//
Theme//
Kel Dor po raz pierwszy został rzucony w takie miejsce. Arena, tłum wiwatujący. Ten splendor, gdy pokonasz przeciwnika i przychylność gości obserwujących spektakl. Czas stanął w miejscu dla niego na chwilę. Najemnik po najemniku, decydowali jaką broń biorą i rzucili się w wir walki. Acklay to paskudne bestie. Ostrzeżenie Togruty wyrwało go z zamyślenia. Mechanicznie wręcz kroczył, razem z najemnikami w stronę tych bestii - "
Błyskawice? No ładnie się wpakowałem... Al-Dhuunie..." - Po raz kolejny zmantrował imię swojego ojca.
Krótki rzut okiem na trybuny, Qultist szukał czarnymi oczyma miejsca, w którym siedział baron. Wtedy właśnie cały świat zniknął, odgłosy wojowników i ryki Aclayów stały się niesłyszalne dla niego. Jego oczy skakały z jednej dziewczyny na drugą. Wreszcie dostrzegł tę jedną. Zanję, zabójczynię, tak jak on. Jednak ona nie zawiniła niczym, by znaleźć się w takim miejscu. Widział te brudne łapska człowieka, który zwyczajnie macał swoją służbę. Coś w nim zawrzało. Wszystko to przecież jego wina. Wszystko to przecież przez jego durną decyzję i to, że był wstanie dorwać Alaska.
Tłumy zadziwione jego osłupiałą postawą wrzeszczały, jednak Kel Dor nie słyszał. Nie zwracał nawet uwagi na potwora przed nim. Jego ruchy, jego uniki, parowania wielkich szponów wyszczerbionym wibroostrzem były nienaturalnie mechaniczne i precyzyjne, niczym maszyna. Jedno, do czego zawsze Qultist przywiązywał wagę to postrzeganie szczegółów i różnic w jego otoczeniu. Zagrożenie wyczuwał instynktownie w walce i to było jego mocną stroną. Podczas, gdy pozostali gladiatorzy zebrali już kilka potężnych ran on nadal tam robił uniki. - "
Nie spocznę póki nie odkręcę tej pomyłki..." - Ostatnie co przeszło mu przez głowę, zanim został brutalnie przywołany do rzeczywistości przez władającego dwoma mieczami Zabraka. Wykorzystując tę okazję ciął płasko lewe ramę Kel Dora.
To był tylko moment. Młody łowca poczuł jak końcówka ostrza zanurza się w jego ciele, zimna stal na całe szczęście uczyniła płytką ranę, fakt, mógł bardzie uważnie obserwować pozostałych najemników. Jednak ten tutaj zwyczajnie nie docenił go... Za co zapłaci.
Kolejne cięcie skośne, poszło z lewej strony, prawdopodobnie będzie słabsze. Qultist widział ruchy przeciwnika i zdążył ocenić dominację jego prawej strony w walce. Teraz dopiero wiwaty tłumu zostały przygłuszone przez zwarcie dwóch mieczy. Półtoraręczna broń Kel Dora sparowała lewe wibroostrze. By za chwilę wykonać efektowne salto w tył unikając drugiego cięcia. Lądowanie miękkie, chrupnięte udo odezwało się całkiem nie w porę. Łowca przeforsował się i stanął prosto. Lekko utykając na lewą stronę. Mała podpowiedź dla kolczastogłowego. Ten w mig to wykorzystał szarżując nań. Cięcie skośne z dołu, prawą ręką. Kel Dor odparował, by zaraz dostać w ramię z lewej klingi. Ponownie cięcie było zbyt płytkie... Na całe szczęście refleks jeszcze działał u Korra jak trzeba. Kolejny raz Zabrak spróbował ciąć, lewa, odwrócenie uwagi, prawa. Za każdym razem zmieniał kąt nachylenia ciosów. Za każdym razem Qultist otrzymał drobne płytkie cięcia, głównie na ramionach i łydkach. Jednak te sekwencje pozwoliły mu zbadać technikę przeciwnika i znaleźć w niej lukę. Potrzebował tylko jednego momentu by wyrównać nieco szanse.
I dostał go. Zabrak ponownie zaatakował prawą ręką, przeforsował swoje ramię na silniejsze cięcie. Qultist ochotnie przyjął je płazem swojego miecza, jednak nie zablokował, wręcz przeciwnie, wykorzystując impet uderzenia sam wykonał błyskawiczny piruet. Lewa ręka kolczastego była odsłonięta, bowiem w tym momencie szykował kolejny cios. Ostrze świsnęło, a w powietrzu pojawiło się kilka kropel krwi, ze sztychu miecza, Kel Dor musnął powierzchnię dłoni przeciwnika, zmuszając go do wypuszczenia drugiego wibroostrza. Wykorzystując ten element zaskoczenia, obrócił miecz rękojeścią i uderzył nią w brzuch Zabraka. rękojeść odbiła się niczym piłka od ściany, za chwilę jednak ponownie broń młodego łowcy świsnęła. Zadając bardzo płytką lecz irytującą ranę na grzbiecie nosa. Precyzja maszyny nadal działała jak trzeba i Kel Dor był tego świadomy.
Zdziwiony Zabrak złapał się wolną ręką za nos. Rana nie piekła, tak strasznie, lecz on nie mógł uwierzyć. Został dosięgnięty przez takiego smarkacza. Zniewaga musiała zostać pomszczona, Jego miecz spotkał drugą rękę. Pędząc ściskał oburącz już swoją broń, szykował cięcie zza głowy. A Qultist tylko na to czekał, sygnalizacja swoich ruchów to kiepska taktyka, zwłaszcza w frontalnym natarciu. Ostrze upadło, jednak zanurzyło się w piachu areny. Kel Dor był obok, po skończonym piruecie wyprowadził z niego kopnięcie w odsłonięty bok, posyłając na ziemię swojego przeciwnika.
-
I co chciałeś osiągnąć z takimi umiejętnościami? - To mówiąc młody Korr zamłynkował swoim orężem i powolnym krokiem zbliżył się do Zabraka. Tłumy zdawały się reagować teraz na jego działania. Popis precyzji i stoickiego spokoju zrobił swoje. A jego przeciwnik został wyszydzony.
Wojownik wstał z ziemi, nie myślał już o odzyskaniu drugiego miecza. Z tym jednym natarł na Kel Dora. Robiąc ten sam błąd. Sygnalizował każdy swój ruch. Cięcie skośne z lewej. Płaskie z prawej. Z lewej skośne w ramię, z dołu od lewej, później próba podcięcia nóg. Qultist zdawał się mieć już ubaw teraz, nawet zaczął mu wtórować.
-
Sinister, horyzontalne... - Przy tym schylił się do granic, by zaraz niczym sprężyna się wyprostować. -
Ramię, dexter, nogi! - Przy tym ostatnim wyskoczył w powietrze wykonując proste kopnięcie w twarz Zabraka, kolczastego zabolało dość mocno, jednak nie zdążył upaść bez otrzymania rany. Ostatnia, kończąca całą tę szopkę. Precyzyjne cięcie w tętnicę szyjną idealnie odsłoniętą. Krew ponownie trysnęła opryskując Qultista, wieńcząc jego mord. Część obserwatorów zamarła, by za chwilę ozwać się wiwatami.
Tryumf łowcy nagród nie trwał za długo. Spektakl przeniósł obu walczących bliżej jednego z czterech Acklayów. Swoją pychę przypłacił teraz uderzeniem potężnego szpona. Ciało niczym szmaciana lalka zawirowało w powietrzu, by upaść kawałek dalej. Bestia ponownie szarżowała, drapieżne ramię opadło, w ostatniej chwili Kel Dor zdążył się przeturlać na bok. Nadal majaczyły mu podwójne obrazy w głowie. Każde parowanie szponów było słabe, został zepchnięty w stronę ściany areny. - "
Uhhh, jak tak dalej pójdzie to na pewno nas zjedzą... Szukaj słabych punktów. Zwykle stawy i pancerz na brzuchu... Ah!" - Wewnętrzny monolog został przerwany przez kolejne uderzenie potwora, Kel Dor skoczył i wykonał przewrót przez bok, nurkując dokładnie pod Acklayem. Teraz znalazł się za nim, bestia nie zdążyła się jeszcze obrócić a on posłał jedno cięcie w stronę tylnej nogi... Tak na spróbowanie swojej teorii. Jednak nie szedł tym tropem, ból zdawał się rozwścieczyć potwora. Znów był w pozycji defensywnej. Tym razem także częściej unikał ciosów niż parował. Przyjęcie bezpośredniego uderzenia mogło się skończyć tragicznie, nawet jeśli złapane w blok...