przez Gyar-Than Hadyyk » 20 Gru 2008, o 10:03
Wyglądało na to, że doszli, gdzie mieli dojść. Celessa przystanęła, rozglądając się uważnie dookoła. Nic jednak nie zauważyła, toteż sięgnęła do kieszeni i wyjęła z niej małe, błyszczące, metalowe urządzonko - najzwyklejszy we wszechświecie komunikator. Uruchomiła go, i zamieniła kilka słów z odbiorcą jej wiadomości - lecz jakie to były słowa, tego Hadyykowi nie udało się wychwycić. Zbyt był zajęty rozmyślaniem o strasznym, złym postępku swojego ucznia, Petera. Miał nadzieję, że mimo wszystko uda im się utrzymać go na Jasnej Stronie... Jednego już ucznia musiał tak stracić. Jeden wystarczy.
O ile Mistrzowi Jedi udało się po wyrazie twarzy Davida wywnioskować, że i on zwrócił na to uwagę - lekko zbladł - na twarzy Petera nie udało mu się zauważyć niczego, co mogłoby świadczyć o jego wiedzy o tym, że źle postąpił. Nic z tych rzeczy - rozglądał się ciekawie po okolicy, jakby szukając następnych celów dla jego miecza.. Gyar-Than Hadyyk otrząsnął się, zastanawiając się jak niedorzeczne były to podejrzenia. Lecz, mimo to, odrzucając je, w jego duszy pozostało ich widmo.
- Jesteśmy. Zaraz będziemy bezpieczni w kryjówce. - powiedziała Celessa, przerywając rozmyślania Davida oraz Hadyyka, i badanie okolicy Petera. - Drzwi otwierają się tylko od środka. Tak dla bezpieczeństwa.
- Zaraz... Jakie drzwi? - zapytał Hadyyk. - Nie widzę tu żadnych drzwi.
Odpowiedzią okazał się niemal czarujący uśmiech Celessy.
Wreszcie otworzyły się. Pewnie po chwili (być może dłuższej) dowiedziałby się gdzie są one ulokowane, teraz jednak ich umiejscowienie nieco go zaskoczyło. To były najdziwniejsze drzwi, jakie w życiu widział. W miejscu, w którym byli, większość budowli rozpaczliwie opierała się nieuniknionemu zburzeniu, podobne wrażenie sprawiała też ta kryjówka, choć Mistrz Jedi wnioskował, że jeszcze daleko jej do "śmierci". Drzwi były ceglane, podobnie jak otaczające ich budynki.
* * *
- Jaki macie plan? - zapytała się Celessa Petera oraz Davida. Hadyyk fizycznie znajdował się w pomieszczeniu obok, a mentalnie zdawał się być zupełnie gdzie indziej. Medytował.