Sinaara przenosi się z [Zordo's Haven] Doki
- Pewne rzeczy robi się nie tylko dla pieniędzy. A z niektórymi wrogami nie jest tak łatwo wygrać - podjął opowieść Korjak w trakcie ostatniego skoku. - Sekta, która teraz się zadomowiła na Korriban i Yavin, a która uważa się za Sithów, to w moich oczach tylko ogary kath na imperialnej smyczy. Gdyby nie mieli wsparcia, ktoś już dawno by się nimi zajął. Weszli w drogę wielu osobom, nie wspominając o tym, że mają przechlapane u Nowej Republiki i Jedi.
Korjak chyba nieco się znał na polityce lub chciał sprawiać takie wrażenie.
- To Imperium zapewnia im zaopatrzenie, transport, wsparcie militarne. Układ nie jest wcale taki dziwny, ale nie pamiętam, by kiedyś rolę opłacanej bojówki podjęli władcy Ciemnej Strony Mocy. Widziałem Ciemnych Jedi jeszcze w czasach złotej ery Starej Republiki. Działali pojedynczo albo stali za plecami organizacji. Ci nowi Sithowie są inni... Imperium traktuje ich jak państwo bluszczowe. Pewnie używają ich jako przeciwwagę dla Jedi. Całkiem logiczne zagranie. Imperium prowadzi wojnę z Nową Republiką. Senat ma na smyczy Zakon, więc Imperator wziął sobie ich przeciwieństwo. Wcześniej zajmowali się tym inkwizytorowie, tylko że większość z nich załatwiły dzieciaki od Skywalkera. Ale taka polityka nie może trwać wiecznie. Prawdziwi Sithowie nie lubią komuś podlegać. Znałem jednego z nich. W czasach Wojen Klonów służyłem jako pilot Konfederacji. Hrabia Dooku nie przypominał tej bandy wytatuowanych maniaków w żadnym calu. To on był mózgiem i demiurgiem wszystkiego, co się wokół niego działo. Ogary z Korriban to tylko narzędzie. Gdyby któryś z tych tak zwanych Lordów stanął naprzeciw Dartha Vadera, pewnie posrałby się ze strachu. banda wynaturzeń...
Korjak odpłynął we wspomnienia. Pod przymkniętymi powiekami przewijało mu się dwieście lat życia. Musiał naprawdę sporo widzieć. Więcej, niż istotom o genotypie ludzkim będzie dane. Feeorin nie był w żadnej mierze stary. Dojrzałość wynikała z doświadczenia, biologicznie prawdopodobnie był rówieśnikiem Sinaary.
- Walka z tymi Sithami musi się odbywać na tym polu, na którym jest im to najmniej na rękę. Ich stosunki z Imperium nie są zbyt ciepłe. Widzisz, za czasów Palpatine'a wszystko było pod kontrolą. Myślę, że obecny Imperator nie wiąże specjalnych planów z Sithami. Wykorzysta ich, a później porzuci albo i sam zmiażdży, jeśli warunki mu pozwolą. Na pierwszym planie jest wojna z Republiką. Sithowie to zwykła inwestycja. Posłanie bolta między oczy jednemu z nich, jak zaproponowałaś, niczego nie zmieni. Znajdą na jego miejsce zastępstwo. Ale nie mogą sprawnie działać bez statków, broni, ochrony Imperium. Gdyby nie patrole niszczycieli nad Yavinem, wystarczyłby mi jeden nalot i ze słynnej świątyni zostałyby zgliszcza. Jeśli chcesz bić w Sithów, odetnij im linie zaopatrzeniowe. Zniszcz transportowiec, choćby był pusty.
Lot w nadświetlnej dobiegł końca, Korjak stracił ochotę do dalszej dyskusji.
- Kiedy Imperium uzna, że Sithowie są zbyt drogą inwestycją, wtedy będzie można się nimi zająć - Feeorin usiadł na fotelu, skupił się na prowadzeniu frachtowca.
- Guar przesyła nam sygnał - Arkanianin wszedł do kokpitu z szerokopasmowym komunikatorem w ręce. Twi'lekanka ledwo zauważyła, kiedy się zjawił i to pomimo zachowywania szczególnej ostrożności. Cichy chód widać był naturalnym talentem nawigatora.
- Widzę go...
Faktycznie, za szybą wyraźnie rysował się kształt VCX-820. Dryfował w systemie Potrójnego Zero, poza restrykcją kontroli lotów planety i poza miejscem ruchu. Innymi słowy, trzymał się mocno na uboczu. Żyleta zresztą również wyskoczyła w sporej odległości podświetlnej od planety.
- Wywołaj go. Powiedz, że spotkamy się na powierzchni. Gdzie jest Oooorrrraaaaalllllip?
Uwadze lethanki nie uszło, że Korjak wypowiedział trudne imię bez zająknięcia, jak gdyby dobrze znał istotę noszącą to miano.
- Z resztą - odpowiedział Aaorulf. - Ponoć podstawił kolejnego łowcę.
- No, wygląda na to, panno Sinaaro, że nasze drogi będą się powoli rozchodziły. Odstaw nas na planetę, jesteś bądź co bądź właścicielką tego statku. Naprawdę, porządna maszyna. Tego, że nic nie widziałaś, nie muszę chyba dodawać?
- Pewne rzeczy robi się nie tylko dla pieniędzy. A z niektórymi wrogami nie jest tak łatwo wygrać - podjął opowieść Korjak w trakcie ostatniego skoku. - Sekta, która teraz się zadomowiła na Korriban i Yavin, a która uważa się za Sithów, to w moich oczach tylko ogary kath na imperialnej smyczy. Gdyby nie mieli wsparcia, ktoś już dawno by się nimi zajął. Weszli w drogę wielu osobom, nie wspominając o tym, że mają przechlapane u Nowej Republiki i Jedi.
Korjak chyba nieco się znał na polityce lub chciał sprawiać takie wrażenie.
- To Imperium zapewnia im zaopatrzenie, transport, wsparcie militarne. Układ nie jest wcale taki dziwny, ale nie pamiętam, by kiedyś rolę opłacanej bojówki podjęli władcy Ciemnej Strony Mocy. Widziałem Ciemnych Jedi jeszcze w czasach złotej ery Starej Republiki. Działali pojedynczo albo stali za plecami organizacji. Ci nowi Sithowie są inni... Imperium traktuje ich jak państwo bluszczowe. Pewnie używają ich jako przeciwwagę dla Jedi. Całkiem logiczne zagranie. Imperium prowadzi wojnę z Nową Republiką. Senat ma na smyczy Zakon, więc Imperator wziął sobie ich przeciwieństwo. Wcześniej zajmowali się tym inkwizytorowie, tylko że większość z nich załatwiły dzieciaki od Skywalkera. Ale taka polityka nie może trwać wiecznie. Prawdziwi Sithowie nie lubią komuś podlegać. Znałem jednego z nich. W czasach Wojen Klonów służyłem jako pilot Konfederacji. Hrabia Dooku nie przypominał tej bandy wytatuowanych maniaków w żadnym calu. To on był mózgiem i demiurgiem wszystkiego, co się wokół niego działo. Ogary z Korriban to tylko narzędzie. Gdyby któryś z tych tak zwanych Lordów stanął naprzeciw Dartha Vadera, pewnie posrałby się ze strachu. banda wynaturzeń...
Korjak odpłynął we wspomnienia. Pod przymkniętymi powiekami przewijało mu się dwieście lat życia. Musiał naprawdę sporo widzieć. Więcej, niż istotom o genotypie ludzkim będzie dane. Feeorin nie był w żadnej mierze stary. Dojrzałość wynikała z doświadczenia, biologicznie prawdopodobnie był rówieśnikiem Sinaary.
- Walka z tymi Sithami musi się odbywać na tym polu, na którym jest im to najmniej na rękę. Ich stosunki z Imperium nie są zbyt ciepłe. Widzisz, za czasów Palpatine'a wszystko było pod kontrolą. Myślę, że obecny Imperator nie wiąże specjalnych planów z Sithami. Wykorzysta ich, a później porzuci albo i sam zmiażdży, jeśli warunki mu pozwolą. Na pierwszym planie jest wojna z Republiką. Sithowie to zwykła inwestycja. Posłanie bolta między oczy jednemu z nich, jak zaproponowałaś, niczego nie zmieni. Znajdą na jego miejsce zastępstwo. Ale nie mogą sprawnie działać bez statków, broni, ochrony Imperium. Gdyby nie patrole niszczycieli nad Yavinem, wystarczyłby mi jeden nalot i ze słynnej świątyni zostałyby zgliszcza. Jeśli chcesz bić w Sithów, odetnij im linie zaopatrzeniowe. Zniszcz transportowiec, choćby był pusty.
Lot w nadświetlnej dobiegł końca, Korjak stracił ochotę do dalszej dyskusji.
- Kiedy Imperium uzna, że Sithowie są zbyt drogą inwestycją, wtedy będzie można się nimi zająć - Feeorin usiadł na fotelu, skupił się na prowadzeniu frachtowca.
- Guar przesyła nam sygnał - Arkanianin wszedł do kokpitu z szerokopasmowym komunikatorem w ręce. Twi'lekanka ledwo zauważyła, kiedy się zjawił i to pomimo zachowywania szczególnej ostrożności. Cichy chód widać był naturalnym talentem nawigatora.
- Widzę go...
Faktycznie, za szybą wyraźnie rysował się kształt VCX-820. Dryfował w systemie Potrójnego Zero, poza restrykcją kontroli lotów planety i poza miejscem ruchu. Innymi słowy, trzymał się mocno na uboczu. Żyleta zresztą również wyskoczyła w sporej odległości podświetlnej od planety.
- Wywołaj go. Powiedz, że spotkamy się na powierzchni. Gdzie jest Oooorrrraaaaalllllip?
Uwadze lethanki nie uszło, że Korjak wypowiedział trudne imię bez zająknięcia, jak gdyby dobrze znał istotę noszącą to miano.
- Z resztą - odpowiedział Aaorulf. - Ponoć podstawił kolejnego łowcę.
- No, wygląda na to, panno Sinaaro, że nasze drogi będą się powoli rozchodziły. Odstaw nas na planetę, jesteś bądź co bądź właścicielką tego statku. Naprawdę, porządna maszyna. Tego, że nic nie widziałaś, nie muszę chyba dodawać?