Content

Archiwum

[Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się w miejscach nie mających swoich osobnych, specjalnych działów.

[Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez Peter Covell » 17 Wrz 2010, o 20:35

-Zapraszam panów zimnokrwistych - powiedział Covell głosem równie zimnym, co mroźne są śnieżne pustynie Hoth. Głosem, którego w takiej sytuacji nie powstydziłby się jego mistrz, Gyar-Than Hadyyk. - Zobaczymy czy giniecie równie łatwo, co wasi bracia.
Trandoshanie rzucili się na niego równocześnie. Covell kładąc miecz za plecy sparował cios jednego z nich, przed drugim zaś uchylił się zginając nieco kolana. Przesuwając się do przodu, między dwójką Sithów, od razu wyprowadził cios znad głowy, jednak klinga miecza świetlnego sczepiła się z jej szkarłatną siostrą, czemu towarzyszyła fontanna iskier. Peter, niemal w półprzysiadzie, obrócił się na pięcie tnąc szybko z dołu, po przekątnej, lecz przeciwnikowi znów udało się sparować i natychmiast wyprowadzić kontratak. Jedi odskoczył, by uniknąć samej końcówki czerwonego ostrza i jednocześnie utrzymać odpowiednio dużą odległość między nim i nieprzyjaciółmi.
Narastające w nim emocje dodawały mu sił i sprawiały, że jeszcze nie upadł na kolana zmęczony walką, odniesionymi ranami i bólem po utracie kolejnej bliskiej osoby, Seenie Exibil, przyjaciółki, która podnosiła go na duchu, gdy utracił Aeshi. Pozwalał, by Moc przepływając przez niego, podsycana była przez drzemiącą w nim rozpacz, pragnienie wyplenienia wszelkiego zła z galaktyki.
Na wpół oślepiony, z potem ściekającym mu po skroniach i twarzy, ramionami bolącymi od nieustannej walki, nie miał zamiaru się poddać dopóki nie pomści wszystkich tych, którzy zostali zabici przez Sithów.
Zemsta miała stać się jego celem.
Peter sięgnął po Moc, w piruecie sparował dwa nadchodzące cięcia i następnie wyrzucił przed siebie otwartą dłoń. Zaskoczeni trandoshanie zostali odrzuceni z potężną siłą, która aż odgięła metalową płytę lądowiska hangaru pozostawiając w niej płytki ślad. Covell odbił się od ziemi, wykonał salto w powietrzu jednocześnie kierując ostrze miecza świetlnego w dół.
W serce leżącego na ziemi Sitha.
Nie mógł ukryć przed samym sobą, że widok przerażenia rodzącego się w oczach trandoshanina sprawił mu przyjemność, dodał sił do walki z Ciemną Stroną. Nie miał zamiaru jednak karmić się tym uczuciem i odstawił je na bok, nie pozwalając by zawładnęło nim tak, jak włada tymi, których zabijał. Wyciągnął energetyczną klingę z piersi konającego Sitha i wyprostował się.
-Z tyłu!
Okrzyk powtórzył się w jego głowie głosami Aeshi Airhart, Fenna Dray'la i Seenie Exibil. Peter, zupełnie o tym nie myśląc, odwrócił się na pięcie, złożył ręce tak, by stykały się w stawach nadgarstka i wyrzucił je przed siebie. Potężne Pchnięcie Mocy przerwało skok, szykującego się do zadania ostatecznego ciosu, trandoshanina i rzuciło nim o odległą ścianę. Covell błyskawicznie dopadł do ogłuszonego przeciwnika, złapał go za gardło i podniósł do pozycji wyprostowanej.
-A teraz wyjaśnisz mi o co tu chodziło - wysyczał mu w twarz.
-Wy Jedi... jessssteście tacy... naiwni w tej ssswojej... dobroci i chęci niesienia pomocy - wydyszał tamten. - Nasz misssstrz żywi osssobissstą urazę do byłej uczennicy Sssenie Exibil.
-Co w związku z tym? - spytał Peter kątem oka dostrzegając zbliżającego się Davida. Widocznie i on uporał się z Sithami.
-Sssspodziewał się, że odpowiednia przynęta zwabi tą kobietę, a wraz z nią osobę, która jessst dla niej jak córka...
-Od początku chciał zapolować na Reenie? Bez sensu, jaszczurze.
-Taka jessst prawda... nie ussstaniemy dopóki ta zabójczyni dzieci Ciemnej Sssstrony chodzi po świecie...
-Cholerni fanatycy... - mruknął Peter odsuwając się nieco od trandoshanina.
-Co ze mną zrobisz? Zosssstawisz przy życiu, Jedi? Jessstem bezbronny - wskazał na leżący na ziemi miecz świetlny. - Wygrałeśśśś...
Covell odwrócił się do Sitha plecami i podszedł do leżącej na ziemi rękojeści miecza świetlnego. Była nieco grubsza i cięższa niż jego, ale dobrze leżała w dłoni - nawet ludzkiej. Chwilę przyglądał się zdobieniom na niej wygrawerowanym, po czym rzucił oręż prosto w ręce trandoshanina.
Zaskoczony Sith zareagował tak, jak podpowiadały mu odruchy ciała. Prawą ręką złapał rękojeść swojego miecza i w tym momencie zrozumiał jaki błąd popełnił.
Błękitna poświata była ostatnią rzeczą, jaką widział.
-Ty byłeś uzbrojony - powiedział Covell spoglądając na toczącą się po ziemi gadzią głowę. - Uzbrojony i niebezpieczny...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez David Turoug » 18 Wrz 2010, o 02:16

David czuł, że Peterem czasem targają niepotrzebne emocje, które jednak umiejętnie od siebie oddalał, co pozwalało mu pozostać wiernym Jasnej Stronie Mocy. Ponadto miał wrażenie, że jego przyjaciel skrzętnie korzysta z podpowiedzi pewnych osób. Mimo to nie podjął żadnej próby wobec Covella dotyczącej jego istniejących bądź nie istniejących problemów. Młodszy z Jedi powoli podszedł do ciała Seenie Exibil. Na jej twarzy malował się niezwykły spokój, co były uczeń Hadyyka tłumaczył zespoleniem z Mocą, a więc wkroczeniem na wyższy poziom istnienia. Mimo iż Dave rzadko reagował emocjonalnie, to w sercu poczuł ukłucie bólu, a także pewną formę żalu, że nie zdołał uczynić nic, co mogłoby oszczędzić życie Seenie.
Turoug na chwilę zamknął oczy, a w jego głowie ukazała się wizja przeszłości. Oto wraz z Peterem wszedł do Wielkiej Sali Pojedynków w Światyni Jedi na Coruscant. Wśród widowni obecni byli oceniający walkę Mistrzowie Kyle Katarn oraz Gintar Thyrkinn, a także Rycerz Jedi Fenn Dry'la. Nieco wyżej, siedziała ukochana Petera - Aeshi Airhart. Dave nieco dziwnie się poczuł, gdyż trzy osoby znajdujące się wtedy w pomieszczeniu obecnie już nie żyły, choć w wizji ich aura była najmocniejsza. Na środkowej arenie stały ówczesna wtedy Rycerz Seenie Exibil i jej uczennica Reanie Carol. Na oczach mężczyzny ponownie rozegrał się pojedynek, w którym ostatecznie "padawanka" czarnoskórej Jedi została wyeliminowana, jednak punktowo obaj przegrali 1:5, po honorowym trafieniu Turouga. Ostatnim obrazkiem, który zanotował David był szczery uśmiech Exibil. Wizja rozmyła się i przeszła w następną. Tym jednak razem Rycerz był przekonany iż widzi teraźniejszość, choć mniej wyraźną, jakby za mgłą. Jakaś młoda kobieta, ubrana w czerwony strój, pełna smutku, gdzieś na Zewnętrznych Rubieżach...
- Reanie... - mruknął do siebie Jedi otwierając oczy. Dalej klęczał nad ciałem mistrzyni. Dave podniósł się rozmyślając nad tym co rozegrało się na więziennym statku "Wygnaniec". Nieoficjalna misja, o której nie wiedział nawet Wielki Mistrz Luke Skywalker. Kolejna, w której ginie wspaniały Jedi, a Turoug nic nie może zrobić. Najpierw Aeshi, teraz Seenie... Miał nadzieję iż nie będzie doświadczał podobnych historii więcej razy. Jego umysł znowu zaczął pracować na normalnych, niezakłóconych falach. Na statku było jeszcze kilka istot, którym mogli, a wręcz musieli pomóc by ich cały wysiłek nie okazał się daremny. Dopiero teraz zza durastalowych pojemników wyłoniła się łkająca Lean Essaj...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez Peter Covell » 21 Wrz 2010, o 17:53

-Reenie musiała zajść im za skórę - powiedział Peter podchodząc do Davida. - Słyszałem, że dziewczyna, wzorem Jasona Mantena, poluje na Sithów, ale nie wyobrażałem sobie, iż komuś tak poważnie nadepnie na odcisk. Ciemnostronni muszą się naprawdę nie czuć komfortowo w sytuacji, w jakiej się znaleźli, skoro postarali się o taką intrygę. Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że prawdziwych Sithów jest garstka, a reszta to klony.
-Nic Ci nie jest? - David spytał zapłakaną twi'lekankę
-Nie... Mistrzyni Exibil... mnie uratowała.
Peter miał wrażenie, że słowa Lean dochodzą spod wody. Czuł zawroty głowy i mdłości spowodowane bólem promieniującym od wypalonego oka. Świat przed nim zaczął mu się mazać, więc przysiadł pochylając głowę między kolana.
-Potrzebuję wakacji - mruknął sam do siebie.
-Tylko my przeżyliśmy - oznajmiła Lean bliska wybuchu histerii.
-Chciałaś przygód - sucho odparł Covell podnosząc się. - Chodźmy wyciągnąć stąd ocalałych więźniów i wracajmy na Coruscant...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez David Turoug » 21 Wrz 2010, o 18:38

Turoug wstał znad ciała Exibil i za pomocą telekinezy uniósł delikatnie jej ciało. Nim jednak opuścili pomieszczenie, David przystanął na chwilę by za pomocą Mocy, wyczuć czy na pokładzie jednostki mogą napotkać jakieś zagrożenie. Po parunastu sekundach szukania aury Ciemnej Strony Mocy, nie odnalazł nic poza "echem" Trandoshanina i jego kompanów.
- Wielki Mistrz Luke Skywalker będzie miał nietęgą minę. W końcu Seenie nie poinformowała go o tym, że wyrusza w poszukiwaniu matki. - rzekł cicho Rycerz Jedi - Jednak nie czas teraz by rozmyślać o konsekwencjach. Mamy do uratowania jeszcze parę istot. Ruszajmy.
Dwóch Jedi oraz Twi'lekanka ruszyli w drogę powrotną. Dość szybko doszli do ładowni gdzie oczekiwało ich 8 osób, które zdołały przeżyć. Ich stan zdecydowanie się polepszył, na co wpływ miała spora ilość tlenu w atmosferze.
- Dostaliśmy się tutaj dzięki skafandrom, niestety nie mamy wystarczającej ilości, by przydzielić taki każdemu. Nasza kalamariańska jednostka będzie musiała skorzystać, z któregoś sprawnego doku. - powiedział Turoug - Chyba że masz jakiś inny pomysł Peter. Wytworzenie bąbla powietrza wokół pasażerów i przelewitowanie dzięki Mocy, byłoby chyba zbyt ryzykownym przedsięwzięciem...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez Peter Covell » 25 Wrz 2010, o 14:20

-Ta ładownia posiada energetyczne bariery chroniące przed utratą atmosfery. Myślę, że wytrzymają przez czas potrzebny na załadowanie ludzi na pokład naszego statku. Zresztą, nawet biorąc pod uwagę ryzyko, jest to najbezpieczniejsza z dostępnych opcji. Stworzenie i utrzymanie ochronnego bąbla powietrznego wymagałoby zbyt wielu sił, a my nigdy tego nie robiliśmy. Przynajmniej, ja nie robiłem...
Peter założył hełm i uszczelnił skafander, po czym ruszył w kierunku wyjścia z ładowni. Powrotną drogą, znaczoną śladami walki i leżącymi na ziemi ciałami martwych Sithów, przebył szybko i bez większych problemów. Wszystko wskazywało na to, że na okręcie-widmo nie było już nikogo, poza przedstawicielami Zakonu i ośmioma uratowanymi przez nich więźniami.
Covell dochodząc do miejsca, w którym powinien znajdować się kalamariański frachtowiec, otrzymał pierwsze ostrzeżenie o nadchodzącym niebezpieczeństwie, jednak ze względu na zmęczenie, zupełnie je zignorował. Znów znalazł się w korytarzu, na który dostali się przez dziurę w poszyciu okrętu. Uruchomił silniczki manewrowe swojego kombinezonu i opuścił pokład "Wygnańca" kierując się w stronę dryfującego statku.
Wtedy przyszło drugie ostrzeżenie.
Odwrócił się i zobaczył zbliżający się frachtowiec YT-1300, którego sylwetka należała do najbardziej rozpoznawalnych w galaktyce. Niestety, nie był to słynny "Sokół Millenium", lecz jakiś inny, pomalowany na czerwono-czarne barwy statek, z którego emanowała silna aura zwiastująca kłopoty.
Peter zwiększył siłę ciągu silniczków skafandra i sięgnął po Moc, by dodatkowo "przyciągnąć" się do frachtowca zanim zauważy go załoga nieznajomego statku. Na pokładzie znalazł się w ostatniej chwili, bowiem gdy tylko opuścił śluzę, wstrząs wywołany trafieniem z działka laserowego, rzucił nim o najbliższą ścianę.
Jedi biegiem rzucił się do kokpitu i usiadł za sterami, by uniknąć kolejnego trafienia. Skierował do silników maksymalną ilość mocy i statek wyrwał do przodu jak wyrzucony z procy.
-David, mam kłopoty - użył komunikatora wbudowanego w hełm skafandra, którego nie zdążył jeszcze zdjąć. - Ktoś nas atakuje i prawie wysadził nasz statek w powietrze. Zdziwisz się, ale nie wyczuwam Ciemnej Strony Mocy, więc to nie są Sithowie...
-Jednostko Zakonu Jedi, poddaj się! - nagle Peter usłyszał przekaz z drugiego statku. - Chcemy jedynie Petera Covella, za którego wyznaczono nagrodę.
-Ah, wszystko jasne... - mruknął były przemytnik ignorując wezwanie do kapitulacji. - David, łowcy nagród się mną interesują... Kiedy mnie trafili, uszkodzili uzbrojenie... Weź Lean i znajdź jakieś centrum kontroli ognia na "Wygnańcu", niech ona shackuje zabezpieczenia, a ty zajmij się rozpyleniem na atomy tego YT-1300. Będę wdzięczny za pomoc...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez David Turoug » 25 Wrz 2010, o 16:40

- Przyjąłem. - odparł krótko Turoug, po czym zwrócił się do Lean - To nie koniec naszej przygody...
- Ale... - zaczęła protestować zmęczona Essaj.
- Nie ma żadnego ale. Nie mamy czasu na pogaduszki. Wracamy na mostek albo do innego głównego terminalu. Musisz odbezpieczyć systemy obronne Wygnańca, a ja zajmę się resztą.
- Dobrze już dobrze... - rzekł zdenerwowana Twi'lekanka, mrucząc pod nosem - Niech to wszystko się już skończy.
Oboje ruszyli w poszukiwaniu głównego pomieszczenia, w którym znajdowały się terminale zabezpieczające uzbrojenie. Po kilku minutach udało im się odnaleźć daną lokację. Niestety pierwszy z komputerów, do którego podeszła Lean był całkowicie zepsuty, dopiero przy drugim terminalu udało jej się obejść zabezpieczenia i aktywować broń. Dave słyszał co jakiś czas, gdzieś wokół "Wygnańca" laserowe wystrzały oraz szybko mknącą jednostkę prawdopodobnie ocierającą się o okręt więzienny.
- Gotowe, ale nie ręczę za stan samym wieżyczek. - odparła Essaj.
- Dzięki Lean, a teraz szybko wróć do ładowni, gdzie wesprzesz na duchu ośmiu więźniów i proszę zrób to co mówię. Każda sekunda jest dla nas bezcenna.
Twi'lekanka niechętnie opuściła Turouga. Rycerz Jedi specjalnie pozbył się towarzyszki gdyż nie miał zamiaru wysłuchiwać znad głowy kolejnych narzekań i piskliwych krzyków, gdy on będzie starał się strącić frachtowiec YT-1300. Szybko ulokował się w jednej z wieżyczek i całkowicie odcinając się od manualnych umiejętności, pozwolił by Moc kierowała "celownikiem" oraz "spustem". Działko było wadliwe, gdyż strzelało co drugi raz, jednak mimo to Łowcy Głów poszukujący Petera, oberwali kilka razy w poszycie swej jednostki. Gdy były uczeń Hadyyka miał rozpocząć ostateczną kanonadę wieżyczka ostatecznie zawiodła, rozsadzając lufy. Dave błyskawicznie opuścił stanowisko, udając się do kolejnego z nadzieją iż tym razem obejdzie się bez problemów...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Przestrzeń kosmiczna] Okręt więzienny "Wygnaniec"

Postprzez Peter Covell » 19 Paź 2010, o 23:05

-No bo mnie zaraz cholera...
Poziom osłon statku był niebezpiecznie niski i Peter obawiał się, że jeśli oberwie jeszcze kilka razy to jego statek zamieni się w chmurę kosmicznych śmieci. Niepokojące było też to, że działko "Wygnańca", które skutecznie ostrzeliwało łowców nagród, nagle zamilkło. Kiedy Covell przeleciał blisko niego, zrozumiał powód tego niefortunnego zdarzenia - to, co dawniej było dwiema lufami, obecnie przypominało kilka poskręcanych kawałków metalu.
-David, tutaj robi się naprawdę gorąco!
-Wytrzymaj trochę! Biegnę do następnej wieżyczki!
-To biegnij, cholera, szybciej!
Kalamariański frachtowiec niemal otarł się o, wystające z rozdartego kadłuba, ożebrowanie konstrukcji okrętu-widmo, a następnie zanurkował pod jego brzuch, unikając o włos trafienia przez laserowe błyskawice. Peter szarpnął stery i okręcił statek wokół własnej osi, jednocześnie maksymalnie otwierając przepustnicę i odbijając w bok.
-Nie działa! - usłyszał głos Davida. - Sprawdzę następną!
-Robi się coraz ciekawiej...
Były przemytnik nie łudził się, że jest lepszym pilotem niż ścigający go łowca nagród. Dotychczas udawało mu się uniknąć rozpylenia na atomy jedynie dzięki Mocy i dość wytrzymałym tarczom jednostki. Wiedział jednak, że ta gra w kotka i myszkę nie potrwa długo. Skok w nadprzestrzeń nie wchodził w rachubę, ponieważ oznaczałby pozostawienie Davida, Lean i ocalałych więźniów samymi sobie na pokładzie rozpadającego się wraku - bez możliwości wydostania się z niego.
Właśnie na poważnie zaczął rozważać opcję poddania się, gdy komputer pokładowy zameldował wyjście z nadprzestrzeni kolejnych dwunastu jednostek. "Po zabawie", przemknęło mu przez myśl, ale system rozpoznawania swój-wróg oznaczył myśliwce na zielono.
-Eskadra Pomarańczowa do niezidentyfikowanego frachtowca - usłyszał. - Natychmiast przerwijcie pościg za jednostką Zakonu Jedi, inaczej będziemy zmuszeni otworzyć ogień.
Peter, z rosnącym zdumieniem, obserwował jak formacja A-Wingów rozwija maksymalną prędkość zbliżając się do "Wygnańca". Nie przerywając manewrów wymijających, skierował się w ich stronę, jednak ostrzał ze statku łowców nagród ucichł. Covell wpatrywał się w czerwony punkcik na wyświetlaczu taktycznym do chwili aż ten z niego zniknął, co oznaczało, że skoczył w nadprzestrzeń.
-Pomarańczowi, nawet nie wiecie jak jestem wam wdzięczny - powiedział opadając na oparcie fotela. - Już myślałem, że po mnie.
-Mistrz Skywalker spodziewał się problemów - usłyszał w odpowiedzi. - Zasugerował nawet, że gdzie Peter Covell i David Turoug, tam zawsze są kłopoty. Swoją drogą, z którym z was rozmawiam?
-Z tym pierwszym.
-Nie poprawiłeś swoich umiejętności nawet odrobinę.
Przed upadkiem z fotela uratowało go jedynie to, że siedział głęboko, a nie na samym jego skraju. Głos należał do Yves Cinn, jego dobrej przyjaciółki.
-Nie widziałaś jak pięknie unikałem trafienia! - powiedział radośnie
-Pewnie. Świadczą o tym liczne osmalenia na kadłubie.
-Jesteś okrutna...

Chwila radości ze spotkania nie trwała długo, bowiem dowódca eskadry szybko zapytał o stan osobowy grupy, zaś Peter nie miał wiele dobrych wiadomości do przekazania. Prawda była taka, że gdyby nie Mistrz Skywalker, który przypadkiem dowiedział się o samowolnej wyprawie trójki z członków Zakonu, prawdopodobnie żadne z nich nie miałoby okazji wrócić do domu. Tak czy inaczej, nie wracali wszyscy.
Uratowani przed śmiercią więźniowie sprawnie weszli na pokład pod okiem Davida i nieco roztrzęsionej Lean. Peter w tym czasie leżał już na koi w części medycznej frachtowca, bowiem gdy adrenalina opadła, poczuł wszystkie potłuczenia, zwichnięcia i zadrapnięcia, a przede wszystkim - skutki utraty oka.
Kiedy wchodzili w nadprzestrzeń już spał pod opieką pokładowego droida medycznego.

Akcja przenosi się do: [Coruscant] Świątynia Jedi
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Poprzednia

Wróć do Archiwum