Miejsce: Schody prowadzące do głównego wejścia Świątyni Jedi, konkretniej niewielki plac przy ozdobnej fontannie na tychże, na którym lubią się zbierać młodzi studenci. Blisko turbokolejki do Bloku 500 i reszty części senackiej.
***
- Nie wiem, o co tyle krzyku - mruknął Bren Laike, nabierając na dłoń kryształową wodę. - Jakby nie patrzeć, to tylko jeden uczeń. Rada wydaje się włączać do poszukiwań wyjątkowo dużą liczbę osób.
- Tom był obiecującym młodzikiem - przyznała twilekanka - ale nawet zwycięzca turnieju szermierzy w normalnych okolicznościach nie wzbudza tak dużego zainteresowania Rady. Jego ucieczka wywołała sporo zamieszania. I jeszcze ta prośba o włączenie w poszukiwania konkretnych zakonników...
- Masz na myśli Dagosa i jego ucznia?
- Mam na myśli ich wszystkich - sprostowała kobieta. - Robot, były użytkownik ciemnej strony i Gand... silna ekipa przeciw ciemnej stronie, nie uważasz? Szturmowa wręcz, taka, która może się oprzeć...
- Chyba wreszcie są - przerwał Bren, uważnie wypatrując reszty członków drużyny poszukiwawczej.
Był ciepły dzień, specjaliści od pogody na Coruscant wykonali kawał dobrej roboty. Wielkie miasto żyło, tysiące grawitaksówek przemierzało nieboskłon i wyższe partie urbanistycznego tytana. Wokół Świątyni jednak szaleńcze tempo życia spowolniało, Jedi dbali o zachowanie harmonii w ich otoczeniu. Wokół fontanny oczy cieszyły egzotyczne ithoriańskie kwiaty i krzewy, było czysto, cicho, dało się w tych warunkach odpoczywać. Od czasu do czasu postacie w charakterystycznych tunikach i szatach, z reguły w randze uczniów, biegały w górę lub w dół schodów, jednak nie można było nazwać tego tłokiem czy gonitwą. Jeszcze przed paroma dniami dokładnie tę samą trasę pokonywał młody Tom Stark.