i nicość. I nie, nie dało się tego po prostu zniwelować ładując częste przecież kopie zapasowe pamięci robota - one również były zainfekowane. Aby zapobiec destrukcji jego umysłu, w którym już wkrótce miała powstać istna czarna dziura, Harvos musiał zostać zamknięty w specjalnej komorze i poddany hibernacji. Miał tam czekać, aż sprowadzony zostanie specjalny, malutki element - cud podzespołowej techniki - który cofnąłby "infekcję" i zlikwidował cyfrowego raka. Niestety, odnalezienie i dowiezienie tego elementu wymagało poszukiwań w bardzo odległych systemach - przy założeniu, że by się znalazł. Na domiar złego, dwaj mechanicy, odpowiedzialni za owe kopie pamięci przy których doszło do powstania błędu, gdzieś znikli.

I tak, Harvos czekał zamknięty w podziemiach Świątyni Jedi na ten "właściwy dzień". Nie wiedział, ile czasu mija, co dzieje się ponad nim, czy jest jakiś przeciwnik, do walki z którym był koniecznie potrzebny. Bo i skąd miał to wiedzieć, skoro był zahibernowany?



I oto nadszedł ten właściwy dzień.

- Ostrożnie z tym... kilka miesięcy zajęło same szukanie tego ustrojstwa - mruczał jakiś mechanik, kierując młodego pilota, który na usługach Świątyni dostarczył ten tajemniczy element z odległego systemu. W ciasnej salce pod hangarami był jeszcze jeden programista, przygotowujący "trumnę" Harvosa.
Około trzydziestu minut trwało samo przygotowywanie sekwencji, która miała pozwolić na rozruch sprowadzonego mikroprocesora przy wprowadzeniu go do obwodów nerwowych droida. Kolejne kilka minut upłynęło na instalowaniu wszystkich sterowników, ustawianiu konfiguracji i innych operacjach. Jednak to, czy cały "zabieg" się powiedzie, miało się rozstrzygnąć dopiero, gdy po miesiącach hibernacji robot zostanie włączony - co da odpowiedź, czy naprawa zostanie odrzucona, a może nawet tylko przyspieszy rozszerzanie się błędu-raka i zniszczy jestestwo droida.

_ _ _0,01%
_tryb awaryjny / rozpoczęcie rozruchu
1%_______________________________ 40%


Błękitne "oczy" nienajprzyjaźniejszej "twarzy" Harvosa zapłonęły nagle głębokim światłem, rozbijając ciemność pomieszczenia.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: [Coruscant] Przebudzenie

Postprzez Mistrz Gry » 9 Maj 2012, o 12:25

45%
.
.
.
.
Nieznany błąd...
.
.
.
Rozpoczynam autodiagnostykę...


-Mamy błąd! Coś się pochrzaniło!
-Nie panikuj. Doszedł do uszkodzonych rdzeni pamięci, a teraz będzie musiał je sam wyleczyć. Po to był mu potrzebny ten pieprzony mikroprocesor, którego żaden z was nie potrafił skonstruować.
-Ty natomiast się nawet za niego nie zabrałeś, John.
-Bo jestem informatykiem, programistą, a nie pierdolonym elektrykiem.
Czarnoskóry mężczyzna imieniem John w czasie rozmowy wpatrywał się w monitory kontrolne, spuszczając z nich wzrok jedynie tuż po uruchomieniu systemów Harvosa - gdy szukając po omacku kubka z kafeiną przewrócił go. Teraz jednak, gdy z napięciem śledził całe rzędy, zdawałoby się losowych i pozbawionych sensu, literek i cyferek przewijających się przez stojące przed nim ekrany. Niespodziewanie, gwałtownie opadł na oparcie fotela i głośno westchnął.
-System znalazł błędy - powiedział rozglądając się za kubkiem. - Teraz będzie musiał je sam naprawić. Postaram się mu pomóc, ale niech ktoś do cholery, przyniesie mi kafeiny!

Czerwona trawa i absolutnie białe niebo - to były pierwsze rzeczy, jakie zarejestrowały fotoreceptory Harvosa. Właściwie, to "zarejestrowałyby", gdyby miejsce, w którym obecnie się znajdował istniało naprawdę. Uszkodzenia wywołane wirusem komputerowym żerującym na systemach i świadomości HRV-SOR były zbyt duże, by zwykłe programy diagnostyczno-naprawcze mogły sobie z nimi poradzić. Dzięki nowemu mikrochipowi udało się spowolnić rozrost zainfekowanych sektorów, lecz do pełnego "wyzdrowienia" potrzebna była interwencja samego Harvosa - Steve napisał specjalny program, który pozwalał droidowi wejść we własne cybernetyczne ja i rozprawić się z zarazą trawiącą jego cyfrową jaźń.
Droid powoli rozejrzał się wokół analizując otoczenie. Stał na płaskiej równinie, w górze miał niebo, które było niczym niezarysowana biała kartka, a jego receptory nie odbierały absolutnie żadnych dźwięków. Nagle, kilkadziesiąt metrów przed nim zaczęły materializować się mury jakiejś budowli - początkowo były to jedynie kontury wyrysowane przez niebieskawe ciągi zer i jedynek, ale z czasem stawały się one coraz bardziej rzeczywiste. Po kilku sekundach przed Harvosem stał parterowy, murowany domek, który od prawdziwych budynków odróżniały jedynie barwy. Ten mienił się jedynie barwami szarości.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Przebudzenie

Postprzez Harvos » 9 Maj 2012, o 15:36

Gdyby Harvos miał powieki, uniósł by je teraz, najpierw lekko przymrużone i ciężkie, a potem szeroko rozwarte, w zadziwieniu nagłym przebudzeniem i zastanym widokiem. Niestety ich nie miał, więc jedynie lekkim poruszeniem "głowy" mógłby zademonstrować to wszystko. Ale zaraz - gdzie podział się ciężar stalowego oblicza?
Pierwszą rzeczą, którą uczynił po trwającym miesiące, czarnym śnie o niczym, było więc spojrzenie ze zdziwieniem w dół, na siebie.

Z początku sądził, że być może jednak udało się go obudzić, a dziwny krajobraz to efekt jakichś błędów pobocznych, które zaraz znikną, ale otępiała, rozrywana sporadycznie w różnych miejscach przez nagie fragmenty kodu wizja uświadomiła mu, że to dopiero początek. Potrafił stwierdzić, że widzi swoją obudowę, a nawet stary, wysłużony płaszcz - ale mógł też stwierdzić, że "ciało" to jest pozbawione fizycznych oporów wynikających z ciążenia na hydraulice, a zamiast tego, zdaje się mrugać, prześwitywać i czasami pobłyskiwać błękitną falą zer i jedynek, jakby to były odbicia reflektorów.
- Więc jednak jeszcze istnieję - pomyślał Harvos, a mimo, że nie miał żadnego zamiaru fizycznej emisji tej wiadomości, jej dźwięk rozbrzmiał jakby gdzieś ze środka jego świadomości. Był pozbawiony trzeszczącej, nieco złowieszczej głębi, nadawanej przez wysłużony, wiekowy wokabulator. Jednocześnie ostatnia głoska została urwana, rozciągnięta i stłumiona - jakby błąd w ostatniej chwili ją dopadł i zagryzł.

"Spojrzał" przed siebie, na szarą budowlę. Zdało się, że wiatr załopotał jego płaszczem, ale po zerknięciu nań "kątem oka", zauważył, że wiatr ten to umykające, ledwo widoczne urywki kodu, bezpowrotnie ginące w powietrzu jak pył. Zdawszy sobie sprawę, że gdziekolwiek jest, nie ma wiele czasu i musi zacząć czegoś szukać, ruszył w kierunku budynku. Kroki były dziwne, pozbawione skrzypiącej hydrauliki i oporów - a mimo to, oporne i ciężkie, jakby hamowane przez gęstą maź. Niczym w koszmarach istot organicznych.
Nie widział żadnego wejścia, żadnych drzwi. Wobec tego na przekór oporowi, próbował rozpędzić się i zburzyć ścianę szarego obiektu, torując sobie wejście przez jego cegły. Wydawało się to nielogiczne i dziwne, robić coś takiego zaraz po przebudzeniu, bez większego zastanowienia - ale wiedział, że musi. Skoro był gdzieś w pułapkach swojego cyfrowego, ale niewątpliwego umysłu, i ujrzał przed sobą ten samotny budynek w bezkresie, oznaczało to, że z jakiegoś powodu ów budynek musi tu stać.
I że musi doń wejść, nawet, jeśli nie wie, po co.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: [Coruscant] Przebudzenie

Postprzez Mistrz Gry » 11 Lip 2012, o 13:31

Łagodnie, niemal niezauważalnie, trawa przybrała zielony kolor, zaś na coraz bardziej błękitnym niebie pojawiły się białe obłoki przypominające porwaną watę cukrową. Fotoreceptory Harvosa zarejestrowały też, że jego stalowe ciało rzuca cień, a gdy się obrócił za siebie, dostrzegł żółte słońce nad horyzontem. Otaczający go świat coraz bardziej przypominał rzeczywistość - fragmenty kodu były zjawiskiem coraz rzadszym, zaś droid zaczął odczuwać też siłę ciążenia.
Jedynie budynek, do którego zmierzał wciąż nie miał ani okien, ani drzwi, przez które mógłby dostać się do środka. Harvos obszedł dom dookoła i z pewną konsternacją stwierdził, że choć wygląda on raczej na niewielką chatkę, wzdłuż każdej ściany musiał przebyć przynajmniej pięćdziesiąt kroków. Co ciekawe, gdy doszedł do narożnika i się obrócił, jego systemy uparcie twierdziły, że pokonana odległość nie mogła być większa niż pięć metrów.
Bez względu na te anomalie, musiał dostać się do środka.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron