Cathar w zamyśleniu spojrzał w ogólnym kierunku ich marszu. Przez zacinające krople deszcze niewiele mógł zobaczyć, jednak oczyma wyobraźni próbował dostrzec rodzinną wioskę Dono. Sam zadawał sobie pytanie, czego mogą się spodziewać w tym tajemniczym miejscu. Nigdy nie spytał towarzysza, jak dawno opuścił te okolice, ale podejrzewał, szczególnie na podstawie wieku kompana, jak i nostalgii w jego głosie, że było to dawno temu. Jeśli ktokolwiek, kto pamięta czasy młodości Janka nadal zamieszkuje Szarą Dolinę, to pewnie jest już stary, jeśli w ogóle żyje.
-
Ludzie, a przynajmniej według mojej wiedzy o Twoim gatunku, mają tendencję do zachowywania cech szczególnych wyglądu przez całe życie - zaczął z nutką rozbawienia, która zabrzmiała komicznie w wykonaniu jego strun głosowych -
Myślę, że jeśli będzie tam ktoś, kto Ciebie pamięta, skojarzy Cię od razu.Leo zdawał się być niezwykle zadowolony ze swojego spostrzeżenia. Nastała cisza, podczas której Dono w milczeniu najwyraźniej kontemplował słowa Cathara, a sam Resharr w pełnej koncentracji wyżymał mokre kosmyki futra na głowie. Nagle, jakiś dźwięk przykuł jego uwagę, pojedyncza basowa nuta przebijająca się przez szum deszczu. Leo wytężył swój wrażliwy zmysł słuchu, aby ponownie zarejestrować dźwięk, albo chociaż przekonać się, czy się nie przesłyszał. Minęło kilka minut i nagłe podniecenie znikło z twarzy Cathara, zmartwionego zawodzącymi go uszami. Nie zdążył nawet opuścić głowy, gdy niski pomruk powtórzył się, równie cicho, lecz tym razem z pewnością dochodził ze strony, w którą zmierzali podróżnicy.
-
Wygląda na to, że masz szczęście, przyjacielu - mruknął zadowolony Leo, kierując słowa do milczącego Dono -
Z całą pewnością ktoś zamieszkuje tamte okolice i wykorzystuje jakieś maszyny do pracy. Jak tylko deszcz przestanie padać, powinniśmy tam iść.Tym razem szczęście uśmiechnęło się do wędrowców, gdyż wedle wszystkich znaków, deszcz powoli ustawał. Mogli udać się w ostatnią prostą przed odnalezieniem wioski Dono, celu ich podróży. Podczas pakowania rzeczy ustalili, że najpierw dotrą do wioski, potem spróbują odnaleźć źródło basowego dźwięku. Dzięki temu będą mieli pewność, że spotkają kogoś żywego, a dokładnie o to im chodziło. Narastająca ekscytacja udzieliła się im obu, kiedy żwawo ruszyli przez słabnący deszcz, wprost ku przeszłości Dono Janka.
Nie wiem, czy dokładnie o to Ci chodziło na koniec poprzedniego posta, ale myślę, że takim pozytywnym akcentem możemy wskrzesić questa