Wielki Cathar zrobił minę, z której wywnioskować można było, że jest czymś bardzo zmartwiony. Może nie dawał po sobie tego poznać, ale w głębi był dosyć wrażliwym stworzeniem. Martwiło go to jak źle potoczyły się wydarzenia, jak zachowała się Lasha... Pomimo że zdrowy rozsądek nakazywał Kociakowi jak najszybciej wrócić do "Błyskotki" i natychmiast zapomnieć o całej sprawie, jego odważne catharskie serce kazało mu naprawić to, co jego dotychczasowa przyjaciółka zrobiła.
- Chodźcie, niedaleko stąd jest magazyn znajomego... - urwał w połowie zdania, chcąc powiedzieć "znajomego Lashy" - znajomego. Można tam zostawić niedźwiadka. A ten wasz Jenkins... Najlepiej będzie rozejrzeć się w dokach. Zapłaci pani parę kredytów komu trzeba i dowie się wszystkiego.
***
"Biuro Odpraw Portu Kosmicznego Shadda - Dzielnica Koreliańska" głosił napis nad wejściem. Oczywiście portów na całym Księżycu było wiele, ale w tej części ogromnego miasta ten był największy i najchętniej odwiedzany. Lasha i dwójka jej groźnych, żeby nie powiedzieć zabójczych towarzyszy ominęła jednak główne drzwi biura. Skierowali się do wejścia dla pracowników, z którego barmanka korzystała, kiedy pracowała tutaj, wypełniając portowe druczki. Korelianie, jak to Korelianie. Musieli wszystko klarownie wynotować, zupełnie nie przejmując się, że połowa tego całego "dziennika odpraw" jest przekłamana albo po prostu po chamsku sfałszowana. Biuro było nieco opustoszałe, najwyraźniej trwała przerwa obiadowa. Na korytarzu nikogo nie spotkali. Na piętro weszli schodami pożarowymi. Jakoś podświadomie Lasha wiedziała, że Sithowie nie będą zbytnio zadowoleni, jeśli ktoś ich teraz zatrzyma i zacznie zadawać niewygodne pytania...
***
Biura Hana "Brzytwy" Greya mieściło się na trzecim piętrze budynku. Drzwi pilnowała dwójka uzbrojonych osiłków. "Brzytwa" porzucił już swój przemytniczy fach, aby "uczciwie" prowadzić lądowisko, ale niektóre niesnaski z przeszłości pozostały. A nóz, któryś z dawnych kolegów przyjdzie z pretensjami...
- Stać - warknął jeden z mężczyzn celując blasterem w Lashę - Co tu robicie?
- My do pana Greya. Mamy ważną sprawę - powiedziała barmanka.
- Pan Grey nie ma teraz czasu. Przyjdźcie za godzinę.
- Ale...
- Won!
Lasha zerknęła kątem oka na dwójkę Sithów. W tym momencie sama nie była wstanie zdziałać więcej.
- Chodźcie, niedaleko stąd jest magazyn znajomego... - urwał w połowie zdania, chcąc powiedzieć "znajomego Lashy" - znajomego. Można tam zostawić niedźwiadka. A ten wasz Jenkins... Najlepiej będzie rozejrzeć się w dokach. Zapłaci pani parę kredytów komu trzeba i dowie się wszystkiego.
***
"Biuro Odpraw Portu Kosmicznego Shadda - Dzielnica Koreliańska" głosił napis nad wejściem. Oczywiście portów na całym Księżycu było wiele, ale w tej części ogromnego miasta ten był największy i najchętniej odwiedzany. Lasha i dwójka jej groźnych, żeby nie powiedzieć zabójczych towarzyszy ominęła jednak główne drzwi biura. Skierowali się do wejścia dla pracowników, z którego barmanka korzystała, kiedy pracowała tutaj, wypełniając portowe druczki. Korelianie, jak to Korelianie. Musieli wszystko klarownie wynotować, zupełnie nie przejmując się, że połowa tego całego "dziennika odpraw" jest przekłamana albo po prostu po chamsku sfałszowana. Biuro było nieco opustoszałe, najwyraźniej trwała przerwa obiadowa. Na korytarzu nikogo nie spotkali. Na piętro weszli schodami pożarowymi. Jakoś podświadomie Lasha wiedziała, że Sithowie nie będą zbytnio zadowoleni, jeśli ktoś ich teraz zatrzyma i zacznie zadawać niewygodne pytania...
***
Biura Hana "Brzytwy" Greya mieściło się na trzecim piętrze budynku. Drzwi pilnowała dwójka uzbrojonych osiłków. "Brzytwa" porzucił już swój przemytniczy fach, aby "uczciwie" prowadzić lądowisko, ale niektóre niesnaski z przeszłości pozostały. A nóz, któryś z dawnych kolegów przyjdzie z pretensjami...
- Stać - warknął jeden z mężczyzn celując blasterem w Lashę - Co tu robicie?
- My do pana Greya. Mamy ważną sprawę - powiedziała barmanka.
- Pan Grey nie ma teraz czasu. Przyjdźcie za godzinę.
- Ale...
- Won!
Lasha zerknęła kątem oka na dwójkę Sithów. W tym momencie sama nie była wstanie zdziałać więcej.