Content

Archiwum

[Felucia] Audiencja u barona

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 24 Sty 2012, o 16:00

-Ruszać się, kurwa, - warknął Togruta, szybko rozglądając się po pomieszczeniu. Szybkim krokiem podszedł do jednego z ciał i wydarł z zaciśniętej ręki chyba durastalową pałę, którą parę razy machnął, po czym obrócił się i rzucił do Zanji:
-Napatrzyłaś się? W każdej chwili może wpaść kolejna dwudziestka, albo cokolwiek, więc się sprężaj! Gdzie teraz?
Oczywiście, widok był niecodzienny - ale Rewixt widział znacznie gorsze rzeczy, to tutaj nawet go nie obchodziło - dwudziestka strażników z głowy, ot, tyle.W dodatku, w łapy dostał dobrą, chyba nieużywaną broń - czyż nie mogłoby być lepiej? "Jeżeli tak będzie wyglądała reszta drogi, to będzie pieprzony cud. Może, przy okazji..." w myślach najemnik rozwijał wciąż pewien plan, typowy jak na niego.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 25 Sty 2012, o 17:34

Obraz nędzy i rozpaczy? Czy raczej pożoga, bo innych określeń ani Kel Dor, ani Twi'lekianka nie znaleźliby teraz. Qultist starając się zachować zimną krew oglądał całe pobojowisko. Ci funkcjonariusze, całe to miejsce pachniało wręcz śmiercią. Młody łowca wzdrygnął się na myśl o pochodzeniu tych ran. Ich krtanie ściśnięte, ale przecież żadna istota nie zdołałaby w tak krótkim czasie zabić w ten sposób takiej ilości strażników. Nikt, nikt po prostu, to się nie mieściło w głowie.
Zanja ochłonęła prędzej niż jej "wybawca", powoli szperając po zwłokach znalazła coś, co w jej mniemaniu, bardziej pasowało do stylu zabójcy, krótkie wibromiecze i lepszy blaster. Przeszukując kilku innych rzuciła jeden z nich do Kel Dora... Irocznicznie, broń jaką otrzymał przypominała jego zgubę, lecz była bardziej zadbana niż stary pistolet. Blas-Tech DL-22. Przyjął go z radością, jednak nie dał tego po sobie poznać. W miarę przemieszczania się po strażnicy jego tętno podwyższało się, ten odór, nadal nie mógł znieść tego wrażenia. Nadal coś nie dawało mu spokoju. Zanja nie tracąc czasu opuściła już to pomieszczenie i poruszała się wgłąb korytarza.
Sam Qultist zatrzymał się jeszcze na moment, słowa Togruty nie trafiły do niego, jakby cały świat nagle zniknął dookoła. I ten głos, jedyne, co słyszał to starczy głos. Dźwięk i wibracje w jego głowie napawały łowcę niepokojem, większym niźli strach przed śmiercią... Ten osobnik był odpowiedzialny za to wszystko?
- Al-Dhuunie... Kim jesteś? - Pytanie wymamrotane pod nosem, jakby bezcelowo i bezsilnie. Chłopak nie mógł tego znieść i musiał się wydostać stąd. Każda chwila dodatkowo przyprawiała go o dreszcze. Czy to dlatego, że ma te wybuchy? Czy to też jego wina? Co się z nim dzieje?
Podążając wgłąb korytarza minął Togrutę i Zanję. Nadal nie dostrzegając świata dookoła. Sam wpakowałby się teraz w niejakie kłopoty. Jego marsz potrwałby dłużej, gdyby nie reakcja Twi'lekianki. Zabójczyni złapała go za ramię i przyciągnęła z powrotem. Jej oczy wyrażały jedno, "czy ci odbiło?!". Dla sukcesu całego działania tej trójki liczyło się ich zdrowie.
- Przepraszam... To nic... - Odpowiedział zabójczyni. Nadal zastanawiając się, czy oni także słyszeli ten głos? Czy to tylko jego wewnętrzne spory...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 26 Sty 2012, o 04:09

Przyglądając się Korrowi, Zanja przez chwilę wyglądała prawie opiekuńczo. Po chwili jednak obudziły się w niej instynkty zabójczyni, które wpoiła w sobie przez długie lata pracy w niebezpiecznym zawodzie.
- Ogarnij się, tu chodzi o życie nasze i mojej córki! - powiedziała twardo, chcąc zapewne uciszyć psychomachię Qultista. - Idziecie za mną, lepiej niech Togruta pilnuje tyłów.
Twarda zabójczyni, która obudziła się przed chwilą w Twi'lekance, poprowadziła dziewczynę jednym z wyjść z sali, a za nią ruszyli obaj mężczyźni. Przez kilka minut przekradali się korytarzami, nie napotykając żywej duszy. Coraz częściej w myślach całej trójki pojawiała się myśl, czy nie spotkają niedługo sceny podobnej do tej, którą zobaczyli w stróżówce. W pewnym momencie usłyszeli za którymiś z drzwi podniesione głosy. Zabójczyni zatrzymała ich gestem dłoni i po chwili do uszu obu obcych doszły urywki z kłótni.
- ... łap co możesz i spieprzamy! - krzyczał podniecony głos.
- Do cholery... - drugi mężczyzna mówił o wiele ciszej, przez co trudniej go było zrozumieć. - ... do skarbca, tam musimy iść...
- Uciekajmy, nie ma co tu jeszcze ryzykować! - po tej kwestii Korr zobaczył znak Zanji, który kazał im iść do przodu. Twi'lekanka poprowadziła ich dalej, najwyraźniej nie uważając dwójki złodziei za zagrożenie. Przeszli dwie kolejne sale, gdy pojawiło się mniej przyjemne towarzystwo.
Dziewczyna jak zwykle uważnie wyjrzała za róg, lecz od razu odskoczyła pod przeciwną ścianę. Schowała się w małej wnęce, ale została przygwożdżona laserowymi pociskami. Qultist, który wyjrzał tylko na chwilę za załom korytarza, zobaczył trójkę strażników, którzy najwyraźniej oczekiwali nieproszonych gości, gdyż każdy zajął bezpieczną pozycję, mogąc cały czas strzelać do przybyszów. Co gorsza, przy lewej ścianie sali ustawiono ciężki karabin blasterowy, a operujący nim Rodianin nie wyglądał wcale na amatora. Ogień krzyżowy doskonale zamykał jakąkolwiek drogę ucieczki dla zabójczyni, a przejście jednego ze strzelców trochę w bok, mogło doprowadzić do jej szybkiej, lecz bolesnej śmierci.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 31 Sty 2012, o 08:49

Rewixtowi wystarczyła chwila żeby zorientować się w sytuacji. Obserwując trajektorię pocisków, wiedział, ze lada chwila ustrzelą Zanję. Szybka obserwacja ścian - i wiedział, że musi zaryzykować. Złapał Kel Dora za ramię i wysyczał mu prosto w ucho:
-Jak tylko usłyszysz przerwę w ogniu, od razu wyskocz do tamtego pokoju - po czym, cicho odsunął się w cień. Cichy zgrzyt metalu - i Togruta zniknął.
Stary zabójca trzymał kciuki, żeby szyb wentylacyjny nie wyprowadził go prosto pod ogień. Droga nim do CKM-u była zablokowana wielkim wiatrakiem, więc Otrrasnir, chcąc, nie chcąc, miał jedno wyjście - jak najciszej otworzyć kratkę tuż przed dwoma strzelcami.
Zaczął powoli odkręcać śrubki, aż została jedna, ostatnia. Klnąc na nią w myślach, Togruta próbując ją odkręcić zauważył, że strzelec, który był bliżej ściany, zaczął się przesuwać. Kiedy już prawie wchodził w pozycję, która gwarantowała mu łatwe ustrzelenie Zanji, śrubka puściła.
Rewixt złapał kratkę, i powoli wciągnął ją do środka. W końcu, zaciskając zęby - wskoczył do pomieszczenia. Lądując, przetoczył się w prawo i podbił karabin zaskoczonego Twi'Leka. Dwa szybkie uderzenia pałką w lekku i mógł robić z nim co chciał. Wytrąciwszy karabin z jego ręki, kopnął go w stronę wyjścia, po czym złapał oba głowoogony niebieskiego osobnika i zasłonił się nim, krzycząc:
-Teraz, kurwa!
Wszystko teraz zależało od humoru losu. Albo od humoru tego, który nim sterował.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 2 Lut 2012, o 14:21

Qultist usłużnie czekał na konkretny moment. Nic innego się nie liczyło, tylko "tu" i "teraz". Uważnie obserwował poczynania Togruty. Kiedy tamten wypadł na uzbrojonego Twi'leka, młody łowca wykorzystał chwilowe zamieszanie. Wypadłszy zza rogu, wtoczył się do pomieszczenia. Krótkie spojrzenie i ogarnięcie sytuacji. Kel Dor przycelował do Rodianina za ciężkim karabinem. BlasTech wypluł z siebie kilka pocisków.
Operator CKM-u wcale nie przeraził się takim obrotem spraw, wręcz przeciwnie, błyskawicznie uchylił się przed strzałem, opuszczając posterunek odpowiedział własną salwą z mniejszego pistoletu blasterowego. W porę Korr uchylił się przed pociskami, sam strzelił kilka razy i wyknał przewrót przez bark i był tuż przy nim. Następne, co Rodianin zobaczył, to kolba blastera. Jedno uderzenie, za nim kolejne, jednak strzelec w porę chwycił nadgarstek napastnika, jakim starał się być Kel Dor i sam uderzył go w twarz, czy raczej maskę. Łowca nagród zatoczył się i właśnie wtedy coś się stało. Krew zaczęła płynąć szybciej, a on sam powoli tracił świadomość. Bardzo się starał, jednak świat przed nim rozmywał się coraz mocniej, wkrótce nastała ciemność/



//proszę bardzo Iny, masz otwarte zakończenie -.^//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lut 2012, o 16:47

Ciemność opanowała umysł Qultista w stopniu większym, niż zdarzyło mu się do kiedykolwiek. Ruszył w stronę przeciwnika i atakując zanim ten wykonał jakikolwiek ruch, po prostu uderzył go w kark z niesamowitą siłą. Korr nie usłyszał nawet paskudnego chrupnięcia, bo nie zauważywszy nawet kiedy atakował już ostatniego Weequaya. Znalazł się przy nim znów w błyskawiczny sposób, nie dając żadnej szansy na reakcję mężczyźnie. Właściwie nie wiedział nawet jak go zabił, zauważył tylko po chwili jego ciało upadające na ziemię, w straszliwy sposób poturbowane. Korr czuł siłę i potęgę, jakiej nigdy przedtem nie doświadczył. Zdawało mu się jakby rzeka energii płynęła przez jego ciało, jakby znalazł niespotykane pokłady dziwnej nocy w sobie samym. Doświadczenie było na tyle silne, że Kel Dor przed chwilą przestał panować nad samym sobą, lecz ta siła była tak uzależniająca, tak potężna...
- Zrozum swoją potęgę - odezwał się w jego głowie głos. - Uwolnij ją i nie daj się nikomu ograniczać!
Tymczasem do pomieszczenia weszła Zanja. Jeszcze kilka sekund temu prawie zginęła pod ostrzałem, więc wyraz jej twarzy nie wyglądał zbyt pewnie. Dodatkowo była zupełnie zaskoczona szybkością, z jaką poruszał się Korr i przerażona wściekłością, którą uwolnił przy eliminowaniu wrogów. Kobieta nie zauważyła jednak wewnętrznej przemiany, której właśnie doznawał Kel Dor.
Qultist wciąż zatracał się w potędze i ciemności, które opanowywały jego ciało i umysł. Czuł nieskończoną chęć wykorzystania tej mocy, skatalizowania jej i wyrzucenia na zewnątrz. Zauważywszy Rewixta poczuł te same możliwości i siłę, którą wykorzystał względem dwójki poprzednich nieszczęśliwców. Wtedy jednak poczuł rzecz zaskakującą. Twi'lekanka dotknęła jego ramienia, co wywołało ogromną falę sprzeciwu mocy, która właśnie go opętała. W ułamku sekundy odwrócił się do niej, z zamiarem...
- Umiesz władać? Władać czystą władzą... - rozległ się w jego głowie znów szept starca, tym brzmiący jakby jego właściciel się oddalał. Korr słyszał coraz cichsze echo tych słów, aż w końcu zamilkły, zostawiając łowcę samego z potęgą, która go ogarnęła.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 3 Lut 2012, o 22:41

Togruta milczał, dalej trzymając Twi'Leka za głowoogony. Szybko owinął oba o szyję niezbyt kojarzącego wroga i zacisnął najmocniej jak mógł. Po paru chwilach, Twi'Lek ze zmiażdżoną krtanią osunął się na podłogę.
DL-44 wiszący w kaburze martwego już strażnika, zmienił właściciela. Był stary, ale bardzo zadbany. Widocznie jakaś pamiątka - zresztą, co to go obchodziło? Teraz pistolet był jego. Kabura też. Nie tracąc czasu, zabójca warknął:
-Gotowi, czy będziemy stać i płakać nad nieszczęśliwie zmarłymi?
Byle jak najszybciej do opuszczenia tej planety. Togruta zastanawiał się, dlaczego, los, do cholery pokarał go takim towarzystwem? Rewixt miał skrytą nadzieję, że nic już nie stanie na jego drodze do Zorda.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 6 Lut 2012, o 18:25

//Theme//

Ciało i umysł Qultista opanowała nieznana mu do tej pory potęga. Siła, którą już kilka razy czuł, lecz nigdy w takim natężeniu. Wszyscy przeciwnicy byli już martwi. Stał tam i przyglądał się Togrucie z mordem w oczach, skrytych pod maską. Jeszcze chwila, jeszcze jedna sekunda i ruszy na niego z zamiarem zmiażdżenia, pozbycia się niewygodnej istoty, plugawego kosmity, który nie zna honoru. Tak, od pierwszych chwil poza ufnością, jaką starał się w sobie wzbudzić Qultist, czuł odrazę do niego. Czy takim łowcą głów miał się stać? Bezwzględnym, aroganckim... Czy takim już się nie stał? Coś w nim pękło. A moc płynąca teraz z pełną siłą, nakazywała mu. Gdy tylko postawił jeden krok, poczuł czyiś dotyk. Poczuł tę samą sensację, jakiej doznał w sali balowej Barona. Dreszcz przyjemności kłócił się z potęgą jaką czuł obecnie. Wewnętrzny krzyk nakazywał stłumienie tej sensacji, pozbycie się jej źródła. Tego, co łączyło Kel Dora z rzeczywistością.
Świat dookoła przestał istnieć, żyjących także nie było, strumienie energii pozbawione tkanek, źródła światła, jedno z nich jasne, białe, stało właśnie przed Korrem. Próbowało interweniować. Natychmiastowa reakcja ze strony łowcy głów nie pozwoliła na jakiekolwiek działanie Zanji. Dziewczyna w mig znalazła się nad ziemią, żądza mordu nadal była obecna w duszy Qultista. Instynktownie zabójczyni próbowała uwolnić się z uchwytu, zaciskającego się coraz mocniej. Jednakże żadna dłoń, żadne ramię nie trzymało jej w powietrzu, lecz wisiała. Jej własna ręka zaciskała się na jej krtani coraz mocniej. Zdziwieniu i brakowi pewności ustąpiło miejsce przerażenie jakie malowało się w jej oczach. Błagalnym spojrzeniem, wciąż się szamocząc mówiła coś do swojego oprawcy. Obraz widziany jej oczami coraz bardziej zamazywał się, dziewczyna powoli i skutecznie traciła oddech, z nim świadomość. Wibroostrza wypadły z jej dłoni, ze słyszalnym szczękiem uderzając o podłogę.
W tym samym czasie Qultist nie zdawał sobie sprawy z tego, co robi, nie słyszał nic, przed sobą miał światło, gasnące już, dogorywające. Jego ścisk coraz mocniejszy, lecz jeszcze nie łamał kości. Czy tak ma się to wszystko skończyć? Tutaj? Teraz? Co z jego postanowieniem? Co próbą naprawienia tego błędu? Co z Zanją? Gdzie ona jest? Gdzie się wszyscy podziali? Kel Dorowi nadal w głowie huczało, nadal nic poza niknącym głosem starca nie docierało. Lecz teraz, jakby przez mgłę, rejestrował dźwięki, stłumione. Ledwie słyszalne. - "Korr!" - Ktoś go wołał, ktoś starał się obudzić. - "Korr Qultist!" - Głos należał do osoby, o której myślał, że nie żyje, na której pogrzebie już był... Al-Dhuun, ojciec, patriarcha rodziny. Jedyny prawdziwy przyjaciel. Ciemność dookoła zaczęła znikać, światła gasły i kształty były już widoczne. Czucie znów do niego wróciło, lecz nie w pełni. Ramiona Kel Dora były zaciśnięte na czymś miękkim. Czymś, co wręcz prosiło się o zgniecenie, o usunięcie ze świata. To uczucie, ta wola władzy nadal była silna w nim.
- Władać czystą władzą? - Powtórzył jakby za głosem, powtórzył całkiem zdziwiony, jakby to on teraz oglądał zza szyby, co jego ciało wyprawia. Jakby to nie on tam był lecz ktoś inny. - Władza niosąca cierpienie i śmierć to nie władza... To zło. - Wypowiedział sam, jakby do siebie, jakby się upewniając w tej tezie. Młody łowca powoli znów zaczął się zatracać. Lecz ta sensacja, ten dreszcz, ten dotyk, który właśnie czuje. Oczy zaczęły skanować pomieszczenie, oczy zatrzymały się na istocie w jego uchwycie, teraz już materialnym, teraz już fizycznym. Twi'lekiana starała się uwolnić, nadal rozpaczliwie próbowała. Teraz do niego trafiło. Gorsze niż zimny prysznic. Gorsze niż śmierć ojca... - Nie... - Krótkie słowo wyrwało się z jego ust. Kel Dor, teraz zajrzał w oczy dziewczyny, przerażenie, które się w nich malowało wyglądało tak znajomo... Tak jak wartownik więzienny, którego skatował w celi. Czy tak ma skończyć? Niczym bezduszny morderca? - Czym jest potęga, bez najbliższych? - Zapytał jakby niepewnie ten głos, który odzywał się w nim. Tego starca, który zjawił się nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy.
Uchwyt na szyi dziewczyny stracił całkowicie na mocy, upadła na ziemię, z trudem łapiąc oddech, lecz żyła, lecz była cała. Gdy tylko ochłonęła wibroostrza zawirowały w jej rękach. Wciąż się trzęsła, wciąż miała przed oczami tę żądzę mordu. Lecz teraz musiała się bronić. Przed nią był Kel Dor, nadal osłupiały, nadal zastygły w miejscu, stał tam i nie poruszył się przez moment. Stał i nadal kalkulował cały świat, całe zajście, co się stało. Korr nie był pewien swoich działań ale jedno, co przemówiło za przerwaniem tego to chęć ocalenia jedynej bliskiej mu osoby teraz. Jedynej istoty, na której mu zależy. Po prostu nie mógł tego zrobić, nie mógł pozbawić życia Jej, właśnie Jej. Przecież po to wyruszył, by ją ratować, by naprawić swój błąd.
Qultist opadł na kolana, z głową pochyloną, czekał na swój koniec, a duszy zadawał sobie pytanie, dlaczego? Dlaczego tak się stało. Dlaczego omal nie zabił jej? Dlaczego na to pozwolił? Kto kieruje jego poczynaniami, co takiego płynie poza czasem, co decyduje o istnieniu żyjących. Dlaczego on miał być egzekutorem prawa śmierci?
Siła pulsująca w jego ciele powoli zanikała, chłopak wracał do normy, echa odbijały się już tylko w najdalszych zakątkach jego pamięci. Podniósł głowę, przed nim była nadal przerażona, nadal drżąca Zanja, mierzyła do niego z ostrzy. W takiej sytuacji najdrobniejszy ruch wiązał się ze śmiercią, z ręki zabójczyni. Czemu się dziwić, odpłynął na chwilę, za mocno, zbyt głęboko pozwolił się pochłonąć. Jego zakrwawione ręce uniosły się przed niego, jakby w stronę dziewczyny. Nastała cisza i niepewność, Kel Dor nie wiedział, co powinien zrobić. W następnej chwili zorientował się, że obejmuje kogoś, dość silnie, lecz nie łamie, nie dusi. Gniew i Złość ustąpiły miejsca żalowi jaki teraz czuł, głębokiej goryczy. Nadal klęczał, lecz teraz miał kogoś przy sobie, kogoś drogiego, dla kogo tu przyleciał. Czasu musiało sporo upłynąć, by zdał sobie sprawę z tego.
- Zanjo... Wybacz mi. - To były jedyne słowa jakie wypowiedział do zszokowanej zabójczyni. Która do teraz nie mogła zrozumieć co się tak na prawdę stało i jak się znalazła tak blisko niego, tak szybko, w ramionach Kel Dora. Nie rozumiała tego, on sam także, jednak teraz już się nie ruszył. Już nie prowokował żadnych działań. Była bezpieczna, tylko dlaczego tak? Dlaczego tu i w ten sposób?
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 6 Lut 2012, o 20:19

Togruta obserwował tą scenkę z niemalże znudzeniem. Kiedy w końcu Kel Dor padł na kolana, a nad nim stała trzęsąca się zabójczyni, podszedł powoli do niej i zapytał z flegmą w głosie:
-Pozbawisz go w końcu łba, czy sobie darujesz i ruszysz tak łaskawie swoje dupsko? Przypominam, że jest jeszcze od groma strażników szukających nas
Kiedy ta dalej stała, nie patrząc na niego, Togruta stracił cierpliwość. Kopnął lewą dłoń Twi'Lekanki, tak, że upuściła wibromiecz i wykorzystując zaskoczenie, złapał ją za nadgarstek prawej i szybko wyłuskał drugie ostrze z zaciśniętej dłoni. Odrzuciwszy wibromiecz na bok, złapał Kel Dora za Kark i dźwignął go na nogi, mówiąc:
-Nie mamy czasu na takie żałosne scenki, do cholery, więc Twi'Leczka przodem, do wyjścia!
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 6 Lut 2012, o 23:37

W głowie Korra powoli przestawała panować potęga, a zarazem wielki chaos. Wracał do normalności przez poczucie winy, które gnębiło go od środka. Wraz z resztkami ulatniającej się potęgi, Kel Dor czuł jednak ponurą satysfakcję. Nie rozumiał jej źródła, lecz następne słowa głosu, który słyszał w myślach, uświadomiły go całkowicie.
- Dobrze, pojąłeś sens Władzy... - cichy szept znów oddalał się coraz bardziej. - Lecz nie bój się swoich wyborów, nie bój się Władzy...
Cała sytuacja przeraziła Zanję tylko z początku. Gdy tylko odzyskała oddech i otrząsnęła się z szoku, obudziła się w niej wściekłość i złość. Wtedy właśnie sprawca całej sytuacji klęknął przed nią i prosił o wybaczenie.
- Wybaczyć ci? Ty głupi robaku, popatrz na swoją wściekłość! - krzyczała głośno, jakby chciała odreagować ostatnią minutę. - Ociekasz nią na tyle, że uwalnia się z ciebie na zewnątrz! Musiała już przetrawić całą twoją duszę i rzuca się na inne...
Wywód ten, pokazujący poglądy i wierzenia Twi'lekanki przerwał gwałtownie Rewixt. Bez pardonu wszedł pomiędzy parę obcych i rozbroił kobietę. Najpewniejszą jej reakcją wydawało się rzucenie na starego łowcę bez broni, lecz jego działanie jakby sprowadziło ją na ziemię. Mrugnęła kilka razy, patrząc prosto w oczy starego Togruty, a z każdym ruchem jej rzęs spływała z niej kolejna dawka złości. W końcu kiwnęła głową i bez zbędnych ceregieli podniosła broń i ruszyła dalej.
Bez problemu przeszli przez następną salę, gdzie znaleźli pokój z trzema windami. Twi'lekanka szybko nacisnęła przycisk dwóch z nich i zwróciła się do towarzyszących jej mężczyzn.
- Poziom niżej znajduje się cela z moją córką, nie powinno tam być wielu strażników, to co minęliśmy było raczej największym punktem oporu. Drugą windą ktoś musi pojechać na dach. Znajduje się tam lądowisko, na którym powinno jeszcze coś stać. Jeden z was musi to uruchomić i poczekać na resztę, zanim nie przyjdziemy z dołu - mówiła rzeczowo zabójczyni. - Ja oczywiście jadę na dół.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 7 Lut 2012, o 00:52

Kel Dorowi wcale nie odpowiadał taki obrót całej sprawy. Togruta na swój sposób starał się ich popędzić, Zanja natomiast nie zauważyła tej wewnętrznej przemiany, uznała, że to jego dusza jest czarna i ocieka gniewem. To ostatnie stwierdzenie bardzo go zabolało. Jednakże teraz musiał odłożyć na bok swoje uczucia i emocje. Najpierw zwrócił się do Togruty.
- Wybacz, ale to moja osobista sprawa i moja porażka, nikt za mnie błędów nie będzie naprawiał. Ja jadę na dół. - Te ostatnie słowa wypowiedział tak słyszalnie, aby Zanja zwróciła na niego uwagę teraz także. Zabójczyni wcale nie odpowiadało to, po tym popisie jaki zaprezentował w poprzedniej sali. Jednakże teraz nawet to nie miało znaczenia. Młody Korr czuł, że musiał to zrobić, teraz nie mógł się wycofać i nie mógł zaprzestać działań.
Deklaracja Kel Dora nie zdziwiła Zanji, lecz wprowadziła ją w stan pomieszany między niepewnością, a zdenerwowaniem, nie dała tego po sobie poznać i ruszyła do windy, za nią i Korr. Od tamtego momentu nie spoglądał już na nią, lecz wszędzie naokoło, uciekał od spojrzenia dziewczyny, uciekał od wydarzeń, z którymi musi rozprawić się później. Zabójczyni wbiła sekwencję klawiszy i drzwi windy zatrzasnęły się, dźwig począł opuszczać ich w dół. Przed tą dwójką jakieś dwie minuty drogi, którą najprawdopodobniej spędzą w milczeniu...
Zostawili starego łowcę na przy wejściu i tylko dwie drogi do wyboru, z czego jedna prowadziła na lądowisko. Przez chwilę był sam, przez chwilę miał okazję odetchnąć...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 7 Lut 2012, o 21:15

Po słowach Qultista, Togruta nic nie mówiąc po prostu wszedł do windy. Parę naciśnięć i winda ruszyła w górę.
Chwila jazdy dłużyła się niesamowicie, ale stary zabójca wiedział - już za chwilę wyniesie się z tej cholernej planety. Kiedy poczuł, że winda zwalnia, wyjął pałkę i obrócił ją w dłoni tak, że przylegała do ręki, dotykając niemalże łokcia. Oparł się bokiem o ścianę po lewej od wyjścia i spięty, czekał.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 9 Lut 2012, o 02:09

Droga minęła bardzo szybko i, jak się spodziewał Qultist, w zupełnym milczeniu. Gdy Korr spoglądał na towarzyszkę, przez chwilę dalej widział ambiwalencję i wątpliwości, które targały zabójczynią, jednak gdy tylko winda się zatrzymała, wrażenie to zniknęło. Zanja spojrzała na niego zimnym, pogardliwym wzrokiem, którym obdarzyła go po incydencie na górze.
- Idziesz przodem - rzuciła, zdradzając porzucenie resztek zaufania względem Kel Dora. Wyglądał ona to, że niewola mocno zmieniła charakter kobiety, a działanie Qultista tylko pogorszyło całą sytuację. Kel Dorowi pozostawało mieć nadzieję, że nie stanie się w końcu wrogiem numer jeden swojej towarzyszki.
Ruszyli wąskim korytarzem, który oświetlony był jaskrawymi, białymi żarówkami. Miało to zapewne na celu zminimalizowanie wszelkich szans schowania się kogokolwiek i spełniało tę funkcję znakomicie. Korr czuł się widoczny bardziej niż kiedykolwiek przedtem, gdy podążał wzdłuż ściany.
- Drugie drzwi po lewej, tam będzie pomieszczenie, z którego można dojść bezpośrednio do celi mojej córki - powiedziała, nie tłumacząc jednak skąd tao dokładnie zna drogę. Być może sama była tu przetrzymywana lub torturowana widokiem uwięzionej córeczki.
Zza wskazanych drzwi nie było nic słychać, więc para łowców otworzyła je i weszła do środka. Pomieszczenie było oświetlone podobnie do korytarza i znajdował się w nim szereg przejść. Jak szybko zrozumiał Qultist, każde z nich prowadziło do celi, w której ktoś mógł być zamknięty. Zanja ruszyła szybkim krokiem do przodu, zapominając o poprzednich środkach ostrożności. Zatrzymała się jednak w pół kroku przed pewnymi drzwiami. Z jej ust wyrwało się warknięcie przepełnione wściekłością i zaskoczeniem.
- Nie! - gdy Korr podszedł bliżej, zrozumiał reakcję kobiety. W środku celi stał niski, dość gruby mężczyzna i przyciskał do piersi małą Twi'lekankę. Na jej gardle spoczywało paskudnie wyglądające ostrze, którego gangster nie odrywał ani na chwilę od swojej ofiary.
- A teraz rzucicie broń, tylko powoli - powiedział z uśmiechem.


Tymczasem Rewixt dotarł na dach i wyszedł z windy. Przed sobą zobaczył małą budkę, która była zapewne stacją kontroli lądowiska. Na powierzchni dachu za nią zobaczył trzy stojące statki, których typu nie rozpoznawał, i przy których kręciła się mała grupa ludzi. Jedni z nich kłócili się z pozostałymi, głośno krzycząc. Gdy w cieniu małego budynku Otrrasnir podkradł się bliżej usłyszał ich słowa.
- Do cholery, to mogą być tylko plotki, ktoś z was widział martwego barona?! - wrzeszczał jeden z nich.
- Słyszałeś, co mówił Hag! Baron nie żyje, leży postrzelony we własnej sypialni!
- Hej, przecież on mówił, że baron został powieszony!
- Nie kłóć się, kurwa. To nieważne!
- Jak to nieważne? Wy nic nie wiecie na pewno, musimy tu zostać!
- To się akurat da załatwić - powiedział jeden z grupki stojącej dalej od największego statku. Jednostka za grupką uruchomiła właśnie silniki, co wywołało poruszenie wśród bandytów. Rewixt zrozumiał, że jedna z grup zamierza właśnie uciec z tonącego statku, jakim była posiadłość barona. Łowca policzył szybko wszystkich obecnych i podzielił ich mniej więcej na członków dwóch grup. Po stronie uciekających stanęło najwyraźniej pięciu gangsterów, po drugiej siedmiu, a dwóch Togruta nie potrafił jednoznacznie przypisać. Nie mógł także zapomnieć pilocie i tych, którzy zdążyli się już zaokrętować, jeśli takowi już byli.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 20 Lut 2012, o 17:33

Stary zabójca szybko ocenił sytuację - wyjść było kilka.
Pierwsze bazowało mocno na szczęściu. Wystarczyło wypaść do nich, z przerażeniem w oczach, wydrzeć się że baron nie żyje i w całym budynku trwa eliminacja wszystkich świadków. Albo go od razu rozstrzelają, albo, łutem szczęścia, pozwolą zabrać się ze sobą. To drugie miało zbyt znikomą szansę na powodzenie, więc tą wersję Rewixt odrzucił.
Drugim wyjściem było po prostu przekradnięcie się do frachtowca i przywarowanie w jakimś kącie w ładowni, czy gdzieś indziej. W tym wariancie, Rewixt nie miał wpływu na to, gdzie doleci - ale to w sumie też nie było problemem.
Zaś ostatnią wersją była cierpliwość. Stary zabójca już po tonie głosu wiedział, że zaraz pójdą w ruch bronie. Zaczną się żreć, a kiedy będzie ich trochę mniej, Rewixt wypadnie z ukrycia i załatwi niedobitki. Tutaj mógł oberwać, albo dostać nagłą wiązkę i na tym by się skończyło - ale ryzyko zazwyczaj się opłaca.
Nie podjąwszy jednoznacznej decyzji, aczkolwiek odrzucając pierwszy wariant, Rewixt zaczął powoli przemieszczać się między wszystkimi możliwymi osłonami, ostrożnie planując każdy ruch. Próbował jak najbardziej zbliżyć się do mniejszej grupki i frachtowca, którym planowali uciec.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 29 Lut 2012, o 21:29

Sytuacja była coraz gorsza i gorsza, nic się nie zgadzało. Wszystko szło nie po myśli Kel Dora, najpierw jego zauroczenie zabójczynią, potem ten wybuch. Właśnie gdy chciał wszystko naprawić, właśnie teraz, gdy próbował coś zmienić. Pewnie! Może teraz odwrócić się i odejść. Poddając się, mówiąc, mnie to nie dotyczy. Może uciec. Ale jak długo będzie tak uciekał? Młody łowca głów zdał sobie sprawę, że przez jego działania ci, całkowicie czyści i niewinni nie powinni cierpieć. A w chwila, w której trwał obecnie była jak wieczność. Była piekłem dla niego. Zanja odwróciła się od niego. Jakiś drab obecnie trzymał na gardle jej córki nóż. Sytuacja praktycznie bez wyjścia, i co on ma zrobić? Poddać się? Złożyć broń? Żadne z tych rozwiązań nie gwarantuje bezpieczeństwa obu dziewczyn. Żadne z tych rozwiązań nie gwarantuje nic poza kolejnym rozlewem krwi.
Kel Dor odwrócił się do Zanji i skinął w geście, by trzymała się z daleka. Choć raz niech mu zaufa, od momentu dostania się na tę cholerną planetę. Na której wszystko sprzeciwiło się chłopakowi. "Zawsze jest jakieś wyjście, zawsze jest jakieś rozwiązanie, trzeba tylko umieć szukać i zadawać odpowiednie pytania..." - Pomyślał sam do siebie. Powoli zaczął iść w stronę oprycha i wyciągnął miecz. Tamten najwidoczniej uznał to za zagrożenie i przycisnął dziewczynkę mocniej. Kel Dor jednak nie zraził się i uniósł miecz w górę, tak by bandzior widział, jak go odkłada. Był niecałe dziesięć kroków od niego. Ostrze zostało na podłodze. Zanja powoli odłożyła także swoją broń, czyniąc podobnie, jednak nie ruszyła się z miejsca. Nadal nie mogła w to uwierzyć, nadal nie mogła się pogodzić z takim obrotem spraw.
- Świetnie, teraz blaster! Obydwoje, chyba, że mam komuś poszerzyć uśmiech? - Zagroził grubas. Nadal pewny siebie, nadal zuchwały. Jak Qultist gardził takimi, potrafili zasłaniać się tylko zakładnikami. Tylko i wyłącznie, a tu, po raz drugi zakładnikiem była niewinna dziewczynka.
Usłuchał, blaster wyśliznął się z kabury i powolnym ruchem wynurzał, tak by tamten go widział. Zawisnął w powietrzu, z ręką trzymającą go ku górze. Kel Dor bardzo sprawnie obracał go w dłoni i zniżał do poziomu pasa, czy raczej ramion niższego od siebie bandyty. W pewnym momencie wykonał dodatkowy obrót, palec znalazł się na spuście i wystrzelił w dłoń dzierżącą nóż. Wykorzystując ten moment dezorientacji i wulgarnych określeń o bliżej niezrozumiałej dla niego treści rzucił się na grubasa obalając go na ziemię, tak tarzali się po podłodze.
- Uciekaj do matki! Ale już! - Zawołał do dziewczynki, sam natomiast siłował się bandytą. Dziecko usłuchało i zaraz znalazło się przy zabójczyni. Jego pięść metaforycznie i fizycznie połączyła się z twarzą przeciwnika, którego unieruchomił. Kolejny cios, a za nim następny. Ponownie został zatrzymany i tak szarpali się na ziemi.
Korr jednak przecenił samego siebie, jego wcześniejsze obrażenia i duchowe i fizyczne dały znać o sobie, wybuchy jakie przeszedł także, zatem adrenalina nie poprawiała niczego w jego ruchach. A mniej zgrabny przeciwnik miał jeszcze asa w rękawie, jakim była elektropałka przy pasie. Wolną ręką wyciągnął ją i zdzielił potężnie Kel Dora, tamten spadł z niego i łupnął plecami i podłogę. Nie zdążył nic zrobić, przeciwnik już był obok i kopnął go w brzuch. Za tym poszedł cios z pałki, który został zatrzymany w rękach łowcy głów. Jednakże grubas teraz po prostu włączył pałkę i zdrowo przysmażył spadkobiercy rodu Korr dłonie. Skutkiem czego Qultist puścił owe narzędzie. Tamten wykorzystując chwilową przewagę ponownie skierował pałkę w stronę leżącego przeciwnika. Na ten moment zapominając o Zanji stojącej obok. Jego wściekłość była widoczna. Jak ten śmieć w osobie Kel Dora śmiał go uderzyć.
- Teraz nauczę cię posłuszeństwa robaku! - Wołał do niego, cały czas okładając. Korr nadal starał się zmniejszać obrażenia, lecz z dość marnym skutkiem. Wiedział dobrze, jak to się potoczy. Wiedział dobrze co się stanie, może choć raz zrobił co trzeba. Może choć raz jego grzechy zostaną wybaczone... W przyszłym wcieleniu. Bandyta kontynuował swoje działania i nie zwracał całkowicie uwagi na dziewczynę obok, jedną i drugą, obie były świadkami tego zdarzenia...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 1 Mar 2012, o 21:43

Przestraszeni i wściekli najemnicy zaprawdę głupi są i jest to fakt, którego podważyć właściwie nie można. Grupka istot kłóciła się coraz głośniej i coraz mocniej skupiała się tylko na sobie. Czternastu chłopa nie zauważyło samotnego łowcy, który przemykał za stojącymi na lądowisku kontenerami i pojemnikami w dość nieudolny sposób. Niemniej Rewixt miał olbrzymie szczęście i nikt nie spostrzegł jego sylwetki, gdy przeskakiwał z jednej zasłony w drugą.
Gdy znalazł się już prawie przy burcie statku, pojawiły się komplikacje. Zostało mu teraz solidne dziesięć metrów do włazu, który zachęcał do wejścia na statek. Przez chwilę Togruta zaczął powracać myślami do swojego planu numer dwa, czyli ataku na grupkę najemników. Jakkolwiek szybko by się nie zastanawiał nad czymś konkretniejszym i tak nic by z tego nie wyszło, bo pośród byłych pracowników barona zawrzało.
Jeden z nich popchnął drugiego, co oczywiście rozpoczęło ogólną strzelaninę. Rewixt w napięciu obserwował sytuację, podczas gdy wszyscy najemnicy rzucili się na poszukiwanie jakiejś kryjówki. Po chwili na środku lądowiska zostały cztery ciała, a pozostali biegli w przeróżnych kierunkach. Jeden z Rodian miał najwyraźniej zamiar ukryć się za kontenerem, który niedawno na kryjówkę wybrał sobie stary Togruta. Nim ten jednak zdążył zrobić cokolwiek, mężczyzna padł na ziemie z przestrzelonymi plecami.
To była zapewne ostatnia szansa dla łowcy, by dotrzeć do zbawiennego włazu. Nie oglądając się wiele, rzucił się w stronę statku w niemożliwym sprincie. Zabolały go od razu wszystkie rany, które zdążył otrzymać na tej felernej planecie przez kilka dni pobytu. Gdy był mniej więcej w połowie drogi stały się dwie niezbyt pozytywne dla niego rzeczy. Najemnicy zobaczyli jego obecność na otwartej przestrzeni i, nie wiedząc z kim się zbratał, wszyscy skierowali na niego swoje lufy. Dodatkowo właz statku zaczął się zamykać.
Łowca wyrzucając z siebie szpetne przekleństwo, przeskoczył ostatnie dwa czy trzy metry i wylądował w środku statku za zamkniętymi już drzwiami. Nie doznał właściwie żadnych poważnych obrażeń, jedynie bolały go straszliwie plecy, którymi zahaczył o zamykający się właz. Z trudem wstając, łowca uświadomił sobie, że nie będzie lekko mu się spało przez kolejne kilka dni.
Tymczasem usłyszał z kabiny pilota niecierpliwy głos:
- Mam ich głęboko w dupie, lecę stąd sam. Nie mam zamiaru ginąć przez ich jebane poczucie czasu!
Oburzony pilot objawił obolałemu Rewixtowi jeden ważny fakt: nas statku było ich tylko dwóch. A do tego tylko jeden z nich o tym wiedział.


********************************************************



Grubas miał siłę odpowiednią do swojej postury i z pełnią sadyzmu wykorzystywał ją właśnie na Qultiście. Młody Kel Dor czuł właściwie tylko ból, który przytłaczał całą jego osobę. Nie miał nawet sił odczuwać żal czy zaskoczenie brakiem pomocy ze strony Zanji. Gdy jeden z ciosów przedarł się przez gardę jego rąk, z jego czoła polała się gęsta krew, która szybko przesłoniła mu widok. Nie wiedział nawet, czy zabójczyni wraz z córką są jeszcze w pomieszczeniu, czy już uciekły, zostawiając go na pastwę losu.
Korr czuł, że jego siły maleją z każdą sekundą. Tak naprawdę, gdyby grubas postanowił być bardziej systematyczny, dawno już pozbawiłby Kel Dora przytomności a może i życia. Mężczyzna starał się najwyraźniej wyżyć na młodym łowcy, co stanowiło bardzo szczęśliwy dla niego fakt. Wtedy właśnie usłyszał słowa.
Był to ten sam głos, który usłyszał już tego dnia dwa razy. Starczy, choć silny i pełen... wzniosłości, a może czegoś jeszcze, czego Qultist nie potrafił rozpoznać czy nazwać pod zwałami ciosów.
- Widzisz siebie? Taki tępy grubas ma nad tobą władzę? - spytał głos. Coś bardzo dziwnego zaczęło przechodzić do świadomości łowcy. Dopiero jednak, gdy przed kilka sekund nie spadły na niego ciosy, zrozumiał swoje odczucie. Słowa nie dobierały już z jego głowy, pochodziły z głębi pomieszczenia.
Poczuł gwałtowną ulgę, gdy jego oprawca podniósł się z niego. Po chwili odpoczynku przetarł swoje oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie zobaczył nikogo, oprócz grubasa stojącego sztywno przy ścianie. Na twarzy mężczyzny malował się przerażający wyraz obojętności, jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje.
- Teraz ty masz nad nim władzę, co zrobisz? - usłyszał głos, którego właściciela wciąż nie mógł umiejscowić.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 2 Mar 2012, o 14:19

-To było kurwa mocne - szepnął sam do siebie zabójca, z wysiłkiem i towarzyszącym mu bólem podnosząc się powoli. Troszeczkę nim zachwiało, więc oparł się o ścianę bokiem. Powoli, powoli odzyskiwał kontrolę nad oddechem. Pieprzone plecy bolały jak cholera, a Rewixt czuł się jakby znowu dostał gammoreańskim toporem. Dlaczego wszyscy się tak uwzięli na jego plecy?! Jak nie kop, to topór, jak nie topór, to krawężnik, jak nie krawężnik to właz... Biedne plecy. Nikt nie rozumie ich potrzeb.
Jako tako zapanowawszy nad bólem, Otrrasnir postanowił ruszyć dupsko i zadziałać. W końcu pilot wyjdzie z kabiny i zaskoczy go, wywiąże się walka - a kto wtedy poprowadzi statek? Trzeba działać. Ale jak działać, jak plecy bolą?
Porzuciwszy temat pleców, Rewixt wyjął zdobyczny blaster, sprawdził czy zostało mu jeszcze chociaż parę strzałów i cały czas trzymając się ściany, z gotowym do strzału blasterem ruszył powoli do przodu, w stronę kabiny pilota. Na chwilę zatrzymał się przy oknie, widząc powoli oddalającą się powierzchnię lądowiska. W końcu, przeklęta Felucja została za jego plecami, z tymi jej mocowładnymi, baronami, arenami i innymi niespodziankami. Mimo tego, zabójca pomyślał że kiedyś, kiedyś trzeba się będzie oderwać od rutyny i może tu przylecieć, ot, tak, zwiedzić tą ciekawą planetę.
W końcu, dotarł jakoś do kabiny. Plecy już go aż tak nie bolały, humor mimo wszystko lekko się poprawił, a pilot nawet nie spodziewając się zagrożenia siedział wykonując dziwne akcje, do których Rewixt się nigdy nie przekonał, bo były... dziwne. Po prostu. Wymierzył do niego z blastera, oparł się barkiem o ścianę i powoli powiedział:
-Żeby nie było zaskoczenia, masz pasażera na gapę. Nie mam nawet zamiaru ci czegokolwiek uczynić. Pamiętaj, że to ja tu dzierżę broń, więc raczej nie warto mnie atakować, co? Odstaw mnie do Zordo's Haven a zarobisz okrągłą sumkę. A jak się na mnie rzucisz, stracisz życie. Jak będzie, mości panie pilocie?
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 12 Mar 2012, o 21:37

(Theme)
Każda chwila zdawała się być wiecznością i w swoim powolnym tempie upływać. Każde uderzenie coraz mocniej odczuwalne na ciele Kel Dora, w którejś jednak chwili... Wszystko znikło, została pustka, została ulga. Qultist padł na podłogę, nie czuł nic, nie czuł nawet własnego serca. Młody łowca powoli się podniósł, rozejrzał dookoła. Nie zobaczył nikogo? Zanja? Gdzie ona? Gdzie jej córka? Cóż może przynajmniej zdążyły uciec.
Młody spadkobierca rodu Korr usiadł wygodniej na podłodze. Teraz odetchnął z ulgą, teraz mógł uspokoić nerwy. Ale właśnie w tym momencie zdał sobie sprawę, że coś tu jest nie tak, ból ustał, ale i głos wrócił, starzec po raz kolejny rozmawiał z nim, jednak ten nie mógł mu odpowiedzieć. Ból zniknął, zatem on sam mógł teraz działać. Wnet spostrzegł swojego oprawcę, coś w nim pękło. Kel Dor wypatrzył swoje nowozdobyte wibroostrze, tak ironicznie podobne do poprzedniego i puścił się pędem po nie. Trójpalczasta dłoń schwyciła ów oręż i przymierzyła, zważył go w dłoniach i zamłynkował. Teraz może się zemścić, wziąć odwet za tę zniewagę. Gniew aż kipiał w ciele młodego, który właśnie teraz dał się opanować mu całkowicie.
Kolejny raz rozejrzał się po pomieszczeniu, sylwetka grubasa dobrze zarysowana, puścił się pędem w jego stronę, miecz wymierzony do ciosu, wszystkie mięśnie drżały z bólu, lecz z łaknienia krwi. Ręka mocniej zaciśnięta na rękojeści. Kostki aż sine się robiły. Ramie osunęło się w tył, by wymach był czysty, horyzontalny i precyzyjny, śmierć miał zadać sztych, którym rozciąłby tętnicę. Tak Qultist pędził do swojego przeciwnika, znalazł się tuż i puścił swoje ramię w żądzy mordu... Każda sekunda zdawała się już tylko odwlekać los nieszczęśnika, lecz właśnie w tej ostatniej dojrzał to spojrzenie, tę apatię i brak świadomości. Zamarł, to nie było jego dzieło, to nie była jego zasługa, nawet ktoś taki powinien zginąć przynajmniej ze świadomością z czyjej ręki ginie. Kel Dor omal nie wypuścił miecza, na jego twarzy malowało się przerażenie, bardzo wyraźne, nie miał pojęcia czyje to było działanie, lecz wiedział, że nie zostanie tu chwili dłużej.
Niewiele myśląc łowca obrócił się na pięcie i pędem znalazł przy wyjściu, po drodze zebrał z podłogi zdobyczny blaster DL-22. Musiał stąd uciec jak najszybciej. Musiał znaleźć wyjście jak najprędzej. Chłopak pędził przed siebie nie oglądając się, co rusz przesadzając przez zwłoki. Jeden zakręt za nim kolejny, teraz znalazł się wreszcie w windzie. Po drodze do niej nie miał nawet czasu zastanawiać się, czemu nie ma tu nikogo, poza martwymi, jeszcze przed momentem alarm, a teraz? Winda nie jechała zbyt długo, znalazł się na swoim poziomie startowym, teraz wpadł niczym bomba do drugiej kabiny, która wedle opisu Zanji miała zaprowadzić go na górę, na dach. A stamtąd do jakiegoś statku, by wreszcie wyrwać się z tej planety...



//Przepraszam za zwłokę, ale pewne trudności spowodowały moją absencję...//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2012, o 23:16

- Więc lecimy! - powiedział szybko uciekinier, gdy tylko zobaczył wycelowaną w siebie lufę blastera. - Ni chuja nie chce mi się ginąć nad tą dziurą, wszystko pójdzie po twojemu.
Ugodowa odpowiedź najemnika została szybko poparta czynami i statek skoczył w nadprzestrzeń, gdy tylko opuścił pole grawitacyjne Felucji. Smugi za wizjerem oznajmiły obolałemu Rewixtowi, że w końcu wyrwał się z pechowej planety.
Wykonał zadanie, z którym przyleciał do systemu, więc teraz prosta droga prowadziła do zarządzającego nagrodami Hutta. Przyszłość rysowała się przed Togrutą w o wiele jaśniejszych barwach niż gorzkie wspomnienia, które mógł dołączyć w poczet swoich opowieści po wizycie u barona.

Rewixt Otrrasnir przenosi się do: [Zordo's Haven] Doki


***********************************************************************



Po ucieczce z celi, Korr biegł szybko przez kolejne pomieszczenia, starając się znaleźć jak najdalej od niesamowitej sceny. Dotarł do szybów wind i zaczął swoją powolną podróż w górę budynku. Jego celem był dach, na którym miał nadzieję odnaleźć sposób ucieczki z pechowej planety. Póki co właściwie wszystko układało się nie po myśli młodego Kel Dora, jednak najemnik nadał miał nadzieję na poprawę tej sytuacji.
Tymczasem winda wlekła się niesamowicie, jakby działając na złość niecierpliwemu łowcy. W końcu drzwi się otworzyły i do środka kabiny wdarło się słoneczne światło. Qultist usłyszał dźwięk startującego statku, więc szybko wyskoczył na lądowisko i rozejrzał się.
Stary jacht SoroSuub właśnie odrywał się od ziemi, a Korr wiedziony przeczuciem bez pudła zrozumiał kto się na nim znajduje. Spojrzenie, którym zaszczycił dno wznoszącej się maszyny, wyrażało wszystko, co w tym momencie miał do powiedzenia Zanji i jej małej córeczce. Po kilku chwilach statek odleciał już na taką odległość, że wzrok Qultista nie potrafił rozróżnić go na tle nieba. Wyglądało na to, że pilotce bardzo się spieszyło. Kolejne przeczucie powiedziało Korrowi, że spieszyło się jej bardziej skądś niż dokądś.
Stojącego na lądowisku Korra wyrwało z zamyślenia jedno słowo, wypowiedziane starym, silnym głosem:
- Witaj.

Qultist Korr przenosi się do: Anatomia Władzy
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron