Content

Archiwum

[Ryloth] Rozdroża

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 17 Wrz 2011, o 09:10

Jank był wyraźnie zawiedziony decyzją Cathara i tym, że będzie musiał podróżować dłuższą drogą. Wiele lat z dala od rodzinnego domu nie pozwalało mu myśleć obiektywnie. Z drugiej strony jednak – kto byłby rozsądny, kiedy upragniony cel, najbliższy sercu ze wszystkich, jest tak blisko?

- Rano wyruszymy, o ile znajdziemy tu jakieś nadające się do jedzenia - rzekł w końcu staruszek, spacerując po wiosce. - A jeśli nie, to zawsze mamy mapę, może dzięki niej odnajdziemy ciągle zamieszkaną wioskę?
Jak przystało na doświadczonego podróżnika Dono od razu zabrał mapę Leo i zaczął przeliczać odległości na dni drogi, analizując przy okazji zapasy prowiantu, możliwe załamania pogody i niespodziewane spotkania ze zwierzętami.
- Czeka nas sześć dni drogi w wyjątkowo paskudnej ulewie. W najgorszym przypadku oczywiście - zaśmiał się. - Tu powinniśmy znaleźć prowiant, najpewniej małe ilości, półdzikie owoce i suchary. Wystarczy nam na kilka pierwszych śniadań, hm?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 18 Wrz 2011, o 18:37

Niecierpliwość zgubiła już wielu, a Leo nieraz sam był bliski popełnienia dużego błędu przez zbyt pochopne decyzje. Dlatego czuł, że najlepsza droga będzie taka, która pozwoli im uniknąć niebezpieczeństwa. Ponadto, logiczne wydawało się, że jeśli gdzieś po drodze znajdują się jakiekolwiek siedziby miejscowych mieszkańców, to właśnie w bezpiecznej dolinie. Podzielił się ze swoim towarzyszem przemyśleniami.
- Uważam, że przy naszych zapasach priorytetem jest obrać trasę tak, żeby minąć jakieś zabudowania. Zawsze to lepsza ochrona przed deszczem, no i może uda nam się coś znaleźć do jedzenia - skwitował swoją wypowiedź przerażającym uśmiechem. Dobry humor związany z perspektywą niedługiego ukończenia wędrówki i poznania celu podróży sprawił, że pozwolił sobie na zabawny komentarz.
- W razie czego, bardzo dobrze wiem jak polować i walczyć z dzikim zwierzem - przybrał bojową pozycję szczerząc kły i pazury - A przy odrobinie elastycznego podejścia do żywienia, mięso dzikich zwierząt też można zjeść.
Uwierzył sam w swoje słowa i zadowolony poszedł szukać jedzenia i przygotować do wędrówki. Nadchodziła najwyższa pora ruszać.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 21 Wrz 2011, o 13:31

- O ile kolejne osady nie będą równie puste, jak dotychczasowo przez nas spotkane – odparł Jank, nie nastawiony aż tak optymistycznie jak Leo do podróży przez równiny. - Biegnij wojowniku, znajdź nam prowiant na najbliższe dwa dni. Ja postaram się znaleźć medykamenty w którymś z domostw, może inne przydatne przedmioty. Nie wyobrażasz sobie, co można zrobić z szafy pełnej ubrań – zarechotał i zostawił Resharra samego sobie, licząc, że kiedy wstanie rano zapasy prowiantu będą wystarczające.

Leo - opis polowania, czegokolwiek co będziesz robił, do śniadania włącznie, później zaczynamy już właściwą wyprawę i - miejmy nadzieję - docieramy do celu
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 29 Wrz 2011, o 20:09

Leo na kilka chwil pogrążył się w milczącej medytacji. Przypominał sobie wszystko to, czego uczyli go ojciec i inni członkowie klanu. Przypominał sobie własne polowania, wzloty i upadki. Potrzebował teraz każdego doświadczenia. Zdjął kurtkę i został w prostej koszuli, gdyż stwierdził, iż woli mieć nie skrępowane ruchy. Zostawił torbę i blaster w miejscu, gdzie odpoczywali po raz ostatni przed wędrówką i ruszył w głąb zasuszonego lasu.
Pierwsza godzina przyniosła niewiele pożytku. Zapach smaru i portów kosmicznych stępił zmysł węchu Cathara. Poruszał się szybko i cicho, jednak nie był w stanie odnaleźć żadnej zwierzyny. Drugą godzinę spędził poruszając się zarówno po ziemi jak i po drzewach, badając ich wytrzymałość. Były w stanie utrzymać jego ciężar, lecz nie za długo. Pod koniec drugiej godziny zatrzymał się, aby zebrać oddech i chwilę nasłuchiwać. Wtedy usłyszał cichy oddech za sobą. Z lekkim wstydem przyjął fakt, że sam stał się ofiarą.
Nieznana mu dotąd bestia sięgała mu do pasa, poruszając się na czterech łapach. Krzywy pysk, oznaczony wieloma bliznami skrywał dwa rzędy paskudnych kłów. Na szczęście łapy nie były okraszone wielkimi pazurami, kreatura przede wszystkim gryzła. A była w stanie zapewne przegryźć całe ciało człowieka. Wyglądała na pewną tego, że to Leo ma być jej kolację tego wieczora. Cathar z lekkim, choć zdeterminowanym uśmiechem przypomniał sobie dwie taktyki, które umiał wykorzystać przeciw czemuś takiemu.
Przewaga atletyczna. Leo skoczył w bok, błyskawicznie obracając się tak, aby obrócić się przodem do bestii. Czworonóg ruszył długimi susami przed siebie, po czym odbił tylnymi łapami w prawą stronę, skąd przypuścił atak zębatą paszczą. Resharr odbił się mocno do góry i zaatakował przeciwnika znad głowy chwytając mocno ramionami jego kark. Zwierz jednak okazał się silniejszy i strącił Cathara szybkim machnięciem głową. Zaraz po tym rzucił się za humanoidem całym ciałem. Leo rzucił się w bok, lecz nie był wystarczająco szybki i łeb bestii uderzył go w nogę, wywracając pod jedno z drzew.
Przewaga inteligencji. Siła i szybkość nie wystarczyły, więc nadszedł czas na podejmowanie mądrych decyzji. Resharr sięgnął ręką do gałęzi i mocnym pociągnięciem wzniósł się na drzewo, gdzie przeciwnik nie mógł go sięgnąć. Niestety, zwierz sprytnie oddalił się od drzewa, poza zasięg zręcznego Cathara. Zepsuło to kompletnie plan podróżnika. Bez namysłu skoczył do innego drzewa i zaczął uciekać w kierunku, z którego przybył.

Cathar był planetą, która słynęła ze znakomitych łowców. Wyczulone zmysły i atletyczna budowa ciał jego mieszkańców dawała im znaczną przewagę nad większością zwierzyny żyjącej w koronach drzew i na powierzchni tego świata. Teraz jednak jeden z nich, najmłodszy syn najlepszego spośród wojowników klanu Resharr, uciekał przed bestią z nieznanego świata Twi'leków, klucząc pomiędzy drzewami, licząc, iż zgubi pościg. Na jego nieszczęście nie wyglądało na to. Ledwie sekundę lub dwie przed kreaturą Leo wypadł z lasu. Dumny wojownik ze świata, na którym poluje się własnymi rękoma sięgnął po ostateczny plan. Złapał blaster i strzelił na oślep - ku jego zaskoczeniu prosto w paszczę bestii. Łowca znów zwyciężył. Kosztem dumy i wielu sił.
Jednak był zadowolony, zwierz był bardzo dobrze umięśniony, więc będzie z czego przeżyć. Z tą pozytywną myślą padł i momentalnie zasnął.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 2 Paź 2011, o 18:01

*Dzień pierwszy

Poranek na Ryloth okazał się wyjątkowo chłodny. Jank obudził się wcześniej niż zmęczony polowaniem Leo, zaczął więc oprawiać zwierzynę, wycinając z truchła najlepsze kawałki mięsa. Pozostawienie go na noc bez opieki nie było najlepszym pomysłem, ale połowa mięsa ciągle była w odpowiednim stanie. Stary podróżnik starannie oddzielił ścięgna i kości, które zakopał, podobnie jak nieświeżą część mięsa. Resztę zapakował w odnalezione w ruinach pojemniki, niezbyt odporne na uszkodzenia, ale skutecznie izolujące mięso od otoczenia.

- Nadal jesteś pewny, że chcesz wyruszyć dłuższą drogą? - Dono spytał Resharra, kiedy tylko Cathar się przebudził.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 13 Paź 2011, o 07:48

(wybacz, że odpisuje z takim opóźnieniem. Z powodów osobistych wszystko totalnie mi z głowy wypadło.)


Rano Cathar był wściekły na siebie, że nie upilnował tak ważnej rzeczy i mięso, które upolował zepsuło się. Nie dość, że wynik polowania był niegodny wojownika jego rasy, to jeszcze cel, który mu przyświecał, nie został osiągnięty. Kolejna porażka podczas tej wyprawy wytrąciła go trochę z równowagi i bez przemyślenia palnął:
- No dobrze, zatem idźmy krótszą drogą. Teraz i ja chcę mieć to jak najszybciej za sobą.
Był bardzo rozdrażniony i rozczarowany sobą, kiepski humor odcisnął mocny ślad na jego mowie ciała. Jednakże, złe nastroje szybko go opuszczały, tak i pewnie ten prędko zniknie.
- Prowadź, Dono.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 31 Paź 2011, o 12:39

Mężczyźni ruszyli przez równinę, przed siebie. Początkowo szli w milczeniu, gdyż atmosfera rozdrażnienia cały czas otaczała podróżników. Dopiero po kilku kilometrach mężczyźni znowu zaczęli ze sobą rozmawiać. Niespodziewanie z pomocą przyszedł deszcz, która jakby zmył z nich apatię i przygnębienie, zastępując zwykłą złością na niepomyślność pogody.
- Myślę, że dopóki tylko mży powinniśmy iść przed siebie. Mam wrażenie, że to już niedaleko. - odparł towarzysz Resharra - Patrząc na te chmury wydaje mi się, iż prawdziwa ulewa zacznie się za 20-30 minut.
- A więc przyśpieszmy. - rzekł Cathar.
Dwoje podróżników zdwoiło wysiłki, chociaż Leo był jakby nieco mniej zmęczony. Zapewne wynikało to z naturalnych cech jego rasy. Gdy jednak rzęsisty deszcz całkowicie utrudnił im marsz, Dono zaproponował postój pod trzema wielkimi drzewami, samotnie rosnącymi na równinie.
- Jak myślisz Leo, czego sam mogę się spodziewać po tylu latach? Być może odnajdę swój dom, a może w ogóle już go tam nie ma... - spytał nieco filozoficznym tonem mężczyzna - Gdyby szczęście mi sprzyjało, może poznałbym tam kogoś znajomego...





*****

Leo jakbyś w odpowiedzi mógł nakreślić czy udajemy się do osady czy może jakiegoś pojedynczego domku. Czy mogą tam być groby przodków Dono itp itd. Po prostu chcę lepiej się wprowadzić w questa. Wybacz, że nastąpiła zmiana GMa, ale Zeven obecnie jest niedostępny i poprosił, żeby na razie zająć się questami przez niego prowadzonymi. Dave.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 7 Maj 2012, o 22:28

Cathar w zamyśleniu spojrzał w ogólnym kierunku ich marszu. Przez zacinające krople deszcze niewiele mógł zobaczyć, jednak oczyma wyobraźni próbował dostrzec rodzinną wioskę Dono. Sam zadawał sobie pytanie, czego mogą się spodziewać w tym tajemniczym miejscu. Nigdy nie spytał towarzysza, jak dawno opuścił te okolice, ale podejrzewał, szczególnie na podstawie wieku kompana, jak i nostalgii w jego głosie, że było to dawno temu. Jeśli ktokolwiek, kto pamięta czasy młodości Janka nadal zamieszkuje Szarą Dolinę, to pewnie jest już stary, jeśli w ogóle żyje.
- Ludzie, a przynajmniej według mojej wiedzy o Twoim gatunku, mają tendencję do zachowywania cech szczególnych wyglądu przez całe życie - zaczął z nutką rozbawienia, która zabrzmiała komicznie w wykonaniu jego strun głosowych - Myślę, że jeśli będzie tam ktoś, kto Ciebie pamięta, skojarzy Cię od razu.
Leo zdawał się być niezwykle zadowolony ze swojego spostrzeżenia. Nastała cisza, podczas której Dono w milczeniu najwyraźniej kontemplował słowa Cathara, a sam Resharr w pełnej koncentracji wyżymał mokre kosmyki futra na głowie. Nagle, jakiś dźwięk przykuł jego uwagę, pojedyncza basowa nuta przebijająca się przez szum deszczu. Leo wytężył swój wrażliwy zmysł słuchu, aby ponownie zarejestrować dźwięk, albo chociaż przekonać się, czy się nie przesłyszał. Minęło kilka minut i nagłe podniecenie znikło z twarzy Cathara, zmartwionego zawodzącymi go uszami. Nie zdążył nawet opuścić głowy, gdy niski pomruk powtórzył się, równie cicho, lecz tym razem z pewnością dochodził ze strony, w którą zmierzali podróżnicy.
- Wygląda na to, że masz szczęście, przyjacielu - mruknął zadowolony Leo, kierując słowa do milczącego Dono - Z całą pewnością ktoś zamieszkuje tamte okolice i wykorzystuje jakieś maszyny do pracy. Jak tylko deszcz przestanie padać, powinniśmy tam iść.
Tym razem szczęście uśmiechnęło się do wędrowców, gdyż wedle wszystkich znaków, deszcz powoli ustawał. Mogli udać się w ostatnią prostą przed odnalezieniem wioski Dono, celu ich podróży. Podczas pakowania rzeczy ustalili, że najpierw dotrą do wioski, potem spróbują odnaleźć źródło basowego dźwięku. Dzięki temu będą mieli pewność, że spotkają kogoś żywego, a dokładnie o to im chodziło. Narastająca ekscytacja udzieliła się im obu, kiedy żwawo ruszyli przez słabnący deszcz, wprost ku przeszłości Dono Janka.


Nie wiem, czy dokładnie o to Ci chodziło na koniec poprzedniego posta, ale myślę, że takim pozytywnym akcentem możemy wskrzesić questa :)
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 18 Maj 2012, o 10:11

Człowiek i Cathar ruszyli w ostatni etap podróży. Niedawno zakończona ulewa mocno rozmiękczyła grunt, przez co niektóre odcinki przypominały bagna, na całe szczęście błoto ich nie wciągało. Będąc niecałe 200 metrów od wioski Dono zauważył krzątających się ludzi, zapewne Leo wypatrzył ich wcześniej, ze względu na świetny wzrok.
- Cóż, chyba czas spotkać się z przeszłością. - mruknął Jank ni to do Reshara, ni to do siebie.
- A więc do przodu. - wtrącił kompan człowieka.
Przy wejściu do wioski czuwało dwóch dość dobrze zbudowanych mężczyzn, z prymitywnymi wibropikami. Na widok podróżników napięli się jak struny i zrobili kilka kroków w ich kierunku. Najwidoczniej nie znali Dono, gdyż ich gesty nie były zbyt przyjazne.
- Czego tu szukacie wędrowcy? Jeżeli jesteście kolejnymi handlarzami oszustami nie chcemy tutaj waszej obecności. - rzekł jeden ze strażników - Kim w ogóle jesteście? Człowiek i Cathar? Rzadko spotykany widok.
- Jestem Dono Jank, dawny mieszkaniec tej wioski. Pewnie jesteś zbyt młody by mnie kojarzyć, gdyż szybko opuściłem te tereny, jednak może znasz moich rodziców? - odparł - A to mój kompan Leo Resharr. Bez niego nigdy bym tu nie dotarł...
- Catharze czy możesz potwierdzić jego słowa? A jaki jest twój cel? Skąd przybywacie? - rzucał pytaniami drugi ze stojących przy bramie - Może chcecie sprowadzić nieszczęście na wioskę? Odpowiadajcie żwawo!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 18 Maj 2012, o 19:15

Mając w pamięci doświadczenia z początku ich podróży na Ryloth, Leo znacznie nie zdziwił się na widok nieufności i agresywnej postawy strażników. Na jego rodzinnej planecie taka ostrożność nie raz, nie dwa, uratowała wielu Catharom życie, więc w pełni rozumiał taką postawę. Dlatego rozluźnił się, starając się nie robić groźnych ani sugerujących agresję ruchów. Stanął podpierając boki rękami i bacznie obserwował całe zajście. Z niejakim smutkiem przyjął fakt, że pierwszymi, których spotkali w rodzinnej wiosce Dono, byli ludzie zupełnie nie znający starszego mężczyzny, szczególnie, że zważając na ich wiek, mogli równie dobrze nie urodzić się przed opuszczeniem tej krainy przez Janka.
- Jestem Leo Resharr, tak jak przedstawił mnie mój kompan. Jestem podróżnikiem - odpowiedział na pierwsze pytanie Cathar i wzruszył ramionami - Przedstawiciele mojej rasy generalnie są rzadkością poza naszą ojczystą planetą, więc to nic dziwnego, że nie widuje się nas z ludźmi.
- Co do naszych motywów, to tak jak mówiłem, chciałem znów zobaczyć swój dom... - powiedział szybko zdenerwowany z niecierpliwości Dono. Zamilkł jednak, gdy większy ze strażników zgromił go wzrokiem. Resharr podejrzewał, że gdyby zaszła potrzeba, Ci dzielni obrońcy wioski nie byliby w stanie przeciwstawić się Catharowi i doświadczonemu mężczyźnie. Ale przecież nie o to chodziło.
- Dono Jank poprosił mnie, abym pomógł mu dotrzeć do jego rodzinnego zakątka. To właściwie jedyny powód naszej wizyty. Na pewno nie mamy złych zamiarów, mogę wam to udowodnić - wyciągnął powoli blaster z kabury, lufą w dół, cały czas obserwując nerwowe reakcje strażników, po czym upuścił go na kępę karłowatej trawy.
- Widzicie? Tylko wariat chciałby walczyć z uzbrojonymi strażnikami bez broni - po wypowiedzeniu tych słów Leo postarał się zmienić ton, zmiękczyć głoski, aby nie warczeć przy każdym słowie - Spójrzcie na mojego towarzysza... Niecierpliwi się, aby po długiej tułaczce życia powrócić do domu. Możecie mieć nas na oku, jeśli chcecie. Obiecuję, nie zrobimy nic zdrożnego.
Minęło co najmniej kilkanaście sekund ciszy, po których strażnicy niepewnie unieśli z powrotem do pozycji pionowej swoją broń. Niższy świdrował Cathara wzrokiem, ale pewnie nie potrafił nic wyczytać z jego lwiej twarzy, więc tylko westchnął, dał znak ręką kompanowi i droga do wioski stanęła otworem. Leo uśmiechnął się do Dono, ukazując kły.
- No to prowadź do swojego dawnego domostwa, myślę, że to świetne miejsce, aby zacząć poszukiwania Twojej przeszłości - powiedział pełnym entuzjazmu tonem, czując podniecenie związane z bliskim rozwiązaniem tajemniczej zagadki pochodzenia Dono Janka.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 18 Maj 2012, o 20:09

Jeden ze strażników prowadził Dono oraz Leo przez wioskę. Człowiek obserwował ze zdwojonym zdziwieniem lokację, gdyż nic nie pasowało do jego wspomnień z przeszłości. W końcu gdy doszli do domu starszego wioski, Jank skierował spojrzenie na koniec alejki gdzie przed laty znajdowało się mieszkanie jego rodziców. Niestety oprócz gruzów nic tam nie zastał. Nieco pocieszał go fakt, iż we wiosce nie brakowało takich widoków.
Gdy ponownie odwrócił się, na podwyższeniu stał już starosta. Był to mężczyzna w średnim wieku, silnie opalony i z ciągłą blizną od czoła, przez oko aż do policzka. Nie wiadomo jakim cudem jego gałka oczna była cała.
- Dono Jank... Przyznam szczerze że cię nie znam, choć twoich rodziców... Zapraszam cię wraz z towarzyszem do środka. - rzekł ni to przyjaźnie, ni wrogo starszy wioski - Straże mogą powrócić na stanowiska. Nie będzie najmniejszych kłopotów.
Facet wszedł z powrotem do sadyby, a zaraz za nim Jank oraz Resharr. Mieszkanie było skromne, ale czyste i schludne. Oprócz starosty przebywała w nim kobieta, zapewne jego żona, oraz nastoletni chłopiec. Mężczyzna w kilku słowach poprosił by nie przeszkadzali mu przez najbliższy czas. Poprowadził przybyszów do pomieszczenia w rodzaju salonu czy też biura, choć to słowo nie oddawało raczej klimatu tego miejsca.
- Zacznę od razu i bez obwijania w bawełnę, gdyż musimy się spieszyć. Twoi rodzice nie żyją od dwóch lat. Zginęli razem z powstańcami gdyż sprzeciwili się jarzmu piratów. Ich polityka jest prosta, utrzymać przy życiu młodych i w średnim wieku by mogli pracować, a pozbywać się starych. - rzekł stanowczo starszy wioski - Ach, wybaczcie nie przedstawiłem się. Ed Stein piraci wybrali mnie na starostę by zachować pozory, choć jestem w ich rękach marionetką, to staram się by moim mieszkańcom żyło się jak najlepiej. Groby są dwa kilometry za wioską, udało nam się wytargować od piratów by nie palili ciał i nie tworzyli masowych mogił.
Człowiek przerwał na chwilę, by dać czas do namysłu Dono oraz Leo. Szczególnie ten pierwszy przeżył dość mocno sporą dawkę informacji, nie było jednak czasu na dłuższą przerwę, więc Ed kontynuował.
- Nie możecie tu zostać. Piraci przylatują tu trzy razy dziennie, czasem też w nocy. - mówił Stein - Jeżeli ktokolwiek ucieka, zostaje rozstrzelanych pięć osób. Nie chcę byście i wy stali się niewolnikami. Przykro mi Dono z powodu twych rodzicieli. A pan panie Resharr lepiej niech obmyśli plan ucieczki stąd i zabierze biednego Janka. Nie ukrywam, że wasza obecność, nie jest ani wam na rękę, ani nam...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 19 Maj 2012, o 00:04

Rozczarowanie. To uczucie towarzyszyło im przez cały czas, wisząc nad nimi jak zły omen. Przyglądając się towarzyszowi, Leo zastanawiał się, czy sens słów Eda Steina w ogóle do Janka dociera. Krótko mówiąc, wpakowali się po uszy w niezłe gówno. Pomimo najlepszych chęci i pewnych umiejętności, Cathar nie czuł, że może w tej chwili komukolwiek, poza samym sobą pomóc. Zaufał swojej pamięci, obiecując sobie, że zwróci komuś uwagę na tych piratów, choć w tej chwili zupełnie nie miał pojęcia, kto mógłby być zainteresowany walką z jakąś bandą piratów na odległej planecie.
Spojrzał jeszcze raz na Dono Janka i dostrzegł w jego oczach coś, co sprawiło, że w umyśle Resharra zabłysł nowy płomyk nadziei. Cicha determinacja w spojrzeniu starszego kompana uzmysłowiła Catharowi, że nigdy nie jest za późno. Tak, jak Jank w końcu odnalazł swój dom, jakikolwiek by on nie był, tak i dla mieszkańców Szarej Doliny może być nadzieja. Po wielu latach, ale kiedyś ktoś uratuje tych biednych ludzi. Z tą myślą, Leo odchylił się do tyłu, zastanawiając się nad sposobem ucieczki z tej okolicy. Podczas gdy Stein przechadzał się po domu, a jego rodzina krzątała gdzieś za ścianą, Resharrowi wpadły do głowy dwa pomysły.
- Zacznijmy od tego, że muszę wiedzieć, czy Ci piraci dysponują i korzystają z zaawansowanego sprzętu wykrywającego oznaki życia - spojrzał pytająco na Eda Steina, który mało zdecydowanie, ale pokręcił głową - Mam pewne zaufanie do swoich umiejętności i myślę, że nie powinienem mieć problemu, aby ukryć się gdzieś w wiosce, na przykład pośród ruin i tam przeczekać przybycie piratów.
Leo zrobił pauzę i rozejrzał się po domostwie. Ci ludzie mieli dużo do stracenia... Nie mógł ich narażać. Musiał rozwiązać to tak, żeby piraci nigdy się nie dowiedzieli o jego obecności.
- Jeśli macie jakiś środek transportu, ścigacz, lub coś takiego - zaczął żwawo gestykulując - to zaraz po odlocie piratów mogę wsiąść na taką maszynę i nie zobaczycie mnie już więcej. Jeśli natomiast nie macie... Chciałbym się dowiedzieć, czy wiecie, czy statki tych piratów kierują się do lądowiska na południu, kilka dni drogi stąd.
Wydawało mu się możliwe zabranie się na gapę z piratami, choć równie dobrze mogłoby to być samobójstwo. Dużo bardziej podobał mu się pierwszy wariant planu.
- Potrzebuję tyle informacji o tych piratach, ile jesteś w stanie mi wyjawić - stanowczo zakończył, kierując te słowa do Eda Steina.
Skierował spojrzenie na wciąż zdezorientowanego Dono Janka. Nie uwzględnił go w swoim planie ucieczki. Nie spodziewał się, że jego kompan będzie chciał odejść. Przebyli długą drogę, aby tutaj dotrzeć, bezcelowe byłoby to wszystko teraz stracić. Posłał rozumiejące, przynajmniej tak mu się wydawało, spojrzenie w kierunku towarzysza i spytał niemalże szeptem, choć był pewien odpowiedzi:
- Zostajesz?
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 19 Maj 2012, o 11:30

Ed Stein wpatrywał się to w Cathara, to w Dono. W międzyczasie do pomieszczenia weszła żona starszego wioski, podając przaśny chlebek zwany korżą oraz tykwy z miejscową herbatą.
- Nim starosta odpowie na twoje wątpliwości dotyczące piratów, pozwól Leo, że oświadczę o swoim pozostaniu tutaj. To miejsce gdzie się urodziłem i po części wychowałem, tutaj znajdują się groby moich przodków. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym umrzeć gdzieś indziej, na jakiejś odległej planecie Galaktyki. - rzekł nieco przytłumionym głosem Jank, z trudem tłumiąc łzy - Leo byłeś mi wspaniałym kompanem, mam nadzieję, że nie będziesz chował urazy, jeżeli nasze drogi tutaj się rozejdą. Bez ciebie nigdy bym tutaj nie doszedł, teraz jednak pragnę tu pozostać.
- Cóż z człowiekiem jakoś rozwiążemy ten problem u piratów. Gorzej byłoby gdyby pan tu został. Niestety nie mieliśmy tutaj od lat kogoś z innych ras, nawet rdzennych mieszkańców jakimi są Twi'lekowie. - odparł Stein - A co do tych, którzy nami rządzą. Jest to jedna z wielu pirackich band w okolicy. Mają kilka statków i buszują po systemie. Do tej pory to właśnie przedstawiciele rasy Twi'leków byli pod jarzmem. Ciężko pracujemy w polu, pasamy bydło, ale większość idzie dla tych złoczyńców. Poza tym czasem, jeżeli jakiś młodzieniec jest zdrowy i silny jest włączany do ich kadr. Biją nas, poniżają i wykorzystują. Jaka jest ich liczebność? Naszą nieco ponad stuosobową wioskę koordynuje około 30 przestępców. Główną siłę stanowią ludzie, ale nie brakuje wśród nich Weequayów, widziałem też paru Ubese.
Mężczyzna przerwał na chwilę by przepłukać zaschnięte gardło i zagryźć korżą. Następnie nerwowo zerknął na chronometr, wyglądało na to, że Resharr nie będzie miał zbyt wiele czasu na obmyślenie planu ucieczki i wdrożenie go w życie.
- Lądują za wioską, na miejscu gdzie wypalana jest trawa. Stateki to głównie lekkie i średnie koreliańskie frachtowce typu YT-1300, YT-1930. Mają blastery, granaty, jakieś wibroostrza. Nam pozwolili zachować prymitywne piki. Nawet nie mamy jak wszcząć powstania. - kontynuował stanowczo Ed Stein - Następna kontrola przewidziana jest za półtorej godziny. Oczywiście będzie to nażniemy patrol, czterech może pięciu piratów. Większe zgrupowania odbywają się raz na tydzień. Niestety sami nie posiadamy żadnych środków transportu poza własnymi nogami. Wątpię też aby piraci udawali się na wskazane przez pana lądowisko, aczkolwiek głowy sobie uciąć nie dam.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 19 Maj 2012, o 12:29

Czas naglił, więc nie było mowy o żadnych skomplikowanych planach walki. Na chwilę obecną, najlepszym wyjściem, w szczególności dla mieszkańców wioski, była ucieczka Cathara tą samą drogą, którą tutaj przybył. Pamiętał drogę, a ponadto miał ze sobą mapy. We własnym poczuciu szanse na bezpieczny powrót były wysokie.
- Rozumiem waszą sytuację, panie Stein - Leo wstał i skłonił się lekko - poproszę was zatem jedynie o przygotowanie mi odrobiny zapasów na drogę. Czeka mnie co najmniej tygodniowy marsz z powrotem na mój statek. Jeśli nie będzie to problemem, chciałbym prosić, abyście w ciągu pozostałego czasu do powrotu piratów uzbierali dla mnie trochę suszonej żywności i wody. Oczywiście, jestem gotów za to wszystko zapłacić.
Resharr miał nadzieję, że prości tubylcy nie odmówią jego prośbie. Nie widział dla siebie szans, aby mierzyć się z tymi piratami, ani też dla mieszkańców, żeby wszczynali powstanie. Życie ich rodzin było najważniejsze. Ciężko było się do tej myśli przekonać, ale na chwilę obecną, lepiej dla tych ludzi było pozostać w tej sytuacji.
- Ja ruszę natychmiast i postaram się ukryć jak najdalej mnie nogi zaniosą od waszej wioski - zaczął wyjawiać swój plan - kiedy zobaczę, że piraci odlatują, wrócę, ale nie muszę nawet wchodzić do wioski, żeby nie narobić wam kłopotów. Wystarczy, jeśli zostawicie w jakimś charakterystycznym miejscu na obrzeżach zapasy, o które was proszę. Nie zobaczycie mnie prawdopodobnie nigdy więcej, więc nie będę wam wadził. Nie macie nic do stracenia.
Pozostawała jeszcze kwestia pożegnania z starszym towarzyszem. Jednak to Leo chciał zrobić dopiero, jak uzyska akceptację Eda Steina dla swojej drogi ucieczki. Nie widział innego wyjścia.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 19 Maj 2012, o 12:41

- A więc postanowione. Zaraz wydam odpowiednie dyspozycje. Dodam tylko, że patrol zwykle nadchodzi od strony północnej gdzie mamy drugą bramę. Wy przybyliście do nas od południa, więc jest to jakiś plus. - rzekł Ed Stein - Półtora kilometra stąd są niewielkie skałki, pewnie je widziałeś gdy dochodziliście do nas. Co prawda na tym płaskim terenie mocno się wyróżniają, ale piraci przeczesali tą lokację niejednokrotnie. Nic tam nie ma, poza jakimiś okazami fauny i flory. Tam będą też zapasy dla pana. Doradziłbym też, by podczas tej tygodniowej wędrówki, zboczyć nieco z trasy i spróbować porozumieć się z Twi'lekami mającymi swoje wioski. Trzeba tylko liczyć na to, że nie są pod jarzmem piratów. Mimo wszystko Panie Resharr, do zobaczenia.
Mężczyzna opuścił pomieszczenie, krótko ściskając dłoń Cathara. W salonie pozostali tylko Dono Jank i Leo. Człowiek powoli dochodził do siebie, choć uronił cicho kilka kropel łez. Jak na jeden dzień, taka dawka informacji była zbyt duża dla przeciętnego przedstawiciela rasy ludzkiej.
- Cóż, rzeczywiście nasze drogi się rozchodzą. Jeszcze raz ci dziękuję. Gdzieś w głębi mnie chciałbym, byśmy się kiedyś spotkali, w lepszych czasach. Trzeba w to wierzyć. - mówił kompan Resharra - Życzę ci spokojnej i bezproblemowej podróży Leo. Obyś spotkał więcej szczęścia ode mnie. Mam nadzieję, że nie gniewasz się z tego powodu, iż towarzyszyłeś mi tak długo, a ja teraz postanawiam wybrać inną drogę. Tak jednak dyktuje mi serce...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 19 Maj 2012, o 13:02

Leo położył Dono dłoń na ramieniu, w geście, który dla ludzi najczęściej sugeruje zrozumienie. Przynajmniej tak mu się wydawało. Ich drogi się rozchodziły, ale choć dla Dono Janka był to raczej kraniec jego podróży, to dla Resharra to dopiero początek. Oraz cenna lekcja, o której Cathar nie sądził, że kiedykolwiek zapomni.
- Rozumiem Cię, przyjacielu. Tutaj jest twoje miejsce i choć nie było Cię tu dawno, Twoi ludzie. Moi także czekają na mój powrót po latach - powiedział do kompana z uśmiechem - mam nadzieję, że jeśli drogi naszego życia kiedykolwiek się skrzyżują, to będę miał mnóstwo historii do opowiedzenia!
Uścisnął mocno, choć z uwagą swojego kompana i spakował swoje rzeczy. Nie miał zbyt dużo czasu, więc potrzebował jak najszybciej się zebrać. Wychodząc jeszcze raz rozejrzał się po wiosce, dumając nad smutnym losem jej mieszkańców. Pomyślał, że takich wiosek musi być w galaktyce całe mnóstwo i dla każdej z nich ich los jest końcem świata. A dla takich jak on, podróżników po galaktyce, rozważających konflikty Imperium i Republiki, ten koniec świata zdawał się być nieistotny, wręcz malutki w porównaniu z ogromem Wszechświata. Z tymi myślami i bagażem nowych doświadczeń ruszył przez południowe wejście do wioski, po drodze zabierając swój blaster.
Grupa skałek, którą faktycznie mijali jeszcze niedawno, na którą wcześniej nie zwrócił większej uwagi, prezentowała się bardzo dobrze, jeśli chodzi o obronność i możliwość ukrycia. Gdy Leo do niej doszedł, minął kilka dużych skał, w których cieniu mógł się zaszyć. Przez kilkanaście minut krążył pomiędzy głazami szukając dobrego miejsca, aż jego uwagę przykuła nieduża, sześcienna skałka otoczona gęstymi krzewami. Pchanym jakimś przeczuciem odgarnął ostre krzaki, aby ujrzeć niewielką nieckę, wyżłobienie stworzone przez wieki erozji. Wystarczająco duże, aby mógł się w nim położyć, lekko kuląc i zakryć gęstą roślinnością. Nie widział co prawda zbyt wiele ze świata na około, lecz postanowił sprawdzić, czy odgarniając dolne łodygi krzaków będzie miał na oku wioskę. Leo miał tego dnia dużo szczęścia, był w stanie zobaczyć tylko część wioski, ale tą północną, dzięki czemu mógł zauważyć statki piratów, a konkretnie, ich odlot.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 20 Maj 2012, o 00:34

Tym jednak razem nie nastąpił przylot żadnego ze statków piratów. Z północnej strony pojawiły się za to dwa dwuosobowe śmigacze, na których leciało w sumie czterech złoczyńców. Być może gdyby nie tumany kurzu, Resharr nie zdołałby zauważyć jakiegokolwiek poruszenia na północ od wioski. Nieco ponad pół godziny później banda odleciała. Leo musiał poczekać jeszcze godzinę, nim ktoś zaczął krzątać się po skałkach. Był to wcześniej poznany Ed Stein.
- Hej panie Leo, przyniosłem nieco prowiantu, wody i medykamentów. Co prawda nie są to plastry z bacty, a lokalna odmiana bandaży nasączona naturalnymi olejkami, ale w razie jakiś skaleczeń czy zadrapań na pewno się przydadzą. - rzekł starosta wioski - W plecaku jest pięciolitrowa bańka z wodą oraz jedna piersiówka z naszym piwem. Poza tym sporo suszonego mięsa i owoców. Jeżeli nie będziesz miał co jeść, spróbuj odnaleźć jakieś korzonki i je rzuć. Pamiętaj, że trzy razy dziennie mamy małe patrole, a raz na tydzień przylot szefa. Obecnie do tego drugiego mamy trzy dni, wiec chyba zdążysz się odpowiednio oddalić.
Starszy wioski począł opuszczać skałki, jednak jeszcze raz się zawrócił, gdyż coś mu się przypomniało. Ponownie stanął przed wyższym od niego Catharem. Zadarł głowę i spojrzał mu w oczy.
- W razie czego w plecaku zostawiliśmy ci nóż. Wydaje się prymitywny ale jest nasączony trucizną. To tak na czarną godzinę. - rzekł cicho - Tymczasem bywaj. Może kiedyś się jeszcze spotkamy...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 20 Maj 2012, o 10:24

Leo uprzejmie podziękował i bez zwłoki spakował zapasy przygotowane przez mieszkańców wioski. Machnięciem ręki pożegnał się z Steinem i wyciągnął swoją mapę. Zlokalizował siebie i cel swojej podróży. Droga, którą przebyli poprzednio z Jankiem była teoretycznie najprostszą, lecz z lekkim okładem można było przewędrować długą doliną i pasmem niewysokich gór. Cathar chwilę ustalał, w którą stronę powinien iść, bazując na mapie i punktach odniesienia, aż z radością odkrywcy w końcu wybrał kierunek. Z zadowoleniem i ekscytacją kolejną wyprawą zarzucił plecak na plecy i wyruszył w drogę.
Aby w jakiś sposób umilić sobie czas, zapisywał w cyfronotesie wydarzenia, w których wziął udział na Ryloth oraz garść swoich przemyśleń. Przez pierwszy dzień trasa po niewielkiej wyżynie była wyjątkowo wygodna, pomimo podmokłego terenu i nieco chłodnej aury. W pewnym momencie obejrzał się za siebie, widząc w oddali wioskę Dono Janka. Życzył wszystkim jej mieszkańcom szczęścia i wolności i ruszył dalej. Na pierwszym postoju podzielił swoje racje żywnościowe na siedem części. Podejrzewał, że zgodnie ze słowami Eda Steina, powinien spotkać na swojej drodze jakąś osadę Twi'leków, gdzie nabędzie więcej zapasów. Podejrzewał, że cała wyprawa zajmie mu około 10 dni.
Drugiego dnia rozpoczęło się trochę trudniejsze podejście, po suchym stoku prowadzącym na górę, po drugiej stronie której płynęła rzeka, która płynęła na południowy-wschód, czyli w stosunkowo dobrym kierunku. Im wyżej podchodził, tym bardziej karłowata stawała się roślinność. Na szczycie odnalazł kilka formacji skalnych, w cieniu jednej z nich spędził noc. Trzeciego dnia dotarł do rzeki, przypuszczając, że wzdłuż niej powinien napotkać jakąś osadę. Tego dnia mijały go pierwsze stada dzikich zwierząt. Wyglądało na to, że zbierały się w okolicy życiodajnych rzek. Pod koniec trzeciej doby zauważył pierwsze ślady cywilizacji, pozostałości po starej drodze, ślady kół jakiegoś rodzaju transporterów, biegnące wzdłuż rzeki do resztek starego, suchego już lasu. Zadowolony, że wpadł na jakiś trop, spędził noc w zagajniku.
Czwartego dnia, koło południa, zobaczył pierwsze zabudowania w dole rzeki. Niewielką osadę zbudowaną z gliny i drewna. Dokładnie to, czego potrzebował. Starając się nie wyglądać groźnie, ruszył pewnym krokiem do wioski, szukając wzrokiem jej mieszkańców. Mignął mu jakiś Twi'lek, co było dobrym znakiem. Miejscowi na pewno lepiej znali się na okolicy i tym, jakie niebezpieczeństwa tutaj grożą. Dopiero, kiedy mieszkańcy mogli już zobaczyć go zbliżającego się w kierunku osady, uświadomił sobie, że nie ma pojęcia, jakim językiem tutejsi się posługują. Leo nie znał oryginalnego języka Twi'leków. Miał zatem tylko nadzieję, że uda mu się jakoś dogadać.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Mistrz Gry » 7 Cze 2012, o 23:08

Leo nie zaszedł zbyt daleko w głąb wioski. Naprzeciw niego wyszło pięciu rosłych Twi'leków, uzbrojonych w blastery. Choć były przestarzałe, to zdecydowanie przeważali pod tym aspektem mieszkańców osady, w której pozostał Jank. Rdzenni przedstawiciele Ryloth półkolem otoczyli przybysza i rozpoczęli nieco nerwową przemowę jednak Resharr nie za wiele z niej zrozumiał. Dopiero po paru minutach, dołączył do nich nieco młodszy osobnik.
- Czego tu szukasz? Nie damy się zastraszyć wysłańcowi piratów, już niejeden atak odparliśmy, nie boimy się z was. Czego chcesz przybyszu? - rzekł w dość dobrym basiku nowoprzybyły, tłumacząc słowa strażników - Moim przyjaciele pytają jeszcze co z ciebie za pirat bez widocznej broni? A może jesteś kimś innym? Jaki jest cel twojego pobytu tutaj? Odpowiadaj szczerze.
Pod tym natłokiem pytań oraz groźbą użycia przemocy, Cathar musiał zachować zimną krew, opanowanie i rozwagę. Najdrobniejszy gest albo źle przetłumaczone słowo przez szóstego z Twi'leków mogły zakończyć powrotną wyprawę Leo. Nie mniej wędrowiec nie mógł mieć im za złe, że go tak "przywitali". Po tym co zastał we wiosce Dono Janka, nie powinno go to dziwić.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ryloth] Rozdroża

Postprzez Leo Resharr » 8 Cze 2012, o 13:02

Gdy tylko zbliżyli się do niego obrońcy wioski, Leo rozluźnił się i rozłożył szeroko ręce, aby zasygnalizować pokojowe zamiary. Słuchał w spokoju słów strażników, próbując wyłapać jakiekolwiek zrozumiałe słowa, choć przychodziło mu to z wielkim trudem. W myślach zganił się za nieodpowiednie przygotowanie w tym zakresie, obiecał sobie, że spróbuje nauczyć się języka Twi'leków. W końcu, gdy pojawił się ktoś znający basic, Cathar odetchnął z ulgą. Wysłuchał gradu pytań, agresywnych, oskarżających z pełnym zrozumieniem. Ludzie w tych okolicach musieli męczyć się tylko z dość niegościnną ziemią, ale także nieprzyjaźnie nastawionymi przybyszami z gwiazd. Przyjaźnie nastawieni najwyraźniej nie mieścili się im w głowie. Musiał improwizować, ale w tym był na szczęście dobry.
- Nazywam się Leo Resharr i jestem podróżnikiem. Próbuję dotrzeć do mojego statku, aby móc w pokoju opuścić Waszą planetę - odpowiedział spokojnym tonem, delikatnie gestykulując - Próbuję dotrzeć do miejscowości, która znajduje się na południe stąd.
Zastanowił się chwilę, aby przypomnieć nazwę lądowiska, ale chyba nigdy jej nie poznał. To komplikowało trochę sprawę. Przeklął w myślach, ale mimo wszystko nie stracił dobrego nastawienia.
- Nie pamiętam, jak ta miejscowość się nazywa, ale mogę wam ją pokazać na mapie. Gdybym wiedział dobrze, jak dotrzeć do mojego celu i miał plecak pełen zapasów, nie niepokoił bym was. To sprowadza mnie do drugiej rzeczy, o którą chciałbym prosić...
Miał nadzieję, że tak, jak sądzi, Ci mieszkańcy to dość prości ludzie, którzy nie będą chcieli zrobić mu krzywdy, jeśli obieca jak najszybciej się oddalić. Trochę dużo niewiadomych miał przed sobą, ale musiał je jakoś pokonać. Jego życie i przede wszystkim pragnienie przygody nakazywało mu iść dalej, na przekór przeciwnościom.
- Chciałbym prosić was o trochę zapasów na drogę, na tydzień zaledwie. Jestem gotów za nie zapłacić.
Zakończył wypowiedź typowym dla całej galaktyki gestem oznaczającym pieniądze, czego zaraz pożałował pod spojrzeniem strażników. Przez cały czas starał się nie wykonywać zbędnych ruchów. W końcu znajdował się w dość niekorzystnej sytuacji.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron