Content

Archiwum

[Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 12 Lip 2011, o 16:23

Przemowa wiedźm narobiła niezłego mętliku w głowie narkomanki. Zupełnie nieznajome, jedzące innych ludzi osoby nagle doradzały im, jakby ostrzelanie domu było na tej planecie największą uprzejmością wobec gospodarza.
Pieprzony mały głodomór, ciągle szczerzy te swoje ząbki, jakby chciała nas zjeść przy najbliższej okazji. Za cholerę takiej nie zaufam, o nie... – myśli kłębiły się w głowie Czarnej. Wiedziała, że powinna podjąć jakąś decyzję, choć nie miała pojęcia której z wiedźm zaufać. Z jednej strony droga w kierunku Klanu Śpiącego Wzgórza, z drugiej podróż w stronę Sióstr Nocy...
- Na pewno zabawne byłoby trzymanie go na łańcuchu! - zachichotała Ana, rozbawiona wizją stania ponad mężczyzną po raz pierwszy od... od kiedy tylko pamięta. Nigdy wcześniej nie spotkało ją nic dobrego ze strony mężczyzn, więc i tym razem spodziewała się kłopotów. Prędzej czy później na pewno w jakieś się pakują, razem lub osobno. - Ale na to przyjdzie czas później, jak znajdę jakiś łańcuch. Macie tu jakieś sklepy z łańcuchami i innym sprzętem tego typu, nie? - uśmiechnęła się, ukazując śliczne dołeczki w policzkach.
- Idziemy w stronę Śpiącego Wzgórza, czy jakkolwiek ich nie nazwałyście. Prawda, mój drogi? - spytała pozornie pewna siebie kobieta. Dyskretnie zerknęła jednak w stronę Zacka, upewniając się, że nie zastrzeli jej za chwilę z powodu podjętej decyzji. Kto wie, co takim facetom z Dathomiry chodziło po głowie...
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 12 Lip 2011, o 21:39

Został wykiwany?
ON?! On, mistrz oszustw i kantów, został wykiwany przez jakiegoś cholernego paniczyka?!
Takie właśnie myśli krążyły po głowie Rushi'ego, gdy uciekał przed rancorem, coraz bardziej odczuwając zmęczenie od biegu. W międzyczasie wyszarpnął blaster zza pazuchy i kilkoma - zapewne niezbyt celnymi strzałami próbował spowolnić bądź oślepić stworzenie.
Strzelał raz to w nogi, raz w małe ślepka, w duchu przeklinając Lakona i wymyślając już okrutną, straszliwą zemstę.
Nie miał nawet pewności, czy Altair zamierza mu pomóc, czy też zostawić go na pożarcie stworowi. Tak czy siak, nic nie straci biegnąc w stronę polany, by zaciągnąć tam za sobą stwora. I to też czynił.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lip 2011, o 01:11

Ekipa ratunkowa


Wyjątkowe przemyślne działania mimo presji i dynamizmu sytuacyjnego pozwoliły się uchować w zdrowiu przed mało zmyślnymi, ale skutecznymi pułapkami - ktokolwiek był ich twórcą. Spike i Nataye zawisły nad wilczym dołem, który teraz ukazał się grupie w pełnej okazałości eliptycznego kształtu i miał dużo większą średnicę niż można było początkowo zakładać. Cienka warstwa fałszywego gruntu zapadła się w sobie, ukazując głęboki na siedem metrów dół z wystającymi, solidnymi, choć cienkimi palami, których ostrzeniu ktoś musiał poświęcić sporo czasu. Adeptka Jedi udowodniła, iż nawet pobieżne szkolenie świątynne może się przydać w każdej sytuacji i sobie znanym sposobem pomogła łowczyni nagród wylądować bezpiecznie poza miejscem zagrożenia. Podziękowała przy tym Rattatakance ze szczerym oddaniem.
Choć Fenn spisał się wcale nie gorzej, szczęście mu mniej dopisało, a jeszcze mniej jego partnerowi. Lasim, nieprzyzwyczajony do podobnych sytuacji i jako cywil mający mniej odporne nerwy, zamiast zachować spokój zaczął się szarpać w panice, z trudem chwytając się śliskich elementów pancerza Mando. W końcu się doigrał i gałąź na której byli uczepieni odmówiła dalszej współpracy cichym trzaskiem. Obaj mężczyźni runęli w dół, przy czym konsekwencje rozłożyły się współmiernie do winy - matka natura na Dathomirze była sprawiedliwa. Mereel wylądował na miękkiej ściółce pomiędzy dwoma z gęsto rozłożonych pali, przed przebiciem barku uchronił go beskar'gam, na którym został jedynie ledwo widoczny ślad w postaci rysy. W efekcie Mando jedynie się odbił od śmiercionośnego drewna i skończył nawet bez potłuczeń. Lasim nie miał ani zbroi, ani tyle szczęścia. Jeden szpikulec przebił mu udo, drugi klatkę piersiową. Cienkie tyki ponadto nie utrzymały jego ciężaru, połamały się i rzuciły go w zakrwawionego w błoto oraz przegniłe liście. Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, być może zebrał się na wygłoszenie mądrości, którą zdobył w obliczu śmierci, a może po prostu pragnął poprosić o pomoc, na którą i tak nie miał szansy. Skonał w kilka sekund, charcząc i jęcząc jak zarzynana Bantha. Nataye odwróciła wzrok.

Jeśli zdecydujecie się na powrót, możecie kończyć posty już przy statku. Jeśli dalej szukacie Jarroda, pchamy akcję w klasycznym trybie.

*

Czarny duet i pechowcy


Ia kilkukrotnie się zatrzymywała i próbowała sobie przypomnieć szlak, widać nawet rodowitym mieszkańcom poruszanie się w gęstwinie tej dzikiej planety nie przychodziło łatwo. Klan Śpiącego Wzgórza był usytuowany, wbrew nazwie, wcale nie na wzgórzu, ale pod nim. Dla osoby trzeciej miejsce zamieszkania wiedźm było nie do odróżnienia od dziczy, dopiero punkty orientacyjne wskazywane przez dziewczynkę pozwalały Anie i Zackowi dostrzec ślady ingerencji inteligentnych istot. Wskazanym przez dziecko sposobem dotarcia do wioski, która w ogóle wioski nie przypominała, ze względu na sprytne połączenie chat z wiekowymi pniakami, było przejście wąskim tunelem zaczynającym się w czymś na formę króliczej nory. Zack musiał się początkowo schylić by nie uderzyć głową o sklepienie. Zapewne istniały również inne drogi, prostsze, jednak Ia była ostrożna i raczej nie paliła się do pokazania obcym tych łatwiej dostępnych. U celu dziewczę zaświergotało jak ptaki na Naboo o poranku. Ani Ana, ani Zack nie widzieli jeszcze członkiń klanu, nikt nie śpieszył się na powitanie. Pozostało czekać przed naturalnie uformowaną bramą w równie naturalnym ostrokole z kolczastych żywopłotów.
Jarrod i Namtih zostali potraktowani łagodnie, przynajmniej według obyczajów Klanu Śpiącego Wzgórza. Dostali raptem po kilka dyscyplinarnych kuksańców, ręce im skrępowano sznurem grubym jak paluchy Huttów i zaprowadzono w nieznane ze śmierdzącymi, futrzanymi workami na głowach w celu zasłonięcia wzroku. Holoprojektor Jarroda chwilowo był nieaktywny, widać Zeltronka wolała nie pokazywać się wiedźmom i to pomimo faktu, że fizycznie nic jej nie groziło. Futrzane maski zdjęto mężczyznom dopiero, jak mogli się domyśleć, u kresu tego... dokądkolwiek zmierzali. I wtedy to mogli spostrzec, oprócz mniej więcej już znanych oprawczyń, trzy nowe sylwetki. Kobietę o skrzących oczach, mężczyznę, który dla odmiany miał spojrzenie matowe i dziewczynkę, której oczy były mniej interesujące niż iglaste zęby, wyraźnie przyzwyczajone do dobierania się do kostnego szpiku.
Ia zaczęła machać rękami, mówić głośno (w trudnym do określenia języku) i wskazywać dwójkę, przywódczyni patrolu wiedźm zaś machała rękami jeszcze energiczniej i wytykała palcem swoich jeńcow. Co między sobą ustaliły - nie dała rady stwierdzić żadna ze stron obserwatorów. Dopiero po chwili sytuacja stała się klarowniejsza - Klan Śpiącego Wzgórza skierował włócznie także w Zacka, a Ia chwyciła Czarną za rękę i odciągnęła na bok.
- Blisko samców źle, ty będziesz mogła otwierać usta. Oni pójdą pod posąg, najlepiej ich zostawić.
Czym był posąg dało się domyślić po przekroczeniu wejścia osady, bowiem centralną część łąki zajmowała zarośnięta mchem i pokryta rdzą w różnych kolorach figura z bliżej nieznanego tworzywa, przedstawiająca gada zwróconego pyskiem w stronę majaczącego na widoku wzgórza, od którego to właśnie zapewne klan brał nazwę.
Przy posągu widać było łańcuchy zakończone solidnymi kajdanami i to właśnie do nich kierowano (teraz już trzech) jeńców. Z chat powychodziły ostrożnie zaciekawione kobiety, wszystkie do siebie podobne przez pofarbowaną na przygasłą biel skórę.

Macie czas na ewentualne dialogi między sobą, Ana jest trzymana w pewnej odległości od reszty i ma szanse zwrócić się jedynie do Ii lub wiedźm. Zack zaś został poproszony grzecznie o oddanie broni i wystawienie rąk w celu skrępowania.

*

Łowcy potworów


Rancor był niezmordowany jak... Rancor. Ganiał za ofiarą w morderczym tempie i tylko pomysłowość oraz doświadczenie w unikaniu kłopotów pozwoliły Rushiemu wyjść z tego cało. Ucieczka na polanę była dobrym konceptem, dala więcej pola manewru zwinnemu szulerowi, zaś zdezorientowała drapieżnika. W przeciwieństwie do posyłania w bestię blasterowych boltów, które tylko drażniły młodego Rancora, nie będąc w stanie go ani poważnie zranić, ani nawet dotkliwie przypiec twardego pancerza. Pursuer posłał serię pocisków większej mocy, podrywając spore kawałki ziemi, ale chybiając celu. Statek był źle ustawiony i nie mógł skorzystać z dostępnego uzbrojenia, by skutecznie wymierzyć w cel naziemny. Wreszcie przypadkowy ładunek jonowy trzasnął potwora i posłał go do krainy snów, skwierczącego i święcącego się od niebieskich wyładowań na całym brunatnym ciele.
- Schwytaliśmy Rancora! - Tau wyszedł ze statku z jak zawsze otwartymi szeroko oczyma. Tym razem jednak dziwił się naprawdę, bo unosił powieki jeszcze wyżej. - Teraz musimy zatargać go na statek. Masz jakiś pomysł?
Mimo entuzjazmu stoczniowca, spalona kupa mięsa i zębów nie wyglądała na żywą.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 24 Lip 2011, o 08:52

Droga dla Namtiha nie była usiana różami. Jedynie determinacja pchała do przodu, nie pozwalała się poddać. Płuco pulsowało bólem, a krew z rany stawała się coraz mniej obfita, obraz w oczach coraz bardziej rozmazany. Gdzieś w połowie drogi, Namtih upadł na kolana, ale zanim którakolwiek z wiedźm zdążyła zareagować, on był z powrotem na nogach. Musiał coraz bardziej zaciskać zęby, żeby nie wydać ni jęku.
Kiedy nastąpiła konfrontacja z dziewczynką, kobietą i tym dziwnym mężczyzną, którego oczy napawały Namtiha przeczuciem, że przed sobą ma kogoś najprawdopodobniej pozbawionego duszy i uczuć, Kerestianin był już na skraju wytrzymałości.
Namtih wiedział, że tutaj najprawdopodobniej spotka swój kres. Kres, który przyszedł z bólem i męką, a najprawdopodobniej przysporzy mu jeszcze więcej owego bólu i owej męki. Niespodziewanie, odezwał się, zadziwiająco stabilnym i spokojnym głosem:
-Widać w łapy pierdolonych dzikusek wpadł kolejny, kurwa, łup, co? - skwitowawszy to podłym uśmiechem, zaniósł się kaszlem. Splunął krwią pod nogi jednej z dzikusek. Błąd. Nie mógł przewidzieć, że te "pierdolone dzikuski" mają taką siłę w nogach, o czym przekonał się, kiedy powalony został brutalnie skopany. Ale, dla niego ból nie miał już większego znaczenia. Satysfakcją napawały go pełne wściekłości twarze wiedźm, które nagle rozmazały się, a Namtiha otuliła ciemność.
Po prostu chłop zemdlał, na co złożyło się wiele tak sławetnych czynników jak upływ krwi, ból i wycieńczenie.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 24 Lip 2011, o 13:41

Szuler pochylił się, podpierając o własne kolana i dysząc głośno.
- Schwytaliśmy? Usmażyłeś go. To nawet lepiej. A nawet jakbyś go nie usmażył, targanie go na statek to byłoby zwykłe samobójstwo. No, chyba, że chcesz zrobić z niego obiad.
Rzucił rozgniewanym tonem w stronę Altaira. Mimo, że Lakon go uratował, Rushi miał dziwne przeczucie, że bez jego pomocy dałby sobie lepiej radę: Po prostu ukryłby się na statku.
Obszedł bestię, by stanąć za plecami leżącego rancora. Mało prawdopodobne, by były w stanie sięgać za siebie, biorąc pod uwagę ich układ mocnych ramion. Zbliżył się do stwora, celując w niego blasterem i lekko szturchnął go butem, momentalnie odskakując, na wypadek gdyby go to miało obudzić.
- Nawet nie próbuj drugi raz mnie tak załatwiać. Ten cholerny rancor zeżarłby mnie.
Warknął jeszcze z irytacją. Żarty mają swoje granice. Kończą się tam, gdzie zaczyna zagrożenie życia.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 24 Lip 2011, o 15:08

- Przestań marudzić, wszystko było pod kontrolą - Tau zamrugał kilkukrotnie, zarówno normalnymi powiekami, jak i błonami mrużnymi. Jakby dopiero teraz do niego dotarło, że zrobił coś bardzo nieodpowiedzialnego. Nawet poczuł się głupio. No, ale Rancor! Mają Rancora.
- Żyje? - Altair zerkał na proces sprawdzania stanu bestii, a głupie pytanie zadał nim zdążył się powstrzymać. Potwór nie wykazywał żadnych oznak życia, śmierdział spalenizną. Dziwne, bo ładunek jonowy nie powinien tak mocno uszkodzić organicznej tkanki.
I nie uszkodził. Młody drapieżnik zaczął się cucić, a z jego pancerza wystrzeliły ze świstem ostatnie ładunki. Lakon cofnął się dwa kroki z wyraźnym zamiarem wrócenia na statek. Bezpieczniejszym rozwiązanie jednak okazało się zejście zębaczowi z drogi, który rzucił się do przodu i wykazując szczątkową inteligencją, czy może po prostu silnym instynktem, susem ruszył do Pursuera jako pierwszy. Kamuro, za szerokimi plecami potwora, był bezpieczny. Altair stanął z boku, co chwilę zwiększając odległość od pazurów na wielkich łapach. Rancor wydawał się już spokojniejszy, a w małych, kaprawych oczkach świecił triumf. Żeby się dostać na statek, trzeba by było ominąć go łukiem. I choć pozornie było ku temu wystarczająco dużo miejsca, Tau nie ryzykował.
- Na co czekasz? Strzelaj do niego!
Stoczniowiec nie tyle martwił się o swoją skórę, co o reakcję Spike, gdy ta wróci i się o wszystkim dowie. A Nataye pewnie by wygłosiła jeszcze tyradę.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 24 Lip 2011, o 16:58

Ana przedzierała się przez krzaki z niemałym entuzjazmem. Natura, śpiewające ptaki, przyjaźni miejscowi i przystojny mężczyzna u boku. Przyprawa naprawdę pozwalała zachwycać się rzeczami codziennymi, zwyczajnymi jak nigdy wcześniej. I nigdy później, chyba, że po kolejnej dawce narkotyku.
Kiedy w końcu dane im było wejść do środka i stanąć przed bramą - Czarna zabawnie pociągała zgrabnym noskiem, chichocząc cicho i uśmiechając się przyjaźnie do małej wiedźmy, niczym do młodszej siostry.
- Wiesz, Zack? Coraz bardziej mi się tu podoba - stwierdziła krótko, po czym niemal zwinęła się ze śmiechu na ziemi.

Gladiatorka uważnie obserwowała rozbrojenie Zacka, "dobrowolnie" dołączających do niego dwóch nieznajomych i ogólne zamieszanie. Zrobiła dziwną minę, unosząc lewą brew do góry i lekko otwierając usta. Zażyta kilkanaście minut przed przybyciem przyprawa nie ułatwiała jej trzeźwej oceny sytuacji, ale w końcu zebrała się w sobie i wypaliła jednym tchem:
- Mojego samca nie zabijajcie, uratowałam jego życie na tej planecie, wcześniej musi mi się odpłacić! - dodała do tego zabawną gestykulację, chaotyczną niemal jak taniec ciągniętych za łańcuchem Twi'lekańskich tancerek. Przekaz był jednak niesamowicie prosty, Ana miała więc uzasadnioną nadzieję, że najsympatyczniejsza z wiedźm zrozumiała o co chodzi. Musiała wiedzieć co to dług życia.
Nawet jeśli ludzkie odczucia utraciła używając rzędów małych ząbków.
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 25 Lip 2011, o 10:48

- Zwariowałeś? Mój blaster nic mu nie zrobi! Zwabi go co najwyżej w moją stronę.
Oto otrzymał możliwość zemsty wcześniej niż by się spodziewał. Mógłby po prostu nie kiwnąć palcem, pozwalając, by Rancor zrobił sobie z Lakona przekąskę.
W pierwszej chwili nawet odczuł przemożną chęć skorzystania z tej szansy, obserwując jak Altair ucieka od łap zwierzęcia.
Toczyła się w nim wewnętrzna walka. Przecież mógłby pozwolić Tau umrzeć.
Więc dlaczego czuł przed tym opory?
Być może odezwała się w nim odrobina szlachetności odziedziczona po ojcu?
W każdym razie po dłuższym namyśle zawołał do niego, unosząc blaster.
- Gdy odciągnę jego uwagę, ile potrzebujesz czasu żeby wbiec do statku, dorwać się do działek i go zastrzelić raz a dobrze?!
Wycelował w Rancora, czekając na odpowiedź Lakona.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Tzim A'Utapau » 27 Lip 2011, o 17:07

Tau położył na biodrze rękę, niczym księżniczka której złożono niesmaczną propozycję.
- Nie mam zamiaru próbować się przedzierać koło tego małego bydlaka. Widziałeś, jak szybko potrafi się zerwać i skrócić dystans. Idź na statek sam, jeśli wola.
Rancor istotnie nie wyglądał teraz, jakby miał zamiar drugi raz dać się złapać na sztuczkę z przynętą. Stał nadal między swym posiłkiem a Pursuerem, czekając aż żarcie samo do niego przybiegnie.
- Naprawdę go wkurzyliśmy.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 27 Lip 2011, o 19:37

- Czułam, że tak to się mniej więcej skończy... A raczej zacznie bo jestem na sto procent pewna, iż w tej właśnie chwili przyglądają się nam już dzikie mieszkanki tej dżungli. - rzekła Faye zaglądając z niesmakiem do wilczego dołu - Nataye wiem, że Jedi potrafią wyczuć obecność ludzi - czy mogłabyś... Jakby to nazwać... "Przeskanować" otoczenie. Ty z kolei mógłbyś szybciej wyjść z tej dziury - chciałabym "pochować" naszego przewodnika. - dodała zwracając się do Mando i wyciągając termodetonator. Generalnie Faye była poirytowana, że wpadli w tak prymitywną pułapkę oraz że dopuściła w ogóle na taką wycieczkę pozostawiając Taua samego...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 28 Lip 2011, o 01:21

Została mu więc improwizacja. Wystrzelił w rancora, cofając się w tył. Strzelał do niego raz po raz i tak świadom, że blasterem niewiele mu narobi. Chyba, że wystrzały z działek pokładowych wystarczająco nadszarpnęły jego grubą skórę.
- No chodź tu, ty śmierdzący gównem odpadożerco! Atakuj mnie, krzyżówko hutta z banthą!
Bluzgał coraz oryginalniej w stronę stwora, mając nadzieję, że ten odwróci uwagę od Lakona. Kamuro był na tyle daleko od statku, że gdyby rancor na niego zaszarżował, Tau miałby wolną drogę do Pursuera.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 29 Lip 2011, o 17:43

Mando przez chwilę leżał pomiędzy kolcami i dopiero Spike sprowadziła go na ziemię. Ten upadek wywarł na nim wielkie wrażenie. Był przekonany, że to już koniec. Lot plecami ku ziemi zdawał się trwać całe wieki, a nie kilka sekund jak było to w rzeczywistości. Nie był przerażony bólem jaki mógł nastąpić, wiele razy znosił już męczarnie, jedyne co go przerażało to niewiadoma. Zamknął oczy z nadzieją, że gdy je otworzy będzie już po wszystkim.
Łup! Potężne uderzenie wstrząsnęło jego ciałem, niczym delirium. Jęk syreny alarmowej, oraz łagodny, kobiecy głos komputera świadczył o przeciążeniu tarcz. Nie czuł bólu. Otworzył oczy i zobaczył korony Dathomirskich drzew. Więc to nie był koniec. Powoli podniósł się z pleców i zdał sobie sprawę jakie miał szczęście. Po raz kolejny zawdzięczał swoje życie zbroi z beskaru.
- To ty tu jesteś szefem. - odpowiedział spokojnie Rattakatance i wygramolił się z pułapki. Spojrzał na opartą o drzewo Nataye. Dziewczyna skupiała się wyraźnie na czymś, a Mereel domyślił się że to jest to "skanowanie". Wolał metody konwencjonalne, ale skoro łowczyni ufała kuglarzom, on także musiał.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Yarin Lanex » 2 Sie 2011, o 23:10

W końcu podróż dobiegła końca. Zack czuł coraz to większe podirytowanie, że to nie on dyktuje warunki, jednak zaufał dziwnej kobiecie w kwestii informacji na temat statku. Coś jakby szeptało do uszu Vellara, by podjął się tego wszystkiego, o czym mówiła opiekunka dziewczynki.
Dark Jedi jakby trochę mniej pochmurny, ze względu na dotarcie do celu, jednak dopiero po chwili zauważył dziwne postaci. To musiał być Klan, o którym wspomniała kobieta. Chciał wysondować ich nastawienie, ale napotkał na jakąś przedziwną barierę, której nie mógł pokonać. Kiedy zdziwiony zaprzestał sprawdzania członkiń Klanu, chciał podzielić się tym spostrzeżeniem ze swoją kompanką. Ale ta właśnie była już kilka kroków dalej, ciągnięta przez małą, dziwną osóbkę, którą niewątpliwa była rdzenna mieszkanka planety, spotkana, jako pierwsza. Tu, na Dathomirze.
Nastąpiła naturalna reakcja. Zack chciał ruszyć w jej kierunku. Niestety, po chwili odpuścił sobie taki pomysł, gdyż kilka włóczni skierowanych w jego pierś, nie było byle jaką przeszkodą. Vellar cofnął się instynktownie.
- Ana?! – zawołał.
Kątem oka zobaczył dwóch osobników, jednego człowieka i jednego rasy humanoidalnej, którzy byli w nielepszym położeniu, niż sam White Eye. Kierujący dali znać, by Zack spokojnie poddał im się i dał zakuć w kajdany. Vellar jedynie domyślał się, widząc paskudną rzeźbę na środku osady. Jego zmysł artystyczny ucierpiał, jednak nie to było najważniejsze.
Zack, który odpoczął od niełatwego lądowania na Dathomirze, nie używając Mocy do tej pory, postanowił w końcu z niej skorzystać. Cofnął się jeszcze o dwa kroki i wpierw spróbował delikatnymi ruchami dłoni, by nie zostały one zauważone, rozwiązać sznury, które więziły dwóję nieznajomych, z czego jeden był nieprzytomny. Kiedy uznał, że skończył, i nieinwazyjnie pobudził receptory czucia i świadomości tego, który zemdlał, podniósł gwałtownie ramiona, starając się wyrwać włócznie i skierować je na dotychczasowych właścicieli.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:

ImageImage
Image
__________________________________________________


..najważniejsze jest to, by nigdy nie zawieść samego siebie..
Awatar użytkownika
Yarin Lanex
Gracz
 
Posty: 720
Rejestracja: 2 Lip 2010, o 20:33
Miejscowość: Gdynia

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 5 Sie 2011, o 10:31

Gdy tylko Mando wygrzebał się z wilczego dołu, Faye wrzuciła wgłąb niego uzbrojony termodetonator. Sekundę później ładunek eksplodował falą ognia, pochłaniając szczątki pilota oraz umieszczone w dole naostrzone pale.
- Niezbyt widzi mi się kontynuacja tego wypadu wgłąb dżungli - rzekła łysogłowa łowczyni, cofając się od buchającego żarem dołu - Proponuję wrócić z powrotem w okolice Mystica i po przegrupowaniu się udać się śladem Sitha - dodała rozglądając się uważnie wokół, przeczesując okolicę czujnikami na podczerwień, które miała wbudowane w hełm...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Mistrz Gry » 5 Sie 2011, o 20:55

Prośba Any została do pewnego stopnia uszanowana, jedna z wiedźm powstrzymała się więc od palnięcia Zacka obuchem. Druga ze zniecierpliwieniem cuciła Kerestianina, co w końcu jej się udało za pomocą piekącej maści. Trzecia zaś dość poufale położyła rękę na ramieniu Jarroda. Najwyraźniej mężczyzna jej się spodobał.
Więzy współtowarzyszy niedoli nie puściły jak za dotknięciem różdżki, wszak nie były z syntnici, a grubego sznura, do manewrowania przy którym bardziej od Mocy praktyczne byłyby giętkie palce i przynajmniej trzykrotnie większa ilość czasu na skupienie. Mężczyźni nadal byli skrępowani, aczkolwiek zyskali szansę na własną inicjatywę, zyskując jako taką swobodę ruchu nadgarstków.
Brak konformizmu Vellara nie spodobał się liczniejszym, uzbrojonym i przebywającym na własnym terenie dzikuskom. Ani trochę. Włócznia, którą pozyskał, rozzłościła wytatuowane twarze, błysnęły białe zęby oraz noże, mięśnie na zgrabnych udach naprężyły się do skoku, ramiona gwałtownie wystrzeliły by ułożyć zasłony, a kolana ugięły. Wiedźmy były gotowe by zabijać. O dziwo nie uznały zdrady za coś, co należy ukarać odpowiedzialnością zbiorową - Ana nawet została zasłonięta przez przywódczynię, by obronić ją przed nieprzewidywalnym mężczyzną. Groty włóczni mierzyły przede wszystkim w Zacka, do pleców Namtiha został przyłożony jeden nóż, a Jarrod mógł się cieszyć pewnością, że w ciągu najbliższych sekund nikt nie zechce utoczyć mu krwi. Zalecająca się Dathomiranka surowym spojrzeniem kazała mu nie dołączać do szalonego pomysłu oporu, to wszystko, jak mówiły jej oczy, będzie dobrze.
A przynajmniej miałoby szansę być, gdyby nie ostateczne nadszarpnięcie nerwów wiedźm przez niespodziewaną wizytę:
- Rany, co tu się dzieje?! - holoprojekcja Zeltronki zjawiła się, jak to już Jarrod zdążył zauważyć miała w zwyczaju, według kaprysu i w jednym z mniej pożądanych miejsc. - Hej, uważaj z tym ostrzem!
Maczeta przeleciała przez głowę hologramu, nie wyrządzając mu naturalnie krzywdy. Reszta więźniów jednak była z krwi i kości.

Jako pierwszy Zeven, od którego zależy teraz wasze życie. Reszta ma uwzględnić co będzie w jego odpisie. Namtih i Jarrod, jeśli decydują się walczyć, zdążą zdjąć więzy i zaatakować. Jeśli nie - poproszę ładny opis jak uspokajacie wiedźmy. Zack - wiedźmy są zdecydowane upuścić ci krwi, więc poza hand-to-hand lub innowacyjnym błaganiem o litość nie masz wielu opcji. Ale jak zawsze - im ciekawszy koncept i ładny opis, tym większe prawdopodobieństwo nieprawdopodobnego ;)

***

- Moc to nie skaner... - marudziła Nataye, ale wbrew własnym słowom, zgodnie z poleceniem stawała się za wszelką cenę spełnić swoją rolę wykrywacza niebezpieczeństwa. W połączeniu z technologią i wiedzą łowców efekt był nadzwyczaj zadowalający jak na warunki Dathomiry - Mystic przywitał uszczuploną o jedną osobę grupę swoją sylwetką bez dodatkowych, nieprzyjemnych przygód po drodze.
Ta czekała dopiero na miejscu. Kamuro biegał, goniony przez Rancora, osiągając nowe rekordy lekkoatletyczne, zaś Tau mocował się z panelem mającym go wpuścić na pokład. Traf chciał, że wejście się zacięło.
- Faye! - krzyknął Firrerreanin, uradowany na widok wsparcia. - Mała pomoc?!


Wasz koncept, jak chcecie załatwić Rancora za pomocą sprzętu, którym dysponujecie. Wejście na statek jest chwilowo niedostępne, a trzeba działać szybko. Tau się nie dołącza, jest odcięty od was, a Kamuro ma wolną rękę we współpracy z grupą. Kolejność: Faye, Kamuro, Mando, Ostatnia osoba, jeśli plan będzie dobry, otrzyma przed odpisem informację, że może zabić w swoim poście Rancora. Jeśli nie... cóż. Zobaczymy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Chester Westman » 6 Sie 2011, o 16:16

- A ten znowu... - Ana zachichotała niemal zalotnie, z zainteresowaniem obserwując zwinne ruchy Zacka, właśnie uzbrajającego się we włócznię jednej z wiedźm. Zaskakujące, jak wiele potrafił zdziałać jeden człowiek i jak zdecydowanie sobie poczynał w środku ich wioski...
Zbyt wiele. Przekonałby się o tym już za chwilę, gdyby nie przytomna (jak na ćpunkę) reakcja gladiatorki.
- Wal do małej! Szybko! - krzyknęła zdecydowanie, widząc małą Ię uzbrojoną w imponujących rozmiarów szpilę, przypominającą raczej prymitywny sztylet niż ozdobę. Nie czekając na reakcję Vellara sama przedarła się przez rząd kobiet oddzielający ją od mężczyzn, wyszarpnęła z kabury blaster i profilaktycznie wypaliła w stronę najmłodszej z wiedźm, nie przykładając zbyt dużej wagi do celowana. Później, dla odmiany, wystrzeliła kilka razy w powietrze, jakby ostrzegając oponentki przed podejściem bliżej, jednocześnie bez żalu zostawiając dziewczynkę na łasce Zacka.

W całym tym zamieszaniu Ana przegapiła dwa, bardzo istotne, szczegóły. Pierwszym z nich, niesamowicie istotnym dla Namitha, był nóż, przyłożony do jego pleców. Pierwszy wystrzał w stronę małej Ii stał się sygnałem, na który ostrze zostało wprawione w ruch, przeszywając ciało mężczyzny bólem. Bez porównania z maściami trzeźwiącymi czy poprzednimi okaleczeniami. Typowy mieszkaniec Coruscant pewnie nie mógłby odpędzić od siebie myśli, że dzikuski smarują ostrza czymś, co zabije go zdecydowanie boleśniej niż rany i wykrwawienie razem wzięte.
Drugą, nie mniej istotną sprawą, było położenie Jarroda. Śmiałe ruchy Any i Zacka okazały się wyrokiem na jego życie, pomimo pewnego rodzaju sympatii jednej z wiedźm. Dathomiranka, do niedawna miła, teraz błyskawicznie zdzieliła go w głowę pałką i zamierzyła się do drugiego ciosu, łapiąc broń w dwie ręce dla zwiększenia siły. Prawdopodobnie na tyle, aby roztrzaskać mu czaszkę.

Kobieca percepcja okazała się zawodna w jeszcze jednym, trzecim przypadku. Jak na prymitywne plemię przystało, broń nie stała na zbyt wysokim poziomie. Przyzwyczajona do blasterowych strzałów gladiatorka nie spodziewała się więc, że zwykły kamień można wykorzystać do skutecznego ataku. Podniesiony z ziemi przez jedną z oponentek wyleciał z imponującą szybkością w stronę Zacka. Trafienie w głowę wydawało się niemal pewne, nie do zatrzymania nawet przez dobrze wyszkolonego mężczyznę...

Rewixt - dostałeś porządną kosę w plecy, odgrywanie kolejnej rany (i innych akcji) pozostawiam Tobie.
Jarrod - jesteś jeszcze przytomny choć oberwałeś. Dobrze widzisz, że zaraz oberwiesz drugi raz.
Yarin - bronisz się albo przed kamieniem albo przed małą wiedźmą, nie unikniesz obydwu na raz.
Tau - 1/4 (zależnie od Yarina) i 2, czyli w gruncie rzeczy 6. Mam nadzieję, że nic nie pomieszałem.
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 7 Sie 2011, o 07:53

Z gardła zranionego wyrwał się dźwięk zniekształcony przez maskę wokalizującą. Pełen bólu, gniewu i nienawiści niemalże ryk, kiedy Namtih obrócił się gwałtownie. Wiedział, że nie zostało mu dużo czasu, wiedział, czuł truciznę. Jednak wola przetrwania była większa niż ból, niż niemoc. Jego ręka automatycznie wystrzeliła w kierunku gardła wiedźmy, a nawet sam Namtih nie mógłby powiedzieć kiedy wydostał ją z więzów. Uchwyciwszy wiedźmę za gardło zacisnął palce z siłą, której się po sobie nie spodziewał. Z paskudnym grymasem, dusił wiedźmę która rzucała się jak szalona, nie mogąc wydostać się z uścisku.
Nie zważał na inne, teraz liczyła się tylko ta jedna kurwa, która go dziabnęła. Jednak zaczynał słabnąć, a wraz z nim wiedźma, która najpewniej miała już zmiażdżoną krtań. W końcu, ból wstrząsnął ciałem Namtiha. Zakręciło mu się w głowie, a jakikolwiek ruch przysparzał mu ogromnego bólu. Nie poddał się jednak, póki ostatnie drgawki agoniczne nie ustały u wiedźmy. Puścił ją wreszcie, a ta padła bezwładnie, całkowicie martwa, a tuż koło niej padł na kolana Kerestianin. Dyszał ciężko, jednak wyglądało na to, że nóż nie uszkodził jeszcze bardziej jego narządów wewnętrznych. No, może trucizna je uszkodzi. Ale póki jeszcze dyszał, nie zamierzał się poddawać.
Powoli, powolutku Namtih odzyskiwał władzę nad swoim ciałem. Niesamowite, co potrafi ciało wraz z umysłem, jeżeli idzie o przetrwanie. Mimo ran,mimo wycieńczenia jego organizm zaczął niemalże od razu zwalczać truciznę - ale co z tego, jeżeli się wykrwawi? Nie wiedział, niestety, jaki jest stan poprzedniej rany, ale, o dziwo, nie czuł już bólu... to znaczy, aż takiego bólu.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Jack Welles » 7 Sie 2011, o 15:59

- To było do przewidzenia... - mruknęła Faye, po czym ściągnęła swój karabin z ramienia i rzuciła go na ziemię. Wiedziała, że w tej sytuacji tylko by jej przeszkadza. - Musimy go skołować by dać Tauowi czas dostać się na pokład statku! - krzyknęła odpinając termodetonator.
Chwilę potem okolicą zatrzęsła eksplozja granatu, który wybuchł zaraz przed Rancorem. Faye tymczasem sięgnęła po swój miecz z zamiarem walki z potworem. Będąc dzieckiem nieraz widziała bowiem walki gladiatorów z Rancornami i w trakcie nich tylko biała broń dawała jakieś rezultaty.
- No chodź tutaj, ty brzydki skurwielu! - krzyknęła do potwora stając w lekki rozkroku i trzymając miecz oburącz...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Kamuro Rushi » 7 Sie 2011, o 23:24

Wybuch termodetonatora nie był zdecydowanie najlepszym pomysłem. Przynajmniej z punktu widzenia Kamuro, który widząc lecący granat, skoczył gwałtownie za najbliższe drzewo, licząc, że to choć trochę uchroni go przed skutkami eksplozji. Termodetonator miał jednak całkiem solidną siłę rażenia, więc istniała szansa, że młodego rancora od razu zmiecie. Tak więc, jeżeli udało mu się przeżyć wybuch i uniknąć szczególnych ran, wychylił się ostrożnie, gotów do biegu, sprawdzając jak trzyma się zwierz. Blaster trzyma w pogotowiu.
Image

GG: 10185580
Jak czujesz nieodpartą chęć postawienia komuś piwa, lub też gdy pewnego słonecznego ranka odkryjesz, że jesteś seksowną brunetką z dużym biustem - napisz.
Awatar użytkownika
Kamuro Rushi
Gracz
 
Posty: 444
Rejestracja: 12 Cze 2011, o 13:16

Re: [Dathomira] Blue milk run 2: mit, magia i fakt

Postprzez Fenn Mereel » 8 Sie 2011, o 16:14

O! Rancor! Mereel wcale nie był zaskoczony spotkaniem z tą bestią. Słyszał nawet o kobietach ujeżdżających je. Taki potwór oznaczał tylko jedno: niesamowite trofea! Mando'ade wzorem Faye z głośnym brzękiem ostrza wyciągnął własny wibromiecz.
- Komputer. Aktywuj wyrzutnię rakiet, oraz miotacz płomieni. - rozkazał swojej zbroi. Miły, kobiecy głos poinformował go o wykonaniu zadania. Nie miał zamiaru stawać obok Spike w tej walce, ponieważ rancor zaszarżował by na oboje łowców, a jeżeli będą stali oddaleni od siebie potwór zaatakowałby jedno z nich, a drugie mogłoby w tym samym czasie uderzyć w jego plecy. Jak pomyślał tak zrobił.
Postacie aktualne:
Rayleigh Silvano - Gwiezdny podróżnik

Poprzednie postacie:
Jac Randall - Hapanin; Starszy Szeregowy w 165 Grupie Do Zadań Specjalnych, Grupa Operacyjna "Mgła" - KIA
Desmond Ivey - Pół-Echani; Uczeń Jedi - zginął podczas bombardowania Coruscant
Fenn Mereel - Mandalorianin; Łowca Nagród, aalor klanu Mereel - ash'amur (poległ)
Krusk Sel'thar - Bothanin; Kapitan Floty Nowej Republiki, Republic Class Star Destroyer "Invincible" - KIA

Aldo Cohl - Mirialanin; Mechanik - zginął zastrzelony przez Imperialnych
Awatar użytkownika
Fenn Mereel
Gracz
 
Posty: 624
Rejestracja: 6 Lut 2010, o 12:59
Miejscowość: Warszawa

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum