Content

Archiwum

[Felucia] Audiencja u barona

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 17 Cze 2011, o 13:12

Wódz widocznie czekał na to, co powie Qultist. Co powie, co orzeknie, co…rozkarze?
Widocznie pokaz spontanicznego użycia Mocy, nie tyle co zrobił wrażenie na wodzu, co usidlił jego działania. Jakby oczekiwał na kogoś takie, jak młody Kel Dor.
Z drugiej strony zupełnie ignorował jego narwanego towarzysza. W sumie mógł być niebezpieczny, jednak stosunek wodza do niego był taki, a nie inny. Zapewne pozostali byli przygotowani na to, by zareagować, jeśli Togruta starał się zagrozić ich przywódcy.
Teraz jedynie klął i krzyczał w jego stronę.
Rancor został uspokojony, a pomieszczeniu rozległa się cisza. Kiedy Korr kompletnie nie zorientował się, że mógł wręcz rozkazać cokolwiek Felucjanom, wódz pokręcił z rezygnacją głową i kiwnął na swoich strażników. CI momentalnie znaleźli się obok najemników, i kierując ich ich niewłączonymi elektrodzidami, wyszli z domu rancora.
Felucjanie stanęli przy wejściu, i mówiąc coś w swoim języku, komunikowali, by dwójka oddaliła się od tego miejsca. Wyglądali na zdeterminowanych i groźnych, czego wcześniej obaj nie mogli zobaczyć, więc raczej poraniony Togruta i praktycznie nieuzbrojony i wytrącony z równowagi Kel Dor, mogliby sobie z nimi nie poradzić.
Wcześniej wiedzieli, gdzie się kierować. Prosto do transportu, który zabrałby ich do pałacu barona. A teraz? Nie wiedzieli gdzie są, jak daleko od pojazdu, lądowiska, czy pałacu. Na Felucjan nie mogli już liczyć.
Musieli coś wymyśleć, gdyż Felucja nocą skrywa ogrom niebezpieczeństw.

2 zmarnowane szanse, by szybko się dostać do barona. Obie spierdzielone, aż miło. Kombinujcie bez przesadyzmu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 17 Cze 2011, o 13:34

Szanse zmarnowane niby, ale za to jest ciekawiej! :D
Rewixt nie wiedział kompletnie, co się z nim dzieje. Dotąd, opanowanie emocji przychodziło mu łatwo, ale po niezbyt fortunnym spotkaniu z Felucjanami - wręcz się przeraził. Nie kontrolował wybuchu, wrzała w nim wściekłość i nienawiść. Może to dlatego, że się starzał? Aż nie chciało mu się wierzyć, jak szybko ta egzystencja zaczęła tracić swój urok, którego i tak mu dotąd skąpiła.
Nie był zły na Kel Dora. W sumie, jak teraz na to patrzył, mógł się powstrzymać od zabijania... Ale nie mógł. Zupełnie, jakby z kimś dzielił ciało. Postanowił zdobyć się na jedyny chyba w jego życiu przyjazny gest i mruknął cicho w kierunku Kel Dora:
-Ja... przepraszam- po czym od razu ruszył przed siebie. Bez celu, nie wiedział w jakim kierunku - byle iść, byle nie stać w miejscu.
Zastanawiało go to, jak kruche jest życie. Mógł już nie żyć, rancor jednym pazurem by ukrócił jego męki. Ale, widocznie pisane było mu co innego. Coś pchało go do przodu, łączyło czyjeś przeznaczenie z jego. Może Jedi mają rację, że Moc kontroluje nici losu? Pociąga nimi, bawiąc się kosztem jednych i gloryfikując drugich. Ale, na razie nie ma czasu na takie rozmyślania. Trzeba iść, trzeba trafić na tą przeklętą arenę. Idąc, wpadł na pewien pomysł. Wyciągnął cyfronotes, ale lekko się zawiódł. Zasięg był bardzo słaby, więc holonet może nie zadziałać... Ale jednak trzeba spróbować. Zaczął szukać gdzieś jakiejś mapy Felucji, lub czegokolwiek co pomogłoby im trafić na tą przeklętą arenę.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 20 Cze 2011, o 14:30

Takiego obrotu sprawy można było się spodziewać. Emocje opadły, energia także. Ta siła pulsująca w ciele Qultista już zanikała. Felucjanie poczuli się bardziej pewnie, gdy okazało się, że "najeźdźcy" w osobach łowców nagród to zwyczajne psy na łańcuchu. Przynajmniej takie wrażenie odniósł młody Kel Dor obserwując poczynania towarzysza. Idąc dalej, nie zajmowało go to długo, bowiem sam miał swoje wewnętrzne problemy i cel jaki skrywał od samego początku tej eskapady.
W całym tym szaleństwie jest metoda. Skoro teraz wyrzucili ich na zbity pysk, obaj mieli jakoś dostać się do transportu. Teraz, jak nigdy wcześniej, byli całkowicie zdani na siebie. Kel Dor miał pewne wątpliwości. Jednakże zaskoczyło go ostatnie zachowanie Togruty. Odwrócił się do niego, gdyby nie maska, można by stwierdzić, że uśmiechnąłby się...
- Każdy z nas popełnia błędy... A ja jestem tego świetnym przykładem. - Kel Dor także zaczął się teraz zastanawiać nad własnym losem i rozmyślał. Ciężko, czy by nie ujawnić swoich prawdziwych zamiarów. Jego cel był zgoła inny niż towarzysza. Nie zależało mu na pieniądzach, choć te się przydają. Tym razem miał iście rycerskie pobudki.
- Także przepraszam... Powinienem już na samym początku powiedzieć prawdę... - Zdecydował się i zaczął opowiadać w podróży. Przynajmniej zajął jakoś noc do rana.
Opowiadał, o swoim życiu, a przynajmniej doświadczeniu z czymś, co mogło uchodzić z Moc. O ostatnich dwóch zleceniach i ucieczce z więzienia. O tym jak przez jego nieudolność ucierpiała niewinna dziewczyna i jej dziecko. Opowiedział mu wszystko, prawdziwy cel tej podróży, prawdziwy cel podjęcia się tej misji zaangażowana Togruty, sam, by nie podołał. A teraz jakoś po tym czuł się lepiej.
- Dlatego tym razem pieniądze się nie liczą... Nazwij mnie głupcem, bo obaj jesteśmy gnidami, które zrobią dla nich wszystko. A jednak chcę naprawić ten jeden błąd... - Skwitował całość. Dalej podążał za Togrutą milcząc.
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 27 Cze 2011, o 20:57

-Każdy głupiec może egzystować, tkwić w tym świecie byle tylko dalej żyć - jednak trafiają się ci, którzy mają cel, mają jakiś sens w życiu. Widocznie jesteś jednym z ni- - Togruta nie miał okazji dokończyć, a to wszystko przez głooośny ryk. Rancora, o ile uszy go nie myliły. Wręcz przystanął z wrażenia, co okazało się niestety błędem.
Z gęstwiny, przy akompaniamencie trzasków i dudnienia wypadł rancor. Jednak niezbyt duży, góra dwa razy większy od Togruty. Obrał już cel, którym, na nieszczęście okazał się być Rewixt, stojący akurat na kamieniu zagradzającym drogę. Na dalszy rozwój wypadków długo czekać nie trzeba było.
Młodziutki rancor zaszarżował, chwaląc się potężnymi zębiskami i pazurami. Bezbronny Togruta, stojący tuż koło Kel Dora nie miał zielonego pojęcia co robić. Rancor zbliżał się nieubłaganie szybko, był już jakieś dziesięć metrów od niedoszłych ofiar. Wtedy, wzrok Togruty przykuła elektrodzida, wbita głęboko w bok drapieżnika. Sprężył się w sobie, czekając na odpowiedni moment.
Rzeczony moment wkrótce nadszedł. Rancor skoczył ku swym ofiarom, ukazując zębiska w całej okazałości. Wtedy, z niespodziewaną nawet dla siebie szybkością Togruta odskoczył na bok. Rancor ugryzł pustkę i nie przestawał biec. Tym razem, z pasażerami na gapę czyli uczepionym dzidy Togrutą trzymającym za rękę Kel Dora i modlącym się o to, by dzida jeszcze troszkę wytrzymała. Drapieżnik wpadł w gęstwinę, usiłując strącić niechcianych pasażerów.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 28 Cze 2011, o 11:48

Takiego obrotu sprawy Kel Dor nie mógł się spodziewać. Emocje opadły już dawno. Teraz wezbrały nową falą, gdy pokazał się tropikalny rancor. Łowca obserwował poczynania Togruty, będąc w niemałym szoku. To zwierze nie powinno tu być zdecydowanie. Sam nie miał pojęcia jak zareagować. Na całe szczęście wyręczył go towarzysz, wziąłwszy sprawy w swoje ręce.
Po chwili Togruta spróbował wciągnąć oszołomionego Kel Dora na grzbiet bydlaka. Skutek był inny od zamierzonego. Qultist dyndał na ręce towarzysza, w czasie całej tej szarży kilka razy obił bokiem o okoliczne drzewa. Młody łowca spróbował z całych sił podciągnąć się. Jednak to nie dało skutku. Dopiero gdy rancor stanął i zaczął się miotać na wszystkie strony, ten zdołał wskoczyć na jego grzbiet tuż za Togrutą.
- Czy mamy jakiś wyznacznik trasy do tego drugiego transportu?! - Zawołał poprzez ryki bestii Kel Dor.
Qultist nie miał bladego pojęcia czy zmierzają w dobrym kierunku. Oby ta dzida wytrzymała. W trakcie tej szaleńczej jazdy tylko kilka razy zdarzyło mu się kopnąć w nią, by wymusić zakręt na ich środku transportu. Kierowany głównie przeczuciem Kel Dor starał się pomagać w manewrowaniu i nie spaść ze zwierzaka przy okazji...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 29 Cze 2011, o 22:51

Środek transportu był nad wyraz osobliwy. Jednak w przypadku Qultista i Rewixta, nie było ważne czym, ważne by w ogóle ruszyć.
Z całą pewnością byli spóźnieni, a ich przybycie było zapowiedziane i zaprotokołowane u pieczołowitego barona. Więc jeśli nawet obaj się tam pojawią, będą musieli się wytłumaczyć, dlaczego się nie stawili na czas. Przecież za darmo nikt ich ani nie wynajął, ani nie przetransportował.
Młody Rancor jakby nie zdawał sobie do końca sprawy, ze posiada pasażerów na gapę. Biegł przed siebie ile sił miał w łapach, sprawnie omijając przeszkody. Schylając się, wymijając przedziwną roślinność i nieraz podskakując. Obaj najemnicy trzymali się mocno, a eletrodzida trzymała się mocno ciała bestii. Została wbita w taki sposób, z taką siła i pod takim kątem, że niewiarygodnie utrzymywała obu potencjalnych gladiatorów.
W pewnym momencie, kiedy Rancor wybiegł na dość rozległe i mało zarośnięte pole, przez najemników przeleciał błyskawiczny błysk, a tuż po chwili, obaj, jak z elektroprocy wystrzeleni, lecieli niemałą prędkością, zostawiając środek transportu z tyłu. Rewixt poturlał się do przodu, zbierając jedynie kilka siniaków i zadrapań, jednak Qultist uderzył w wystający pień fioletowej rośliny. Coś chrupnęło w jego udzie.
Obaj, chociaż poturbowani, zdołali zauważyć, że Rancor leży nieruchomo, kilkanaście metrów od nich. A z prawej strony usłyszeli kroki, które stawały się coraz to głośniejsze.
Klatooinian oraz Weequay zbliżali się powoli do najemników. Pierwszy z nich trzymał ogromny karabin blasterowy, a drugi: elektrodzidę oraz niemały wibronóż.
- Myślisz o tym samym co ja, Norad?
- Dokładnie. Trening przed prawdziwą walką zawsze się przydaje.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 30 Cze 2011, o 18:16

-Skurwysyny...- mruknął Togruta, ledwo co wstając. Przywalił nieźle w ziemię, a Kel Dor ma "chrupnięte" udo. Świetnie, wręcz świetnie. Togruta popatrzył się na najemników wzrokiem pełnym pogardy, z nutką nienawiści i odrazy. Tacy, jak oni nigdy nie atakowali nikogo jeżeli nie mieli przewagi. A teraz, bezbronny Togruta, na przeciwko ich dwóch Wiedział, że walki nie uniknie. Więc, trzeba było im wyjść na przeciw
Z rękoma podniesionymi do góry, przepełniony gniewem Togruta ruszył w kierunku agresorów. Ledwo co powstrzymywał się już od rzucenia się wprost na nich, ale jego zapał trochę studził karabin i cały czas bolące jak cholera nadgarstki. Agresorzy byli co najmniej zdziwieni takim obrotem spraw, ale Klatooinianin składał się do strzału. Trzymał Rewixta na muszce, a Togruta zauważył palec błądzący wokół spustu. Trzeba było działać.
-Jesteśmy pod ochroną Hutta Zordo, przybyliśmy tu na arenę. Mój towarzysz, leżący tam ma taki malutki nadajnik, za pomocą którego zanim zdążycie uciec, pojawi się tu cały oddział najemników. - mówiąc, Togruta był coraz bliżej, już niemal na wyciągnięcie elektrodzidy.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 7 Lip 2011, o 19:10

Trening przed prawdziwą walką się przydaje... Jasne, tylko czemu Kel Dorowi śmierdziało to nie małym łajdactwem z ich strony? Chcieli zwyczajnie ich zabić i nic więcej. Qultist wiedział, że musi zacząć działać. Togruta już rozdał karty, trzeba tylko je podnieść i zacząć partię pokera razem z tymi bandytami. A grali o wysoką stawkę, nie pieniądze, nie duma, lecz sumienie łowcy głów nie dawało spokoju. Zasady wpojone przez Al-Dhuuna. To spojrzenie wdzięcznej na początku Zanji i jej córki. Nie chłopak nie mógł pozwolić na to, by stała się im krzywda. Nie liczyły się rany, nagroda czy jego życie, liczyło się naprawienie tego błędu...
Młody łowca przemógł ból w udzie... Bosko, jeśli nie złamał sobie nic, to na pewno będzie miał problemy z poruszaniem, jednak nie można dać tego po sobie poznać. Powolnym krokiem ruszył w stronę obydwóch zbirów. Zbliżył się do Klatooianina, karabin był na wyciągnięcie jego ręki, a on na muszce. Jednak tutaj pewność siebie się nie skończyła.
"Ja wam dam trening... Zaczekajcie tylko chwilę." - Pomyślał, stojąc dokładnie naprzeciw owego strzelca. Nie dał po sobie niczego poznać. Oddychał spokojnie i miarowo. Ręka schowana w kieszeni, jakby na potwierdzenie słów towarzysza.
- Możemy to załatwić po dobroci... - Przy tych słowach druga z jego rąk była już na lufie blastera i delikatnie odsuwała go ze swojej klatki piersiowej. - Lub po złości... - Skwitował. - W każdej chwili mogą tu być ludzie Zorda. Jeśli wam życie miłe.
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 17 Lip 2011, o 20:49

Łowcy, którzy całkiem przypadkiem złapali Qultista i Rewixta, zaśmiali się donośnie po słowach Kel Dora. Norad spojrzał na kompana, wciąż szczerząc kły i nie odrywając od niego wzroku, powiedział ostro:
- Pracujecie dla tej spasionej świni? – teraz odwrócił wzrok na Korra. – Hah! On zawsze wysyła młokosów i płotki, a nie prawdziwych wojowników, haha. To tylko jeden z wielu Huttów w tej galaktyce, a straszyć nim możecie dzieci na Ryloth.
- Mój przyjaciel ma rację. Niestety, nie wyglądacie na takich, którzy mieliby złamać tą tradycję.
- Myślicie, że teren, na którym wylądowaliśmy nie został przez nas zabezpieczony? I doskonale wiemy, że Zordo nie wysyła gladiatorów samych, ale żeby tak zboczyć z trasy i już przed walką być poobijanym? Nie pamiętam czegoś podobnego.
Obaj najemnicy opuścili broń i widocznie dobrze bawili się, dyskutując nad niezbyt pomyślną sytuacją Kel Dora i Togruty.
- Im więcej przeciwników, tym większa stawka. Zginiecie po pięciu minutach na arenie i to przy pierwszym przeciwniku, ale dzięki wam możemy zarobić więcej.
- Macie minutę na decyzję, czy zabieracie się z nami – powiedział Klatooinian i odwrócił się, idąc w kierunku polany. Jego kompan rzucił niewielką torbę naramienną pod nogi starszego z najemników leżących na ziemi. Na pasku widoczne były symbole, które znał każdy, kto kiedykolwiek się zranił. Przybory medyczne.
- Zaraz startujemy. Obok skrzyń, w pomieszczeniu ładunkowym, znajdzie się tam trochę miejsca. Tylko uważajcie na takie dziwne, pląsająco-wijące się śmierdziele – dodał Weequay, uśmiechając się do siebie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 19 Lip 2011, o 17:58

Kel Dor chrząknął i stłumił coś w sobie. Sytuacja nie była pomyślna. Potulnych grać nie musieli już ani ściemniać. Skoro tamci wiedzieli. Misja misją, zlecenie zleceniem. Jednakże Qultist miał inne plany, swoje własne i prywatne. Na dobry początek musiał pogodzić się z utratą najcenniejszej pamiątki... Każde inne ostrze nie będzie już nim i nie zastąpi. Zawsze będzie czymś, czego Kel Dor nie chce. Zanim Togruta zdążył zareagować Korr już był przy torbie medycznej. Nie były to wprawdzie specyfiki jego ojca ani własne, jednakże te musiały także się sprawdzić. Rozpakował wszystko i dokładnie obejrzał. Bandaże, maści, strzykawki i jakieś pigułki. Żadnych wywarów. Widocznie będzie zmuszony zrobić okład z tego czegoś. Maści także się nadadzą... Spakował wszystko do torby. W luku ładunkowym zajmie się swoimi i Togruty ranami. Musiał mieć stabilny grunt do działań, w biegu nic, by nie wymyślił.
- Zobaczymy, kto się będzie śmiał na końcu... Ale sytuacja, jak już to podkreśliliście panowie, nas zmusiła... Tak zabierzemy się z wami. - Odpowiedział całkiem spokojnie. Za moment dodał pod nosem. - Poczekajcie tylko aż lepiej się poczuję i dostanę jakieś ostrze w swoje ręce. Poszatkuję was na tej arenie...
Kel Dor ruszył w stronę statku i teraz już milczał. Nie miał ochoty na jakieś przekomarzanki, chciał tylko dotrzeć na tę cholerną arenę. Już dosyć napytał sobie biedy przez poprzedni incydent. Jego ciało nadal pulsowało, nie tylko bólem, a także tą dziwną sensacją. Nadal rozpamiętywał incydent w wiosce Felucjan...


//Sorki za małą płciowość posta po prostu nie mogę się ostatnio odnaleźć//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 31 Lip 2011, o 13:44

Obrót spraw zaskoczył Togrutę. Jak można być tak lekkomyślnym? Przecież teraz mają doskonałą okazję by mieć paru przeciwników mniej, ale nie, pieniądze są najważniejsze. Cóż, chciwość jest w każdym. Tylko w jednym mniejsza, w drugim większa, ot, nikt od tego wolny nie jest. Rewixt zanotował sobie w pamięci, by znaleźć sposób na ubicie dwóch lekkomyślnych najemników. Paru zawsze mniej.
Wlókł się za Kel Dorem, już rozważając w myślach różne dziwne sposoby pozbycia się najemników. Milczał kompletnie, dalej nie zważając na rany, takie jak poobdzierane do mięśni nadgarstki, wielki siniak na łbie i mnogość mniejszych siniaków na ciele. Ale, jak wspomniane, póki co nie czuł tego. Jakby po prostu odpłynął, nie zwracał uwagi na to co się dookoła niego dzieje, parł po prostu przed siebie, mniej więcej podążając za Kel Dorem.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 2 Sie 2011, o 20:59

Podróż nie była zbyt wygodną dla najemników. Skrzynie nie były zbyt mocno przymocowane ani do ścianek, ani do podłoża, a pilot, specjalnie bądź nie, nie lśnił umiejętnościami latania. Wycieczka na rankorze oraz jej finał były niczym w porównaniu z poobijaniem się o zawartość ładunkową, jak również o irytujące, małe stworzonka, które pełzały pomiędzy pechowymi pasażerami.
Czasem zdawało im się słyszeć szyderczy śmiech, który dochodził, raczej od celowego, nieściszenia interkomu.
W końcu Togruta i Kel Dor poczuli, jak maszyna schodzi do lądowania. Niby ta sama planeta, niby niestary statek, to jednak obu się mogło zdawać, jakby przemierzyli pół galaktyki. Po chwili usłyszeli syk przesuwanej tafli, więc mogli spokojnie wyjść na zewnątrz. Poobijani, zmęczeni, głośni, a co najważniejsze, wkurzeni, opuścili ładownię i skierowali się prosto na zewnątrz. Znajdowali się na jakimś ogromnym, zamkniętym lądowisku. Stało tutaj ponad dziesięć różnego rodzaju statków. Od transportowców, po jachty, przez drogie okręty pasażerskie. Ich „koledzy” rozmawiali z jakimś Ceareaninem, który skrupulatnie coś notował w swoim datapadzie. Jakieś czterysta metrów, po ich lewej stronie, zauważyli niemałe wejście, nad którym pulsował neon:

Tu zaczyna się prawdziwa zabawa, przyjaciele


Bez problemu, Qultist i Rewixt, zrozumieli, że właśnie tam mają się skierować.
- Numer identyfikacyjny pojazdu, cel wizyty, planowany czas pobytu, posiadane uzbrojenie, oraz oczy do skanu, proszę.
Szybkie słowa doszły uszu najemników w momencie, gdy zrobili pierwsze kroki w stronę wyjścia z lądowiska. Młody człowiek w okularach, widać, że zapracowany i spieszący się, spoglądał na Korra i Otrrasnira, oczekując szybkiej, konkretnej i prawdziwej odpowiedzi. W ręku trzymał nieduże urządzenie, które na czubku lśniło żółtą diodą – jeden z tańszych modeli to skaningu. Zapewne jako jeden z kilku pilnujących lądowiska, taką miał robotę.
A skaner oczy dla jednego z najemników, nie musiał się dobrze skończyć.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 13 Sie 2011, o 16:47

Togruta popatrzył się na człowieczka i ziewnął ostentacyjnie, po czym się przeciągnął. Wreszcie, postanowił rzec:
-Najemnicy, na walki. Posiadane uzbrojenie równa się niestety zeru... A zresztą, gadaj z tamtymi i nie marnuj mojego czasu, chłoptasiu - po czym wskazał na niedoszłych kolegów. Nie zamierzał dawać się skanować, skoro przyjechali tu by zabić tego całego barona... Swoją drogą, śmieszne jest to uzależnienie ludzi od różnych tytułów. Baron, Imperator, i tak dalej... Kompensują sobie coś innego, czy jak?
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 19 Sie 2011, o 16:10

Podróż wcale nie była wygodna, ich przewoźnicy najwyraźniej chcieli poczuć się lepiej. Traktowali ich jak niechciany bagaż. Jednakże to nie przeszkodziło Kel Dorowi spokojnie zmieszać specyfików z owej apteczki. Jako cyrulik od urodzenia Qultist wiedział co robi. Okłady posłużyły mu na jego własne i towarzyszącego mu Togruty rany. Tak po niespełna kilkunastu minutach łowca poczuł na swojej skórze kojący balsam. Krew jeszcze przed momentem pulsująca w żyłach już krążyła spokojnie.
Powoli maszyna podchodziła do lądowania, Kel Dor wstrzymał się i tym razem od komentarza. W końcu jednak powinni być wdzięczni tym psom z areny. Podążając za swoim towarzyszem musiał także rozmówić się z człowiekiem pilnującym lotniska. Skaner oczu. - "All too easy..." - Skomentował mentalnie imitując ton swojego faworyta z dzieciństwa, Lorda Desanna.
- Tak jak powiedział mój towarzysz, panowie stojący o tam - Tu wskazał na pozostałych najemników. - Odpowiedzą na wszystkie pytania, przepraszam, śpieszymy się...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 19 Sie 2011, o 22:38

Po najemników, którzy chcieli wystąpić na arenie po paru minutach przybył posłaniec barona. Wysoki, dobrze umięśniony mężczyzna, w wieku około 30 lat, z dwoma blasterami u pasa. Za nim szło dwóch, nieco niższych ludzi, zapewne pełniących rolę obstawy.
- Nazywam się Rwates O'Healey. Okazało się, że pan baron Voleruda N’Kratna chce jak najszybciej zobaczyć was na arenie. Nie mamy czasu na więcej formalności, dlatego zapraszam za mną. - powiedział 'poseł' - Aha, jeszcze jedno. Najlepsi zostaną sowicie nagrodzeni, oprócz zastrzyku finansowego będą mieli okazję spotkać się na kolacji z baronem.
Grupa kilkunastu osobników, różnej rasy ruszyła za O'Healeyem. Kilkaset metrów dalej wszyscy ujrzeli coś w rodzaju baraków dla gladiatorów. Mimo to Rwates ominął budynki, zmierzając prosto na stadion. W podziemiach znajdowały się swoiste boksy, gdzie walczący mogli się przebrać, wybrać odpowiednią broń, a także zregenerować siły przed kolejnymi potyczkami. Dochodziły tutaj też niepokojące ryki i burczenia bestii, z którymi zmierzyć się mogli gladiatorzy.
- Zasady walki są proste. Zwycięża trzech najwytrwalszych mężów Galaktyki. Z kim się zmierzycie? Nie tylko ze sobą, ale także z pewnymi niespodziankami. - mówił posłaniec barona, spoglądając na jednego z obcych - W boksach macie odpowiednie pancerze. Pan mi wybaczy ale dla Zabraków nie mamy odpowiednich hełmów. A teraz każdy niech się zadeklaruje czym zamierza walczyć, broń dystansowa oczywiście odpada.
- Fro-Var, dajcie mi dwa długie wibroostrza!!! - ryknął rosły Zabrak, po chwili otrzymując wspomnianą broń.
- Jestem Patric Rackwal. Chciałbym długą pikę energetyczną i krótki rapier. - rzekł o wiele milszym tonem 25-letni mężczyzna.
I tak najemnik po najemniku decydowali się na odpowiednie oręża. W końcu przyszedł czas na Qultista oraz Rewixta. Zapewne nie było im na rękę, iż zwycięzców mogło być trzech, ale na chwilę obecną musieli się pogodzić z taką sytuacją. Teraz przyszła kolej na wybranie ostrzy...

Od tego postu, ja jestem game masterem. W razie jakiś niejasności zapraszam na PW. Dave Turoug.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 20 Sie 2011, o 07:13

Rewixt zastanawiał się cały czas, czy podać prawdziwe imię i nazwisko - ale, skoro ukatrupią barona, to i tak nikt ich nie będzie ścigał, bo... baron nie będzie żył. Może nawet zyskają w kimś przyjaciela? Ale, wolał nie ryzykować. Może im się nie udać, a wtedy konsekwencje byłyby przykre. W końcu, odezwał się cicho:
-Vassai Keelai, dla mnie miecz lig i wspomagane rękawice - po czym nie czekając na Qultista, wystąpił parę kroków do przodu.
Posłaniec barona chwilę drapał się w głowę, aż w końcu podał Rewixtowi uzbrojenie. Togruta szczegółowo obejrzał podany mu miecz i naciągnął rękawice. Były odpowiednio ciężki, nie mógł się powstrzymać by machnąć nimi parę razy na próbę. Po uznaniu, że miecz nie jest najlepszej jakości, ale daje radę, Togruta oparł się o ścianę, czekając na decyzję towarzysza. Przy okazji już zaczął myśleć, jak nieostrożny był baron, zapraszając gladiatorów na kolację.
Mogli być pewni, że na tej kolacji będzie sporo ochrony. Ale z drugiej strony, baron sprawiał już wrażenie chciwego, popieprzonego i zbyt pewnego siebie arystokraty. Trzeba też będzie się rozejrzeć po budynku, zobaczyć czy są szyby wentylacyjne i skombinować jakąś linę, o ile baron mieszka gdzieś wyżej niż pierwsze piętro.
Ale, oczywiście, najpierw trzeba przeżyć.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 22 Sie 2011, o 16:28

Spokojnie, nikomu więcej nie wadząc młody łowca nagród podążał za owym pośrednikiem. Jego oczom ukazało się marzenie każdego wojownika, zbrojownia, czyli miejsce wypełnione różnorodnym orężem. Tak, broń dystansowa odpada. - "Świetnie, przynajmniej będę miał jakieś szanse..." - Czy to pewność siebie czy po prostu ślepy traf. Kel Dor był za młodu szkolony w walce bezpośredniej. Trenował ciało i kontrolę nad mieczem. Skoro teraz ma okazję dostać ostrze do rąk.
Obejrzał cały rynsztunek, jego oczom błysnął miecz będący w najdalszym kącie. Wyszczerbione wibroostrze, jednak nie wiedzieć czemu tak przypominało mu jego własny miecz. Rękojeść oplatana białą taśmą zamiast skóry i metalowe zakończenie. Klinga przyozdobiona pierścieniem zamiast jelca. W swej budowie proste i obosieczne. To dawało jeszcze większy wachlarz uderzeń i powrotów.
- Al-Dhuun Korr, wspomagane rękawice i tamto wyszczerbione wibrooostrze. - Fakt, zawsze, gdy nie chciał się ujawniać, podawał imię swojego ojca. Wzbudzał w ten sposób większy szacunek. Jego własne brzmiało najmniej tajemniczo... Kolejny moment, gdy przypomniał sobie nauki ojca.
Posłaniec pośpiesznie podał mu rzeczony rynsztunek. Kel Dor naciągnął rękawice, teraz jego dłoń powędrowała do rękojeści miecza. Cofnął się parę kroków. Testując własne nadgarstki wykonał efektowny młynek prawą ręką. Miecz wirując przeprowadził do drugiej ręki, jednocześnie obracając się cały bokiem. Ostrze wykonało cięcie za plecami, w lewej już dodał cięcie zza barku.* Kiedy już skończył, schował miecz do własnej osłony jaką miał na plecach. Bez zbędnych słów łowca poszedł za resztą, nie chciał wzbudzać większych podejrzeń, wprawdzie jego celem nie był ani baron, ani arena, jednak teraz musiał grać kartami jakie mu podano.
Zanja... To pewne, dziewczyna była tutaj przez niego, przez jego własny błąd. Jej córka także. A z tym nie było Qultistowi wesoło. Po raz kolejny od przybycia znów sobie przypomniał jej wdzięczność, gdy uratował to dziecko, zamiast wypełnić zadanie... Niewinni nie powinni cierpieć. Kel Dor musiał przeżyć, żeby naprawić swój błąd.



*Chodzi o strong stance kata z JKA, podeślę potem link do filmiku, żeby pokazać...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sie 2011, o 16:55

Nim jednak najemnicy wyszli na arenę, do boksów wkroczyło jeszcze kilku spóźnialskich gladiatorów. Szczególnie jeden z nich przykuwał uwagę. Ciemnoskóry, świetnie umięśniony mężczyzna, mierzący blisko dwa metry wzrostu. Poprosił on o krótki wibromiecz oraz pikę. Ostatnim z przybyłych był jasnoniebieski Rodianin, jeszcze nastolatek, chcący postawić na szalę swoje życie, kosztem osiągnięcia sławy. Niedoświadczony młodzieniec wybrał dużą halabardę oraz sztylet.
- Wojownicy! Arena jest wasza, niech przeżyją najlepsi! - rzekł konferansjer, gdy kraty podniosły się, a walczący mogli wyjść na otwartą przestrzeń. Było ich 17, chociaż tuż po wyjściu niespodziewanie Rodianin wbił w plecy sztylet nieco spanikowanemu twi'lekowi. Zachowanie zostało wygwizdane, gdyż publiczność najpierw spodziewała się uroczystego przywitania z baronem, zajmującym miejsce na swojej prywatnej loży. Ponadto spora część audiencji mądrze sugerowała, by najemnicy najpierw rozprawili się z galaktycznymi bestiami, a następnie ci którym udało się przeżyć, załatwili sprawę między sobą.
- Witajcie moi dzielni wojacy. Tutaj możecie zasłużyć na sławę i pieniądze, a także uśmiech pięknych dam. - przemówił patetycznym tonem baron Volerud N’Kratn - Powodzenia, walczcie dzielnie i umierajcie z honorem!
Po tych słowach dostojnik usiadł na ozdobnym fotelu. Usługiwało mu kilka kobiet, wśród których Qultist mógł dostrzec Zanje. Na pewno nie w smak mu było, gdy zauważył iż baron wbrew jej woli obmacuje ją i każe usiąść blisko niego. Nie mógł jednak zbyt długo skupiać uwagi na tym fakcie, gdyż z przeciwnej strony areny podniosły się kolejne kraty. Wyłoniły się z nich cztery potężne Acklaye. Przypadało 4 gladiatorów na jedną bestię, jednak rozochocony młody Rodianin, ruszył na Rewixta, licząc że uda mu się wyeliminować kolejnego rywala. Pozostali walczący skupili się jednak na walce ze zwierzętami...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 22 Sie 2011, o 18:26

-Słyszałem, że kurwy potrafią błyskawicami strzelać z mord, więc uwa-... Idź, idź z nimi - Togruta miał uzasadnienie, dlaczego nagle przerwał i odepchnął Qultista w stronę innych gladiatorów. Widocznie zbyt tępy na cokolwiek Rodianin postanowił zaatakować starego Togrutę. Ni chuja, będzie miał za swoje.
Z początku udawał, że nie widzi Rodianina, niemalże wystawiając się na cios. Mucha rozpędził się, z halabardą wymierzoną prosto w bok Rewixta. Jednak, kiedy halabarda była na wyciągnięcie ręki, Togruta odsunął się nagle, obracając się twarzą do Rodianina, który w zdumieni próbował zahamować. Oczywiście, udało się mu - ale zahamował trochę gwałtownie, zderzając się z rękawicą Togruty. Ten, dosyć pewny siebie wzniósł miecz i opuścił go szybko, celując w pierś Rodianina. Nastolatek nie był jednak aż tak tępy - zdążył odsunąć się na bok.
Miecz Rewixta z chrzęstem wbił się w piasek na arenie, dosyć głęboko. Rodianin wykorzystał to powstając i rzucając się ze sztyletem na Togrutę. Ten, pozostawiwszy miecz w piasku, nie czekał. Kiedy Rodianin skoczył w jego kierunku, nagle napotkał opór w postaci kopa podeszwą prosto na klatkę piersiową, który znów powalił go na ziemię. Tym razem, Togruta nie czekał.
Tłum w międzyczasie wył, wył jak szalony - Togrucie wydawało się nawet, że mu dopinguje.
Dopadłszy do powalonego Rodianina, uklęknął na jego ramionach, raz po raz waląc z całej siły w twarz muchopodobnego. Kiedy w końcu się zmęczył, a Rodianin ledwo podrygiwał, Rewixt wstał i powolnym ruchem wyciągnął miecz z piasku. Do ofiary zbliżał się powoli, niczym drapieżnik - nie mógł nawet powstrzymać wargi uciekającej w górę. Rodianin, zauważywszy co się święci, próbował się czołgać. Kiedy wreszcie Rewixt doszedł do niego, zdradzieckim ruchem młodziak sypnął mu piachem w oczy.
Ale Rewixt był na to przygotowany.
Szybkim ruchem wykonał piruet, z zamkniętymi oczyma, tnąc wzdłuż ciała Rodianina. Czuł opór, i ustępliwość tkanki, czuł ciepłe krople krwi, która odprysnęła na jego ciało i twarz. Słyszał krzyk młodzieńca, tak jak zapewne wszyscy na arenie. Wrzawa tłumu osiągnęła apogeum, kiedy Rewixt kolejny raz wzniósł miecz.
Tym razem - trafił
Idealnie wymierzone cięcie trafiło w szyję młodzieńca, którego wielkie oczy były pełne strachu. Zapewne kolejna ofiara losu, która nie mogła się inaczej wybić. Cóż, źle wybrał. Pierwsze cięcie zatrzymało się na kręgosłupie. Drugie zaś, wymierzone między kręgi, pomogło głowie zejść z ramion. Krew z aorty dalej tryskała strumieniami, ale to już nie obchodziło Rewixta. Złapał za jedno z uszu Rodianina i wzniósł jego głowę wysoko nad siebie. Tłumowi chyba spodobało się małe przedstawienie. Togruta rzucił głową gdzieś w tłum i obrócił się w kierunku gladiatorów i bestii.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Felucia] Audiencja u barona

Postprzez Dorhian Q'nirr » 7 Wrz 2011, o 13:36

//Theme//

Kel Dor po raz pierwszy został rzucony w takie miejsce. Arena, tłum wiwatujący. Ten splendor, gdy pokonasz przeciwnika i przychylność gości obserwujących spektakl. Czas stanął w miejscu dla niego na chwilę. Najemnik po najemniku, decydowali jaką broń biorą i rzucili się w wir walki. Acklay to paskudne bestie. Ostrzeżenie Togruty wyrwało go z zamyślenia. Mechanicznie wręcz kroczył, razem z najemnikami w stronę tych bestii - "Błyskawice? No ładnie się wpakowałem... Al-Dhuunie..." - Po raz kolejny zmantrował imię swojego ojca.
Krótki rzut okiem na trybuny, Qultist szukał czarnymi oczyma miejsca, w którym siedział baron. Wtedy właśnie cały świat zniknął, odgłosy wojowników i ryki Aclayów stały się niesłyszalne dla niego. Jego oczy skakały z jednej dziewczyny na drugą. Wreszcie dostrzegł tę jedną. Zanję, zabójczynię, tak jak on. Jednak ona nie zawiniła niczym, by znaleźć się w takim miejscu. Widział te brudne łapska człowieka, który zwyczajnie macał swoją służbę. Coś w nim zawrzało. Wszystko to przecież jego wina. Wszystko to przecież przez jego durną decyzję i to, że był wstanie dorwać Alaska.
Tłumy zadziwione jego osłupiałą postawą wrzeszczały, jednak Kel Dor nie słyszał. Nie zwracał nawet uwagi na potwora przed nim. Jego ruchy, jego uniki, parowania wielkich szponów wyszczerbionym wibroostrzem były nienaturalnie mechaniczne i precyzyjne, niczym maszyna. Jedno, do czego zawsze Qultist przywiązywał wagę to postrzeganie szczegółów i różnic w jego otoczeniu. Zagrożenie wyczuwał instynktownie w walce i to było jego mocną stroną. Podczas, gdy pozostali gladiatorzy zebrali już kilka potężnych ran on nadal tam robił uniki. - "Nie spocznę póki nie odkręcę tej pomyłki..." - Ostatnie co przeszło mu przez głowę, zanim został brutalnie przywołany do rzeczywistości przez władającego dwoma mieczami Zabraka. Wykorzystując tę okazję ciął płasko lewe ramę Kel Dora.
To był tylko moment. Młody łowca poczuł jak końcówka ostrza zanurza się w jego ciele, zimna stal na całe szczęście uczyniła płytką ranę, fakt, mógł bardzie uważnie obserwować pozostałych najemników. Jednak ten tutaj zwyczajnie nie docenił go... Za co zapłaci.
Kolejne cięcie skośne, poszło z lewej strony, prawdopodobnie będzie słabsze. Qultist widział ruchy przeciwnika i zdążył ocenić dominację jego prawej strony w walce. Teraz dopiero wiwaty tłumu zostały przygłuszone przez zwarcie dwóch mieczy. Półtoraręczna broń Kel Dora sparowała lewe wibroostrze. By za chwilę wykonać efektowne salto w tył unikając drugiego cięcia. Lądowanie miękkie, chrupnięte udo odezwało się całkiem nie w porę. Łowca przeforsował się i stanął prosto. Lekko utykając na lewą stronę. Mała podpowiedź dla kolczastogłowego. Ten w mig to wykorzystał szarżując nań. Cięcie skośne z dołu, prawą ręką. Kel Dor odparował, by zaraz dostać w ramię z lewej klingi. Ponownie cięcie było zbyt płytkie... Na całe szczęście refleks jeszcze działał u Korra jak trzeba. Kolejny raz Zabrak spróbował ciąć, lewa, odwrócenie uwagi, prawa. Za każdym razem zmieniał kąt nachylenia ciosów. Za każdym razem Qultist otrzymał drobne płytkie cięcia, głównie na ramionach i łydkach. Jednak te sekwencje pozwoliły mu zbadać technikę przeciwnika i znaleźć w niej lukę. Potrzebował tylko jednego momentu by wyrównać nieco szanse.
I dostał go. Zabrak ponownie zaatakował prawą ręką, przeforsował swoje ramię na silniejsze cięcie. Qultist ochotnie przyjął je płazem swojego miecza, jednak nie zablokował, wręcz przeciwnie, wykorzystując impet uderzenia sam wykonał błyskawiczny piruet. Lewa ręka kolczastego była odsłonięta, bowiem w tym momencie szykował kolejny cios. Ostrze świsnęło, a w powietrzu pojawiło się kilka kropel krwi, ze sztychu miecza, Kel Dor musnął powierzchnię dłoni przeciwnika, zmuszając go do wypuszczenia drugiego wibroostrza. Wykorzystując ten element zaskoczenia, obrócił miecz rękojeścią i uderzył nią w brzuch Zabraka. rękojeść odbiła się niczym piłka od ściany, za chwilę jednak ponownie broń młodego łowcy świsnęła. Zadając bardzo płytką lecz irytującą ranę na grzbiecie nosa. Precyzja maszyny nadal działała jak trzeba i Kel Dor był tego świadomy.
Zdziwiony Zabrak złapał się wolną ręką za nos. Rana nie piekła, tak strasznie, lecz on nie mógł uwierzyć. Został dosięgnięty przez takiego smarkacza. Zniewaga musiała zostać pomszczona, Jego miecz spotkał drugą rękę. Pędząc ściskał oburącz już swoją broń, szykował cięcie zza głowy. A Qultist tylko na to czekał, sygnalizacja swoich ruchów to kiepska taktyka, zwłaszcza w frontalnym natarciu. Ostrze upadło, jednak zanurzyło się w piachu areny. Kel Dor był obok, po skończonym piruecie wyprowadził z niego kopnięcie w odsłonięty bok, posyłając na ziemię swojego przeciwnika.
- I co chciałeś osiągnąć z takimi umiejętnościami? - To mówiąc młody Korr zamłynkował swoim orężem i powolnym krokiem zbliżył się do Zabraka. Tłumy zdawały się reagować teraz na jego działania. Popis precyzji i stoickiego spokoju zrobił swoje. A jego przeciwnik został wyszydzony.
Wojownik wstał z ziemi, nie myślał już o odzyskaniu drugiego miecza. Z tym jednym natarł na Kel Dora. Robiąc ten sam błąd. Sygnalizował każdy swój ruch. Cięcie skośne z lewej. Płaskie z prawej. Z lewej skośne w ramię, z dołu od lewej, później próba podcięcia nóg. Qultist zdawał się mieć już ubaw teraz, nawet zaczął mu wtórować.
- Sinister, horyzontalne... - Przy tym schylił się do granic, by zaraz niczym sprężyna się wyprostować. - Ramię, dexter, nogi! - Przy tym ostatnim wyskoczył w powietrze wykonując proste kopnięcie w twarz Zabraka, kolczastego zabolało dość mocno, jednak nie zdążył upaść bez otrzymania rany. Ostatnia, kończąca całą tę szopkę. Precyzyjne cięcie w tętnicę szyjną idealnie odsłoniętą. Krew ponownie trysnęła opryskując Qultista, wieńcząc jego mord. Część obserwatorów zamarła, by za chwilę ozwać się wiwatami.
Tryumf łowcy nagród nie trwał za długo. Spektakl przeniósł obu walczących bliżej jednego z czterech Acklayów. Swoją pychę przypłacił teraz uderzeniem potężnego szpona. Ciało niczym szmaciana lalka zawirowało w powietrzu, by upaść kawałek dalej. Bestia ponownie szarżowała, drapieżne ramię opadło, w ostatniej chwili Kel Dor zdążył się przeturlać na bok. Nadal majaczyły mu podwójne obrazy w głowie. Każde parowanie szponów było słabe, został zepchnięty w stronę ściany areny. - "Uhhh, jak tak dalej pójdzie to na pewno nas zjedzą... Szukaj słabych punktów. Zwykle stawy i pancerz na brzuchu... Ah!" - Wewnętrzny monolog został przerwany przez kolejne uderzenie potwora, Kel Dor skoczył i wykonał przewrót przez bok, nurkując dokładnie pod Acklayem. Teraz znalazł się za nim, bestia nie zdążyła się jeszcze obrócić a on posłał jedno cięcie w stronę tylnej nogi... Tak na spróbowanie swojej teorii. Jednak nie szedł tym tropem, ból zdawał się rozwścieczyć potwora. Znów był w pozycji defensywnej. Tym razem także częściej unikał ciosów niż parował. Przyjęcie bezpośredniego uderzenia mogło się skończyć tragicznie, nawet jeśli złapane w blok...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron