Content

Archiwum

[Coruscant] Echo strat

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Coruscant.

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Fenn Mereel » 3 Cze 2011, o 21:00

Desmond nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Stał tak na przeciwko masy luf wycelowanych w stronę grupy ze Świątyni i czekał tylko co dalej się stanie. O nerwy swoich towarzyszy się nie bał, byleby tylko członkowie gangów wytrzymali presję. Cyngle mieli niezwykłą przypadłość do strzelania bez rozkazu. To właśnie różniło ich od prawdziwych żołnierzy.
- To napewno żadne z nas. - powiedział chłopak zdejmując rękawice. - Wyworzenie takiej iluzji wyczerpało by nas do granic możliwości, a i tak byłaby ona krótkotrwała. - spojrzał na swoich przyjaciół. Żadne z nich nie mogło stworzyć czegoś takiego. Miał tylko nadzieję, że się nie myli.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Dagos Bardok » 26 Cze 2011, o 12:00

Bardok zamrugał parę razy nerwowo i ku rozpaczy zauważył, że iluzja (jeżeli obecny stan był iluzją, a nie żadną formą transportu) dalej się utrzymuje. Oparł się o zimne i metalowe ramię Harvosa i szepcąc mu do ucha sięgnął po miecz świetlny.
- Opcje są dwie. Pierwsza to medialion, choć wyczułbym go wcześniej gdyby tu był, lecz jest to możliwe. Druga to Tom Stark. I on jest naszym głównym celem w tej chwili. Jego odbicie jest najważniejsze. Poza tym czy termowizja nie wykrywa temperatury budynków? Bo z pewnością gdzieś one są, jeżeli to jest iluzja. Osłaniaj mnie.
Dagos wyszedł na czoło grupy i trzymając w dłoni swój miecz świetlny powiedział iście zadziwiającą rzecz.
- To moja sprawka! Zauważcie jaką mam moc! Jeżeli nie oddacie Starka przeniosę Was w otchłań krainy śmierci!
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Harvos » 1 Lip 2011, o 14:10

Harvos musiał przyznać, że choć plan Dagosa był dość... dziwny, to sam nie wpadłby w takiej sytuacji na żaden inny. Kątem "oka" uważnie obserwował to, co nastąpi po "wystąpieniu" Twi'leka przed grupą. Miał przeczucie, że nie wszystkie istoty organiczne dadzą się nabrać i do walki jednak dojdzie, więc był cały czas w gotowości rzucić się w nią na pomoc Jedi.
Droid jednak miał więcej niż podzielną uwagę i jednocześnie zabrał się za skanowanie termowizją otoczenia. Tak, jak chciał Dagos, szukał budynków - ale przez rosnące w nim coraz bardziej podejrzenia postanowił przyglądać się jeszcze uważniej i poszukać czegoś więcej; kogoś w budynkach.
Kogoś, kto mógłby być za to wszystko odpowiedzialny...
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Mistrz Gry » 6 Lip 2011, o 18:24

Mistrz Yoda, cytowany później w akademii przez Skywalkera, zwykł mawiać że Moc jest obecna w każdym żywym stworzeniu. Cokolwiek tworzyło iluzję krajobrazu identyfikowanego przez Dagosa jako Korriban, dopowiadało dalszą część prawdy do mantry starego karła - Moc była obecna we wszystkim. Nie tylko w każdym najmniejszym liściu i największym konarze wroshyr, ale także w spulchnionej przez kosmiczne dżdżownice ziemi na planetach rolników, w narzędziach które dotykały ludzkie i nieludzkie ręce, w promieniach słonecznych... a nawet w ścianach gwiezdnych niszczycieli, w skrzydłach x-winga i w protonowych torpedach. Wszędzie. Także w Harvosie.
Obecni Sithowie nie akceptowali teorii zjednoczonej Mocy, podobnie jak Stary Zakon Jedi uważał tę tezę za niezgodną z prawidłowym rozumieniem swej głównej siły. I jakkolwiek nigdy nie udowodniono, by któraś z tych frakcji się myliła albo miała rację, wydarzenie na Coruscant dowodziło czegoś nowego - że sama Moc lubiła od czasu do czasu przypomnieć, iż dwadzieścia pięć tysięcy lat badań nad nią to za mało, by w pełni ją zrozumieć. Potomkowie antycznych badaczy z Tython dostali właśnie cierpką lekcję pokory. Choć żaden z Jedi nie potrafił bezpośrednio jak dotąd widzieć Mocy w Harvosie w sposób dosłowny, czy jakimkolwiek droidzie poza Shardami (które tak naprawdę droidami nie były), młody Stark tego dokonał, czego dowodami były odczyty sensorów durastalowego członka Zakonu. Czujniki optyczne i termiczne mówiły to samo, co dużo bardziej zawodne i podatne na sugestie zmysły białkowców - oto wszyscy znaleźli się na Korriban. Jedynym wytłumaczeniem poza wyjątkowo zaawansowaną sztuczką Mocy na umysłach i procesorze było... iż drużyna wraz z obydwoma gangami faktycznie pokonała setki lat świetlnych w ułamku sekundy. A tego do logiki nie dopuściłaby nawet średnio racjonalna istota organiczna.

*

Na wystąpienie Bardoka zareagowano całym wachlarzem dopuszczalnych zachowań: Szczury Coruscant złożyły całą swoją dezorientację na barki przywódcy, a Devaronianin ustąpił do tyłu z ogromnym respektem do Dagosa z jednoznacznym gestem "chłopak jest wasz". Jariad Stark miał widać odmienne zamiary, ale również mniejszy szacunek wśród podwładnych albo po prostu bardziej niezdyscyplinowaną kompanię, co na jedno wychodziło. Oto'reekh wyczuł zamiar dwójki wyrostków na swoopach prawdopodobnie w tej samej chwili, gdy ich połączenia neuronowe przekazały polecenia do kończyn. Tym sposobem Gand jako pierwszy był gotowy do działania, gdy dwa swoopy ruszyły na grupę Jedi, a seria pirackiego turbolaserowego działka pomknęła ku Brenowi. Taara Clen niezbyt rozsądnie posłała Mocą falę uderzeniową powietrza godną odrzutu rakietowego, sprzęt Wysokiej Kultury rozleciał się na wszystkie strony, jeden speeder nawet wystrzelił do góry i po upadku eksplodował.
Posiadacz medalionu przestał kryć aurę Ciemnej Strony, a ta zalała członków Zakonu niemocą. Tom Stark ruszył biegiem ku sylwetce świątyni Sithów, przypominającej fatamorganę na pustyni. Na jego drodze stał Desmond.
Starszy Stark bez skrupułów zastrzelił Av'marrę celnym boltem w głowę, dowodząc umiejętności godnych zawodowego blasterowca, następnie jednego ze swoich ludzi i na koniec skupił się na Dagosie. Nie on jeden, będący teraz w centrum zainteresowania Twi'lek ściągnął na siebie gniew i ogień obu gangów. Zrobiło się kolorowo od wszelakich typów plazmowych wystrzałów. Rodianin ze Szczurów miał dezintegrator, który przez oprogramowanie Harvosa został szybko zidentyfikowany jako rozbijacz cząstek. Taka broń mogła bez problemu przebić nawet klingę świetlnego miecza. Jego posiadacz jednakże za największe zagrożenie uznał właśnie droida i celował z pozycji kucającej.
Wybuchł granat, a za nim kolejny swoop. Szczury Coruscant i Wysoka Kultura nie szczędziły ani starych rywali, ani grupy ze świątyni.

Pięknie dajecie pole wyobraźni, jak sobie radzicie w tłumie gangsterów idących na żywioł. Kończyny, głowy itd. wedle uznania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Dagos Bardok » 17 Lip 2011, o 12:01

Dagos roześmiał się widząc jaki chaos uczyniły po części jego słowa. Z gracją włączył swój miecz świetlny, a bladofioletowa poświata rzuciła swój kolor na jego szaty. Stał tak przez chwilę w ciszy, z dziwną majestatycznością ściągając wzrok członków swej ekipy.
- Przez te wszystkie lata. Będąc czy to po Jasnej, czy po Ciemnej Stronie Mocy, nauczyłem się jednej bardzo ważnej rzeczy... Tylko spokój mnie może uratować! Czysty, zimny i analityczny umysł pozwolił mi przetrwać nawet w najgorszych warunkach. Desmond!
Nagle odwrócił się w stronę swego ucznia by na od chodnego rzucić mu parę swój instrukcji.
- Leć za Starkiem. Zabraniam go zabić. Poradzisz sobie, wierzę w Ciebie - spokojnie powiedział Bardok, choć paręnaście metrów przed nim stado wrogów poczęło go atakować.
- Harvos! Choć. Czas się trochę rozciągnąć. Ogień zaporowy! - rzucił do droida po chwili zdając sobie sprawę, że ten nie potrzebuje "rozciągania". Bardok przyjął pozycję do użycia stylu Sokan. Bardzo rzadko używał tego stylu (część pewnie zaskoczyłą się, że on w ogóle to potrafi), więc teraz był czas by wszystkim go pokazać.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Harvos » 17 Lip 2011, o 23:10

- Mam tu mały problem w postaci dezintegratora, Dagos - oznajmił z mechanicznym spokojem, ale mimo wszystko też z wyjątkowym pośpiechem Harvos - zmieć tylko tego pana z mojej drogi, i zaczynajmy, bo mam bardzo złe predykcje co do tego...
Droid doskonale rozumiał, że dzieje się wokół nich coś wielkiego i niedobrego zarazem. Dawno nie walczył na poważnie, a miał wrażenie, że coś takiego może ich czekać... jak Korriban, to i Sithowie, choćby i to by była iluzja.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lip 2011, o 21:00

Jak na ironię, Szczury walczyły całkiem zorganizowanie, podczas gdy Wysoka Kultura zmieniła się w bandę dzikusów. To dowodziło, że nazwy gangów wymyślano naprędce, zazwyczaj pod wpływem środków odurzających i tak naprawdę niewiele miały wspólnego z rzeczywistością.
Stark zniknął z pola widzenia wszystkim, poza Desmondem, który również zdołał się wymknąć z laserowego kotła zgodnie z poleceniem mentora. Po szoku spowodowanym pierwszymi świstami pocisków nastąpiła pełnoskalowa jatka. Przypominający sztywny drut promień dezintegratora minął hydrauliczno-serwomotorową sylwetkę Harvosa, przez 0,978 sekundy błyszczał mu przed receptorami jak obiekt z materii, świetlisty, naprężony sznur. Oczywiście żadna z biologicznych istot nie mogła dojrzeć całego procesu strzału z tej śmiercionośnej broni. Początkowo tylko Harvos zdawał sobie sprawę, kto zamiast niego będzie pechowym wybrańcem. Oto'reekh. Dezintegrator, zgodnie ze swym przeznaczeniem, zdezintegrował klingę jego świetlnego miecza, błyskawiczna fala energetyczna pomknęła także ku rękojeści i rozbiła ją na atomy, parząc ręce, teraz już bezbronnego, Ganda.
Taara zaproponowała odwrót i utworzenie sensownej formacji obronnej przed strzałami, a coraz większa ich liczba skupiała się na Jedi. Tylko, że jej plan był niewykonalny ze względu na taktyczne rozstawienie członków grupy. Harvos był odcięty od jakichkolwiek zasłon i pilnowano go zaporowymi seriami, zaś Dagos miał pozycję zbyt wysuniętą. Z pomocą postanowił przyjść mu Bren, odważnym zrywem próbujący zbliżyć się chociaż trochę do centrum.
- BREN!
Jariad Stark nie był człowiekiem, który zwykł przepuszczać dobre okazje. Na chwilę przed ostrzegawczym i rozpaczliwym krzykiem Twi'lekkanki wymierzył pod gardą świetlnej broni Laike'a. Bolt nie zabił cynicznego Jedi, ale dotkliwie ranił i wytrącił z rytmu, wystawiając na kolejnych kilkanaście strzałów. Gangsterzy strzelali do niego idąc za jakimś rodzajem psychozy tłumu. Bren Laike zamienił się w smażone sito. Najgorsze jednak było to, że nadal żył, a nawet trzymał się w pozycji klęczącej.
Liczba rykoszetowych, przypadkowych trafień odbiła się w końcu i na świątynnym droidzie. Wewnętrzny analizer wskazał póki co bezpieczne 97% sprawności tuż po centralnym trafieniu zielonym pociskiem w twarz.

W związku z kryzysową sytuacją dostajecie zezwolenie na rzucenie się w epickie pomysły na rozwiązania. Czyli zakaz ovp jest zniesiony do odwołania. Harvos: możesz w jednym poście ładnym opisem wybić dowolną ilość przeciwników poza Jariadem - w jego przypadku jedynie deklarujecie wszyscy zamiary. Pozbycie się dezintegratora musi być poparte jakimś nowatorskim konceptem lub pomysłowym zastosowaniem umiejętności (znów tylko deklaracja do oceny). Ratowanie Brena graniczy z cudem (ponownie tylko deklaracja). I rzecz jasna to tylko propozycje, zawsze możecie wpaść na własny, lepszy koncept niż wymienione. Bardok nie ma szans się wycofać z obecnej pozycji, ale również zdoła sporo zdziałać (zarówno deklaracja jak i skutki). Oto jest obecnie najbardziej zagrożony zejściem na tamten świat. Zaskoczcie mnie ;)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Harvos » 26 Lip 2011, o 20:26

Obliczenia, komunikaty, obrazy i analizy w "głowie" droida nie kłamały, ale Harvos mimo tego nie mógł uwierzyć w to, co się działo.
Nędzne, marginalne istoty organiczne wywleczone z rynsztoków najgorszych zaułków Coruscant zdołały niemal zabić Brena Laike... przycisnąć całą resztę wysłanników Zakonu do muru... to nie mieściło się w żadnym algorytmie. Nie miał wątpliwości, że chodzi tu o coś jeszcze... ale nie obchodziło go teraz to wcale. Musiał coś zrobić. Nie wiedział, co może zrobić, by cokolwiek zmienić, nie miał żadnego mistrzowskiego planu - ale nie zmieniało to faktu, że był HRV-SOR we własnej osobie, zbuntowanym droidem Sithów z frachtowca Harvester of Sorrow.
Trzeba było więc zebrać trochę żniwa.

Wkoło i przed nim rozpościerała się chmara worów mięsa, zasłaniająca się jeszcze gęstszą chmarą laserowych błyskawic. Ich ogień blokował swobodę jego ruchów i doskonale o tym wiedział; nie mógł roztańczyć się ze swoimi ostrzami świetlnymi i wyrżnąć wszystkich w pień, choć bardzo by mu to odpowiadało. Na to nie miał "miejsca", jego mobilność była zablokowana. Nie mógł też uratować sytuacji nieznacznym gestem ramienia - na który z kolei dałby radę sobie pozwolić nawet tak przytłoczony - bo nie władał Mocą i na przykład potężne pchnięcie nie wchodziło w grę.
Ale mimo tego, ledwo zauważalnym wśród bombardy blaterów gestem skrzyżował przed sobą mechaniczne ręce. Nie uwolnił burzy Mocy, nie wysłał wszystkich w powietrze - po prostu rozpostarł durastalowe dłonie, a ich spody otworzyły się.
Ułamek sekundy później z niesławnych granatników zamontowanych przez świątynnych, znajomych mechaników pod dłońmi droida, pofrunęła salwa łącznie dwunastu pocisków i roztoczyła wkoło ogniste piekło.

Harvos nie strzelał bezmyślnie w tłum, nawet, jeśli takie mogło sprawiać to wrażenie. Granaty pomknęły w wykalkulowanej formacji klucza, takiego, jakim latają migrujące ptaki. Odwrócona litera "V", jaką można było określić salwę śmiercionośnych granatów, zaczynała się przed droidem i rozszerzała dalej naprzód... po to, by otoczyć bandytę dzierżącego dezintegrator.
Harvos absurdalnie potężnym skokiem ruszył ku niemu dokładnie w momencie, gdy pociski eksplodowały - jeszcze w powietrzu. Ogniste piekło nie różniło się wiele od tego, jakie swego czasu zgotował innym złoczyńcom w ten sposób na Drunost. Klucz eksplozji skumulował się, tworząc gęste inferno, rozpalające okolicę, rozszarpujące każdego w pobliżu, słowem - spaloną, krwawą łaźnię oderwanych kończyn i ogłuszającego, zsumowanego huku.
I z tej zasłony ognistej śmierci Harvos miał, jak spod ziemi, wyskoczyć i wypruć wnętrzności temu, którego klucz granatów ominął - bandycie dzierżącemu dezintegrator.
To nie był plan. To był mechaniczny, zaprogramowany instynkt zabójcy.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image
Awatar użytkownika
Harvos
Gracz
 
Posty: 922
Rejestracja: 12 Paź 2008, o 18:11
Miejscowość: Беларусь

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Fenn Mereel » 29 Lip 2011, o 21:54

Desmond jak tylko zobaczył młodego Starka biegnącego w stronę jakiegoś ciemnego cienia na horyzoncie od razu ruszył za nim. Młodego ucznia otaczała aura zła, typowa dla Sithów. Ivey nie wiedział w jaki sposób były uczeń Seenie Exibil zdołał przejść na "drugą" stronę, jednakże trzeba było być głupcem by nie przypisać tej zmiany medalionowi. Chłopak rzucił się w szaleńczą pogoń za synem gangstera, a mroczna aura uciekiniera pozwalała mu ufać tylko własnemu ciału i żelaznej kondycji.
Lotność piasków Korriban dawała się we znaki obu "biegaczom", ale Desmond wydawał się być silniejszy fizycznie od uciekającego. Stark najwidoczniej zdawał sobie sprawę z tego, że na własnych nogach nie da rady uciec Ivey'owi, jego aura natychmiast zgęstniała i zrobiła się bardziej ciemna, a posiadacz medalionu nagle przyśpieszył.
Des patrzył ze zrezygnowaniem, jak Tom robi się coraz mniejszy, nie mógł pozwolić chłopcu na ucieczkę. Musiał go zatrzymać! Pomimo zmęczenia biegiem, a także walką z Av'marrą skoncentrował się na filigranowym już cieniu Starka i zaczął oddychać miarowo. Długie, głębokie oddechy wyciszyły jego umysł i uspokoiły ciało. Pomyślał o swoich mięśniach jako o potężnych silnikach, które chodzą na najwyższych obrotach. Czuł jak aura Toma go osłabia, jednak nie poddał się, był zdeterminowany by ją przezwyciężyć. Czuł jak jego nogi ruszają się coraz szybciej i w większej częstotliwości. Dystans zaczął się zmniejszać, Stark bezskutecznie chciał uciec jeszcze bardziej. Desmond go już prawie miał, a Świątynia była co raz bardziej wyraźna.
- Stark! Zatrzymaj się! - krzyknął Des i kiedy nie uzyskał odpowiedzi rzucił się na nogi posiadacza medalionu i obalił go.
Obaj "biegacze" wstali szybko, lecz tym razem to Ivey znalazł się bliżej Świątyni i zagrodził drogę Starkowi.
- Musisz zdjąć ten medalion. - oczy Toma Starka zdradzały, że nie będą to owocne negocjacje.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Dagos Bardok » 1 Sie 2011, o 13:34

Bardok szybkim przewrotem w tył zdołał uchronić się przed serią śmiertelnych boltów. Ametystowa klinga miecza świetlnego zaświstała cichy gdy po raz pierwszy została użyta, do przecięcia jednego z atakujących. Było tylko jedno wyjście. Dość nowa sztuczka, którą opracował będąc po Ciemnej Stronie Mocy. Dagos od zawsze przejawiał talent w dziedzinie telekinezy. Stąd też gdy okazja zmuszała do użycia niestandardowych środków, trzeba było odsunąć na bok pokój i współczucie. Bardok wysunął prawą rękę w przód i lekko złączył palce, ukazując typowy kształt do techniki duszenia, lecz były Mistrz Jedi poszedł dalej. Odrzucił na bok swój miecz (narażając się na atak) i wyciągnął drugą rękę, układając ją w taki sam sposób. Przedtem użył tej techniki tylko raz, podczas odbijania siostry Luke'a Skywalkera, Leii. Masowe duszenie. Większość zbiór stojących z przodu od razu złapała się za gardła czując, że zaciska się im krtań i są podnoszeni lekko w górę. To mroczne metody walki. Zakazane przez Jedi.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Oto'reekh » 7 Sie 2011, o 01:48

Oto'reekh który uwielbiał swoją świetlną tonfę o srebrny ostrzu, przez chwilę przypatrywał się własnym dłoniom, które prócz śladów pyłu dzierżyły raczej mieszankę tlenu z azotem. Na swoje szczęście Gand nie po raz pierwszy w życiu znajdował się pod ostrzałem, w swojej wcześniejszej robocie wielokrotnie strzelano do niego, a on nie posiadał tak magicznego narzędzia jak odbijający bolty miecz świetlny. Rzucając kilka przekleństw we wnętrzach swojego mózgu, instynktownie użył pchnięcia mocy, wytrącając z równowagi najbliższych przeciwników i wykonał jedyną dającą szansę na przetrwanie akcję, która była w tym czasie i miejscu, wykonalna.

Długo się nie rozglądając rzucił się w kierunku najbliższego członka drużyny i przypadł najmocniej jak umiał do ziemi, gdy kilka rozgrzanych pocisków minęło jego ciało, dodatkowo użył najbliższych zwłok jako swoistej tarczy, przed kimś kto lubił polować na bezbronnych, a do tego leżących. W tej jakże niewygodnej pozycji, wśród huku wystrzałów i krzyków umierających, rycerz Jedi po prostu czekał, bacznie pilnując aby nikt nie spróbował go obejść i wystrzelić, mając w pogotowiu swoje umiarkowane zdolności w używaniu mocy. Największym problemem w tej chwili, była przeklęta piersiówka, niewygodnie wbijająca się między potężne żebra, co prawda nie chodziło o jakiś rodzaj bólu lub innego dyskomfortu, gdyż Gandy słynęły z wytrzymałych egzoszkieletów, po prostu nie mógł po nią sięgnąć...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Mistrz Gry » 9 Sie 2011, o 19:55

Kurz bitewny opadł, ale woń palonego mięsa kilkunastu znanych galaktyce gatunków istot myślących pozostała. Na tle samotnego, wystraszonego jak zaszczute zwierzę Rodianina wyrosła potężna sylwetka Harvosa. Dezintegrator został upuszczony na ziemię, a oczy gangstera, jeszcze niedawno tryskające pewnością siebie i szelmostwem, teraz przepraszały za sam fakt istnienia ich właściciela. Żywa osoba zamieniła się w napędzanych potężną hydrauliką rękach droida w trudno rozpoznawalne ścierwo, nawet na tle rannych lub zabitych od serii wybuchów wyglądające makabrycznie. To, co zostało w rękach Harvosa nie miało już humanoidalnego kształtu; kości, mięśnie i płyny ustrojowe białkowca zlały się w jedną masę, krew wypływała nie z otwartych ran, ale przez całą powierzchnię skóry jak z wyciśniętej gąbki. I podówczas, gdy termorejestratory wyłapywały gasnący sygnał życia okaleczonej bulwy, z której wystawały kikuty, Harvos usłyszał słabą, rozpaczliwą prośbę organizmu próbującego za wszelką cenę zachować to, co miał najcenniejsze.
- Dar... błag... nie zab...
Bezbronny rozlał się w rękach droida, jak napełniony wodą balon. Ale żył. I prosił o litość.
Tarcza Ganda sprawdziła się znakomicie i choć mogła budzić jakieś wątpliwości z etycznego punktu widzenia, pozwoliła zachować zdrowie, czyli w tym przypadku hermetyzm pancerza. Większość znajdujących się na drodze pchnięcia niewidocznej fali uderzeniowej została strącona z nóg, inni wykazali się rozsądkiem i w momencie utraty broni padli na ziemię z własnej woli.
Grupa zaś, którą zajął się Dagos, ucierpiała znacznie bardziej, choć oczywiście nie w takim stopniu, w jakim ofiary Harvosa. Na nic zdały się swoopy i karabiny, gdy technika walki przekracza konwencjonalne podejście "namierz i zastrzel". W trudnych warunkach, pośród eksplozji i przy stałym zagrożeniu, grupowe duszenie zakończyło się śmiercią blisko połowy celów, do których zaliczały się głównie Szczury. Zbyt silny chwyt poprzetrącał im karki, inni się po prostu udusili. Nie dało się kontrolować stanu każdego schwytanego i tak bezpośrednie użycie Mocy do odebrania komuś życia, choćby bez pełnej woli tego czynu, przypomniało Dagosowi o czymś, o czym zapewne wolałby zapomnieć. Ale także o tym, jak wielkim ograniczeniem stał się dla niego powrót w mury świątynne Jedi, jak ograniczone i śmieszne w perspektywie MOCY są formułki zakonników ubierane w dziecinne wierszyki lub mantry dawno nieżyjących starców. Cokolwiek Jedi mówili o Mocy, cokolwiek tworzyli w ramach swojej przerastającej treść formy, to właśnie on, Darth Devisticious, miał Moc i wiedział jak nią władać.
Widząc twarz rodaka, Taara Clen natychmiast odwróciła wzrok i z grymasem obrzydzenia lub lęku ruszyła by poznać stan Brena. Ten nie miał się zbyt dobrze, bez udzielonej w najbardziej potrzebnej chwili pomocy dokonywał żywota. Zdołał coś powiedzieć Clen, nim popalone ciało odmówiło mu posłuszeństwa, lecz co to było, reszta grupy nie mogła dosłyszeć, nadal ogłuszona niedawnymi wybuchami.
Pobojowisko Korriban przestało być pobojowiskiem Korriban, stało się zdewastowanym niższym poziomem Coruscant. Znów piramidalne świątynie wróciły do kształtów poskręcanych rur, a piach chrupiący pod stopami okazał się płaskim, choć miejscami dziurawym durabetonem. Nieliczni, w liczbie może sześciu zdrowych członkowie gangu unieśli ręce na znak kapitulacji. Inni nie byli w stanie się podnieść. Brakowało jednak tego najważniejszego...

***

Tom, o ile był to jeszcze Tom, przewrócił oczami jak osoba dorosła, która słuchać musi prośby rozkapryszonego bachora. Zupełnie, jakby to nie on był podczas tego dialogu stroną młodszą i zachowującą się nierozważnie. Z sekundy na sekundę jednak zmienił sposób patrzenia na Desmonda, przypominał ponownie ucznia Seenie Exibil. Śmierć mistrzyni ugodziła w cały Zakon, była wielką stratą, lecz dopiero teraz, patrząc jak okaleczyła duszę Starka, Desmond mógł chociaż częściowo zrozumieć jej ogrom. Bo w istocie nie była to jedna strata, ale cały ciąg, odbijający się teraz echem w głowie stojącego przed Iveyem ucznia. Tak właśnie działała Moc. Potęgowała doznania, tak nawet mały czyn mógł pewnego dnia mieć wpływ przez midichloriany w innej części galaktyki. Wszystko odbijało się echem. Ostatnimi czasy, od Yavin... echem strat.
- Naprawdę tego chcesz? Proszę, weź go. Jest twój, skoro go pragniesz.
Tom wydawał się wręcz odczuwać ulgę z możliwości poddania się.
- Nawet nie waż się ruszyć, przeklęty Jedi!!!
Desmond mógł poznać ten głos. Jariad Stark stał ledwie osiem, może dziesięć kroków od syna i ucznia Dagosa. Pistoletem blasterowym celował w Iveya, a za jego plecami pustynia zmieniała się na powrót w betonową dżunglę stolicy galaktyki.
- Mój syn idzie ze mną.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Oto'reekh » 9 Sie 2011, o 22:34

Gand odrzucił z niesmakiem truchło jednego z ludzi, którzy postanowili stawiać opór, wstał, otrzepał się i pociągnął spory łyk Vosha z ledwo co wyciągniętej piersiówki.
- Mówiłem, że to się tak skończy, nigdy mnie nie słuchają - rzucił głośno aby cała grupa mogła go usłyszeć i tryumfalnie, zapominając o zniszczonym mieczu dopił kolejny łyk.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Dagos Bardok » 11 Sie 2011, o 12:28

Bardok ze spokojem podniósł swój miecz z ziemi. Jednakże pomimo całej otoczki na zewnątrz, ci bardziej doświadczeni mogli wyczuć co działo się wewnątrz byłego Mistrza Jedi. Twi'lek był rozstrojony bardziej niż stacje radia w kantynach Tatooine. Bestia ukryta pod warstwami zapomnienia gdzieś na chwilę znów wychyliła łeb ziewając zdrowo. Dagos przez chwilę trzymał się za pierś, a po chwili ruszył w stronę swego ucznia. Szedł spokojnie lekko kulejąc na prawą nogę, w którą ktoś przypadkowo musnął Falą Mocy.
- Jariadzie, opuść broń. Swego syna będziesz mógł zobaczyć w Świątyni. Nikt Ci dostępu do pierworodnego nie ograniczy. Medalion nie należy do Ciebie. Widzisz co on powoduje... Śmierć, zniszczenie, mord. Zagląda do naszych umysłów, wyciągnie twe pragnienia, słabości, lęki i żądze. Nie jesteś złym człowiekiem. Zagubienie prowadzi do strachu, a ten jest przedsionkiem Ciemnej Strony.
Bardok doszedł do Desmonda i poklepał go po ramieniu. Powoli wyciągnął rękę, by zabrać medalion. Gdy tylko dotknął jego skrawka, coś w nim zaskwierczało. Serce zabiło mu szybciej, a w głowie naraz pojawiła się myśl. Załóż go. Na tą jedną, krótką chwilę. Nałóż go na szyję, a poczujesz Moc i potęgę. Czy nie tego pragniesz? Czy nie tego pragnę... Wzrok skupił się na skrawku metalu, który wyciągał do niego ręce z ofert, którą ciężko było odrzucić. Chissa tu nie ma, mogę to poczuć. Gdyby tylko.... Na chwilkę...
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Fenn Mereel » 11 Sie 2011, o 14:31

Desmond chciał już odpowiedzieć starszemu Starkowi, a dokładniej zapytać Toma, czy woli iść ze swoim ojcem, czy może wrócić do Świątyni, jednak ubiegł go jego mistrz Dagos. Chłopak całym sercem popierał swojego mentora i bez wahania oddał mu medalion i pomimo tego że rozwijał swoje talenty Jedi dopiero od niecałego roku, wyczuł dziwne odchylenie w aurze mistrza.
Des nie był wyróżniającym się uczniem, jeżeli chodzi o telekinezę. Potrafił coś odepchnąć, lub coś przyciągnąć Mocą, jednak umiejętności tych nie przyswajał zbyt szybko. Musiał pracować nad tym dłużej i intensywniej niż inni uczniowie. Odwrotnie ukazywały się jego umiejętności telepatyczne. W tym temacie był stosunkowo dobry, świetnie jak na młodzika odczytywał aury innych Jedi, ćwiczył ukrywanie się w Mocy z całkiem przyzwoitym skutkiem, ale także ingerencja w inne umysły przychodziła mu dość łatwo, czego doświadczył podczas ćwiczeń Bardok. To właśnie lepiej rozwinięte talenty telepatyczne pozwoliły mu tak szybko wyczuć pokusy serwowane przez mroczną przeszłość swojemu mistrzowi.
Postanowił, że nie będzie biernie obserwował wewnętrznej walki Dagosa, toteż wysłał mu stanowczy impuls. Nie rób tego mistrzu to się źle skończy tak samo dla ciebie... i dla mnie. Jego wiadomość była wyraźna i łatwa do odczytania, a stojący przed nimi Jariad Stark nawet nie mógł przeczuwać co się dzieje w umysłach Jedi.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Mistrz Gry » 15 Sie 2011, o 15:51

- Strażnicy pokoju! Po tym co tu widziałem, myślę że niczym nie różnicie się od tych maniaków z Korriban - Jariadowi Starkowi nie można było odmówić dwóch rzeczy. Po pierwsze odwagi, nie bał się ani Desmonda, ani nawet Dagosa. Widział, do czego zdolna jest mała grupa Jedi, a mimo wszystko nadal był gotów zmierzyć się w tej właśnie chwili aż z dwójką Zakonników. Desmond nieomal słyszał jego myśli: "Zdążę strzelić? Co z tymi cholernymi mieczami świetlnymi...? Gdyby tak trafić prosto w łeb?".
Nie był jednak to dzień, w którym przywódca Wysokiej Kultury wystawił swoje umiejętności strzeleckie przeciw zasłonom Jedi. Bo drugą cechą Jariada była rozwaga.
- Nie możecie decydować o tym, by trzymać mojego syna na siłę. Nie potrafiliście go obronić przed... przed tym wszystkim. Macie błyskotkę, dajcie nam spokój. Jesteście zwykłymi mordercami.
Po ostatnich słowach mężczyzna opuścił broń i wytarł czarną brodę, osmaloną od blasterowych odprysków.
- Nie zapomnę o tym, co się tu wydarzyło - Jariad jawnie groził Dagosowi. - Gdyby nie wy, wszystko by się jakoś ułożyło. Tom?
Adept świątyni nie wiedział, co ma teraz zrobić. Patrzył na Twi'leka przerażony, otumaniony. On tylko szukał rodziców, a znalazł szaleństwo Ciemnej Strony, gangsterów i widok rzezi.
- Chcę stąd iść.
- Więc idziemy - zadecydował Jariad, z wyzwaniem patrząc na Desmonda. Objął syna za ramię i zaczął prowadzić ku alejom dolnych partii, by tam zaoferować mu nowe życie - Poczekaj, jak zobaczysz matkę. Poznasz ją od razu. To najpiękniejsza laska w Wysokiej Kulturze. No i trzeba ci załatwić swoop. Nie jakiś szajs, tylko prawdziwą maszynę. Jak oni cię w tej głupiej świątyni karmili?

Jeśli nie zatrzymujecie Toma, potrzebna jeszcze deklaracja KTO transportuje medalion i co z Brenem, którego ciało nadal jest na pobojowisku. Jeśli zatrzymujecie, czeka nas oczywiście walka.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Dagos Bardok » 16 Sie 2011, o 15:10

Dagos zrobił kwaśną minę. Nie dostarczenie Toma Starka do Świątyni będzie uznane, za jego porażkę. Zdawał sobie jednak sprawę, że dalszy pościg za młodzieńcem może być katastrofalne w skutkach. W jego oczach widać było cień Ciemnej Strony, a dalszy natręctwo może ten cień zamienić w całkiem spory mrok. Tom Stark miał bardzo dobry potencjał na użytkownika Mocy, lecz trzeba było oddalać możliwość kontaktu z Ciemną Stroną jak tylko to możliwe.
- Odejdź, Jaradzie. Musze cię jednak ostrzec. Cień Ciemnej Strony Mocy został zasiany w twoim synu. Sithowie się o niego upomną, jeżeli my teraz odpuścimy. Zostawię Cię tutaj, lecz wiedz, że kiedyś zaistnieje szansa, że zamordują twoją rodzinę, by zdobyć chłopaka. Znasz me imię. Gdy wyczujesz, że coś jest nie tak, przyjdź do Świątyni, a uzyskasz pomoc.
Twi'lek odwrócił się do szybko plecami, by nie dać możliwości odpowiedzi swojemu rozmówcy. Przypiął miecz do pasa i rzekł do wszystkich.
- Wracamy do Świątyni. Apeluję o pośpiech, jeżeli uda nam się uciec przez dziennikarską hołotą całe to zdarzenie zostanie uznane za starcie gangów. Jedi nie mogę sobie pozwolić na dalsze deprawacje. Zakładać kaptury i szybko. Medalion weźmie Oto'reekh, mam do niego zaufanie. Co do ciała Brena, zajmiesz się tym Harvosie, prawda? Świetnie, ruszajmy.
Awatar użytkownika
Dagos Bardok
 
Posty: 1017
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 18:42

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Fenn Mereel » 22 Sie 2011, o 13:46

Kiwnął głową do mistrza na znak, że zrozumiał jego prośbę o pośpiech i szybko pobiegł po swój szary płaszcz zrzucony wcześniej przed walką z Av'marrą. Założył go i naciągnął na głowę kaptur. Jedyne o czym teraz marzył to ciepły posiłek i długi prysznic. W ustach czuł ziarenka piasku, czy pochodziły z Korriban, czy tylko były Coruscańskim pyłem? To nie miało już znaczenia. Ważne, że wracali do domu. Do świątyni.
Stanął przy mistrzu w oczekiwaniu na dalsze posunięcia grupy.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Echo strat

Postprzez Mistrz Gry » 28 Sie 2011, o 16:52

Tylko gdy Gand wziął do swej dłoni medalion, artefakt zaiskrzył się, tworząc niebieską poświatę. Ułamek sekundy później fala Mocy przewróciła Oto'reekha, a następnie wszystkich znajdujących się wokoło członków Zakonu. Jedynie ciało Brena Laike pozostało na swoim miejscu. Po kilku chwilach wszyscy zaczęli podnosić się z ziemi. Zaistniała sytuacja, była normalną reakcją po zmianie właściciela przedmiotu.
Dagos po raz kolejny dał znak, że powinni ulotnić się stąd jak najszybciej, by nie dać się "złapać" natrętnym żurnalistą. Cała grupa ruszyła bocznymi alejkami do Świątyni Jedi. Twi'lek dzięki Mocy lewitował przed sobą ciało Brena.

Dagos Bardok, Jac Randall, Oto'reekh, Harvos przenoszą się do: [Coruscant] Narada w Świątyni Jedi
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron