Oczy Skyross zwęziły się do rozmiarów niewielkich szparek, w których, jeśli coś było widoczne, to ledwo opanowana żądza mordu. W jej umyśle momentalnie wykiełkowała myśl, że Marus Lowland drwi z niej, niewiele robiąc sobie z jej prywatności i stosunku do zadania, jakie mieli przed sobą. Najbardziej jednak nie podobało jej się, że ktoś widział ją w tym stanie, a ona nie może po prostu go zabić.
-Jak to "sprawdziłeś dwa mieszkania"? - postanowiła rozmawiać jedynie o sprawach związanych bezpośrednio z ich misją, zakończyć ją jak najszybciej i nie musieć dłużej znosić towarzystwa tego błazna - Chcesz powiedzieć, że bez wyraźnego powodu ta dwójka jeszcze chodzi po świecie? Jesteś, cholera, głupszy niż myślałam...
Pięć minut później Jenica była gotowa do wyjścia - ubrana w swój płaszcz, z kapturem na głowie i mieczem świetlnym schowanym w kieszeni tak, by nie było go widać. Lowland przypatrywał jej się z lekkim uśmieszkiem na twarzy, ale w żaden sposób tego nie skomentowała - była przekonana, że marzy o tym, by ją sprowokować i upokorzyć. Czasem dziwne myśli zasiedlają się w ludzkich umysłach.
-Znajdź adres tego cholernego mieszkania i załatwmy sprawę raz, a dobrze. - powiedziała - Mam nadzieję, że nie zgubiłeś ogłoszenia, prawda?
******
-Pewna dwójka? Czy oni wiedzą coś o naszych poszukiwaniach? - zapytała Rovra z pewnym niepokojem w głosie
-Nie, nie sprawiają wrażenia, by mogli cokolwiek o medalionach wiedzieć, a ja jeszcze nic im nie powiedziałam.
-Dobra, jeśli uznasz, że się nadadzą, wprowadź ich. Może uda nam się to załatwić niskim kosztem, nawet jeśli to ostatecznie nie ja będę płacić... Możesz też wziąć ich ze sobą do tego prywatnego muzeum, jeśli masz ich gdzieś pod ręką, a także skontaktować się z tym Catharem, żeby ustalić warunki i jego cenę. Pamiętaj też: za czterdzieści minut przed drzwiami Bruna Hasselringa!
******
Na insynuację, że Kuiko, dzielnemu Ewokowi, wspaniałemu myśliwemu, niezwykłemu tropicielu i zdobywcy czegoś, co Ootija nazywała "bjeletami", wspomniany, przypominający pluszowego misia, osobnik nie krył swojego oburzenia, które wyraził zestawem słów wypowiedzianych tak szybko, że nie zdołał ich przetłumaczyć nawet komputerek, za pomocą którego niezwykła dwójka zwykła się porozumiewać. O tym, żeby Otia zrozumiała cokolwiek, nie było oczywiście mowy, choć zapewne domyśliła się przekazu - nie wulgarnego, to na pewno, ale zdecydowanie wypowiedzianego przez kogoś o ego dwukrotnie większym od samego siebie. Cóż, w wypadku małego Ewoka nie było to specjalnie trudne.
Zwłaszcza, że zdobył te "bialety" czy jak im tam było.
-Co teraz będziemy robić? - spytał, tym razem zdecydowanie wolniej i tłumacz zdążył wypowiedzieć tekst w basicu - Ta jasna osoba ma chyba jakieś zmartwienie. Pomożemy jej? - na myśli miał oczywiście blondynkę, Lashę Rettę