Content

Archiwum

[Ryloth] Rozdroża

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 9 Cze 2012, o 12:11

Dość przydługawa wypowiedź w wspólny języku nieco irytowała Twi'leków nie rozumiejących słów Resharra. Jeszcze dłużej zajęło tłumaczenie ich przez młodszego z mieszkańców wioski. Choć sam Cathar nie miał żadnych złych zamiarów, a jego wypowiedź byłaby odebrana przynajmniej dobrze na każdej innej planecie, gdzie ludzie posługiwaliby się basickiem. Tutaj istniało zagrożenie, że tłumacz może przekręcić jakieś słowo, a cały plan pokojowej konwersacji spaliłby na panewce.
- Moi towarzysze mówią, że dziwną masz profesję i nie ukrywają nieufności do ciebie. Gwiezdnych podróżników kojarzą tylko z łowcami nagród i ewentualnie przemytnikami. Nie wykonałeś jednak żadnych agresywnych gestów, więc nie będziemy cię niepokoić, choć ciężko będzie podarować ci zapasy na tydzień. - rzekł twi'lek - Oczywiście coś otrzymasz, ale wiedz, iż sami nie mamy zbyt wiele...
Wypowiedź tłumacza została przerwana przez kolejny potok słów obrońców wioski. Leo mógł tylko przyglądać się tej sytuacji i zachować anielską cierpliwość. W końcu młody mieszkaniec ponownie zabrał głos.
- Co masz na wymianę podróżniku? W końcu tacy jak ty chyba prowadzą wymiany? Moich przyjaciół nie interesuje żadna waluta ani republikańska, ani pieniądz Huttów. - rzekł stanowczym tonem, spoglądając wprost w oczy Rasharra - Masz jakieś narzędzia, broń, medykamenty? Te przedmioty najbardziej nas interesują.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 9 Cze 2012, o 14:51

Komplikacji nie było końca, ale nie były to trudności, których Leo nie potrafiłby i nie chciałby przezwyciężyć. Twi'lekowie chcieli wymieniać się metodą barterową, co było dość oczywiste. Cathar przez chwilę zastanawiał się nad tym, co może oddać tubylcom. Jego młody rozmówca mówił o narzędziach, broni... Resharr zaczął wymieniać, co mógłby oddać wieśniakom:
- Mam trochę bandaży nasączonych olejkami, ponoć bardzo dobrze wpływają na powierzchowne rany. Nie chciałbym oddać wszystkich, ale kilka na pewno mógłbym odstąpić. Nie posiadam żadnych narzędzi, ale sam jestem dość silny i sprawny. Mógłbym zostać jeden dzień i odpracować - ostatni pomysł szczególnie mu się spodobał. Dzięki temu mógł podpatrzeć, jak żyją tubylcy, co niezwykle go ciekawiło. Może uda mu się przy okazji poznać podstawy ich języka?
- Szczerze mówiąc, najbardziej odpowiadała by mi ostatnia propozycja. Mogę pracować właściwie wszędzie, jeśli tylko będę wiedział, czego ode mnie oczekujecie - powiedział pewnym siebie tonem, zadowolony ze znalezienia dobrego wyjścia z sytuacji.
Miał tylko nadzieję, że to wystarczy. Posiadał jeszcze swój blaster, ale "bez broni jak bez ręki" i ta stara pukawka mogła jeszcze uratować mu życie. W milczeniu wyczekiwał na odpowiedź mieszkańców wioski, licząc, że ich ostrożność ma swoje granice i pozwolą mu sprawiedliwie odpracować zapłatę za pomoc.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 12 Cze 2012, o 01:00

Rozpoczął się kolejny, żmudy proces tłumaczenia słów Resharra, pozostałym Twi'lekom, którzy ni w ząb, nie rozumieli wspólnej mowy. Nie mniej Leo z ich min mógł wyczytać, że nie są zbyt entuzjastycznie nastawieni do proponowanej, przez Cathara, opcji.
- Moi towarzysze mówią, iż masz niewiele do zaoferowania. Kilka plastrów leczniczych, na pewno nam się przyda, ale za dużo za to nie otrzymasz. - rzekł młody Twi'lek - Jedyną rzeczą którą mógłbyś dla nas zrobić to naprawić jedyną w wiosce ładowarkę do ogniw energetycznych do blasterów oraz przeczyścić parę strzelb łowieckich 6-2Aug2.
Praca nie była zbyt ciężka fizycznie, jednak szczególnie przy naprawie urządzenia ładującego potrzebne były części oraz wiedza. Być może jakieś elementy były w posiadaniu mieszkańców, co ułatwiłoby działania Resharra, o ile by się na nie zgodził. Strzelby wspomniane przez wioskowego nie stanowiły raczej wielkiej siły rażenia, aczkolwiek w takim miejscu na Ryloth każda broń dystansowa była dla nieco zacofanych Twi'leków na wagę złota.
- Strażnicy pytają jaka jest twoja odpowiedź? Dodają też, że jeśli przystaniesz na ofertę, najpóźniej jutro o świcie musisz opuścić wioskę. - dodał młodzik - Możemy zaoferować ci suszone mięso, suszone owoce oraz jeden pięciolitrowy bukłak wody. Pytają także ile plastrów nam odstąpisz i jak ich poprawnie używać.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 15 Cze 2012, o 22:17

Leo chwilę rozważał propozycję Twi'leków, ale niezbyt długo. Nic lepszego by nie wynegocjował, a zależało mu na zakończeniu tej nerwowej sytuacji z celującymi do niego strażnikami. Podniósł ręce do góry i powiedział:
- Zgadzam się na wasze warunki. Pokażcie mi te karabiny, nimi zajmę się najpierw. Potem chciałbym rzucić okiem na tą ładowarkę.
Ruszył w głąb wioski, entuzjastycznie rozglądając się po jej chatkach i mieszkańcach. Niestety, tubylcy nie podzielali jego fascynacji i wrogo przyglądali się jego działaniom. Kilka twi'leckich dzieci przebiegło koło niego, a jeden łobuziak rzucił w niego kamieniem. Nie winił go, te dzieci musiały się zbyt dużo naoglądać ataków piratów. Spytał swojego przewodnika, czy mógłby zorientować się, czy ktokolwiek z mieszkańców ma jakieś części do tej ładowarki. Resharr zgarnął karabiny myśliwskie, które podał mu młody mieszkaniec wioski i usiadł na niedużym kamieniu z boku wioski. Przypomniał sobie co mógł o poprawnym czyszczeniu długiej broni i z zapałem zabrał się za dzieło.
Kilka godzin zleciało bardzo szybko, gdy w pełnym zapamiętaniu Cathar cicho mrucząc pucował antyczną niemalże broń Twi'leków. Mali tubylcy z początku chcieli mu przeszkadzać, ale jedno przekonujące wyszczerzenie kłów sprawiło, że odpuścili. Gdy broń była już czysta, ruszył zadowolony z siebie do napełniarki energii blasterów. Zmartwił się, bo zupełnie nie znał się na tych urządzeniach, ale model w wiosce okazał się być równie stary, co wyczyszczone karabiny.
Korzystając z całej swojej wiedzy o elektronice otworzył ładowarkę i wyciągnął baterię. Podejrzewając, że to ona jest przyczyną problemu, obejrzał ją dokładnie. Musiał wyglądać przy tym na specjalistę, ale wewnętrznie czuł, że nie ma pojęcia co robi. Zaczął obmacywać pozostałe części maszyny. Gdy już miał zamiar się poddać, jego uwagę przykuł niewielki przewód połączony z małym mechanizmem z boku baterii. Przewód był lekko obluzowany. Starając się jak najbardziej precyzyjnym, Leo przycisnął kabelek do mechanizmu. Jakiś mały głos w jego głowie mówił mu, że trafił w dziesiątkę.


Wybacz, że tak długo i post słaby, ale na prawdę kompletnie nie miałem pojęcia co napisać, więc napisałem co pod palce przyszło. Przepraszam.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 18 Cze 2012, o 23:02

Dochodziła północ czasu miejscowego, gdy Leo skończył swoją pracę. Mimo później pory cały czas obserwowało go dwóch Twi'leków. Widząc, iż Cathar wykonał robotę podeszli do niego i przychylnymi słowami, w łamanym basicku, ocenili oczyszczenie strzelb łowieckich. Chwilę później przybył młodszy mieszkaniec, znający mowę wspólną.
- Część wykonałeś, sprawdzimy teraz czy ładowarka do ogniw blasterów działa. Jeżeli tak otrzymasz prowiant, a także będziesz mógł wyspać się we wiosce do świtu. - rzekł neutralnym tonem posłaniec, odbierając z rąk Resharra urządzenie - Myślę, że za piętnaście standardowych minut powinienem być z powrotem.
Gdy dawny towarzysz Dono Janka czekał na ekspertyzę starszych wioski, jakieś mieszkanki przyniosły mu kilka owoców oraz misę z czystą wodą. Dzięki niej mógł zaspokoić pragnienie, a także odświeżyć twarz. W końcu przybyło do niego dwóch strażników wraz z tłumaczem.
- Udało ci się naprawić naszą ładowarkę. Dziękujemy ci za to. Teraz możesz spokojnie odpocząć w pomieszczeniu przy wyjściu. Za niecałe cztery godziny ktoś cię zbudzi. - mówił chłopak zamieniając język Twi'leków na zrozumiałą dla Cathara mowę - Przy bramie będzie na ciebie prowiant. Suszone mięso, owoce oraz dwa trzylitrowe bukłaki. Jeden z wodą, drugi z orzeźwiającym i energetycznym sokiem. Otrzymasz też korzonki na czarną godzinę, które należy rzuć. Dostarczają podstawowych składników odżywczych, choć nie są specjalnym przysmakiem. Czy czegoś sobie jeszcze życzysz?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 21 Cze 2012, o 17:15

Cathar był niezwykle zadowolony z siebie, że udało mu się spełnić wymagania Twi'leków. Cieszył się, że może wyruszyć w drogę i nie mógł się doczekać powrotu na "Pazura".
- Nie trzeba mi nic więcej. Dziękuję za wszystko - powiedział do tłumacza uśmiechając się, ze zmęczenia nie zwracając uwagi na swoją mimikę.
Przyjął wszystkie zapasy i starannie poukładał w plecaku. Upewnił się, zgodnie z mapą, czy wie, w którą stronę iść. Sprawdził kilkukrotnie, czy ma wszystko i spoczął w miejscu, które dane mu było do odpoczynku. Nie było to miękkie łóżko, jednak na pewno wygodniejsze niż twarda ziemia, więc zasnął bardzo szybko.
Śniły mu się gwiazdy i niezliczone planety w galaktyce. Widział siebie stawiającego stopę na każdej z nich, a jego śladem podążające floty potęg ścierających się w wiecznej wojnie. W końcu obie floty dogoniły go i rozpoczęły wielką bitwę nad ostatnią z planet. W tym momencie z nocnej mary wyrwał go chrapliwy głos Twi'leka, który przyszedł go obudzić.
Leo skinieniem głowy podziękował mu i jeszcze raz sprawdził swoje rzeczy. Wszystko dobrze pozapinał i zabrał się w drogę. Starając się być najbardziej możliwie cicho, wymknął się z wioski w ustalonym wcześniej kierunku. Kierował się na południowy zachód, więc oczekiwał, że słońce będzie miał za plecami. Oczywiście, specyficzne warunki na Ryloth były zupełnie inne, ale to tylko sprawiło, że do zadowolenia i zniecierpliwienia w jego myślach doszło tylko zwykłe rozbawienie własną głupotą.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 21 Cze 2012, o 23:20

Leo przemierzał kolejne kilometry przez stosunkowo sucha i mało zarośniętą równinę. Do miejsca, w którym zostawił statek, marszem miał około pięciu dni drogi. Zapasy, jakie otrzymał powinny wystarczyć właśnie mniej więcej na tyle czasu, przy dość oszczędnym gospodarowaniu.
Około wieczora dnia pierwszego, teren zaczął się zmieniać. Przed nim wyrosły skałki. O dziwo właśnie z nich toczył się ciężki, czarny dym. Był on charakterystyczny dla palenia tworzyw sztucznych lub jakiś katastrof technicznych. Po kilkuset metrach, Resharr dojrzał rozbity YT-1300, a wokół niego stojących dwóch osobników. Jeden z nich był człowiekiem, drugi najprawdopodobniej Weequayem. Gdy zbliżył się jeszcze, nabrał pewności, że ma przed sobą piratów.
W końcu i sam Cathar został zauważony. Mężczyzna wyraźnie zaczął do niego wymachiwać, a drugi obcy pogroził bronią. Leo dostrzegł też dwa leżące obok ciała. Najprawdopodobniej nie przeżyli katastrofy statku. Stosunek sił ciągle był jednak niekorzystny - dwóch na jednego. Chcąc nie chcąc musiał podejść do rozbitków, gdyż w przeciwnym wypadku narażał się na utratę życia.
- Hej ty tam! Podejdź tu! - ryknął czystym basickiem człowiek - Rozumiesz mnie? Podejdź, jeżeli ci życie miłe. Jestem ranny, a ty masz jeszcze szansę uratować swoją zarośniętą dupę.
Będąc już całkiem blisko Leo zauważył, iż mówiący do niego facet ma założony na głowę opatrunek, zrobiony z rękawa własnej koszuli. Nie mniej jego wzrok bardziej przykuł Weequay, który ciągle nerwowo wymachiwał blasterem. Oczywiście Resharr mógł spróbować ich unicestwić własną bronią, jednak rozsądek nakazywał poczekać na rozwój sytuacji. Nie miał pewności, czy ktoś jeszcze nie przeżył wypadku YT-1300.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 23 Cze 2012, o 12:21

Który to już raz na tej planecie ktoś groził Catharowi bronią? Gdzie te czasy, gdy wędrowca witano chlebem i solą... Właściwie to nie, nawet na rodzinnej planecie Leo obcy byli witani z rezerwą, a broni nie podnoszono tylko dlatego, że jego lud nie używał zbyt często broni palnej. Resharr rozluźnił ciało i starając się zachować mało podejrzliwą i możliwie najbardziej niegroźną postawę, podszedł do rozbitków. Podniósł ręce lekko do góry w znanym w całej galaktyce geście.
- Potrzebujesz pomocy? Co tu się w ogóle stało? - powiedział, z ciekawością rozglądając się po wraku. Właściwie mogło tutaj zdarzyć się wszystko. YT-1300 był nieładnie roztrzaskany, Leo tylko mógł się domyślać, że pewnie został trafiony w bitwie na orbicie i niefortunnie wylądował w skałach.
- Jestem zaledwie podróżnikiem, ale postaram się pomóc wam jak tylko potrafię - powiedział Resharr obracając dłonie wnętrzem do obcych i wzruszając ramionami. Miał nadzieję, że ten gest nie wyglądał na sztuczny i pozwoli mu wyjść z tej sytuacji bez szwanku.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 23 Cze 2012, o 13:41

- Tylko żadnych sztuczek! - ryknął gardłowym głosem Weequay, choć i tak ciężko było zrozumieć basick w jego wykonaniu. Resharr zbliżył się do mężczyzny, z prowizorycznym opatrunkiem na głowie.
- Razem z moim kompanem musisz wyciągnąć z tego YT-1300 swoop. Jeżeli się nie mylę jest w magazynie, a więc części statku, która pozostała praktycznie nienaruszona. - rzekł stanowczo ranny, spluwając przy tym pod nogi Cathara - Na pokładzie najprawdopodobniej możesz natknąć się na dwa ciała, ale cóż nie każdy miał szczęście. Zresztą twój los też ci sprzyjał. Gdybyśmy mieli sprawne komunikatory, nie czekalibyśmy na ciebie, tylko władowali parę boltów w twój kudłaty łeb.
- Dość gadania, przed wieczorem musimy być w bazie. - zakomunikował Weequay - Ty włazisz pierwszy, przez to pęknięcie, mój kompan postara się je poszerzyć. Jeden fałszywy ruch i nie żyjesz. Będę tuż za tobą!
Chcąc nie chcąc w tym momencie Leo musiał wejść na pokład rozbitej maszyny. Zapewne udało mu się zanotować dwa błędy bandytów. Pierwszy był taki, że nawet go nie przeszukali tylko od razu rozkazali działanie. Drugi polegał na przyznaniu się, iż wewnątrz są tylko zwłoki, a więc piratów jest tylko dwójka. Co więcej YT-1300 miał w magazynie swoop, dzięki któremu Resharr mógł jeszcze tej nocy znaleźć się w miejscu gdzie zostawił swój własny statek. Problem stanowili tylko ciemiężyciele miejscowej ludności...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 23 Cze 2012, o 19:55

Pewna myśl trafiła Leo - nie miał pewności, że piraci mimo pomocy nie zabiją go. Wręcz przeciwnie, z dużym prawdopodobieństwem to zrobią. Dodatkowo, jeśli w środku jest nietknięty swoop, bardzo się przyda. Natomiast kosmicznych bandytów raczej nie będzie nikt szukał, szczególnie, że ponoć komunikacja im padła, więc reszta piratów pewnie myśli, że nikt katastrofy nie przeżył. Jak tylko wkroczył do wraku statku i znalazł się poza zasięgiem wzroku rannego bandyty zaczął rozważać swoje opcje.
Weequay trzymał broń i stał za plecami Cathara, ale ten drugi ze względu na swoje pochodzenie miał przewagę fizyczną. Należało ją odpowiednio wykorzystać. Kiedy powoli przesuwali się w środku wraku, Resharr wpadł na ciekawy pomysł. Aby wyciągnąć swoop, pirat musiałby schować broń, to dałoby szansę, aby samemu dobyć broni, albo wykorzystać otoczenie do powalenia przeciwnika.
Plan był taki - jeśli tylko znajdzie się okazja, aby Weequay musiał się zbliżyć do Leo i podnieść broń, Cathar wykorzysta swój koci refleks, aby zwalić go z nóg. Jeśli okazja się nie pojawi, to podczas gdy przeciwnik będzie musiał odłożyć broń, aby podnieść swoopa, Resharr będzie próbował przepchnąć maszynę, aby przewrócić pirata. Ważne było, aby nie musiał strzelać, a wykorzystać fakt, że powalony przeciwnik będzie musiał się bronić czystą siłą fizyczną, dzięki której Cathar miał przewagę i mógł go udusić, albo skręcić kark.
Gdy Weequay będzie już leżał, Leo będzie chciał spróbować zwalić kawałek wraku na ciało i zawołać drugiego z piratów. Miał nadzieję, że dzięki temu bandyta da się skusić aby wejść do wraku, w którym Resharr będzie czekał z gotową bronią.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 24 Cze 2012, o 16:09

Nim Weequay i Cathar doszli do magazynu musieli nieco powłóczyć się po statku. Standardowe przejścia były albo całkowicie zablokowane albo zbyt ciasne. W końcu, mając cały czas na oku Leo, bandyta użył termodetonatora o zmniejszonej mocy do wysadzenia jednej durastalowej ścianki. Kilka sekund później pomieszczenie przewozowe stało przed nimi otworem.
Pierwszą rzeczą jaką ujrzał Resharr był nieuszkodzony, dwuosobowy swoop. Niestety nie było żadnej repulsarowej platformy, a jedynie tradycyjny kołowy wózek, na którym istniała możliwość przetransportowania pojazdu.
- Ty idź z tamtej strony. Nie próbuj sztuczek! We dwoje dźwigniemy swoop i położymy go na tym szmelcu z kółkami. - zakomendował Weequay nieco łamanym basickiem - Jak zobaczę, że coś kombinujesz, to zginiesz na miejscu. Już sam sobie jakoś poradzę z wózkiem.
W końcu po kilku próbach maszyna była gotowa do przemieszczenia. Jeżeli Leo chciał wdrożyć swój plan w życie to teraz była do tego najlepsza okazja, choć kto wie, najprawdopodobniej nie obędzie się bez wymiany ognia. Obcy ciągle ściskał w dłoni swój blaster, gotowy do natychmiastowego użycia.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 1 Lip 2012, o 19:00

Leo zrobił jedyną rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Wskazując głową swój zamiar, skierował się do przedniej części wózka, domyślając się, że obcy nie będzie miał o to żadnych pretensji i nie otworzy ognia. Poczekał, aż pirat zajmie pozycję po drugiej stronie swoopa, obrócił do niego tyłem oraz lekko przykucnął, aby móc dobrze złapać wózek. Pochylił się jak najniżej, aby jak najwięcej wózka go zasłoniło, zaparł stopami i całą siłą pchnął wózkiem w Weequaya. Zaraz po tym manewrze skoczył w bok, wyszarpując z kabury blaster, starając się jak najszybciej posłać kilka śmiercionośnych boltów w, jaką miał nadzieję, zaskoczonego przeciwnika.


Wybacz za krótkiego posta i niską jakość, ale za bardzo nie ma czasu w tym miejscu, żeby dużo robić, a nie chcę sam decydować, czy akcja się uda.
Przepraszam też za zwłokę, ale mam na głowie przygotowania do długiego wyjazdu. Z tego też powodu, prawdopodobnie nie będę w stanie odpisać już teraz, a dopiero kiedy wrócę, czyli w sierpniu. Obiecuję, że napiszę jak tylko będę z powrotem w Polsce ;)
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 18 Sie 2012, o 20:22

Plan Resharra nie zawiódł. Weequay stracił równowagę i runął na ziemię. Nim jakkolwiek zdążył zareagować już trzy blasterowe bolty trafiły go w pierś, kończąc jego życie. Tak jak można było się spodziewać, pirat nie był zbyt ogarnięty, zresztą jak większość przedstawicieli jego rasy. Na zewnątrz ciągle pozostawał ostatni członek załogi, który nie był w pełni sprawny, o czym świadczył opatrunek na głowie, nie mniej Cathar nie mógł go zlekceważyć.
- Co tam się do cholery dzieje? Squirt? Squirt słyszysz mnie? - wołał człowiek, po czym ryknął - Ty kudłaczu, jeżeli cokolwiek stało się mojemu kompanowi zginiesz!
Zrobiła się cisza. Resharr nie mógł wiedzieć, czy czwarty pirat wszedł na pokład rozbitego statku, czy czeka na niego poza statkiem. Jedno było pewne, był uzbrojony i zdolny do skorzystania z blastera. Gdyby Leo udało się go unicestwić, droga do najbliższego miasta, gdzie pozostawił swój statek była otwarta. Co więcej mógłby pomyszkować po tym zrujnowanym okręcie i wydobyć co ciekawsze przedmioty. Jeżeli był uważny na pewno zauważył nieco powyginane pojemniki z plastali, a także durastalowe skrzynki. Z jednej z nich uleciało nieco błyszczostymu, na którym można było całkiem nieźle zarobić. Najpierw jednak musiał ujść z życiem, z konfrontacji, z rannym człowiekiem.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

W wyniku komplikacji, Leo Resharr utknął na Ryloth. Jego dalsze losy nie są znane. David Turoug 12.01.2013
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron