W miedzy czasie...
Kobieta wyszła z klubu nocnego i rozejrzała się po okolicy. Najgorsze było to że było od cholery osób stojących przed budynkiem. Nie ma się co dziwić, nastał wieczór i życie nocne rozpoczeło swoją dzialalność. W okolicach można byłó również zauwazyć handel nielegalnym towarem. Udalo sie jej również dostrzec mężczyzne który rozmawiał pare minut temu z dwójką podejrzanych, właśnie minał jakąs grupke i szedł uliczką dosyć nie oświetlaną. To była szansa dla Rayne.
Ruszyła za nim poprawiając karabin snajperski. Gdy znalazła się w ciemnej alejce, w miejscu gdzie nikt jej nie widział, a raczej nie był zainteresowany jej osobą, nadeszła pora na użycie swojego sprzetu. - * dobra pora się zabawić * - po czym nacisnęła guzik który był malutkiej budowy tuż wbudowany obok prawej dloni. Przez ciało kobiety przeszły małe, nie za widoczne wiązki elektryczne, otaczając ją, co spowodowalo po chwili całkowite jej zniknięcie. Męzczyzna którego sledziła, odwrócił się i zaczął rozglądać się uwaznie jednak po chwili ruszył dalej przed siebie gdyż, jego oko nie zdołało nic ujrzec. Kobieta widząc to lekko sie uśmiechnęła i ruszyła dalej przed siebie. Zdolności kamuflażu kobiety były nie zastąpione. Nie bez powodu nazwana została Duchem w swym oddziale, za czasów jeszcze jak pracowała w siłach specialnych Republiki. Minusem tego całego systemu kamuflazu było to iż gdyby zaatakowała to odrazu stanie sie widzialna, na dodatek wszelaka styczność z wodą powodowała przeciążenie, dezaktywując go. Niestety ale jak to mówiła sama Larisa wszystko ma swoje mocne i słabe strony. Kobieta szła spokojnie tuż za mężczyzną, ten skrecił jeszcze w jedną alejke w której już kręcili się tzw typy z pod ciemnej gwiazdy. Bardziej dzielnica biedoty niż mieszczańska. Kobieta zalożyła google na głowe i włączyła jeden z widoków. Mianowicie pozwalał prześwietlić osobe pokazując wszelaką broń, bądź ten urządzenia powodujące niezłe wybuchy. Jedyne co przed sobą widziała to idący szkielet o kolorze czerwonym, który posiadał przy sobie pistolet blasterowy, a nawet granat termiczny. Wychodziło na to że jesli by się go wkurzyło to nieźle by mógł narobić hałasu. Kobieta musiała znaleźc odpowiedni moment na to by zaatakować mężczyzne.
Taki również udało się jej znaleźć. Własnie ten typek przechodził obok przepaści która miała dosyć ładne pare set metrów, gdyż miasto było zbudowany z różnych poziomów. Nikt w pobliżu nie przechodził więc musiała wykorzystac moment. Podbiegła do Niego od tyłu i z całym impetem uderzyła swoją stopą w tył nogi, zginając ją w pół by się wywrócił, tak też się stalo mężczyzna padł w tył tuż w ramiona kobiety która złapała go w taki sposób że wystarczałby jeden ruch a skręciłaby mu kark. Jej kombinezon przestał już wytwarząc pole maskujące, tak jak przypuszczała. Może uda się jej kiedyś tak go zmodyfikować, że wszelakie działania nie bedą jej w stanie przeszkodzić w tym by pozostać ciągle w kamuflazu. Jednym ruchem reki odpięła mu blaster od pasa i przystawiła mu go do głowy. Trzymając go tak by nie był w stanie wykonać żadnego ruchu, zaczęła szeptać mu do ucha
- dobra słodziutki a teraz porozmawiamy spokojnie..Zadaje pytania Ty odpowiadasz, inaczej lecisz w dół. - po czym zbliżyła się do samego spadku pokazując jaka odległośc go dzieli przed upadkiem na ziemie. Mężczyzna przerażony tylko wydał dźwiek oznaczający że się zgadza, nie miał wyboru. Najgorsze było to że nawet nie udalo mu się zauwazyć twarzy kobiety. Gdyż wciąż był odwrócony do Niej plecami.
- Kiedy macie zamiar sprzątnąc tego admirała i gdzie dokładnie ??
przerażony mężczyzna nie wiedząc co zrobić odpowiedział
- Jutro wieczorem ma się odbyć przyjęcie, wtedy zaatakujemy.
Kobieta uśmiechnęła się na wieść o tym, przycisneła mu bardziej lufe do głowy i kontynuoowała
- czy Henri bedzie wtedy razem z Wami ??
mężczyzna czując lufe przy głowie powiedział
- Nie wiem o czym mówisz..jaki Henri..- kobieta bez zastanowienia jeszcze bardziej przycisnęła mu ją do głowy mówiąc - nie mam czasu na te Twoje gierki, mów inaczej czeka Cie dlugi lot z przedziurawioną czaszką
Te słowa wywołały pewną panike w głowie mężczyzny, który drżąc się caly odpowiedział, lekko się jąkając.
- Nieeee nie beeeedzzzzie go z namiiii, bedzie w Tym momencie przesiadywał w swojej kryjówce... - Rayne chwile się zastanawiając ruszyła przed siebie z mężczyzną który jedyne co widział przed sobą to wielką przestrzeń i budowle zaś pod nim przepaść i dalej ulica. Jeden krok a spadnie. Wychodzi na to że z niego nie taki twardziel na jakiego wygląda, gdyż można było poczuć że po spodniach spływał strumień moczu. Kobieta widząc to lekko odsunęła głowe z obrzydzeniem. Nie sadzila że aż tak się On przestraszy.
- w takim razie, ostatnie pytanie..gdzie znajduje się kryjówka Armanda ??
przestraszony mężczyzna bez zastanowienia odpowiedział, przestraszonym głosem
- znajduje się w Dzikim Tortapo...tuż za barem jest wejście na zaplecze a tam pod dywanem klapa i zejście w podziemia, tam bedziesz mogła go znaleźc. Haslo wejściowe to WOLNOŚĆ...to wszystko co wiem..powiedziałem Ci wszystko..proszę Cie puśc mnie !! - kobieta zaśmiała się cicho pod nosem, nie miała zamiaru go zabijać jednak nie było wyjścia, mógł wrócić i wszystko wygadać,
- Zły dobór słów mój drogi -po czym pchnęła mężczyzne przed siebie nogą a ten z krzykiem zaczał spadać w dół. Kobieta nawet nie chciała patrzeć na to jak skończył na dole, może nie znosiła zabijać ludzi, jednak jeśli tego wymagała sytuacja była w stanie podjąc nawet i takie środki dzialania. Po chwili Odwróciła się i ruszyła do Klubu nocnego.