Gdy znaleźli się w pokładowym kambuzie, Angie spytała:
- Czyżbyś posprzeczał się ze swoim kolegą?
- Nie, tylko mały problem z silnikiem. Kolega bardzo lubi statki i chyba zmartwiła go ta awaria, więc dość burkliwie odpowiedział - odparł dość nieszczerze David
- Wydaje mi się, ze nie mowisz mi całej prawdy. Ba! jestem wręcz pewna, a Twoja wymówka naprawdę nie zdała egzaminu - powiedziała chłodno Angie.
Turoug nie spodziewał się, iż dziewczyna przejmie się zachowaniem Petera.
- No dobra. Po prostu mamy inne poglądy na temat dziewczyn spotkanych w kantynie. Ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. Muszę wyjawić Ci parę rzeczy. Może będzie dla Ciebie szokiem, ale lecisz właśnie na statku Jedi, razem z trzema przedstawicielami Zakonu, mistrzynią Cellessą oraz dwoma uczniami Peterem i mną. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale tak jest w rzeczywistości - rzekł prosto z mostu Turoug.
Dziewczyna początkowo chciała roześmiać się z żartu Davida, jednak jego ton wypowiedzi wcale nie wskazywał na to, iż młody Jedi robi jakiś kawał. Gdy miała już coś powiedzieć, uczeń Hadyyka odpiął od pasa miecz świetlny i na krótką chwilę włączył go.
- A wiec to prawda. Jesteś Jedi... To niesamowite. - odparła Angie, jednak po chwili spochmurniała.
- Czy coś się stało? Nie przepadasz za nami?
- Mój wujek zawsze pokładał wielkie nadzieje z Republiką i oczywiście Zakonem Jedi, jednak nigdy nikt nie przysłał tutaj oddziału Rycerzy by choć w jakimś stopniu zrobili porządek na Nar Shaddaa. Co więcej sam potem zginął od takiej broni.
- Przykro mi. Mimo wszystko postaram się zmienić Twój obraz Jedi. Jest jeszcze jedna sprawa. Czy kiedykolwiek zauważyłaś, że w okół Ciebie dzieją się jakieś dziwne rzeczy, albo że masz jakieś niesamowite zdolności?
- Jestem zwykłą, przeciętną dziewczyną... Nie wiem czego ode mnie wymagasz. Szczerze mówiąc, co raz mniej podoba mi się ta rozmowa.
- Może jednak masz coś w...
- Intuicja. Często zdarzało mi się i zdarza podjąć trafny wybór. Bywały takie sytuacje, że np. będąc w gronie niezbyt przestrzegających prawo osobników, wychodziłam z danego pomieszczenia na jakiś czas przed feralnymi wydarzeniami jak bójki, po których ginęli ludzie. Udaje mi się unikać kłopotów. Oczywiście brzmi to zabawnie, bo każdy gdy widzi gęstniejącą atmosferę podczas rozmowy chce wyjść, ale ja wychodziła w spokojnych sytuacjach, by nazajutrz dowiedzieć się o czyjejś śmierci. No i całkiem łatwo udaje mi się wykryc kłamstwo. Ciężko mnie okłamać - mówiąc to groźnie pokiwała palcem wskazującym prawej ręki w stronę Davida.
- Hmm, to by się zgadzało. - mruknął pod nosem Turoug i szybko wyszedł z kambuzu, by udać się do pomieszczenia medycznego. Tam przewertował szafki i w końcu znalazł to co szukał - Miernik midichlorianów. Wrócił do Angie.
- Angie, czy mogłabyś położyć tu rękę? To tylko lekko Cię skaleczy.
- Nie wiem co kombinujesz, ale niech Ci będzie.
Dziewczyna położyła rękę na wskazanym miejscu, a elektroniczna igiełka bezboleśnie pobrała kropelkę krwi. Wynik, który się wyświetlił dał odpowiedź Turougowi.
- Czasem też moje przeczucia są trafne. Nieco ponad 5000 midichlorianów. Angie, usiądź.
- Cholera jasna, David skończ już te tajemnicze gierki Jedi. O co Ci chodzi? - zapytała Angie podniesionym głosem
- Spokojnie. Według moich przypuszczeń i wskaźnika midichlorianów jesteś wrażliwa na moc. Być może mogłabyś zostać Jedi. Te Twoje przeczucia, to nie intuicja, to Moc.
Dalszą godzinę David starał się udowadniać swoją rację, co w końcu przyniosło efekt. Resztę podroży spędzili na rozmowie o życiu prywatnym. Gdy mlody Jedi poczul lekkie szarpnięcie statku, wiedział że wyszli z nadprzestrzeni.
- Angie zaraz będziemy na Coruscant. Jeżeli możesz, nie mów nikomu, podkreślam nikomu o naszej rozmowie, w sprawie Jedi. Postaram się znaleźć dla Ciebie kwaterę i być może chwilową pracę. Tylko proszę nie mów nikomu o tych midichlorianach i Mocy.
- Dobrze, nie będę nikomu o tym mówić. Mam nadzieję, że co do tego zakwaterowania mogę Ci zaufać. Zresztą Alderaanczycy powinni trzymać się razem - odpowiedziała dziewczyna.
Akcja przenosi się na: [Coruscant] - Miasto