Content

Archiwum

[Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Marko Ramius » 30 Cze 2011, o 13:43

Przemytnik smętnym wzrokiem przyjrzał się wypożyczonemu od Twi'lek'a śmigaczowi. Przez chwilę miał ochotę odwrócić się i pieprznąć żółtoskórego osobnika w mordę. 500 kredytów za rozsypujący się złom. Po raz kolejny już dzisiejszego dnia opanował jednak pokusę i na przekór sobie uśmiechnął się. Po uszkodzeniu komunikatora Jean zdecydowanie podupadła na duchu to i Dante nie miał zamiaru dołować jej jeszcze zdezelowanym śmigaczem. Nieufnie podszedł do pojazdu i grzmotnął pięścią w karoserię. Odziwo wytrzymała uderzenie, ba nawet nie odpadły z niej kawałki rdzy, które przemytnik był pewien ujrzeć. Korelianin usiadł w fotelu pilota i gdy obok niego usiadła również Jean, uruchomił jednostkę napędową wehikułu... To znaczy, dopiero za drugim razem. Panel kontrolny pojazdu zgodził się współpracować z pilotem dopiero gdy ten uderzył w przyrządy pięścią. Silnik zawył a pojazdu ruszył wreszcie naprzód. Dante przyjrzał się współrzędnym otrzymanym od Twi'leka i poprowadził śmigacz przez ulice. Gdy Jean zadała pytanie na temat swojego komunikatora, Maloy jednym okiem obserwując drogę, drugim ponownie ocenił uszkodzenia. Fakt, znał się co nie co na mechanice, ale zakres jego wiedzy ograniczał się do jednostek napędowych i systemów frachtowców. Na uszkodzenia takich elektronicznych zabawek raczej nie mógł nic poradzić. Co nie znaczyło jednak, że naprawa komunikatora nie była możliwa.
- Ja niestety nie znam się na naprawie urządzeń elektronicznych - mruknął oceniając uszkodzenia - ale wydaje mi się, że da się go naprawić. Jednakże nie na tym zadupiu - dodał i oddał uszkodzone urządzenie dziennikarce. Maloy pozwolił sobie na ten luksus i spojrzał na Jean. Po raz kolejny urzekło go jej piękno. I po raz kolejny zganił się w duchu, przypominając sobie po co tu jest. Tym razem to on czuł się zdołowany. Wiedział, że jeśli odnajdą tu jej męża, to między nimi nic nie będzie. Nigdy. Ehh, popieprzony świat... pomyślał i skupił się na prowadzeniu. Nie odzywał się tak samo jak Jean, która zdawała się drzemać w fotelu pasażera. Obudziła się akurat w momencie gdy pilot zatrzymał się dokładnie przy wskazanym im miejscu. Rozejrzał się po okolicy i sprawdził jeszcze raz ich pozycję.
- Na to wygląda, moja droga...- mruknął i wysiadł ze śmigacza. Jego ręka automatycznie sięgnęła ku kaburze. Przemytnik odbezpieczył broń i trzymał rękę blisko niej. Wolał być przygotowany.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lip 2011, o 13:40

Blisko dwugodzinna podróż zdezelowanym wehikułem dla jednych okazała się zbawienna i pozwoliła odpocząć chociaż chwilę. Innych dla odmiany zmusiła do zmagań z niezbyt sprawnymi układami pojazdu i rzadko uczęszczaną trasą, w większości wiodącą przez polne i leśne drogi.
Okolica wydawała się nieodwiedzana od dość dawna, albo jedynie przez pojedyncze osoby – dookoła miejsca oznaczonego koordynatami teren zarośnięty był ogromnymi paprociami, krzewami i drzewami, czego można było się spodziewać w głębi lasu. Główny punkt stanowiło wzniesienie z ledwo widoczną bramą, umieszczoną na zboczu, przypominająca nieco zejście do kopalni czy innego kompleksu podziemnego, jakich pełno w starych holowidach akcji.

Nadający się na złomowisko pojazd okazał się tylko jedną z wielu przeszkód na drodze do odnalezienia dzieci. Z oddalonych o kilkanaście metrów zarośli rozległ się głośny gwizd. Cisza, jaka zapadła po krótkim sygnale została niemal natychmiast brutalnie rozdarta przez bardzo charakterystyczny dźwięk strzału z blastera. Sądząc po kierunkach, z których nadlatywały coraz liczniejsze bolty - ostrzał prowadzony był z południa i wschodu, uniemożliwiając Lewis i Dantemu wycofanie się w stronę doków i frachtowca jak i ukrycie się po prawej stronie drogi.
Całe szczęście dla podróżnych, Maloy ciągle zachowywał w miarę trzeźwe myślenie, i pomimo regularnego zerkania na dekolt dziennikarki i zdołał unieszkodliwić pierwszego z oponentów, wyposażonego w wibroostrze, jeszcze zanim ten zdążył stworzyć realne zagrożenie.
Bezpieczeństwo Jean ciągle zależało głównie od niego, a w tej sytuacji przemytnik nie potrafił nawet określić liczby pozostałych przy życiu oponentów. Ukryci w zaroślach prowadzili całkiem skuteczny ogień zaporowy, zmniejszając swobodę manewrów Maloya, zarówno ofensywnych jak i defensywnych.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Marko Ramius » 2 Lip 2011, o 12:11

Jak się niestety okazało zdezelowany śmigacz okazał się być niczym w porównaniu z powitaniem zgotowanym dziennikarce i przemytnikowi. Najpierw pojedyncze, potem już całe serie laserowych boltów zaczęły zasypywać niegdyś błękitny pojazd repulsorowy. Maloy zapominając całkowicie o ogładzie zaklął siarczyście. Wiedział, że idzie im zbyt łatwo. Ten pieprzony żółtoskóry obszczymurek na pewno ich sprzedał. Dante był tego absolutnie pewien. Gdy w polu widzenia pojawił się pierwszy oprych, ręka Korelianina zadziałała automatycznie. Nie minęła sekunda a blaster już spoczywał w pewnym uścisku dłoni pilota. Ten wycelował starannie i pociągnął za spust uwalniając porcję energii, która ułamek sekundy później pozbawiła życia biegnącego ku nim obcego.
- Nie wychylaj się ze śmigacza! - krzyknął do Jean i sam zanurkował za bok pojazdu, który dawał mu jako taką osłonę przed ostrzałem. Blasterowy ogień uderzał teraz gęsto obok jak i w karoserię śmigacza, początkowo osmalając go a teraz dziurawiąc. Przemytnik wiedział, że jeśli szybko czegoś nie wymyśli prędzej czy później Jean albo on zarobią darmowy, dodatkowy otwór w ciele, który zakończy ich poszukiwania na tym zadupiu.
- Jean kiedy zacznę strzelać, musisz wyjść ze śmigacza i schować się za mną. Nie długo podziurawią ten wrak jak puszkę, przygotuj się! - znów zwrócił się do kobiety i w myślach zaczął odliczanie od 20 do 0. 20...19...18 wychylił się raz. Kilak strzałów nadleciało z kierunku wschodniego, z zarośli. Przemytnik schylił ponownie głowę nie przerywając liczenia. 10...9...8... ponownie wychylił się i zlokalizował kolejne zarośla, z których napastnicy prowadzili ogień. Odliczanie dobiegało końca:
- 3...2...1! Teraz! -krzyknął do kobiety i rozpoczął swoją akcję. Wychylił się zza pojazdu z uniesionym blasterem. Skierował go ku wschodowi, ku pierwszemu z kilku źródeł ostrzału. Z donośnym okrzykiem bojowym, którego nie powstydził by się Wookie oddał dwie serie po trzy strzału. Nie celował w jedno miejsce, lekko zmieniał azymut ostrzału gdyż nie mógł zlokalizować dokładnie oponentów. Gdy ponownie chował się za pojazd był niemal pewien, że usłyszał stłumiony okrzyk bólu. Nie tracąc animuszu przesunął się ku drugiej stronie śmigacza. Odczekał sekundę i ponownie wyprostował się, tym razem kierując ogień ku innym zaroślom. Ponownie oddał dwie serie po trzy strzały. Schował się na powrót i tym razem Jean była już przy nim.
- Chyba się z tego nie wygrzebiemy...- mruknął pod nosem. Sprawdził stan energii po czym zaatakował ponownie. W tej sytuacji najlepszą obroną był atak.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Jean Lewis » 2 Lip 2011, o 18:00

Zaistniała sytuacja była zdecydowanie niezbyt komfortowa. Chowając się za plecami Dante'go, Jean nie czuła się za dobrze. Miała poczucie tego, że staje się on żywą tarczą, że poświęca siebie, swoje zdrowie i życie za kogoś, kogo praktycznie nie zna.
Chwilę wcześniej podczas podróży, kiedy próbowała zregenerować siły i przymknęła oczy - obserwowała go. Jego wyraźnie zarysowane kości policzkowe, skupiony wzrok, kilku a może nawet kilkunastodniowy zarost, który wywołał jej delikatny, bezgłośny śmiech. W głowie szalały hormony. Jean niczym zbereźny mężczyzna, najwyraźniej odczuwała coraz intensywniejszy pociąg fizyczny do swojego towarzysza. Kiedy On spojrzał na nią, przymknęła mocniej powieki. Pod nimi szalały obrazy tego, co działoby się, gdyby znaleźli się w innym miejscu i o innym czasie.
'Co jeśli odnajdę David'a? Przecież w jakiś sposób pogodziłam się ze świadomością, że nie ma go już w moim życiu.. a przecież dzieci zawsze chciały, abym ułożyła sobie życie na nowo..' - przemknęło jej przez myśl.

Kiedy dotarli i wysiedli z tej okropnej maszyny, kobieta szepnęła do Maloy'a :
- Nie podoba mi się tu, moja kobieca intuicja mówi, że ... - niedokończyła, kiedy zewsząd otoczył ich niczym podmuch lodowatego wiatru - laserowy ostrzał. Śmigacz kończył swój żywot, pod naciskiem pocisków, które z każdą sekundą słabły dzięki ofensywnej walce Dantego.
Jean starała się słuchać poleceń przemytnika, dotyczących przemieszczania się, które miało zapewnić jej bezpieczeństwo. Jednak jak na prawdziwą (no może nie do końca typową) kobietę, jej obawa o życie Maloy'a wygrała z posłuszeństwem.
Słuszność jej decyzji o zaprzestaniu pozycji biernego obserwatora, potwierdziły słowa zwątpienia, padające z ust Dantego.
- Pieprzysz tam głupoty! - odkrzyknęła mu i wychylając się z drugiej strony, rozpoczęła natarcie swoim blasterem.
Kiedy źródło ostrzału z zarośli słabło, była już pewna, że dadzą radę pokonać napastników.
Postać główna:
Image
Awatar użytkownika
Jean Lewis
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 22 Maj 2011, o 19:25

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Mistrz Gry » 2 Lip 2011, o 22:19

Akcja Dantego okazała się wybawieniem dla Jean. Coraz gęściej lecące w stronę śmigacza bolty prędzej czy później przebiłyby się na wylot przez burtę zardzewiałego, starego kadłuba. A później przez ciało kobiety, w dowolnym miejscu. Zmienianie celu ostrzału, zamiast skupienia go w jednym miejscu również przyniosło oczekiwane efekty, a przemytnik nie przesłyszał się – jeden z oponentów został trafionym, a rana uniemożliwiła agresorowi prowadzenie ognia.
Kiedy działania Maloya zdawały się powoli wyciągać ich z tarapatów, dziennikarka popełniła największy błąd w trakcie trwania całej wyprawy. No, może poza samym wyruszeniem w podróż. W trosce o towarzysza i ferworze walki poderwała się z bezpiecznej pozycji za śmigaczem i również zaczęła prowadzić ostrzał oponentów ukrytych w krzakach. Przyciśnięcie napastników początkowo rzeczywiście dało oczekiwany efekt i chwilę ciszy, jednak efekt długofalowy poważnie minął się z zamierzeniami Lewis. Ego antagonistów zostało urażone przez zwykłą kobietę, co przełożyło się na o wiele celniejszy ogień. Coraz więcej zabłąkanych błyskawic przecinało powietrze zaraz nad głowami podróżnych skulonych za pojazdem, uniemożliwiając im wychylenie się, nie mówiąc o ofensywie.
W deszczu pocisków rozległ się nagle trzeszczący głos z uszkodzonego komunikatora pokładowego.
- Jesteście tam? Jesteście? Zapomniałem powiedzieć wam o jednej, dość istotnej pewnie rzeczy. O tej bazie, co to koło niej pewnie zaraz będziecie albo i już jesteście pod wejściem do niej. - ton wypowiedzi przypominał głos zmęczonego, nerwowego Twi'leka z doków. - Ten cały gość, którego szukacie, przybył tu z imp...
Do uszu Jean i Dantego, zamiast końcówki wypowiedzi, dotarły jedynie trzaski i szumy zniszczonego głośnika. Po raz kolejny mieli pecha do urządzeń elektronicznych - pierwszy bolt, który przeszedł na wylot przez bok pojazdu skutecznie uszkodził komunikator. Rdzy było w nim więcej niż metalu, i więcej niż ktokolwiek mógł się spodziewać, więc pojazd mógł stanowić skuteczną ochronę jeszcze przez maksimum kilka minut. O ile zardzewiały antyk można nazwać skuteczną ochroną w takiej sytuacji...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Marko Ramius » 4 Lip 2011, o 21:19

- Ten cały gość, którego szukacie, przybył tu z imp... - usłyszał Dante zanim jakiś zbyt celny strzał rozwalił pokładowy komunikator. Przemytnik po raz kolejny dziś zaklął na czym świat stoi. Doceniał pomoc Jean ale tym razem okazała by się ona zbędna. Nie ustająca kanonada niezidentyfikowanych agresorów zalewała rozsypujący się już śmigacz. A raczej to co po nim pozostało. Dante przypomniał sobie ostatnie nie dokończone zdanie Renth'a. Ten cały gość, którego szukacie, przybył tu z imp.... 'Z imp'...? Imperium? Czy to możliwe? Cóż, jeśli to ze szturmowcami przyszło im walczyć wynik tej walki może być zgoła odwrotny do zamierzonego. Przemytnik postanowił nie marnować cennego czasu gdy to wrak śmigacza daje im jeszcze jako taką ochronę. Zdecydowanym ruchem wymienił pusty już niemal zasobnik energetyczny i zastąpił go nowym. Spojrzał na dziennikarkę New Republic Daybreak i powiedział:
- Nie zrozum mnie źle moja droga. Wiem, że chciałaś dobrze jednak wyszło odrobinę inaczej. Mam nadzieję, że nie jesteś przywiązana do tego blastera- tu przemytnik zrobił pauzę i wyciągnął broń z rąk kobiety. Sprawdził poziom energii i zadowolony wynikiem mruknął z aprobatą. W innych warunkach było by to zwykłym marnotrawstwem sprawnej broni jednak z braku możliwości... Dante zdecydowanym ruchem kciuka przestawił kontrolkę mocy na przeładowanie. Pomimo deszczu blasterowego ognia uderzającego raz po raz w resztki pojazdu dało się usłyszeć odliczanie od 30 do 0 oznaczające stopniowe uwalnianie energii i przeładowywanie ogniwa energetycznego. Dawało to w rezultacie efektowną eksplozję, która powinna dać im chwilę wytchnienia i możliwość kontrataku... lub ucieczki. Czas mijał i do wybuchu zostało niecałych 10 sekund. Mając nadzieję, że coś im to pomoże przemytnik cmoknął na pożegnanie skazaną na zagładę broń po czym cisnął ją najmocniej jak potrafił za siebie. Odliczył tych kilka ostatnich sekund by tuż bo wybuchu ponownie wychylić się na powrót zza tymczasowej zasłony i nacisnął spust uwalniając kolejne porcje energii. Wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu dlatego też starał się celować z jak największą precyzją. Wiedział, że od tych kilkunastu sekund zależeć może życie jego i zrozpaczonej matki, która gotowa jest zaryzykować wszystko aby tylko odnaleźć swoje dzieci. I chociaż Dante poznał Jean niemalże wczoraj, wiedział, że nierozerwalnie związał swój los z losem odważnej dziennikarki.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Jean Lewis » 5 Lip 2011, o 12:46

Pochopna decyzja dziennikarki, faktycznie nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Natężenie strzałów wroga, nieco osłabło, jednakże nie zmieniło to ich położenia na lepsze.
Nadal byli uwiezieni za wrakiem, a zasoby energetyczne w blasterze Dantego, mimo jego celnego oka, zmniejszały się z każdą sekundą.
Kiedy Maloy zabrał z jej rąk broń, poczuła się kompletnie bezużyteczna i naga- jakby zerwał z niej aksamitną koszulę przed upojną nocą.
- Jestem do niego przywiązana .. – szepnęła, choć jej odpowiedź i tak nie miała już większego znaczenia.
Patrzała na sprawne palce Dantego, manewrujące przy broni. Jego twarz wyrażała skupienie i lekki niepokój. Nie potrafiła mu pomóc i jedyne co jej w obecnej chwili pozostało, to podporządkować się mu i skrupulatnie wykonywać jego polecenia.

Kiedy odliczanie sięgnęło trzech sekund, Jean poczuła jak Dante silną dłonią chwyta ją za rękę. Kiedy nastąpił wybuch, zewsząd otoczył ich pył i kurz. Lewis zamknęła oczy i poddała się całkowicie tempu i kierunkowi, które narzucił jej towarzysz.
Po kilku sekundach padli w gęste zarośla, kilka, może kilkanaście metrów od miejsca w którym odbyła się walka.
Oboje zdyszani, brudni. Leżeli tuż koło siebie, Dante nadal trzymał ją, jakby obawiając się puścić. Jego dłoń była chłodna i lekko wilgotna. Pasowała do drobnej dłoni dziennikarki, która w tym momencie spoglądała mu głęboko w oczy. Była mu wdzięczna, choć nie wiedziała w jaki sposób będzie mogła zrewanżować się, za to ile dla niej robi. Przez jej myśl przebiegła chęć przetarcia jego twarzy, pokrytej okurzonym obecnie zarostem. Wiedziała jednak, że w jakiś sposób może okazać się to aluzją, którą Dante, może odczytać inaczej niż ona. A może właśnie, o to jej chodziło..
- Czy to już koniec? – zapytała niemal bezgłośnie, mając nadzieję, że napastnicy zginęli i blaster – pamiątka po mężu, przydała się ratując im życie.
Postać główna:
Image
Awatar użytkownika
Jean Lewis
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 22 Maj 2011, o 19:25

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lip 2011, o 23:27

Na coraz mniej bezpieczną kryjówkę Dante postanowił zastosować jeszcze mniej rozsądne rozwiązanie. Korelianin, po raz kolejny w przeciągu kwadransa, ratował tyłek dziennikarki i swój błyskotliwym i ciężkim do przewidzenia zagraniem. Kiedy wychylił się, aby dalej prowadzić ostrzał – po oponentach nie było nawet śladu, czy raczej błyskawicy w powietrzu.
Ucieczka, zakończona niemal romantycznym spojrzeniem sobie w oczy i leżeniem w zaroślach okazała się więc zbędna. Jedyną zmianą dla dwójki była teraz brama do poszukiwanej przez nich placówki zamiast boltów, na której właśnie leżeli. Równie niebezpieczna, bo najmniejszy ruch mógł zakończyć się zapadnięciem jej skrzydeł, ułożonych pod kątem około trzydziestu stopni do ziemi, w dół.
Pech chciał, że Dante wykonał ruch jeszcze zanim zdał sobie sprawę, że brama może zapaść się pod ziemię. Sytuacja nie była jednak śmiertelnie niebezpieczna, i po upadku z około metra wysokości Jean została przygnieciona ciężarem przemytnika i mogła poczuć jego oddech na swoim policzku, prawdopodobnie niesamowicie zadowolona z obydwu faktów.
Oczom ich ukazał się całkiem optymistyczny widok, oczywiście jeśli pominąć automatycznie zamykające się właśnie wejście. Dookoła pod ścianami poustawiane były półki z bliżej niezidentyfikowanymi paczkami i kilkoma zużytymi ogniwami energetycznymi, kilka worków, kanistrów i innych, równie praktycznych sprzętów. Wszystko co prawda porządnie zakurzone, jednak raczej nadające się do użycia w każdej chwili.
W drugim końcu pomieszczenia niewyraźnie rysowały się drzwi, oświetlane słabym halogenem w wysłużonej obudowie, pamiętającej pewnie jeszcze czasy sprzed narodzin Maloya. Lekko uchylone skrzypiały miarowo, jakby w ten sposób zapraszały podróżnych do środka i zapomnienia o realnym świecie, zamkniętym za stalowymi grodziami...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Marko Ramius » 18 Lip 2011, o 11:55

Ehh gdyby ta sytuacja miała miejsce w innym miejscu, w innym czasie... pomyślał przemytnik by po chwili niezręcznej ciszy, która trwała po ich mało spektakularnym upadku, unieść się znad leżącej pod nim kobiety. Maloy pomimo wysiłków nie zdołał opanować rumieńca, który wypłynął na jego spoconą i brudną twarz. Korelianin podał dłoń dziennikarce i pomógł jej dźwignąć się z ziemi.
- Wszystko w porządku Jean? Nie złamałem Ci czegoś przypadkiem? - zapytał otrzepując się z kurzu. Szybkie oględziny utwierdziły go jednak w przekonaniu, że jego towarzyszka jest co najwyżej potłuczona. Choć sądząc po jej minie nie przeszkadzał jej fakt, że zamortyzowała upadek przemytnika. Wyobraźnia mężczyzny znów pognała jak szalona, ukazując mu co raz to bardziej dzikie fantazje. Korelianin aby ukryć już i tak widoczne pożądanie w oczach odwrócił się od dziennikarki i zlustrował spojrzeniem nowe otoczenie. Zdawało się być bezpiecznie. Przynajmniej na razie. Dante żwawym krokiem obszedł pomieszczenie sprawdzając zalegający tu inwentarz. Liczył, że może uda się mu odnaleźć coś co przyda się w ponownym otworzeniu dopiero co zamykających się drzwi wyjściowych. Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że nic co znalazł nie pomoże im na dłuższą metę w dalszej wędrówce. No, nic oprócz jedynego działającego jeszcze pręta jarzeniowego.
- Ujmę to tak moja droga. Jesteśmy bezpieczni, przynajmniej na razie - mruknął - Jednak jak widzisz nie mamy innego wyjścia jak iść tym jakże zachęcającym przejściem- dodał wskazując zarysy przejścia znajdującego się za plecami Jean. Chciał nie chciał ruszył ku nim z zachęcającym uśmiechem na twarzy.
- Ruszamy?
Maloy postanowił nie rozstawać się ze swoim blasterem. Trzymał go wciąż w pogotowiu gdy razem z dziennikarką przeszli przez słabo oświetlone przejście. Broń trzymał w prawej dłoni, w lewej zaś świeżo odnaleziony pręt jarzeniowy. Uruchomił go kciukiem i trzymając nad głową ruszył przed siebie oświetlając im drogę.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Jean Lewis » 21 Lip 2011, o 14:18

- Nie, nic nie złamałeś - odpowiedziała otrzepując się z piasku. Pomyślała, że to zbliżenie było całkiem przyjemne, słodki ciężar Dante'go kusił ją do tego stopnia, że na samą myśl, poczuła przebiegający po jej plecach zimny dreszcz.
Miała świadomość, że jakkolwiek ich wyprawa się nie skończy, jego twarz, głos, na długo a może i na zawsze pozostaną w jej pamięci. Chwilę głębokiego zamyślenia, przerwało pożądliwe spojrzenie Maloy'a. Stali tak przez moment i patrzyli się na siebie. Jean miała ochotę rzucić się na niego i wiedziała, że jeszcze jedna taka sytuacja, doprowadzi do złamania pierwszej zasady, ustalonej na początku znajomości. Tymczasem opanowując swoje emocje, starała się zetrzeć z Jego twarzy kurz. Dotykając jej bardzo delikatnie.. Przydługi zarost łaskotał jej dłonie. Zauważyła wschodzące rumieńce na twarzy Dantego, więc cofnęła dłonie.
Po wstępnych oględzinach, doszli do wniosku, że nie pozostaje im nic innego jak iść w głąb przejścia. Jean zastanawiała się, co jeszcze gorszego może ich spotkać, niż dotychczasowe utrudnienia w poszukiwaniach.
Brakowało jej sił. Była zmęczona i marzyła o ciepłym napoju i łóżku, w którym mogła by się przytulić.. Jednocześnie wiedziała, że zatrzymując się, tracą cenny czas.
- Ruszamy, ruszamy ... - rzekła, z mniejszym niż dotychczas zapałem, przyćmionym negatywnymi odczuciami.
Po kilku metrach drogi usłyszeli rozmowy, Dante przyłożył palec do swych ust, prosząc o zachowanie ciszy. Bezgłośnie przysuwali się do źródła dźwięków, tak by ujrzeć kto prowadzi dialog.
Postać główna:
Image
Awatar użytkownika
Jean Lewis
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 22 Maj 2011, o 19:25

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Mistrz Gry » 22 Lip 2011, o 10:20

Dante, wyraźnie odważniejszy z prętem jarzeniowym w ręku, przeszedł przez pierwsze drzwi. Na początku lekko uchylone ustąpiły mężczyźnie bez większego oporu, skrzypiąc jednak niemiłosiernie. Koleje pomieszczenie, przypominające raczej korytarz, wbrew obawom Jean, było równie puste co poprzednie.
Nieco większe niż poprzednie, choć słabiej oświetlone, przypominało nienaturalnie wydłużoną śluzę. W powietrzu unosiły się drobiny pyłu, lekko oświetlone zwisającą z sufitu lampą, dającą mdłą poświatę w promieniu niecałych dwóch metrów. Na drugim końcu długiego pomieszczenia, kilkanaście metrów dalej, znajdowały się kolejne drzwi.

Na środku umieszczony był drewniany stół o kunsztownie zdobionym blacie. Na meblu, mimowolnie przykuwającym uwagę na dłużej, stał mały nadajnik, niestrudzenie nadający. Monotonny, znudzony męski głos komunikował:
- Dżentelistoty! Witajcie na pokładzie jednostki, kod: MT-913. Kapitanem okrętu jest oficer Atar. Prosimy pozostać w komorze na czas jednej minuty standardowej, kiedy to zostanie uruchomiony wstępny proces rozpoznania i selekcji.
W tym momencie Korelianin, unosząc pręt nieco wyżej, spostrzegł, że unoszący się w powietrzu pył wydostaje się z kraty umieszczonej pod sufitem, roznosząc się po całym pomieszczeniu. Komunikat ciągle trwał, namawiając do pozostania w komnacie, do wtóru z zamykającymi się za podróżnymi drzwiami:
- Cały proces zakończy się w mgnieniu oka, a po jego ukończeniu będzie można przejść dalej. Proszek, który za chwilę dostanie się do śluzy jest w pełni bezpieczny dla istot przystosowanych do warunków panujących na statku. Zapewniam, jest w pełni nieszkodliwy i służy jedynie do rozpoznania i selekcji jednostek obcych. Dżentelistoty! Witajcie na pokładzie...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Jean Lewis » 15 Sie 2011, o 18:56

Jean miała złe przeczucia. Proszek wypełniający pomieszczenie strasznie piekł w oczy i drapał, wysuszone pragnieniem gardła.
Rozglądając się ukradkiem po sali, spostrzegła, iż drzwi, którymi się tu dostali pomału się zamykają.
- Dante! nie podoba mi się to ... może zawróćmy i znajdziemy inną drogę.. - próbowała dojrzeć towarzysza w mgle, która otulała ich ciała coraz ciaśniej.
Widzialność była coraz słabsza, Maloy nie odpowiadał. Ostatnie słowa, które Lewis usłyszała nim jej ciało bezwładnie osunęło się po ścianie, były niezbyt przekonywujące. 'Zapewniam, jest w pełni nieszkodliwy i służy jedynie do rozpoznania i selekcji jednostek obcych. Dżentelistoty! Witajcie na pokładzie...' zabrzmiało w uszach.
Podłoga była zimna, jednak po chwili nie było czuć, ani słychać niczego...
Postać główna:
Image
Awatar użytkownika
Jean Lewis
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 22 Maj 2011, o 19:25

Re: [Ryloth] - Czasami przeszłość lepiej zostawić za sobą

Postprzez Mistrz Gry » 15 Sie 2011, o 20:21

Jean, obezwładniona przez rozpylaną w powietrzu substancję, upadła na podłogę, tracąc świadomość. Przytomność odzyskała równocześnie z silnym upadkiem na betonową podłogę z wysokości, mniej więcej, metra standardowego. Nad nią zaczął zamykać się właz tunelu, prowadzącego prawdopodobnie z pomieszczenia z nadajnikiem aż tutaj. Przestrzeń oświetlana była jedynie skromną świecą stojącą na podłodze, wypaloną w połowie co najmniej kilka godzin temu.
Pod jedną ze ścian pomieszczenia, mającego około ośmiu metrów sześciennych, leżał młody chłopak ze zmierzwioną, rudą czupryną. Ubrany w skórzaną kurtkę i koreliańskie spodnie pewnie sprawiał niemałe wrażenie na kobietach. Teraz jednak wyglądał jak obraz rozpaczy – z podbitym okiem i googlami zwisającymi bezwładnie z dłoni; raczej jak ćpun z dolnych dzielnic Coruscant niż dumny Korelianin.
Dziennikarka miała więc przed sobą nieznajomego człowieka po raz kolejny w ostatnim czasie, a co najgorsze, nie mogła wiedzieć jakie są jego zamiary. Jeśli był nastawiony wrogo i uzbrojony, wyprawa Lewis w poszukiwaniu dzieci mogła się skończyć prędzej, niż ktokolwiek sądził...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron