Brodaty mężczyzna o smoliście czarnej czuprynie z niejakim rozbawieniem uniósł brew, patrząc na Desmonda.
- Jest też moim synem. To chyba jasno wskazuje, kto ma prawo wziąć nad nim opiekę. Jeśli chcecie pomóc, lunatycy, przygotujcie broń.
- Z każdą chwilą gówniarz staje się ciekawszy - dodał Av'marra, uśmiechając się do Dagosa, skinąwszy mu głową. Później mówił już głównie do reszty Jedi, zatrzymując niechętne spojrzenie na Harvosie. - Bo wiecie oprócz tego jest też mordercą i świrem. Bez żadnego powodu zabił czterech moich ludzi. Zamordował wrzeszcząc bez sensu. To takich morderców szkolą Jedi? Na tym nie koniec, droga publiczności... - Devaronianin ukłonił się, zginając swą ogromną posturę w pół. - Dzieciak to także złodziej. Zabrał nam kosztowności.
Faktycznie, na chudej, młodzieńczej szyi oszołomionego falami elektromagnetycznymi Starka widniała złota obręcz.
- Za nic nie można mu tego zdjąć - dodał udając przejętego Av'marra. - No, chyba że razem z głową. Takiego rozwiązania też nie wykluczamy.
- Dosyć pieprzenia, Av. Chcę z powrotem syna. Jedi i ten porąbany droid nic do tego nie mają - przywódca Wysokiej Kultury nawet nie raczył odwrócić się w stronę zakonników, celowo ich ignorując.
Av'marra, wyraźnie czerpiąc przyjemność z całej sytuacji, pokręcił wolno głową.
- Błąd, Jariad, błąd. Skoro Jedi się po niego upominają, może to właśnie im powinienem go oddać? Jesteś w stanie wykupić syna? Czterech chłopaków gryzie durabeton. Brakuje mi ich. Znasz zasady, chcę cztery swoopy od Wysokiej Kultury.
- Dostaniesz - odpowiedział chłodno Jariad.
- Świetnie. Ale to nie koniec. Normalnie strzelilibyśmy dzieciakowi w kolano, dla przykładu. Dobrze o tym wiesz, bo sam nieraz brałeś od nas zapłatę za naćpanych członków Szczurów, którzy wyłamali się z reguł.
-Do rzeczy, Av'marra.
- Chłopak wyjdzie żywy, cały i zdrowy, jeśli Jedi dorzucą się do puli. Zapomnę nawet o błyskotce na jego szyi.
Obaj mężczyźni spojrzeli na gości w dolnym sektorze.
- Nie chcę być dłużny Jedi - zaprotestował Jariad.
- Więc, strażnicy pokoju? Wasze miecze świetlne za wypuszczenie małego mordercy. Wszystkie, co do jednego emitera kolorowej klingi. Uczciwe, prawda? Bo, może się nie znam do końca, nie zawsze do nas docierają nowinki ze świata na górze, ale szlachtować bez powodu mniej lub bardziej uczciwych obcych... tego Jedi chyba nie wolno? Zwłaszcza takim młodym...
Jariad już się nie odzywał. Czekał jedynie na reakcję grupy ratunkowej ze Świątyni. Devaronianin za to wyglądał, jakby lada chwila chciał opowiedzieć lekki, sprośny żart w ramach próby zgorszenia zakonników. Bren Laike ostentacyjnie wetknął kciuk za pas z mieczem. Taara, co dało się bez problemu wyczuć, nie miała pomysłu na żadną odpowiedź. A raczej odpowiedź miała, ale nie chciała decydować za wszystkich obecnych, czekając na gest dobrej woli pozostałych członków wyprawy.