Dwie wojskowe ciężarówki zatrzymały się na parkingu stołecznej policji. Kazano wysiąść wszystkim żołnierzom i zebrano ich na placu. Oprócz nich znajdowali się tam funkcjonariusze wyznaczeni do akcji. Głos zabrał jeden z oficerów służby bezpieczeństwa, by omówić zakres całego przedsięwzięcia.
- Za 5 minut wsiadamy na ciężarówki i ruszamy do podmiasta, gdzie na obrzeżach wykryliśmy placówkę jednego z większych gangów tej dzielnicy. - rozpoczął odprawę major Washer - Głównym zadaniem jest pojmanie bądź zabicie szefa grupy, rodianina, Erga Itwena, pseudonim "Szalony Rancor". Poboczne zadanie, to zaaresztowanie jak największej ilości członków gangu oraz zabezpieczenie jakichkolwiek nośników danych. W razie poczucia zagrożenia, nie bójcie się strzelać. Pytania?
- Nie ma, sir. - odparło kilka osób.
- A więc w drogę, do dzieła!
Konwój kilku wozów i ciężarówek stanął kilkaset metrów od placówki przestępców. Mimo wczesnej pory, na Coruscant panował już spory ruch. Połączone siły policji i wojska szybko zmierzały do celu. Będąc niedaleko od celu, ze strony budynku rozległy się strzały. Ktoś musiał ostrzec bandytów.
- Żołnierze zabezpieczyć tylne wyjścia, my zajmiemy się frontem! - rzekł jeden z oficerów.
- Tak jest, sir!.
Ravex biegł w pierwszym rzędzie szeregowych. Szybko ruszył boczną alejką, by okrążyć placówkę zbirów i znaleźć się na jej tyłach. Razem z nim było około 25 ludzi, w tym 19 szeregowych. Gang był gotowy na ten manewr, bo gdy tylko Fray Ew wyłonił sie z alejki został postrzelony w klatkę piersiową.
- Medyk! Dajcie medyka! - rozległy się głosy - Chyba musimy na ten placyk użyć granatów dymnych, żeby dostać się do środka...