Bieg po schodach okazał się być dłuższy, niż wydawało się na początku. Raphael musiał znaleźć się na jakiejś klatce schodowej, która łączyła podziemne poziomy budynku z wyższymi, może nawet biegła w środku którejś z wież. Festus nie miał się jednak o tym przekonać, gdyż uciekinier wbiegł do jakiejś sali na długo przed końcem schodów. Gdy mężczyzna przeszedł przez drzwi za nim, zobaczył krótki korytarz, który kończył się kolejnymi drzwiami. Za nimi Raphael widział ciemnopomarańczowe światło, które na tej planecie dawało słońce. Podchodząc bliżej, poczuł mocne podmuchy wiatru, który musiał wpadać do sali przez jakąś dziurę.
Jak się okazało dziura ta zajmowała miejsce całej ściany w pokoju, który kiedyś musiał mieć wielką, panoramiczną szybę w tym samym miejscu. Pomieszczenie na tle poprzedniej monumentalnej sali wydawało się Festusowi żałośnie niskie i małej, lecz w czasach świetności musiało sprawiać także niesamowite wrażenie. Znajdowało się na szczycie podstawy wież, tuż na rogu kwadratowej budowli, która dalej wznosiła się już tylko w postaci pięciu wąskich części. Pośród wszędobylskich śmieci wniesionych tutaj przez wiatr, Raphael mógł zauważy kilka wygodnych niegdyś foteli, które uchroniły się na swoich miejscach, gdyż był przytwierdzone do podłogi.
Przyglądając się temu pokojowi, mężczyzna znów usłyszał stłumiony jęk. Obejrzał się i w kącie zobaczył kulącego się mężczyznę. Tamten spojrzał prosto na niego i krzyknął:
- Ty nie jesteś Nim! - uciekinier wybiegł przez kolejne drzwi z pomieszczenia, a jego kolejny krzyk rozległ się głośno w korytarzu. - Nie jesteś!