Być może i istotnie doszłoby do czegoś głupiego, gdyby czynnik zewnętrzny nie skomplikował sytuacji jeszcze bardziej. Załoga Pursuera jak i banda przyjemniaków przewodzona przez pyskatą kobietę została otoczona, o ile to dobre słowo w następującej po obecnej scenie: rozmowę przerwało pojawienie się służb porządkowych (bądź też jakiegoś ich odpowiednika). Cereanie, w liczbie pięciu, byli jednakowo ubrani, nie nosili jednakże żadnych specjalnych odznaczeń. Przy prawym udzie każdy miał zawieszoną ogłuszającą pałkę, przypominającą kształtem i mieniącymi barwami plazmową lampę.
- Obcy, zgodnie z prawem... - zaczął jeden z policjantów, długowłosy i bardzo młody. - zostajecie zatrzymani. Z Instytutu Pamięci nielegalnie dokonano kopii i wyczyszczenia danych niebędących przeznaczonymi do wglądu przez przybyszów, zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Świadomości Planetarnej i Historii.
- Prosimy o natychmiastowy zwrot - dodał drugi porządkowiec, niemający za decykredyt więcej pewności siebie aniżeli poprzednik. - Musimy też poprosić was o rozbrojenie...
- A jeśli nie? - zapytał cicho i naprawdę złowrogo jeden z ochroniarzy, ostentacyjnie opuszczając ręce w okolice kabury niczym rasowy strzelec przed pojedynkiem.
- Jeśli nie zechcecie współpracować - długowłosy spojrzał teraz błagalnie na Vellara - mamy obowiązek użyć siły.
- Ale to nie my - zaprotestowała Nataye. - Dopiero co wylądowaliśmy, nawet nie byliśmy w Instytucie Pamięci.
- Wyjaśnimy to więc. Wszyscy złóżcie broń - porządkowcy niezgrabnie sięgnęli po elektro-kajdanki.
- Już to widzę - mruknął Tau.
Weequaye i ich przełożeni ani myśleli być posłusznymi. Policjanci nie będący przyzwyczajeni do jakiegokolwiek oporu wydawali się bezradni jak dzieci, nawet nie wyjęli swej śmiesznej broni, w zestawieni z arsenałem blasterów obu obcych na planecie grup wyglądającej jak zabawki.
Mężczyzna w zbroi uśmiechnął się drwiąco do kobiety w tunice i... jak się zdawało, kiwnął głową do najemników. Zrazu też znaleźli się gapie, podnieceni "czymś", czymś co się działo w ich spokojnym mieście na równie spokojnej planecie.
- Ale my pracujemy dla służb porządkowych - podjął się ostatniej próby Cereanin, przy zdesperowanych minach rodaków. - Musicie nas posłuchać. Takie jest prawo.