Jeden ze stojących na wieży żołnierzy z grupy cichociemnych nagle upadł bezwładnie na ziemię, a nim wszyscy zdążyli się obejrzeć i drugi w taki sam sposób właśnie zakończył żywota z dziurą w głowie. W ich kierunku strzelał jeden ze strzelców wyborowych, ukrytych w jednym z pobliskich okopów do czasu gdy…
…do czasu gdy stojący w pobliżu lądowiska czołg nie zaczął kierować swoich dział ku oblężonej wieży i nie oddał celnego strzału w budowlę.
********************************
- Ustawcie się od południa! – krzyknął do ludzi z bazooką podporucznik, dowodzący obroną pustych od początku ataku koszar. Dwójka młodych chłopaków skinieniem głowy potwierdziła przyjęcie rozkazu, a następnie pobiegła ku południowej ścianie budynku, by kiedy na ciemnoniebieskim niebie pojawiła się sylwetka Imperialnego myśliwca, wystrzelić w jego kierunku oba pociski niemal równocześnie, które rozświetliły na chwilę na pomarańczowo obu żołnierzy, a następnie zmienić się w pomarańczową kropkę.
Pilotowi myśliwca zapewne włączyło się kilka różnych alarmów i wtedy najprawdopodobniej zobaczył, że oba pociski nadlatują wprost z przeciwka ku niemu i co pewnie też byłoby godne pochwalenia skręcił ostro w prawo omijając wystrzelone pociski. Kiedy pilot zawrócił już swoją maszynę w kierunku południowym i skierował się ku swoim by za chwilę znów rozpocząć atak, pilotowi zrobiło się nagle strasznie gorąco i jasno w kabinie – i to była zapewne ostatnia rzecz jaką zarejestrował jego mózg. W ogromnej eksplozji, jego Imperialna maszyna trafiona pociskiem z za jednej z kopalń rozpadła się na kilkadziesiąt rozpalonych do biała części, które spadając ochłodziły się i zmieniły kolor na pomarańczowy, a następnie spadły z hukiem na ziemię. Płat lewego skrzydła wirując spadł na pobliski las i wzniecił ogień, który dość szybko zaczął się rozprzestrzeniać.
********************************
- Sir, Imperialni nacierają na nas od wschodu, udało im się opanować tą wieżę, która została zniszczona – powiedział do dowódcy jeden z jego podwładnych.
- Zapalcie las! – krzyknął ten do radia, ukryty pod grubym pancerzem czołgu.
********************************
W kierunku drzew gdzie siedzieli cichociemni poleciało wówczas kilka pocisków starej, ale za to sprawdzonej broni – koktajli Mołotowa, które w ekspresowym tempie zapaliły drzewa będące przy murze, a iskry z ognia, przenosiły się od drzewa do drzewa…
********************************
- Dowódco, nasze lądowisko jest na razie całkowicie bezpieczne, tak samo jak koszary – znów przez radio do generała zwrócił się jeden z podwładnych – przed koszarami na szybko okopali się nasi żołnierze w tym żołnierze z bazookami którzy sukcesywnie zestrzeliwują ich myśliwce. Twierdze również, że nie przebędą oni linii obrony pomiędzy kopalnią 3 i 4 – dodał zadowolony z siebie – umieściliśmy tam dla nich kilka niespodzianek, taki jak pole minowe oraz trochę ludzi.
- Dobrze, wezwijcie wsparcie z najbliższej planety, bo dłużej niż dwa – trzy dni się nie utrzymamy.
- Się robi – odpowiedział żołnierz i się rozłączył, a generał siedział dalej zamknięty w stalowym potworze, którego już nie oświetlała najbliższa gwiazda z prostego powodu – z minuty na minutę zapadał coraz większy mrok, a las nocą budził się do życia.
********************************
Zacięte walki na ulicach stolicy toczyły się przez całe późne popołudnie by na wieczór się uspokoiło – oczywiście spokój był tylko pozorny, ponieważ partyzanci przeważnie atakują w nocy na co gorzej zabezpieczone cele. Armii Imperium udało sforsować się rzekę, oraz zamknąć cywilów w tymczasowym obozie przy południowej granicy miasta skąd nacierały siły Imperium. Po mieście krążyły pięcioosobowe patrole szturmowców wspierane przez jednostki typu AT-ST, a na głównych ulicach tego przemysłowego ale i opuszczonego miasta królowały pojazdy typu AT-AT…
********************************
Dwie godziny standardowe wcześniej – wczesny zachód słońca.
W domach po południowej stronie rzeki panowała atmosfera strachu i napięcia, szczególności wśród cywilów oraz młodych osób ponieważ siły Imperium były już niedaleko i było słychać coraz głośniejsze i donośniejsze odgłosy walki, w tym odgłosy rannych i umierających. W jednym z tych domów do walki szykowała się dość młoda para – niska, szczupła kobieta o czarnych włosach i zaciętym oraz wrednym charakterze i jej kochanek bądź jak kto woli partner – również niski bo jej wzrostu mężczyzna, chudy, z długimi, ciemnymi włosami – w tym momencie on trzymał w prawej ręce blaster, siedząc w oknie na poddaszu i obserwując panoramę miasta na tle zachodzącego, dużego pomarańczowego słońca i trzymając za lewą rękę kobietę, która stała koło niego i patrzyła się swoimi niebieskimi oczami w jego, skierowane ku ulicy.
- Zbliżają się – odpowiedział kiedy zobaczył w oddali na środku wyboistej ulicy zbliżających się szturmowców Imperium wchodzących po kilku do każdego domu przy tej niezbyt długiej, ślepej uliczce za końcem której był wał, a za wałem rzeka.
Kiedy mężczyzna wymierzył blaster do podchodzącego do zielonej furtki żołnierza, ona złapała go za tą rękę i odciągnęła go od ataku – jeszcze nie teraz szepnęła – a następnie wzięła z niebieskiego łóżka swoją broń i udała się na dół ku gankowi umiejscowionemu z tyłu domu.
Przez płot do sadu, od strony południowej przeszło dwóch żołnierzy, którzy zakradali się ku białemu domowi z czerwonym dachem i kiedy pierwszy z wojskowych wyszedł po za linię drzew, zobaczył, że przy ścianie domu, że w ich kierunku kieruję się jeszcze czterech żołnierzy, a reszta czekała na błotnistej drodze za płotem.
Wtedy, też Ci dwaj szturmowcy obrócili się ku małemu placykowi, który był przed gankiem i kierując się na chodnik usłyszeli kilka strzałów, a następnie obaj poczuli ból na klatce piersiowej. Czająca się na klatce schodowej kobieta wystrzeliła w ich kierunku dwa celne strzały, po jednym dla każdego i kilka niecelnych mimo wszystko osiągając zamierzony efekt czyli śmierć dwóch najeźdźców.
Jej kochanek będący w oknie otworzył ogień ku stojącym i rozmawiającym przed płotem siedmiu żołnierzom zabijając jednego strzałem w tył głowy, a następnie strzelając bardzo niecelnie do rozbiegających się żołnierzy, nie mogąc jednak w żadnego trafić. Cała szóstka szybko wbiegła na teren posesji i wspomogła walczących z kobietą na ganku kolegów, którzy po krótkiej wymianie ognia trafili ją niegroźnie w rękę, tak, że kobiecie wypadła broń z ręki. Szybko więc dobiegli do drzwi i za pomocą kilku mocnych kopniaków wyważyli drzwi, a następnie jeden ze szturmowców podbiegł do kobiety i za pomocą paralizatora unieruchomił na najbliższe kilkanaście minut zostawiając jednego z żołnierzy do pilnowania obezwładnionej, a reszta czyli dziewięciu żołnierzy przeszło przez kolejne drzwi i udało się trzech z nich do kuchni po prawej stronie, czterech z nich do dużego pomieszczenia naprzeciwko, a dwóch weszło sprawdzić pokój po lewej stronie który był pusty.
Następnie udali się oni ku schodom które były w następnym pomieszczeniu za kuchnią po prawej, gdzie pomieszczenie to było tym samym pomieszczeniem do którego weszło czterech żołnierzy. Pokój był urządzony gustownie, z drewnianymi meblami i drewnianą podłogą, lecz nie za bogato mimo wszystko – można by powiedzieć ładnie i skromnie.
Kiedy szturmowiec nadepnął na pierwszy stopień, ten niemiłosiernie zaskrzypiał, tak samo jak kolejne. Następnie schody ostro skręcały w prawo i tam idącego pierwszego żołnierza czekała niemiła niespodzianka, bo u samej góry wychylił się długowłosy mężczyzna z bronią gotową do strzału i zranił szturmowca w nogę, który wydał z siebie kilka przekleństw spadając na swoich kompanów. Jeden z nich przesunął kolegę na środek pokoju i tam zostawił, a reszta zakutych żołnierzy podjęła tą nierówną walkę na tych wąskich i stromych schodach, po dłuższej chwili przygniatając swoją siła ognia obrońcę domu i spychając go do pomieszczenia będącego na końcu krótkiego korytarza w który znów trzeba było skręcić w prawo co było jedynym wyborem jak się wyszło ze schodów na górę. Kiedy szturmowcy na tym korytarzu znaleźli osłony w drzwiach do pomieszczeń niespodziewanie niski i jasno biały mężczyzna się poddał i wyrzucił broń na korytarz, przed żołnierzy.
- Poddaję się! – krzyknął, a następnie wyciągnął obie ręce tak by Imperialni mogli je zobaczyć i wyszedł cały. Szturmowcy od razu do niego podbiegli i wykręcili mu ręce do tyłu, zakuwając go od razu i kierując się z nim do wyjścia z domu.
Następnie został on wyprowadzony na zewnątrz gdzie było już dość ciemno, a placyk przed gankiem, osłonięty przez dom, po przeciwnej stronie przez jakieś budy, od południa przez mały sad, a od północy przez inny dom był oświetlony marnie przez jedną żarówkę, a powietrze było już dość chłodnawe. Przytomna już, czarnowłosa kobieta siedziała na zimnej trawie pilnowana przez trzech żołnierzy w białych zbrojach, a na plac został doprowadzony właśnie jej partner. Kobieta chciała wstać ale wtedy stojący nad nią uderzył ją tak, że ona padła jak długa na brzuch. I wtedy z za rogu wyszedł ukryty w ciemnościach oficer w szarym mundurze z insygniami piechoty i wrócił się ku mężczyźnie, a kobiecie w tym momencie przerażenie zajrzało do oczu.
- Strzelałeś do Imperialnych żołnierzy skurwielu – mówił oficer wyciągając pomału blaster i stając za kobietę – wiesz jaka kara cię za to czeka. – po tych słowach wymierzył pistoletem w plecy leżącej kobiety, a następnie w ułamku sekundy podniósł broń i strzelił mężczyźnie w brzuch. On złapał się za brzuch i popatrzył z wyrzutem na oficera, któremu nawet nie drgnęła powieka i który następnie przeszedł po plecach leżącej kobiety i podszedł na odległość około trzech metrów do rannego, mierząc mu w pierś. Chudy i krwawiący mężczyzna popatrzył na leżącą kobietę i niespodziewanie krzyknął:
- Kocham Cię Ka..!
Wtedy, nim kobieta zdążyła odpowiedzieć Imperialny oficer pociągnął za spust cztery razy, cztery razy dziurawiąc jego klatkę piersiową. Mężczyzna z długimi włosami upadł na ziemię do przodu trzymając się wciąż prawą ręką za brzuch, a życie w jego oświetlonych przez blade światło żarówki oczach, pomału zgasło.
Leżąca kobieta popadła w histerię i obróciła się na plecy, następnie próbując wstawać, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się stało i starając się walczyć. Życie bez niego dla niej wydawało się bez sensu i dlatego teraz było jej wszystko jedno co z nią zrobią, ale nim cokolwiek zdążyła zrobić znów poczuła na swoich plecach kopniaka i wyprostowała się nienaturalnie krzycząc z bólu i histerii.
- No, no co my tu mamy – skierował ku niej swoje oczy oficer Imperium, który następnie podszedł do niej i tak ją kopnął w klatkę piersiową, że ta najpierw nie mogła złapać oddechu, a następnie straciła przytomność.
- Przewieźcie ją do obozu – rozkazał oficer i dwóch szturmowców złapało nieprzytomną kobietę za ręce i pociągło po ziemi, a następnie rzuciło na zimnej, ciemnej i błotnistej ulicy przed domem twarzą do ziemi. Następnie zapakowali do transportera i skierowali się już praktycznie nocą ku niedalekiemu obozowi…