Content

Archiwum

[Coruscant] Porwani!

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Coruscant.

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 3 Lut 2010, o 09:47

- Wygląda to co raz lepiej - rzucił Oto'reekh w reakcji na notatki Youngmana - Jej siostra sądzi, że bywała w hotelu "Red Dragon" gdzie Youngman ma wynajmować na czas nieokreślony pokój. Pewnie pod fałszywym nazwiskiem, ale chyba to nie będzie wielki problem. - odpowiedział swobodnie spoglądając na swojego mistrza. - Chcesz jeszcze obejrzeć zamachowca lub samo mieszkanie, czy nie marnujemy czasu ? - zapytał
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 6 Lut 2010, o 14:49

-Zostawmy go policji, niech oni się zajmują brudną robotą. - Kon wzruszył ramionami w bardzo ludzkim geście - My w tym czasie podrzucimy ją do domu, a potem od razu lecimy do Red Dragon, gdzie pewnie znajdziemy zarówno Youngmana jak i jego sekretarkę. Mam dziwne wrażenie, że ta sprawa ma najprostsze z możliwych rozwiązań...
Jedi chwilę wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, po czym głośno wypuścił powietrze i sięgnął po komunikator, a następnie zameldował detektywowi Sebrofowi o ostatnich wydarzeniach. Powiedział też, że lecą sprawdzić trop póki ten jest gorący, ale gdy policjant starał się dowiedzieć co to za ślad, po prostu się rozłączył.
-On nam też nie powiedział, że wcześniej spotkał się z Youngmanem. - powiedział jakby to miało wszystko wyjaśnić - Lećmy już.

Kiedy wsiadali do wynajętego przez Kona śmigacza, policyjne pojazdy już zatrzymywały się na lądowiskach zbudowanych wokół budynku mieszkalnego, z którego właśnie wyszli. Kon chwilę spoglądał jak funkcjonariusze biegną do skromnego apartamentu Karrisy Sug mając nadzieję, że jeszcze zdążą złapać Jedi na miejscu, a następnie skierował śmigacz w kierunku mieszkania kobiety, która niemal spała na tylnym siedzeniu.

Dwadzieścia pięć minut później Kon osadził śmigacz na platformie przed Czerwonym Smokiem, gdzie już stało kilka luksusowych i sportowych modeli, co dobitnie świadczyło o rodzaju klienteli hotelu. Kiedy dwóch Jedi wysiadło z pojazdu, od razu podszedł do nich czarnoskóry mężczyzna w czerwonej liberii, którego wyraz twarzy jednoznacznie świadczył o tym, iż domyśla się, że wizyta przedstawicieli Zakonu nie może wróżyć nic dobrego.
-Witamy w hotelu Red Dragon, szanowni dżentelmeni. - powiedział z uśmiechem przyklejonym do twarzy - Mają panowie jakiś bagaż? - dodał z dziwnym błyskiem w oku
-Nie będziemy się zatrzymywać. - spokojnym głosem odparł Kon - Jesteśmy tutaj tylko odwiedzić naszego znajomego.
-Rozumiem, szanowny panie.
Kon i Oto'reekh ruszyli w kierunku drzwi hotelu, przed którymi stał kolejny mężczyzna w czerwonym uniformie i za pomocą małego urządzenia trzymanego w dłoni otwierał je wszystkim wchodzącym i wychodzącym.
-Ten przynajmniej nie próbował nas zatrzymać. - rzucił Kon do swojego ucznia - Czy ty też wyczułeś, że w tym czarnoskórym było coś dzi...
-Mistrzowie Jedi! - krzyknął Twi'lek w drogich szatach od najlepszych projektantów na Coruscant - Tacy dostojni goście są zaszczytem dla naszego hotelu.
Nieznajomy podszedł do nich raźnym krokiem i Laae przeczytał plakietkę na jego piersi: "KIEROWNIK HOTELU", głosił napis. Najbardziej jednak zaskoczyło Kel Dora to, że wyczuł wyraźne zdenerwowanie tego, na zewnątrz spokojnego, Twi'leka o zielonej skórze. W duchu przyznał, że zdolności aktorskie kierownika są zdumiewające - nawet po oczach, będących rzekomo zwierciadłem duszy, nie było widać jego rzeczywistego napięcia.
-Jesteśmy jedynie skromnymi sługami Republiki i demokracji i nie ma w nas żadnego dostojeństwa. Niestety, nie przybyliśmy tutaj, by zatrzymać się na dłużej, a jedynie złożyć wizytę pewnemu człowiekowi. Może będzie mógł pan nam pomóc? - z kieszeni szaty wyciągnął urządzenie holograficzne i wyświetlił błękitną podobiznę Youngmana - Czy może zatrzymywał się tutaj ten człowiek?
-Czy jest on o coś podejrzany? - nagłe przyspieszenie bicia serca kierownika, Kon niemal słyszał jego łomotanie, lecz Twi'lek w żaden sposób nie okazał po sobie, że się denerwuje. Dobry jest, pomyślał Jedi
-Jeszcze nie. - odparował - Widział go pan? Według moich informacji zatrzymywał się tutaj wielokrotnie.
-Niestety, pańskie informacje muszą być fałszywe, Mistrzu Jedi. Ja nigdy nie widziałem tego człowieka, a znam twarze wszystkich naszych stałych gości.
-Na pewno pan go sobie nie przypomina? - drążył temat - Podobno wynajmuje tutaj pokój na czas nieokreślony...
-Tym bardziej jestem pewien, że informacja ta jest błędna, bowiem w chwili obecnej nikt nie wynajmuje żadnego z naszych pokojów na stałe...
-W takim razie dziękuję i przepraszam za kłopot. Miłego dnia życzę...
Kon odwrócił się na pięcie i wraz ze swoim uczniem wyszedł na zewnątrz, minął "parkingowego" i wszedł do śmigacza. Dopiero wtedy się odezwał.
-Musiał im sporo zapłacić za anonimowość albo siostra tej sekretarki miała nieprawdziwe informacje. - myślał na głos - Nawet nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że nas wystrychnęła, a my odwieźliśmy ją do domu prosząc, by sama poszła złożyć zeznania na policję... Ty masz większe doświadczenie ode mnie, Oto'reekhu. Co teraz powinniśmy zrobić?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 7 Lut 2010, o 11:38

- Jakoś nie chce mi się wierzyć aby to co się stało w tamtym mieszkaniu było spektaklem, szczególnie, że zastrzeliłem tego zamachowca. Kobieta była tak wstrząśnięta, że musiała mówić prawdę, chyba że jest dobrą aktorką. - Gand prawie się tłumaczył - Nie wiem jak ty Kon, ale wydawało mi się, że pracownicy tego hotelu coś przed nami ukrywają, choć mogę się mylić, to było bardziej jak intuicja. Proponuję, abyśmy odlecieli z widoku i chwile poczekali, mam przeczucie, że za chwile ktoś w pośpiechu opuści ten budynek, może nawet dwie osoby... - powiedział z przekonaniem.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 23 Lut 2010, o 00:45

Po trzydziestu minutach jedynymi osobami, jakie opuściły hotel była starsza kobieta oraz dwóch quermiańskich biznesmenów, których w żaden sposób nie można było wziąć za Youngmana. Kon swoim zachowaniem przypominał kamienną rzeźbę, ale w duszy zaczął się zastanawiać czy rzeczywiście dyrektor Serv-O-Droid przebywa w Czerwonym Smoku. Ciszę oczekiwania przerwał sygnał komunikatora.
-Kon Laae. - odezwał się Jedi odbierając rozmowę
-Znaleźliśmy ciało Cornelii Youngman. - Sebrof mówił bez ogródek - Jesteśmy na tyłach "Zepsutego Hipernapędu", to knajpa dwadzieścia trzy poziomy pod mieszkaniem Youngmana, zupełnie inna dzielnica. Daleko jej do luksusów z góry.
-Będziemy za dziesięć minut. - powiedział Kon, po czym obrócił się w stronę swojego ucznia - Wydaje mi się, że Gary'ego nie ma ani w Red Dragon, a być może nawet na Coruscant.

Kiedy dotarli do "Zepsutego Hipernapędu" miejsce, w którym znaleziono ciało, zostało już odgrodzone od sporego tłumku ciekawskich i żądnych sensacji, gapiów. Kon dostrzegł też śmigacz patologa policyjnego, jakiego wezwano, by dokonał wstępnych oględzin, jeszcze zanim wszystko "leżało jak zostało zostawione". Sebrof, z papierosem w jednej, a cyfronotesem w drugiej ręce, spoglądał na rozkładającego swoje torby koronera nad zwłokami żony Youngmana. Stwierdzenie przyczyny zgonu nie było specjalnie trudne - pomimo zakrzepłej krwi pokrywającej cało kobiety, już na pierwszy rzut oka widać było kilkanaście ran na torsie zadanych ostrym narzędziem. Poza tym, jej głowa przypominała galaretowatą masę - skutek wielokrotnych uderzeń ciężkim, tępym przedmiotem.
-Jedi! - krzyknął, gdy dostrzegł dwójkę przedstawicieli Zakonu - Chodźcie tutaj...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 23 Lut 2010, o 22:50

Gand był sfrustrowany i rozgoryczony, większość dnia spędził na próbie odnalezienia kluczowej dla śledztwa kobiety i wszystkie jego wysiłki spełzły na niczym. Przez całą drogę nie odezwał się do Kona słowem, a ten wyczuwając myśli swojego ucznia nie chciał zmuszać go by ten w nerwach odpowiadał w trzeciej osobie.
Na miejscu Gand również zachowywał milczenie i rozmowę z Serbofem zostawił dla Kona.

Oto'reekh przyglądał się zmasakrowanemu ciału kobiety, próbował zauważyć coś nie zwykłego, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że patolog poradzi sobie dużo lepiej z tym zadaniem. Same zwłoki pomimo strasznego stanu, nie robiły na Gandzie wielkiego wrażenia, wiedział już nie jedno, a to, że ofiara była człowiekiem jeszcze bardziej zmniejszało poczucie obrzydzenia.
- Co wiemy do tej pory na temat zabójstwa ? - usłyszał pytanie Kona i zaczął przysłuchiwać się słowom Serbofa
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 4 Mar 2010, o 22:13

-Na razie niewiele. - odpowiedział policjant z wyrazem twarzy mówiącym mniej więcej "nie podchodzić bez kija", co było raczej zrozumiałe w momencie, gdy całe śledztwo staje na głowie, a na ulicy leży zmasakrowany trup kobiety - Ciało znalazła jakaś prostytutka, która skręciła "w uliczkę" z klientem, a kiedy rozpięła mu spodnie, jej wzrok zatrzymał się na zwłokach. Nie mamy na razie zeznań tego faceta, bowiem droidy medyczne starają się przyszyć mu to, co zostało, gdy dziewczyna z przerażenia zacisnęła szczęki...
-Chujowa sprawa, można powiedzieć. - wtrącił koroner szczerząc zęby znad ciała pani Youngman
-Dobrze to ująłeś, Charlie. - mruknął Sebrof zaciągając się papierosem. Smak nikotyny niwelował wrażenie, że cała zawartość żołądka podchodzi mu do gardła ilekroć spojrzy na ciało - Wiesz już coś?
-Cóż, według mojego sprzętu zgon nastąpił około sześciu godzin temu, zaś biorąc pod uwagę ile krwi wypłynęło przez rany zadane ostrym narzędziem, najprawdopodobniej rurką o średnicy półtora do dwóch centymetrów, pustą w środku, właśnie to jest przyczyną zgonu. Obrażenia głowy zostały zadane albo po śmierci za pomocą tępego, ciężkiego narzędzia albo są wynikiem upadku z dużej wysokości i uderzenia, na przykład o ferrabeton, na którym leżą. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że kości wyglądają na całe, raczej nie skłaniałbym się ku teorii, że kobieta sfrunęła nam z nieba.
-Czyli ktoś ją tutaj zostawił, a nie zrzucił? - upewnił się Sebrof
-Dokładnie tak.
-Ślady gwałtu? Pobicia?
-Wyraźne ślady na nadgarstkach pozwalają twierdzić, że denatka przez dłuższy czas była związana. Nie użyto tradycyjnych energetycznych kajdanek, ale zwykłej liny, więc była to raczej domowa robota. Co do śladów odbytych stosunków seksualnych, dowiem się, kiedy będę w bardziej cywilizowanym miejscu. Na razie wyciągnąłem wszystko, co miała pod paznokciami, jeśli coś mi to da, od razu wyślę ci wyniki.
-Dobra, dzięki. Możecie ją zabierać, gdy tylko będziesz chciał, Charlie.
-Spoko, szefie. Postaram się rano podesłać jakieś konkrety.
Sebrof w milczeniu przypatrywał się jak patolog zwija swoje, tyle co rozłożone sprzęty, a następnie sanitariusze układają, przykryte już materiałem, zwłoki na noszach i wkładają do karetki. Ekipa dochodzeniowa jeszcze przeczesywała okolicę w poszukiwaniu najdrobniejszych szczegółów mogących stanowić trop w sprawie morderstwa, ale i oni niedługo się stąd zabiorą.
-Dobra, mamy więc trupa, ale nie mamy motywu. Youngman cały dzień spędził na spotkaniu biznesowym, gdzie widziało go chyba z trzydzieści osób, więc ma solidne alibi. Zamieszanie wokół jego nieobecności w pracy było spowodowane tym, że jego sekretarka, której dawno nikt nie widział, nie pojawiła się w pracy. Facet jeszcze nic nie wie, ale wypadałoby go powiadomić, powiem jakiemuś żółtodziobowi, żeby się tym zajął. Tymczasem wysłuchał wszelkich pomysłów dotyczących tego, z czym mamy do czynienia...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 9 Mar 2010, o 14:32

Gand widział wiele zwłok w swojej karierze i nigdy nie przepadał za ich widokiem. Na szczęście tym razem były to ludzkie zwłoki co było mnie odrażające niż w przypadku członków jego własnej rasy. Rozglądał się po miejscu zbrodni, a pewnie bardziej miejscu porzucenia zwłok, lecz nie dostrzegł niczego podejrzanego, zapewne technice mieli więcej szczęścia, albo już dawno zamazali jakieś ważne ślady.
Gdy w końcu skupił się na Serbofie, którego nie darzył za wielkim zaufaniem, choć ni sądził aby maczał palce w tej sprawie, nie miał pojęcia w jaki sposób Jedi mieliby tu coś pomóc.

- Gand ma dość wrażeń na dzisiaj - rzucił zdenerwowany, co bardziej można było odczytać przez użycie 3 osoby niż po dźwięku mechanicznego wokabulatora. - Chyba w niczym tu nie pomożemy, znacie się na swojej robocie, więc będziemy wdzięczni za jakieś ewentualne raporty z miejsca zbrodni, gdy będą gotowe. Właściwie to może my poinformujemy Youngmana, wiadomo gdzie się aktualnie znajduje ? - zapytał
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 9 Mar 2010, o 19:29

-Obecnie siedzi na kolejnym spotkaniu w interesach, jakaś konferencja w Serv-O-Droid. - odparł Sebrof - Naprawdę nie trzeba, żebyście się w to angażowali, wyślę jakiegoś młodego, który akurat będzie miał służbę. Tęższe umysły będą potrzebne jutro do ważniejszych zadań. Idźcie odpocząć, skoro jesteście zmęczeni, - policjant spode łba zerknął na Ganda - a jeśli czegoś nowego się dowiem, będę was na bieżąco informował.
-W takim razie, nie będziemy już przeszkadzać w pracy na miejscu zbrodni, bowiem faktycznie nic tu po nas. - odparł Kon - Niech Moc będzie z tobą. - pożegnał detektywa tradycyjnym pozdrowieniem Jedi i wraz ze swoim uczniem odmaszerował w kierunku Świątyni, gdzie mieli się przespać, a potem znów wrócić do pracy

Wydarzenia mające miejsce w temacie [Coruscant] Miasto
Czerwone niebo upstrzone milionami mknących świetlnych punktów odbijało się w szybach wieżowca Serv-O-Droid i okolicznych budynków. Kelan i Day w małym śmigaczu zawiśli przy ścianie jednego z otaczających siedzibę firmy Youngmana drapaczy chmur. Znajdowali się dokładnie na wprost sali konferencyjnej, w której wg. informacji uzyskanych przez Kelana dyrektor zwołał walne zebranie zarządu właśnie na 18, w odległości idealnej na oddanie strzału, schowani jednocześnie w cieniu rzucanym przez znajdujący się za nimi budynek. Silnik śmigacza szumiał cicho wrzucony na jałowy bieg. Kelan wyjął karabin i wygodnie ułożył się na masce pojazdu spoglądając co chwila na mały wyświetlacz podłączony do jakiegoś dziwnego urządzenia.
- Wchodzą - zakomunikował szeptem, jakby obawiał się, że spłoszy zwierzynę i kontrolując obraz na wyświetlaczu przyłożył oko do lunety - Jest i nasz człowiek
Jego palec ułożył się na spuście czekając na dogodny moment.
Nagle dwie ściany budynku, gdzieś na połowie jego wysokości rozerwała potężna eksplozja, a siła wybuchy była tak potężna, że z niektórych okien okolicznych budynków powypadały szyby. Siedziba korporacji Serv-O-Droid zachybotała się niepewnie przy akompaniamencie gnącej się stali i pękającej konstrukcji. Kelan oderwał się od karabinu spoglądając jak konstrukcja wieżowca powoli załamuje się i w kłębach dymu rozpadając na mniejsze kawałki spada ku niewidocznej powierzchni planety. Wśród całego tego chaosu, samotny dwuosobowy śmigacz w czarnym kolorze poderwał się do lotu, oddalając z miejsca katastrofy.


DZIEŃ DRUGI

Komisariat policji. Biuro Sebrofa
-Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? - w głosie Kona, choć z pozoru spokojnym, wyraźnie słychać było irytację - Skoro wybuch nastąpił krótko po tym, jak wróciliśmy do Świątyni Jedi, mieliście wystarczająco dużo czasu, żeby się z nami skontaktować. W gruncie rzeczy, porozumieć się z Zakonem nie jest problemem, prawda?
-Mieliśmy wystarczająco wiele problemów na głowie. - warknął Sebrof - Rozwaliło cały budynek administracyjny Serv-O-Droid, dziesiątki ofiar śmiertelnych, jeszcze więcej rannych. Ładunki podłożono tuż nad salą konferencyjną, gdzie odbywało się spotkanie, w którym uczestniczył Youngman. Nie mamy praktycznie żadnych śladów, ciała nie nadają się do identyfikacji, bo zostały rozerwane na drobne strzępki i rozrzucone po całym Coruscant. Jak widzicie, bajzel był taki, że tylko byście mi przeszkadzali w pracy.
Po części Sebrofa dało się zrozumieć - Jedi i tak nic by nie wskórali swoją obecnością na miejscu zdarzenia, a lepiej, że mieli okazję porządnie wypocząć i ze świeżymi umysłami ugryźć sprawę porwania i morderstw z rana. Detektyw natomiast wyglądał jakby przepuszczono go przez wyżymaczkę - nie miał czasu się ogolić, chodził w rozpiętej pod szyją, pogniecionej koszuli, a oczy miał podkrążone. Prawdopodobnie nie zmrużył nawet oka przez całą noc.
-Oficjalnie zamach w Serv-O-Droid nie jest powiązany ze sprawą porwania i zabójstwa Cornelii Youngman, a także zaginięcia ich dzieci, więc nie powinienem dopuścić was do żadnej z informacji, jakie uzyskaliśmy, ale nie ma sensu podkładać sobie nóg, więc jeśli będziecie mieli jakieś pytania, po prostu je zadajcie.
-Wiemy, że Youngman na pewno był na spotkaniu? - momentalnie odezwał się Rycerz Jedi
-Zarejestrowały go kamery, a obraz z nich jest od razu przesyłany do komputerów w serwerowni, która znajduje się na najniższych poziomach budynku Serv-O-Droid. Dzisiaj nad ranem nasi ludzie wreszcie się do nich dokopali i udało im się znaleźć nagranie sprzed samego wybuchu, gdzie wyraźnie widać jak Garry Youngman wchodzi do sali konferencyjnej. Nie wiemy czy jej nie opuścił w jakiś sposób, ale wydaje się to mało prawdopodobne.
-Raport z sekcji?
-Czekajcie. Gdzieś tu miałem kopię dla was... - przerzucił kilka arkuszów filmiplastu leżących na biurku, a znalazłszy właściwy podał go Jedi - Wszystko macie napisane...
Kon pominął fragmenty napisane typowo medycznym żargonem - i tak wiele by z nich nie zrozumiał i przeszedł od razu do krótkiego podsumowania przeznaczonego dla takich laików jak on lub osób niemających czasu na zagłębianie się w szczegóły.

Zgon nastąpił około godziny 13.00 (ciało znaleziono o 17.43) na wskutek ran zadanych ostrym narzędziem kształtem przypominającym pustą w środku rurkę o średnicy około dwóch centymetrów. Uszkodzenia kości czaszki zadane zostały po zgonie za pomocą ciężkiego, prawdopodobnie okrągłego, jednak nie kulistego, przedmiotu np. podstawki ciężkiej figurki - na co wskazywać mogą ślady srebra znalezione w ranach na głowie denatki.
Autopsja nie wykazała żadnych innych obrażeń poza otarciami na nadgarstkach będących śladami po wiązaniach krępujących denatkę. Ich stan sugeruje, że kobieta próbowała się z nich uwolnić oraz/lub że były zbyt ciasno związane. We krwi denatki nie wykryto żadnych substancji pochodzących spoza organizmu - leków, narkotyków trucizn czy innych środków chemicznych poza drobną ilością nikotyny. Stan płuc oraz odbarwienia pod paznokciami dają pewność, że denatka za życia była palaczką, więc zawartość ww substancji nie odbiega od normy.
Pod paznokciami denatki znaleziono włókna, prawdopodobnie pochodzące z dywanu lub ubrania. Próbki zostały wysłane do analizy. Na ciele ofiary znaleziono również ślady perfum, których analiza wykazała, że było "Alderaańskie niebo" produkowane przez firmę Chacalieux.
Bezpośrednią przyczyną zgonu był zbyt duży ubytek krwi z organizmu.


Kel podał raport Oto'reekhowi i poczekał aż i Gand przetrawi jego treść. Sebrof w tym czasie milczał zajmując się swoją robotą, ale jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że chciałby, by Jedi już opuścili jego biuro.
-Możemy to wziąć ze sobą? - zapytał Kon
-Jasne, bierzcie, to kopia dla was...
-W takim razie już nie przeszkadzamy. Jesteśmy w kontakcie.
Dwóch Jedi wyszło od detektywa Sebrofa, a kiedy znaleźli się sami w windzie, Kon Laae odezwał się do swojego ucznia pamiętając, iż to niski Gand ma większe doświadczenie w policyjnej robocie.
-Co myślisz o tym wszystkim? Nie wiem czy ten raport choćby w najmniejszym stopniu rozjaśnił nam sytuację. Jakie znaczenie może mieć jakich perfum używała ofiara? Może powinniśmy skupić się bardziej na powiązaniach między uprowadzeniem rodziny Youngmana, śmiercią jego żony i jego samego, a następnie, znalazłszy wspólny mianownik, odnaleźć ich dzieci? O ile jeszcze żyją... - dodał zasępiony
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 18 Mar 2010, o 21:59

- Masz rację, chyba musimy skupić się na rodzinie - mruknął zasępiony Gand - Sam raport i te ślady to robota dla techników, brakuje nam choćby najmniejszych poszlak czy motywu. Po co komuś dzieci Youngmana ? Przecież nikt teraz za nie, nie zapłaci okupu chyba, że dalsza rodzina, ale o tej nic nie wiemy, lub śmierć Youngmana byłą tylko nieszczęśliwym wypadkiem tylko co teraz zamierza zrobić z tym fantem porywacz ? - pytał sam siebie - Tak czy owak sprawdźmy jeszcze raz jego mieszkanie, może znajdziemy coś ciekawego, a przy okazji sprawdzimy te przeklęte perfumy... - zaproponował

Kilakdziesiąt minut później dwójka Jedi znajdowała się w pustym mieszkaniu zamordowanego. Kon i Oto'reekh przystąpili do poszukiwań, lecz szybko się okazało, że mieszkanie było urządzone dość minimalistycznie i nowocześnie, więc nie zawierało żadnych dywanów, a meble były wykonane ze skóry...
- Perfumy też odpadają - krzyknął Kon z łazienki
- Sprawdźmy w takim razie resztę wyposażenia i komputer. - odparł nieco zrezygnowany insektoid
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 19 Mar 2010, o 00:22

Sprawa wydawała się beznadziejna. Wszystko zaczęło się od porwania rodziny Gary'ego Youngmana, dyrektora fabryki Serv-O-Droid, co nie było niczym niezrozumiałym. Można się było bowiem spodziewać, że porywacz zechce w zamian okupu - w końcu ojciec na takim stanowisku nie powinien żałować kredytów. Wtedy największym zmartwieniem Kona było to, że wciąż nikt nie zgłaszał się z żądaniem zapłaty za wolność bliskich Gary'ego. Zniknięcie Karrisy Sug, sekretarki, a jednocześnie atrakcyjnej kochanki, dyrektora Youngmana sugerowało, że to ona jest zamieszana w porwanie - być może obiecał jej, że się rozwiedzie, a w rzeczywistości nie miał takiego zamiaru. Może zaś była to ich wspólna akcja.
Potem dotarli do siostry Karrisy Sug, którą próbował zabić nieznany zamachowca, myśląc, iż jest to, wspomniana wcześniej, sekretarka. Pierwszym nasuwającym się rozwiązaniem było, że to osoby zamieszane w porwanie rodziny Youngmanów starają się dać do zrozumienia Gary'emu, że nie żartują. Niestety, nie udało im się nic dowiedzieć, bowiem napastnik przeniósł się na tamten świat. Dziewczyna dała im nazwę hotelu, w którym lubili spotykać się Youngman i jej siostra - tam też udali się Jedi, wcześniej odstawiając ofiarę napaści do domu.
W hotelu nie udało im się odkryć nic poza tym, że obsługa najwyraźniej nie przepadała za członkami Zakonu Jedi - zwłaszcza, gdy prowadzą oni śledztwo w sprawie porwania. Chwilę później Sebrof zameldował im o znalezieniu zwłok Cornelii Youngman niedaleko ich mieszkania i wiarygodność teorii, według której miało to być porwanie dla okupu - szlag trafił. Jedyne, co wiedzieli to, że ofiara używała innych perfum niż znalezione na jej ciele oraz, że pod paznokciami ma włókna najprawdopodobniej z dywanu.
Ledwo otworzyli oczy następnego dnia, a spadła na nich kolejna nowina - wieczorem ktoś podłożył ładunki wybuchowe w budynku Serv-O-Droid i Gary Youngman wyparował razem z kilkoma innymi ważnymi biznesmenami. Nie mieli sprawcy, nie mieli motywu, a tłumaczenie, że miałby to być "Szalony Saper" nie trafiało Konowi do gustu... Przynajmniej przeczucie mówiło mu, że to był ktoś inny.
Nie mieli nic, poza dwoma nierozwiązanymi sprawami. Mimo to Jedi wiedział, że gdzieś na dnie umysłu czai się coś, co zauważył, na co zwrócił uwagę, ale zapomniał. Problem polegał na tym, że był przekonany, że ten szczegół jest wyjątkowo ważny i zapewne stanowi klucz do rozwiązania zagadki. Coś z korytarzem Karrisy... Tylko co?
-Nic tu nie znajdziemy, Oto'reekhu. - powiedział po prawie godzinie przerzucania własności Youngmanów . Jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu rodzeństwa, prawdopodobnie w czasie wakacji na Korelii i nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce - Cholera! - zaklął tracąc zimną krew - Mieliśmy ją! Mieliśmy! Karrisa Sug! W korytarzu ściany miała ozdobione zdjęciami od narodzin po teraz. Interesują nas te pierwsze: na wszystkich była z rodzicami lub w gronie przyjaciół, lecz nigdzie nie było podobnej do niej blondynki. Siostry. Ona jej po prostu nie ma!
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 28 Mar 2010, o 21:16

Gand tępo wpatrywał się we własnego mistrza i nie mógł uwierzyć, że zachowali się jak jakaś banda amatorów. Przecież siostra czy nie i tak trzeba było oddać ją w ręce władz...
- Nie dość że jest świetną aktorką, to miała dwa zestawy dokumentów, tylko po co jej fałszywki na to samo nazwisko nie lepiej mieć zupełnie inną tożsamość ? - zapytał retorycznie, przypominając sobie jak sprawdzał jej dokumenty.
- Zresztą nie ważne, to pewnie strata czasu ale sprawdźmy dokąd ją podrzuciliśmy, może znajdziemy jakieś wskazówki - zaproponował i ruszył w stronę drzwi jednak po chwili się zatrzymał i zwrócił ku Konowi.
- Pamiętasz jak opowiadałeś mi o cyfronotesie Youngmana i o tym wpisie z "Ostrzem" może d boj. nie oznacza droidów, może to Youngman zlecił to zabójstwo, bo kryptonim Ostrze dobrze pasuje do śmiertelnej rany ofiary...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 21 Kwi 2010, o 00:14

-Mój drogi uczniu, ja również nie rozumiem motywów, jakie kierowały tą dziewczyną - Kon wyglądał na szczerze zatroskanego. - Wątpię też, by pozostała w miejscu, w jakim ją zostawiliśmy, jednak jest to na razie nasz jedyny trop.
-"Ostrze" - przypomniał Gand
-Prawda, prawda... Być może masz rację, ale nadal nie wiem do czego można by przypasować skrót "d.boj", który na pewno jest istotny. Inaczej Youngman by go nie zanotował. Po co? Żeby utrudnić nam robotę podając fałszywe ślady? Łatwiej byłoby po prostu usunąć notatkę... Nie zastanawiajmy się na razie nad tym na razie. Moc na pewno pomoże znaleźć nam rozwiązanie tej zagadki.. Wyślę jedynie wiadomość do Salomei, by jak najszybciej się z nami skontaktowała i pomogła w śledztwie, może po prostu potrzebujemy kobiecego oka? - uśmiechnął się blado, po czym wyjął komunikator i zaczął pisać wiadomość po drodze do śmigacza.

Lądowisko, na którym zostawili śmigacz nie było duże - ledwo mieściło się na nim kilka pojazdów. Stali przed wielkim drapaczem chmur, kilkusetpoziomowym molochem wypełnionym mieszkaniami niczym plaster miodu segmentami. Odnalezienie tutaj Karrisy wydawało się niemożliwe, nawet gdyby wciąż była w tym miejscu. Chyba, że...
-Oto'reekhu, potrzebujemy twoich umiejętności. Powiedz mi czy jesteś w stanie zlokalizować Karrisę Sug, gdy już wiesz kim ona jest?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Oto'reekh » 26 Maj 2010, o 23:19

- Warto spróbować - rzucił krótko - potrzebuję tylko trochę wolnego miejsca i spokoju. - miał na myśli, dziwne, dla wielu ras trujące gazy, pomocne przy tym dziwnym obrządku w czasie którego Poszukiwacze potrafili zlokalizować swój cel. Warunki nie były idealne, jednak dosyć sprawnie znalazł na uboczu miejsce osłonięte od wiatru i rozsiadł się najwygodniej jak potrafił. Spod szat wydobył kilka małych buteleczek z tajemniczymi substancjami i przystąpił do poszukiwań.
Oczyścił umysł i wprowadził się dość sprawnie w odpowiedni stan, między świadomością i silnym transem. Co kilka chwil otwierał jedną z buteleczek i kolorowy gaz wydobywał się na zewnątrz, mimo, że nikt nie planował ich używania poza trującą atmosferą Gandu nie traciły swoich mistycznych właściwości.
Cała operacja potrafiła, zależnie od wielu czynników trwać całkiem długo, co dziwne czynnikiem decydującym nie była wcale odległość, ten dar, a prawdopodobnie specyficzne wykorzystywanie mocy nie działało jak radar, który miał przenikać ściany lub ogromne połacie terenu, a nawet przestrzeni kosmicznej. Było to bardziej skomplikowane i indywidualne, także doświadczenie grało tu jakąś rolę.
Nagle ni stąd ni zowąd Oto'reekh zerwał się na równe nogi.
- Ona tu jest ! - podniósł lekko głos
- Gdzie ? - zapytał natychmiast Kon
- Dwie przecznice dalej, bliźniaczy budynek, przedostatnie piętro, drzwi po prawej na końcu korytarza. Ktoś jest z nią...
- Nie traćmy czasu - zdążył usłyszeć od swojego mistrza i pospiesznie pozbierał swoje akcesoria, niewiele przejmując się powoli znikającym obłokiem trującego gazu.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Coruscant] Porwani!

Postprzez Peter Covell » 7 Wrz 2010, o 01:06

Dotarcie do wskazanego przez Oto'reekh'a budynku nie zajęło im więcej jak kilka minut - znacznie więcej czasu stracili na znalezienie windy, bowiem ta zdawała się być celowo schowana w labiryncie korytarzy klatki schodowej, by nie używał jej nikt poza mieszkańcami. Na szczęście, po drodze minęli starszego pana, który uprzejmie wskazał im drogę - zasłonę milczenia względem nieznajomych "ufoludków" przerwał, gdy zobaczył ich miecze świetlne przytroczone do pasa.
-Tym razem nam się nie wymknie - z niezwykłą pewnością siebie powiedział Kon. - Przez nią zbyt wiele osób cierpiało... miejmy nadzieję, że jest jeszcze nadzieja na uratowanie dzieci.
Rycerz Jedi przymknął oczy i zagłębił się w Moc pozwalając, by ta przepływała przez jego ciało i umysł, sprawiając że jedno i drugie mogło działać z niezwykłą i niedostępną dla "zwykłych" istot sprawnością. Cichy dzwonek oznajmił, że znajdują się na właściwym piętrze i drzwi windy rozsunęły się robiąc przy tym dużo hałasu. Kon Laae szybkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od drzwi do mieszkania Sug.
-Powinnam cię zabić dawno temu!
Głośny, pełen wściekłości i nienawiści krzyk kobiety, po którym powietrze rozdarł dźwięk tłuczonego szkła. Kon nie czekał, lecz natychmiast uruchomił miecz świetlny i wbił jego energetyczną klingę w zamek niszcząc go i otwierając jednocześnie. Drzwi wsunęły się w sufit, zaś Kon wpadł do mieszkania idąc za źródłem hałasu.
W drzwiach pokoju, z którego dochodziła kłótnia, stanął jak wryty.
Karrisa Sug kłóciła się sama ze sobą.
-Jesteś cholerną idiotką! Jak mogłaś ich wszystkich zabić?
-Obiecywał mi, że ją dla mnie zostawi!
-Nie musiałaś jego zabijać! Kochał cię!
-Nie ja go zabiłam!
-Co tu się dzieje? - Kon zgasił miecz świetlny spoglądając na przemian na Karrisę i na stłuczone talerze na podłodze - Gdzie są dzieci Youngmanów?
-Widzisz! - oskarżycielskim tonem krzyknęła kobieta - Dopadli cię! Teraz się nie wywiniesz!
-Oj, mylisz się, mylisz siostrzyczko! - odpowiedziała sama sobie, po czym spojrzała w oczy Kona - Nie weźmiecie mnie żywcem!
Kel-Dor za nic w świecie nie potrafił zrozumie sytuacji, której był świadkiem. Na pierwszy rzut oka wyczuwał istnienie tylko jednej osoby, ale gdy głębiej wszedł w Moc, odniósł wrażenie, że jej aura jest wyraźnie podzielona - na Dobrą i Złą, Jasną i Ciemną. Problem w tym, że ta pierwsza zdawała się dominować, a do tego miała wielką ochotę kogoś zabić.
Swoją siostrę.
Kon zrozumiał wszystko, gdy było już za późno. Dziewczyna, z szaleństwem na twarzy rzuciła się w stronę okna wykrzykując do samej siebie, że ja zabije - najpewniej miała na myśli swoją siostrę. Rycerz skoczył w jej kierunku, by powalić ją na podłogę, ale spóźnił się o ułamek sekundy i jego ręce chwyciły jedynie powietrze, pustą przestrzeń.
-Karrisa, nie! - krzyknął, lecz krzyk ten został zagłuszony przez dźwięk rozbijanej szyby i przerażony wrzask kobiety spadającej kilkaset metrów w dół. Kon nie miał siły, żeby podnieść się z ziemi...
Nie udało im się ani uratować porwanych, ani zapewnić bezpieczeństwa Youngmanowi, ani nawet zaprowadzić morderczyni przed oblicze sprawiedliwości. Zawiedli.

Akcja questa, z przyczyn których wyjaśniać nie trzeba, zamknięta w jednym poście Mistrza Gry. Ponad roczna (wg czasu MM) bezczynność Oto'reekh'a zostanie zapełniona wydarzeniami niemającymi miejsca w innych przygodach tego bohatera, celem zapewnienia pewnej ciągłości historii.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron