Content

Archiwum

[Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 7 Cze 2012, o 07:44

Gdzieś na Dathomirze…

… stara wiedźma odkleiła z bladego czoła wypłowiałe włosy. Nachyliła się nad parującym kotłem i z zadowoleniem stwierdziła, że potrawka jest już prawie gotowa.
- Mistrzyni, moja mistrzyni! – zawołała Mar’ka, najmłodsza z trzech uczennic znachorki. – Mistrzyni. Kochana mistrzyni!
- Co tam znowu? Czemu przerwałaś wyrywanie trujących korzeni? – Stara wiedźma nie lubiła, gdy uczennice zajmowały się głupstwami. Do wiedzy godnej znachorki można było dojść wyłącznie ciężką pracą.
- Mistrzyni, niebo się rozpłakało! Na własne oczy widziałam, niebo płacze czerwonymi kroplami
- Co za brednie, to nie jest pora na deszcze ognistych łez. Pokaż!
Stara wiedźma pozwoliła się zaprowadzić na skraj wzgórza. Czyżby matka natura była aż tak rozgniewana, by nie dawać znaków nawet swym najbardziej uniżonym służkom? Stara wiedźma doskonale wiedziała, kiedy można się spodziewać deszczu meteorytów. Umiała to wywróżyć. I nigdy się nie myliła.
- A nie mówiłam? – Mar’ka z triumfem zadarła nos. – Niebo płacze ogniem.
Stara wiedźma długo śledziła wzrokiem tor lotu ognistej łzy. Aż do momentu, gdy ta z hukiem wbiła się w ziemię, uwalniając jęzory płomieni.
- Niebo nie płacze – zaprzeczyła Stara wiedźma, otworzywszy szeroko oczy. Nad wzgórzem zaroiło się od ognistych kul. – Niebo krwawi.

***

Atmosferę planety przeciął znany w galaktyce, charakterystyczny klin, a podciśnienie wykarczowało z korzeniami całe lasy. Dudnienie przetoczyło się po niebie jak bębny pogrzebowego marsza, rozwiało chmury, zatrzęsło ziemią.
Setki, nie - tysiące wyładowań zatańczyły po kadłubie wielkiego okrętu. Metaliczny zgrzyt wybił się ponad inne tony, przypominał jęk antycznego potwora.
Matka Dathomira została ranna i broniła się przed obcym ciałem w jej organizmie. Broniła się wyładowaniami, magnetycznym polem i grawitacją. Broniła się ile sił.
A później niszczyciel runął, zwiastując planecie zagładę.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 10 Cze 2012, o 10:02

Faye z ironicznym uśmiechem obserwowała poczynania Czarnej, która, pomimo dobrego pomysłu, źle się za niego zabrała. Należałoby również dodać, że imperialni żołnierze też się nie popisali. Pojmali bowiem łowców nagród, a nie pofatygowali się, by porządnie ich przeszukać. By odebrać Spike cały sprzęt musieliby ją rozebrać praktycznie do naga, a i tak nie odebraliby jej najlepszej broni, jaką jest jej własne ciało.
- Amatorzy... - mruknęła pod nosem, wyciągając, po dłuższych manipulacjach, krótkie wibroostrze spod pancerza. Następnie założyła swój hełm i stanęła pod przeciwną ścianą względem drzwi, po czym zaczęła biec ku nim, by wykorzystując siłę rozpędu, wyważyć je. Wyszło jej to nadzwyczaj dobrze, gdyż niezbyt dobrze osadzone w framudze drzwi, wyleciały z zawiasów.
Stojący na zewnątrz strażnicy zdążyli jedynie spojrzeć w kierunku wejścia do chaty, gdy jeden z nich runął na ziemię podcięty przez łysą łowczynię, a drugi zarobił wbite wibroostrze w splot słoneczny. Oczywiście to nie był koniec, gdyż Faye, nim tylko wywrócony szturmowiec zdołał cokolwiek zrobić, wykopała mu broń z dłoni, po czym błyskawicznym ruchem dłoni wbiła mu wibroostrze w wizjer.
W tym momencie niebo zaczęło "krwawić", co samo w sobie wywołało pewne zamieszanie w imperialnym obozie. Spike postanowiła dorzucić swoje trzy grosze, w postaci trzech granatów, odebranych jednemu z martwych żołnierzy. Zbytnio nie celowała w nic szczególnego, a jedynie równomiernie rozrzuciła po terenie obozu. Następnie sięgnęła po leżący na ziemi blaster i wróciła do chaty, po nieprzytomną Nataye... Wszak jej zadaniem był jej ochrona.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 10 Cze 2012, o 15:44

Kamuro nie zamierzał czekać ani chwili dłużej. Gdy "niebo zaczęło krwawić", zaklął pod nosem. Odezwał się przez słuchawkę do swoich towarzyszy broni.
- Mała zmiana planów, chłopaki. Wyciągnijcie koleżków z niewoli tak szybko jak jesteście w stanie. Nie cackamy się, nie ma kurwa czasu. Jak ktoś będzie zbyt ranny, żeby iść samemu, to wezmę go do środka.
Oświadczył im, gdy wchodził do maszyny. Jeżeli ktoś był za sterami, to zwyczajnie go pozbawił przytomności mocnym uderzeniem kolby karabinu w głowę. Zamknął za sobą właz, zakładając blokadę, żeby mu nikt niepowołany nie wszedł do środka.
Następnie usiadł na miejscu pilota i jęknął.
- O kurwa. Ile tu guzików, wajch i przełączników... Ni chuja nie widzę żadnej instrukcji obsługi. Przejebane.
Ale cóż, skoro wookie i ewoki dały radę, dlaczego Kamuro miałby sobie nie poradzić z tą maszyną? Przeładował swój DE-10 i dobił ewentualnego leżącego wroga strzałem w głowę. Gruby pancerz AT-ST powinien wyciszyć dźwięk bolta.
- No nic, mam nadzieję, że macie plan B. Jeśli w mniej niż dwie minuty nauczę się to obsługiwać, to będzie to cud. Powodzenia, koledzy! Jak zginę, to wypijcie za mnie jedną kolejkę!
Oświadczył jeszcze na koniec, po czym podjął próby odpalenia AT-ST.
Wbrew pozorom, pilotaż tej machiny okazał się być bardziej intuicyjny niż Rushi mógł się spodziewać. Już przy trzeciej próbie udało mu się uruchomić mecha. Działał na bazie logicznego myślenia. Za ruch powinny odpowiadać jakieś dźwignie albo pedały, bo inaczej pilotowanie AT-ST byłoby niewygodne. Gdy maszyna zaczęła kroczyć, zawołał do komunikatora.
- ŁUHUUU! Ale zabawa!
Zaśmiał się radośnie, po chwili odnajdując przyrząd odpowiadający za celowanie działkiem i strzelanie.
- Gińcie, Imperialne świnie! Ahahaha!
Nie słychać było w jego głosie jakiejś szczególnej nienawiści względem Imperium. Po prostu wołał, jakby grał w jakąś grę konsolową. Zaczął strzelać śmiercionośnymi seriami w czym większe grupy wrogów. Wzrokiem podążał za grupkami lub pojedynczymi uciekającymi w stronę jakiejś konkretnej chaty żołnierzami. W końcu, gdzieś musieli mieć skład broni i amunicji, prawda? Jeżeli zauważył, że szturmowcy do jakiegoś miejsca wbiegają bez broni, a wybiegają już z bronią albo amunicją, to zaczął strzelać w kierunku budowli. Oczywiście też jako jeden z pierwszych celów obrał drugie AT-ST, które było najniebezpieczniejszym z jego potencjalnych przeciwników w tym momencie.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 12 Cze 2012, o 07:35

Namtih już chwilę przed ukazaniem się spadającego niszczyciela słyszał dziwny pisk, który zwalił na mikrofon, obrzucając go po cichu czterystoma pięcioma różnymi wyzwiskami. A to jest osiągnięcie. Ale sam widok spadającego statku skierował wyzwiska właśnie w jego stronę - kiedy przez słuchawkę zaczął mówić koleś od tego AT-ST,Kerestianin był przy dwieście sześćdziesiątym ósmym i dopiero ujrzał, że się pospolicie opieprza. Więc ruszył do chaty.
Ta cholerna chata najbliżej Rewixta była pusta. To znaczy, prawie pusta. Akurat kiedy się do niej zbliżał, wybiegł z niej Imperialny szturmowiec, dopiero dopinając pancerz, a za nim unosił się niezbyt interesujący zapach. Zniesmaczony Namtih od razu zamknął chatę i otworzył tętnicę szturmowca poprzez szczelinę w zbroi. Nożem, gwoli ścisłości. Szybko przeciągnął ciało za chatę i ruszył biegiem, pochylony tak, jakby miał strasznego garba. Chata, na którą miał nie zwrócić uwagi, nagle otworzyła się z wielkim hukiem. Strażnicy stojący przed nią, których Namtih wcześniej nie widział, dlatego zignorował ową chatę, zostali zaskoczeni przez kogoś łysego. Najprawdopodobniej kobietę, która poradziła sobie ze strażnikami w zadziwiająco perfekcyjny i wyrachowany sposób. I nawet granatami zaczęła rzucać!
Kiedy wróciła się do chaty, akurat w jej drzwiach postanowił się pojawić Kerestianin, goniony przez jakiś uparty blaster, który szczekał, posyłając za nim pociski. Wpadłszy do wnętrza chaty, od razu rzucił:
-Przybywam jako odsiecz, chociaż za cholerę nie wiem, jak stąd wyjdziemy bez dziur w ciałach!
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 13 Cze 2012, o 13:27

Niszczyciel typu Victory stracił swój kształt; przełamał się na dwie połowy niczym okręt zderzony z lodową górą na oceanicznej planecie. Dziób niszczyciela strzelił tysiącem metalowych odłamków. Ktoś na pokładzie odpalił protonową torpedę, która eksplodowała daleko w sercu dżungli.
Katastrofa była nieunikniona. Nie trzeba było specjalnych zdolności matematycznych ani specjalistycznej wiedzy, by ocenić na podstawie toru kolizyjnego, iż obóz imperialny znajdzie się w polu rażenia. Jeśli nie samej eksplozji, to na pewno fali uderzeniowej. Faye dodatkowo musiała pogodzić się faktem, że Mystic był blisko epicentrum.
Być może reaktor imperialnego okrętu był dobrze zabezpieczony i planeta miała szansę uniknięcia zagłady. Może...

***


Kamuro Rushi, ten sam który trafił na planetę przypadkiem, ten sam którego jak dotąd nikt nie brał na poważnie, został dathomirańskim bożkiem wojny. Siał zniszczenie, wywołując panikę. Czasem, jak na Endorze, o sukcesie decydują same dobre chęci. Czasem wystarczy, że układ sił zostaje odwrócony przez małego Ewoka, który cudem dostał się do kabiny sterowniczej zabójczej maszyny. Pomyślałby kto, że Imperium wyciągnęło wnioski z jednej ze swych największych klęsk.
Szturmowiec z wyrzutnią rakiet, widać prawdziwy weteran, nic sobie nie robił z panującego chaosu. Był zawodowym żołnierzem i jak zawodowiec się zachował. Ustawił parametry broni, włączył celownik, zarzucił grubą lufę na ramię i przyklęknął. Znajdował się ledwie dwadzieścia metrów od machiny kroczącej zarekwirowanej przez Kamuro. Nie mógł spudłować. I nie spudłował.
To znaczy, nie spudłowałby, gdyby zdążył wystrzelić. Rozgrzany do białości odłamek niszczyciela, wielki jak ścigacz, spadł mu prosto na głowę. Biały pancerz stopił się z metalową konstrukcją, tworząc makabryczną nowoczesną rzeźbę.
Drugi odłamek przebił pancerz bliźniaczego AT-ST. Dokładnie w momencie, gdy pilot zdążył go uruchomić. Szczęście, jak zwykle sprzyjało szulerowi. Nie widać było na polu walki już nikogo, kto mógłby mu zagrozić. Pojedyncze blasterowe bolty ze świstem odbijały się od pojazdu.
Z drugiej strony AT-ST był obiektem na tyle dużym, że siedzenie w nim zwiększało prawdopodobieństwo zostania trafionym z nieba.

***


Faye wbiegła do chaty, zdążyła zobaczyć leżącą na ziemi uczennicę Jedi... i natychmiast z niej wyleciała. Wbrew woli, oczywiście. Coś pociągnęło nią, jakby niewidzialnym sznurkiem. Spike znała to uczucie. Było charakterystyczne. I nie lubiła go. Ktoś rzucił nią za pośrednictwem Mocy. Zaryła plecami o ziemię, ujrzała nadchodzącego z boku mężczyznę. Zack po raz kolejny zagrał na jej nerwach.
- Chciałem po dobroci - powiedział, włączywszy świetlny miecz należący do Nataye. Stąpał wolno, jakby od niechcenia. - Mogliśmy się stąd wynieść zanim wszystko pieprznie, zostawić Imperium i dalej szukać Chu'unthora. We dwoje.
Ciemny Jedi zamłynkował klingą, pokręcił głową.
- Ale nie. Wszystko musiałaś utrudnić. Wystarczyło mnie słuchać.
Chubby przesłał przez komunikator radosny pisk. Pole magnetyczne planety się uspokoiło. Rzeczywiście, wydawało się, że wszystko jakby jest... stabilniejsze. Mystic był gotowy do lotów atmosferycznych. I tylko takich.
Zack zatrzymał się na chwilę, dziesięć kroków od łowczyni. Spojrzał na niebo.
- Ach tak... Raghella chyba wstrzymała anomalie. No, ale dla ciebie to już bez znaczenia. Pokaż na co cię stać, Spike.
Kolejna fala Mocy pchnęła Rattatakankę. Nie tak silna, jak można się było spodziewać. Zack nie był w pełni wytrenowanym Jedi. Ale lubił grać nieczysto.

***


Nataye usiadła pod ścianą, spojrzała z bólem na Namtiha.
- Panie "odsiecz", weź mnie na ręce.
Wydawała się niezwykle spokojna. Spokojna jak ktoś... kto za chwilę ma umrzeć.
- Gdzie jest Tau? - zapytała, gdy wyszli na zewnątrz. Kerestianinowi nie umknęło, że pachniała... ozonem? Nie. Ale na pewno czymś tlenowatym. W każdym razie rześko. Poczuł się dużo lepiej. Nie czuł nawet siniaków. Jak po przyzwoitym odpoczynku. Zabawne, o ilu rzeczach decyduje zapach.
Wyczulone zmysły Kerestianina podpowiadały mu, że Dathomira ucichła. Nie tylko dosłownie, wiatr niósł mniej dźwięków, ale uspokoiła się jak dziecko po długiej histerii. Katastrofy zwykle były poprzedzane przez takie chwile ciszy. Coś się stało i było to coś ważnego. Gdyby tylko było wiadomo, co.
Na placu rozciągał się widok uciekających w panice szturmowców, już nielicznych. Fenn pojedynkował się z Togrutanką. I szło mu dobrze, jak na Mandalorianina przystało. Na AT-ST wspinały się dwa białe kształty. Faye miotała się z Ciemnym Jedi. Ale Tau, Tau faktycznie nigdzie nie było. Co więcej, nie był również dowódczyni imperialnych, wytatuowanej wiedźmy. W miejscu jaszczurowatego posągu, dokładnie w centrum wzgórza, znajdował się dół. Pewnikiem tunel. Sam posąg leżał rozbity w kawałki. Gdzieś za plecami Namtiha eksplodował meteoryt. Albo granat.

***


Klik.
Klik?
Tak, zdecydowane klik. I tupanie. Kamuro usłyszał nad głową kroki.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 13 Cze 2012, o 15:32

Mimo wcześniejszych ran, ba, nawet jednej dosyć poważniejszej - odkąd Namtih wziął na ręce ową dziewczyną, czuł się... doskonale. Tylko mu ten zapach nie pasował. W sumie, ludzie w Galaktyce są jedną z najbardziej zróżnicowanych zapachowo ras. Tak, to byłby idealny temat na debatę, ale akurat pieprzona Dathomira nie dawała takich możliwości. Albo coś spadającego na nią. Albo i oba.
-Paniczyka nie widziałem, ale ty dziwna jesteś. Widać że nie czujesz się za dobrze, a martwisz się kimś innym. Pewnie on cię kręci, co? Może już nawet coś tam z nim działałaś? Potem mi powiesz - paplał Namtih, zmierzając prędko w kierunku tunelu. Szybka kalkulacja i wiedział co robić - sam na sam z jakąś dziwnie spokojną, pewnie umierającą albo porąbaną dziewczyną w tak szerokiej dżungli? Cóż, kusząca propozycja, naprawdę, ale tu chodziło o przetrwanie.
Dotarłszy do tunelu, szybko mu się przyjrzał. Spełniał podstawowy warunek - dało się w nim kogoś schować. Ostrożnie zszedł do niego i złożył Nataye na ziemi, mówiąc:
-Powinienem zaraz wrócić, idę trochę namieszać z tymi białasami. Jak nie wrócę, to... to nie wrócę. Nie wiem co będzie. Ale czekaj.
Wydostawszy się z dołu, wyjął blaster otrzymany od Mando. Nie wiedział, jak się z tego strzela, ale trzeba próbować. Pobiegł w stronę AT-ST operowanego przez kolesia, który dostał wcześniej kamieniem w łeb, a kiedy znajdował się w połowie odległości między nim, a Mando walczącym z pieprzoną mocowładną uklęknął. Zawsze tak robili, przynajmniej w filmach. Wyprostował trzęsące się ręce ii zaczął celować - w końcu pociągnął za spust. Klik. Klik klik klik klik klikklikklik. Nic. Dopiero przypomniał sobie częsty gest aktorów - nazywało się to odbezpieczaniem czy coś. Chwilę szukał czegokolwiek co by pomogło, aż w końcu przez przypadek pociągnął spust a blaster wystrzelił, przelatując nad głową kolejnego Sitha, który molestował łysą kobietę. Znowu wyprostowawszy ręce, zauważył, że odkąd odłożył Nataye, zniknęło uczucie dobrego nastroju, ale na razie mu to nie przeszkadzało. Oddał pierwszy strzał i chybił. Drugi, trzeci, czwarty też. Ale piąty trafił idealnie w barek jednego z białasów wspinających się na AT-ST. Połowa roboty wykonana, więc ruszył z powrotem.
Wyciągnąwszy mały nóż do rzucania, trzymał go w lewej ręce. Traf chciał, że akurat mocowładna była do niego plecami, więc zaczął strzelać. Niepotrzebnie, wszystko poleciało gdzieś w horyzont. Blaster znalazł się za paskiem, a Namtih, będąc blisko, skoczył na ciemną Jedi, czy jakoś tak, z wymierzonym pchnięciem.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 16 Cze 2012, o 07:05

Słysząc kroki na górze AT-ST Kamuro pobladł na twarzy. Przyspieszył ruch machiny kroczącej, stale zmieniając jej kierunku i pochylenie. Z pewnością nie było łatwym utrzymanie równowagi w takiej sytuacji. Nie miał czasu na odrywanie się od panelu sterowania, więc przynajmniej próbował zrzucić z dachu wrogów. Skąd wiedział, że to wrogowie? Proste! Przyjaciele mieli komunikatory.
W oczy Kamuro rzuciło się, że dwójka z jego towarzyszy pojedynkowała się z Mrocznymi Jedi, co raczej nie stawiało ich w wygodnej sytuacji. Nie był jednak w stanie pomóc obojgu, a Mandalorianin był w znacznie lepszej sytuacji od kobiety, która przecież nie posiadała zbroi zdolnej wytrzymać zetknięcie z mieczem świetlnym. Ostatecznie więc ruszył w kierunku Zacka i Faye, strzelając z potężnych działek do Mrocznego Jedi.
To musiało się źle skończyć. Zwyczajnie nie mogło być inaczej. Spadające odłamki, miecz świetlny, szturmowcy nad głową - to po prostu nie miało prawa dobrze się skończyć.
- To za mojego ojca, imperialny dupku! No i za tamtą laseczkę Jedi, której rozjebaliście nogę.
Warknął Kamuro, mając cichą nadzieję, że Mroczny Jedi go usłyszy. Spike była im potrzebna do odlotu z tej cholernej planety, więc miała pierwszeństwo w kwestii bycia ocaloną przez Rushi'ego. Kto by pomyślał, że mężczyzna kiedyś zostanie bohaterem z prawdziwego zdarzenia? Przecież to pieprzony awanturnik, pijak, kurwiarz i kanciarz. A jednak, gdy kobiecie dzieje się krzywda, Kamuro nie potrafi siedzieć cicho. Zwłaszcza, gdy to atrakcyjna, młoda kobieta.
W uzbrojeniu AT-ST udało mu się odnaleźć poza klasycznym działkiem blasterowym także wyrzutnię granatów, której właśnie teraz zdecydował się użyć, wyrzucając jeden z nich w stronę Zacka. Jednocześnie pakował w niego nieprzerwaną serią z działek, chcąc nie dać mu możliwości osłonienia się przed wybuchową, metalową kulą. Czy pokonanie Mrocznego Jedi mu się powiedzie? Sam w to nie wierzył, ale przynajmniej kupi czas pozostałym... Może ktoś inny dobije tego dupka z mieczem świetlnym.
Jeżeli powiodło mu się - oraz innym - unieszkodliwienie Mrocznego to opuścił AT-ST w dół przy chacie i zawołał.
- Ładuj do środka Nataye i Spike, ruchy ruchy! Tutaj jest przynajmniej odrobinę bezpieczniej no i szybciej! Zbierajcie się i ruszamy do Mystica! Tempo, tempo, tempo!
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 18 Cze 2012, o 21:14

Czarna, mocno skołowana całą zaistniałą sytuacją rzuciła Namithowi jedynie pełne zdziwienia spojrzenie, darując sobie pełne patosu powitanie. Bez słowa ruszyła do wyjścia, tuż za nim, łapiąc pierwszy z brzegu E-11, chwiejnym krokiem skierowała się w stronę najbliższego domostwa.
Regularnie, aczkolwiek oszczędnie używając amunicji stawiała ogień zaporowy, raczej ukrywając się niż atakując. Dopiero widząc atak na Mroczną Jedi Ana zdecydowała się na konkretne działania - ucieczkę w drugą stronę. Jedynym potencjalnym problemem był totalny brak orientacji powodowany przez przyprawę, w wyniku którego prawie wpadła wprost na kolejną walczącą parę, z zaskoczeniem obserwując Zacka i zbliżające się w jego stronę granaty.

Niepewna najbliższych kilku sekund i trajektorii lotu granatów ruszyła w stronę AT-ST, licząc na uniknięcie ognia, zupełnie przy okazji prowadząc niekoniecznie celny ostrzał białych, rozmazanych kształtów.
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 19 Cze 2012, o 11:11

Faye nie miała czasu na wymianę zdań z Zackiem, choć szczerze mówiąc miała ochotę mu nabluzgać i powygarniać co nieco. W sumie nawet średnio słuchała co ten do niej mówi - bardziej była zajęta planowaniem jak dobrać się mu do skóry i instruowaniem Chubbiego.
- Przygotuj statek do startu i czekaj w pogotowiu by nas odebrać! - rzuciła do komunikatora. Pchnięcie Mocy Zacka, tym razem nie wywołało zamierzonego przez mrocznego Jedi skutku. Łysa łowczyni wykonała w powietrzu zgrabne salto chwytając po drodze kamień wielkości pięści, który zaraz po chwili rzuciła z dużą szybkością i siłą w mężczyznę. Następnie przeturlała się w bok i ponownie rzuciła w niego jakimś skalnym okruchem. Zdawała sobie sprawę, że nie była to żadna taktyka, lecz jedynie to wpadło jej na szybko do głowy.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lip 2012, o 20:01

Zack Vellar nie należał do osób strachliwych. Nie przestraszył się nawet wtedy, gdy wojenna machina wymierzyła w niego działa. Być może miał sztuczkę i na taką okazję. Przestąpił z nogi na nogę, nonszalancko uniósł brodę, skrzywił pogardliwie wargi. Machnął niebieską klingą, kamień rzucony przez łowczynię wyparował. Zwinnie jak pustynny szczur na Tatooine szermierz uniknął pocisków z AT-ST.
- Banda idiotów - warknął, wyjmując spod eleganckiej kamizelki termodetonator. Wziął zamach w stronę kroczącej machiny.
I zachwiał się, trafiony przez Faye kamieniem. Jeśli Ewoki uczestniczące w bitwie o Endor obserwowały ten rzut z zaświatów, bez wątpienia kiwały z uznaniem głowami.
Niedoszły Jedi wypadł z rytmu, krew zalała mu czoło. Spojrzał na Rattatakankę z nienawiścią. Spike mogłaby przysiąc, że zobaczyła w jego oczach coś więcej niż żądzę mordu. Zobaczyła w nich strach.
Strzał Rushiego rozerwał Zacka Vellara na snobistyczne strzępy.

***


Głowa togrutańskiej Sith spoczywała w dłoni Namtiha. Do spółki z Mereelem poradzili sobie szybko, sprawnie i krwawo. Mandalorianin stracił w pojedynku prawe ramię, ale rana była skauteryzowana, jak wszystkie zadane świetlną bronią. Poza bólem nic nie mu nie groziło. Nie narzekał, w ogóle nie dawał po sobie poznać, że coś się stało. Podniósł broń Togrutanki, z trudem mieszcząc obie rękojeści między palcami. Musiał się nauczyć żyć jako kaleka. Dumnemu wojownikowi raczej nie przychodzą takie rzeczy łatwo.
- Weź je, należą ci się, bezbarwny obcy. Walczyłeś jak prawdziwy… - zawahał się… - walczyłeś dzielnie jak na swój wzrost.
Albinos mógł śmiało uznać ten gest za formę podziękowania za ocalenie życia. Mandalorianie wyrażali uznanie po swojemu i niekoniecznie była to sentymentalna metoda.
- Jak się postarasz, możesz zacząć je kolekcjonować – dodał Fenn, widząc kolejny świetlny miecz na polu walki. Ten dla odmiany był włączony i toczył w powietrzu łuk jasnoniebieską klingą. Należał do Zacka; nawet można było dostrzec jego dłoń nadal trzymającą rękojeść. – Jedi zawsze rozrzucają je po polach walki. Nazywają to cywilizowaną bronią. Nie znam innej cywilizowanej broni tak bardzo lubiącej odbierać kończyny.
Wizjer Fenna spoczął na kikucie ramienia, a później wolno, bardzo wolno obrócił się ku Kerestianinowi. A później Fenn Mereel padł na ziemię, sztywno, acz dość energicznie, by hełm spadł mu z głowy.
Tak, Mandalorianie to prawdziwi twardziele. Nawet z szokiem pourazowym czekają do końca potyczki.

***


- Faye?
Spike uniosła głowę. Chubby wykonał kawał dobrej roboty. W oddali migotał Mystic.
- Faye?
Nie teraz, Tau, odezwało się coś w głowie łowczymi. Zack właśnie padł martwy i to był cholernie ciężki dzień. Wszyscy są ranni albo ledwo żywi, a trzeba jeszcze wam uratować dupy.

Tau?
- Faye? Nadaję na twój komunikator za pośrednictwem Mystica – faktycznie jakość transmisji pozostawiała wiele do życzenia. Działała w jedną stronę. Aczkolwiek Chubby pewnie umiałby ją odwrócić. – Wszyscy są bezpieczni? Jak sobie radzicie? Posłuchaj, jestem pod wami. W Świątyni Kwa pod wzgórzem. Nie uwierzyłabyś, co… - tu nastąpiło chwilowe zakłócenie. Może i dobrze, Spike nie była w nastroju na wysłuchiwanie zachwytów nad technologią. - … Po prostu w życiu czegoś takiego nie oglądałem. Posłuchaj, wstrzymaliśmy anomalie, ale nie można tego tak zostawić. To dość skomplikowane.
A co jest proste, na tej popieprzonej planecie?
- Jeśli się pośpieszymy, może nawet damy radę powstrzymać katastrofę. Nie wiem, to dość… zresztą zobaczycie. Potrzebuję kogoś do pomocy. Nie za bardzo mogę się ruszyć, ale spróbuję otworzyć górna kopułę. Faye, słyszysz? Jeśli dacie radę, to zejdźcie. Mamy alternatywę. Ale będzie trzeba zostawić statek. Albo zabierajcie się jak najdalej od zderzenia, to się później odnajdziemy. I przyślij mi wsparcie! Nie mogę się ruszyć… Co? Szybka jesteś! Dzięki! Niech Moc i tak dalej…
Transmisja dobiegła końca. Imperialni przegrupowali resztki sił. Na głowę Rattatakanki spadał niszczyciel… teraz dało się rozpoznać wyraźnie jego kształty, typ Victory. Praca łowczyni nie dobiegła końca.

***


Czarna miewała wiele zejść. Zbudziła się już z zanikiem pamięci zakrwawiona (i z całą pewnością nie była to jej krew), u boku perwersyjnego Whiphida, po skończonej walce na broń białą nieświadoma zwycięstwa, na innej planecie niż zaczynała ciąg - słowem, niewiele potrafiło ją zaskoczyć w tej kwestii.
Ale tym razem była zaskoczona. Wytrzeźwiała mimo woli i zarazem mimo faktu, że biologiczno-chemicznie rzecz biorąc nie miała ku temu jeszcze prawa. W jednej chwili szła po wypalonej trawie w środku mającej się ku końcowi bitwy, w drugiej wpadła do króliczej nory. Jak w tej słynnej bajce. Jak miała na imię bohaterka? A'l'cja? Jakoś tak.
Ana Dabi rozejrzała się po wnętrzu własnej bajki. Była niebieska, dość dziwaczna, mocno geometryczna, bucząca i głęboka na dobre sześćset stóp. W bajce znalazł się też firrerreański książę, wytatuowana wiedźma, trochę magii... wszystko tak, jak być powinno. Był nawet zamek. Niebieski zamek.
Ana Dabi ujrzała flakonik. Flakonik? Nie, zdaje się, że to była jednak dźwignia. Niebieska dźwignia z napisem "zmień moją pozycję". Obok był niebieski guzik z napisem "naciśnij mnie".
- I przyślij mi wsparcie! Nie mogę się ruszyć… Co? Szybka jesteś! Dzięki! Niech Moc i tak dalej… - powiedział książę do komunikatora.
- Też mi wsparcie - zakpiła wiedźma. Źle jej z oczu patrzyło. Jak wszystkim negatywnym charakterom. - Ona jest naćpana. Już po nas.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie - poprosił książę, obracając do Czarnej srebrną maskę, którą miał zamiast twarzy. - Bardzo, bardzo uważnie. Skup się!

***


W kabinie AT-ST zrobiło się duszno od wariujących jonów.
- No, promyczku, jesteś bohaterem - powiedziała Zeltronka. Projekcja była mniejsza niż zwykle, miała ledwie dwa palce wysokości i tańczyła na konsoli w kabinie pilota. - I dostałeś to, co z reguły dostają bohaterowie. Uratowałeś przyjaciołom tyłki, a oni cię zignorowali.
Kamuro nie kojarzył, by zabierał ze sobą projektor z natrętnym profilem psychologicznym gadatliwej Zeltronki. Ale tyle się zdążyło wydarzyć... Faktycznie, emiter leżał przy kolanie.
- Ale ja mam słabość do bohaterów - powiedziała Navi. - Dlatego coś ci podpowiem. Pora się stąd zbierać.
Trudno było ocenić, czy chodziło jej o kabinę czy planetę.
Ziemia pod ciężkimi, durastalowymi stopami AT-ST podzieliła się na dwie części, jak segmenty automatycznych drzwi. I zaczęła się rozjeżdżać.
Kamuro zauważył, że do powstałej szczeliny wpadła Czarna. Faye miała przed sobą kolejny pluton szturmowców, którym nagle wróciła odwaga (albo po prostu zauważyli, że jest okazja by zgarnąć statek). Nataye leżała ranna tam, gdzie zostawił ją Namtih. A Namtih miał na głowie Mandalorianina.
Rushi po raz kolejny mógł zostać bohaterem. Pytanie tylko, jak? I czy w ogóle miał na to ochotę.

***


- Poddajemy się! - krzyknął szturmowiec, który w akcie niezwykłej brawury wystąpił przed pozostałych dziesięciu z rękami wzniesionymi nad głowę. - Nie chcemy tu umierać! Nie jesteśmy miłośnikami Sithów! Jesteśmy żołnierzami!
Pech chciał, że Faye Spike żołnierzem nie była i nie miała obowiązku brać jeńców.
Szturmowiec zrzucił hełm. Łowczyni dostrzegła, że musiał nie mieć więcej niż dwudziestu pięciu lat. Nie przypominał żołnierza, tylko człowieka na niewłaściwym miejscu i o niewłaściwej porze. Inni poszli w jego ślady.
- Zabierzcie nas!
Dziesięć białych hełmów, znanych w całej Galaktyce jako symbole strachu i tyrani, upadło na dathomirską ziemię. Dziesięciu zawodowych żołnierzy złożyło broń przed Rattatakanką, Kerestianinem i jednorękim Mandalorianinem. No i szulerem w AT-ST.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 3 Lip 2012, o 20:30

No pięknie. Krążownik z orbity spada ci na łeb, a ty się jeszcze czło... Kerestianinie martw o jakiegoś mando bez ręki! Za pas zasunął dwa miecze świetlne, uważając, żeby ich nie uruchomić i podbiegł po trzeci. Oczywiście, musiał się oparzyć. Ślamazarny idiota. Ssąc palec, wrócił do biednego mando'ade. Szybko zarzuciwszy go na siebie, stęknął z ciężaru i myśląc o tym, ile mógłby zarobić za beskar'gam bez jednego rękawa wydarł się:
-Rób z tymi białasami... - to źle zabrzmiało. On też był albinosem. Cholera. Znowu się wydarł - Z tymi żołnierzykami (O, to było akurat) co chcesz ale, na Wielką Pustkę, SZYBKO! Do tej dziury, będziesz musiała wziąć na plecy tą dziwną, śmiesznie pachnącą dziewczynę!
I teraz czuł się jak cholerny dowódca! Rozkaz tu, rozkaz tam - to było fajne. Na krótką metę. Dłuższe dowodzenie na pewno dawało się we znaki - jakiś idiota nagle szedł w innym kierunku, to drugi zaczął strzelać... Ale porzuciwszy rozmyślania, ruszył niemalże truchtem do dziury. Tam się pewnie poczuje lepiej, ta dziwna panna miała dobry wpływ na niego. Skoncentrował się w końcu na biegnięciu i na mieczach świetlnych za pasem - to cholerstwo mogło się włączyć w każdej chwili.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lip 2012, o 21:37

- Byłem fechmistrzem Mandalora - powiedziało ciało na plecach. Do Kerestianina dotarło, że Fenn musi być przytomny. Albo majaczył. - Fechmistrzem samego Mandalora, wiesz? Nawet Fett podziwiał moje umiejętności.
Zapewne trudno zachować tytuł jednego z najlepszych szermierzy w Galaktyce mając tylko jedną rękę.
- Zostaw mnie - rozkazał. Uparty Mandalorianin. Jak oni wszyscy. - Zostaw mnie, to nie ma sensu. I tak nie dajesz rady.
Jakby na potwierdzenie tych słów, wojownik spadł z pleców Namtiha na ziemię. Niesienie drobnej, ludzkiej dziewczyny to jedno. Ale rosły mężczyzna, zakuty w pełną zbroję... może gdyby był w pełni sił, ale teraz? Nie mógł oszukać swojego ciała. Przecenił się. Urr był drapieżnikiem, a nie jakąś troskliwą mamusią. Może gdyby musiał kogoś jeszcze zabić, instynkt by mu pomógł.
Przeżył zestrzelenie nad Dathomirą, przeżył rozbicie kapsuły ratunkowej. Przeżył dziką dżunglę i serię walk. A nie minął nawet jeden dzień. Organizm w końcu się zbuntował. Zabij coś albo odpocznij. Nic innego nie pozwolę ci zrobić, mówił kerestiański duch. Usiądź, wtórowały mięśnie.
Fenn Mereel obrócił się na ziemi na bok. Więc jednak był przytomny.
- Dałem się załatwić byle gówniarze z laserowym mieczem. - Ależ on był monotematyczny. - Co ze mnie za fechmistrz? Dałem się nabrać na głupią, dziecięcą fintę.
Padł na plecy.
- Nie wyjdę z tego. Nie mogę się ruszyć. Nic nie czuję od pasa w dół. Nie chcę żyć bez honoru. Nie będę inwalidą.
Nataye stanęła za plecami Namtiha i przytrzymywała się z trudem rozbitego, kamiennego posągu gada.
- Weź mój miecz na Mandalore. - To nie była prośba. - Weź go, oddaj klanowi Mereel. I zostaw tu mnie.
Namtih nigdy nie słyszał równie zrezygnowanego człowieka. Spojrzenie rudowłosego Mandalorianina było puste. Chyba naprawdę było mu wszystko jedno.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 4 Lip 2012, o 10:47

"I znowu wszystko na mojej głowie", pomyślała Faye, krzywiąc się pod hełmem.
- To wy się pierwsi zaczęliście - rzekła na głos z wyrzutem. - A teraz zbierajcie swój dobytek i ładujcie się pod ziemię. - dodała, po czym zwróciła się do swoich sojuszników. - Mój statek nie jest w stanie opuścić obecnie atmosfery Dathomiry, więc są dwie opcje - albo ładujecie się z szturmusiami pod ziemię i idziecie ze mną pomóc mojemu pracodawcy zapobiec upadku nieba, albo ładujecie się na Mystica i lecicie na drugą stroną planety licząc, że nam się uda coś zdziałać... W każdym razie statek i odeśle, więc decydujcie się szybko.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 4 Lip 2012, o 13:03

Kamuro zerknął na konsolkę, na której wyświetlała mu się Zeltronka. Słysząc jej uwagę zaśmiał się cicho, zdejmując z głowy hełm Szturmowca.
- Ja? Bohaterem? Dobre sobie. Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Ale teraz...
Gdy nogi AT-ST zaczęły się rozjeżdżać, Kamuro zerwał się na równe nogi. Jedną ręką niedbale zasalutował Zeltronce.
- Teraz lepiej faktycznie będę stąd spierdalał!
I to mówiąc pobiegł w stronę drabinki prowadzącej do wyjścia. Nie umiał operować tą machiną na tyle, by uratować ją od upadku. Jedyne co mógł zrobić, to opuścić kabinę tak szybko jak to możliwe. I niestety - szanse powodzenia były bliskie zeru.
Soundtrack
Drżenie kabiny było coraz silniejsze. Machina zaczęła gwałtownie przechylać się w tył, co poniekąd było przejawem nieprawdopodobnego fartu Kamuro, bowiem dzięki temu podrywacz miał szanse błyskawicznie wejść po szczeblach drabinki do włazu, który to otworzył. Widok, który ujrzał, zmroził mu krew w żyłach. Za ułamek sekundy miał spaść w otchłań, co niechybnie zakończyłoby żywot syna Mistrza Jedi Dustila Rushi.
- O KURWAAAA!
Bez wątpienia nie żałowałby, gdyby właśnie to były jego ostatnie dwa słowa przed śmiercią. Wykrzykując je jednak wyskakiwał z machiny, która dosłownie zapadała się pod jego stopami.
Upadł na ziemię. Był cały rozdygotany. Uniósł przestraszone spojrzenie na otaczające go osoby.
- O kurwa. Ja przeżyłem.
Wymamrotał z niedowierzaniem w głosie.
- Całe życie przeleciało mi przed oczami. Było w nim stanowczo za mało kobiet. Jak tylko odlecimy z tej cholernej Dathomiry to zajmę się zwiększaniem tej liczby.
Odetchnął głęboko, podnosząc się na nogi. Zerknął na Imperialnych, którzy właśnie złożyli przed nimi broń.
- Eee.... Tak. Spierdalajcie na dół. Zdecydowanie. Może i nie jestem miłośnikiem Imperium, ale akurat do was nic nie mam.
Po czym podbiegł do Namtiha, Nataye oraz Mandalorianina.
- Białasku, zajmij się tą małą seks-bombą. Ja wezmę Mando, nie przejmuj się.
I to mówiąc spojrzał na Fenna, którego powoli podniósł z ziemi, przekładając jego wciąż doczepioną do ciała rękę przez swoje ramię.
- Już zapomniałeś o naszym małym układzie? Może albinos by cię zostawił, dupku, ale ja tego nie zrobię.
Oświadczył twardo i razem z Fennem począł dreptać za Faye.
- Nie bój dupy. Jest cała masa osób, która żyje z mechanicznymi protezami i nie narzeka. Tobie też się taką sprawi i będziesz równie sprawny co wcześniej, jeśli nie sprawniejszy! Tylko mi tu kurwa nie umieraj! Zaraz cię opatrzymy, potem wsiądziemy na statek i zabierzemy cię stąd! Osobiście dopilnuję, żebyś wylądował cały i zdrowy na ojczystym Mandalore! Tylko kurwa masz cały czas coś mówić, dotarło?! Nawet nie waż się tracić przytomności!
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 6 Lip 2012, o 16:19

Mando i ich pieprzony honor - w sumie, teraz miał go z głowy. Niech się cwaniaczek męczy niosąc go - Urr w końcu zrozumiał, że mandalorianin się nie przyda. Chcą go ratować, niech ratują. Odwrotną decyzję podjął w stosunku owej dziewki - ona miała w sobie coś dziwnego, coś, co niewidzialną ręką mu pomagało.
Wszystko cacy pięknie, ale mięśnie się zbuntowały. Wyobrażając sobie własne mięśnie jako rozeźlonych poddanych, a siebie jako złego tyrana, parsknął śmiechem. I ruszył, włócząc nogami, jeszcze ciągnąc ze sobą Nataye. Po drodze dwa razy się wypieprzył razem z dziewczyną, chwilę leżał na ziemi ale - zdobył się na ostateczny wysiłek i udało mu się dotargać do dziury dziewkę. Schowawszy się trochę, oparł się o ścianę i bezwładnie usiadł, dysząc ciężko.
[tab]20[/tab[Nagle, obrócił głowę w kierunku Nataye i rzucił do niej:
-Nie wiem, jak wcześniej zrobiłaś tą swoją sztuczkę, że było mi lepiej, ale, do cholery, zrób to jeszcze raz, bo ni chuja nie dotargam sam siebie dalej
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 13 Sie 2012, o 19:23

- Ja nic nie zrobiłam - odpowiedziała Namtihowi Nataye. - To więzy. Tak nie powinno być. To nie pojedyncza nić, tylko cała sieć, w która wpadliśmy. Będą z tego problemy. To nie jest normalne dla Mocy.

***

- Rany, na serio przybyliście mi na ratunek - Infant Fondoru, Tau Altair Pierwszy, Nobil z Lakonów otworzył szeroko błony mrużne ze zdziwienia. Na czole goiła mu się rana, krew zalała oczy. Na skroniach miał spaloną verpińską obręcz, z której co jakiś czas sypały się iskry. - Byłem pewny, że zwiejecie. Ja bym zwiał.
Faye, Namtih, Kamuro z Fennem na plecach, Nataye oraz oddział dezerterów-szturmowców wkroczyli do...

***

Badacze wkroczyli do komnaty Kwa. Był rok 125 ABY. A oni byli pierwszymi żywymi istotami, które wylądowały na planecie zwanej Ziemią Ognistą. Na Dathomirze. Przez prawie wiek świat Wiedźm nie był uwzględniany na żadnych astrograficznych mapach jako zdatny do lądowania. Bo po co wskazywać miejsce, w którym żadna żywa istota nie może przetrwać? Dathomira kojarzyła się tylko z kulą ognia, przez sto lat panowały tu wyłącznie pożary i wulkaniczne erupcje. Powodów katastrofy nie pamiętano, nie zachowały się w źródłach. Jeśli kiedykolwiek istniała tu cywilizacja, dziś była skryta pod kilkudziesięciometrową warstwą popiołu.
Teraz pożary dogasały. A badacze byli dobrej myśli. Od czasu przybycia na Ognistą Dathomirę mieli mnóstwo szczęścia. Przed tygodniem znaleźli statek Mandalorianina. Wyciągnęli go z jeziora zastygłej lawy, doskonale się zakonserwował. Sądząc po archaicznych znakach na jego pokładzie, należał do kogoś ważnego, prawdopodobnie fechtmistrza. Później odkryli frachtowiec ze zmumifikowaną małpojaszczurką we wnętrzu i całkiem nieźle zachowanym astromechanicznym droidem. Droida udało się uruchomić. Droid zwał się Chubby i twierdził, że należał do niejakiej Faye Spike. Był bezczelny, ale nie skasowano mu pamięci. To był błąd. Ukradł jeden ze statków badaczy i uciekł. Galaktyka miała jeszcze o nim usłyszeć.
Wyglądało na to, że Dathomira skrywa wiele tajemnic. Ponoć przed katastrofą przebywał na niej waleczny Rushi, słynny bohater Nowej Republiki, wojownik doskonały, który w pojedynkę był zdolny pokonać cały pułk imperialnych szturmowców.
A teraz znaleźli to... świątynię mogącą - nie - muszącą mieć tysiące lat. Bez wątpienia była to konstrukcja z czasów jeszcze przed powstaniem Republiki. Starej Republiki!
Ściany w komnacie nachylały się pod dziwnymi kątami. Oczy bolały od wszechobecnego błękitu. Całą powierzchnię świątyni pokrywało pismo obrazkowe. Na jednym z piktogramów była odciśnięta dłoń Kerestianina. Śladu nie zostawiła farba, tylko krew.
- Ktoś tu był przed nami - załkał jeden z badaczy.
- Co ty nie powiesz - skrzywił się drugi, podnosząc z ziemi hełm szturmowca.
- Mam ciało - powiedział trzeci. - To chyba kobieta. Zobaczcie. Co mogło spowodować zgon?
- Atak serca - odpowiedział pierwszy z badaczy, uważnie badając truchło.
- Atak serca - kiwnął głowa drugi. - Atak serca spowodowany nożem tkwiącym w klatce piersiowej.
W ten oto sposób Ana Dabi została jednym z eksponatów muzealnych w roku 125 po bitwie o Yavin.

***

Tau stał pośrodku komnaty, między jego palcami lewitowała niebieska, przezroczysta kulka o niedużej średnicy. Obok leżała zakrwawiona Ana Dabi.
- Wiem, wiem... nie mamy zbytnio czasu, więc pokrótce: Lady Sith zwiała, zanożowała nasza małą Czarną, a planety nie da się już uratować. To głównie jej wina - Tau wskazał Anę - ale ona już zapłaciła, nie?
- Mam dobrą wiadomość: między moimi palcami znajduje się panel do Nieskończonych Wrót. Wyłączyliśmy anomalie, opanowaliśmy KRĘGI, rozłożyliśmy odpowiednio energię... ech... nie mam siły znowu tego tłumaczyć. Jest dobrze... ok? Mogło być lepiej, ale jest dobrze. Faye, to dla ciebie.
Tau oderwał jedną rękę od dziwacznego panela i wyciągnął do Spike datakartę.
- Powiedźcie tylko, gdzie mam was przenieść i jesteśmy w domu. Jakieś pytania? Radziłbym się pośpieszyć, kiedy uruchomię Nieskończone Wrota stracimy górną osłonę. Czyli się zwęglimy.
Faye Spike straciła sygnał z Mystica.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 14 Sie 2012, o 02:27

Podtrzymując pod ramię fechtmistrza z klanu Mereel Kamuro wystąpił w kierunku wrót. Zerknął na Anę Dabi - nie był jednak w stanie jej już pomóc.
- Miło było was poznać! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, ale tego tutaj trzeba dostarczyć na rodzinny Mandalore. Obiecałem mu to. Także... Trzymajcie się i do następnego! Poślij nas na Mandalore, Tau. A gdy znów się spotkamy, masz u mnie piwo. Dwa, jeżeli ta mała będzie z Tobą.
Rzucił Rushi do Lakona, skinąwszy przy ostatnim zdaniu głową w kierunku Nataye. Przypuszczalnie Mereel musiał się diabelnie cieszyć z nadchodzącego powrotu na rodzinną planetę. Pytanie jednak, jak zostanie powitany tam podrywacz, awanturnik, złodziej i kanciarz ubrany w zbroję Imperium, dźwigający poważnie rannego fechmistrza samego Mandalora? Pozostało mieć nadzieję, że nie zostanie serdecznie rozstrzelany na wstępie.
Ułamek sekundy później Rushi ruszył naprzód, oddychając głęboko. Średnio mu się podobała wizja tego, co się miało za chwilę zdarzyć. Obawiał się, że coś go rozszarpie na strzępy po drodze czy coś w tym guście. A Kamuro lubił żyć.
Problem jednak polegał na tym, że czekanie aż się usmaży nie było najlepszym sposobem na przeżycie.
Obejrzał się raz jeszcze na towarzyszy, którym być może zawdzięczał życie. A także, którzy życie zawdzięczali jemu. Może dla nich to nie było nic takiego, ale Rushi uważał, że wspólne skakanie do walki z Sithami i Imperium zbliżało ludzi. Choć nie przebywali ze sobą specjalnie długo, ta przygoda pozostanie we wspomnieniach młodego podrywacza na wiele, wiele lat...
Uśmiechnął się niemrawo, zdając sobie sprawę, że za chwilę może znaleźć się w zupełnie innym miejscu. I to niekoniecznie w całości.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 14 Sie 2012, o 12:12

- Na pewno się spotkamy - stwierdziła Nataye.
- Mandalore to dobre miejsce. - Tau przejechał opuszkami palców po niebieskiej sferze. - Łatwo ją zlokalizować. Pamiętam nawet koordynaty. Do następnego, galaktyczny szczęściarzu.
Dwa zazębione ramiona błysnęły światłem, pomiędzy nimi upłynniła się nierówna, pionowa tafla.
- Czekajcie - stęknął Fenn. - Mój miecz. Weź mój miecz, dziwaczny obcy.
Miecz fechtmistrza Mandalora spoczął w dłoni niskiego kerestiańskiego albinosa.
- A ty, Kamuro, lepiej na siebie uważaj - dodała Nataye, przeciągając i tak długie jak na gust Tau pożegnanie.

***

- Nie wiedziałem, że aż tak przypadł ci do gustu - powiedział do adeptki arystokrata, gdy Rushi zniknął w Nieskończonych Wrotach.
- Nie przypadł.
- Nie? A to "uważaj na siebie, Kamuro" - zaskrzeczał Tau wyraźnie zazdrosny.
- Po prostu lepiej, żeby nic mu się nie stało. Dla nas.
- Czy jest coś, o czym nie wiem?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 14 Sie 2012, o 14:23

- To co teraz Tau? - spytała się Faye, ściskając w dłoni podaną datakartę - Bo chyba nie myślisz, że tak łatwo pozbędziesz się mojego towarzystwa: za łatwo wpadasz w kłopoty bym ciebie mogła zostawić tylko z Nataye - dodała. - Ponadto wisisz mi mnóstwo kasy za Mystica i Chubbiego... Bo mam przeczucie, że raczej już ich nie zobaczę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 14 Sie 2012, o 16:50

Lakon ustawił nową kombinację wrót. Ostatni szturmowiec przeszedł przez niebieska taflę.
- Ha, wysłałem ich prosto na posterunek Republiki na Kuat. Stare skąpiradła Kuatowie się zdziwią, gdy znikąd zjawi się oddział szturmowców! Szkoda tej technologii. Teleportacja - nikt jej do tej pory nie opanował, nikt nie potrafi z niej skorzystać od momentu powstania Republiki. I wygląda na to, że tak zostanie jeszcze na długo. Świątynia nigdy nie będzie już zdatna do użytku, gdy ją opuścimy. Spast!
Tau zerwał z głowy obręcz, która zdążyła mocno wtopić mu się w głowę. Wydawał się rozkojarzony. Symptom raczej normalny dla kogoś, kto prawie ugotował sobie mózg.
- Posłuchaj, Faye. Nie jestem zbyt dobry w takich sprawach, więc... Byłaś świetnym ochroniarzem. Najlepszym, jakiego można sobie wyobrazić. Jestem ci dłużny o wiele więcej, niż statek. Sporo mnie nauczyłaś. Nie spodziewałem się, że ktoś, kto pracuje jako spluwa do wynajęcia może być, no wiesz, tak życzliwy. Dobra, dość, zaraz się rozkleję. Na karcie jest coś, co powinno ci w części zrekompensować... no, to wszystko. Galaktyka jest pełna skarbów. Pilnuj tego nośnika. Jest tam też plik z informacjami, które dotyczą Chu'unthora. Chwilowo trop się nam urywa. A teraz? Nie mam pojęcia, co teraz, Faye. Zack nie żyje. Na świętą matkę meteorytów całą planetę szlag trafi. Ciężko to sobie wyobrazić. Wiesz, jesteśmy pośrednio za to odpowiedzialni. Na Dathomirze były inteligentne istoty. Może nawet dziesiątki tysięcy. Nie tak to miało wyglądać, nie?
- To nie nasza wina. W Zacku od początku czaił się mrok - zaprzeczyła Nataye.
- No tak, jasne. Mrok. Dobra, pogadamy później. Chyba skończymy tam, gdzie to wszystko się zaczęło. Na stacji Zorda. Wrota nie zabiorą nas na stację, ale bez problemu mogę namierzyć Nar Shaddaa. A pan, panie Biały? Dokąd chcesz się udać?
Ostatnie pytanie było skierowane do Urra.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron