Mylo z pomocą tubylców, doprowadził dwie kobiety do wioski. Na migi porozumiał się, aby Otią i Arysteą chwilowo się zaopiekowano, a sam spytał, w którym miejscu znajduje się statek, którym przyleciał Reki. Mieszkańcy szybko wskazali kierunek. Jester zabrał ze sobą baterię z jakiegoś starego blastera, pożyczonego od miejscowych. Po paru minutach doszedł do maszyny typu Lethisk. Tak jak się spodziewał, wiekowa maszyna została zabezpieczona kodem, choć z drugiej strony Mylo wiedział, że do kompletnego zabezpieczenia statku, potrzeba byłoby kilku tygodni. Było to spowodowane, tym iż Lethiski zostały wyprodukowane podczas Wojen Mandaloriańskich przed tysiącami lat, a technologia w nich zastosowana była archaiczna. Co prawda maszynę, którą miał przed sobą mężczyzna, została odpowiednio odremontowana i zmodyfikowana, mimo to większość mechanizmów pozostało starych. Po godzinie kombinacji, jego źródło energii jakim była stara bateria całkiem się wyczerpało. Zniesmaczony Jester już miał wracać do wioski, gdy zorientował się, że w kieszeni ma pełno kryształów energetycznych, wykorzystywanych m.in. do budowy mieczy świetlnych. Kolejne 30 minut przyniosło kompletny sukces byłego członka coruscanskiego gangu. Mylo powrócił do wioski, a ku jego zadowoleniu Otia odzyskała przytomność, a Arystei zatamowano krwawienie.
- Możemy stąd ruszać. - rzekł Jester - Nie mamy tu czego szukać. Myślę, że mieszkańcy będą nas eskortować... W sumie ośmiu z nich możemy zabrać.
Pierwsze zdanie spełniło się co do joty. Sam wódz z swoją 'doborową' gwardią odprowadził Finn, Tiris i Jestera. Gdy ten ostatni zaoferował, zabranie ośmiu mieszkańców Ruusan do bardziej cywilizowanego świata, wódz stanowczym tonem odmówił. Mężczyzna nie wystawiał już cierpliwości tubylców na probę, tylko razem z paniami wsiadł na pokład Lethiska i wystartował.
Był to koniec przygody, na tej niegościnnej planecie. Będąc już na orbicie spytał:
- Gdzie się wybierzemy? Coruscant czy może na stację Zordo?