Content

Archiwum

[Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Coruscant.

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Fenn Mereel » 11 Lut 2011, o 22:05

Mandalorianin spojrzał na grubego Twi'lekanina, a gdyby Alask mógł ujrzeć oczy łowcy, wiedziałby jak wielkie wzbudza w nim obrzydzenie. Fenn miał go już po prostu dość. Grubas jest taki odważny, bo stoją tutaj jego ludzie. Ale już nie długo.
- Potrzebowałem drobnych. - odrzekł cynicznie gangsterowi. Bezczelnie obrócił się do niego plecami i zrobił kilka kroków do przodu. Stał dokładnie na środku sali, zanim stał tylko Korr opierający się o ścianę. Przed nim natomiast znajdował się Alask i jego ludzie. Trzynastu i dwóch na zewnątrz.
- Osłona została naładowana. Aktualny status 100%. - zaskoczony Mereel szczęknął zębami. Ciepły kobiecy głos czasami straszył go bardziej niż ktokolwiek inny. Właściwie po tylu latach nie czuł już strachu, miłości, sumienia.
Przełączył uzbrojenie na rakietki. Cichy szczęk na jego nadgarstku zwrócił uwagę gangstera i jego siepaczy. Tak. Patrzcie się. Nagle z wyprostowanego ramienia wystrzeliła rakieta, a milisekundę po niej druga. Obie miały ustawioną trajektorię lotu i cel. Przeleciały po obu stronach Twi'leka i uderzyły w tylną ścianę sali burząc ją. Masa odłamków i fala uderzeniowa przewróciły część z popleczników Alaska, większość zabijając na miejscu. On sam zaś upadł na podłogę i nakrył głowę dłońmi.
Pozostali trzej, którzy przeżyli otworzyli ogień.
Cztery pociski uderzyły w pole ochronne zbroi obniżając jej moc do 72%, Fenn natomiast schylił się i szybkimi susami pokonał odległość dzielącą go od grupy strzelających. Wydobyty z pochwy miecz zaśpiewał charakterystycznie i z głośnym plaskiem rozciął gardło sullustaninowi. Dolne cięcie z wykoku wyszło idealnie. Mereel obrócił miecz w locie ściął głowę kolejnemu siepaczowi, a gdy wylądował przeciął bandytę na pół.
- Korr załatw tych na klatce schodowej i wracaj tu. - Szczęśliwym trafem fala uderzeniowa z wybuchu rozwiała się na masie ludzi, filarach sali, oraz Mereelu dzięki czemu opierający się o ścianę za mando'ade Kel Dor nie odniósł żadnych obrażeń, jedyne co go mogło spotkać to chwilowe ogłuszenie.
Nagle coś silnie uderzyło w plecy Fenna wymuszając na nim zrobienie kilku kroków.
- Tarcza 50%. - poinformował komputer. Kiedy mandalorianin obrócił się zobaczył Alaska trzymającego mały, podręczny dezintegrator strzelający do niego. Podszedł powoli w jego stronę nie zwracając uwagi na groźby i wrzaski Twi'leka. Kolejne uderzenie i kolejne i kolejne. Wymierzył mu solidnego kopniaka w krocze, złapał za pistolet i wyrwał go. Szybka dźwignia założona na rękę grubasa i ten stracił rezon.
- Tarcza 17%. - Mando przewrócił Twi'leka i stanął mu na piszczelu.
- Powiedz swoim ludziom przetrzymującym Zanję, żeby ją wypuścili. - wsadził mu komunikator do ust. - Teraz! - wrzasnął, a trzask łamanej nogi wypełnił pomieszczenie.
- Jeżeli to do ciebie nie trafia to może to zadziała. - Wepchnął mu pistolet w oko.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 13 Lut 2011, o 00:42

Działania mandalorianina całkowicie zaskoczyły Kel Dora, cóż, sam planował poznęcać się nad Alaskiem. Póki co, oglądał całą tę szopkę, zdziwiony ale i rozbawiony do granic.
- Mówiłem, mądry przy ludziach. - Usłuchał słów towarzysza, z torby śpiesznie wyciągnął blaster, lewa dłoń. W prawej jego wierne wibroostrze i tak wypadł na klatkę.

Dwa draby Alaska nie spodziewały się tego co nastąpić miało, jednak nabrali podejrzeń i uzbroili się słysząc wybuchy i strzały w środku.
Kel Dor wyskoczył piruetem, wytrącił jednemu z nich blaster. Do drugiego strzelił. Martwe ciało padło na ziemię. Teraz został jeszcze tamten.
- Strasznie nie lubię twojego szefa... Prawdopodobnie to ty zdemolowałeś moje mieszkanie. - Przerażony ochroniarz nie zdążył odpowiedzieć. Kel Dor wbił mu miecz w brzuch i brutalnie szarpnął na bok. - Nie byłbym sobą... Gdybym pozwolił takim jak ty pomiatać mną... - Jego ego zostało podbudowane, skoro mówił do trupa... Tak jak na początku całej tej farsy. Schował miecz do osłony na plecach. Wszedł do pomieszczenia.

Widok bardzo ciekawy, noga łowcy nagród na piszczelu, klnącego z bólu Alaska. Doszły go słowa: "przetrzymującym Zanję, żeby ją wypuścili.". Teraz poczuł ulgę, choć wiedział, że tak łatwo nie pójdzie. Zbliżył się do nich i spode łba patrzył na Twi'leka.
- Ja chciałem go zabić... Ale skoro tak, to przynajmniej będziesz wiarygodny. - Dokładnie w tym momencie Kel Dor mógł zadać mu cios w plecy, jednak ojciec wpoił nieco zasad w niego. Pomimo trybu życia, te go nawiedzają. Nie pozwalają zapomnieć.
Patrzył na nich i miał nadzieję, że Alask usłucha. W przeciwnym razie zabije go tu i teraz...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Mistrz Gry » 14 Lut 2011, o 23:49

Atak łowcy nagród był całkowitym zaskoczeniem. Wszystko rozegrało się szybko i sprawnie na tyle, iż można sądzić, że całe to zajście było wcześniej z góry zaplanowane.
Wszyscy ludzie Alaska, którzy znajdowali się w pomieszczeniu, zginęli. Nawet fakt zabicia ochroniarzy na zewnątrz budynku potwierdzał te przypuszczenia.
Kiedy opadł i chaos i hałas w pomieszczeniu, a Qultist wrócił do niego, Alask wydawał się być całkowicie pokonanym.
- Puść mnie przyjacielu - wyjąknął twi'lek. - Przecież możemy się dogadać. Zabij dla mnie tego gnojka, a obiecuję, że nie udźwigniesz czipów, którymi cię za to obdaruje.
Starał się uśmiechnąć, jednak skulony, z blasterem w oku wyglądał komicznie.
Jednak to zdanie i chwilowe wyczekiwanie na odpowiedź było jedynie kamuflażem. Na to, by niepozornie sięgnąć do tylniej kieszeni.
W tym momencie w stronę Fenna wystrzeliło kilka cienkich błyskawic. Wypuściła je jedna z kilku małych wieżyczek obronnych, które były zamontowane na ścianach pomieszczenia. Tylko dwie z nich działały, gdyż reszta została permanentnie uszkodzona podczas akcji. Chociaż Mandalorianin posiadał mocny pancerz, to i tak jedna z błyskawic sięgnęła jego skóry.
Fenn padł rażony strzałem z działka, które sparaliżowało jego ciało.
Kel Dor widząc upadek sprzymierzeńca chciał doskoczyć do Alaska, jednak to samo spotkało go, gdy opadał, kierując swój miecz na twi'leka.

Oba ciała najemników leżały nieruchomo, jakby przywiązane były solidnie niewidzialnymi linami elektrycznymi.
Przywódca gangu wstał, rozmasowując bolącą nogę.
- Kurwa. Rozjebaliście mi lokal, zamordowaliście moich ludzi. Upokorzyliście mnie. I to nie w imię kasy, a jakiś głupich suk? - krzyknął Alask, a ślina, którą zionął, miotała się w powietrzu. - Zawsze mam przy sobie bezprzewodowy regulator obronny, by w takich przypadkach moje kochane działka powaliły wszystkich tych, którzy nie mają lekku. Tak, tak, to możliwe. Zajebiście drogie, ale możliwe - uśmiechnął się Alask.
Kopnął oba ciała, które jedynie wzdrygnęły się. I Fenn i Qultist nie dość, że byli świadomi tego, co się dzieje, to jeszcze fizycznie odczuwali ból, jakby błyskawice krążyły po ich nerwach, nadgryzając je.
- Powinienem was ubić tu i teraz. Ale to byłoby za proste.
Szef gangu, lekko kuśtykając, zszedł im z pola widzenia. Po kilku minutach złowrogiej ciszy, wrócił uśmiechając się szyderczo. Przed tym, jak ukazał dwójce nieruchomo leżących osobników swoje zniszczone zęby, usłyszeli oni, jakby coś ciężkiego wjeżdżało na repulsorach.
- Finał tej przygody jest taki: zamiast zarobić, chcieliście mnie oszukać. Ani tej suki Zanji, ani jej córki nigdy nie znajdziecie: w sumie obie zostały już sprzedane. Mnie również nie znjadziecie. Mścić się nie będę. Zajmie się tym mój pupil. Żegnajcie frajerzy.
Ostatnie słowa rzucił będąc już tyłem do Fenna i Qultista. Alask opuszczał pomieszczenie.
Dopiero teraz najemnicy poczuli, że mogą minimalnie drgnąć i poruszać koniuszkami kończyn. Ale do pełnej sprawności i wstania, musiało minąć jeszcze trochę.
Ale to nie był ich największy problem.

Urządzeniem, które słyszeli Kel Dor i Meerel, była ogromna klatka, która właśnie została otwarta. Jej lokator nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Butch, bo tak go nazwał Alask, rozbudzony i głodny zaczął rozglądać się po zniszczonym pomieszczeniu.
W końcu dojrzewając dwa, praktycznie nie ruszające się, ale żywe ciała.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 19 Lut 2011, o 04:06

Kel Dor doszedł do siebie dość opornie, w głowie nadal miał ostatnie słowa Alaska... Tak się miało to skończyć? Rzeczywiście jest zimnym draniem. Rzeczywiście powinien trafić do pudła. Ale teraz, liczyło się coś innego.
Dostrzegł ogara, zwierze zdawało się czekać na jakiś ruch ze strony ofiar. Pierwszą myślą było schwycenie blastera i miecza. Tak też uczynił. Qultist musiał myśleć szybko, to niestety nie szło w parze z jego nogami. Z bólem w stawach zbliżył się do człowieka, który mu towarzyszył.
- Wstawaj Mandalorianinie. Nie tu ani w taki sposób. Żaden z nas nie zginie. - Nadal słaniając się, zwrócił się do niego.
- Możesz iść sam? - Pytanie retoryczne, skoro on sam już odzyskał, bolesną władzę, w kończynach... Ten także powinien.
Młody Korr nadal walczył z własnym organizmem, a raczej jego oporami. Pulsacje w jego nerwach utrudniały wybitnie poruszanie się. Musiał na moment usiąść. To niedorzeczne, a jednak. Musiał odpocząć.
Skupił się na tym bólu przez chwilę i starał wyciszyć umysł. Wmówić sobie, że może iść. Na próżno, a przynajmniej teraz. Pod ręką nie miał żadnych specyfików ojca. Nic przeciwbólowego. Wstał słaniając się, co rusz chwiejąc. Jednak blaster trzymał pewnie. Co jak co, ale na stratę broni nie mógł sobie pozwolić.
- Mandalorianinie? Masz pomysł jak się stąd wydostać? - Zapytał ignorując ból.
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Fenn Mereel » 28 Lut 2011, o 17:08

Ból przeszywał wszystkie nieszczęsne części ciała hardego mandalorianina. Pomimo bólu mężczyzna podniósł się na kilka centymetrów i podparł filarem. Mógł przysiąc, że grawitacja zwiększyła się specjalnie dla niego. W końcu udało mu się stanąć na nogach. Połamane żebra zaczęły znowu o sobie przypominać.
- Jesteś w lepszym stanie. - Mando wyprostował się. - Spróbuj odwrócić jego uwagę, a ja popieszczę go po plecach. - ściągnął dezintegrator z pleców i odbezpieczył. - Dasz radę? - oparł się o filar i wymierzył w potwora.
Jeżeli to się nie uda ma jeszcze trochę noży do rzucania i miotacz płomieni. Albo walka, albo trzewia potwora. Oczami wyobraźni ujrzał siebie zrzynającego skalp ze zwierzęcia. Wspaniałe trofeum. Monstrum było bardzo rzadkie, a za skórę czy jego kły można będzie zgarnąć niezłą kasę. Trzeźwość powróciła i Mereel wycelował dokładnie w paszczą potwora.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lut 2011, o 17:48

Ogar do tego momentu przypatrywał się jedynie swoim ofiarom. Dopiero kiedy zaczęli się ruszać, aż w końcu stanęli na nogi, bestia rzuciła się do ataku. Początkowy trucht zmienił się w niebezpieczną szarżę, jednak nie byłą ona kierowana prosto na dwójkę łowców.
Zwierzę ruszył w kierunku ogromnej durastalowej szafy na broń, która stała kilkanaście metrów od Qultista i Fenna. Swoim ogromnym łbem uderzyło w wielką szafę w taki sposób, że poleciała ona w kierunku potencjalnych, żywych potraw na obiad dla salky.
Z wnętrza lecącego z ogromną szybkością prostokątnego mebla powypadały różnego rodzaju bronie, w tym także granaty, które, mogły się samoistnie uaktywnić, gdyby całkowity pech postawił na swoim.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 28 Lut 2011, o 23:04

"Zgoda... Będę robił za przynętę." - Pomyślał Qultist. Następna jego akcja była dość wymuszona sytuacją. Przeklinając ból pchnął z toru mebla mandalorianina. Sam uskoczył na bok. Właśnie to niestety było błędem. Przewrót przez bark pokazał, że impulsy paralizatora nadal w nim krążą. Boli jak jasna cholera.
Ponownie łowca zaklął pod nosem, było mu to nie na rękę, wybitnie.

Teraz z pozycji półklęczącej wycelował do potwora. Oddał dwa strzały, chciał sprowokować go.
- Ej, bydlaku! Chcesz kawałek Kel Doriańskiego truchła? - Splunął na podłogę, wycelował ponownie, tym razem oddał strzał tuż przy jego łapach. - To się wysil! Nie jestem taką ofiarą jak te gnojki co śmieć Alask rzucał ci na obiad! - Warknął do niego.

Teraz spróbował wyprostować się. Blaster do kabury, ostrze świsnęło. Chwila skupienia. Ból jednak ją utrudniał. Lecz z mieczem czuł się pewniej. Kel Dor ścisnął ostrze oburącz.
Jeśli bestia skoczy na niego, spróbuje przejść pod nią ciąć w brzuch. A przynajmniej "pogłaskać" go.
Grać przynętę? Spoko, jednak bronić się musiał. A kto zabije ogara to już go nie interesowało. Dawno nie poluje już na zwierzęta... W każdym razie, Qultist musiał być teraz maksymalnie skupiony. Bolące stawy powoli dawały znać, że to mija. Jednak na razie utrudniają poruszanie się, więc trzeba ograniczyć to do minimum...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Fenn Mereel » 5 Mar 2011, o 15:08

Stwór ruszył na Kel Dora odwracając się tym samym plecami do Mereela. Wielkie cielsko mknęło prosto na spotkanie z mieczem i odwagą Qultista. Potwór był już w połowie drogi, gdy otrzymał blasterową serię w plecy. Skóra zaczęła płonąć, a cząsteczki białka znikały powodując straszliwy ból. Dezintegrator Fenna szczękał miarowo dopóki nie skończyła mu się amunicja.
Ogar salky odwrócił się z furią w oczach i pomimo braku połowy pleców ruszył w stronę mando'ade. Z niebywałym jak na ból i połamane żebro refleksem mężczyzna uniknął staranowania i złapał za granat plazmowy leżący na podłodze i niewiele myśląc odbezpieczył go i rzucił w stronę stwora.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Mistrz Gry » 5 Mar 2011, o 17:54

Butch nie lubił być rozwścieczonym, ani głodnym. A w tym momencie obie te niechciane odczucia nawiedziły go w pieronującym tempie.
Skowyt bólu rozniósł się po całym pomieszczeniu, że zapewne mogli go w Świątyni Jedi, oddalonej setki kilometrów. Bestia, widocznie nie przejmująca się za bardzo tym, że jakaś cześć jej ciała zwyczajnie już nie istniała, ruszyła na Fenna. Ten jednak zdołał rzucić w ogara granat plazmowy, który wybuchł na wysokości prawej, ogromnej stopy zwierzęcia.
Salky zaczął płonąć.
Tym razem to zatrzymało potwora, który zaczął się miotać na wszystkie strony rycząc niezwykle głośno i przeraźliwie. Kiedy po kilku sekundach zatoczył się na prawo, natrafił na rozrzuconą zawartość szafki na broń.
Żywa pochodnia niebezpiecznie zbliżyła się do kilku detonatorów i granatów różnego rodzaju. Zwyczajna chemia musiała spowodować to, co miało się zaraz wydarzyć.
Granaty zaczęły się nagrzewać, a stopiony materiał, który wlewał się do ich środka zaczął uruchamiać detonację. Salky leżał już nieruchomo, martwy i nadal płonął.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 6 Mar 2011, o 00:46

Łowca był teraz przerażony. Nie faktem wielkiej bestii, lecz tego wybuchu. Nie ma szans by odsunąć to cielsko to raz. Dwa, stopiony materiał już zrobił swoje. Nie dobrze i to bardzo. Qultist łypnął jeszcze po pomieszczeniu. Drzwi wejściowe, którymi uciekł Alask były jedynym rozwiązaniem tego problemu. Jednakże kolejny problem... Czas! Fakt, one mogły w każdym momencie wybuchnąć zmiatając nie tylko to pomieszczenie.
Dostać się na niższy poziom! To była właśnie jego myśl.
- Nie chcę cię denerwować, jednak martwy nie dostarczysz mnie glinom. - Qultist począł zmierzać do wyjścia.
Prosił siłę wyższą, by ten cholerny ból zniknął. Tym razem nie przeliczył się. Stopniowo zanikał, aż w końcu odzyskał sprawność w pełni. Kel Dor puścił się pędem do drzwi. Zapominając już o otarciu się o śmierć z ręki ogara.
- Nawet nie myśl o jakimkolwiek trofeum! Życie jest ważniejsze! - Wydarł się do mandalorianina, sam będąc u wejścia, z którego korzystał Alask. Był już na schodach. Zatrzymał się.

Fakt, mógł teraz uciec... Jednak nie wiedzieć czemu nie chciał. Był coś dłużny mandalorianinowi. Nie chciał umierać, nie mógł jednak zostawić gościa, który powstrzymał go przed samobójstwem. Może właśnie chce spłacić dług?
Kel Dor cofnął się, by zobaczyć co z łowcą nagród.
- Idziesz? - Zawołał do niego. Czasu mieli mało, a jednak perspektywa śmierci w wybuchu wcale nie pasowała nikomu...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Fenn Mereel » 10 Mar 2011, o 16:52

- Tak, tak... - łowca wyszedł z pokoju dość spokojnie, pomimo bólu i możliwego wybuchu. Ostatnie przygody były dla niego bardzo bolesne i mało intratne.
Pośpieszany przez Kel Dora zszedł po schodach na ulicę i wsiadł do speedera.
- I co teraz Korr? - zapytał siedzącego po prawej stronie kosmitę. Nie wykonali części zadania, w zamian za którą Kel Dor miał dać się schwytać. Cała wyprawa mogła skończyć się dla Fenna fiaskiem. Nie zdobędzie pieniędzy, chociaż było tak ciężko i boleśnie.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 14 Mar 2011, o 22:17

Kel Dor rozważał dwie opcje w swojej łepetynie. Fakt faktem, nie dorwali Alaska... Zatem nie musi pakować się drugą część umowy, ale mandalorianin raz już dowiódł, że jest solidny i... Qultist wziął głęboki oddech.
- Naśmiewaj się z idioty, jedziemy na komisariat. - Powiedział nie szczędząc epitetu na siebie. - Zanim jednak cokolwiek powiesz, uratowałeś mi życie i jednak jestem ci coś winien... - W sumie racja.
Po głębszym przemyśleniu tego, to nie taki głupi pomysł dać się złapać, może w końcu ktoś się zainteresuje jeszcze nim. Może Alask przyśle kogoś do celi, żeby go sprzątnąć. Będzie można przynajmniej się wyładować... Teraz łowca wrócił do przemyśleń, był dłużnikiem mandalorianina... Ten jeden chce spłacić od razu... Tamten także powinien, Zanja, była zabójczynią, którą albo powinien zabić albo zabić jej dziecko. Ani jednego, ani drugiego nie zrobił, bo coś w nim drgnęło... Teraz płaciły za to obie, a on sobie to wyrzucał. Nie wie jak, nie wie kiedy, ale zamierza je wyciągnąć z kłopotów... W końcu u Zanji też ma dług.
- Liczę na to, że mnie wyciągniesz jakoś albo kogoś przyślesz - Kel Dor był już pewien. Ponownie zaczerpnął powietrza. - Zatem, ruszajmy...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Mistrz Gry » 20 Mar 2011, o 23:37

Dotarcie do najbliższego komisariatu nie było ani trudne, ani czasochłonne. Rozbrojony Qultist, który szedł z rękoma spętanymi elektrokajdankami, które wisiały mu na brzuchu, wyglądał na wyczerpanego. Ostatnie wydarzenia z jego życia pędziły szybciej niż niejedna turbo winda w kolosach biurowców Coruscant. Pomimo młodego wieku i praktycznie żadnego wsparcia, nie liczą mądrości ojca i treningów, które z nim przeprowadził, Kel Dor radził sobie całkiem nieźle. No, może nie licząc Zanji i jej córki, gdyż w tym momencie nie miał pojęcia, gdzie one się znajdują.
Jednak honorowo musiał je znaleźć i ocalić, podobnie, jak honorowo musiał dociągnąć niepisaną umowę z Fennem.
Mandalorianin szedł z tyłu i wyglądał na bardzo pewnego siebie. To nie była pierwsza jego misja, a doświadczenie i umiejętności pozwoliły mu na zachowanie idealnych pozorów. Zachowywał się dokładnie tak, jak sobie założył. W grę wchodziła solidna zapłata za głowę Qultista i tak naprawdę chyba tylko o to chodziło najemnikowi.

Policjanci z kwadrantu C4, a dokładniej z 765 Posterunku Służb Porządkowych Coruscant byli zdziwieni, kiedy w ich zasyfiałych i przestarzałych progach zawitał jeden z najbardziej poszukiwanych przestępców. Zabójca policjantów. Kel Dor.
Do minimum oszczędzając słowa, Fenn zażądał zapłaty, która należała mu się za złapanie Qultista. Po wykonaniu kilku połączeń, zapewne z decydentami w sprawach wypłacania nagród, Mando otrzymał czip, na który podobno przelano odpowiednią kwotę. Od momentu wejścia na komisariat, do trzymania ciepłego jeszcze kawałka plastyku minęło ponad 15 minut. Rychem głową, szef posterunku odprawił Mando i szarpnął Qultista w stronę cel.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 28 Mar 2011, o 20:16

Kel Dor podążył, wiedziony ręką szefa posterunku do miejsca swojego "przeznaczenia". Po jego głowie plątały się różne myśli, od chęci zemsty, po karcenie własne głupoty... W każdym razie odłóżmy to na bok.
Teraz ów bandyta prowadzony był korytarzami, dokładnie oglądając wszystkie drzwi po lewej i prawej swojej stronie. Qultist miał pamięć na tyle dobrą, by (w razie czego) sam siebie wyprowadzić stąd. No ale tu pojawiało się pytanie... Jak? Przecież, raz karty przy sobie nie miał, dwa, nie wiedział, w której celi go umieszczą i trzy, kogo przydzielą do pilnowania. Jeśli oczywiście to zrobią.
Lecz, wracając do samego posterunku. Budynek ogromny, a co za tym idzie i ogrom korytarzy, schodów. Teraz właśnie przechodzili drugim już korytarzem, skręcając w prawo. Funkcjonariusz wepchnął Kel Dora w kolejne drzwi, te prowadziły w dół. Typowe, więzienia zawsze w podziemnych piętrach. Łowcę interesowało natomiast ilu policjantów tu jest...
Z przemyśleń wyrwał go komendant. O dziwo, zwrócił się do niego łagodnym tonem.
- Jakieś pytania? Zanim zgnijesz tu przed rozprawą? - To mówiąc wepchnął młodzieńca do, właśnie otwartej, celi.
- Która godzina? - Głupszego pytania Qultist nie mógł wymyślić, a jednak było mu to potrzebne.
- Twoja ostatnia szumowino. Hahaha! - Policjant złapał się pod boki i triumfował. Widać liczył na tego typu tekst. Żeby teraz móc się pastwić.

Przeciągnął kartę po czytniku. Drzwi zatrzasnęły się z charakterystycznym dźwiękiem. Podał ją stojącemu obok funkcjonariuszowi.
- Mike, pilnuj drania. Jakby próbował sztuczek, paralizator jest na stole. - Tu wskazał owy stolik do kawy, na wprost celi Kel Dora...
- Taa, jest szefie. - Ozwał się tamten, zasiadając za stołem.
No i już Qultist miał punkt zaczepienia. Klucze, ale jak się do nich dobrać? W każdym razie, teraz wszystko zaczęło się wlec. Komendant zniknął na schodach. Tamten czytał jakąś gazetę... Chwileczkę? New Republic Daybreak?
- Ty! Piszą o tobie, aż trzy artykuły już zostały wypuszczone na twój temat. - Zawołał machając gazetą przed kratami Kel Dora. - To co? Będzie czwarty, jak to cię zapuszkował mandalorianin. Myślałem, że łowcy nagród trzymają ze sobą. Nie? Toście świnie. - Tym skwitował swoją wypowiedź.
Kel Dor nie zwrócił nawet uwagi na kolejne docinki, myślał. Głęboko. Przecież przez niego Zanja i jej dziecko... Szkoda gadać. Przez niego ją skrzywdzą. CO ON SOBIE MYŚLAŁ? No właśnie nic. Nigdy nie analizował ewentualnych konsekwencji. Teraz też tego nie zrobi. Tzn jak już ucieknie, będzie ostrożniejszy, jednak nadal po swojemu.
- Szlag by to! - Wrzasnął, za moment się uciszył.
Kel Dor dał upust swojej złości bijąc i kopiąc w ścianę, coraz bardziej wściekły. Jego ręce odmawiały już posłuszeństwa, a jednak nadal unosiły się i opadały na metalową ścianę. Emocje wypełniały go całego. I znów to dziwne uczucie. Chciał coś zmienić! Chciał naprawić ten błąd. Cena jaką płaci jest słuszna, a jednak nie wystarczalna. Dwie niewinne istoty cierpią przez niego! Co by powiedział ojciec?
Na myśl o ojcu zaczął bić coraz mocniej, więcej tej dziwnej energii płynącej z gniewu i nie tylko. A jednak to uczucie, całkiem zadurzył się w nim teraz. Wylewając tłumione przez lata emocje. Wgniecenia były już łatwo dostrzegalne, a także krew. Miał popękane kostki. Za którymś uderzeniem usłyszał dodatkowy hałas, jakby łańcucha... Chwileczkę. Łańcuch? Przecież tutaj nie ma łańcucha, moment jest prycza powieszona na przeciwnej ścianie. Kolejne uderzenie, znów szarpnięcie. Kel Dor nie przestawał. W końcu padł z wyczerpania, ciało nie wytrzymało tego napięcia...

Kilka godzin minęło, spał jak zabity. Wycieńczony, na domiar złego żaden plan nie wpadł mu do głowy. Obudził go ryk alarmu, po schodach zbiegł funkcjonariusz. Ten udawał, że śpi. Rzeczywiście natomiast, słuchał.
- Mike! Akcja w banku! Jedziesz z nami! - Zawołał tamten.
- Co do cholery? A ten świr? Mam go pilnować! - Wrzasnął wyraźnie niezadowolony.
- Ogar go trącał, teraz i tak nie ucieknie. Zresztą śpi, psychopata jeden. Dalej zawijaj się! - Nadal na wysokich obrotach, a jednak spokojniej.
Po chwili obaj wybiegli zostawiając Kel Dora... I, kartę dostępu. Ręką jej nie sięgnie, bo jak? Za krótka (oczywiście). Pogrążył się w myślach, dość intensywnie. Myśl, myśl, myśl. Co zrobić? Jak zrobić... Teraz wpadł na całkiem niegłupi, czy może wariacki pomysł.
Kel Dor utonął we wszystkich momentach, gdzie czuł tę dziwną siłę, wypełniającą jego ciało. Wszakże już kilka razy "coś" zrobił. Zepchnął kolegę (powiedzmy), zmasakrował goryla, w normalnych warunkach, to się nie zdarza. Ta siła, ta energia, ta moc... Skupił się na niej, myśli zaczęły wypełniać jego umysł i ciało dziwna sensacja. Wracała, ta sensacja z nerwowych sytuacji.
Z myśli wyrwały go kroki, do środka wszedł funkcjonariusz. Inny niż poprzednio. Co tu się działo?
- Jak tam brudasie? - Zapytał całkiem spokojnie, sięgając po kartę. Zbliżył się do celi Kel Dora i przesunął kartą po czytniku - Zanim zapytasz, tak to moi ludzie zrobili rozróbę w banku. Ktoś cię bardzo lubi skoro mamy wyciągać cię z pudła. - Teraz dało się rozpoznać, że to człowiek. Przez ramię miał przewieszoną torbę, dość znajomą. - Po jaką cholerę ci zdjęcie to ja nie wiem, ale kazali zabrać to wyczyściłem tą ruderę nazywaną twoim apartamentem zanim tu przyjechałem. Mamy niewiele czasu, Rany opatrzysz już w speederze. Zabieraj się stąd. - Powiedział całkiem spokojnie.
Kel Dor był całkiem zszokowany, co tu się działo? Komu mogłoby zależeć na nim? A może to gość od mandalorianina? W każdym razie obaj opuścili celę i skierowali się na schody. Widać, większość oddziału zajęta. Teraz swoje okroki skierowali nie do głównego korytarza, lecz na tyły budynku. Standardowo tylne drzwi niestrzeżone... Bo kto by kradł policyjny speeder? Nikt, na parkingu stał bardzo podobny do oficerskiego pojazd. Obaj wbiegli do pojazdu, tajemniczy mężczyzna za sterami.
- A teraz zapnij pasy. Będzie ostro... - Z tym, ruszyli wzniecając tumany kurzu.
Którędy? To już kwestia do rozstrzygnięcia przez owego mężczyznę. Celem slumsy Coruscantu...


//Dziękuję za uwagę. Mojemu dobremu MG za prowadzenie.//
[z/t]


Qultist Kor przenosi się do [Coruscant] Dolne partie miasta
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Coruscant] Sprawa musi zostać wyjaśniona

Postprzez Fenn Mereel » 30 Mar 2011, o 16:39

Fenn Mereel obserwował właśnie budynek policji, kiedy z budynku wybiegł Qultist razem z jakimś mężczyzną. Obserwowani wsiedli do speedera i uciekli. Mandalorianin wrócił się do swojego pojazdu i wsiadł do środka. Widocznie Korrowi jak zwykle dopisuje szczęście. Jeden kłopot mniej.
Mereel odpalił silnik i spokojnie spacerową prędkością przyjechał do portu kosmicznego. Panował tam ogromny ruch, co chwilę lądował jakiś statek, co chwilę jakiś startował. W hali odlotów był wielki tłok, ale odziany w zbroję łowca zdawał się "pojazdem
uprzywilejowanym", każdy bez wyjątku ustępował mu z drogi. Bez słowa przeszedł przez gąszcz ludzi i wsiadł do swojego statku.
Chwilę później był już w drodze do Zordo's Haven


Fenn Mereel przenosi się do [Zordo's Haven] Doki
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron