Kavis schylił się odruchowo, gdy dwie zielone wstęgi laserowe minęły o centymetry owiewkę jego myśliwca, wywołując przy tym charakterystyczne syczenie osłon. Pilot odruchowo szarpnął wolantem w lewo, a następnie prawo i do siebie, ale kolejne strzały wciąż oświetlały przestrzeń wokół niego. Niewiele myśląc, dał większą moc na tylne tarcze modląc się w duchu, by teraz nie oberwać z przodu, w dziób, bo to byłby jego koniec. Wykonał serię losowych skrętów mających na celu zgubienie "ogona", ale nieprzyjacielski Interceptor wciąż trzymał się krótko za nim, a co gorsza coraz częściej trafiał w X-Winga - jeszcze kilka razy mu się powiedzie i maszyna stanie się kulą ognia. Kavis musiał przyznać, że imperialny pilot zna się na rzeczy i charakteryzuje się doskonałym refleksem, który umożliwia mu nieustanne ostrzeliwanie kupra Segi. Czując, że kończą mu się możliwości manewru, a co gorsza czas, rozpaczliwie poszukiwał wyjścia z tej fatalnej sytuacji. Chciał już wezwać kogoś na pomoc, kiedy przypomniał sobie pewien manewr, o którym wśród pilotów myśliwców wciąż krążyły opowieści, a jaki potrafili bezbłędnie wykonać tylko najlepsi. Kavis widział raz jak wykonuje go Kel, ale dowódca Piorunów ćwiczył go wiele godzin w symulatorze zanim sprawdził w rzeczywistości...
Alarmowy pisk droida astromechanicznego informujący o krytycznie niskim poziomie osłon skłonił Kavisa do natychmiastowego działania. Maksymalnie docisnął pedał sterowy w swojej maszynie, jednocześnie wyłączając główne silniki. X-Wing obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i leciał tyłem dzięki prędkości nadanej mu przed chwilą, ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze było to, że dziób maszyny skierowany był prosto w nieprzyjacielskiego "skosa". Sega ściągnął spust tak mocno, że aż zbielały mu kłykcie palców, a czerwone wiązki lasera parami mknęły w stronę TIE, którego pilot błyskawicznie poderwał maszynę w górę - niestety, o ułamek sekundy za późno. Jeden ze strzałów trafił w boczny panel, przebił go na wylot i uderzył w kokpit, gdzie zagotował powietrze, a wraz z nim siedzącego w środku pilota nim ten zdążył powiedzieć "za Imperium!".
Yves nawet nie zauważyła problemów dowódcy klucza, bo sama zajęta była ustawianiem celownika na sylwetce nieprzyjacielskiej maszyny, którą ścigała. TIE-Interceptory były wyjątkowo szybkie i zwrotne, więc nie należało do do najłatwiejszych zadań, ale miała wyjątkowy potencjał i niemałe umiejętności. Sprzęgła wszystkie działka, by strzelały jednocześnie i starała się odkryć jakiś wzór w manewrach wykonywanych przez wrogiego pilota. Nie trwało to długo - szybko spostrzegła, że po zejściu w dół, zawsze odbija w lewo, co było karygodnym błędem, bo pozwalało dać złapać się w pułapkę. Bez zastanowienia lekko trąciła wolant w lewo, gdy "skos" wykonał unik na dół, a potem wcisnęła spust, kiedy tylko znalazł się na jej celowniku. Poczwórny strzał z działek X-Winga w ułamku sekundy zamienił imperialny myśliwiec przechwytujący w chmurę szczątków, którą Yves wyminęła, by nie nadużywać wytrzymałości swoich osłon.
Nie minęła jednak sekunda, gdy na jej maszynę spadł grad laserowych strzałów. Yves za bardzo skupiła się na "skosie", którego ścigała i, nie dość, że za bardzo oddaliła się od przyjacielskich okrętów, na moment zupełnie oderwała się od tego, co działo się wokół. Tym samym pozwoliła, by imperialni piloci bezkarnie i bezproblemowo weszli jej na ogon. Nie tracąc zimnej krwi, gwałtownie skręciła w lewo zawracając w kierunku niszczyciela klasy Nebula i osłaniających go fregat. Skrzywiła się nieco, gdy do jej uszu dotarło syczenie osłon z tyłu, więc przeniosła do nich nieco mocy, a jednocześnie starała się wycisnąć z silników swojego X-Skrzydłowca tyle, ile się da. Szaleńcze manewry na niewiele się zdawały, bo ścigały ją aż trzy myśliwce przechwytujące i po chwili kokpit został wypełniony błyskającymi lampkami i dźwiękiem alarmów.
-Czwórka* potrzebuje pomocy! - krzyknęła do komunikatora na częstotliwości swojego klucza mając nadzieję, że ktoś będzie na tyle blisko, by chociaż na chwilę rozpędzić ścigające je maszyny...
*Uznałem, że najlepiej będzie numerować tak, jak w czasie, gdy lata cała eskadra tzn Kavis - dwójka, Yves - czwórka, Ester - szóstka, Conrad - ósemka;) Całość w odpowiednim temacie w Bibliotece.
Kavis przez moment obserwował skuteczność republikańskich artylerzystów, którzy godzili w najbardziej wrażliwe miejsca gwiezdnego niszczyciela Imperium, w burcie którego ziało wiele dziur w miejscach, gdzie jeszcze niedawno były baterie turbolaserowe. Mimo uszkodzeń, okręt nadal dysponował potężną siłą ognia, więc republikańska formacja wciąż była w niebezpieczeństwie.
Sega spostrzegł pędzącego X-Winga, który obracając się wokół własnej osi i ciągnąć za sobą strużkę atmosfery wymieszanej z paliwem, leciał prosto w mostek republikańskiego niszczyciela. Kavis poczuł jak serce podchodzi mu do gardła - zdał sobie sprawę z tego, że za kilka sekund stracą swój największy okręt, a to oznacza, że Imperium będzie mogło spokojnie zająć się eliminacją pozostałych przy życiu Republikanów. W tej samej chwili dostrzegł X-Winga Caliusa, który znajdował się całkiem blisko niesterownej maszyny mającej stać się przyczyną zagłady republikańskiej formacji.
Decyzję podjął bez zastanowienia. Miał nadzieję, że Conrad posłucha rozkazu.
-Calius! - krzyknął nie przejmując się kryptonimami, bo te za chwilę mogą stracić znaczenie - Zniszcz tego X-Winga!