- Co... się stało? - Wybełkotał do siebie Avien, widząc pod sobą stos ciał. Czyżby w końcu naprawdę stracił nad sobą kontrolę? Wtedy właśnie odezwał się jego wewnętrzny głos.
- UUUŁAŁ!! To było boskie! Jesteś taki śliczny wyłączając mózg!! -
- Chyba kurwa KPISZ! kto ci na to pozwolił?! - Wrzasnął w umyśle. Nagle poczuł ogromny ból w głowie, przez co o mało nie został zestrzelony tam gdzie stał. Odbił się od ręki i wylądował za jakimś murkiem. Chwycił się za głowę i zwymiotował pod siebie.
- Nie czujemy się najlepiej co? - zadrwił potworny głos. Wyglądało na to że powoli tracił kontrole nad swoim ciałem. Przez to całą misję mógł trafić szlag. Mattias nie mógł sobie na to pozwolić.
- Może to nie najlepsza pora... ale czas na rundę drugą skurwielu... - Rzekł w duchu, do lokatora umysłu. Ten zaś wybuchł potwornym i przenikliwym śmiechem, następnie w ułamek sekundy spoważniał i rzekł krótko:
- Zapraszam... -***
Avien klęczał w jakiejś
opustoszałej fabryce, gdy otworzył swe krwisto czerwone oko rozejrzał się dookoła. Nawet jego przerażało to miejsce a widział je po raz drugi. Podniósł się i od razu chciał chwycić za miecz świetlny, którego nie miał.
- Gołymi łapami cię zabiję jeśli będę musiał! - Wrzasnął, a w odpowiedzi usłyszał tylko swoje echo. Nie pozostało mu nic innego jak tylko iść na przód, z odgłosami własnych kroków jako jedynym towarzyszem. Przemierzał kolejne pomieszczenia, nie widząc nic szczególnego (poza rozczłonkowanymi ciałami, ale to nie jest dal niego nic dziwnego). W końcu dotarł do pomieszczenia, które było ślepym zaułkiem. Zaklął pod nosem i miał zamiar wrócić tymi drzwiami, lecz tych już nie było. W ich miejsce zaś pojawiło się lustro tej samej wielkości. Krwistooki podszedł do nie go i zaczął oglądać swoje odbicie.
Nie było w nim nic dziwnego, poza tym że jego oko było w całości czarne.
- Co do... - Zdążył wydusić z siebie zanim Avien w odbiciu wciągnął go do lustra. To było ostatnie co pamiętał gdy przebudził się w absolutnej nicości. Grunt wydawał się stabilny, widział też wyraźnie własne ciało, ale poza tym nic. Wtedy właśnie zobaczył małego chłopca bawiącego się jakimś modelem śmigacza.
- Pojebany jestem nie ma co... - Mruknął do siebie i postąpił parę kroków w stronę dzieciaka.
- Ty! - Warknął Sith. Chłopiec podskoczył jak oparzony i ukazał mu swoją twarz, zbyt znajomą. Matiias był pewien że keidyś już ją widział tylko nie był pewien gdzie.
- Ymm... dzień dobry? - Wydukał Chłopczyk.
- Co?! Jaja se zemnie robisz szczeniaku?! Co ty tu robisz?! GADAJ! - Avien uniósł dziecko za głowę i zaczął przewiercać je swym stalowym wzrokiem. Chłopiec szamotał się i upuścił zabawkę.
- Ała! proszę mnie nie bić! - Krzyczał. Matiias splunął w bok i puścił go. Ten zaś pośpiesznie oddalił się od sitha, ewidentnie przerażony.
- Co ty tutaj robisz? - zadał ponownie pytanie Avien.
- Bawię się na podwórku bo bracia i siostry mi dokuczają - Odpowiedział tuląc zabawkę.
- Gdzie jest twoje rodzeństwo? - Zapytał Sith.
- Tam o! - Wskazał palcem w nicość.
- Jeszcze raz w chuja zalecisz a skręcę się kark! - Warknął przez zaciśnięte zęby. W tym właśnie momencie po raz pierwszy zwrócił uwagę na oczy chłopca. Były one... czerwone!
- Niemożliwe... - Zamarł wojownik Sith. - A jak ci na imię? - Dodał po chwili.
- Avien... ale rodzina mówi na mnie... -
- Czerwony. - Dodał za chłopca Sith.
Wtedy właśnie rozległ się ten sam głos, który mieszka w jego umyśle.
- Avien...Avien...Avien... Ile to lat minęło? -- Nie wiem ty mi powiedz... - odburknął Matiias zaciskając pieści.
- Ty to jednak smutną istotą jesteś... Niechciany bękart który zbzikował, szukałeś swojego miejsca przez większość życia. Aż w końcu wylądowałeś na Korriban. Pamiętasz chociaż Kodeks? "SICIE"?! -- Pff... mówi ten co nawet nie istnieje... - Zadrwił Avien
- Widzę że nie chce ci się gadać... przejdźmy do rzeczy! -Wtem cała czerń zamieniła się w oślepiającą biel, a z podłoża wyłoniło się coś
koszmarnego. Avien odruchowo wykonał dwa przewroty w tył i próbował ogarnąć to co stoi przed nim.
Potwór mierzył dobre 3 metry wysokości. Ręce miał długie i chude, a na końcu każdego z sześciu palców miało ostre pazury. Z pleców tego czegoś wystawały jakieś dwa dziwne wyrostki, długości takiej jak niemal sama pokraka. Twarz, czy raczej morda nie posiadała żuchwy, tylko masę małych czerwonych pnączy. Brzuch miało bardzo wychudzony z wystającym kręgosłupem od którego odchodziły dwie nogi które zginały się w odwrotną stronę.
- NIE WYGLĄDASZ NA ZASKOCZONEGO... - Wybulgotała potwora.
- Spodziewałem się czegoś pluszowego. - Odpowiedział Matiias przybierając bojową postawę.
- ZAMKNĘ TWÓJ NIEWYPARZONY PYSK RAZ NA ZAWSZE! - Maszkara ryknęła przeraźliwie i rzuciła się do ataku. Krwistooki także ruszył w stronę monstrum, z tym że tuż przed nią wykonał wślizg. Niestety Sith został pochwycony na nogę i uniesiony przed oblicze potwora. Ten zacisnął kościstą łapę i zdzielił nią kilkakrotnie Matiiasa w tors. Następnie przerzucił pochwyconego sitha za siebie niczym szmacianą lalkę.
Avien twardo wylądował krztusząc się z bólu. Gdy już miał się podnieść, dostał kopniaka w czoło, który ponownie wyrzucił go parę metrów w tył. Twarz zaczęła zalewać mu krew nieco utrudniając widoczność, ale tylko dla tego naturalnego oka. Cybernetyczne oko nadal doskonale widziało maszkarę. Zanim ponownie próbował się podnieść, pojawił się koło niego on sam jako dziecko, którego wcześniej tu spotkał.
- Przyda ci się... - Rzekł chłopiec podając drewnianą skrzyneczkę. Drżącą ręką Matiias sięgnął po nią i zajrzał do środka. W niej znajdowały się jego ostrza którymi posługiwał się w czasach gdy był płatnym mordercą. Podwójne ostrza z mandaloriańskiej stali, montowane na karwaszach. Sith uśmiechnął się i podniósł się do pionu "sprężynką".
Pośpiesznie założył karwasze i wysunął podwójne błyszczące ostrza.
- Teraz ja cie poharatam. - Rzucił sucho.
- TE WYKAŁACZKI CIĘ NIE URATUJĄ! - Wrzasnął potwór i ponownie ruszył do szarży. Avien klasnął dwa razy w dłonie i wykonał nimi gest w stylu "no dawaj!".
Monstrum zamachnęło się lewym łapskiem, w celu rozpłatania sitha, lecz ten tylko odsunął się na bok, i zadał podwójne cięcie. Z ręki maszkary trysnęła czerwona krew, zostawiając spory ślad na białym podłożu. Na widok czego Matiiasa przeszły dreszcze i to te przyjemne.
- Przynajmniej krwawisz ślicznie. - Zaśmiał się, pocierając energicznie jedne ostrza o drugie. Przeciwnik krwistookiego nie miał zamiaru przestać ani teraz ani nigdy. Postąpił dwa długie kroki w stronę byłego łowcy nagród i zamarkował uderzenie lewą łapą. Avien z uśmiechem na twarzy chciał tego uniknąć, gdy nagle wypustki z pleców potwora pochwyciły go w locie. Jedna dłoń potwora złapała obie ręce Aviena, a druga nogi. To coś chciało sitha rozerwać na pół. Matiias niewiele mógł zrobić, uścisk tej okropności był potężny. Na szczęście krwistooki miał po swojej stronie moc. Wziął więc głęboki wdech i wrzasnął wspomagany mocą. Kreatura złapała się za głowę upuszczając Matiiasa. To była doskonała dla niego okazja do kontrataku, której nie miał najmniejszego zamiaru przegapić. Ostrza ze szczękiem schowały się, a Sith na przemian wystawiał przed siebie dłonie tworząc silne fale uderzeniowe. Celował w wysunięty kręgosłup, który po kilku uderzeniach trzasnął jak patyk, powodując odpadniecie górnej połowy od nóg. Co o dziwo niewiele zmniejszyło mobilność przeciwnika. W ruch poszły wyrostki z pleców potwora, których używał do przyciągania się po podłożu.
- Nie no kpisz chyba... - Mruknął Avien unosząc bestie w powietrze przy użyciu telekinezy. W tym momencie dotarło do niego dlaczego od razu tak nie zrobił, uświadamiając to sobie położył dłoń na twarzy. Następnie wykonał gest rękoma jakby trzymał niewidzialną lalkę z której kolejno odrywał kończyny. Adekwatnie do tego co robił, to działo się z maszkarą, aż pozostał sam tors i głowa. Widząc jak jego przeciwnik bezwładnie wiję się po białym podłożu.
- Na co czekasz... WYKOŃCZ MNIE! - Wrzasnęło monstrum. Matiias postąpił powoli parę kroków i kucnął przy nim.
- Wiesz, chyba nie mogę cię załatwić... jesteś częścią mnie. Nie podobało mi się co prawda co zrobiłeś, ale jak dobry wujek dam ci ostatnią szansę. Obiecaj że będziesz grzeczny a więcej nie będę musiał cię bić. - Sith uśmiechnął się ciepło do jak do swojego ulubionego zwierzątka. Potwór zamrugał dwa razy kaprawymi oczyma i pokiwał potwierdzająco głową.
- Dobry chłopiec... - rzekł sucho.
***
Avien odleciał na jakieś dwie sekundy, po otwarciu oczu już musiał odbić parę boltów lecących w jego stronę. Zorientował się w sytuacji i wychodziło na to że nie powiodło się spokojne podejście. Trzeba było wyciąć sobie drogę do tego generatora, o ile to jeszcze wchodziło w grę. Rozglądnął się za ładunkami wybuchowymi, gdy wtedy właśnie doszło do jego słuchu, że reszta wojsk schodzi na powierzchnię planety. Wychodziło na to żę to będzie normalna i regularna bitwa. Robiąc młynek i ścinając dwóch żołnierzy chwycił za komunikator i połączył się z Vexiss.
- Wybacz za te mambodżambo które odwaliłem, generator nadal trza zniszczyć? Nadal mogę to zrobić... - Uśmiechnął się Avien, wiedząc że zaraz dostanie tęgi opiernicz za swoje zachowanie. Matiias był też gotów zaakceptować to że spisała go na straty, jednak potrzeba czegoś więcej aby go zabić, jakąś członkinię rady Jedi, albo Uczennicę członkini triumwiratu.