Content

Archiwum

[Felucia] Anatomia Władzy

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

[Felucia] Anatomia Władzy

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2012, o 23:15

Qultist Korr przenosi się z: [Felucia] Audiencja u barona


- Witaj. - To słowo zawisły w powietrzu wirującym nad lądowiskiem w lekkim wietrze. Korr umiejscowił natychmiastowo jego źródło, choć w zgoła niespodziewanym miejscu. Niedaleko niego, prawie na samym środku dachu stał jakiś starzec. Qultist mógłby przysiąc, że kilka sekund temu jeszcze go tam nie było, lecz teraz znajdował się tam, wyglądający w pełni realnie i materialnie. Był dość wysoki jak na człowieka, zbudowany niepozornie, z niezbyt mocno zarysowanymi mięśniami. Jego twarz poprzecinana była licznymi zmarszczkami, które wyraźnie widać było na gładko ogolonym obliczu. Tak samo idealnie wygolona była zresztą cała czaszka nieznajomego, co nadawało mu dość dziwnego wyglądu. Szczególną uwagę Kel Dora zwróciły jednak oczy starca, które miały w sobie coś dziwnego, czego nie potrafił jednoznacznie określić. Zupełnie jakby w każdej sekundzie, albo nawet jej części wyrażały inne uczucie, choć Korr nie potrafiłby stwierdzić jednoznacznie, że chodzi właśnie o to wrażenie. Gdy w końcu oderwał się od niesamowitych oczu starca, zobaczył prostą, szarą szatę, która zasłaniała właściwie całą sylwetkę człowieka.
Najdziwniejsze w tej postaci było jednak to, że mimo wszystkich wydarzeń, które miały miejsce tego dnia, mimo faktu oczywistego udziału w nich i mimo prawdopodobnego pozwolenia na ucieczkę Zanji, stał tam i jakby nic się nie stało przywitał się z Qultistem. Do tego najwyraźniej oczekiwał teraz odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Dorhian Q'nirr » 2 Kwi 2012, o 18:29

//Theme//
Emocje jakie towarzyszyły Kel Dorowi właśnie teraz opadły, widząc wahadłowiec startujący, Qultist odetchnął z ulgą. Nagła fala spokoju ogarnęła jego istnienie. Co prawda, żal jaki wywołał brak pomocy ze strony zabójczyni nadal był obecny, lecz ucichł. Łowca Głów powoli wracał do bycia sobą, powoli zamykał się wewnątrz swojego istnienia i otulał swoim własnym cynizmem. Jeszcze jedno spojrzenie na statek i już dał spokój wspomnieniom. Dał spokój istnieniom. Cóż, tak to bywa. Teraz należało zastanowić się nad "tu i teraz", bowiem Korr został uwięziony na Felucji, planecie, na której już kilka razy wybuchnął. Już kilka razy dał się ponieść emocjom. Należało wrócić do stanu sprzed tej misji, stanu sprzed pomyłki. Sprzed wyboru.
Młody łowca bez ogródek wyciągnął blaster "pożyczony" całkiem niedawno. Persona prawdopodobnie odpowiedzialna za cały szereg zdarzeń stała za nim, tak tutaj pojawił się jakby znikąd. Jeszcze przed momentem go przecież tam nie było. Broń palna Qultista wymierzyła bez wahania w starca. W prawej natomiast, dominującej dłoni znalazło się wibroostrze, które także od tej chwili należy do niego.
Brak obu części maski pozwolił na dokładne ocenienie Kel Dora. Czoło zmarszczone, oczy przymrużyły się. Twarz przybrała teraz wygląd znacznie bardziej nieufnego. Znacznie bardziej podejrzliwego. Wszystkie mięśnie ramion napięły się bardzo wyraźnie i choć nadal ciało było obolałe, to gotowe do przypuszczenia ataku, tudzież innej reakcji. Kostki na dłoniach zbielały od ściskania broni. Kel Dor nadal nie puszczając blastera, nadal mierząc.
- Czy to ty jesteś odpowiedzialny za to wszystko, co się tutaj wydarzyło? - Bez ogródek, bez zbędnych wstępów. Qultist nie szczędził sobie tym razem wyrazów gniewu. Miał już dość tego wszystkiego, miał już dosyć tej ciągłej niepewności i niewyjaśnionych zjawisk. Cała ta "magia" przestała go bawić dawno temu. Jego fascynacja Mocą zniknęła już gdy ukończył szkołę. A teraz co? To znów wraca... Chłopak zacisnął rękę na mieczu jeszcze mocniej, materiał, jakim była opleciona rękojeść zaskrzypiał wręcz. - Tak? Czy nie? - Łowca coraz bardziej się niecierpliwił. Nie czuł już żalu, nie czuł już smutku, lecz gniew i niepewność. Musiał to wyjaśnić tutaj, musiał to wyjaśnić teraz. Postawił jeden krok przed siebie za nim następny, starzec przed nim był bardzo wyraźny, to nie mogła być iluzja. Palec na spuście powoli go naciskał. Lecz zatrzymał się. Tak jak cała osoba Korra, stojąca dwa kroki przed starcem. Ostrze zniknęło w osłonie na plecach. Blaster powitał kaburę na biodrze. Ręce Kel Dora opadły, głowa także na moment urwała kontakt wzrokowy. - Dziękuję, że pozwoliłeś jej uciec... Kim jesteś? - Zapytał już bardziej łagodnie Qultist, przemyślał swoje obecne położenie, swoje obecne zachowanie, jeśli ten mężczyzna był faktycznie odpowiedzialny za całą tą sytuację, nie miał żadnych szans w walce z kimś takim jak on...
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Mistrz Gry » 9 Kwi 2012, o 20:21

- Odpowiedzialny... - powiedział starzec w zamyśleniu. Wyglądało to, jakby powiedział to właściwie do siebie, szukając odpowiedniej odpowiedzi. - Nie jestem odpowiedzialny za wszystko. To twoje wybory cię tu przyprowadziły, to po części twoje wybory przywiodły tutaj nas wszystkich: mnie, ciebie, ją... - tutaj zrobił krótką przerwę. - Nie, nie jestem odpowiedzialny za to, co tu się stało. Z drugiej strony, ty też nie jesteś, a powinieneś. Musisz się nauczyć Władać sytuacją, innymi, wszystkim...
Tutaj starzec rozejrzał się dookoła, jakby chciał pokazać to "wszystko" swojemu rozmówcy. Z drugiej strony, Korr poczuł, jakby starzec przez chwilę zupełnie oderwał się od rozmowy. Po chwili znów spojrzał prosto na Kel Dora i odpowiedział na ostatnie słowa łowcy.
- To nie ja pozwoliłem jej uciec, to twoje wybory to spowodowały. Niestety nie kontrolowałeś sytuacji, ale do tego jeszcze będziesz musiał dojść.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Dorhian Q'nirr » 18 Kwi 2012, o 20:44

Kel Dor stał przez chwilę jak wryty. Nie wiedział co powinien zrobić, jak powinien się zachować. Słowa starca były dość tajemnicze i zapowiadały się na wstęp do głębszego sensu. Qultist odpuścił swój temperament i chęć by zacząć się wydzierać. Skoro już opuścił miecz, wypadałoby, żeby teraz spróbował nieco bardziej dyplomatycznie. Spadkobierca rodu Korr. Zbliżył się teraz do starca i spojrzał na niego pytająco.
- Czym w takim razie jest kontrola sytuacji? - Wykrztusił z siebie Kel Dor wreszcie, nadal patrząc na starca dość nieufnie. Jego mięśnie jednak całkiem się rozluźniły i już nie sięgał do swojego oręża. - Czym jest władza? - Zapytał wreszcie nadal patrząc na swojego rozmówcę. Qultist bił się obecnie ze swoimi myślami, ze swoimi decyzjami. Cóż takiego zrobił źle? Dlaczego jego życie się tak potoczyło? Obecnie łowca nagród, a nie panuje nad sytuacją, nie panuje nad tym, co się dzieje dookoła niego. Pierwszy raz w życiu zapragnął odpowiedzi...



//Sorki za taki krótki, nie miałem co napisać, ostatnio nawał roboty, dziś Oborniki-Poznań, jutro znów coś...//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Mistrz Gry » 20 Kwi 2012, o 15:46

Starzec spojrzał na niego dziwnym spojrzeniem, przez które Qultist dostał prawie dreszczy. Czuł, jakoby ten mężczyzna znał każdą część jego osoby, jego strach, jego lęki, wszystko to, co ukrywał przed innymi, drobne i większe grzeszki... To spojrzenie przechodziło na wylot wszystko, czym Korr chciał bronić się przed światem. Tymczasem na twarzy starca pojawił się lekki uśmiech.
- Dobrze, chcesz się chociaż czegoś nauczyć... - powiedział cicho, a Kel Dor nie wiedział nawet, czy było to skierowane do niego, czy mężczyzna mówił do siebie. Po chwili ciszy, starzec kontynuował. - Władza, czy dla mnie jest Władza pytasz, czym jest w ogóle... Czym jest kontrola sytuacji? A czym chciałbyś, żeby była? Odpowiedz sobie na te pytania samemu, czym dla ciebie powinna być kontrola nad sytuacją? I przede wszystkim, czy dla ciebie jest Władza. Jeśli nie będziesz wiedział o sam o tym myślisz, jak bardzo się mylisz, to jak mógłbyś to zmieniać? Musisz poznać siebie, żeby poznać cokolwiek innego.
To powiedziawszy, starzec odwrócił się. Krótkim gestem wskazał Korrowi miejsce u swego boku, po czym ruszył powoli wzdłuż lądowiska. Nie spieszył się, przybrał wręcz kojące tempo, które pozwalało lepiej zebrać myśli.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Dorhian Q'nirr » 28 Kwi 2012, o 18:32

//Theme//

Jeśli Kel Dor miał coś zmienić w swoim istnieniu, to tak na prawdę mógł to zrobić tu i teraz. Broń już od dawna znajdowała się w swoich osłonach. Blaster w kaburze, wibroostrze w pochwie na plecach. Powolnym krokiem zmierzając młodzieniec próbował dołączyć do swojego obecnego towarzysza.
Zmierzając jeszcze w jego kierunku zastanawiał się, czy aby dobrze postąpił, czy raz może wreszcie coś zmienić. Kel Dor nadal nieco przejęty tonem i słowami starca, który zdawał się zaglądać w jego duszę. Nie wiedzieć dlaczego, ale cały czas mężczyzna wydał się mu oderwany od rzeczywistości. Jakby nie tylko mówił do niego.
Odkładając wszystko inne na bok spadkobierca rodu Korr zbliżył się wreszcie i zajął miejsce wskazane przez tajemniczego osobnika. Podążając wraz z nim wzdłuż lądowiska zastanawiał się teraz nad jego słowami, nad ich istotą i znaczeniem. Gdy już "pierwsze lody zostały przełamane". Qultist został poczęstowany tajemniczą i niejasną wiadomością. Jego słowa wręcz miały inne dno, inny wydźwięk w duszy kosmity. Łowca nie odpowiedział nic i milcząc zmierzał w tym samym kierunku, choć jego dłoń co rusz spoczywała na rękojeści miecza albo skakała do kabury z blasterem. Jakby nadal się czegoś obawiał, czegoś nie wiedział...




//więc przepraszam za taką zwłokę...//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Mistrz Gry » 7 Maj 2012, o 23:40

- Obawa? - powiedział starzec. Z początku Kel Dorr miał wrażenie, że znów mówił do siebie, lecz po chwili przypomniał sobie swoją ostatnią myśl. Najwyraźniej starzec czytał w nim bardzo dobrze, być może aż nazbyt. - Ty nie powinieneś się obawiać, ty powinieneś kontrolować. Mieć Władzę, nie być we władaniu!
Ostatnie słowa wypowiedział mocnym głosem, jakby uważał je za szczególnie ważne. Po tym przez chwilę podążał wzdłuż lądowiska, przyglądając się niebu. Przestał zwracać uwagę na Qultista przez następne kilka minut, choć w końcu odezwał się, nie odwracając wzroku.
- Możliwości... - urwał po tym słowie, jakby miało ono wyjaśnić wszystko, co chciał przekazać swojemu nowemu towarzyszowi. - Zrozum możliwości, które cię otaczają, rozejrzyj się i zobacz możliwości. Bez wiedzy, nie ma niczego, bez wiedzy nie zrozumiesz, a bez zrozumienia, nie będziesz Władał. Powiedz mi więc, jakie są twoje możliwości?
Zadawszy to pytanie, spojrzał w końcu prosto w maskę Kel Dorra. Qultist mógł być pewien, że starzec odczyta każdą z jego myśli. Na szczęście póki co był pobłażliwy w stosunku do tego, jak młody łowca dochodził do swoich myśli. Teraz czekało na niego kolejne pytanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Dorhian Q'nirr » 27 Maj 2012, o 16:13

Kel Dor przechadzał się razem ze starcem w milczeniu. Wzdłuż lądowiska na którym przed momentem oglądał odlatującą Zanję, dziewczyna całkiem straciła zaufanie do niego i do świata, nie mógł jej winić, w końcu był tego przyczyną. A przecież skoro to on był przyczyną, musiał to naprawić, musiał to zmienić i samego siebie także. Młodzieniec opuścił ręce z broni. Ułożył przy ciele i starał się wyrównać krok razem ze starym mędrcem, jakim wydał mu się teraz osobnik w płaszczu.
Samym czynnikiem, jaki mógł wywołać przerażenie było dopowiadanie myśli Kel Dora. Jego strach, jego obawy tak dobrze czytane... Skąd? Jak? To było pytanie, na które on teraz odpowiedzi nie miał i mieć nie mógł. Lecz odpowiedź zaskakująca i aż dziwna. Stary dobrze wiedział i dobrze widział. Kosmita podążył za swoim przewodnikiem po tym placu, oboje zmierzali do windy, którą nie tak dawno Korr przybył na to miejsce. Kroki okutych butów łowcy głów głucho odbijały się w otoczeniu. W końcu ustały i zatrzymawszy się w kabinie windy, która jakoś dziwnym trafem bez komend z panelu zaczęła sunąć w dół teraz ruszyła.
Kel Dor nadal miał w głowie pytanie swojego towarzysza, a przez myśl przebiegły mu wspomnienia. Słowo "możliwości" miało tutaj najwyraźniej znaczenie, bo stało się wyzwalaczem...
- Daj mi spokój! - Wrzasnął Kel Dor z furią w głosie, uderzając Drana w ramię, jednak teraz stało się coś nieprzewidzianego.
Każdy stojący z boku stwierdzi, że Qultist popchnął go, jednak na prawdę nie miał tego w intencji. Dran poleciał w stronę schodów, przekoziołkował ze słyszalnym dźwiękiem łamanych kończyn. Zatrzymał się na posadzce piętro niżej.
- Tak, pamiętał tę sytuację bardzo dobrze, ostatnimi czasy nawet miał okazję odświeżyć pamięć, został zamknięty za "dokończenie" tamtej bójki przed barem. Kolejne wspomnienie przemknęło się do jego świadomości.
- Prawda boli? - Posiniaczone ręce powędrowały w stronę raczej ramion Jimbo. Teraz Qultist poczuł gniew, co ciekawe jednak ten gniew nie tylko wypełniał jego umysł ale ciało także, było to coś jak adrenalina jednak silniejsze uczucie i niekoniecznie produkcja hormonów w organizmie.
Trójpalczaste łapy Kel Dora zacisnęły się mocniej na łokciach Jimbo, ta mała istotka nie wiedzieć jak miała teraz więcej siły niż nie jeden "kafar" ze zgromadzonych tu. Ścisnął mocniej by za chwilę puścić. Teraz pchnął Jimbo nieco przed siebie, Kel Dor chciał uczynić sobie miejsce.
Ten gniew przerodził się w chęć mordu... z całej siły kopnął w bok głowy większego od siebie osobnika posyłając go na ścianę. Już dopadł do niego i zadał kilka ciosów, każdy silniejszy, ręce miał we krwi.
- Dość przejrzyste morderstwo pod wpływem, no właśnie czego... Tak jak jego popis na arenie, ta sama adrenalina za każdym razem, ta sama tajemnicza siła, która tyle razy już uzewnętrzniała się katastrofalnie dla młodego łowcy. Także w wiosce Felucjan, zniszczenie pamiątki po ojcu wywołało falę gniewu, niewypowiedzianej rozpaczy, która po prostu nadała tej sile charakter. Dewastacja jakiej dokoła nie należała do najlepszych jego osiągnięć.
Korr milczał cały czas. Czy on miał możliwości? Czy on miał tę siłę, by zmienić coś? By stać się innym? By po prostu odwrócić bieg wydarzeń. Tak jak tego pragnął od zawsze, tak jak tego pragnął od chwili gdy popełnił największy błąd... Zachciał się zmienić i ratował małą dziewczynkę...
- O ile to nie Możliwości mają mnie... - Skwitował wreszcie pytanie tajemniczego mężczyzny. Który od tak pojawił się, który od tak próbował mu coś ukazać. Czegoś nauczyć, coś zmienić. Wkoło wspomnień Kel Dor krążył teraz starając się dobrać słowa. - A czy możliwością jest... Czucie tej siły, tego czegoś, co tak wyraźnie przemawiało już tyle razy? Jednak zawsze coś musiało pęknąć, coś musiał się stać. Zawsze z katastrofalnym skutkiem... Czy posiadanie siły, nad którą się nie panuje jest możliwością? - Dokończył wreszcie tę myśl, która spędzała mu wszystko obecne. Wszystko teraźniejsze. Zdawałoby się wieczność, a oni po prostu sunęli windą w dół szybu, dokąd? Do pałacu chyba...


/to przepraszam za zwłokę, a teraz znikam...//
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09

Re: Anatomia Władzy

Postprzez Mistrz Gry » 24 Cze 2012, o 00:26

Kel Dor zjeżdżał windą wraz z nieznajomym starcem, czekając na jego odpowiedź. Sam nie wiedział dobrze, czy jego odpowiedź była właściwa, nie potrafił sobie najwyraźniej odpowiedzieć na zadane pytanie, skoro jego zdanie było także pytające. Czasem warto pamiętać o podstawowej zasadzie logicznej rozmowy, czyli nieodpowiadaniu pytaniem na pytanie. Szczególnie jeśli rozmówcą jest nieznajomy, który najpewniej szuka kogoś silnego i pewnego swojej wiedzy. Jeśli ktoś zaczyna rozmowę od pytań o władzę i siłę, najczęściej tego właśnie szuka w nadmiarze. I tego właśnie w Qultiście Korrze znaleźć się nie dało, o czym przekonał się sam Kel Dor niedługo po swojej odpowiedzi.
Gdy tylko usłyszał swoje słowa, poczuł ich niepewność i dziecinność. Otoczony tymi uczuciami nadal nie mógł doczekać się odpowiedzi nieznajomego. W końcu winda dojechała na miejsce i łowca z niej wysiadł. Sam.
Od razu obrócił się, ale przekonał się, iż pomieszczenie windy jest puste. Iluzja starca prysła, a Kel Dor stał sam na korytarzu, wpatrując się w metalowe ściany, tam gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się sylwetka jego interlokutora. Przez chwilę poczuł strumień dziwnych uczuć. Wydawało mu się, że płyną jakby z zewnątrz, z innej świadomości. Poczuł smutek i zawód. Trwało to tylko chwilę, ułamek sekundy, po czym został ze swoimi własnymi myślami i swoim własnym, dość niespodziewanym zawodem.
Stał sam na pustym korytarzu, pustej posiadłości, a oddalały się od niego właśnie jedyne osoby, które coś dla niego znaczyły. Wprost w objęcia pustej galaktyki.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Felucia] Anatomia Władzy

Postprzez Dorhian Q'nirr » 26 Cze 2012, o 01:22

Theme
Młody Korr zjechał windą razem ze starcem, osobnikiem tak tajemniczym i za razem przerażającym. Dotychczas nic tak na prawdę nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi, lecz ktoś tak przepełniony pasją jak ten tutaj osobnik zdołał tego dokonać w znacznym stopniu. Pomieszana niepewność ze strachem, była tym, co odczuwał łowca głów obecnie. Jego umysł wędrował do każdego z wydarzeń rozpatrzonego przed momentem, do każdej chwili spędzonej tutaj i do tego wybuchu mocy jaki towarzyszył mu w ostatnich chwilach. Cisza była tym, co przywitało Qultista gdy opuścił kabinę windy, rozglądając się dookoła nie zobaczył nikogo, goście pouciekali, a sam starzec zniknął. Jakby był zaledwie wytworem wyobraźni styranego umysłu, zmęczonej osoby Kel Dora. Spadkobierca rodu Korr nadal nie rozumiał, co tak na prawdę miało tu miejsce, kim bądź też czym było to majaczenie. Na celu miało, jak wydarzenia tutaj także, odwiedzenie zakamarków pamięci awanturniczego młodego i spojrzenia na jego własne życie. Jak to czasem bywa każdy musi sam przemyśleć swoje istnienie i dotychczasowe decyzje. Młody Korr opuścił kabinę już w zupełnym milczeniu, dał się zwieść ułudzie, która go prowadziła. Przemierzając puste korytarze oglądał nicość i brak, choć zdarzyło się także natknięcie na martwego strażnika. Przechodząc obok tylko chrząknął i pomknął dalej. Rozwidlenie, w którym wydarzyło się tyle. Teraz właśnie w jego pamięci obraz konającej niemal Zanji się pojawił na nowo. Odruchowo odwrócił wzrok od tego miejsca i pomknął dalej. Przecież nie mógł wiecznie żyć przeszłością. Jego ciało obolałe, a jednak wiodło go dalej, stopy same stawiały kroki, w głowie gościło zupełne nic, pustka i cisza były obecnymi towarzyszami młodzieńca.
Przemierzając odmęty pałacu barona trafił znów do sali balowej, krew już dawno wyschła pozostawiając po sobie brunatne plamy na podłodze i obrusie, sama osoba człowieka także, z wbitym szkłem. Przez tego mężczyznę on miał kłopoty i też starał się wyciągać z nich zabójczynię. Szkoda, że życie taki figiel spłatało Qultistowi, powolnie zbliżył się do ciała barona i spojrzał na niego. Jego obita twarz spotkała się z wykrzywioną w grymas bólu drugą, należącą do ich byłego gospodarza, szukającego rozrywki.
- Marnie skończyłeś... - Westchnął Korr. Jednakże w tym westchnięciu chciał zawrzeć jeszcze spostrzeżenie, że to całkiem jak on, został tu sam i opuszczony przez wszystkich. Martwy dla świata i zapomniany przez niego. Chłopak pogodził się, choć nie do końca z tą myślą i tym biegiem wydarzeń, los przecież nigdy nie jest tak łaskawy jak możnaby było sobie życzyć. W kolejnych swoich poczynaniach wyszedł z sali balowej i skierował się wgłąb korytarza, starając się znaleźć jakąś drogę. Dokąd? To jeszcze miał się dowiedzieć.
Przemierzając zimne pustkowie budynku położonego na rubieżach Felucji, Kel Dor nie dywagował nad niczym. Szmery obecne jeszcze dookoła i krzyki w jego głowie, znów zaczęły huczeć i objawiać się. Ręka odnalazła swoje miejsce na blasterze i druga pokrewna zaciągnęła ostrze z prowizorycznej osłony. Bądź co bądź, trzeba być gotowym na wszystko. Martwe ciała już dawno zostawił za sobą. Korr nadal przemierzał cierpliwie, niczym pustelnik owy korytarz, gdy nagle broń wylądowała w kaburze, a miecz w pochwie, która była ozdobna niczym ta własna należąca do zamówionego przez ojca prezentu. Chłopak zerwał z równomiernym krokiem na rzecz biegu, cisza i samotność dały w końcu znać o sobie. Stając się nie do zniesienia, rozkazały Kel Dorowi rzucić się do biegu. Dudnienie jego nerwowych kroków wypełniało puste teraz korytarze i sale. Żadnej ochrony, wszyscy zdawałoby się ucielki. Korr w końcu dotarł do czegoś, co wyglądało jak drzwi automatyczne, nie tracąc czasu na konsolę i jej kody uderzył w nią z siłą dość znaczną, by rozbić jej obudowę, kable ukazały się i trzeszczały od skaczących iskier, a ostatnia bariera uniosła się jakby na zawołanie i uwolniła go z tego koszmaru. Noc była jeszcze młoda, lub była to kolejna, nikt nie wiedział jak długo, sam łowca głów także. Chłód przywitał obolałe ciało spadkobiercy rodu Korr, lecz on nie poprzestał tutaj i puścił się pędem w gęstwinę dżungli felucjańskiej. Ostrze świsnęło raz i drugi, niczym maczeta rozcinając gałęzie i zarośla. Chłopak pędził przed siebie nie wiedząc tak na prawdę dokąd zmierza i po co zmierza, nie było tu absolutnie nikogo, on sam także zdawał się nie być obecnym tutaj. Po prostu biegł i ciął przeszkody na jego drodze. Obłęd coraz bardziej dobierał się do jego osoby. Stopy Korra zmieniły swój bieg, by znów ruszyć w kierunku pałacu barona. Tam zatrzymał się i wszedł do środka już spokojnym krokiem, ta sama cisza nie opuszczała go nadal i szaleństwo pojawiło się znów. Przecież musiało być jakieś wyjście z tej sytuacji. Korr nie zważając na nic ponowił pęd z jakim wypadł poprzednio, teraz skręcając w odpowiednie korytarze i mijając pokoje. Nie mógł tutaj zostać, to miejsce napawało go dziwnymi uczuciami i niepewnością, nie umiał tego jeszcze nazwać, lecz nic mu nie pasowało, nic nie składało się w solidną całość. Gdy wreszcie dopadł windy, w której to widział starca po raz ostatni, jego postać zamajaczyła znów. Była widmem i nie istniała na prawdę, to było coś, co miało pomóc młodemu uzmysłowić sobie, że traci rozum, albo już dawno go stracił. Czy cokolwiek było realne? Prawdziwe?
Kel Dor nerwowo wciskał guziki zmuszając metalowy dźwig do poderwania go z obecnego poziomu i zaprowadzenia na sam szczyt. Na lądowisko. A po co? Skoro stamtąd właśnie przybył. Drzwi wykonane z bliżej nieokreślonej mieszanki durastali ustąpiły szalonemu łowcy i jego oczy spotkały się z widokiem jaki zastał poprzednio, noc i pustka, lecz nie do końca, w oddali lądowiska dostrzegł spory jacht, prawdopodobnie pozostawiony przez przybyłych. Pozostawiony, bowiem teraz właśnie ujrzał ciała kilku złodziei, bądź funkcjonariuszy na usługach barona. Korr nie potrafił określić dokładnie, lecz minął ich większym krokiem i skierował się do wnętrza czynnego statku. Zbadał go dokładnie wewnątrz zanim stwierdził z niemałym zadowoleniem, że wszystkie systemy sprawne, komputer nawigacyjny także odpowiadał. A mapa galaktyczna zawierała w swej bazie danych jako jeden z ostatnich kursów Coruscant. Jego dom, jego rodzimą planetę, miejsce gdzie wszystko się toczyło aż dotychczas.
Wnętrze było bardziej okazałe niż zewnętrze tarcze statku. SoroSuub, zatem musiał należeć raczej do bogatszych gości. Nijak Kel Dor nie znał się na obsłudze komputera pokładowego. Nie potrafił także pilotować. Licząc na łut szczęścia usiadł za sterami i zerknął do bazy danych. Potwierdzając kilka komend ustawił kurs na ostatnie miejsce pobytu statku, dane zgadzały się z Coruscant, jednak to miejsce odwiedził tylko raz. Gorzej już chyba być nie mogło dla łowcy głów. Zmienił koordynaty, na znane sobie. Kradzionym statkiem nie mógł przecież lądować w oficjalnym porcie miejskim. Darowanemu tauntaunowi nie patrzy się między ciosy, zatem Kel Dor nie mógł narzekać, podróż miała trwać kilka godzin i zakończyć jego szaleństwo w miejscu rozpoczęcia tej przygody. Qultist stwierdził, że nie będzie tracił czasu i udał się do punktu medycznego w poszukiwaniu jakichkolwiek apteczek i zastrzyków. Sam znał się trochę na tym fachu lecz bez odpowiedniego sprzętu nie mógł zrobić nic. Naprawa jego własnej maski i opatrzenie ran były zajęciem w sam raz na podróż i sposobem uwolnienia umysłu od natrętnych wspomnień i przykrych lęków jego wewnętrznego ja...


Akcja przenosi się do [Zordo's Haven] Doki
Postać Główna
Image
//Sometimes the hardest battle is against yourself...//
Awatar użytkownika
Dorhian Q'nirr
New One
 
Posty: 225
Rejestracja: 20 Sie 2010, o 02:09


Wróć do Archiwum

cron