Content

Archiwum

[Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

[Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 28 Maj 2011, o 18:19

Image

Tego dnia Rancory na Dathomirze były dziwnie spokojne, leniwe i senne. Jakby z zadumą (czy je w ogóle stać na zadumę?) spoglądały na niebo, nawet będąc głodnymi nie miały ochoty na polowanie. Nie bały się, o nie. Rancory nie zwykły odczuwać lęku. Ale czuły, że coś w powietrzu ich nadal nieujarzmionej i władanej przez wiedźmy planety zawisło cichą groźbą. I nie chodziło tu o krążownik Imperium, choć ten faktycznie patrolował okolicę systemu by bronić nowego, wydartego Republice lenna. W galaktyce żyły istoty i występowały zjawiska mogące wywołać pokorę nawet najbardziej drapieżnych bestii. Co tam Imperium, pomyślałyby Rancory, gdyby umiały myśleć. Niech sobie włada powietrzem i orbitą, w puszczach rządzą wiedźmy... i nasze zęby. Tylko dziś damy sobie spokój, by nie kusić licha.

***

A licho, nieco tylko wspomożone środkami błyskawicznego przekazu, chciało zebrać na lesistej planecie kilkoro osób tego dziwnego dnia, niepokojącego nawet faunę. W miejscu, w którym dziwnym trafem swego czasu lądował awaryjnie przed wielkim odkryciem Luke Skywalker, spotkać się mieli poszukiwacze z ambicjami bądź to przyziemnymi, bądź kompletnie szalonymi.
Pamiątką po wydarzeniach sprzed paru lat były powalone, obecnie już porośnięte mchem drzewa. Tak oto w środku zielonej gęstwiny powstał placyk, mogący śmiało pełnić rolę dzikiego lądowiska dla włóczęgów i dziwaków. O ile, rzecz jasna, znało się koordynaty, miało sporo szczęścia i nie natrafiło po drodze na patrol Imperium.


Oto dajemy uczestnikom questa szansę przedstawienia swojej postaci i zawarcia w poście wstępnym informacji, jak trafiły na Dathomirę, we wskazane w opisie miejsce, zgodnie z wysłanymi na PM historiami. Po jednym poście na gracza, zawiązanie w rękach GMa. Enjoy - Tau
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 30 Maj 2011, o 22:42

Fenn Mereel przenosi się z [Zordo's Haven] Doki.

Mandalorianin po rozpoczęciu sekwencji skoku rozparł się w fotelu. Gwiazdy z punktów natychmiast przemieniły się w świetliste linie, a nagły zryw szarpnął statkiem. Przytroczona do pasa kama owinęła mu się wokół paska, który stanowił jeden z niewielu materiałowych fragmentów jego odzienia. Wszystko wskazywało, że będzie to kolejny nudny lot, pełen snu i może jeszcze jakiś holofilm obejrzy w trakcie. Przypomniał sobie, że zostawił zbiornik z bactą w stanie spoczynku i musi go wyłączyć. Wstał więc z fotela pilota i poprzez wąski otwór w wewnętrznej ściance myśliwca przeszedł do kolejnego jeszcze mniejszego pomieszczenia. W małej kajucie znajdowała się prycza, mini zbiornik z leczniczym płynem, który Fenn natychmiast wyłączył, oraz tajny schowek w tylnej ścianie statku, w którym przetrzymywany był cały jego dobytek. Rozejrzał się jeszcze po wnętrzu i wtedy to się stało.
Nagle statek cały zatrząsł się w posadach, szarpnęło, huknęło, a gwiazdy za iluminatorem znowu zmieniły się ze smug w punkty, na dodatek przy akompaniamencie pisków kontrolek, wycia syreny alarmowej i mozaice wyłączających się i mrugających lampek, pojawiły się wielkie kamulce niektóre wielkości budynków, niektóre zaś niewidoczne dla oka.
- Asteroidy! - krzyknął do siebie mando'ade i rzucił się z powrotem na swój fotel, zanim wstrząs uderzenia miotnął statkiem w głąb pola zabójczych kawałków skał. Fenn szybko zapiął się w fotelu i mocno złapał ster. Nie wiedział co było powodem awarii, spojrzał tylko na ekran NaviComp'u i zaczął podejrzewać, że ten gruchot oszalał. Według niego znajdowali się na Dathomirze, a Mereel wpisał jako punkt docelowy Thyferrę. Jednakże nie miał czasu na rozmyślenia, ponieważ manewrowanie pomiędzy asteroidami było niesamowicie trudnym zadaniem. Mandalorianin nie był świetnym pilotem, jednak oko i ręka wyćwiczone treningiem fechtunku i rzucania nożami pomagało mu w trudnej sztuce, jaką był pilotaż.
Kimogila śmignęła pomiędzy dwoma wielkim kamulcami i szybko wykonała zwrot by uniknąć kolejnego, teraz znowuż szybko ruszyła w dół, a zaraz potem w górę. Mandalorianin dwoił się i troił podczas lawirowania, ale w końcu przegrał z siłami fizyki. Asteroida wielkości ciężarówki nadleciała z prawego, górnego rogu nad kabiną i uderzyła w górną powierzchnię myśliwca. Generator tarcz głośno zawył i padł przepalony, z kabiny zaczęło z wielką prędkością uchodzić powietrze, a komputer pokładowy bezustannie nadawał o uszkodzeniach. Złamane skrzydło, przepalony generator, dekompresja na całym kadłubie. Uszczelniony kombinezon mando chronił go przed utratą tlenu i promieniowaniem słonecznym, więc Fenn był względnie bezpieczny. Na dodatek Kimogila zaczęła opadać w stronę planety.
Nastąpiło to szybciej niż Mereel mógłby to zakładać. Myśliwiec przebijał się przez powłokę atmosfery, rozpadając się na kawałki. On zaś sam mocował się z zapięciem od pasa fotela, napiął wszystkie mięśnie i przezwyciężając grawitację nacisnął klamrę odpinającą pas i szybko pobiegł do schowka. Przebiegł po rozpadającej się podłodze, altymetr pokazywał już dwanaście tysięcy metrów, złapał za jedyną drogą dla niego rzecz - miecz wykuty przez jego przodków, przytroczył go sobie do pasa próbując nie zemdleć, pomimo wielkiego nacisku siły G. W tym samym momencie podłoga się rozpadła, a było to na ośmiu tysiącach metrów, mężczyzna zaczął spadać w stronę gruntu. I tak ma się zakończyć moje życie? Zastanawiał się już, ale zamiast lamentować spiął się w sobie, złapał się spadającego fotela, szybko się przypiął i pociągnął za wajchę spadochronu.
Całkowicie zniszczona Kimogila spadła w częściach na okoliczne lasy pięknie je rozświetlając. Fotel zaś miękko wylądował na małej polance z mnóstwem połamanych drzew. To wygląda jak lądowisko. Zatrzymam się tutaj i poczekam na ratunek. O ile ktoś tu kiedykolwiek przyleci, Dathomira nie należy do wypoczynkowych kurortów galaktyki. Wstał z fotela, zebrał trochę łuczywa i miotaczem ognia ukrytym w rękawicy podpalił ognisko. Widocznie Moc rzeczywiście kierowała ludźmi.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 13 Cze 2011, o 23:28

Tym razem na nic nie zdały się kłamstwa.
Zdecydowanie, ukrycie się na statku łotrów wynajętych przez jakiegoś Hutta nie było dobrym pomysłem.
Kamuro ukryty w ich schowku na broń liczył jedynie na to, że nie będą jej potrzebować aż do zakończenia podróży na Tatooine.
Ale niestety! Ten cholerny Rodianin musiał wybrać akurat tę chwilę na czyszczenie swojego karabinu! Nakryty przez najemnika pasażer na gapę zaczął robić to, w czym jest najlepszy - wciskać kit.
***
Stał w wąskiej, ciasnej szafce. Podróż nie miała być długa - był w stanie wytrzymać ją bez jedzenia. Nieco doskwierał mu tylko brak ładnego, obdarzonego przez naturę towarzystwa. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w skład najemników wchodzili: Duros, Rodianin oraz - sądząc po pancerzu - Mandalorianin. To też, nawet przez niewielkie otwory w szafce nie miał na co sobie popatrzeć.
Wtedy też Zielony (jak z nudów Kamuro nazwał Rodianina) odezwał się.
- Vega, zrobiłeś przegląd broni przed odlotem?
Vega - którym okazał się być Duros - odpowiedział mu tylko obojętnym wzruszeniem ramion, co wyraźnie Zielonego rozzłościło.
- Ile razy mam Ci to powtarzać? Jakby karabin Ci się zablokował w czasie walki, też byłbyś taki beztroski? Cholera, jak coś ma być zrobione, zawsze muszę to zrobić sam.
Gdy Rodianin ruszył w stronę szafki na broń, serce podeszło pasażerowi na gapę do gardła. Zielony zaczął wykręcać szyfr, a w tym czasie Kamuro postarał się o jak najbardziej nieobecny i tępy wyraz twarzy na jaki było go tylko stać.
Jak drzwi szafki otwarły się, Rushi przybrał równie zaskoczony wyraz twarzy, co Rodianin, mamrocząc z "trudem".
- Co kuhwa...? Gdzie ja do cholehy jasnej jehtem...? Hyp...
I z tymi słowy wylazł z szafki, chwiejąc się na nogach.
Najemnicy po prostu zaniemówili, obserwując dziwnego pasażera, nie do końca zdając sobie sprawę z tego co właśnie widzą.
Mandalorianin był pierwszym który wreszcie zareagował, chwytając za ręczny blaster, którego modelu Kamuro nie byłby nawet w stanie podać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że widział najlepiej wylot lufy broni, wymierzony prosto między jego oczy.
- Zabijmy go.
Powiedział od razu najemnik z blasterem, nie kusząc się na łagodniejszy sposób pozbycia się nieproszonego gościa. Zaraz zawtórował mu Rodianin...
- No to teraz już wiemy, kto podkradał nam zapasy!
Od razu Rushi stracił cały zalążek sympatii do Zielonego.
- Świetnie, teraz jeszcze oberwie mi się za jakieś szkodniki. Taaa, świetny pomysł Kamuro! Wsiadaj na statek łowców nagród! Podwiozą Cię! Może jeszcze drinka postawią! - Ironizował w myślach przyłapany, unosząc ręce do góry.
- Ale zahaz... Nie dziahhh... dziahhhh... dziahłaaujcie pochopnie!
Kontynuował udawanie pijanego - ot, może mu się upiecze.
Rodianin nawet przez moment zdawał się przekonany grą Kamuro, jakoby pijak nie ma pojęcia skąd wziął się na statku...
Ale wtedy odezwał się Duros.
- Nie zabijaj go, Vince. Wysadzimy go. Tutaj.
I z tymi słowy wskazał pobliską planetę. Dopiero, gdy oprawcy zaśmiali się szyderczo, Kamuro zrozumiał co to za planeta.
Dathomira.
Bynajmniej, nie było to najlepsze miejsce na biwak. Wielkiego wyboru jednak nie miał, gdy został ogłuszony ciosem blastera w głowę, i posłany na planetę w kapsule ratunkowej.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 15 Cze 2011, o 11:27

Tau, Zack i Faye przenoszą się z [Znana Galaktyka] Blue milk run

Pokład Mystic


Pursuer wyrwał dziurę w przestrzeni, wprowadzając wszystkie cztery znane podstawowe typy fizycznych oddziaływań w chaos. Zaraz jednak wszystko wróciło do normy, a obrany kurs zaniósł niegdysiejszą drużynę na czwartą orbitalną pozycję gwiazdy Domir. Na Dathomirę. Statkiem zatrzęsło, gdy autopilot przestawił napęd na repulsorowy z jonowego. Gdyby Spike zasiadała za sterami, takie coś byłoby nie do pomyślenia. Chubby w każdym razie robił co mógł.
Później durastal zatrzeszczała złowieszczo, a szarpnięcia pokładem zwaliły z nóg wszystkich aktualnie stojących. Najgorsze zdawało się być za pasażerami. Do czasu, gdy stałe drgania zostały przerwane potężnym przeciążeniem. Coś, naprawdę pokaźnego i naprawdę ciężkiego, uderzyło z porządną prędkością w kadłub Pursuera. Siła zderzenia zamieniła udane, choć niekoniecznie profesjonalne lądowanie na awaryjny upadek. Mystic pikował jak wygłodniały jastrząb, który dostrzegł pod sobą bezbronną ofiarę. Ściął korony kilku drzew, i wreszcie zamarł. Lepiej było się nawet nie fatygować o domysły, jak statek łowczyni mógł teraz wyglądać z zewnątrz.

Kapsuła Kamura


Właściwie Rushi miał prawo ubiegać się o rozpatrzenie swojej kandydatury na najbardziej fartowną galaktyczną szumowinę. Trafił do kapsuły zamiast w próżnię. Ze szczęściem jednak należało uważać, udzielało kredytu równie chytrze co bankowcy z Muunilinst. I na równie wysoki kredyt.
Lot odbywał się z prędkością jednostajnie przyspieszoną - Pod nie był wyposażony w takie udogodnienia jak systemy tłumiące nieprzyjemności związane z lotem w przestrzeni kosmicznej. I wejściem w atmosferę, które w kawale blachy do przyjemnych należeć nie mogło. Temperatura skoczyła gwałtownie o kilkanaście stopni, a wraz za nią ciśnienie. Każda komórka ciała Kamura mogła ocenić prędkość, z jaką poruszało się jego ciało. Była to prędkość "cholernie wysoka". Konstrukcja wytrzymała najcięższą próbę, siła tarcia gazów Dathomiry okazała się być poniżej granicy wytrzymałości wskazanej przez projektanta nowego pojazdu awanturnika. Zostało lądowanie. A nastąpiło ono jakoś podejrzanie szybko i nietypowo. Kapsuła, miast wryć się w relatywnie miękką powierzchnię planety, wesoło dokonała próby staranowania czegoś na jej drodze, odbiła jak piłka posyłając pasażera na sufit, ześlizgnęła się z kursu, zwiększyła kąt względem ziemi i na koniec zachowała jak płaski kamień rzucony na taflę wody.

Obóz Fenna Mereela


Coś, co początkowo mogło być brane za dużego ptaka, z czasem okazało się nie byle jakim cackiem do podróży międzygwiezdnych. Mereel nie musiał długo czekać na potencjalny ratunek, spędził na planecie najwyżej kwadrans. Dathomira widać miała w sobie jakiś nieuchwytny magnetyzm. Może nawet dosłownie? Statek leciał niedaleko miejsca obozowania Fenna. Inna sprawa, że pilotował go jakiś amator albo droid, bo łapał każdy możliwy niefortunny tunel powietrzny.
To, co stało się dalej, z pewnością należało do rzadko oglądanych zbiegów okoliczności. Z prędkością meteorytu w atmosferę wdarła się mała plamka, kapsuła ratunkowa jak mógł ocenić Mandalorianin. Uderzyła w bok zbawczego statku, zwalając go z kursu na drzewa, a sama pomknęła... ku stojącemu Fennowi. Obijając się o ziemię nabrała kształtu zgniecionej w kulkę kartki papieru, przeleciała nad głową Mereela, przeturlała jeszcze kilkanaście metrów za nim i zatrzymała. Jeśli ktoś był w środku, musiał przeżyć (o ile przeżył) zabawę godną najbardziej szalonego parku rozrywki w stylu Gungan. Statek wylądował w gęstwinie drzew, przynajmniej sto pięćdziesiąt metrów od początkowego celu. I tak oto zakończyła się akcja ratunkowa dla Fenna Mereela.


Obrażenia po katastrofie dla wszystkich uczestników oceniacie sami : )
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Yarin Lanex » 15 Cze 2011, o 13:45

Zack spodziewał się, że załoga będzie starała się wydostać, a następnie walczyć. Był na to przygotowany, jednak miał cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Nawet z pomocą Mocy, zapewne przegrałby z Faye, Nataye i Lakonem.
Kiedy komputer pokładowy poinformował całą załogę, że Pursuer zbliża się do Dathomiry. Vellar zaryzykował i powoli wychodząc ze stanu medytacji, praktycznie puścił drzwi, które utrzymywał. W tym samym momencie coś spotkało na swojej drodze statek i zaskoczony Dark Jedi runął na ziemię. Z obitym ramieniem starał się wstać i utrzymać równowagę, jednak nie było to zbyt możliwe. Mystic trząsł i przeszkadzał, jak tylko mógł. Zack trzymał się jedną ręką odłamka jakieś rury, która wystawała ze ściany i wyczekiwał finału tego lotu.
Nie mógł nic więcej zrobić.
W końcu statek zatrzymał się, a odgłos silników powoli dogorywał. Światła oraz komunikaty pokładowe tańczyły ze sobą, alarmując i informując o uszkodzeniach.
White Eye wstał i kiedy podciągnął się ramieniem, na które wcześniej upadł, poczuł przeszywający ból. Zassał powietrze i spojrzał na lewe ramię. Rana nie była głęboka, ale jej rozmiar nie mógł być zignorowany. Część rękawa Zacka prawie na całą szerokość bicepsa było rozerwane. Krew powoli wypływała z rany, toteż idąc powoli w stronę wyjścia, Vellar rozerwał kawałek swojej koszuli i ścisnął pod raną. Ból nie ustępował, jednak był do zniesienia.
Kiedy w końcu dotarł do wyjścia awaryjnego, które nie zostało o dziwo zbytnio uszkodzone, i które bez większych problemów ustąpiło, przypomniał sobie o swoich byłych już współtowarzyszach. Przypomniał sobie kilka chwil, kiedy poznał oby w Zordo, kiedy byli na rynku, czy też walczyli w ramię w ramię i przez milisekundę przeszła mu myśl, by się cofnąć i zobaczyć czy z nimi wszystko w porządku.
By ich spróbować uratować.
Jednak po tej myśli nadeszły te realne i Zack uświadomił sobie, że ich zażyłość dawno się skończyła i zapewne kiedy jeszcze raz zobaczą Dark Jedi, dialog nie będzie odbywał się za pomocą słów, a boltów.
Zack spojrzał ostatni raz na poniszczony statek. Sprawdzając czy dane i jego bronie: wibromiecz i blaster, są całe, ruszył przed siebie, kierowany intuicją.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:

ImageImage
Image
__________________________________________________


..najważniejsze jest to, by nigdy nie zawieść samego siebie..
Awatar użytkownika
Yarin Lanex
Gracz
 
Posty: 720
Rejestracja: 2 Lip 2010, o 20:33
Miejscowość: Gdynia

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 15 Cze 2011, o 17:14

Uderzenie. I kolejne. I jeszcze jedno.
Już przy wchodzeniu w atmosferę Dathomiry Kamuro nie był pewien gdzie są jego nogi, a gdzie ręce. Po tych kilku - dość bolesnych z resztą - uderzeniach głęboko zastanawiał się, czy to co jest za jego głową, to nie jest czasem jego stopa.
Na szczęście (albo nieszczęście) to była jego ręka. Nie była złamana, ale miał zwichnięty nadgarstek, i rozcięcie w okolicy przedramienia.
Zaklął dość szpetnie pod nosem i zaczął posyłać w kierunku najemników obietnice zemsty, których nigdy zapewne nie odważy się spełnić.
Pomagając sobie drugą ręką, ułożył się najpierw na plecach, by podnieść do siadu. Wtedy dopiero obejrzał dokładnie swoje obrażenia. Był poobijany, ale poza tymi dwoma obrażeniami lewej ręki nie było mu nic poważnego.
- Dathomira... Mam kur** prze******
Wtedy przyszło mu do głowy to, co powinno przyjść jako pierwsze. Czy ma broń?
Sięgnął zaraz do kabury przy pasku. Na szczęście, blaster był na swoim prawowitym miejscu. Więc są jeszcze jakiekolwiek szanse przeżycia. Marne, bo marne, ale są.
- Zaraz, ale co to było to, w co walnąłem spadając...? O na wielką dupę łysego Wookie'ego! Niech to nie będzie rancor! Błagam, niech to nie będzie rancor!
Z tą oto myślą powoli, z trudem zbliżył się do włazu od kapsuły i uchylił go lekko by wyjrzeć na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 15 Cze 2011, o 18:09

Radość ogarnęła Fenna na widok nadlatującego statku. Uśmiechnął się szeroko pod hełmem i zaczął nogą gasić ognisko. Zadeptywany ogień przygasał już kiedy mando podniósł wzrok. Coś weszło do atmosfery z impetem komety. A była to kapsuła ratunkowa. Leciała wprost na jego ratunek! Trajektorie lotu przecięły się, a dużo lżejszy pod odbił się od poszycia statku i zmienił kierunek spadania. Uśmiech spełzł z twarzy mandalorianina i mężczyzna przybrał niewątpliwie zbolały grymas. Za co?! Pochylił lekko głowę i uderzył się otwartą dłonią w wizjer na wysokości czoła. W tym samym momencie kosmiczny pocisk przeleciał nad jego głową, a impet powietrza przewrócił go.
Mereel wstał powoli z twardej, usłanej korzeniami gleby przyglądając się miejscu katastrofy. W kapsule mógł znajdować się człowiek, albo co tam innego i pomimo że, zniszczył mu jedyną możliwość ucieczki z tej planety, przyzwoitość nakazuje mu pomóc. Ale łowca nagród jest nieprzyzwoity. Odwrócił się więc i ruszył obierając sobie za cel miejsce drugiej katastrofy.
Opuszczał już polankę, kiedy kątem oka zarejestrował ruch na obrazie tylnej kamery. Na końcu długiego śladu pozostawionego przez spektakularny upadek coś poruszyło się przy włazie kapsuły. Mereel stał przez chwilę jak wryty i bił się z myślami co ma zrobić. W końcu sumienie wygrało z jego instynktem i cofnął się. Szybko przebiegł dystans oddzielający go od kapsuły i stanął po drugiej stronie włazu. Sięgnął po noże do rzucania i spiął wszystkie mięśnie. Był gotowy na przyjęcie intruza, nigdy nie można ufać nikomu, więc lepiej być przygotowanym na najgorsze.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 15 Cze 2011, o 18:40

- Wszyscy w jednym kawałku? - było to jedno z tych głupich pytań, które w podobnych sytuacjach się zadawało, nawet wiedząc, że są głupie. Sam Tau zatroszczył się o innych nieco zbyt pospiesznie. Kiedy uświadomił sobie, że nie ma siły wstać, obmacał głowę. Idąc za potwornym bólem odnalazł to, czego się spodziewał - plamę krwi. Ciecz wydobywała się z ucha.
- Mam nadzieję, że to nie jest mój mózg.
Kości miał całe, nawet się bardzo nie potłukł, co zawdzięczał zapewne gatunkowym predyspozycjom. Sińce Firrerean goiły się w sekundy, w jego przypadku trwało to tylko dwukrotnie dłużej. Otarta skóra poszczypała chwilę, ale i tak wrażenie to tłumił najgorszy fakt...
W pomieszczeniu było ciemno. Ale nie przez brak światła. Błony mrużne nabrzmiały krwią, a oczy Altaira naszły różowawo-kremowym nalotem o konsystencji pajęczyny. Mechanizm obronny, w tym przypadku raczej utrudniający życie, jak niepotrzebnie otwarty spadochron podczas jazdy grawicyklem. Spektra widzenia Nobila walczyły między sobą o dominantę, wychwytując fale świetlne według upodobań - raz w ultrafiolecie, raz normalnie. Żeby widzieć cokolwiek, musiał przytłumić zmysł wzroku.
Musiało mi się ostro pomieszać we łbie, pomyślał nie na żarty przejęty. Panowanie nad "gatunkowym przywilejem" rozsadzało mu czaszkę, ile można być skupionym? Odpiął od pasa verpińską obręcz, założył ją na głowę i pozwolił impulsom wzmocnić swoje połączenia neuronowe. Miał kilka godzin spokoju, pod warunkiem, że gadżet nie ugotuje mu czaszki. Pamiętał na Fondorze przypadki, gdy inżynierowie wspomagający matematyczne zdolności obręczami, zostawali warzywami. Nieraz musiał płacić ich rodzinom odszkodowania. A przynajmniej wtedy, kiedy prawnicy Lakonów dali dupy.
- Nataye, Spike?
- Jestem - adeptka świątynna starała się wyglądać dumnie, co nie było łatwe z rozbitym, prawdopodobnie złamanym nosem, który stale wycierała rękawem. Położyła nawet zadziornie rękę na biodrze. - Zack uciekł. Nie czuję go tutaj, ale nie zginął.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jarrod Dondar » 15 Cze 2011, o 19:04

To miał być rutynowy lot testowy nowego frachtowca, którego firma "Iskra" zbudowała pewnego huttańskiego "biznesmena". Na pokładzie statku znajdował się pilot testowy oraz Jarrod, którego zadaniem było sprawdzanie wszystkich systemów i pilnowanie, by wszystko poszło zgodnie z planem. Wszystko zaczęło się wzorowo. Systemy były sprawne w stu procentach. Począwszy od napędu konwencjonalnego, skończywszy na systemie podtrzymywania życia.
-Jarrod. Wygląda na to, że to tylko formalność.-Powiedział pilot do inżyniera, który na chwilę obecną znajdował się w kokpicie. Zajęty był podpinaniem specjalnej aparatury do komputera pokładowego. Jej przeznaczenie znał tylko Jarrod, a opis jej działania jest tak skomplikowany (że lepiej będzie, jeśli z litości dla czytelników po prostu się to pominie).
-Yhy...-Mruknął jedynie. Inżynier był skupiony, gdyż nie chciał niczego poplątać. Aparatura była zbyt czuła, by móc przy niej popełnić jakikolwiek błąd. Minęło jakieś dwadzieścia minut i frachtowiec opuścił małe lądowisko. Statek ten był bardzo drogi, wyłożono na niego ogromne ilości kredytów, z których powstał mały, bo zaledwie 25-metrowy "czołg". Poszycie wykonane było z durastali stopowej z dodatkami stopowymi takimi jak wanad, wolfram oraz tytan. Dwa pierwsze dodatki zapewniały odporność na wysoką temperaturę, co w przypadku trafienia promieniem laserowym było zbawienne, tytan natomiast (jak wszyscy wiedzą) zapewniał ogromną twardość, co w przypadku ewentualnego strącenia statku było ogromnym plusem. O reszcie raczej rozpisywać się nie trzeba, ważne jest jednak to, że statek jest po prostu małym cudem inżynierii. Po opuszczeniu przestrzeni Taris, statek wskoczył w nadprzestrzeń. A tam? Rozpoczęły się pierwsze problemy.
-Jarrod! Mamy problem. Ciśnienie w komorze jonizującej numer cztery gwałtownie wzrosło!-Zakomunikował pilot. Inżynier z przerażeniem oglądał liczby przedstawiane przez aparaturę.
-A mówiłem, że przepustnica od Koreliańczyków była złym pomysłem. Nie, musieli obniżyć koszty...Szlag by to trafił. Otwórz ją maksymalnie...Powinno pomóc.-Pilot zrobił tak jak fachowiec kazał, inżynier natomiast odpiął pasy i pobiegł do maszynowni w celu monitorowania całej sytuacji z miejsca akcji tej całej tragedii. Odczyty z tamtejszych komputerów nie zawierały ogólników, tu mógł odczytać dosłownie wszystko co było istotne.-Czkawka.-Powiedział, widząc odczyty z pracy generatora i Jarrod natychmiast wrócił do kokpitu.-Cholera, jeśli chcesz przeżyć musisz natychmiast wyskoczyć z nadprzestrzeni. Już!-Krzyknął spanikowany Jarrod, który starał się mimo wszystko zachować trzeźwy umysł. Nigdy nie był położony między młotem a kowadłem.-Generator dostał czkawki, bo napęd pobrał zbyt dużo energii do zasilania. Pieprzone cięcia budżetowe. Jeśli przeżyjemy, to osobiście wyrwę prezesowi jaja.-Mruknął pod nosem. Pilot natychmiast wyłączył napęd nadprzestrzenny, co zaowocowało wyskoczeniem z niej i pojawieniem się na orbicie Dathomir. Komputery jednak nadal pokazywały szereg błędów związanych z napędem.
-Wzrost ciśnienia w komorze numer dwa, pięć i sześć. Jak tak dalej pójdzie...-Nie dokończył zdania, gdyż komputer pokładowy całkiem odmówił posłuszeństwa.
-To system odłączy zasilanie. Przynajmniej to działa poprawnie. Spróbuj połączyć się z szefem, powiedz mu tak. Kto się pizdą urodził, ten kanarkiem nie będzie. Niech przyśle po nas statek.-I Jarrod jak gdyby nigdy nic poszedł sobie zapalić. Myślał, że największy kryzys już za nim. System działał poprawnie i odłączył dziewięćdziesiąt procent zasilania. Zostawił energię tylko na system podtrzymywania życia. Pilot wziął komunikator zasilany akumulatorem i usiłował się połączyć z firmą. Jarrod ze spokojem palił papieroska, aż nagle zasilanie włączyło się ponownie.-Co jest do cholery?-Mruknął pod nosem i wrócił ponownie do kokpitu.-Włączałeś zasilanie?-Spytał pilota. Cała sytuacja była nadzwyczaj dziwna. Jarrodowi coś tu nie grało.
-Nie. Też masz wrażenie, że dzieje się tu coś dziwnego?-Spytał pilot. Sytuacja była dziwna, wszystko szalało. Cała aparatura, dosłownie nic nie dało się zrobić. Inżynier starał się ułożyć wszystko w logiczną całość.-A może coś ten nowy programista spieprzył?-Wysunął myśl. Nie było teraz czasu na zastanawianie, bowiem znowu silniki zaczęły pracować. Choć statek nie ruszał się z miejsca, to silniki pracowały na maksymalnej wydajności.
-Do kapsuły! Jasna cholera! Wszystko wyleci w powietrze!-Nie do końca w powietrze, bo w próżnię. Mniejsza o to. Aczkolwiek pilot wraz z Jarrodem wskoczyli do kapsuły ratunkowej i wystrzelili się prosto na powierzchnię Dathomiry. Co tam ich czeka? Nie wiadomo...Być może jakiś Rancor zje ich od razu po uderzeniu w ziemię.
Image
Awatar użytkownika
Jarrod Dondar
New One
 
Posty: 13
Rejestracja: 15 Sty 2011, o 13:07

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 16 Cze 2011, o 14:32

- Ja chyba też jestem okej... - odezwała się Spike. I fakt, prócz cieknącej z kącika ust krwi, paru obtarć i siniaków na rękach oraz głęboko zranionej dumy, łysogłowa łowczyni nagród zdawała się być cała. - Gorzej tylko z Mysticiem... Chubby dawaj raport na temat uszkodzeń i powiedz mi proszę, że damy radę się stąd ruszyć! - krzyknęła w głąb statku, po tym jak odblokowała drzwi.
- Idę się przygotować do polowania na naszego koleżkę - stwierdziła odwracając głowę ku swoim towarzyszom - Wy możecie zająć się tym trupem - przydałoby się go wynieść na zewnątrz nim zacznie gorzej śmierdzieć... - dodała krzywiąc się.
Ogólny stan wewnętrzny Mystica nie przedstawiał się tak tragicznie jak można by było się spodziewać. Fakt, wszędzie walały się różne drobiazgi, a i manipulacje Vellara dorzuciły swoje, lecz najważniejsze systemy były wciąż sprawne i to było w tym momencie najważniejsze jeśli pursuer miał latać. Spike jednak nie zwracała na to zupełnej uwagi, gdyż w tym momencie miała tylko jeden cel - dorwać Zacka.
Gdy tylko znalazła się w swojej kajucie, zaczęła kompletować swój sprzęt. W pierwszej kolejności założyła swój pancerz. Potem, gdy upewniła się, że jego wszystkie wbudowane akcesoria działają tak jak powinny, wzięła się za wybór broni. Wpierw przytroczyła sobie do pasa swoje dwa blastery, z którymi nie miała w zwyczaju się zbyt często rozstawać. Następnie sięgnęła po wibromiecz o szerokim ostrzu, mogący służyć, prócz oczywiście do walki, jako maczeta. Zamocowała sobie jego pochwę na plecach. Gdy upewniła się, że broń gładko wychodzi, zabrała się za wybór karabinu. W pierwszym momencie chciała wziąć ciężki, wielolufowy karabin blasterowy, lecz zrezygnowała z niego na rzecz karabinku z przymocowaną lunetą, umożliwiający ostrzał pojedynczymi, precyzyjnymi boltami oraz seriami po 3 strzały. Na sam koniec sięgnęła po parę wiązek granatów, które sobie pomocowała w miejscach ku temu przeznaczonych. Tak wyposażona wyszła z kajuty na poszukiwanie swoich "podopiecznych", dla których wzięła dwa zestawy tarcz osobistych. Dla Taua, wybrała dodatkowo rodzaj obrzyna blasterowego, którego największą zaletą była duża siła ognia nadrabiająca nawet najbardziej mierne umiejętności strzeleckie, posługującej się nim osoby...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 16 Cze 2011, o 15:03

Potrzebował dłuższej chwili by całkiem wydostać się z kapsuły - także pod względem psychicznym, bo stanowiła swego rodzaju ochronę przed ewentualnym atakiem.
Ale w końcu, po paru minutach wyczołgał się z poobijanego sprzętu ewakuacyjnego, starając się nie dotykać prawą ręką podłoża - mogłoby się to źle skończyć.
Wtedy dostrzegł Fenna. Reakcja była tak szybka, że ból poczuł dopiero po krótkiej chwili. Zerwał się na równe nogi i uniósł ręce do góry, starając się wyglądać najmniej groźnie jak to tylko możliwe.
- Przyjaciel! Jestem przyjacielem!
Prawdę mówiąc, nie wiedział czy jest przyjacielem. Ale osobnik wydawał się być od niego silniejszy i prawdopodobnie lepiej uzbrojony. Wolał nie ryzykować utraty któregoś z członków lub narządów albo i nawet życia w wyniku zwykłej pomyłki.
- Przyjaciel!
Powtórzył, całą swoją postawą świadcząc, że nie ma złych zamiarów. Krew z jego rany plamiła już ubranie, ale ważniejszym było dla niego, by nie zarobić teraz nowej.
Teraz tylko modlił się w duchu, żeby tajemniczy osobnik znał Wspólny. Mogło się okazać, że jest to jakiś dzikus który okradł rozbitków, czy coś w tym guście.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 16 Cze 2011, o 22:51

- Gdzie ja znowu, kurwa, jestem? - stanowcze pytanie brutalnie rozdarło harmoniczną ciszę panującą dookoła, może nawet od setek lat. - Nie oszczędzać się, koncentrować. - szczupła, ubrana w zieloną kurtkę kobieta poderwała się nagle z ziemi, niczym spłoszony ptak. Lata szkolenia i walk na arenie doskonale zapadły w podświadomość dziewczyny, nie pozwalając jej nawet na chwilę wytchnienia i dekoncentracji w nieznanym środowisku, potencjalnie niebezpiecznym. Zaczęła analizować sytuację, rozglądając się uważnie dookoła.
Towarzyszył jej niesamowity ból głowy, co utrudniało jakiekolwiek myślenie, jednak okazało się to najmniejszym problemem. Szybkie sprawdzenie ekwipunku zakończyło się krótkim podsumowaniem wszystkiego w myślach: „Przyprawa, blaster, wibroostrze. Żyję.”
Skoro wszystkie najważniejsze dla Any przedmioty znajdowały się na swoim miejscu zaczęła rozglądać się za jakimkolwiek celem, który można by obrać w takim miejscu. Jak na ironię, zewsząd otaczały ją jedynie (czy może "aż") wiekowe drzewa, niesamowicie podobne do siebie. Magii miejsca dopełniała ponura cisza, niemal materializująca się w przestrzeni otaczającej kolejnego intruza mącącego niezrozumiałą harmonię Dathomiry.
Czekanie na śmierć lub inną formę utraty kontroli nad własnym losem wydało się Czarnej wyjątkowo nudnym i mało rozsądnym zajęciem w takiej głuszy, ruszyła więc przed siebie, kierując się w bliżej nieokreślonym kierunku. Jakkolwiek miało się to skończyć – coś mówiło jej, że tam właśnie powinna się znaleźć dokładnie tego dnia. I to jak najszybciej. Coś nieustannie wydawało się dawać jej sygnały, kusząc i zachęcając do zaufania nieznanej sile.

Z drugiej strony... Czy to przypadkiem nie był błyszczostym, w tym woreczku, dosłownie przed chwilką? Cokolwiek podsuwało te myśli kobiecie - pchnęło ją również do szaleńczego biegu przed siebie, w zawodach z własnym ciałem, wystającymi z ziemi korzeniami, mokrą ściółką i fauną zamieszkującą okolice.
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Yarin Lanex » 17 Cze 2011, o 12:59

Zack opatulony swoim płaszczem padawana, podążał przed siebie. Po drodze zatrzymał się dwa razy i chwilę regenerował siły. Wiedział, że to istotne. W międzyczasie nie napotkał żadnych groźnych stworzeń, toteż pozwolił sobie na chwilowe wyłączenie z Mocy.
Analizując w przerwach dane, które odzyskał od kobiety, którą zabił, wiedział już trochę więcej. Informacje zawarte w dokumentacji, jak i w datapadzie zdawały się wyglądać wiarygodnie. Vellar obrał inny kierunek marszu i przyspieszył kroku.
Po jakimś czasie ponownie pozwolił, by przepływała przez niego Moc. Po chwili, za niewielkim wzniesieniem, po jego lewej stronie, wyczuł jakąś postać. Szła miarowo. Zack skulił się i podszedł, najciszej jak potrafił pod pagórek, i zobaczył samotnie idącą kobietę. Była kilkanaście metrów od niego, jednak nie wyglądała na uzbrojoną i groźną. Rozejrzał się, czy aby przypadkiem nie było nikogo więcej w pobliżu i czy to nie zasadzka i zaczął sondować nieznajomą.
Jej aura była prawie naturalna, ale jakby nasiąknięta czymś obcym. Zack nie wiedział co to jest i co może oznaczać, jednak nie zdawało się mu to niebezpieczne. Zachodząc ją szerokim łukiem od tyłu, zawołał, trzymając pod płaszczem rękojeść blastera:
- Jesteś tak odważna czy tak głupia, by wędrować w tym miejscu samotnie?! – jego głos był na tyle donośny, by dotarł do kobiety, ale i na tyle delikatny i w miarę uprzejmy, by sprawiał wrażenie pokojowego. – Do tego nieuzbrojona, no chyba, że w nieprzeciętną urodę.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:

ImageImage
Image
__________________________________________________


..najważniejsze jest to, by nigdy nie zawieść samego siebie..
Awatar użytkownika
Yarin Lanex
Gracz
 
Posty: 720
Rejestracja: 2 Lip 2010, o 20:33
Miejscowość: Gdynia

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 17 Cze 2011, o 14:53

- Wyjmij blaster i połóż go na ziemi. Potem zrobisz dziesięć równych kroków do tyłu. - Mereel był pewny, że mężczyzna pójdzie na układ. Po pierwsze: nie miał szans wyciągnąć pistoletu, Fenn byłby szybszy, po drugie: zdawał sobie sprawę z zaistniałej sytuacji i z tego, że jest słabszy od mando'ade.
Mężczyzna był trochę wyższy od mandalorianina, modnie ubrany, o starannie utrzymanym wyglądzie. Wyglądał na typowego, kantynowego bawidamka. Na jego nieszczęście Fenn nie przepadał za lalusiami. Rozbitek nie wzbudzał w nim zaufania swoim zachowaniem, które łatwo można było rozgryźć jako zręczne kłamstewko. Za wiele lat jestem w tym fachu, żeby się na coś takiego złapać.
Zrobił dwa kroki po okręgu, mając cały czas na oku mężczyznę. Gdyby próbował coś kombinować nie miałby nawet chwili na reakcję. Ręka Mereela była pewna i używając kciuka mando kręcił nożem w dłoni. Raz w prawo, raz w lewo. Ten nóż w każdej chwili mógł przerwać życie rozbitka.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 17 Cze 2011, o 18:12

- Nie szukam kłopotów, dobra? Przelatywałem tędy, i z przyczyn ode mnie niezależnych, musiałem wylecieć w kapsule ewakuacyjnej!
Zasadniczo, był teraz szczery. Może i zataił część prawdy, ale to co powiedział nie było kłamstwem.
Zgodnie z poleceniem Mandalorianina sięgnął do swojej kabury, ostrożnie wyciągnął blaster i trzymając go tylko końcami palców - by czasem nie zabito go za próbę strzału, położył broń na ziemi. Następnie uniósł ręce do góry znów, cofając się dziesięć kroków w tył.
- Chcę się tylko stąd jak najszybciej wydostać, jasne? Czego chcesz, kredytów? Jestem spłukany!
W międzyczasie szukał gorączkowo wzrokiem czegokolwiek co posłużyłoby mu za schronienie przed nożem Mandalorianina. Ale wtedy zdał sobie sprawę, że bez blastera i tak żadne schronienie mu nie pomoże na dłuższą metę.
Złapał się zdrową ręką za głowę, wściekły na własną głupotę.
Przecież mógł skoczyć za kapsułę! Rozmówca mógł co prawda mieć wyśmienitego cela, ale przecież Kamuro był na tyle blisko tej kupy metalu, że wystarczyłoby przechylić się w tył. Co najwyżej zostałby zraniony w nogę.
A coś mu podpowiadało, że wcale nie chce być zdany na łaskę Mandalorianina.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 17 Cze 2011, o 21:21

Jak Ana miała okazję stwierdzić – zażyta jakieś dziesięć minut przed rozpoczęciem biegu dawka przyprawy na pewno nie zawierała w sobie Karsuny - zbyt szybko zmęczyła się raczej krótkim biegiem na przełaj. Na dobrą sprawę miała problem z określeniem konkretnego rodzaju przyprawy od dobrych dwóch miesięcy, kiedy musiała pozbyć się pozłacanego pudełeczka na rzecz foliowych woreczków. Ciężko nie nazwać zamiany korzystną – woreczek łatwiej ukryć, nie jest potencjalnie cennym przedmiotem dla złodzieja, a dodatkowe fundusze ze sprzedaży zdobionego przedmiotu można było natychmiast odpowiednio „zainwestować”. Oznaczanie ich było jednak prawdziwą mordęgą, toteż przestała to robić jakiś czas temu, za każdym razem losując z puli różnych gatunków.
Jedynym przedstawicielem fauny, który przerwał piętnastominutowy bieg Czarnej był gad, wyglądający niesamowicie dziwnie. Zwierzę można było opisać szybko i krótko: mocno opancerzony korpus i wystające, pokryte małymi łuskami odnóża plus pysk, raczej niegroźne, zdecydowanie nieagresywne. Subiektywne odczucie awanturniczki okazało się jednak zdecydowanie inne, zdecydowała się więc unieszkodliwić zwierzę w, podobno, humanitarny sposób.
Szybkie cięcie wibroostrza sprawiło, że roślinożerca stracił dla Dabi głowę.
Dosłownie.

Spokojna i coraz weselsza, Ana wznowiła przedzieranie się przez dżunglę, coraz mniejszą uwagę zwracając na otaczające ją cienie i atmosferę tego niesamowitego miejsca, ciągle tajemniczego i równie niepokojącego, co wcześniej. Nagle, ku zdziwieniu kobiety, rozległ się za nią głos rozdzierający ciszę, wydającą się jakby integralną częścią całej tej planety.
- Jesteś tak odważna czy tak głupia, by wędrować w tym miejscu samotnie?! - padło pytanie, krzyknięte z dość dużej odległości, jak oceniła. Ktoś ma tu pokojowe zamiary, albo zwyczajnie boi podejść się bliżej. Albo nie może, mniejsza z tym. Głos mężczyzny!
- Słodziutki, schowaj tą broń. Chyba że jej nie trzymasz wycelowanej we mnie od paru minut? Mniejsza z tym... - w tym momencie wykonała szybko obrót o 180 stopni, stając twarzą w twarz z nieznajomym i robiąc najsłodszą minę, na jaką ją było stać. Duże, ciemne oczy i czarne, krótkie włosy w połączeniu z szerokim, serdecznym uśmiechem potrafiły zdziałać cuda.
- Tak, mam broń, nie mam zamiaru jej używać. Serio. - spojrzała na postać i zaśmiała się. Średniego wzrostu mężczyzna, pewnie uzbrojony, obawiał się takiej słodkiej, ładnej, zagubionej w niezbyt przyjaznej okolicy kobiety? Niesamowite, choć trzeba przyznać, rozsądne.

- Więc skoro już tu jesteśmy, jesteś akwizytorem któregoś z producentów spinek do mankietów koszul, roznosisz druki bezadresowe po chatkach Ewoków, czy też się zgubiłeś na tej przeklętej planecie?
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Yarin Lanex » 17 Cze 2011, o 22:16

Przed Vellarem stała niebrzydka kobieta. Na oko dwudziestopięcioletnia, zadbana. Gdyby patrzeć na nią tak, jak patrzy większość mężczyzn, mogła by zostać obiektem pożądania.
I tak zapewne było.
Jednak Zack, już wcześniej w jej aurze, wyczuwał coś dziwnego. Obca narośl na niej powodowała, że Dark Jedi wolał być czujnym. Chociaż preferował Twi’lekanki, to gdyby nie ta skaza na aurze, nie ta planeta i nie tyle skarbów do zdobycia, zapewne by zaliczył tą niewiastę.
Jej urok tylko trochę zadziałał na White Eye’a. Stał się jedynie mniej spięty. Zapewnienie o noszeniu broni w sumie go ucieszyło. Jeśli miałaby się na cokolwiek przydać, to lepiej, jakby wiedziała, jak używać blastera. Żart na temat akwizycji spowodował, że Zack się mimowolnie uśmiechnął.
- Uwierz, jestem kimś o wiele gorszym niż akwizytor – mrugnął do niej. – Jeśli opowiesz mi jak tu trafiłaś i w jakim celu, odwdzięczę ci się tym samym. Może mamy wspólny interes, albo…możemy go mieć.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:

ImageImage
Image
__________________________________________________


..najważniejsze jest to, by nigdy nie zawieść samego siebie..
Awatar użytkownika
Yarin Lanex
Gracz
 
Posty: 720
Rejestracja: 2 Lip 2010, o 20:33
Miejscowość: Gdynia

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 17 Cze 2011, o 22:34

- Nie zraziło cię moje posiadanie broni i umiejętność jej użycia, więc zakładam, że chcesz tu kogoś zlikwidować, albo ktoś chce zlikwidować ciebie. Ale to tylko jedna z dziesiątek opcji, nie mam szansy trafić, jak sądzę.
- Uwierz, jestem kimś o wiele gorszym niż akwizytor – nieznajomy mrugnął, zdobywając powoli zaufanie Czarnej. – Jeśli opowiesz mi jak tu trafiłaś i w jakim celu, odwdzięczę ci się tym samym. Może mamy wspólny interes, albo… możemy go mieć.
- Gdzie wasze maniery, wielcy zdobywcy galaktyki... - zaśmiała się dźwięcznie i podeszła kilka kroków bliżej, siląc się na powagę. - Mów mi Czarna albo "moja najwspanialsza towarzyszko w tym lesie", wybierzesz co ci się bardziej spodoba... - spojrzała wyczekująco, licząc, że nieznajomy zdradzi swoje imię, nazwisko, pseudonim czy jakikolwiek inny ciąg liter umożliwiający kobiecie określenie go inaczej niż "nieznajomy".
- Pytasz skąd się tu wzięłam? - zrobiła bezradną minę i rozejrzała się dookoła. - Na dobrą sprawę nie mam pojęcia. - wypaliła niesamowicie szybko i prawdopodobnie równie szczerze, rozkładając ręce na boki i wzruszając ramionami. - Też chciałabym się tego dowiedzieć, ale mój cyfronotes został totalnie wyczyszczony nim odzyskałam przytomność, nie umiem odpowiedzieć na twoje pytanie.
- Więc, skąd ty się tu wziąłeś i jaki wspólny interes może nas połączyć?
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 17 Cze 2011, o 23:36

Mando'ade głośno prychnął. Musiało to komicznie wyglądać; facet w żelastwie prychający na całą polankę.
- Nie obrażaj mnie. - podszedł do broni i podniósł ją. - Nie mam zamiaru ściągać z ciebie jakiegoś haraczu, albo zabijać. - schował nóż i z głośnym szczękiem odbezpieczył pistolet
- Dopóki nie będziesz czegoś kombinować. - pokazał mu lufą, że ma odsunąć się od kapsuły. - Ja także się rozbiłem. Dziwne rzeczy się tu dzieją. Tyle rozbitych statków na takim zadupiu? - zapytał sam siebie. Mężczyzna wydawał mu się miękki, słaby. Albo starał się na takiego kreować, więc doświadczony łowca rozbroił go.
Pozostawało mu teraz tylko dostanie się do drugiego miejsca katastrofy. Będzie tam na pewno więcej ludzi i może statek będzie na tyle sprawny po tym upadku by stąd odlecieć. Już wcześniej zapamiętał, gdzie, mniej więcej, znajdują się jego niedoszli ratownicy.
- Plan na teraz jest taki. Idziesz przede mną z rękami nad głową, a ja mówię ci, gdzie masz skręcić. Jasne? - Właściwie to facet nie miał nic do gadania. To Mereel miał broń.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 18 Cze 2011, o 10:52

Uniósł nieco głowę, rozważając słowa Mandalorianina.
Logika wojownika była nie do przyjęcia.
- I uważasz, że w ten sposób zachowasz względne bezpieczeństwo? Rozbrajając mnie? Więc spójrz na to z innego punktu widzenia. Załóżmy, że natkniemy się na głodnego rancora. Idąc rozbrojony przodem, najpewniej od razu zostanę pożarty, a ty po 1: stracisz potencjalnego towarzysza broni, po 2: wątpię byś był w stanie pojedynkę zabić bądź też uciec rancorowi. No i oprócz tego, po 3 i najważniejsze: nie musisz odbierać mi broni. Jestem całkiem celnym strzelcem i uzbrojony bardziej Ci się przydam niż bezbronny. A jak będę szedł przodem, masz pewność, że nie jestem w stanie strzelić Ci nagle w plecy. Wystarczy, że będziesz mnie miał na muszce. Na wypadek, gdybyś zastanawiał się nad powodem tego wywodu, odpowiedź jest prosta: nie uśmiecha mi się śmierć na tej planecie. Podejrzewam, że tak samo jak Tobie. Więcej zdziałamy współpracując. Co dwie głowy, to nie jedna.
Miał cichą nadzieję, że Mando'ade nie ma w zwyczaju ignorować logiki. Zdecydowanie wolał być po stronie mierzącego do niego, niż być jego wrogiem.
- Nic nie zdziałamy, jeśli któryś z nas cały czas będzie się spodziewał strzału w plecy. Zastanów się. Może i nie jestem żołnierzem, ale w sprawach przetrwania jestem naprawdę niezły. Wyszedłem już z niejednego bagna. Jeśli ktoś w całej galaktyce jest w stanie pomóc jakkolwiek w wydostaniu się z tej planety, to jestem to ja. Sądząc po uderzeniu jakie odczułem w kapsule i twojej złości, walnąłem w lądujący statek, prawda? Trzeba więc znaleźć rozbitków i udzielić im pomocy medycznej. Być może, przy drobnej naprawie, istnieje możliwość wystartowania ich statkiem. Jeżeli są martwi, potrafię pilotować.
Wysuwał kolejne argumenty które miały zmniejszyć chęć Mandalorianina do posłania go przodem bez broni, co było wręcz proszeniem się o śmierć na tej planecie.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Następna

Wróć do Archiwum

cron