Rek przyleciał z [Ruusan] Tajemniczy przedmiot
Rek wyszedł z nadprzestrzeni na orbicie Nar Shaddaa i od razu się uśmiechnął albowiem nie był pewien czy statek którym leciał w ogóle wytrzyma tak długą podróż.
- Niezidentyfikowany statek z transponderem wojskowym natychmiast się zgłosi do kontroli ruchu – odpowiedział głos z komunikatora. Rek oczywiście olał komunikat i starał się jakoś w jednym kawałku dolecieć do powierzchni planety, modląc się by natrafić na jakiś statek pod który będzie mógł się podpiąć by przelecieć przez pole ochraniające planetę. Wtedy zobaczył w niedalekiej odległości duży statek osobowy który również kierował się w kierunku planety. Przyśpieszył więc on statkiem praktycznie na największą prędkość jaką ten stary złom potrafi wyciągnąć i skierował się w kierunku statku.
Po następnych czterech minutach leciał już pod statkiem pasażerskim, który z jakiegoś powodu musiał być ważny i osłona nie została przed nim zamknięta mimo doczepienia się intruza pod niego. Po przeleceniu przez tarczę ochronną, Rek skierował swój statek na najpodlejsze dzielnice tego miasta, by znaleźć jakiś spokojne małe lądowisko gdzie mógłby porzucić statek. Kiedy Prom Nu przechodził przez najgęstszą warstwę atmosfery, nastąpił głośny huk, a następnie statkiem mocno zatrzęsło – to prawa skrzydło się właśnie urwało i z hukiem poleciało we własną stronę. Transportowcem zaczęło mocno trząść, a następnie po przejściu w rzadsze warstwy atmosfery statek dla odległego obserwatora wyglądał jak kometa z długim czarnym warkoczem powstałego z dymu palącego się statku. Rek widząc, że budynki się coraz bardziej przybliżają mocno odepchnął się rękami jak i nogami do oparcia, a następnie patrzył na to co się teraz wydarzy…
…Statek uderzył w wystającą z wysokiego budynku platformę lądowniczą i urwał drugie, tym razem lewe skrzydło przy okazji sypiąc snopem iskier dookoła, a następnie przewracając się na prawy bok i sunął tak przez kilkanaście metrów, by następnie spaść na dół. Spadał on tak kilkanaście metrów dziobem do góry by następnie z impetem uderzyć o kolejną platformę lądowniczą i zmienić się w kilka ton poskręcanej stali.
Po około godzinie z wraku, a dokładniej przez otwór na samym szczycie pojazdu wychylił się Rek chcący się wydostać ze statku, a następnie po przechyleniu swojej górnej połowy ciała zbytnio do przodu, wypadł i obijając się o pozgniataną blachę Promu Nu który nie przypominał wcześniejszego kształtu spadł twarzą na beton, następnie z wielkim trudem odwracając się na plecy. Zachodzące słonce było zasłonięte przez wysokie budynki i na lądowisku panował półmrok mimo, że Rek otwartymi oczami widział dokładnie nad sobą pomarańczowe niebo z mnóstwem przelatujących pojazdów. Popatrzył on lekko na prawo gdzie zobaczył w oknach pobliskiego budynku kilka istot które się mu przyglądały, a następnie znów popatrzył dokładnie przed siebie czyli na pomarańczowe niebo robiące się z każdą minutą coraz ciemniejsze…
…Kiedy zrobiło się całkiem ciemno Rek z wielkim grymasem na twarzy spowodowanym bólem obrócił się na brzuch i za pomocą protezy lewej ręki która teraz była całkiem obdarta z syntetycznej skóry przeczołgiwał się pod najbliższą ścianę by tam następnie wstać i z jej pomocą skierować się w jakiś spokojny zaułek by spokojnie się opatrzyć, bez niebezpieczeństwa utraty życia na tej jednej z najniebezpieczniejszych planet całej Galaktyki, gdzie trupy padają tu co kilka minut. Po drodze mijał tylko żebraków, oraz zwykłych szarych przechodniów którzy nie zwracali uwagi na takich jak on, czyli zakrwawionych, brudnych i kuśtykających. Latarnie święcące blado niebieskim światłem podchodzącym pod biel tylko dopełniały klimatu zimna i ogólnej nieprzyjemności tego miejsca. Po następnych kilkunastu minutach takiego spaceru, Rek doszedł do przejścia przez stary i opuszczony budynek na ścianach którego były wymalowane różnego rodzaju grafiti oraz tagi okolicznych gangów. Łysy mężczyzny doszedł do drzwi z wybitą szybą, a następnie przez nie spojrzał i gdy nic nie mógł wypatrzeć z drugiej strony z powodu ciemności jakie tam panowały uchylił lekko drzwi…
Po przejściu przez drzwi, Reka uderzył zimny przeciąg który hulał po korytarzu prowadzącym albo w lewo albo w prawo, albowiem naprzeciwko był otwarty szyb windowy. Rek podszedł pod niego i trzymając się lewą ręką ściany popatrzył najpierw do góry, a następnie w dół widząc tylko przerażający tunel bez dna. Uznał on więc, że nie ma sensu się tutaj dalej zastanawiać i skierował się w prawą stronę korytarza, mijając po drodze powyłamywane drzwi do mieszkań, które były w środku zdemolowane przez wandali. Po dłuższej takiej wędrówce doszedł on do pomieszczenie z drzwiami w futrynie. Uchylił on je lekko i zobaczył na tyle na ile pozwało mu światło z zewnątrz, ze pokój jest w nawet przyzwoitym stanie. Wszedł on więc do niego i po obejrzeniu na szybko następnych, zdemolowanych pokoi stwierdził, że położy się w łóżku które było ustawione naprzeciwko wielkiego okna bez szyby, z za którego dochodziły różnego rodzaju dźwięki odbijające się echem w okolicy takie jak wołanie o pomoc, płacz, lamenty, strzały, muzyka dyskotekowa, które i tak w ostateczności były zagłuszane przez przelatujący co jakiś czas w pobliżu pojazd. Rek popatrzył przez chwilę przez okno za którym widział tylko wysokie wieżowce w których świeciły się w różnych kolorach światła z pomieszczeń, a następnie przewrócił się na drugi bok i zasnął…
Rek wyszedł z nadprzestrzeni na orbicie Nar Shaddaa i od razu się uśmiechnął albowiem nie był pewien czy statek którym leciał w ogóle wytrzyma tak długą podróż.
- Niezidentyfikowany statek z transponderem wojskowym natychmiast się zgłosi do kontroli ruchu – odpowiedział głos z komunikatora. Rek oczywiście olał komunikat i starał się jakoś w jednym kawałku dolecieć do powierzchni planety, modląc się by natrafić na jakiś statek pod który będzie mógł się podpiąć by przelecieć przez pole ochraniające planetę. Wtedy zobaczył w niedalekiej odległości duży statek osobowy który również kierował się w kierunku planety. Przyśpieszył więc on statkiem praktycznie na największą prędkość jaką ten stary złom potrafi wyciągnąć i skierował się w kierunku statku.
Po następnych czterech minutach leciał już pod statkiem pasażerskim, który z jakiegoś powodu musiał być ważny i osłona nie została przed nim zamknięta mimo doczepienia się intruza pod niego. Po przeleceniu przez tarczę ochronną, Rek skierował swój statek na najpodlejsze dzielnice tego miasta, by znaleźć jakiś spokojne małe lądowisko gdzie mógłby porzucić statek. Kiedy Prom Nu przechodził przez najgęstszą warstwę atmosfery, nastąpił głośny huk, a następnie statkiem mocno zatrzęsło – to prawa skrzydło się właśnie urwało i z hukiem poleciało we własną stronę. Transportowcem zaczęło mocno trząść, a następnie po przejściu w rzadsze warstwy atmosfery statek dla odległego obserwatora wyglądał jak kometa z długim czarnym warkoczem powstałego z dymu palącego się statku. Rek widząc, że budynki się coraz bardziej przybliżają mocno odepchnął się rękami jak i nogami do oparcia, a następnie patrzył na to co się teraz wydarzy…
…Statek uderzył w wystającą z wysokiego budynku platformę lądowniczą i urwał drugie, tym razem lewe skrzydło przy okazji sypiąc snopem iskier dookoła, a następnie przewracając się na prawy bok i sunął tak przez kilkanaście metrów, by następnie spaść na dół. Spadał on tak kilkanaście metrów dziobem do góry by następnie z impetem uderzyć o kolejną platformę lądowniczą i zmienić się w kilka ton poskręcanej stali.
Po około godzinie z wraku, a dokładniej przez otwór na samym szczycie pojazdu wychylił się Rek chcący się wydostać ze statku, a następnie po przechyleniu swojej górnej połowy ciała zbytnio do przodu, wypadł i obijając się o pozgniataną blachę Promu Nu który nie przypominał wcześniejszego kształtu spadł twarzą na beton, następnie z wielkim trudem odwracając się na plecy. Zachodzące słonce było zasłonięte przez wysokie budynki i na lądowisku panował półmrok mimo, że Rek otwartymi oczami widział dokładnie nad sobą pomarańczowe niebo z mnóstwem przelatujących pojazdów. Popatrzył on lekko na prawo gdzie zobaczył w oknach pobliskiego budynku kilka istot które się mu przyglądały, a następnie znów popatrzył dokładnie przed siebie czyli na pomarańczowe niebo robiące się z każdą minutą coraz ciemniejsze…
…Kiedy zrobiło się całkiem ciemno Rek z wielkim grymasem na twarzy spowodowanym bólem obrócił się na brzuch i za pomocą protezy lewej ręki która teraz była całkiem obdarta z syntetycznej skóry przeczołgiwał się pod najbliższą ścianę by tam następnie wstać i z jej pomocą skierować się w jakiś spokojny zaułek by spokojnie się opatrzyć, bez niebezpieczeństwa utraty życia na tej jednej z najniebezpieczniejszych planet całej Galaktyki, gdzie trupy padają tu co kilka minut. Po drodze mijał tylko żebraków, oraz zwykłych szarych przechodniów którzy nie zwracali uwagi na takich jak on, czyli zakrwawionych, brudnych i kuśtykających. Latarnie święcące blado niebieskim światłem podchodzącym pod biel tylko dopełniały klimatu zimna i ogólnej nieprzyjemności tego miejsca. Po następnych kilkunastu minutach takiego spaceru, Rek doszedł do przejścia przez stary i opuszczony budynek na ścianach którego były wymalowane różnego rodzaju grafiti oraz tagi okolicznych gangów. Łysy mężczyzny doszedł do drzwi z wybitą szybą, a następnie przez nie spojrzał i gdy nic nie mógł wypatrzeć z drugiej strony z powodu ciemności jakie tam panowały uchylił lekko drzwi…
Po przejściu przez drzwi, Reka uderzył zimny przeciąg który hulał po korytarzu prowadzącym albo w lewo albo w prawo, albowiem naprzeciwko był otwarty szyb windowy. Rek podszedł pod niego i trzymając się lewą ręką ściany popatrzył najpierw do góry, a następnie w dół widząc tylko przerażający tunel bez dna. Uznał on więc, że nie ma sensu się tutaj dalej zastanawiać i skierował się w prawą stronę korytarza, mijając po drodze powyłamywane drzwi do mieszkań, które były w środku zdemolowane przez wandali. Po dłuższej takiej wędrówce doszedł on do pomieszczenie z drzwiami w futrynie. Uchylił on je lekko i zobaczył na tyle na ile pozwało mu światło z zewnątrz, ze pokój jest w nawet przyzwoitym stanie. Wszedł on więc do niego i po obejrzeniu na szybko następnych, zdemolowanych pokoi stwierdził, że położy się w łóżku które było ustawione naprzeciwko wielkiego okna bez szyby, z za którego dochodziły różnego rodzaju dźwięki odbijające się echem w okolicy takie jak wołanie o pomoc, płacz, lamenty, strzały, muzyka dyskotekowa, które i tak w ostateczności były zagłuszane przez przelatujący co jakiś czas w pobliżu pojazd. Rek popatrzył przez chwilę przez okno za którym widział tylko wysokie wieżowce w których świeciły się w różnych kolorach światła z pomieszczeń, a następnie przewrócił się na drugi bok i zasnął…