- Powinniśmy ruszać. - odparł Kon Laae. Mimo, że dzień trwał tu zauważalnie dłużej niż na Coruscant, słońce chyliło się już ku zachodowi.
- Tak, czas nagli. - podchwyciła Salomea. - Ruch po zmroku jest tu niezbyt mile widziany, zwłaszcza teraz...
- A więc, ruszajmy. - powtórzył Kel Dor, uruchamiając silniki śmigacza. Wsłuchani w ich miły świst rozpoczęli długą drogę powrotną do Nayli, obserwowani przez ospale zachodzące słońce, zalewające las morzem ciepłych, ostatnich promieni...
* * *
Gdy znaleźli się w mieście, było już całkiem niemal ciemno. Leniwe ulice Nayli oświetlała cała armia neonowych billboardów i reklam. Mimo tej ferii barw, ludzi przechadzało się po nich niewielu. Ostatnie wydarzenia zdecydowanie trafiły do wyobraźni ludzi.
Broo Bona stał samotnie, wpatrzony w pozornie uśpione miasto. Wyraźnie czuł, że gdzieś tam, poza granicami jego wzroku, przestępczy półświatek właśnie budził się ze snu... Moc mówiła mu, że zbliża się coś wielkiego... Z zadumy wyrwał go dopiero pewien znajomy głos...
- Mistrzu... Możemy przeszkodzić?
- Wejdźcie. - odpowiedział Bona, odwracając się. - Długo wam zeszło.
- Prawda, Mistrzu. - z lekkim ukłonem odpowiedziała wysoka postać w skórzanej kurtce.
* * *
- W zasadzie, wiele więcej niż Ci powiedziałem, Mistrzu, to się nie dowiedzieliśmy. - zaczął Kon Laae. - Działalność Czerki jest dobrze kryta. Prace wydobywcze odbywają się bardzo nisko, zejście zajęło nam kilka godzin. Po drodze spotkaliśmy Duntę Averre, Twi'leka, którego ucieczka przed łowcą niewolników zaprowadziła właśnie do Kanionów. Teraz zajmują się nim medycy, z którymi przyleciałeś, Mistrzu.
- Niewolnik? - powtórzył Broo Bona. - Na Chandrili?
- Tak. Czerka do pracy w kopalni 'zaangażowała' właśnie niewolników. - wyjaśnił Rycerz Jedi. - Aurodium wymaga specjalnych metod wydobycia, których republikańskie droidy górnicze nie mają zaprogramowanych. Poza tym, zakup dodatkowych, specjalnych maszyn zapewne wzbudziłby zainteresowanie rządu...
- Jak wielu ich tam jest? - zapytał Mistrz Jedi.
- Około pięćdziesięciu. Ufają, że ich uwolnimy...
- Nie możemy teraz tego zrobić. Jak rozpracujemy spiskowców, damy o tym znać Republice. Kontynuuj, proszę.
- To już wszystko, co się dowiedzieliśmy.
- A ty, Salomeo? - zwrócił się do Miralukanki Bona.
- W Kanionach rozdzieliliśmy się. - dodała Salomea. - Kon Laae i Oto'reekh udał się na zwiad, ja zaś podałam się za przedstawicielkę służb kontrolnych i dostałam się do środka. Zostałam oprowadzona po ośrodku przez jakiegoś podejrzanego typka, którego zdaniem wszystko było legalne... Podejrzane były też częste przelewy na wysokie sumy... Ale zbadam to wszystko nieco dokładniej. Udało mi się skopiować ich bazę danych, może w niej uda nam się znaleźć informacje, których potrzebujemy...
- Dobra robota. - pochwalił ich Broo Bona.- Jesteśmy już nieco bliżej do rozwiązania tej sprawy... Ale obecność Czerki, aurodium i ten spisek na pewno są ze sobą jakoś powiązane...
- Nie możemy jednak na tym poprzestać. - przypomniała Salomea. - Na razie wiemy tyle co nic, a w bazach może nic nie być.
- Hmm... - zamyślił się Mistrz Jedi. - Uruchomię swoje kontakty i skontaktuję się z Dexem. Może on będzie coś o tym wiedzieć...
- Mogę się wtrącić, Mistrzu? - zapytał się Kon Laae. Widząc, że ten skinął głową przyzwalająco, kontynuował. - Może powinniśmy rozglądnąć się po tutejszych barach i kantynach? Może w nich uda nam się czegoś dowiedzieć.
Po jego słowach w apartamencie zapanowała nieprzyjemna cisza. Salomea wymieniła szybkie spojrzenie z Mistrzem Boną, by obaj w tym samym momencie powiedzieli...
- Zimny Kufel!
* * *
Bar "Pod Zimnym Kuflem" cieszył się stosunkowo dobrą opinią. Serwowano w nim całkiem przyzwoite drinki, czynny był całą dobę,a do tego mógł poszczycić się miłą - i ładną - obsługą. Była to ulubiona kantyna pilotów, których interesy zatrzymały na Chandrili. Karczma ta była miejscem omawiania niezbyt legalnych interesów - a takiego właśnie miejsca potrzebowali trzej nieznajomi, którzy właśnie przekroczyli drzwi kantyny...
Dzisiejszej nocy panował w niej raczej nie wielki ruch. Większość pilotów, którzy nie mogli czekać, a musieli jakoś wydostać się z Chandrili, której porty kosmiczne pękały w szwach jak nigdy wcześniej, dawno już temu opuściła to miejsce, starając się jak najszybciej opuścić tą planetę. Kilku z nich wciąż jednak przesiadywało w karczmie - jednakże większą część klientów stanowili dzisiejszej nocy miejscowi. Mimo to, "Pod Zimnym Kuflem" było stosunkowo wesoło... dodatkowo, na uboczu, toczyło ożywioną dyskusję kilku podejrzanych typków, którzy nie przywiązywali szczególnej wagi do tego, w jaki sposób przebiegała ich rozmowa...
* * *
- Pasowałoby się rozdzielić. - zaproponował Kon Laae wchodząc do kantyny. Niemal natychmiast poczuł na swojej kurtce liczne spojrzenia dzisiejszych gości... - Ja idę posłuchać tych gburów, a wy spróbujcie znaleźć informacje gdzie indziej. A teraz, do roboty! - po tych słowach zajął sobie miejsce na uboczu, znajdujące się na wprost dyskusyjnego stolika "gburów"...