Content

Archiwum

[Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 20 Cze 2011, o 18:13

- Myślę, że nawet od razu - moi ludzie powinni już trochę odpocząć - odpowiedział Jack, po czym zwrócił się do Dinga - Niech pan zbierze ludzi i upewni się, że wszyscy załatwili swoja najważniejsze potrzeby. Chcę wyruszyć najpóźniej za dziesięć minut. I mam prośbę do pana... - dodał ściszonym tonem głosu - Chcę by mnie pan zastrzelił w razie gdyby użarł mnie któryś z przyjemniaczków - jakoś nie widzi mi się zostać debilnym zombie... Przejmie pan wtedy dowodzenie i ewakuuje swoich ludzi. Zrozumiano?
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 6 Lip 2011, o 17:40

-Nie musi pan o to prosić, kapitanie - z brutalną szczerością odpowiedział Chavez. - Jeśli któryś z tych wariatów pana ugryzie, odstrzelę panu głowę dla własnego bezpieczeństwa, a nie ze względów humanitarnych.
Pozostawiając Jacka z sensem swojej wypowiedzi, Ding pomaszerował do swoich żołnierzy, by poklepać ich po plecach, sprawdzić czy wzięli dodatkową amunicję i rzucić kilka bezsensownych, zboczonych dowcipów, które nieco rozluźniły atmosferę. Kilka minut później wszystko było gotowe do zejścia na dół.
Kara Starbuck pożegnała się z Jessem i swoimi ludźmi życząc im powodzenia. Kiedy najemnicy opuścili budynek, ona sama zaprowadziła imperialnych komandosów do stalowych drzwi prowadzących niższe poziomy kompleksu badawczego. Kobieta wzięła głęboki oddech i wstukała kod zabezpieczający.
Drzwi rozsunęły się z głośnym sykiem siłowników hydraulicznych.

Jedynym źródłem światła były reflektorki zamontowane na hełmach komandosów. Niewyposażeni w pełne zbroje szturmowców, Kara oraz agenci wywiadu zmuszeni byli do używania ołówkowych latarek doczepionych do luf broni. Przesuwali się dość szerokim korytarzem, wzdłuż którego znajdowały się biura naukowców lub innych członków personelu placówki XS-4. Komandosów od nich oddzielały wielkie tafle szkła mające zastąpić normalne ściany.
-Wygląda na to, że jest tu pusto - szepnął Chavez Ding. - Trochę strasznie, ale wygląda na to, że "wariaci" nam nie zagrażają.
-Oby nie powiedział pan tego w niewłaściwą porę - odparła Kara przyglądając się śladom krwi widocznym w świetle jej latarki. - Spójrzcie na to. Wyraźnie widać, że ktoś ciągnął tutaj zwłoki lub mocno krwawiącego człowieka.
-Gdyby "wariatów" było więcej, już byśmy ich spotkali - powiedział Scotty McTyler. - Z dziesięcioma, czy nawet dwudziestoma rozrzuconymi po całym kompleksie, poradzimy sobie bez żadnych problemów.
-Nie gadać. Słuchać - rozkazał Ding. - Zaglądajcie do tych biur.
Chavez nie podzielał optymistycznych myśli jego podwładnego. Rzeczywiście, jak na razie nie natknęli się na żadnego z "wariatów", ale wcale nie oznaczało to, że w kompleksie ich nie ma. Ta cisza przypominała dowódcy SSWiM wchodzenie do pułapki - im dalej się zapuszczą, tym trudniej będzie im wrócić, gdy nieprzyjaciel wykona niespodziewane uderzenie. Co prawda, nie wyobrażał sobie, by gnani zwierzęcą żądzą mordu, "wariaci" byli w stanie się w jaki sposób zorganizować, a do tego przygotować zasadzkę, ale nie miał zielonego pojęcia o tym, w jaki sposób wirus działa.
-Mam coś - szepnął Steve Lincoln. - Jasna cholera, okropne...
Światło reflektorów na hełmie komandosa padało na dwa rozszarpane ludzkie ciała. Z białych, laboratoryjnych kitli pozostały jedynie strzępy, zaś klatki piersiowe i brzuchu trupów były jedynie wielkimi dziurami, z których wystawały resztki wnętrzności.
-Ktoś ich jadł? - spytała Kara czując jak zawartość żołądka podchodzi jej do gardła. - Kurwa mać, ich próbowali zeżreć!
Nim Chavez zdążył uspokoić Starbuck i przyjrzeć się leżącym na ziemi zwłokom, do jego uszu doszedł głośny krzyk i odgłos serii. Blasterowe bolty wypełniły korytarz, zalewając szklane ściany deszczem ognia. Szyby poszły w rozsypkę.
-Co się dzieje?
Ding, podobnie jak reszta komandosów, odruchowo poderwał broń do ramienia celując w miejsce, skąd padły strzały, lecz nie było tam już nikogo. Jedynie na ziemi leżał karabin blasterowy, na którego spuście wciąż zaciskały się kurczowo palce oderwanej od ciała dłoni.
-Co to, kurwa, było? - Scotty nerwowo rozglądał się wokół. Światła z jego reflektorków obiegały sąsiednie pomieszczenia. - Gdzie jest Pierce?
-Zamknij się - warknął Covington postępując kilka kroków w kierunku, z którego najprawdopodobniej nadszedł atak.
-Gdzie się podział, kurwa, Pierce!?
-Morda w kubeł, durniu! - Ding pchnął go na ścianę i przytknął palec wskazujący do przezroczystej osłony hełmu. - Zachowujesz się jak żółtodziób! W garść się weź i pilnuj flanki.
Nie czekając na odpowiedź, Chavez podszedł do leżącej na ziemi dłoni i zaciśniętych palców wyciągnął karabin. Krótki rzut oka na rozstawienie jego ludzi wystarczył, by stwierdzić, że teraz nic ich już nie zaskoczy. Wystarczył też, by zauważyć, że brakuje wśród nich Mike'a Pierce'a.
-Peter? - podszedł do Covingtona, za ramię ciągnąc ze sobą Foremana
-Ślady krwi na ziemi - odpowiedział tamten. - Nie wiem co to było, ale porwało Mike'a tak szybko, że nawet nie zdążyliśmy tego zauważyć. Jedynie kilka błysków z karabinu i po zabawie, Pierce odjeżdża ciemnym korytarzem. Uważam, że każda minuta dłużej tutaj, na dole gwałtownie podnosi ryzyko śmierci. Powinniśmy się rozdzielić, by szybciej przeczesać kompleks i łatwiej odnaleźć zespół naukowców.
-Kapitanie Foreman, jaka decyzja? - Ding wciąż był dowódcą komandosów, ale według rozkazów to Jack miał dowodzić całą operacją. Taka decyzja leżała zatem w jego gestii...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 9 Lip 2011, o 11:48

Cała sytuacja przypominała Jackowi pewien horror. Jedyną różnicą do niego było to, że tam pierwszy zginął murzyn. Poza tym bohaterowie tamtego filmu również musieli wybierać czy się podzielić na mniejsze grupy czy kontynuować eksplorację w całości. Z biegiem czasu okazało się, że podjęta przez bohaterów filmu decyzja o podziale miała katastrofalne skutki i do napisów końcowych dotrwała jedynie dwójka osób - kobieta z dzieckiem..
- Nie rozdzielamy się: w grupie mamy zdecydowanie większe szanse na przeżycie, a martwi nie pomożemy jajogłowym, którzy z pewnością nie żyją, jeśli nie znajdują się w schronie... A pozycję schronu zna Kara. - odpowiedział Jack - Poza tym niechaj każdy ma na oku innego członka zespołu, w taki sposób by każdy był przez kogoś ubezpieczany. W ten sposób mamy większe szanse na obronienie się przed tym skurwysyństwem.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 9 Lip 2011, o 21:01

Ding nie był specjalnie zachwycony z decyzji podjętej przez Foremana, ale nie miał zamiaru podważać jego rozkazu. Kiwnął głową na znak, że rozumie i wydał polecenia swoim ludziom. Tym razem na końcu formacji szedł Peter Covington, większość czasu drepcząc tyłem, by móc obserwować to, co działo się za, posuwającym się w głąb kompleksu, oddziałem.
Na kolejne ciała natknęli się zaledwie po trzech minutach. Tym razem nie byli to naukowcy, lecz uzbrojeni po zęby mężczyźni w czarnych mundurach. Na ramionach wyszytą mieli czerwoną planetę na tle żółtego słońca.
-A to co za jedni? - Kara nachyliła się nad trupami pomimo wnętrzności wylewających się z ich brzuchów. - Wyposażeni w nowoczesną broń, ten tutaj chodził z karabinem TC-7... Na pewno nie są żołnierzami Imperium, raczej jacyś najemnicy, ale znam wszystkich najemników, jakich zatrudniono w XS-4 i tych tutaj na pewno nie ma na mojej liście... Dziwne...
-Ubrani są w jednakowe, paramilitarne mundury - zauważył Scotty. - Jeśli to najemnicy, stanowią raczej dobrze zorganizowaną grupę, skoro ujednolicili ubranie. Na ogół się tego nie robi.
-Tam leży jeszcze jeden - Ding wskazał ciało w biurze za szybą. - Dorwało go przy komputerze... Ciekawe co on tam robił... Covington, San, pilnujcie korytarzy, by nic na nas nie wyskoczyło.
Ding zbliżył się do rozbitej szyby i kolbą karabinu powybijał ostre kawałki szkła, by nie zranić się przy przechodzeniu. Wodząc lufą po całym pomieszczeniu, starał się dostrzec czy nie w środku nie czai się nic niebezpiecznego. Kara Starbuck stąpała dwa kroki za nim, a kiedy zbliżyli się do martwego ciała, kopnęła je nogą, by przewrócić na plecy.
-Tego nawet nie nadgryziono - powiedziała. - Możliwe, że spłoszyliśmy głodomora zanim zabrał się za drugie danie.
-Mało zabawne - odparł Ding czując jak jeży mu się skóra na karku. Jeśli rzeczywiście to coś, co rozrywa ciała, by się nimi pożywić, a co najpewniej porwało Mike'a, przebywa gdzieś w pobliżu, trzeba mieć się na baczności.
-Foreman, kapitanie, proszę tutaj - powiedział. - Niech pan spojrzy i powie czy jako oficer wywiadu, jest pan w stanie coś z tym zrobić.
Na ekranie monitora, przed którym zginął tajemniczy mężczyzna w czarnym uniformie, wyświetlał się wielki napis PROJEKT EWOLUCJA, a pod spodem okienko wprowadzania hasła.

W czasie, gdy Ding, Kara i Jack pochylali się nad komputerem, w korytarzu, gdzie przebywała reszta członków oddziału, panowała cisza zmącona jedynie cichymi oddechami żołnierzy. Peter Covington, niczym marmurowy posąg, stał na jednym jego końcu z bronią gotową do strzału i oczami wpatrzonymi w granicę, gdzie zanikało światło z reflektorów na hełmie.
-Widziałem coś - szepnął tak cicho, że gdyby nie system komunikacji między hełmami szturmowców, nikt by nie usłyszał jego słów. - Jestem pewien, że coś się tam ruszyło.
-Wydaje ci się - mruknął Ding wpatrując się w ekran powitalny PROJEKTU EWOLUCJA i zastanawiając się jakie może być hasło.
-Jestem pewien, że coś widziałem.
-Weź Versusa i sprawdźcie to - rozkazał Chavez. - Na twoim miejscu niech stanie Scotty...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Moebius » 12 Lip 2011, o 09:36

Heanna od momentu, kiedy jeszcze byli w bezpiecznym miejscu i przygotowywali się do wyprawy nie podejmowała żadnych działań na własną rękę, jedynie wykonywała rozkazy. Nie uśmiechała się jej, bowiem perspektywa, iż przez jej działania może zginąć nie tylko ona sama, ale także jakiś inny człowiek, a co dopiero cały oddział SSWiM. Gdy Chavez kazał sprawdzić ruch, jaki podobno widział Covington, zastanawiała się, co zjadało wnętrzności inny ludzi, i czy faceci w mundurach byli zarażeni, kiedy ich zabijano. Wniosek był oczywisty, że nie, gdyby tak było jeden z nich nie siedziałby przed komputem martwy.
- Może w kieszeniach ich mundurów znajdziemy jakieś dane, – powiedziała cicho a system przekazał jej słowa dalej – może dowiemy się, do jakiej organizacji należą lub cokolwiek innego.
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 13 Lip 2011, o 21:07

- Szkoda zachodu - najprawdopodobniej nie znajdziemy niczego istotnego... - nadał Jack przez laryngofon w odpowiedzi, nie wydając przy tym praktycznie żadnego odgłosu - Nie sądzę by ktoś przy zdrowych zmysłach wysyłał komandosów do tajnego ośrodka z jakimiś danymi, które mogłyby pomóc w jego identyfikacji i namierzeniu... - dodał przyglądając się klawiaturze terminala, po czym z namysłem zaczął wpisywać standardowe hasła używane przez informatyków z całej Znanej Galaktyki, takie jak "dupa.3", "123.qwerty" czy "q1w2e3r4t5y6,./".
Nieszczęśliwie żadne z nich nie dało mu dostępu do zasobów terminala, więc sięgnął po swój specjalnie zmodyfikowany cyfronotes, na którym miał wgrany zestaw wyspecjalizowanych wirusów komputerowych oraz narzędzi hackerskich, i począł poszukiwać jakiegoś miejsca, do którego mógłby go podpiąć...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Nikh » 30 Wrz 2011, o 23:49

Versus tylko skinął głową. Załadował nowe ogniwo do blastera i ruszył zbadać mroczny zakamarek. Przemieszczali się powoli. San nie miał zamiaru zgnić na tej zapyziałej planecie. Od najmłodszych lat był wychowywany tak, aby bezgranicznie oddać się Imperium. Do niedawna był na to gotów, jednak to co zobaczył podczas tej operacji bardzo się różniło od hologramów które oglądał w domu.

Wygląda na to że Imperium pracowało tu nad czymś co miało odwrócić bieg wojny... Tylko za jaką cenę?

Versus przesuwał razem ze swoim partnerem się krok za krokiem w kierunku miejsca które miał sprawdzić. Palec miał oparty na spuście. Przetrącona ręka bolała, ale teraz mogła liczyć się siła ognia. Tę odrobinę bólu zniesie, zwłaszcza że jeśli dorwą go "miejscowi" to może skończyć się dużo gorzej niż tylko na przetrąceniu kości...
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 7 Lis 2011, o 01:52

Covington i San poruszali się powoli i ostrożnie wśród ciasnego i mrocznego korytarza. Ich latarki nie miały ogromnej mocy, jednak pozwalały oświetlić sporą część tunelu, przerywanego bocznymi drzwiami prowadzącymi do biur i innych pomieszczeń laboratoryjnych. Covington się bał, prawdopodobnie jak każdy, nie raz brał udział w operacjach nocnych z użyciem noktowizorów czy tak jak tu, bez nich, gdyż pasywny noktowizor wzmacniał szczątkowe światło obecne w otoczeniu, jednak tu pod ziemią nie było czego wzmacniać, a aktywnego trybu ich hełmy nie posiadały, zresztą była poważna przyczyna ku temu. Jednak strach pochodził od nieznanego zagrożenia, a to było najgorsze z możliwych, większą część odgrywała wyobraźnia i brak możliwości przewidzenia ruchu przeciwnika, światło latarki, kochało rzucać dzikie cienie, często mylone z czymś co tak naprawdę nie istnieje, lub tego tam nie było, ale czy na pewno ? Krople potu pojawiły się pod hełmem, oddech przyśpieszył razem z biciem serca, a dłonie nie były tak sztywne jak zwykle...

- Nie siedźmy w jednym miejscu mam złe przeczucia - odezwał się McTyler
- On ma rację szefie - dorzucił lodowatym głosem Homer, czasami Ding zastanawiał się, czy ich snajper nie jest maszyną, jak człowiek mógł być tak opanowany w takiej sytuacji?
Z początku Chavez chciał przywołać swoich podkomendnych do porządku, jednak głos Homera zmusił go do działania.
- Kapitanie, chyba nie ma sensu tracić czasu przy tej maszynie, jeśli znajdziemy panią doktor w jednym kawałku, ona wszystko nam opowie. - powiedział najspokojniej jak potrafił.
Jack nie mogąc znaleźć żadnego kompatybilnego portu i tak musiał zrezygnować, więc skinął tylko głową i zwrócił się do Kary aby poprowadziła ich do schronu.
- Covington, San wracajcie, ruszamy do schronu. - usłyszeli obaj żołnierze i przyjęli to z ogromną ulgą.
- Zrozumiałem - odparł Peter i dając znać Versusowi, że będzie zamykał ich powrót wrócili do czekającej formacji...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Nikh » 8 Lis 2011, o 20:21

Verusus ruszył pierwszy. Za każdym razem kiedy mijali drzwi, San nie spuszczał z nich oczu do momentu aż Peter nie zbliżał się do nich i mógł sam mieć je na oku. Chciał uniknąć jakiejś nieprzyjemnej niespodzianki. Zwracał też uwagę na sufit. Cholera wie co tu się jeszcze lęgło. San nie był paranoikiem. Jednak tu nic nie było pewne, dla tego nieustający strach toważyszył Versusowi odkąd weszli do mrocznych korytarzy. Jedyne czego teraz chciał to znaleźć się w ciepłym wygodnym łóżku, gdyż nocne starcia dały sie mu mocno we znaki.
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 23 Lis 2011, o 21:17

Podróż wgłąb placówki zaczęła się straszliwie dłużyć. Przyczyną tego było narastające napięcie, które powodowało iż sekundy trwały minutami, a minuty godzinami. Wszędzie pełno był śladów walki, co w normalnych warunkach nie ruszyło zupełnie żołnierzy Imperium. Nie były to jednak normalne warunki i tu walczono z najwyraźniej całymi hordami zombie. Świadczyło o tym całe mnóstwo mniej lub bardziej zdekompletowanych ciał, noszących ślady pogryzień o raz całe hektolitry krwi, która rozlewała się obszernymi kałużami po korytarzach. Najgorsza jednak była głucha cisza towarzysząca zespołowi. Słychać jedynie było tupot lub mlaskanie podeszew - w zależności czy szli po suchej czy pokrytej krwią podłodze - oraz oddechy niezakutych w hełmy członków grupy.
- Daleko jeszcze, ma'am? - nadał Jack do Kary przez laryngofon.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 27 Lis 2011, o 23:44

- Jesteśmy już prawie na miejscu - odpowiedziała Kara. Zespół przemieszczał się sprawnie i po cichu. Prócz niepokojących dźwięków nie byli atakowani, przez szaleńców lub inne jeszcze gorsze dziwa. W końcu znaleźli się pod drzwiami bunkra, który miał służyć jako schron w nieprzewidzianych sytuacjach, choć nie aż tak bardzo nieprzewidzianych...
Na rozkaz Jacka, zespół Dinga zajął pozycje szturmowe po obu stronach wrót. Pozostali osłaniali tunel w przypadku niezbyt ludzkich gości. Crushdown wstukała kombinację otwierającą w specjalnym terminalu i natychmiast się cofnęła, gdy tylko drzwi zaczęły się otwierać. SSWiM wkroczył do środka, żołnierze błyskawicznie omiatali wnętrze latarkami, krojąc je na sektory i uważnie osłaniając. Weszli błyskawicznie, Ding W biegu przebył śluzę i gdy poczuł, że McTyler jest tuż koło niego wkroczył do pomieszczenia głównego. Przekroczył próg nie stawiając na nim stóp, jego sylwetka była schowana aż do momentu, w którym musiał wejść do pomieszczenia. Skierował się w lewo, zostawiając prawą część Scottiemu, był dwa kroki od ściany i posuwał się wzdłuż niej, obserwując pilnie biurka i szafki ze sprzętem komputerowym, gdy usłyszał strzał... Natychmiast obrócił się w kierunku skąd dochodził, zdawało się, przerażająco głośny dźwięk i w świetle latarki zobaczył postać kobiety, ich celu, to była Kaira Savanti... Przerzucił broń na tryb ogłuszający i już miał pociągnąć za spust, gdy uprzedził go Covington, który uniknął niecelnego strzału pani doktor. Savanti natychmiast upuściła broń, a jej bezwładne ciało osunęło się na posadzkę, kanał radiowy wypełnił się od meldunków, gdy reszta zespołu raportowała o "czystości" bunkra.
- Sundown, sprawdź ją, reszta zabezpieczyć pomieszczenie i wprowadzić Kapitana. - rozkazał Ding, gdy upewnił się, że wszystko gra.
- Ta suka do mnie strzeliła, musiała usłyszeć otwierające się drzwi i schowała się za cholernym biurkiem. - mówił szybko, pod wpływem szalejącej adrenaliny.
- Spokojnie, pewnie spanikowała i myślała, że to zainfekowani. - odparł Homer
- Tylko nieprzytomna, wygląda na zdrową. - odezwała się Heana.
- San zaopiekujesz się nią. - rozkazał Ding w końcu ktoś musiał ją stąd wynieść.
Po chwili do pomieszczenia wkroczył Foreman.
- Co z nią ?
- Nieprzytomna, Kapitanie tam znajdują się jakieś komputery, może pan na nie spojrzy... - zaproponował Chavez. Jack kiwnął głową i zaczął się rozglądać za głównym komputerem przechowującym dane, po chwili go znalazł i tym razem nie miał problemów z podłączeniem. Kilka minut zajęło mu przedarcie się przez zabezpieczenia, jednak nie musiał martwić się szyfrowaniem danych, wystarczyło je tylko zgrać, na Bastionie sobie z tym poradzą. Gdy już niemal kończył odezwała się Kara:
- Coś słyszę, chyba zorientowali się, gdzie jesteśmy... - szeptała.
- Ding zwijamy się !
- Tak jest! San, bierz ją na ramię!
Gdy dane pomyślnie się zgrały, Foreman zostawił jeszcze odbezpieczony granat, miał nadzieję, ze zainfekowani zainteresują się tym bardziej niż tupotem kroków, a do tego upewnił się, że te dane nie wpadną w niepowołane ręce. Cały zespół w pośpiechu wracał dokładnie tą samą drogą, latarki w nieskoordynowany sposób macały ściany i korytarze, tworząc jeżące na plecach włosy obrazy. Prowadził Lincoln i nie natrafiał na przeciwników, w środku pochodu znajdowali się ludzie spoza SSWiM oraz Versus z nieprzytomną kobietą na ramieniu. Gdy dotarli do podstaw schodów Lincoln się odwrócił, zamierzając osłaniać resztę kolegów i gdy tylko skierował latarkę na tyły zauważył grupę zakrwawionych postaci w pełnym biegu. Otworzył ogień posyłając pierwszą dwójkę prosto na podłogę.
- Do góry, osłonie was ! - krzyknął i poczuł jak zaczynają mijać go pierwsi koledzy. Dystans zaczął się zmniejszać, a w nadbiegającym tłumie dziać dziwne rzeczy. Jedna z postaci nie przypominała już człowieka, była znacznie większa i bardziej muskularna, ale nie na ludzki sposób... Zaczęła machać olbrzymimi kończynami rozrzucając lub miażdżąc o ściany poprzedzających ją zainfekowanych...
Lincoln poczuł jak rośnie w nim przerażenie, sięgnął po granat i rzucił przed siebie. Eksplozja byłą okropna, jednak nie wytrąciła go od dalszego strzelania, które nie miało za dużego wpływu na nadciągające monstrum. Pochód zamykał Covington i gdy tylko zobaczył, co dzieje się za jego plecami, nie miał czasu analizować, że wśród rozerwanych granatem zwłok nadbiega coś, co nie powinno istnieć. Chwycił Lincolna za ramię i pociągnął za sobą na schody, gdyby nie hełm poczułby odrażający smród śmierci, kiedy monstrum było tuż za nimi. Ten humanoidalny potwór musiał być kiedyś człowiekiem, zbyt wiele cech na to wskazywało, jednak poszarpane ciało i tkanki, zastąpione nowymi, obrzydliwymi, przebijającymi się odśrodka były niepodobne do niczego co obaj żołnierze widzieli w życiu. Gdy byli już u samych drzwi i mijał ich przyjacielski ogień blasterowy, Covington poczuł szarpnięcie dochodzące z okolicy nóg. Peter runął przed siebie, co nie uszło uwadze Lincolna, który w ostatnim momencie chwycił go pod ramię i dosłownie z całych pozostałych mu sił wrzucił do pomieszczenia razem ze swoją skromną osobą. Po chwili drzwi zostały zamknięte, byli bezpieczni...
- Co to kurwa było ! - krzyknął McTyler
- Nic wam nie jest ? - zapytała Heana, oboje przecząco pokręcili głowami.
Po kilku minutach niedowierzania i przeklinania, zespół zdołał się zorientować, ze najemnicy należący do Kary ruszyli na pomoc innej grupie, mającej dostać się do jedynego czynnego środka, który może ich zabrać z tej przeklętej planety.
- Kapitanie powinniśmy bez zwłoki ruszyć, zdążymy jeszcze dogonić Frixa i moich ludzi, następnie udamy się na statek i wyrwiemy stąd. - odezwała się Crushdown zdecydowanym głosem
- Sir, jeśli można, Crushdown, znasz lokalizację tego statku ?- zapytał Ding
- Tak, oczywiście, ale co to ma do...
- Sir, uważam, że powinniśmy natychmiast ruszać do tego statku i pozostawić najemników samych sobą, jeśli nie zdążą, możemy pomóc im z powietrza... - Chavez spojrzał prosto w twarz Crushdown, dając jej do zrozumienia, że o żadnej pomocy od niego i jego ludzi nie może być mowy po tym co zrobiła Loiselle.
Jack stał teraz przed dość ważnym wyborem, spojrzał jeszcze na Versusa, stojącego nad nieprzytomną panią doktor, którą, gdy zrobiło się spokojnie, można by przywrócić do świadomości lub jeszcze z tym poczekać...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 28 Lis 2011, o 02:01

- To co teraz powiem, raczej zmartwi ciebie - rzekł Jack nie siląc się już na uprzejmości - Ale muszę zgodzić się z moim człowiekiem... Naszym głównym celem było uratowanie tej kobiety, a lecenie za twoimi najemnikami wystawia ją na zbędne niebezpieczeństwo. - kontynuował patrząc Karze prosto w oczy - Obiecuję ci jednak, że jeśli zdołamy to damy im wsparcie z powietrza, ale... To też jedynie jeśli w bezpośredni sposób nie zagrozi powodzeniu naszej misji. I proszę ciebie - nie staraj mi się teraz odmawiać pomocy w znalezieniu statku - znam wiele sposobów na uzyskiwanie potrzebnych mi informacji i nie chciałbym ich wykorzystywać przeciw tobie... - dodał bez entuzjazmu. Możliwe, że większość ludzi uznałaby, że Jack blefował z niechęcią do torturowania najemniczki. Była to jednak prawda. Wystarczyło mu już jak na jeden dzień krzywdzenia ludzi, którzy niczym sobie na to zasłużyli. Otóż jak zaraz miało się okazać nie cały zespół uciekł z kompleksu. Pozostał tam bowiem młody zastępca Jacka, który to właśnie stał za tym. W trakcie zamieszania niby przypadkiem wpadł na Maccoya. W rzeczywistości było to całkiem zamierzone i młody oficer wywiadu wyszedł z tego zderzenia z przeciętą tętnicą udową. Udawanie, że Foreman mu pomaga zbierać się z ziemi oraz późniejsze dyskretne porzucenie jego ciała, dzięki goniącym zespół potworom, nie było żadnym problemem.
- To jak będzie Karo? - spytał się przepraszającym tonem głosu najemniczkę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 5 Gru 2011, o 23:16

Crushdown po raz pierwszy podczas pobytu na tej planecie zrozumiała, że straciła władzę i bardzo nie podobało jej się to uczucie.Został jej ostatni as w rękawie, lecz ten sam as był biletem do nieba lub piekła, czy jej się to podobało czy nie musi współpracować z imperialnymi. Szansa na dostanie się w pojedynkę do grupy jej najemników była praktyczne zerowa, zresztą i tak jej na to nie pozwolą...
- W porządku... - jęknęła skruszonym głosem - ale pomożemy moim ludziom jeśli dostaniemy się do statku przed nimi! - przemówiła z werwą - Jak dla mnie możemy ruszać, poprowadzę, większość świrów w okolicy i tak pewnie ruszyła za Frixem...
- Chwileczkę - wtrącił się Homer - Gdzie podział się McCoy ? Nie mogę go znaleźć odkąd wyszliśmy na górę.
- Nie widziałem go - odezwał się Versus, jednocześnie wskazując nieprzytomną panią doktor
- Kapitanie ? - zapytał Ding, choć dobrze wiedział jaki za chwilę padnie rozkaz, nikt nie chciał schodzić z misją poszukiwawczą...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 6 Gru 2011, o 00:15

- Niech spoczywa w spokoju... Minutę ciszy załatwimy po drodze - rzekł Jack opanowanym tonem głosu - Zginął na polu walki jako bohater i dostanie za to medal... A teraz zbierać panią doktor. Ding do czasu dotarcia na statek przejmujesz pełne dowodzenie. Ja będę towarzyszył Karze i pilnował by przypadkiem nie pomyliła drogi oraz nam się nie zgubiła - dodał - Ruszamy za 30 sekund i pamiętajcie - trupom medale się nie przydają!
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 6 Gru 2011, o 01:27

Ding i Covington na powrót sformowali grupę i pod przewodnictwem przybitej Kary Crushdown wyruszyli z obozu. Z początku wędrówka po iluzorycznie wymarłym i zmaltretowanym mieście była spokojna. Większość świrusów była już martwa lub podążyła za najemnikami, tworząc jakby chwilową zieloną strefę. Nie ułatwiało to jednak zadania, zespół poruszał się w wysokiej dyscyplinie, utrzymując się w ciągłej gotowości, co bardzo męczyło i podnosiło rytm bicia serca, biorąc jeszcze pod uwagę warunki w jakich przebywali. Miasta, zwykle brzydkie, miejscami piękne i na jakiś swój sposób urokliwe, utrzymujące niezliczone rzesze istot w jednym miejscu, karmiąc je, otaczając opieką, przynajmniej w większej części. Jednak po takiej katastrofie miasto zdradzało swoją nie do końca znaną naturę, przypominało pasożyt, który zdążył już skonsumować swojego gospodarza, jednak nie może znaleźć następnego. Zamieniło się w piekło, pułapkę i przerażającą do szpiku kości klatkę. Było niczym martwy szkielet, kiedyś dumnej i groźnej bestii, teraz obrzydliwy ale dalej groźny. W swoich czeluściach i mrokach skrywała się śmierć z ręki nienaturalnych mieszkańców, rozpadających się budynków lub starych sekretów umieszczonych tam przez istoty, które już dawno nie istnieją lub ich mózgi przerodziły się w jednolitą papkę.

Pasożyt czy wirus ożył, gdy Homer zauważył słaniające się na nogach ludzkie ciało.
- Zombi na dwunastej - meldował krótko
- Crushdown jak daleko ? - zapytał Ding
- Kilkaset metrów na wprost, teren stanie się mniej zabudowany statek powinien być na otwartym lądowisku. - mówiła rzeczowo
- Zdejmij go - rozkazał Chavez, jednak dźwięk wystrzału usłyszał zanim był w stanie wypowiedzieć drugie słowo. Johnston nie chybił, właściwe, każdy kto go znał miał problem w przypomnieniu kiedy ostatnio zdarzyło mu się spudłować.

Drużyna przeformowała szyk, z kolumny stworzyli bardziej szeroki klin zwiększając potencjał ogniowy. Pierwszy strzał nie wywołał wielkiej fali ataku, ku zdziwieniu wszystkich, więc tempo marszu wzrosło. Po chwili usłyszeli wybuch dochodzący z centrum miasta, większość domyślała się co było jego przyczyną jednak nikt głośno nie chciał tego wypowiedzieć, jedynie Kara przygryzła dolną wargę na kilka chwil.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów nie było już tak łatwe, zespół musiał przebijać się przez kilkadziesiąt świrusów, którzy na początku poddawali się dość łatwo, jednak w końcu zaczęli napierać. Na szczęście nikt już nie zawracał sobie głowy oszczędzaniem amunicji, a niezbyt bystry wróg nie potrafił odgadnąć, że nadchodzącej grupie chodzi o stary frachtowiec, więc nie było mowy o żadnej taktyce.

Ostrzeliwując się SSWiM wyrył drogę do frachtowca, Kara otworzyła właz i cała grupa ruszyła do środka, za stery wskoczył Jack, a reszta która nie miała miejsca przy włazie, nerwowo wierciła mu w plecach wzrokiem, aby ich przełożony z wywiadu podniósł ten cholerny złom. Wszystko szło zbyt gładko i tak jak powinno, wbrew pozorom gdy zaskoczyły silniki najgorszą rzeczą nie była prośba Crushdown o lot do centrum i podebranie najemników. Foreman nie podejmując jeszcze decyzji i tak sprowadził maszynę w kierunku tak upragnionym przez najemniczkę. Jednak był inny problem, frachtowiec został oznaczony i to nie byle czym bo laserową wiązką naprowadzającą rakiety przeciwlotnicze. Urządzenia wskazywały jako punkt z którego dochodzi jako ten bliski centrum... Pilot miał ułamki sekund na podjęcie decyzji w jaki sposób próbować pozbyć się zagrożenia, póki co rakieta jeszcze leżała w łożu a fracht skracał do niej dystans...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 7 Gru 2011, o 13:33

- Lepiej będzie jak czegoś się złapiecie! - krzyknął Jack wgłąb frachtowca. Bowiem jedyną skuteczną metodą przeciw naprowadzaniu optycznemu jest zniknięcie z pola widzenia. Sukces tego co Jack uczynił w głównej mierze zawdzięczał pewnej dozie szczęścia i być może Mocy. Wszak na pewno nie był na tyle wprawnym pilotem by mieć szanse na nierozbicie się przy nurkowaniu na poziom ulic i lot na styk pomiędzy budynkami.
W przepełnionej adrenaliną głowie Jacka kołatała się jedna jedyna myśl - odebrać najemników. Czuł się bowiem źle z tym co uczynił wobec MacCoya i chciał choć trochę oczyścić swoje sumienie. Ponadto nie miał innego wyjścia, gdyż na wysokości jakiej się znajdowali było za mało miejsca by nawrócić.
- Wiesz gdzie mogą się znajdować twoi ludzie? - spytał się Kary, pokonując kolejną przecznicę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Moebius » 23 Sty 2012, o 13:58

Heanna, która wykonywała dotychczas rozkazy z całą rozwagą i poświęceniem w tych chwilach, kiedy wszystko wisiało na włosku zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze przed rozpoczęciem tej feralnej misji pytała, jaka jest szansa, że TO, nad czym pracowali w tej placówce może zmieniać ludzi w chodzące zombie pragnące jedynie ludzkiej krwi, w tedy jednak została zbyta i prawie wyśmiana.
A mogłam dopytywać – po tej myśli przypomniała sobie o strzykawce, w której zawiera próbkę krwi zainfekowanego –już na początku misji - członka zespołu.
Trzymała się ona kurczowo także jakiegoś pierwszej lepszego uchwytu pilnując jednocześnie, aby pani doktor, jaką niosą nie uszkodziła się, kiedy leży tak bezwładnie.
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 30 Sty 2012, o 01:18

Wyrzutnia pocisków jak tylko zgubiła statek, wyłączyła podświetlenie celu i przeszła wyłącznie na nadzór radarowy wyznaczonego jej nieboskłonu. Na tak niskim pułapie, lawirując wśród zabudowań to niebezpieczeństwo póki co było zażegnane.
Kara natomiast błyskawicznie próbowała zinterpretować obrazy map z własnej pamięci z tym co widziała z pokładu frachtowca. Znajomość miasta w trakcie służby tutaj nie byłą tak przydatna gdy leciało się kilkanaście metrów nad ziemią i to ze znaczącą prędkością, jednak nie było to niemożliwe.
- Na 4 skrzyżowaniu w lewo, rozpoznasz je po rozpoczynającym się parku zieleni. - mówiła szybko, aby Jack nie stracił orientacji - Pierwsze... drugie... przygotuj się to będzie następne! - nawigowała głośno
- Jack zredukował prędkość i położył maszynę na lewy bok, ciasno wchodząc w zakręt, choć mimo to ledwo uniknął zderzenia. Droga do najemników powadziła idealnie na wprost, gdzie teren się znacznie poszerzał na ogromny plac na którym widać było kolorowe światełka pochodzące od jeszcze walczących.
- Mamy ich tuż przed sobą, przygotujcie się! - rozkazał Jack, a w momencie gdy skończył wypowiadać to zdanie ponownie desperacko odezwał się alarm.
Tym razem nie było już czasu na reakcję. Automatyczny system jak tylko namierzył nadlatujący cel, wprowadził dane o kursie, wysokości i prędkości do komputera, ten pobrał dane z czujników, które mierzyły praktycznie wszystko co istotne: temperaturę, wilgotność, wiatr i porównując, wyprowadził z siebie rozwiązanie ogniowe. Automatyczne blasterowe działko w układzie gatlinga natychmiast zaczęło pluć ogniem. Pierwsza krótka seria niemal zestrzeliła jednostkę, jednak pociski w większości ją minęły, trafiając w budynki, rozpruwając je na wylot. Ostatni pocisk ześlizgnął się po kadłubie zostawiając w niej długie wyżłobienie, które nie było jednak w stanie przebić pancerza na wylot. Kolejna seria miała być już zabójcza, gdy komputer uwzględnił błąd i podawał nowe rozwiązanie...
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Jack Welles » 31 Sty 2012, o 13:54

- Ożesz go ku...! - zaczął krzyczeć Jack, gdy zostali ostrzelani przez działko, lecz szybko zamilkł skupiając się na wykonaniu ciasnego zawrotu w ulicę, która sąsiadowała z tą, z której wylecieli. Tylko ułamki sekund dzieliło od trafienia frachtowca przez działko. Ostatecznie jednak oberwał budynek, za którym zniknął statek kosmiczny.
- Przykro mi, ale nie mamy szans by im pomóc - rzekł ciemnoskóry oficer wywiadu, kierując frachtowiec w odwrotnym kierunku niż centrum miasta - Panie Ding! Proszę zabrać panią do przedziału pasażerskiego i upewnić się, że zapnie się porządnie w fotelu przeciw przeciążeniowym! - krzyknął wgłąb statku, nie odrywając wzroku od przedniego iluminatora.
Foreman miał prosty plan by wydostać się z atmosfery, nadającej się jedynie wedle niego do sterylizacji, planety. Otóż, zakładał on opuszczenie i oddalenie się od granic miasta, w którym to na pewno kryło się mnóstwo stanowisk przeciw lotniczych, i lot z pełną mocą ku orbicie, modląc się, że nie zostaną namierzeni i trafieni przez jakąś rakietę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Imperialna placówka XS-4] Operacja <<Oczyszczenie>>

Postprzez Imperium » 31 Sty 2012, o 19:05

- Z przyjemnością, Kapitanie - odrzekł Ding i ruszył po wrzeszcząca z gniewu Karę.
Po chwili szarpaniny było po wszystkim, nawet dobrze wyszkoleni najemnicy nie mieli szans stawiać oporu w ograniczonej przestrzeni chłopakom z oddziału SSWiM.
- Gotowe, Kapitanie. - Ding tym razem zmienił nieco ton "kapitana" dając do zrozumienia, że nie chodzi mu o stopień wojskowy Jacka, a o to, że zaczęli traktować go jako równego im oficera.
- No to teraz wy zapnijcie pasy bo będzie ostro. - odpowiedział ciemnoskóry oficer wywiadu.
Poharatany frachtowiec trzymał się tak nisko na ile pozwalały umiejętności pilota, byle by tylko nie wystawić się na ogień oszalałych pozycji przeciwlotniczych. Droga na prowincję, gdzie budynki stawały się co raz rzadsze trwała nad wyraz długo i dawała się całej załodze we znaki, Foreman nie zadzierał nosa maszyny, nawet kiedy obszar miejski zupełnie ustąpił chcąc być pewien, że nie przydarzy im się już żadna przykra niespodzianka.
Jack w końcu zaczął się wznosić, spokojnie i bez niepotrzebnego ryzyka, czekając jak zwierze na sygnał alarmowy, który już się nie odezwał i pozwolił opuścić to piekielne miejsce...


Akcja przenosi się do:[Bastion] Kwarantanna
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Poprzednia

Wróć do Archiwum