Content

Archiwum

[Felucia] Audiencja u barona

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

[Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 9 Kwi 2011, o 16:44

Qultist Korr i Rewixt Otrrasnir przenoszą się z [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Łowcy bez trudu odnaleźli transport wskazany przez barmana. Na prywatnym lądowisku Hutta krzątało się kilku pracowników, a strażnicy pilnie doglądali całego miejsca, czujnie przyglądając się Qultistowi i Rewixtowi. Niewielki transportowiec, chociaż był własnością Zorda, nie należał do najnowszych czy najlepszych. Jednak, czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
Zgodnie z informacjami, które skopiował Otrrasnir osprzęt nie musieli się martwić, ale na wszelki wypadek każdy z nich wziął swoje ulubione zabawki.
- Kolejne ścierwo Hutta? – powitał ich niemile pilot, który był Rodianinem. – Albo jesteście naiwni, albo głupi, że tam lecicie, ale cóż, gówno mnie to obchodzi. – Zielonoskóry odwrócił się i kierując się do kabiny pilota, rzucił przez ramię. – Tam macie jedną kajutę z piętrowymi łóżkami. Kibel z lewej. Do kabiny pilota nie macie prawa wstępu, chyba, że to sprawa życia i śmierci. Na miejscu dowiecie się więcej szczegółów.
Kosmita zniknął za zamykającą się taflą drzwi, a po chwili najemnicy usłyszeli ponurą muzykę, która wypływała z małych głośniczków na cały pokład.
Niecałe dziesięć minut później, statek wystartował.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 9 Kwi 2011, o 22:09

-Pierdolony mucho podobny, żrący gówno szmaciarz - powiedział Rewixt, nie siląc się nawet na ściszanie głosu. I tak mu prędzej czy później wyjebie w ryj za nazwanie go ścierwem, więc cóż za sens jest w bawieniu się w subtelne ściszanie głosu i chowanie się po kątach? Rewixt oparł się o ścianę w cieniu i rozmyślał.
Rozmyślał nad wszystkim, co mu do łba wpadło. Począwszy od niesprawiedliwości losu, przez swą karierę, na zdradzie Danielsa kończąc. Nie miał kolorowego życia, rodziny, znajomych... Ale było mu z tym dobrze. W taki sposób nikt go nie znał na tyle, żeby go wkopać. Mógł polegać jedynie na sobie, a przecież w ten sposób był najbardziej pewny, że go nikt nie zdradzi. Heh, zdradzić samego siebie, ciekawe jakby to było?
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 13 Kwi 2011, o 20:42

Qultist wysłuchał pilota w milczeniu. Taaak, takim to wydaje się, że wszystko im wolno. No cóż.
- Sprawą życia, będzie twoja śmierć, gdy już cię pokroję mucho. - Nie szczycił się na subtelności. Jednakże nie bluzgał... Jeszcze, wszakże nie miał po temu powodów. Póki co.
Obejrzał ową kajutę, muzyczka w prawdzie do najlepszych nie należała. Nie obchodziło go to. Zwinnym ruchem wyciągnął z osłony swoje ostrze. Teraz usiadł na pryczopodobnym łóżku. Dalej począł grzebać w torbie, jaką dostał tuż po ucieczce. Znalazł to, czego szukał czyli kilka kwasowych preparatów oraz watę i szmaty. Pierwszymi dwoma nasączył szmatę. Za chwilę wyciągnął jeden większy ręcznik i ułożył go obok siebie.
Schwycił w swe trójpalczaste łapy ponownie miecz, delikatnymi ruchami począł muskać powierzchnię ostrza. To jedną szmatą, to drugą. Po dłuższym czasie ostrze zaczęło błyszczeć, jednak jego robota nie była skończona. A te substancje są żrące. Właśnie po to ten ręcznik. Bowiem tkany ze specjalnego włókna. Już jego ojciec go używał do swoich artefaktów. Tak namoczone ostrze położył na ręczniku i delikatnie zawinął. Teraz wziął całość i wsunął pod łóżko.
Prawdą jest, że nie śpieszyło się Kel Dorowi do rozmowy z Togrutą. Nie miał nic do jego osoby, wręcz przeciwnie. Jednak nie miał ochoty na pogaduchy, teraz zajął się rozmyślaniem. A umysłem wędrował po wspomnieniach z dzieciństwa...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 15 Kwi 2011, o 15:08

Rewixt wyrwał się z zamyślenia. Zauważył, że cały czas stał w cieniu, oparty o ścianę, tuż koło swej kabiny. Westchnął i powolnym krokiem skierował się do niej.
Kiedy otworzyły się drzwi, Togruta powiódł wzrokiem po pomieszczeniu. Było dosyć spore, z oknem w prawej ścianie. Naprzeciwko drzwi stało piętrowe łóżko, a przed oknem stało zwyczajne krzesło, przyśrubowane do podłogi. Rozpiął suwaki kaptura od płaszcza i rzucił płaszcz na łóżko. Zdjął pasek i trzymając go w rękach patrzył na niego przez pewien czas. Przypominał mu on pierwszą ofiarę - ojca:
-Skurwysyn dostał tylko to, na co zasłużył... - mruknął Rewixt i odrzucił także pas na łóżko. Tuż za nimi poleciał blaster, garota i wibrokastet.
Siadłszy z cyfronotesem na krześle, Togruta założył nogi na mały parapet okna. Powiódł dłonią po głowie i skrzywił się. "Kolejna blizna do kolekcji...", po czym sięgnął także do pleców. Blizna po toporku tych świń była szeroka i pomarszczona. Dobrze że skończyło się tylko na niej...
Jeszcze raz przejrzał notatki o zleceniu. 7 tysięcy kredytów było sporą sumą, może nawet na tej arenie coś się w łapę jeszcze dostanie... Spojrzał przez okno i westchnął. Już od dawna nie miał dłuższej przerwy, urlopu... No dobra, nigdy jeszcze sobie takiej przerwy nie robił. Ale i zazwyczaj nie miał za co, pieniądze jak przychodziły tak odchodziły...
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 24 Kwi 2011, o 19:15

- Dolatujemy.
Suche podanie faktu przebudziło obu najemników. Głos, który wydobywał się z pokładowego radia, nie zostać uznany za miły. Cóż, chyba ważniejsze, by Rodianin był lepszym pilotem niż człowiek, aniżeli na odwrót.
Niewielkie turbulencje świadczyły, że statek powoli opadał na Felucię. Musiało być dość późno, gdyż mrok otaczał przybyszów z każdej strony. Kiedy silniki transportowca powoli wyłączały się, pilot wyszedł ze swojej kabiny i ruszył w stronę łowców nagród. Nie pytając o zgodę, otworzył taflę drzwi obu pomieszczeń i rzucił:
- Za dziesięć minut macie być na zewnątrz. Cichutko, z cały sprzętem, jaki chcecie wziąć. Jeśli macie jakieś pytania, to ostatnia szansa. Czekam na was, łajzy, koło trapu.
W zleceniu, które Rewixt i Qultist mieli wykonać, widniał zapis, iż transport na arenę zapewnia zleceniodawca. I też było. Kilka minut drogi na zachód, wśród niskich i rzadko rosnących roślin, których nie można było rozpoznać z racji pory, słychać było specyficzne syczenie. Silnik transportera był gotowy do drogi i tylko czekał an swoich pasażerów.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 26 Kwi 2011, o 14:40

Kel Dor poderwał się z łóżka, słowa pilota wyrwały go z zamyślenia. Na całe szczęście nie zasnął podczas podróży.
- Al-Dhuunie... Żeby to się powiodło. - Wymamrotał do siebie.
Zgrabnym ruchem zebrał wszystkie swoje zabawki oraz, suchy już, miecz. Błyskawicznym wymachem ostrze znalazło się w osłonie na plecach. W kaburze blaster. Torba na ramieniu, jego specyfiki były mu potrzebne, opatrywanie ran, to jedna z tych rzeczy jaką robił dość dobrze.
chwilę później już wychodził ze statku, na zewnątrz wyszukał ich przewodnika, Rodianina. Mucha wybitnie działała mu na nerwy. Musiał jednak teraz puścić to w niepamięć.
- Spokojnie, jak już skończymy z nimi tam, zajmiemy się tobą. - Oczywiście nie mógł podarować sobie gróźb pod adresem tego palanta. No cóż.
Stał tam teraz oczekując na Togrutę, w dłoni bawił się swoim Blas-Techem. Przeładował go i odbezpieczył. Za moment znów zabezpieczył i zaczął podrzucać. Co miał robić? Nudził się...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 28 Kwi 2011, o 20:33

Rewixt powoli podniósł się z krzesła. Splunął za Rodianinem i zaczął powoli się ubierać. Kiedy już nałożył na siebie wszystko, ostatni raz sprawdził czy aby na pewno ma wszystko co mieć powinien i wyszedł z kajuty. Skierował się do wyjścia, chowając cyfronotes. Nie wyszukał niczego ciekawego, a nie zauważył nawet kiedy dotarli na miejsce...
Wychodząc, niby nie specjalnie, barkiem popchnął z całej siły Rodianina. Minął Kel Dora, nawet nie spoglądając na niego. Stanął przed pojazdem i warknął:
-Na co kurwa czekasz, mamy coś do zrobienia. Im szybciej wrócimy, tym szybciej dojebię gównojada. Więc lepiej popłacz trochę na łonie Zorda, zanim pożegnasz się z i tak dobitnie brzydką i wkurwiającą mordą - po czym zacisnął pięść, aż zatrzeszczały stawy. Zbliżał się do wieku średniego wielkimi krokami, a jednak nie był pewien czy go dożyje. Zresztą, i tak od dawna jest martwy, według jego... ekhem... "najbliższych". Trzeba tam będzie kiedyś wrócić i to w wielkim stylu. Na przykład, podpalając wioskę. Rozsadzając ją. Cóż, dużo jeszcze na to czasu miał...
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 1 Maj 2011, o 20:19

Rodianin przyzwyczajony był do tego, że tak go traktowano. Wiedział doskonale, że skoro on jest taki, to ktoś może odpłacić mu tym samym.
Ale pilot miał to kompletnie w dupie, tak samo jak i pasażerów. Ważne dla niego było to, aby całych przetransportować ich na Felucię. A potem? Niech sami się martwią.
- Ale z was tłumoki – stwierdził, kiedy wyszedł ostatni z pojazdu.
Wokół panowała ciemność. Gdzieniegdzie szarzyzna przebijała się z góry, jednak tak właśnie wyglądały kolory Feluci nocą. Kolory przeróżnych roślin.
- Skoro nie macie pytań, to pocałujcie mnie w dupę i spierdalajcie trzy kilometry na wschód. Tam znajdziecie małomównego człowieczka w okularach. On was zawiezie do Bud.
Rodianin uśmiechnął się tylko i nie mógł się nadziwić ignorancji i głupoty najemników. Żadnych pytań! Cóż, tak szybko, jak zdziwienie się pojawiło, tak szybko znikło, gdyż pilot nadal miał wszystko w dupie.

***

Ponad dziesięć minut później i kilkaset metrów dalej, Rewixt i Qultist oglądając się, mogli zobaczyć, jak transportowiec opuszcza Felucię i znika wysoko. Do tej pory ich współpraca nie układała się najlepiej. Starszy z nich był bardzo nastawiony negatywnie. Agresywny, wulgarny, kto wie, czy nieobliczalny. A młodszy ukrywał prawdziwy powód pojawienia się na tej planecie. Nie wiedzieli ponadto, co może ich czekać na Arenie. Czy będą walczyć ramię w ramię, a może przeciw sobie?
Schodząc po łagodnym wzniesieniu i nadal kierując się we wskazane przez Rodianina miejsce, obaj najemnicy usłyszeli szelest, dobiegający z ich lewej strony. Po chwili, z zarośli wyszło pięciu Felucian, uzbrojonych jedynie w elektrodzidy. Kiedy zauważyli Kel Dora i Togrutę, zamarli.
W ciemności wspólnicy nie mogli dostrzec, czy rdzenni mieszkańcy są przyjaźnie nastawieni, a może przerażeni i gotowi do ataku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 1 Maj 2011, o 22:28

-Felucjanie. Barbarzyńcy, kurwa ich mać - mruknął Togruta, mrużąc oczy. Powolnym ruchem wyciągnął blaster i powoli, powoli szedł dalej do przodu. Starał się mieć Felucjan cały czas w zasięgu wzroku. Po głowie przemknęła mu myśl, że w razie ataku Kel Dor nadałby się na mięso armatnie. Gdzieś go powalić, niech się z nim pobawią, a Rewixt wyszedłby bez szwanku.
Jednak po barbarzyńcach niczego nie można się było spodziewać. Równie dobrze mogliby chcieć się bawić w berka albo chowanego, jak pozbawić Rewixta tego nic nie znaczącego, ale zawsze, żywotu. Mogliby zadowolić się Kel Dorem, zabić go szybko i rzucić się za Togrutą albo przygarnąć Kel Dora jako własne dziecko i zrobić z niego dzikusa. To by było interesujące... Ale mało prawdopodobne.
Obrzucił spojrzeniem Kel Dora. Dotąd cały czas gadał, a teraz razem ze zwieraczami zatrzasnęło mu się to... coś... pod maską. Może i lepiej, przynajmniej jest chwilowy spokój. Togruta w kieszeni nałożył na lewą rękę wibrokastet. Trzeba być przygotowanym na możliwość walki wręcz, czyż nie?
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 3 Maj 2011, o 15:57

Blaster w dłoni Kel Dora przestał się obracać gdy tylko znaleźli się w tej sytuacji. Mocniej ścisnął go. Ręka gotowa do oddania strzału, kiedy tylko Felucjanie wykonają ruch. Znaczy, jeśli zaatakują.
Prawdą jest, że Qultist nie szukał teraz zaczepki. Cel miał jeden. Zapłata? Nie liczyła się oraz jego dotychczasowy partner tak na prawdę też. Bowiem on miał być tylko tą przepustką do zbliżenia się do Zanji. Łowca nie mógł sam się tu zapuścić, zawsze trzeba mieć kogoś jako plan B.
Togruta wydawał się bardzo nerwową istotą. Gdyby jednak spróbował jakichkolwiek teraz sztuczek ze zmianą frontu Kel Dor bez wahania by strzelił. W każdym razie, zrobił to samo co on. Uzbroił się, a druga ręka niezauważalnie powędrowała do rękojeści miecza. Blaster w gotowości... Może oni wcale nie mieli złych intencji? Uzbrojeni tylko w tradycyjną broń drzewcową, pięciu ich było.
- Po dwóch i pół ścierwa na jednego... Rób to, co ja. - Odburknął dość cicho Qultist do Togruty. No cóż, nie można pokazać, że jest się słabym...
Ręka zacisnęła się a wibroostrzu dość mocno, by w razie jakiegokolwiek ataku szybko wysunąć miecz i ściąć, co najdzie. W tym właśnie momencie Kel Dor zrobił coś, czego nie mógł się spodziewać nikt. Żadnego pokojowego rozwiązania. Blaster zawirował w dłoni, dwa strzały oddane w powietrze jako ostrzeżenie. Kolejne dwa pod stopy Felucjan. Qultist szybkim ruchem dopadł do najbliższego z nich, z całej siły kopnął w zgięcia kolan powalając go na ziemię. Teraz zasłaniając się mieczem przed ewentualnymi atakami, a zatem wykonując piękną paradę ostrza doskoczył do kolejnego ponownie podcinając nogą. Zostało trzech na nogach, do jednego z nich celował z blastera. Przed tamtymi zasłaniał się mieczem.
- Nici z pokojowego rozwiązania... - Burknął nieco głośniej. Miał tego dosyć, wszystko tutaj go spowalniało, a liczyła się każda minuta...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 9 Maj 2011, o 17:29

Aż się zatrzymał. Kiedy popatrzył na Kel Dora, żałował że wzrok nie może zabijać. Doskoczył do najbliższego z Felucjan i gdyby nie to, że się zachwiał, lewe ramię miałby już przebite dzidą. Ostrze przejechało mu po skórze, lekko ją rozcinając. Odczuł lekki bezwład w ręce i z rykiem wbiegł w Felucjanina, wywalając się razem z nim. Szybko przełożył wibrokastet z lewej ręki na prawą i trzasnął z całej siły Felucjanina w brzuch. Poderwał się z ziemi i złapał za jego elektrodzidę.
Zamachnął się i z całej siły wbił ją w głowę dzikusa. Ochlapała go krew. Kiedy się odwrócił, zdążył ujrzeć trzonek elektrodzidy lecący w jego twarz. Impet uderzenia odepchnął go i zamroczył. Rewixt przez chwilę aż uklęknął, jednak kiedy ujrzał że Felucjanin jest niebezpiecznie blisko, sprężył mięśnie w nogach i z wyskoku uderzył dzikusa w twarz pięścią. postanowił się nie ceregielić i wyciągnął blaster. Stanął nad dzikusem, próbującym akurat wstać i z rozmachu kopnął go w twarz. Wymierzył dokładnie blaster i strzelił sześć razy.
Tylko jedna wiązka nie trafiła, ostatnia, ale Felucjanin już nie okazywał oznak życia. Szybko rozejrzał się i zobaczył że ostatniego na muszce ma gołomózg. Dokładnie wymierzył w jego łeb, dzikusa, a nie Kel Dora, i zaczął oddawać strzał za strzałem, aż poczuł ciepło bijące od broni.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 9 Maj 2011, o 21:31

Sektor 3Fx był miejscem, gdzie Felucjanie starali się żyć pokojowo. Z dala od obszarów, na których toczyły się jakiekolwiek walki, czy to o przetrwanie z bestiami planety, najeźdźcami, łowcami nagród, innymi plemionami.
Dobrze zorganizowany transport, fakt, z nieco naburmuszonym Rodianinem, jako pilotem, zapewnił przylot dokładnie w ten sektor. Po to, by spokojnie przejść kawałek i, jak to mawiał zleceniodawca, wczuć się w klimat Feluci.
Niestety, działania, o dziwo spokojniejszego i, na pierwszy rzut oka, bardziej zrównoważonego Korra, pokrzyżowały plan zleceniodawcy. Kompletnie bez powodu wszczął walkę, która z góry była wygraną. Rodzina Felucian, z pokojowego plemienia Inrghtaaami, całkowicie bezradna, przestraszona i zaskoczona, starał się bronić, jak tylko potrafiła. Zabójstwo w pierwszej kolejności dwóch bliźniaków, którzy dopiero co wychodzili z wieku dziecięcego i zaczynali dojrzałość, rozsierdziło ojca. Raniąc Rewixta i stawiając największy opór, zginął kilkoma strzałami w głowę.
Chociaż rzeź niewinnych i pokojowo nastawionych Felucian nie trwała długo, rozbudziła otoczenie. Coraz głośniejsze stawały się odgłosy dżungli, która znajdowała się niemały kawałek drogi od nich.
Minusem dla najemników było to, że kompletnie nie przygotowali się wcześniej, jeśli chodzi o topografię, roślinność, a przede wszystkim, faunę planety. Przynajmniej wiedzieliby, czego mogli by się spodziewać.
Bez wątpienia Togruta miałby ogromne pretensje do Qultista za takie właśnie zachowanie, jednak zanim do tego doszło, obaj usłyszeli świst. Kompletnie niespodziewanie dla nich, którzy wpatrywali się w martwe ciała rdzennych istot, coś spadało z ogromną prędkością.
Paraliżująca elektrosieć, która używana była przez myśliwych, by unieruchamiać bestie atakujące osady, spadła na dwójkę kompanów.
Po chwili konwulsji, obaj upadli nieprzytomni.

***

Obudził ich okropny ryk i straszliwy smród. Trzymany na mocnych i długich łańcuchach, młody rancor, kierował swój pysk prosto na przywiązanych do pni drzew najemników. Próbując się wyrywać do przodu, rankor jednak nie potrafił wyrwać się z więzów, toteż teoretycznie, z jego strony, nie groziło im niebezpieczeństwo.
No chyba że któryś z Felucian popuścił by trochę łańcuchy.
A tych wokoło było kilku. Znajdowali się w zamkniętym pomieszczeniu, które w niczym nie przypominało Felucii. Mokry piach, który z odchodami bestii i resztkami jedzenia nie wyglądał (ani nie pachniał) zbyt przyjemnie, służył za podłoże.
- Dlaczego napadliście naszych braci? Czego szukacie na naszej planecie?
Obaj usłyszeli pytanie jednego z rdzennych mieszkańców. Miał on fioletową, prostą szatę i wyróżniał się wśród pozostałych, którzy posiadali ubranie koloru czerwieni. Zapewne przywódca plemienia teraz chciał wyjaśnień.
Obaj nie mogli ruszyć rękoma, spętani dokładnie i pozbawieni swojego całego rynsztunku: od blasterów, przez wibronoże, wibromiecze, kastety i inne.
Kiedy pytanie zawisło w próżni, dopiero w tym momencie Qultist ujrzał coś, czego nigdy w życiu nie chciał:
Piękny i solidny miecz od jego ojca leżał połamany. Dwie osobne części, nasiąknięte odchodami rancora, spoczywały kilka metrów do najemników. Wyszczerbione Wibroostrze było od teraz kompletnie nieużyteczne jako broń, nie mówiąc o jego wartości sentymentalnej.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 10 Maj 2011, o 08:24

-Jebany skurwysynu! Wypuśćcie mnie, a rozjebię tego jebanego gołomózga na części! - wydarł się Togruta, patrząc niemalże z nienawiścią na Kel Dora. Odchrząknął i strzyknął śliną prosto na Korra. Potem zwrócił twarz w kierunku Felucjanina który przemawiał i niemalże wywarczał:
-Chodź tu kurwa w tej chwili i mnie rozwiąż, daj mi chociaż kurwa zawalczyć o wolność. Gdyby nie to coś, o to - tu wskazał podbródkiem na Kel Dora- To wasi bracia dalej by żyli, a ja bym wesoło mordował na tej arenie w okolicy. Pracujemy dla Zordo, chociaż wątpię czy teraz chciałby nawet na to coś okiem. - Krew zbierała mu się w ustach. Czuł, że któreś z dziąseł ma rozwalone, podobnie jak wargę. Wypluł krew przed siebie i zwrócił się do Kel Dora:
-Kto cię kurwa wypuścił z klatki? Czy oni cię kurwo zaatakowali? Teraz zapewne obaj będziemy stanowić pożywkę dla rancora, a jeżeli jakimś cudem się stąd wydostaniemy, możesz już mieć pewność że będziesz miał parę uszkodzeń więcej
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 14 Maj 2011, o 00:00

Kel Dor ocknął się dopiero po chwili. Docierały do niego krzyki Togruty. On zabił Felucjan? Cóż, to się teraz nie liczyło poza jego celem. Uratowaniem Zanji, tylko najpierw wydostać się stąd. Ogarnął pomieszczenie, kilku Felucjan, rancor i...
Tego nie spodziewał się Kel Dor w całym swoim życiu nigdy. Najcenniejsza pamiątka, ostatni znak woli i uczucia jakim jego ojciec go darzył leżała tam w odchodach. Złamana i przesiąkniętam tym. Al-Dhuunie, nie sposób opisać tego, co czuł właśnie w tym momencie Kel Dor. Na "dobry" początek coś w nim pękło. Przez czas jakiś nie docierały do niego żadne dźwięki. Zniknęli Felucjanie, zniknął Togruta, zniknął rancor. Jego oczy dostrzegały tylko złamany miecz. Podarunek głowy rodu, najcenniejszy prezent i dowód. Dowód, że ojciec nie odwrócił się od niego jak inni.
Kimkolwiek by nie byli Felucjanie, czymkolwiek by nie był rancor, jego gniew nie mógł się teraz równać z tym, co czuł Kel Dor. Żadnych słów. Tylko spojrzenie wbite w przesłuchującego ich. Każdy najmniejszy mięsień jego ciała napiął się spazmatycznie. Dało się słyszeć ocierające się więzy o korę drzewa. Wydawałoby się, że Qultist próbuje je zerwać.
W tym właśnie momencie wkoło niego atmosfera stała się "gęstsza", Felucjanie, jeśli potrafili, wyczuli tę nienawiść, ten gniew tę rozpacz bijącą od niego. Lecz w organizmie łowcy poczęła krew już krążyć szybciej. Coraz silniejsze z jego strony ruchy rękami, rozrywały mu ubranie na ramionach, sznury brutalnie raniły skórę. Po którymś mocniejszym ruchu, dało się słyszeć dziwny dźwięk, to nie liny ustąpiły, ani jego kości nie pękły. To ku przerażeniu wszystkich drzewo łamało się pod naporem niewidzialnej siły. Za moment więzy pękły, uwalniając szaleńca.
Qultist nie tracił już czasu, nie widział nikogo poza Felucjanami, nawet rancor na moment przystał, by obserwować co się dzieje. Łowca nie panował już nad swoimi reakcjami. Niepozorny a jednak w jego ruchach było coś. Nadzwyczajna szybkość i siła, po drodze miał już blaster. Rzucił się w stronę pilnującego rancora osobnika. Był już przy nim. Ręka powędrowała do jego szaty, uniósł go nad ziemię i rzucił na bok. Jednak w tym rzucie było coś więcej, jakby dodatkowa energia pchnęła go jeszcze w powietrzu.
- Jeśli chcecie żyć, WYNOŚCIE SIĘ NATYCHMIAST! - Kel Dor chwycił za blaster i strzelił kilka razy jako ostrzeżenie. Teraz rzucił nim o ziemię, a Felucjan przewróciła niewidzialna siła, potężny wybuch energii.
Swoje spojrzenie zwrócił na wyróżniającego się Felucjanina, wodza. Puścił się w jego stronę.
- Ty! - Wskazał na niego ręką, a jednak nie tylko bowiem kosmita poszybował, uderzając w drzewo, będące przed momentem więzieniem Kel Dora. Tamten szybko znalazł się przy nim. - Tak! To ja ich zaatakowałem jako pierwszy! Tak to ja strzelałem. W POWIETRZE, nie zatłukłem żadnego z nich... Tak brutalnie jak zatłukę ciebie! Nie pozbawiłem ich życia, tylko godności. A ty pozbawiłeś mnie wszystkiego co zostało z mojej przeszłości. Nie obchodzi mnie co przeżyliście tutaj. Was nie obchodzą nasze wyjaśnienia! - Cały czas krzyczał i potrząsał przytomnym Felucjaninem. W pewnym momencie rzucił nim o ziemię by zaraz znów podnieść, ściskając za gardło. Coraz ciaśniej i ciaśniej. Nic się nie liczyło. Tylko jego gniew, tylko to uczucie napełniające go teraz. Tylko zemsta. Odwet za wspomnienia. Za dzieciństwo, za ojca...
Właśnie teraz myśl o ojcu przywołała go do zmysłów.
- Al-Dhuunie... - Uścisk momentalnie osłabł. Kel Dor padł na ziemię, wzrok błędnie wbity w stopy, teraz dychającego o swoje życie wodza. - CO JA ZROBIŁEM! - Znów złapał się za głowę, jak wtedy w więzieniu. Wydawałoby się to niemożliwe, jego stan emocjonalny zmienia się z minuty na minutę. Teraz jednak rozpaczał. Ojciec nigdy by tak nie postąpił, ojciec uczył go czegoś innego. Ojciec wpajał mu zasady. Które zwyczajnie złamał. To tak wygląda pamięć? Tak wygląda wdzięczność? Nie, Kel Dor nadal uczy się naprawiać własne błędy.
- Przemoc nie jest drogą, zemsta nie prowadzi do niczego. Tylko ból i cierpienie... - Całkiem spokojnym głosem przemówił po dłuższej chwili. Zdjął maskę, jego oczy wyrażały teraz ból. Powoli i niepewnie zbliżył się do dyszącego jeszcze wodza. - Nic mnie nie tłumaczy, żaden cel, żadna intencja, żadne ambicje... Błagam o wybaczenie... - Po tych słowach pomógł Felucjaninowi wstać, po mimo jego oporów. Sam natomiast padł przed nim, tak jak przed momentem. Wzrok wbity w ziemię... Al-Dhuunie, nie tego uczyłeś...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 17 Maj 2011, o 20:47

Kiedy związany Togruta klął, opluwając się przy tym, Felucjanie spoglądali na niego uważnie i z politowaniem. Widzieli jedynie bezsensową złość i brak jakiegokolwiek honoru ze strony więźnia.
A to nie zasługiwało na jakikolwiek szacunek.
Kiedy w końcu wódz miał przemówić, wcześniej kompletnie ignorując Kel Dora, w końcu spojrzał w jego stronę. Chociaż przedstawiciele tej rasy nie byli zbytnio wrażliwi na jakiekolwiek sprawy ponadnaturalne, to jednak coś zaczęło niepokoić Starszego. Dopiero teraz dojrzał wzrok więźnia, który spoczywał na zniszczonym wibromieczu. Następnie to, co się wydarzyło, trwało zaledwie ułamek chwili, jednak dla rdzennych mieszkańców planety, czas jakby stanął.
Szaleństwo i furia Kel Dora, doprawione siła i szybkością przestraszyło Felucian. Jednak nie wodza, który jedynie, wręcz z fascynacją, obserwował Qultista. O dziwo, nawet rankor nie zareagował, jakby odsuwając się kawałek od ki piejącej ze złości mniejszej formy życia i skupiając się na Torgucie. Kiedy Korr przestał dusić wodza, a on sam, jakby był w transie, jakby nie zdawał sobie z tego sprawy, upadł, nie przestając patrzeć na szalonego więźnia. Kiedy ten przepraszał, reszta Felucian, bez broni, podeszła powoli i przyglądała się Qultistowi.
Starszy zakaszlał kilka razy, luzując mięśnie gardła, które okropnie ścisnął oprawca i w końcu przemówił, upadając na kolana.
- Garos fllist glhor!
Wszyscy uczestnicy tego zajścia, zaaferowani szaleństwem Qultista, nie zorientowali się, że i lekko wystraszony, a zarazem rozwścieczony rankor, mając poluzowane łańcuchy, z rykiem ruszył na bezbronnego i przywiązanego Togrutę.


Q - bez takich szarż z Mocą. R - powodzenia :P
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 18 Maj 2011, o 17:38

Emocje opadły. Do Kel Dora powoli wracała świadomość. Powoli, nadal chwiejąc się, podniósł się z kolan i patrzył na Felucjan zebranych wokół.
- Wybaczcie... - Rzucił krótko do nich.
Coś jednak tu nie pasowało. Krzyk wodza obudził go całkowicie z letargu. Obok był rozwścieczony rancor, który pędził na Togrutę... Jakby Kara Boża, czy Zrządzenie Losu, osobnik nie zdawał się mieć w sobie w ogóle pokory, bluzgał i groził. Zabił Felucjan i próbował to zrzucić na Qultista swoje winy. Tak, to mocny powód, by chociażby nie pomagać mu i zostawić na pastwę potwora. Jednakże ten wybuch także coś uświadomił młodemu łowcy. Emocje zacierają granice...
Bądź, co bądź przybyli obaj tutaj i obaj powinni wrócić. Qultist już w głowie miał jakiś plan działania. Może się uda, ale nadzieję pokłada teraz w wodzu i jego Felucjanach.
- Rozwiążcie go, proszę. Nikt nie zasługuje na taką śmierć... - Poprosił wodza. Sam natomiast łypnął na blaster, którym uprzednio strzelał w powietrze. Akrobatyczny przewrót przez bok pozwolił zbliżyć się do broni na odległość dłoni. Młody łowca schwycił narzędzie.
- Hej! Hej! - Strzelił kilka razy w ziemię pod stopami potwora. Dalej prowokując go zaczął wrzeszczeć i oddał kilka następnych strzałów. - Pokrako! Chcesz świeże mięso?! No chodź tu! Co ci po Togrucie, stary i śmierdzący! - Ponownie strzelał, musiał coś zrobić. Liczył na Felucjan.
Tak, jedynym planem Qultista było ściągnięcie na siebie jego uwagi rancora. Swoje zaufania pokładał w Felucjanach, którym dał czas na działania. Co prawda, mogli wcale nie współpracować po tym co zaszło przed momentem. Jednak on chciał kupić jak najwięcej czasu, może Togruta jakoś się uwolni, z lub bez pomocy tubylców. Młody łowca nadal kontynuował strzelanie do rancora. Prowokował go tak bardzo jak mógł.
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 18 Maj 2011, o 22:47

Obserwując całe zajście, Togruta przekrzywił głowę, niczym zaciekawiony pies. Gwizdnął, patrząc jak Kel Dor dusi wodza, a kiedy przestał, jęknął:
-No co jest? To zaczynało być ciekawe... - przy czym skierował wzrok na rancora. Wszystko dookoła przestało istnieć. Został tylko on, z życiem wysuwającym się mu coraz szybciej z palców, więzy na jego dłoniach i szarżujący rancor. Wszystko zwolniło, straciło swoją zwyczajową dynamikę. Rewixt szarpnął rękoma, ale więzy nie puszczały. Były za mocno związane, ale trzeba próbować. Zaczął szarpać z siłą, o jaką nigdy siebie nie podejrzewał.
Czuł, że siły dodawał mu jeden, zwyczajny instynkt - przetrwania. Szarpał się z taką furią i siłą, że aż dygotał pal do którego był przywiązany. Wreszcie, poczuł ból, a z nim krew cieknącą po dłoniach. Szarpał jednak dalej, chociaż sznur piłował już czyste mięśnie. Jeszcze chwila, a doszedłby do kości. Jednakże, w tym momencie los uśmiechnął się blado do Togruty. Oderwał jedną ręką, ale druga dalej była przymocowana do pala. Że też nie mogli tego zrobić prościej... Widział, jak Kel Dor próbuje prowokować rancora. Może i trochę odwróci jego uwagę, ale drapieżnik nigdy nie rezygnuje z raz wybranej zdobyczy.
Szarpiąc ręką, ujrzał jakie spustoszenia w jego nadgarstkach spowodował sznur. Może i ręce były dalej zdolne do walki, ale żeby wróciły do dawnego stanu potrzeba naprawdę długiej kąpieli w bakcie. Szarpnął ostatni raz, widząc już kawałek pobłyskującej kości i wreszcie przeklęty sznur puścił. Togruta przystanął, patrząc tępo na rany, gdy usłyszał wściekły ryk rancora. Jednak był zbyt osłabiony, by uciekać. Stanął i czekał, czekał na rancora aż zbliży się na wystarczający dystans. Kiedy już wielka kupa mięcha była wystarczająco blisko, Togruta rzucił się do ostatecznego biegu. Wprost na rancora. Kiedy już prawie równał się z nim, po prostu zanurkował pod niego, licząc że dalej będzie mu dane powyzywać paru ludzi w przyszłości.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 21 Maj 2011, o 11:56

O dziwo, reakcja wodza Felucjan tak bardzo nie przejęła najemników. Kiedy wybuch Qultista spowodował szarzę na rdzennych mieszkańców, Ci nie zrobili nic, by go powstrzymać, chociaż mogli to zrobić bez problemu.
Po eksplozji działań Kel Dora, Wszyscy w tymże pomieszczeniu zostali jakby zawieszeni na kilka sekund i dopiero ryk rancora ściągnął ich na ziemię. Cały czas na łańcuchach, zbliżał się do próbującego się uwolnić Rewixta. Słowa prośby Qultista kierowane do Starszego, nie pomogły. Ten nadal klęcząc wpatrywał się w ziemię, mrucząc coś pod nosem. Pozostali Felucjanie oddalili się na kilka metrów od centrum wydarzeń i ze skierowanymi elektrodzidami w kierunku ni to najemników, ni to rancora, utrzymywali pozycję w gotowości bojowej.
Togruta w końcu się uwolnił. Sprawiło mu to dużo problemów i nie wiadomo, czy było to spowodowano jego wiekiem i brakiem takiej krzepy, jak za młodu, czy też porządnymi więzami. Jego taktyka na uniknięcia staranowania przez niemałą bestię była logiczna, biorąc pod uwagę jego położenie oraz fakt, iż rancor zdawał sobie kompletnie nic nie robić z prowokacji Qultista. Fakt, kilka jego strzałów dosięgło celu, bestia reagowała na nie, jednak nie zatrzymywała się. Wódz nadal klęczał, niczym pogrążony w transie.
Dopiero kiedy rankor ryknął, a ów ryk nasączony był bólem, jeden z Felucjan, który stał na schodach rzucił elektrodzidą. Ta trafiła prosto w blaster Kel Dora. W tym samym momencie, Rewixt rzucił się pod ogromne nogi zwierza. Pech chciał, ze dokładnie w tej samej sekundzie łańcuchy, które trzymały łapska rancora, napięły się i zwierz zatrzymany siła odśrodkową lekko podskoczył do góry, by upaść prostopadle do podłoża, na którym znajdował się rozpłaszczony Togruta.
Wódz zerknął w to miejsce, by po chwili przenieść zdziwiony, pytający wzrok na Kel Dora.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 21 Maj 2011, o 18:46

Czas znów zwolnił swój bieg. Togruta pomyślał, że zrobił dosyć głupią rzecz. Pech, nie dostrzegł łańcuchów a już zaraz rancor go rozerwie i wszyscy będą szczęśliwi. Nadgarstki bolały go niemiłosiernie, ale cóż poradzić, przynajmniej oderwał się od słupa. Ach, ta starość, tylko same problemy...
Jak fajnie było wreszcie poleżeć, odpocząć... tuż pod rancorem. Togruta szybkim ruchem parę razy przeturlał się poza zasięg łap rancora i powstał. Nawet nie dotykał ociekających krwią nadgarstków. Chwilę stał, zmęczony i obolały, aż wreszcie oderwał po kawale prawego i lewego rękawa i powoli, mozolnie oczyścił rany, chociaż powierzchownie po czym obwiązał wokół nich materiał, dosyć mocno dociskając go, ale tak, by nie uraził mięsa.
Po tym wszystkim, wzrok Togruty padł na wodza. Zaczął powoli iść w jego kierunku, nie oglądając się za siebie. Kiedy Rewixt znalazł się stosunkowo blisko, przemówił:
-Dobra, dzięki wam własnie straciłem przynajmniej ćwierć sprawności bojowej. Mów, czego ty dokładnie, kurwa, chcesz albo spierdalaj z tymi innymi niebieskimi pokrakami, bo nie przyleciałem tu po to by użerać się z wami - Jego wzrok omijał Kel Dora jakby był powietrzem. Jedyne, co teraz było ważne to to, żeby wreszcie doleźć na tą całą pieprzoną arenę nie tracąc kolejnych kawałków ciała.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 15 Cze 2011, o 12:56

//Na wstępie przepraszam za zastój... Remont + brak weny robią swoje//


Kel Dor stał tam czas jakiś jeszcze skołowany dość mocno. Ta energia, ta siła, przepełniająca jego ciało. Nie do opisania przez zwykłego śmiertelnika. Nie do zrozumienia przez szarego mieszkańca. To, co przed momentem czuł. To czego doświadczył. Nie miało racjonalnego wyjaśnienia w pismach jakie znał i podaniach od jego ojca. Kiedyś nim także interesowali się Jedi, jednak dlaczego nie mógł rozpocząć u nich szkolenia? Powodów było kilka, jego niedojrzałość stała się jednym z nich. Problematyczność młodego Kel Dora w kontaktach z innymi. Tylko jego ojciec był z nim, po jego śmierci nie miał już nikogo. Ani niczego poza mieszkaniem, notatkami i najcenniejszą pamiątką jaką był miecz... Fale żalu i bólu ponownie zagościły w sercu młodego łowcy nagród. Czy coś próbuje mu powiedzieć, że nie postępuje jak powinien? Stracił najważniejszą rzecz jaką miał, która przypominała mu ojca i jego dobroć. Po co? Żeby go czegoś nauczyć?
Te i wiele innych pytań jeszcze rodziło się w głowie Qultista. Chłopak został wybudzony z transu poprzez pytanie Togruty do wodza Felucjan. Fakt, byli na misji. On miał kogoś uratować, pieniądze nie grały roli. Tym razem się nie wtrącił, nie przemówił ani słowem. Jednak spojrzał na wodza bardzo wymownie, wręcz prosząco.
W istocie żałował całego zajścia i konsekwencji wypływających z niego. Jednak teraz jedyne co mógł zrobić to po prostu przeprosić. Na nic więcej nie było go stać. Życia zmarłym nie przywróci ani nie naprawi miecza. Na tę ostatnią myśl jego serce drżało najmocniej, a owa energia jaką czuł wracała i była gdzieś tam w zakamarkach ciała. Nie ujawniona. Niekontrolowana. Po prostu była. Ale czym była? Nikt nie potrafił powiedzieć z obecnych.
Stał tam mi patrzył w postać wodza, oczekując. Czego? Kogo?
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Następna

Wróć do Archiwum

cron