Content

Archiwum

[Ruan] Zagadka zaginionych plonów

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

[Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 6 Wrz 2011, o 18:28

Anna Vir'lou, Dack Cartcher i Victoria Healey przybywają z: [Coruscant] Świątynia Jedi

Podróż na Ruan nie zajęła zbyt dużo czasu, wszakże planeta ta znajdowała się w sektorze Coruscant. YT-2000 wylądował w niewielkim porcie nieopodal Noob Hill, gdzie tamtejsi rolnicy poprosili Radę Jedi o rozwiązanie ich problemu ze znikającymi plonami. Obwiniali o to jakiegoś nieznanego potwora, który nocą najprawdopodobniej wyjadał ich owoce oraz ziarna.
Victoria poprosiła pilota Rewina Omllema by ten zajął się portowymi opłatami i był cały czas w pogotowiu oraz by znalazł sobie zakwaterowanie w pobliżu. Natomiast ona razem z Anną i Dackiem opuściły port. Dość szybko adepci mogli się przekonać, jak bardzo różni się Ruan od Coruscant. Nie było tutaj ogromnych zabudowań oraz masy pojazdów. Trafili na prawdziwą rolniczą planetę, gdzie dookoła widać było pola uprawne, sady oraz małe lasy. Nie brakowało również jezior oraz wzniesień.
- Jak wasze pierwsze wrażenia? Może spodziewaliście się trochę innych widoków, w końcu cały czas jesteśmy w Świecie Jądra, w sektorze Coruscant. - zagaiła rozmowę Rycerz Jedi - Będziemy musieli dostać się do wioski, gdzie pewnie dostaniemy bardziej szczegółowe informacje dotyczące naszego "potwora".
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 7 Wrz 2011, o 20:54

- Tu naprawdę jest... pięknie. Pola, jeziora, nic się nie marnuje, zupełnie inaczej niż w stolicy... Teraz zaczynam się martwić, że jeśli to naprawdę potwór i będziemy musieli go najpewniej zabić, to nie wiem, czy zdołam zrobić cokolwiek. W Świątyni nauczyłem się szanować każdą formę życia, nieważne, czy...naprawdę nieważne! A więc do wioski, tak? Mam nadzieję, że wszyscy będą dla nas mili...
Mężczyzna nie odrywał wzroku od tutejszej flory, która go zafascynowała. Wcześniej myślał, że wzbudzić w nim zachwyt mogą wodospady, niezdobyte góry lub morza, ale przeliczył się. Życie w tym miejscu wydawało mu się mniej skomplikowane. Mieszkańcy mogli pracować za siebie i cieszyć się z upraw, nie tylko chodzić do sklepu i kupować gotowe.
- Co ja gadam?- przeszło mu przez myśl - Na pewno robią dla kogoś, kto zgarnia całą sumę... zawsze jest tak samo. Ktoś popada w kłopoty, a później przylatuje jakiś bohater i wyzwala tego ktosia. Współczuję tym bohaterom mimo woli, ale w sumie..
Przegarnął włosy dłonią i odetchnął, aby choć trochę odciążyć organizm. W nozdrza wdarł się okropny zapach, coś jakby palony polimer. Wstrzymał więc oddech, ale wkrótce organizm upomniał się o swoje i znów sapnął, wypuszczając dwutlenek węgla. Warknął tylko po cichu i naciągnął kołnierz koszuli na twarz. Tkanina na wysokości nosa skutecznie zablokowała smród plastiku. Kiedy oddalili się od przykrego miejsca, Dack odsłonił twarz i spojrzał na prowadzącą Mistrzynię.
- Ciekawe, jak będzie we wiosce... - pomyślał
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 1 Paź 2011, o 13:38

Choć wokół lądowiska znajdował się dość cywilizowany obszar i Healey bez problemu znalazłaby jakiś pojazd, który przetransportowałby ich do wioski, postanowiła że wraz z adeptami uda się pieszo. Mniej więcej w połowie drogi dogonił ich... archaiczny pojazd, do którego zaprzęgnięto dwie banthy.
- Witajcie. Jestem Gren Jones, jestem synem Bode'a. Czy wy czasem nie jesteście delegacją przysłaną ze Świątyni Jedi? - spytał około 30-letni mężczyzna.
- Tak Grenie. Otrzymaliśmy wiadomość, że znikają wasze plony...
- A wiec wsiadajcie na wóz. Mieszkam w tej wiosce. Mój ojciec jest tam koordynatorem, choć ma ponad 60-lat i jest trochę... Konserwatywny i zabobonny. - odparł z uśmiechem na twarzy Jones. - Na miejscu ojciec przedstawi wam sytuację.
Troje Jedi wdrapało się na starą i skrzypiącą "przyczepę", a po chwili wszyscy mogli podziwiać rolnicze krajobrazy z perspektywy przestarzałego pojazdu. Ruan stanowiło niezwykły kontrast dla całkowicie zurbanizowanego i skomputeryzowanego Coruscant. Mimo wielu udogodnień jakie niosła technologia, mieszkańcy tej planety jakoś twardo stali przy dawnych obyczajach, tradycjach, narzędziach i sposobie bycia.
- Anno, Dacku i jak oceniacie Ruan? Podejrzewam, że nigdy nie mieliście okazji jechać czymś takimi? Szczerze przyznam, że ja też... - zagaiła Victoria - Mam nadzieję, że nie lekceważycie i nie śmiejecie się pod nosem. Każdy ma prawo do wyboru drogi, tutejsi mieszkańcy wybrali taki, a nie inny.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 2 Paź 2011, o 09:46

Pojazd, którym mieli przyjemność się przemieszczać rzeczywiście robił wrażenie. W całej galaktyce było niewiele okazji do jazdy na czymś takim, w dodatku w świecie jądra. Młody Jedi uśmiechnął się pod nosem i wszedł na krypę, po czym usiadł. Wóz przemieszczał się powoli, lecz jazda była przyjemna.
- Jak dobrze, że nic nie buczy. - pomyślał, komentując piski, jakie wydawały ścigacze. Wóz miał tę przewagę, że nie trzeba było znosić dźwięków o niskich częstotliwościach, które zwykle towarzyszyły repulsorom. Długa jazda na tych maszynach potrafiła zadać niewiarygodny ból narządom słuchu. - Dobry wóz. -
- Hę!? - odpowiedział Mistrzyni - Ach, tak... przepraszam, zamyśliłem się. Nie, oczywiście nie patrzę na nich z góry, Mistrzu Healey. Podoba mi się ten ich styl bycia, śmiało trwają przy swych poglądach i nie oglądają się za siebie. Podziwiam ich za pracę siłą rąk, które gdzie indziej wykonają droidy. Nie wiem, czy sam byłbym do tego zdolny. -

Chłopak spojrzał za siebie i ujrzał krajobraz tego wspaniałego miejsca, jakim było dla niego Ruan. Już wcześniej zauważył zupełnie odmienne widoki niż na Coruscant, ale teraz miał okazję widzieć więcej. Pola, jeziora i inne zjawiska, które tak rzadko widywał wywoływały u niego dreszcz emocji. Mimo zauroczenia tym miejscem, wciąż jego ulubioną planetą pozostawało Coruscant, ale i Ruan pozostawi po sobie wielki ślad.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 2 Paź 2011, o 14:42

Anna również podzieliła się swoimi przemyśleniami dotyczącymi Ruan. Healey wyczuła, że panująca tutaj atmosfera wpływa korzystnie na Vir'lou. Każdy czasem potrzebuje trochę wytchnienia od codzienności na Coruscant, gdzie ciężko znaleźć choć metr kwadratowy, nie będący naszpikowany elektroniką. Po blisko godzinnej podróży, czwórka dotarła do wioski.
- Jesteśmy na miejscu. Nie mamy tutaj wielopiętrowych bloków jak na stołecznej planecie. Ot jedno czasem dwupiętrowe domki, stajnie i składziki. - rzekł przyjaźnie Gren - Zaraz pójdę po ojca, który przedstawi sytuację, tymczasem poczekajcie na ryneczku. Jest tam stara fontanna, parę ławek i drzew.
- Dobrze Grenie. - odparła krótko Healey idąc z adeptami we wskazanym kierunku.
- Pomijając już otoczenie, czy myśleliście dlaczego plony rolników mogą znikać i być niszczone? - spytała Vicki, spoglądając to na dziewczynę, to na chłopaka.
- Hmm, ciężko spekulować. Być może mają konflikt z jakąś pobliską wioską? - powiedziała niezbyt pewnie Anna - Chociaż nie wydają mi się aż tak niecywilizowani. Może Dack ma inne rozwiązanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 3 Paź 2011, o 15:40

Dack odchrząknął i splunął na ziemię, po chwili zamazał ślad podeszwą buta. Wbił oczy w zadającą pytanie Mistrzynię i odpowiedział.
- Anna powiedziała chyba wszystko, co i ja powiedziałbym...chociaż nie możemy zakładać, że jakiś potwór nie istnieje, to byłaby głupota. Tak, chyba wszystko, przepraszam za chaos, ale jestem jakoś dziwnie zamyślony. -
Chwilę później ogarnął Annę wzrokiem i znów zwrócił się ku ziemi. Jego uwagę przykuł ślad po ślinie, która zdążyła już wyparować. Zmarszczył brwi, po czym wzdychnął lekko. Umysł zbroczyła mu myśl dotycząca istot żywych, otóż ciągłe studiowanie Mocy prowokowało go do zadawania sobie pytań dotyczących egzystencji.
- Kur...czy nie byłoby łatwiej po prostu się zabić i dać sobie spokój... Fajrant, czas nie osiągnąłby tak wielkiej wagi, nie przejmowałbym się niczym... Co ja bredzę?! Nie na tym polega życie... -
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 8 Paź 2011, o 00:19

Kilkanaście minut później po troje Jedi, przybył Gren, o dziwo był sam, a nie tak jak wcześniej wspominał, że przyprowadzi ojca. Mimo to Healey nie okazała jakiejkolwiek formy zdziwienia czy niepokoju.
- Ojciec zaprasza was do domu. Tam jest już kilku rolników, którzy utracili plony. Przed tym prosiłbym o wyrozumiałość. Niektórzy są już wiekowi, a na dodatek mocno zabobonni. - mówił młody Jones - Chodzi mi o to, że pani... Państwo są dość młodzi, a wioskowa starszyzna podchodzi do takich osób z dystansem.
- Rozumiem. Nie musisz nic więcej tłumaczyć. - odpowiedziała z uśmiechem Victoria - Prowadź do pomieszczenia.
Wysłana z Coruscant delegacja po krótkim spacerze, stanęła przed największym domem w okolicy. Gren wprowadził ich do środka, a następnie skierował się do dużej, okrągłej sali, znajdującej się w centralnej części budowli.
- Witajcie Jedi. Nazywam się Bode Jones, syn Orela, wnuk Groda. Mojego syna Grena pewnie już poznaliście. - przywitał się koordynator wioski, z lekką chrypką w głosie - Razem ze mną są moim przyjaciele, którzy również stracili dary ziemi ruańskiej.
- Witajcie. Jestem Rycerzem Jedi, nazywam się Victoria Healey. Razem ze mną są Anna Vir'lou i Dack Cartcher. - dokonała prezentacji członkini Zakonu - Zapewne wspólnie uda nam się rozwiązać problem.
- I my mamy taką nadzieję. - mruknął Bode - A teraz siadajcie, przed dyskusją, zjemy tradycyjny posiłek.
Healey nie oponowała, gdyż wiedziała, że może to być nietaktowne oraz pewnie spowoduje oziębienie stosunków między nimi a rolnikami. Szeptem przekazała adeptom, by w miarę możliwości nie czynili żadnych zbędnych gestów i nie dyskutowali zbyt głośno. Na stół postawiono jakąś pieczeń przypominającą świnię, ogromną miskę z pieczonymi ziemniakami oraz dzban z kaff.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 30 Paź 2011, o 08:32

Dack nie poczęstował się żadnym z podanych dań, przez co obawiał się, że może urazić gospodarzy, jednak uparcie trwał przy swej decyzji. Dopiero co przyleciał z Coruscant, a z własnego doświadczenia wiedział, że mógłby zwymiotować po zjedzeniu lub wypiciu czegokolwiek. Przysłuchując się rozmowie Mistrzyni z tubylcami, siedział niemalże nieruchomo, by jak radziła właśnie Mistrzyni, nie móc ich zbytnio denerwować. Pamiętał, że niewyparzony język często przysparzał mu kłopotów. Jednak podczas siedzenia jego wzrok powędrował ku rękojeści miecza Healey, po tym zaraz zaczął rozmyślać, o własnym mieczu.
- Pewnie będzie zielony... Niebieski lepszy. Swoją drogą, ciekawe dlaczego Sithowie mają najczęściej czerwone? Pewnie te głupki myślą o symbolach swej wścieklizny. - pomyślał
Odgłosy rozmów z tubylcami sprowadziły go z powrotem na Ruan, gdzie nie miał nic innego do roboty niż tylko czujnie słuchać i wytrwale czekać.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 30 Paź 2011, o 11:29

Victoria wyczuwała, że Dack jest nieco zniecierpliwiony. Niezbyt podobało jej się także, iż nic sobie nie nałożył z miejscowych przysmaków. Takie detale mogły utrudnić rozmowy i kontakt z mieszkańcami Ruan. W końcu gdy żony najstarszych we wiosce pozbierały talerze, przystąpiono do rozmów. W międzyczasie starszyzna zapaliła fajki, jednak tym razem Jedi stanowczo odmówili.
- A więc mniej więcej od miesiąca nasze plony albo są mizerne, albo nie ma ich wcale. Miejsca gdzie powinny rosnąć krzewy z owocami są poryte, a same rośliny połamane. - odparł koordynator wioski.
- Tak! Nawet pszenice są zniszczone, połamane... Nie będziemy mieli zapasów na zimę. - wtrącił się drugi z mężczyzn - Dziwimy się, że Jedi przysyłają tak młodych ludzi.
- Nie ważny jest wiek, ale jakość. - grzecznie odparła Victoria - czy próbowaliście zaobserwować co się dzieje? Kto może to robić?
- Owszem... Ale zawsze jak braliśmy się za obserwację paru pól, zniszczenia pojawiały się na innym. - rzekł smutno trzeci ze starszych facetów - Proponuję byście obejrzeli przynajmniej dwa pola.
- Dobrze. - ponownie potwierdziłą Victoria - Dacku, Anno czy możecie udać się w jedno miejsce, natomiast ja pójdę w drugie? Prosiłabym was o cierpliwość i wyrozumiałość dla tubylców. Nie bądźcie impulsywni i agresywni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 31 Paź 2011, o 08:57

Dack skinął tylko głową i dodał
- Oczywiście, myślę że oboje jesteśmy gotowi. - spojrzał na Annę i uśmiechnął się kontem ust.
Chwilę po oddaniu odpowiedzi znów wbił swoje myśli w sprawę dla innych nieistotną, ale dla niego ważną. Już wcześniej zauważył, że w szacie, którą nosił, nie było dużo kieszeni. Jedyna, która nadawała się do trzymania rzeczy większej od pięciocentymetrowej zabawki, ukryta była wewnątrz tuniki. Ostatnie dwie kieszonki były bardzo małe i ciasne, co niezmiernie go trapiło. Cały czas wyobrażał sobie samego siebie z zajętymi dłońmi. Skoro miał być potrzebny, to nie mógł pozwolić, żeby jakieś małe, lecz ważne przedmioty zajmowały mu dłonie. Nawet sama szata był poniżej oczekiwań, ponieważ była wykonana z materiału, który grzał go niesamowicie, a dodać do tego pełne słońce, wtedy już był zdenerwowany. Najchętniej cisnąłby tymi szmatami o skały, ale przecież starał się zatrzeć w sobie wszelki gniew, więc za każdym razem kiedy przypominał sobie o kompromitujących go lub wstydliwych sprawach, oddychał głęboko i wsłuchiwał się w wydech.
Tymczasem znów powrócił do rzeczywistości przez nagłe kłucie w żołądku. Mężczyzna zawsze miał problemy ze zmianą czasową, a w dodatku jego słaby żołądek. Na szczęście nie jadł nic, czym mógłby zwymiotować, więc pocieszył się lekko. Znów był w gotowości i czekał na rozkazy Mistrzyni.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 31 Paź 2011, o 11:26

Victoria Healey sama udała się na jedno z pół prowadzona przez starszego wioski. Po drodze krajobraz się nie zmieniał, wszędzie wkoło znajdowały się parterowe, proste domki oraz ziemia, a od czasu do czasu sadki. Najbardziej doświadczona członkini Zakonu będąca na Ruan, została zaprowadzona na uprawę pszenicy...

***

W tym samym czasie syn koordynatora wioski Gren, przewodził Annie i Dackowi w wyprawie do miejsca, gdzie jeden z rolników uprawiał słodkie owoce przypominające przerośnięty agrest. Anna zastanawiała się nad milczeniem swojego towarzysza. Wydawał jej się nieco arogancki i nietaktowny.
- Dacku czemu nic nie mówisz? Źle się czujesz? - spytała Vir'lou - Przy stole zachowałeś się również nietaktownie nic nie próbując. Mogłeś urazić tym tubylców i narazić naszą wyprawę na niepowodzenie...
Po kilku minutach Gren doprowadził ich do celu. Krzewy z owocami były mocno połamane, a ziemia wokół nich zwałowana. Gdzieniegdzie leżały jakby nadgryzione kule, na których znajdowały się much-owocowe. Mimo to każdy wiedział, iż nie jest to sprawka wichury czy jakiegoś gradobicia.
- Dack co o tym sądzisz? - spytała Anna - Trochę wygląda jakby to było jakieś zwierzę...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 1 Lis 2011, o 19:41

- Nie lubię tak skakać z miejsca na miejsce, wiesz? - odparł i uśmiechnął się sztucznie - Wybacz, ale czuję się nieswojo, nie umiem szybko nawiązywać znajomości, a jedynie mogę to tylko udać. Teraz chcę być szczery, ponieważ będziemy razem w terenie i to na obcej planecie, a przechodzą mnie ciarki. - dokończył, lecz po chwili zerwał się na bok poirytowany - Nie, wybacz, po prostu źle się czuję... Coś mnie trapi i to poważnie.
Kiedy uświadomił sobie, że jeszcze niedawno ćwiczył tłumienie swych emocji, zaczerwienił się i zamilkł. Poczuł się naprawdę głupio, że drobnostki tak przyćmiewają mu umysł. Dack przejął się tym, że skoro kandyduje na Jedi - obrońcę, istotę dającą nadzieję innym, bo tak właśnie wyobrażał sobie Jedi - to może temu nie podołać. Nawał obowiązków i trudna rola, jaką było szkolenie swych umiejętności, podnoszenie ich tak, aby nie zmąciła go Ciemna Strona. Jak na ironię, to podobno strach pcha Jedi w objęcia Ciemnej Strony właśnie i tego się bał. Rozmyślając chwilami wątpił, czy w ogóle dobrze postąpił, kiedy przyłączył się do Zakonu, ale teraz westchnął i ruszył za towarzyszką.
- Trochę więcej niż trochę, wiatr nie nagryza owoców... Bo z tego, co widzę na pierwszy rzut oka, to ktoś lub coś nażarło owoce. - odpowiedział i obrócił się, by lepiej ogarnąć wzrokiem okolicę - A tereny wokół uprawy, Panie Gren, są one zamieszkane w jakimś większym promieniu? I gdzie tu, proszę Pana, są jakieś najbliższe ostoje dzikich zwierząt? Czy wcześniej jakieś zwierzęta napadały na te tereny, co Pan o tym sądzi? - spytał grzecznie.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lis 2011, o 00:32

W czasie gdy Healey kończyła swój obchód, Anna i Dack przyglądali się innemu miejscu, na którym rosły owoce o wielkości pięści, przypominające wyglądem agrest. Człowiek, który oprowadzał młodych Jedi zdziwił się nieco tonem Cartchera, gdyż ten nie zachowywał się jak członek Zakonu.
- Jak pan widział, domostwa są oddalone o paręset metrów od pól i terenów gdzie mamy sady i krzewy. Mimo to, do tej pory nie mieliśmy problemów z dziką zwierzyną. Starszyzna wioski mówi, że to jakiś potwór, jednak sam nie wiem co o tym sądzić. - odparł Gren. W tym samym momencie zaświergotał komunikator młodego adepta.
- Dack jak wasze obserwację? Macie jakieś podejrzenia? Hmm, mnie chyba udało się rozgryźć sprawę, ale z tym będziemy musieli poczekać do wieczora. - rzekła Victoria Healey - Spotkamy się za godzinę we wiosce i tam poczekamy do zmroku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 3 Lis 2011, o 15:15

- Aha, że niby potwór... To są jakieś drwiny! Chyba, że mają rację, to wtedy odszczekam nawet swe myśli. Choć w sumie, to jakieś małe zwierzątka działające w grupie. - rozmyślił się i gdy chciał zadać kolejne pytania, choć tym razem Annie, wtedy zabrzmiał komunikator. Dack spojrzał na mały ekran urządzenia, zobaczył ciąg cyfr, który oznaczał Mistrzynię Healey, więc odebrał.
- Tak, mam to i owo na myślo, a i Anna też nie próżnuje. O tym później... - rozłączył się. Teraz postanowił wykorzystać czas na badanie terenu, gdyż zdawał sobie sprawę, że zadać pytania Grenowi może później, a badać w ciemnościach nie da rady. Kucnął przy ziemi i przyjrzał się nagryzionym owocom. Ślady nie były gładkie, gdyż posiadały wyszczerbienia, więc to powinno być zwierzę. Uradowany chłopak chwycił górną kieszonkę swe szaty i szarpnął mocno, żeby ją wyrwać. Nie była na tyle duża, by objąć cały owoc, ale nadawała się do zabrania kilku próbek. Dack nawinął kawałek sukna na koniec palców i delikatnie otarł ślad szczęk na owocu.
- Mam nadzieję, że będzie czym zbadać... I będzie co. -
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 5 Lis 2011, o 12:41

Nim Dack i Anna powrócili do wioski, oboje zauważyli średniej wielkości frachtowiec z oznaczeniami Republiki. Wylądował on za osadą, na jednym z zaoranych pól, gdyż w pobliżu nie było dostatecznie dużego lądowiska, gdzie maszyna mogłaby osiąść. Gdy adepci doszli do punktu zbornego, Victoria już tam była.
- Widzę, że już powróciliście. Cieszę się z poczynionych przez was obserwacji. Hmm, mam przeczucie graniczące z pewnością, że to po prostu jakieś zwierze. - rzekła Healey.
- Ale dlaczego społeczność lokalna uważa, że to potwór? - spytała Vir'lou - Może są nieco zacofani cywilizacyjnie, ale raczej nie są głupi.
- Hmm, co do tego też mam pewne podejrzenie. Chociaż nie musi być trafne. - odparła najbardziej doświadczona z grupy członkini Zakonu - Być może jest to jakiś przerośnięty okaz zwierzęcia albo posiadający jakąś inną wadę genetyczną. Zobaczymy.
- A co to za frachtowiec. Widzieliśmy, że ma oznaczenia Republiki. - pytała dalej Anna.
- Ściągnęłam zoologów z Coruscant. Nie mieli daleko, więc szybko przylecieli. - odpowiedziała cierpliwie Victoria - Dacku a co masz w ręce? Czyżby jakiś suvenir z podróży na Ruan? Myślę, że czas się posilić. Jeżeli nie macie ochoty na miejscowe przysmaki, to w domku który nam przydzielono, są nasze skromne zapasy. Parę konserw, suszonych owoców i napar z kaffu. A potem wyruszamy na jedno z pól. Będziemy musieli przyciągnąć to zwierze do nas, ale Moc nam w tym pomorze. Resztę zrobią zoolodzy, którzy mają zamiar złapać sprawcę całego zamieszania.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 7 Lis 2011, o 17:39

- Mam tu coś w rodzaju wymazu z tych owoców, ale dobrze, że są ci zoolodzy, bo przydadzą się. Mogą zbadać ten cały ślad, być może dowiemy się kto za tym stoi. - odparł i zakołysał się wokół własnej osi, po chwili zwłoki dodał - Przepraszam, Mistrzyni, ale czy nie wydaje się dziwne, że mieszkańcy są nieco odmienni od reszty wszechświata, nawet na Tatooine nie widział tak nieśmiałych i ewidentnie oceniających innych, ludzi. Trochę mnie to krępowało, gdy chciałem zebrać cały ten wymaz, to chciałem poprosić o to Grena, ale sam oderwałem sobie kieszeń. Wydają mi się naprawdę dziwni... Sam nie jestem ideałem, ale... Ale naprawdę nie wiem, co ze mną nie tak! Ech, dobra, to ja już pójdę zanieść im ten ślad.
Ruszył przed siebie chwiejnie i rozglądał się wokół. Starał się podpadać okolicznym, tylko kłopot w tym, że zauważał w nich coś dziwnego, co go dezorientowało. Najbardziej ich wzrok, zdawali się patrzeć na niego, jak na kogoś bardzo obcego. Być może nie chcieli zbytnio zaufać wysłańcom Republiki Galaktycznej.
Nim się obejrzał, dotarł na zaorane pole, na którym zdawał się lądować frachtowiec. Nawet z daleka dostrzegł istoty krzątające się już wokół maszyny. Aby zaznaczyć, że jest jednym z nich, wyciągnął dłoń w górę i krzyknął
- Hej! Macie tu jakieś laboratorium!? - jakkolwiek zabrzmiał, zrobiło mu się bardzo głupio. Skoro to zoolodzy, to na pewno mają coś w tym stylu, a on tak czy inaczej musiał sprawdzić wymaz. Uśmiechnął się kątem ust i uświadomił sobie, że mogą go jedynie wyśmiać.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 7 Lis 2011, o 23:44

Statek wylądował na grząskim terenie. Zaraz wysiadło z niego kilku zoologów ubranych w charakterystyczne zielono-bure uniformy. Zaraz za nimi maszynę opuszczali jacyś technicy z ogromnymi klatkami na repulsorach. Nikt zdawał się nie zwracać uwagi na młodego adepta Zakonu Jedi, aż w końcu podszedł do niego równie młody mężczyzna.
- Witam, co tam pan ma? - spytał, dodając niezbyt pewnie - Pan jest Jedi?
- Owoc... - zaczął Dack.
- Owoc? - przerwał mu od razu facet - W sposób w jaki pan go przechowuje, zanieczyścił pan całą powierzchnię. No nic zobaczę co się z nim da zrobić, ale proszę na wiele nie liczyć. Zajmę się tym później, teraz musimy rozstawić pułapki.
Na paru polach do zmroku ustawiono potężne klatki. Spokojnie zmieściłyby się w nich bycze Rankory. Adeptów zapewne zastanawiało jak tak potężne zwierzę mogło umknąć uwadze rolników. Tłumaczyło to jednak, dlaczego traktowano je jako potwora.
- Anno, Dacku pozwólcie Mocy swobodnie przepływać przez wasze ciała. Czy coś wyczuwacie? - spytała Healey obserwując jedno z pól - Coś się zbliża... Powinniście wykryć charakterystyczną zwierzęcą aurę...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Namredib » 8 Lis 2011, o 18:28

- Tak, wyczuwam coś niepokojącego, ale nie wiem, skąd może pochodzić źródło. Co nim jest... nie wiem, ale... Nie, to nie od mieszkańców, którzy mnie tak niepokoili. - wymamrotał - Nie wiem, Mistrzyni, czy podołam wyzwaniu i nie przestraszę się samego strachu, ale jak na ironię, boję się tego. Z każdym uderzeniem o powierzchnię, z każdym szeptem moje serca zaczyna bić szybciej i pocę się. Staram się ile mogę, staram się tłumić emocje, ale nie jestem pewien, czy to działa. Co mam robić, Mistrzyni, być może wyolbrzymiam to, ale czy mogę pozwolić na nieuniknięcie konfrontacji z czymś, z czym przegram? -dopowiedział gorączkowo.
Nim nadeszła odpowiedź obrócił się w tył na jednej nodze i spojrzał daleko, na horyzont. To stamtąd oczekiwał ataku i najbardziej nastawiał się na atak stamtąd właśnie. Czuł się jak mała mysz, wręcz myszka, którą czeka konfrontacja z kocurem.
Image
Awatar użytkownika
Namredib
Gracz
 
Posty: 279
Rejestracja: 23 Maj 2010, o 11:10
Miejscowość: Gostyń

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 9 Lis 2011, o 00:47

- Uspokój się i wycisz. Znajdź oparcie w Mocy, otwórz się na nią. Wyrównaj oddech, nie koncentruj się na zagrożeniu tylko na możliwościach jakie daje ci ta mistyczna energia. Pozwól jej swobodnie przepływać. - rzekła cicho Victoria, posyłając parę impulsów Mocy w stronę Dacka i Vir'lou - Anno, również się skup. Nie lękajcie się, Moc jest naszym sprzymierzeńcem. Jest tarczą i ochroną, nie zajmujcie się obawami...
W tym momencie z krzaków nieopodal sadku z owocowymi krzewami zaczęło się poruszenie. Zarówno Healey jak i adepci musieli jeszcze lepiej wyczuć zwierzęcą aurę. Na miejscu ustawiono ogromną klatkę, w której znajdowały się liczne owoce. Miało to zwabić bestię, a następnie uwięzić w pułapce.
W końcu wszyscy ujrzeli coś nieprawdopodobnego. Z cienia wyłoniła się potężna boma. Jej rozmiary były przynajmniej dwa razy większe od standardowych. Mimo przerażenia niektórych naukowców i zoologów, nikt nie krzyknął by nie spłoszyć takiego okazu. Tak jak większość się spodziewała niczego niespodziewające się zwierze weszło do klatki z owocami, ledwo się w niej mieszcząc. Nagle uruchomiły się zapadki, zatrzaskując kraty. W tym samym momencie z pobliskich krzaków wybiegły "małe" bomy. Były najprawdopodobniej dziećmi okazu będącego w klatce. Jeden z nich niespodziewanie przebiegł koło Jedi, potrącając Cartchera i jednego z zoologów. Drugi i trzeci zwierz ruszyły w przeciwnym kierunku.
- Łapcie małe... Ale nie zabijajcie ich. - krzyczeli naukowcy - Musimy umieścić je w ośrodku na Coruscant!
- Dack, Anno wszystko w porządku? - spytała Vicky - Wiem, że te bomy to ponoć "szczeniaki" ale są rozmiarów prawie, normalnych dorosłych, przedstawicieli. Musimy zablokować im drogę ucieczki! Za nimi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Ruan] Zagadka zaginionych plonów

Postprzez Mistrz Gry » 20 Mar 2012, o 12:56

Po kilkudniowej akcji ostatecznie okazało się, że to właśnie olbrzymia boma była przyczyną strat ponoszonych przez rolników na Ruan. Choć ogólnie misja Jedi nie miała najmniejszego oddźwięku w mediach, to obywatele planety zdecydowani poprawili swe nastawienie do członków Zakonu Skywalker'a.
Gdy Healey, Cartcher i Vir'lou opuszczali wioskę, starszy oferował im w nagrodę kilka wieprzów i innych zwierząt hodowlanych. Victoria grzecznie odmówiła, tłumacząc że wystarczy im fakt rozwiązania kłopotu i poleciła Zakon Jedi na przyszłość, w razie ewentualnych problemów. Tym samym misja na Ruan zakończyła się powodzeniem.


Victoria Healey, Dack Cartcher i Anna Vir'lou udają się do: [Coruscant] Świątynia Jedi
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron