Przemytnik smętnym wzrokiem przyjrzał się wypożyczonemu od Twi'lek'a śmigaczowi. Przez chwilę miał ochotę odwrócić się i pieprznąć żółtoskórego osobnika w mordę. 500 kredytów za rozsypujący się złom. Po raz kolejny już dzisiejszego dnia opanował jednak pokusę i na przekór sobie uśmiechnął się. Po uszkodzeniu komunikatora Jean zdecydowanie podupadła na duchu to i Dante nie miał zamiaru dołować jej jeszcze zdezelowanym śmigaczem. Nieufnie podszedł do pojazdu i grzmotnął pięścią w karoserię. Odziwo wytrzymała uderzenie, ba nawet nie odpadły z niej kawałki rdzy, które przemytnik był pewien ujrzeć. Korelianin usiadł w fotelu pilota i gdy obok niego usiadła również Jean, uruchomił jednostkę napędową wehikułu... To znaczy, dopiero za drugim razem. Panel kontrolny pojazdu zgodził się współpracować z pilotem dopiero gdy ten uderzył w przyrządy pięścią. Silnik zawył a pojazdu ruszył wreszcie naprzód. Dante przyjrzał się współrzędnym otrzymanym od Twi'leka i poprowadził śmigacz przez ulice. Gdy Jean zadała pytanie na temat swojego komunikatora, Maloy jednym okiem obserwując drogę, drugim ponownie ocenił uszkodzenia. Fakt, znał się co nie co na mechanice, ale zakres jego wiedzy ograniczał się do jednostek napędowych i systemów frachtowców. Na uszkodzenia takich elektronicznych zabawek raczej nie mógł nic poradzić. Co nie znaczyło jednak, że naprawa komunikatora nie była możliwa.
- Ja niestety nie znam się na naprawie urządzeń elektronicznych - mruknął oceniając uszkodzenia - ale wydaje mi się, że da się go naprawić. Jednakże nie na tym zadupiu - dodał i oddał uszkodzone urządzenie dziennikarce. Maloy pozwolił sobie na ten luksus i spojrzał na Jean. Po raz kolejny urzekło go jej piękno. I po raz kolejny zganił się w duchu, przypominając sobie po co tu jest. Tym razem to on czuł się zdołowany. Wiedział, że jeśli odnajdą tu jej męża, to między nimi nic nie będzie. Nigdy. Ehh, popieprzony świat... pomyślał i skupił się na prowadzeniu. Nie odzywał się tak samo jak Jean, która zdawała się drzemać w fotelu pasażera. Obudziła się akurat w momencie gdy pilot zatrzymał się dokładnie przy wskazanym im miejscu. Rozejrzał się po okolicy i sprawdził jeszcze raz ich pozycję.
- Na to wygląda, moja droga...- mruknął i wysiadł ze śmigacza. Jego ręka automatycznie sięgnęła ku kaburze. Przemytnik odbezpieczył broń i trzymał rękę blisko niej. Wolał być przygotowany.
- Ja niestety nie znam się na naprawie urządzeń elektronicznych - mruknął oceniając uszkodzenia - ale wydaje mi się, że da się go naprawić. Jednakże nie na tym zadupiu - dodał i oddał uszkodzone urządzenie dziennikarce. Maloy pozwolił sobie na ten luksus i spojrzał na Jean. Po raz kolejny urzekło go jej piękno. I po raz kolejny zganił się w duchu, przypominając sobie po co tu jest. Tym razem to on czuł się zdołowany. Wiedział, że jeśli odnajdą tu jej męża, to między nimi nic nie będzie. Nigdy. Ehh, popieprzony świat... pomyślał i skupił się na prowadzeniu. Nie odzywał się tak samo jak Jean, która zdawała się drzemać w fotelu pasażera. Obudziła się akurat w momencie gdy pilot zatrzymał się dokładnie przy wskazanym im miejscu. Rozejrzał się po okolicy i sprawdził jeszcze raz ich pozycję.
- Na to wygląda, moja droga...- mruknął i wysiadł ze śmigacza. Jego ręka automatycznie sięgnęła ku kaburze. Przemytnik odbezpieczył broń i trzymał rękę blisko niej. Wolał być przygotowany.