[Raxus Prime] Zaginiony zespół badawczy

[Mistrz Gry]

Edis "Jagged" Jaggerque , Fenn Mereel, Joshua Drefirel przybywają z [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Zaginiony zespół badawczy


Zleceniodawca: Związek Archeologów z Taris
Nagroda: 21 500 - za ich odnalezienie; 2 000 za jakąkolwiek informację (odbiór w Zodros Haven )
Ewentualnie: odnalezienie rodianina o imieniu Felix - 4 000 za żywego, lub 2 000 za informacje o nim.
Cel: El'Kar Torpoli i 4 innych badaczy

Lokalizacja: Raxus Prime (Zewnętrzne Rubieże)

Opis zlecenia: Związek Archeologów Taris od kilkunastu dni nie otrzymał żadnego raportu ze strony pięcioosobowej grupy badawczej wysłanej na Raxus Prime, w celu zbadania tamtejszej Świątyni Jedi. Kierownikiem wyprawy był El'Kar Topoli, jeden z najbardziej znanych archeologów z Taris. Związek oferuje nagrodę w wysokości 21 500 kredytów za odnalezienie swych towarzyszów bądź 2 000 kredytów za informacje o Topolim i jego kompanach.



Informacje dodatkowe: Planeta Raxus Prime (na Zewnętrznych Rubieżach) nie należy do zbyt przyjaznych, jej atmosfera mimo iż jest tlenowa zawiera spore ilości substancji trujących. Należy się również liczyć z napotkaniem licznych najemników (m.in Rodian), kupców i poszukiwaczy złomu (m.in Jawowie) oraz niebezpiecznych droidów. Osoba/osoby podejmujące się zadania muszą dysponować własnym sprzętem!

Cała trójka najemników wylądowała na Raxus Prime. Po skomunikowaniu się ze sobą spotkali się w wyznaczonym miejscu. Znając swoje cele: odnalezienie zespołu badawczego z El’Karem na czele oraz brata rodianina, spotkanego u Dena, o imieniu Felix.
Klimat planety złomowiska był przytłaczający – kolory szarości oraz wszystkich odcieni metali sprawiały wrażenie przytłaczających na tle zanieczyszczonego nieba.

[Dagos Bardok]

Zanim Jagged dotarł do wyznaczonego wcześniej miejsca spotkania, zdążył przyjrzeć się planecie. Raxus Prime była śmierdzącym i "metalowym" miejscem. Edis pomyślał, że dobrze jest znać otoczenie, jeżeli jest szansa, że będzie się tu rozgrywało działania zbrojne. Powietrze było tak zanieczyszczone, że zbroja Jaggeda uruchomiła filtry powietrza. Gdy dotarł na miejsce był pierwszym, który się zjawił.

[Fenn Mereel]

Ta planeta nie była miejscem do którego Fenn przyjechałby na wczasy. O ile kiedykolwiek pojechałby na wypoczynek. Zanieczyszczenie powietrza i metal gdzie tylko by spojrzeć tworzyło straszną mozaikę. Krajobraz wyglądał jak po jakiejś ogromnej bitwie. Na miejscu spotkania zobaczył Jaggeda. W swojej zbroi wyglądał jak droid pozostawiony na złomowisku.
- Witaj. - bąknął i przysiadł na kamieniu.

[Dagos Bardok]

Jagged nie czekał zbyt długo. O umówionym terminie zjawiła się prawie cała ekipa. Właśnie, prawie. Nigdzie nie dostrzegał kolesia o imieniu Joshua. Chyba dał sobie spokój - pomyślał. Są dwie opcje, wystraszył się, albo chce zrobić efektowne wejście, choć te często nie idzie w parze w efektywnością.
- Wszyscy gotowi? Trzeba obmyślić szczegóły - zaczął Edis.

[Fenn Mereel]

- Warto byłoby rozejrzeć się za tą Świątynią Jedi. To tam się wybierali. Coś mogło ich zjeść, albo zabić. Może jakiś pradawny strażnik. Wiesz, tak jak na holovidach. - Szkoda tylko, że nic nigdy nie jest jak na holo. Mereel miał nadzieję, że spotkają tam jakiegoś gościa z "jarzeniówką". Lubił wyzwania i dawno już nie walczył z godnym siebie szermierzem. Jedi znali się nieźle na szermierce i walka z nimi zawsze była czymś wspaniałym.

[Mistrz Gry]

Brak trzeciego z łowców mógł mocno obciążyć pozostałą dwójkę, która zdawało sobie z tego sprawę. Jednak, zaprawieni w bojach, ambitni i nie należący do tych, którzy szukają dróg łatwych i prostych, absolutnie nie zrezygnowali z zadania.
To nawet ich jeszcze bardziej zdeterminowało do poszukiwań zespołu. Ale czy to była nadal kwestia ambicji, czy też większego przydziału z nagrody?

Określając kierunek, w którym mogła znajdować się Świątynia Jedi, ruszyli przed siebie. Krajobraz, coraz bardziej wyrazisty i surowy, powoli nasiąkał swoim charakterem postaci idące w stronę północnego wschodu. Latające wokoło części stali, na pewno nie pomagały w podążaniu do celu.

Po niecałej godzinie podróży, kilkaset metrów od ich położenia, zauważyli nieznaczny ruch conajmniej kilku jednostek organicznych, krzątających się na małej powierzchni.

[Fenn Mereel]

- Kontakt wzrokowy. - mruknął pod nosem do komlinku zamontowanego w hełmie i od razu schował się za kawałkiem starego silnika należącego kiedyś do jakiegoś małego frachtowca. Załadował HT - siódemkę i spojrzał w stronę intruzów.

[Dagos Bardok]

Jagged przystanął tuż obok Mereel'a. Z gracją odpiął oba ciężkie mandaloriańskie blastery i załadował baterię. Cichy syk broni oznajmił mu gotowość do działania. Edis z tyłu zbroj miał dwa małe zaczepy pozwalające umieścić tam pistolety tak aby nie były z przodu widoczne, a umożliwiały natychmiastowe użycie w razie potrzeby.
- Ty z lewej. Nie rozpoczynaj pierwszy - syknął cicho elektronicznym głosem Jaggerque.

[Mistrz Gry]

Podczas, gdy dwójka łowców była gotowa do walki powoli w ich stronę ktoś zmierzał. Nie mogli go zauważyć, ponieważ cały czas obserwowali ruch, który był ponad 500 metrów przed nimi.
W niewielkiej odległości od Edisa i Fenna nieznacznie wychylił się osobnik, który właśnie na nich patrzał. Był uważny i lekko wystraszony. Do czasu.
Jawa wyprostował się, wyszedł zza zasłony i machając do łowców, zapiszczał coś kompletnie niezrozumiałego.

[Fenn Mereel]

- To jakiś żart. - łowca podniósł się i schował dezintegrator do kabury na plecach. Widok Jawy go zaskoczył, choć nie powinien. Planeta pełna złomu to raj dla takich jak ten mały zakapturzony... ktoś.
- Może się przydać. - zwrócił się do Edisa. Pokazał Jawie ekran interface'u na przedramieniu z wyświetlonym obrazem rodianina, którego szukali.
- Czy widziałeś tego zielonego? - gestykulował i przedłużał sylaby starając się pomóc w zrozumieniu co mówi do Jawy. Zakapturzony nie znajomy wydawał się zainteresowany bardziej sprzętem niż zdjęciem.

[Dagos Bardok]

Jagged trzymał jedną rękę za plecami. Tam ściskał uchwyt jednego ze swoich ciężkich blasterów. Jawowie nigdy nie wydawali mu się zbyt mili. Słyszał nawet plotki o samobójczych atakach tej rasy. Wykorzystywani przez innych napadli wypełnieni termodetonatorami.
- Znasz tego rodianina? - dopowiedział dobitnym elektronicznym głosem Edis.

[Mistrz Gry]

Mały Jawa spojrzał na wyświetloną postać Rodianina, przez chwilę stał nieruchomo, po czym zaczął piszczeć i dwa razy podskoczył, przytakując. Po chwili jednak spojrzał w stronę Jagged'a, który powtórzył pytanie Edisa. Szybko podbiegł do niego i usilnie spoglądał na jego plecy. Wychylał się, podskakiwał, a nawet starał sie oprzeć o Mandolarianina, by tylko móc dotknąć czegoś, co odbijało pomarańczowe oczy Jawy.

[Fenn Mereel]

- Najwidoczniej cię polubił. - zaśmiał się cicho z jakże komicznej sytuacji. Zastanawiał się czy Edis byłby w stanie rozwalić tego Jawę. Krasnal był strasznie irytujący, a na dodatek śmierdział. Mereel miał zawsze włączony filtr powietrza, ale stężenie siarki, metanu i innych nie przyjemnych gazów wyświetlane na wizjerze hełmu zapewniały, że mały złomiarz nie pachniał różami.

[Dagos Bardok]

Jagged podniósł się lekko i szybkim ruchem zadał Jawie cios w brzuch (a przynajmniej w miejsce gdzie coś takiego powinno się znajdować). Mały Jawa zemdlał upadając na ręce Edisa. Ten położył go delikatnie na ziemi i zwrócił się z powrotem do swego towarzysza.
- Nie mamy czasu, a on nic by nam nie powiedział - rzekł elektronicznym głosem Jaggerque. - Idziemy?

[Fenn Mereel]

-Nie musiałeś tego robić- mruknął zwyczajowo i włożył Jawie do ręki czip 100u kredytowy jako małe odszkodowanie. Nie uważał tego za zbyt stosowne, ale zgadzał się z Edisem co do tego, że Jawa by ich tylko opóźniał.
- Idziemy.- machnął ręką na towarzysza i po raz kolejny ruszył w drogę.

[Mistrz Gry]

Gdy dwójka łowców, po dość szybkim załatwieniu sprawy z namolnym i rozbrykanym Jawą, ruszyli dalej, można było zauważyć, iż postacie oddalone niecałe pół kilometra od miejsca, w którym stali przed chwilą, zaczęły się zbliżać do tego właśnie punktu.
Grupka sześciu osobników, którymi bez wątpienia byli Jawowie.
Co kilkanaście kroków chowali się za różnymi, większymi częściami metalowymi, odwracając głowę we wszystkie strony. Dość szybko dotarli do swojego kompana, który dopiero teraz wybudzał się z ciosu, otrzymanego od Jaggeda. Krzątając się przy nim, łapali się za swoje głowy, za rękawy kompanów, aż w końcu wskazali palcem za dwiema postaciami znikającymi na horyzoncie.
Cała grupa, już siedmiu Jawów, ruszyła w ich stronę. Wszyscy wyglądali identycznie, jedynie ten, który miał nieprzyjemność zetknięcia się z łowcami, lekko utykał, a inny nosił za dużą, szeroką, szkarłatną szatę, ciągnącą się za nim, która wyróżniała go na tle swoich kompanów.

[Fenn Mereel]

- Jawowie wracają. - westchnął odwracając się. - Mówiłem, że to był zły ruch. - W pewnym sensie głupotą było to co powiedział. Bo niby co nam zrobią? Zasmrodzą na śmierć? Wiedział, że tak będzie. Że te małe głupie ludki przyjdą. Usiadł na kamieniu i czekał na ich przybycie.

[Dagos Bardok]

Jagged nie odpowiedział. Stał jak wryty dalej trzymając jedną rękę za plecami, ściskając uchwyt ciężkiego blastera. Gdzie jest metal są i Jawowie - pomyślał Edis.
- Może powinniśmy się na razie wycofać. Nie wiem czy spotkanie tych Jawów to dobry pomysł - powiedział cicho wpatrując się gdzieś w dal.

[Fenn Mereel]

- Taaak. Są bardzo niebezpieczni. - Mereel zszedł ze zbocza chowając się za kamieniem leżącym w dawnym korycie rzecznym. Po wodzie zostało tylko błoto, ale było to miejsce skąd ciężko go było wypatrzeć. Jedyne co pozostało do zrobienia to czekać. I nie strzelać, kiedy Jawowie się pojawią. Z nimi trzeba na spokojnie. Przywarł plecami do kamienia. Zaraz zaraz. Ta szata wydaje się znajoma! Fenn wyskoczył zza kamienia zaskakując Jawów. Na ramieniu wyświetlił mu się obraz celu.
- Ty! - wskazał na mikrusa w za dużym płaszczu. - widziałeś tego Rodianina? I skąd masz jego szatę?! - No i po podejściu na spokojnie.

[Mistrz Gry]

Gdy łowcy zeszli z widoku Jawów, ci zwolnili i zaczęli spoglądać na siebie nawzajem. Po chwili wymiany niezrozumiałych pisków, powoli ruszyli dalej.
Znajdując się kilka metrów od kamienia, za którym chował się Meerel, Jawa z ogromnym, szkarłatnym płaszczem stanął jak wryty, gdy Feen wyskoczył z kamienia. Na tyle go zaskoczyła ta sytuacja, że tamując ruch, dwójka jego kompanów runęła na ziemię, odbijając się o jego plecy.
Spoglądając na holoobraz Rodianina, Jawa ścisnął nieswój strój, przekręcił głowę w lewo i spojrzał na kolegę, który miał już nieprzyjemność z Jaggedem. Ten kiwnął głową go góry i na dół i bardzo niepewnie podszedł do tego ze szkarłatną szatą. Wypiszczał mu jakieś niezrozumiałe słowa i wskazał drżącym ramieniem na Edisa.
Skulił głowę na klatkę piersiową i ani nie drgnął. Reszta ich grupy stała i jedynie ruszała głowami to na łowców, to na swoich kompanów.

Na Raxusie, w tym właśnie rejonie, gdzie odbywała się niecodzienna scena, zaczynało się ściemniać.