- Tak, to tu - powiedział coraz bardziej podniecony So. - Tutaj na pewno my poszukiwać artefakta!
Jego wesoły głos zupełnie kontrastował się z tym, co obaj podróżni widzieli za oknem. Statek wchodzący w atmosferę otoczyły gęste chmury, które wyglądały na jeszcze gorsze niż podczas oglądania ich z orbity. Czujniki statku zapiszczały, wskazując jedne z wyższych, znanych poziomów toksyczności.
Lot przez skupisko gazów wydawał się nie mieć końca. Firespray powoli przebijał się przez kolejne warstwy chmur, smogu i dymu jakby z wielkim oporem. Wydawać by się mogło, że niegościnny świat broni się przed przybyszami od samego początku. Po kilku długich chwilach przebili się przez tę warstwę i zobaczyli z powierzchnię planety z wysokości kilkunastu kilometrów.
Tak samo jak poprzednio, widok ten był zupełnie nieadekwatny do tego, co udało się dojrzeć towarzyszom z kosmosu. Powierzchnia planety wyglądała na zupełnie zniszczoną, poprzecinaną głębokimi wyrwami, ruinami wielkich fabryk i rzadkimi miastami. Ze zgniło-brązowej ziemi nie wyrastały żadne rośliny, nawet te najmniej wyglądające. Czujniki nie wykrywały też żadnych zwierząt czy innych form życia. Zupełnie jakby mętne promienie słońca, które z ledwością przebijały się przez atmosferę nie potrafił wyżywić żadnego istnienia.
Lecąc coraz niżej, Raphael zaczynał dostrzegać coraz więcej szczegółów, które przedtem pokazywały mu tylko czujniki. Nagle na ekranach pojawiły się nowe dane, według których w pobliżu, niecałej cztery kilometry na wschód od ich statku, udało się znaleźć jakieś żywe istoty. Osobasa, nie widząc tych wskazać, wskazał wielką dłonią na kształt rysujący się na horyzoncie.
Była to olbrzymia budowla, składająca się z ogromnego budynku stojącego wewnątrz pola, tworzonego niegdyś przez cztery wieże. Teraz jedna z nich leżała zupełnie zawalona, a z drugiej pozostała mniej więcej połowa, wyglądająca jak naostrzony z jednej strony pal. Widok ten w niesamowity sposób wpasowywał się w krajobraz, chociaż mimo zniszczeń, budowla zachowywała ślady dawnego majestatu.
Tymczasem czujniki zabrzmiały kolejny raz, pokazując dziwne zjawisko, dotyczące znalezionych istot żywy. Ich grupa, choć przedtem wydawała się dość liczna, teraz zaczęła z niewiadomych powodów gwałtownie się kurczyć. Zaciekawiony widokiem budowli Raphael bezwiednie skierował statek w jej stronę i teraz znajdował się dokładnie w połowie drogi od dziwnej budowli do nieznanych, znikających istot.