- Niech mnie quarańskie macki uduszą, jeśli to nie Nebulon - ocenił z odczytów Pierwszy oficer, wskazując kapitanowi schemat pozostawionego śladu jonowego i emisji ciepła.
- Sygnał S.O.S dochodzi z księżyca. To zapewne załoga fregaty porwana przez terrorystów - trzeba było obiektywnie przyznać, że Cisilla dysponowała sporym talentem aktorskim. Głos jej się ani na chwilę nie zawahał, zupełnie jakby mówiła coś, w co szczerze wierzyła.
- Namierzyłem generator osłon - poinformował koordynator stanowisk strzeleckich. Możemy im posłać kilka torped, kapitanie. Nie zdejmiemy ich z tej odległości, ale uszkodzenia będą znaczne.
Księżyc zasłaniał cały widok za transplastalową szybą na mostku, ale urządzenia pokładowe nie mogły się mylić. Po drugiej stronie niebieskiego ciała właśnie wystartowała z powierzchni fregata Emireza.
- Nie mam łączności z wysadzonymi republikanami - dodała Una.
- Siły myśliwskie nie są gotowe - raportował dla odmiany Calamarianin, wysłuchawszy przekazy przez intercom zawieszony na ramieniu.
Nieugięty zbliżał się z osiągalną dla siebie prędkością w stronę księżyca, a zielony szlak na mapie wskazywał dowódcy przewidywany tor przechwytujący dla Nebulona. Trudno było stwierdzić, czy skanery fregaty były równie czułe co krążownika. W grę wchodziło nawet wytłumaczenie, że szkieletowa załoga młodzieży Alderaan nie zdołała obsadzić wszystkich stanowisk skanerów i w efekcie wróg był po części ślepy.
Pomiędzy entuzjastycznymi błyskami oczu pracowników mostka w Ramiusa uderzyło nagle wyczekujące spojrzenie "podporucznik". Było inne niż reszty, gorzkie i jakby zatroskane.