przez Dorhian Q'nirr » 10 Lut 2011, o 00:39
Kel Dor podniósł się od razu po tym ciosie, wymamrotał coś do siebie. Lecz na głos rzekł
- Ciesz się, żeś u siebie... - Qultist spróbował poprawić maskę, po chwili zdjął ją w ogóle, była całkowicie zniszczona, nie warto nosić taki chłam. - Wybacz, ale kiedy mam potrzebę, to ja decyduję... Jak teraz, czy rzucić się na ciebie czy pozwolić się obrażać. Więc pozwolę się obrażać... - Teraz można było zobaczyć ten grymas uśmiechu ukrywany uprzednio pod maską. - Widocznie jak Jeff, potrzebujesz tego. - Wymamrotał pod nosem, komentując Alaska. - Co do tych spluw z drugiej ekipy... Eee nooo, mają pogawędkę z ochroniarzami biurowca... Wszakże napadli na sekretarki i konserwatora... - Spróbował ująć to jak największą dozą ironii.
Za chwilę usłużnie oddał datapad chłopakom Twi'leka, coś jednak nie pasowało. No tak, przecież on majstrował z kodami. Pamiętał dokładnie, co wtedy zrobił w obawie przed ucieczką tamtej drużyny. Podszedł do nich i poszperał nieco w komputerze. Kilka szeptów, parę razy kliknął i dostał się do bazy danych.
- No, te są właściwe... Tamten plik to był mały robak, który zaatakował system alarmowy biurowca... - Gdy już im sprecyzował, stanął pod ścianą, raczej oparł się o nią, oczekując dalszego biegu wypadków.
Sam także był ciekaw odpowiedzi mandalorianina... Chociaż, pewnie i tak chodziło o kasę za jego łeb. Teraz Alask dostanie kolejny powód do wyśmiania "skruszonego Kel Dora", ale tym się nie przejmował za bardzo. Miał tylko nadzieję, że Twi'lek dotrzyma umowy, kasa się nie liczyła, a życie Zanji i jej córki.
Właśnie, przypomniał sobie całą tę farsę. Teraz nowa fala emocji i poczucia winy poczęła w nim wzbierać, lecz nie dał tego po sobie poznać.
Postać Główna//Sometimes the hardest battle is against yourself...//