Content

Archiwum

[Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Księżycu Przemytników.

[Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Mistrz Gry » 31 Sty 2010, o 22:05

Jedna z najbardziej popularnych dzielnic Księżyca Przemytników, którą zamieszkiwali przede wszystkim, jak wskazuje nazwa, emigranci z Korelii. Można tutaj znaleźć wiele kantyn, kasyn czy warsztatów przyciągających przemytników i awanturników z całej galaktyki. Swego czasu w dzielnicy tej mieszkali między innymi Han Solo, Shug Ninx czy Greedo.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Darren Selzen » 10 Sty 2012, o 00:17

Chłopak westchnął, lekko poruszając ramionami. Minęły dwa tygodnie, odkąd znalazł się na Nar Shaddaa... Księżyc Przemytników - taak, z tym "przydomkiem" zgadzał się w stu procentach. W końcu nie wszędzie uda się niepostrzeżenie przetransportować dziecko. Darren włóczył się. Był sam jak palec i mimo, że nie powinien najlepiej wspominać swoich chwil na Kiffex bardzo żałował, że go tam teraz nie ma. Upokorzenie, katowanie i ciężka praca były tam na porządku dziennym, ale przynajmniej wiedział, że ktoś zwraca na niego uwagę. Tutaj był nikim...
Po raz setny (jak mu się wydawało) przechodził Sektor Koreliański wciągając opary zanieczyszczonych gazów, ponieważ ciężko było nazwać "to coś" powietrzem. Nie działo się nic ciekawego - jakiś podejrzany typ szedł trzymając na rękach kartonowe pudło, by już po chwili zniknął gdzieś w zaułku; grupka dzieciaków (prawdopodobnie Korelianów) żywo dyskutowała i komentowała wszystko dookoła, natomiast pod jedną ze ścian budynków stała kobieta paląca cygaro. W głowie Darrena wciąż szumiało, nie mógł przestawić się na tryb życia dostosowany do Księżyca Przemytników. Ciągle słyszał głos: -Banicja. - słowa te były silniejsze niż tysiąc ran, które otrzymał podczas treningu od ojca, od tysiąca obelg i skarceń, których nie szczędził mu "kochany" tatulek. Starał się zapomnieć, zamknąć oczy i raz na zawsze zerwać z przeszłością, ale nie potrafił. W jego spojrzeniu malowała się melancholijność i pustka, a wszystko dookoła kojarzyło mu się z rodzinną planetą. "Wszędzie dobrze, lecz w domu najlepiej.." - pomyślał lekko żałując na to, że dawniej nie dostrzegał jak wielkim szczęściem było jego życie. Trzeba przyznać, że bojowy trening przydał mu się, ponieważ już drugiego dnia pobytu na Nar Shaddaa jakieś grube Koreliańskie dziecko próbowało "przywitać" w ich sektorze Darrena. Od pory tego spotkania chłopiec nie miał już towarzystwa (w końcu pobił on jednego z nich, a sam był Kiffarem).
Od czasu, gdy tu wylądował nie mógł się pozbierać. By mieć na jedzenie zmuszony był do kradzieży (przystosowała go do tego po części ulica, ponieważ złodziejem była przynajmniej co trzecia osoba minięta przez niego między sklepami), jednak raz wpadł i mocno oberwał. Od tego wydarzenia, zazwyczaj żebrał on wypatrując jakiejś prostej pracy, której mógłby się podjąć, by zarobić choćby i najmniejsze sumy kredytów. Miejsce do spania znalazł na posadzce, w formie "przytulnego" miejsce gdzieś pod schodami jednego z budynków. Darren obecnie nie mając co robić, przechadzał się 101 raz Sektorem Koreliańskim. Liczył na jakąś rozrywkę. Odkąd wyleciał od domu nie używał w ogóle swojego wibroostrza. Dawniej walka była dla niego na porządku dziennym i chciał wręcz od niej uciec. Teraz bardzo żałował, że jej nie ma i dopiero w tym momencie zrozumiał, jak bardzo ją kocha.
Awatar użytkownika
Darren Selzen
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 6 Sty 2012, o 12:51

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2012, o 21:56

Przechadzają się obskurnymi alejkami, Darren usłyszał w pewnym momencie krzyk:
- To ta nowa kupa, co to próbuje robić na naszym terenie! - młody głos dochodził z grupki dzieci, które zebrały się w jakiejś bocznej odnodze uliczki. Umorusana, obdarta i wygłodniała banda wyrostków wyraźnie czekała na Selzena.
- Taaaa, wsiolaj wisialem go, jak oblabial kupcia z jakiekos zarcia! - na przód wystąpił chyba najwyższy osobnik i wskazał palcem młodego Kiffara. Gromada dzieciaków uznała to za polecenie i rzuciła się na wskazanego pechowca i szybko chwyciła. Błyskawicznego złapania Darrena nie zauważył nikt na ulicy, choć nawet w takim przypadku nadejście pomocy było wyjątkowo wątpliwe. Brudne ciała otoczyły chłopca, wpychając go coraz bardziej w ciemny zaułek. W końcu, gdy ledwo było już słychać ulicę, wszyscy się zatrzymali i rzucili małego wojownika na ziemię.
- Tej, coś ty za cwaniak? - rzucił ktoś, co wywołało wesołe okrzyki tłumu. - Myślisz, żeś nowy i możesz wszystko? - Pośród umorusanych prześladowców Darren znów mógł zobaczyć głowę wysokiego chłopaka, który właśnie do niego krzyczał:
- Se mysliś, zie mozieś tu zić bez nasiej zgody? - długa ręka dzieciaka zamachała przed nosem Selzena. Wysoki wyszedł właśnie przed grupę i stał nad leżącym Kiffarem. - Nie takie tu panują zasiady! - to wywołało śmiech całej bandy i falę obraźliwych słów rzucanych w stronę ofiary dziecięcego gangu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Darren Selzen » 12 Sty 2012, o 22:52

Usłyszawszy krzyk gwałtownie się wzdrygnął, jego rozmyślania gdzieś ucichły, a sam był tempo wpatrzony w grupkę dzieciaków, wychodzącą z zaułka. Lekko się zląkł, gdy usłyszał ich głosy i wyzwiska wypowiedziane pod swoim adresem. Co prawda z walką był obeznany nie od dziś, ale nie był on na swoim terenie, nie znał przeciwnika, nie chciał problemów, których a i tak miał całą masę.
Słysząc to, co wypowiedział największy z bandy wprowadziło chłopaka w lekki obłęd. Wieści szybko się rozchodzą... - przeleciało mu przez myśl. Bał się, że początki na Nar Shaddaa okażą się jeszcze trudniejsze przez ten jeden jedyny nieudolny skok. Wszyscy będą patrzyć na niego z takim wyrzutem, jak ojciec spoglądał na jego postępy w treningu bojowym na Kiffex. Zaduma trwała dosłownie chwile. To nie jego wina, że nazywali go i traktowali tak, jak był traktowany. Niczym nie zawinił, że znalazł się na tej planecie, że był KIffarem, którzy są tu dyskryminowanymi i że kradł - musiał jakoś przeżyć, a nikt mu w tym nie pomagał. Gniew w chłopcu wzmógł się - teraz chciał obarczyć tym, że mu się nie powodzi grupę dzieciaków, które mu się naprzykrzały. Jednak... *puf* To dosłownie trwało kilka sekund. Przez zamyślenie nie zdążył nawet zareagować, poza tym przeciwnicy mieli liczebną przewagę. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Leżał na ziemi, naokoło niego stała gromadka dręczycieli.
Od początku tego całego "piekła", Darren nie wysilał się, by cokolwiek powiedzieć. Myślał. Odkąd został powalony na ziemię szukał słabego punktu przeciwników, niepasującego ogniwa do łańcucha. Przed każdą walką był uczony, by zebrać możliwe informacje o przeciwniku, a każdą wolną chwilę wykorzystać na taktykę. Niech dzieci sobie pokrzyczą, jego to nie ruszało. Słyszał gorsze obelgi i to od kogoś, kogo bardzo kochał, kto był jego autorytetem. Mógł kopnąć osiłka w krocze, ale to byłoby niehonorowe, a nie tego go uczono. Wpadł na jeden pomysł. Oponent miał większą masę, dużo lepsze warunki fizyczne. Darren nie chciał uciekać się do pociachania go na kawałeczki, choć ciężko mu było się od tego powstrzymać. Tym czasem jego pomniejszona wersja wibroostrza niech dalej spoczywa spokojnie pod szatami, użyje jej w sytuacji krytycznej. Taktyka uczyła, by nigdy nie zaczynać boju okazując swoje pewne oblicze - kluczowym było przytrzymanie tego "Asa w rękawie", by był on uderzeniem nieprzewidywalnym, kończącym. Ośmiolatek wątpił w racjonalne myślenie przeciwników, szczególnie, że nie budził on u nich strachu - uznali go za łatwą ofiarę, a przewaga liczebna była tutaj atrybutem przeważającym. Chłopak wreszcie wymyślił. Wysoki prawdopodobnie podejdzie możliwie blisko, by móc okazać swoją odwagę i dominacje względem leżącego przeciwnika. Pierwszą kluczową sprawą było podniesienie się na nogi. Gdyby to się nie udało, Darren leżąc próbuje kopnąć przeciwnika w zgięcie nóg - będzie to ruch dość nieprzewidywalny, a jeśli włoży w to wystarczająco dużą siłę to osiłek upadnie do tyłu na plecy, a sam będzie miał miejsce by się podnieść.
Jeśli plan powstania powiódł się, wówczas Darren powinien stać już na nogach. To dawało perspektywy - następnym krokiem w stronę wygrania walki było obranie pozycji, która teoretycznie dałaby mu pole do popisu. Nie mógł dać się otoczyć, a jeśli to już się stało, wtedy próbuje się on przebić przez najsłabsze dziecko, które tworzy "barykadę". Dobrze by było, aby ośmiolatek znalazł pozycję, w której na dogodną odległość (czyli dającą szansę uderzenia Darrena) mógłby podejść tylko jeden przeciwnik. Wtedy miałby równe szanse. Jeśli nigdzie w pobliżu nie było miejsca, w którym chłopiec mógłby mieć lepsze perspektywy na prowadzenie potyczki, wtedy próbuje prowadzić on walkę cofając się. Banda dzieciaków będzie rozłożona do niego korowodem, podchodząc jeden za drugim i da im to mniejsze szanse na zaatakowanie z przewagą liczebną. Darren atakował tak, by zadać jak największy ból nie pozostawiając dowodów - to jest np. w splot słoneczny. Powinno to zniechęcić oponentów do prowadzenia dalszego boju. Jeśli dalej ich to nie odstraszało to ośmiolatek próbował stosować uderzenia usypiająco-ogłuszające. Chciał wyeliminować wszystkich przeciwników bez zadawania im szkody i zostawiania po sobie śladów, by nie wpadł w kłopoty (oczywiście na świadków naocznych nic nie poradzi).
Jeśli ośmiolatek ciągle spoczywał na ziemi, ponieważ nie udało mu się podnieść próbuje on wykonać drobny fikołek do tyłu - nie chodzi tu o efektowność, a efektywność, ponieważ wysoki powinien być zaskoczony. Wtedy próbuje on przerwać okrąg wytworzony przez przeciwników i stosować tylko bloki. Jeśli udałoby mu się dostać na pozycję dogodną do prowadzenia walki, nie ucieka od niej. Jeśli to będzie niemożliwe stara się bronić ile tylko może i zadawać ciosy po to, by zniechęcać przeciwników do prowadzenia potyczki (bolesne, ogłuszające, wprowadzające w zamroczenie) na tak długo, na ile pozwolą mu jego nikłe, dziecięce, aczkolwiek chętne do pracy mięśnie.
Awatar użytkownika
Darren Selzen
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 6 Sty 2012, o 12:51

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Mistrz Gry » 13 Sty 2012, o 17:26

Czego by nie powiedzieć o młodym Kiffarze, miał chłopak wiele pomysłów, w większość dobrych, choć niedopracowanych. Szybko obmyślił plan, który powinien był mu pomóc prawie w każdym rozwinięciu zaistniałej sytuacji. Gdy małoletni osiłek zbliżał się, Darren wyczekiwał już tylko momentu odpowiedniego do ataku. Obrał za cel nogi wysokiego dzieciaka, a konkretnie jego kolano i choć starał się go nie obserwować, cały czas oceniał odległość. Jeszcze pół kroku i sepleniący znalazłby się w zasięgu...
W końcu chłopak doszedł do odpowiedniego miejsca i Selzen zaatakował. W szybkim kopniaku wyrzucił nogę do przodu, celując w widoczną pod obdartymi spodniami rzepkę. Tak jak planował, zaskoczył przeciwnika, choć pojawiła się nieoczekiwana komplikacja. Sepleniący się akurat chwilę wcześniej zaczął odwracać się w stronę bandy, będąc najwyraźniej całkowicie pewny swojej przewagi. Darren trafił więc dokładnie w kolano, lecz nie tę jego część którą chciał. Pod wpływem mocnego ciosu, noga osiłka zgięła się i chłopak się przewrócił prosto na nierozważnego Kiffara.
Darren znalazł się w zupełnie niespodziewanym położeniu. Jego plan ataku został wykonany, a jednak leżał pod wielkim dzieciakiem krzyczącym z bólu. Ten rozwój wydarzeń nie mógł wróży nic dobrego, dla małego wojownika. Oczywiste było, że przywódca bandy, gdy tylko oprzytomnieje trochę z bólu, będzie chciał się zemścić. Póki co jednak, leżał na Selzenie, nie pozostawiając mu możliwości ruchy.
W tym momencie w uliczce zapanowało poruszenie. Jak mógł zauważyć Kiffar pod ramieniem osiłka, wszyscy zwrócili się w stronę wyjścia z alejki. Po chwili dzieci z krzykiem rzuciły się do ucieczki, a w miejscu grupki wyrostków pojawiło się kilkoro mężczyzn. Mieli w rękach broń i wyraźnie mieli zamiar gonić uciekających wyrostków. Wtedy rozległ się jednak głos:
- Zostawcie ich, mamy tego, o którego nam chodziło - spokojny, chrapliwy głos był zupełnie inny, niż wszystkie jakie w życiu usłyszał Darren. Gdy poczuł zmniejszenie nacisku na swoje ciało, Selzen spojrzał na wielkiego dzieciaka, którego właśnie ktoś podnosił. Na jego twarzy nie widać już było cierpienia, tylko śmiertelne przerażenie.
- Co my tu mamy - zaczął ten sam głos i Darren zobaczył w końcu do kogo należy. Był to wysoki mężczyzna, o jasnych, blond włosach. Wydawał się być zbyt zadbany jak na miejsce, w którym się pojawił. Wszędobylski brud uliczki wyraźnie kontrastował się z jego czystością i schludnością. - Powiedz mi Gerro, czy wiesz co robię z ludźmi, którzy mnie okradają?
- JJjjjja...jaa...jajjjaaa... - zaczął jąkać się przerażony chłopak. Z jego potężnej jak na dziecko postury nie zostało właściwie nic, wyglądał jak noworodek. Bezbronny w nowym świecie.
- Zamknij mordę - przerwał mu gwałtownie mężczyzna. - Za to, co zrobiłeś należy ci się tylko śmierć śmieciu. Twojemu koleżce zresztą też - powiedział, wskazując na Darrena. - Resztę tej twojej bandy też złapiemy... Chyba, że pójdziesz na układ. Wykonasz dla mnie jakąś małą robótkę z przyjacielem, a my będziemy was uważnie obserwować. Któryś z was będzie kręcił? Giniecie. Któryś z was się wycofa? Giniecie. Któryś chce mnie wykiwać? Giniecie w męczarniach! - mówił to, coraz bardziej podnosząc głos. Po chwili odezwał się już jednak spokojniej. - Potrzebuję policyjnego śmigacza, co oznacza, że wy potrzebujecie go do mnie przywieźć. Do zobaczenia, śmiecie.
Po tych słowach odwrócił się i odszedł. To samo zaczęła robić reszta gangu, choć niebieskoskóry Rodianin zatrzymał się przed dziećmi przez chwilę. Po kolei wycelował w ich głowy z blastera, który trzymał i udał, że pociąga za spust. Dmuchnął w wyimaginowany żar na lufie i poszedł śladami reszty swojej grupy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Darren Selzen » 23 Lut 2012, o 11:08

Darren po woli zaczął się podnosić. Strzepnął pył i "mniejszy" brud ze swoich ubrań. Niedopracowanie planu spowodowało, że znalazł się w niekomfortowej sytuacji. Na pewno przegrałby on walkę, gdyby nie fakt pojawienia się nieznajomych. Młody Kiffar wolałby już zostać pokonanym, niż wykluczonym. Nie mógł tej potyczki zaliczyć do udanych. Nie dość, że była ona stoczoną jedną z pierwszych od dawna, to okazała się być fatalną w przebiegu. Fatalną (mimo że nie wydarzyło się nic konkretnego) ponieważ Darren wyczuwał mocny dyshonor po złym rozplanowaniu akcji i jej słabym wykonaniu. Uratował go los, ale nie zawsze tak będzie.
Teraz przyglądał się on wysokim mężczyznom. Nie był im ani trochę wdzięczny, co więcej - wściekł się na nich. Przez chwile obserwował akcję, która miała tutaj miejsce. Oparł się o ścianę pobliskiego budynku patrząc na przestraszonego grubasa "torturowanego" przez przybyszów. Dwunastolatek szyderczo uniósł kąciki ust, lekko uśmiechając się. Teraz już wiesz, jakie znaczenie ma przewaga autorytetu i liczebności. Ha! - gorycz z przegranej walki po woli ustępowała, dzięki "zadośćuczynieniu". Radość nie trwała długo. Gdy Selzen tylko usłyszał groźby poczuł lekkie zimno, jakby rozchodzące się od wewnątrz. Nie dość, że został zmuszony do przymusowej pracy dla jakiś niehonorowych szabrowników, napadających tylko w przewadze liczebnej i z lepszym uzbrojeniem, to jeszcze ma to robić pod karą śmierci. Przez chwile zamarł. Utkwił swój wzrok w chodniku. Kolejne słowa przyprawiły go wręcz o mdłości - współpraca z grubasem. Świetnie. Lepiej być nie mogło.
Gdy tylko mężczyźni oddalili się, ten ścisnął ręką ubranie pod szyją grubasa. Patrzył mu w oczy, a jego wzrok naprawdę mógł wzbudzić strach, co było dość niespotykalne u dzieci. -Brawo, brawo... Zastanawiam się - mnie tka łatwo nie znajdą, nikt mnie tutaj nie zna. Mam ci pomóc czy schować się gdzieś? Hę?! - Selzen w tym momencie bardziej krzyczał, niż mówił. Miał ochotę pobić grubasa, ale nie było teraz na to czasu. -Wydaje mi się, że masz jakiś plan. W końcu to ty jesteś "tutejszy", "ten lepszy".. - Darren westchnął i zaczął jeździć końcówką buta po bruku, jakby próbując go rozgrzebać. Wpadł w zamyślenie i czekał na reakcję grubasa. -I nie licz na pomoc twoich pseudo-pomocników. Zostawili cię tutaj, więc zrobiliby to w razie jakiś przeciwieństw. Poza tym po ich minach wydawało mi się, że bali się tych starszych gości... - dzieciak brzmiał dość... dorośle. No proszę, a był taki niepozorny.
Awatar użytkownika
Darren Selzen
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 6 Sty 2012, o 12:51

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Mistrz Gry » 4 Kwi 2012, o 19:50

Jedno było trzeba przyznać Darrenowi - był zuchwałym chłopcem. Takie przynajmniej można było odnieść wrażenie, po jego zachowaniu wobec wyższego o głowę, ważącego dwa razy więcej i będącego starszym od niego o co najmniej trzy lata chłopaka. Fakt, jeszcze przed chwilką ten domorosły przywódca gangu młodocianych był śmiertelnie przerażony, lecz głupotą było przypuszczać, że ten stan utrzyma się dłużej. W każdym razie groźna mina i dorosłe gadanie Darrena, zaowocowały tylko tym, że został odepchnięty dwoma rękoma i z powrotem wylądował na ziemi.
- Jeśteś głupi jeśli myślisz, zie mozieś sie śchować psied nim - zaseplenił zdenerwowany, drapiąc się po głowie. Wyraźnie było widać, że w ten sposób stara się w jakiś sposób pobudzić swoje zwoje mózgowe do wysiłku, o czym świadczył niewyraźny wyraz twarzy i ta charakterystyczna pustka w oczach. Z pewnością ten chłopka nie grzeszył inteligencją i swoją pozycję zbudował jedynie na swoich warunkach fizycznych. W skrócie nie było trzeba być jakimś mędrcem by domyślić się kto będzie mózgiem operacji.
- Niedaleko jeśt bal gcie pały pszesiadują... Cięsto śtoją tam ich śmigacze. Choć, bęciemy musieli napaść któlegoś by zabrać mu śtartet - stwierdził z zadowoleniem, że przygotował tak genialny plan, po czym zaczął iść ku wyjściu z zaułku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Darren Selzen » 4 Kwi 2012, o 22:17

Darren westchnął. Nie lubił on co prawda bezczynnie spędzać całe dnie, wałęsając się po uliczkach sektoru Koreliańskiego, jednak nadmiar obowiązków męczył go od dawna. Problem był w tym, że każdy wymagał od niego, jak od dorosłego, silnego i mądrego mężczyzny, którym on nie był.
-No... pięknie... - rzucił pod nosem słysząc słowa grubasa. Wierzył mu. Sam widząc podejrzanych typów był w stanie ocenić, że są oni tutaj naprawdę wielkimi szychami i mają nad wszystkim kontrolę. Nie miał szans się przed nimi ukryć. Był tutaj obcy. Nie znał terenów, zwyczajów ani niczego. Nigdy w zasadzie nie widział nawet żadnych patrolów "stróżów prawa", co nie było zbyt dziwnym zjawiskiem, jak na Nar Shadda, a już szczególnie jak na Sektor Koreliański.
Chłopiec nie załamał się. Nie mógł. Przeżywał gorsze rzeczy, wychodził cało z tarapatów w trudniejszych sytuacjach. Już lepiej było umrzeć w walce, niż poddać się. Takiej filozofii został nauczony i uważał taki sposób myślenia za całkowicie normalny. W końcu wszyscy w jego klanie kierowali się takimi ideałami. Trzeba przyznać, że w niektórych momentach jego zachowanie przypominało bardziej dojrzałego, bezlitosnego wojownika, niż ośmioletniego, naiwnego chłopca, którym w rzeczywistości był.
-Ej, gruby! Nie jestem tutejszy, ale nawet najgłupsza Bantha nie próbowałaby wykonywać takiego planu... - chłopak oczywiście nie miał bladego pojęcia, co to jest Bantha, jednak usłyszał kiedyś takie wyrażenie na swojej rodzinnej planecie i od tej pory lubi je używać. -Zróbmy tak. Ty jesteś silny... nawet bardzo silny. Będziesz moim ochroniarzem, a ja tutaj będę od myślenia i planowania! - powiedział lekko podekscytowany Selzen. Musiał chwile poudawać, żeby dzieciak go posłuchał. Jeśli chciał wyjść cało z tej opresji to nie mógł pozwolić na spór wewnętrzny. Gdy grubas starał się oddalić, chwycił go za ramię, jednak nie w sposób prowokujący. Jeśli to nie poskutkowało (w końcu dzieciak musi mieć lepszą posturę od Darrena...) to po prostu przed niego wybiegł i zastawił mu drogę.
-Posłuchał mnie! Musimy działać razem, będzie nam łatwiej! Tak samo, jak łatwiej było ci mnie napaść z kolegami, niż samemu... - Darren użył trafnego porównania, żeby lepiej trafić do odbiorcy... Przez chwile milczał. Jego oczy rozszerzyły się. Otworzył usta w wyrazie zdziwienia i jak zaczarowany patrzył w podłogę.
-Jeeeeeeeeeeessssssttttt!! - wykrzyknął nagle i podekscytowany zaczął potrząsać swojego "towarzysza" za ramiona. -Maaaaaaaam! Mam plan! Mam! To się może... To się musi udać! - tym razem dziecięce postrzeganie świata przebiło się przez bardzo kruchą granicę racjonalnego myślenia ośmiolatka. A choć i to nie do końca. Wpadł on w istocie na ciekawy plan. -Musimy przyglądnąć się tym ścigaczom. Ile ich jest i ilu gliniarzy ich pilnuje. Będzie nam potrzebna twoja banda. Gdzie ich znajdziemy? Szybko, szybko! - Darren mówił to wszystko w dość wartkim tempie, często robiąc przerwy w połowie zdania, by złapać oddech. -Potrzebny jest nam ktoś, kto zna się na ścigaczach. Słyszałem coś o jakiś ulicznych wyścigach... Ktoś z twojej bandy musiał brać w nich udział, bo był zakazane... - chłopiec miał gorącą nadzieję, że wśród dzieci i "nieudaczników" (jak w rzeczywistości myślał o tej bandzie) znajdzie się ktoś, kto będzie potrafił prowadzić taką maszynę. Być może była to złudna nadzieja, jednak lepsze to, niż załamać ręce i siedzieć bezczynnie.
Jego plan wyglądał tak: trzeba było odwrócić uwagę policji. Do tego celu grupa grubasa miałaby być podzielona na dwie części. Pierwsza z nich po prostu zrobiłaby zamieszki całkiem niedaleko ścigaczy (dzieciaków jest dużo, więc kilku gliniarzy musiałoby iść, żeby ich uspokoić). Oczywistym byłoby, że przy ścigaczach w dalszym ciągu pozostałaby "obstawa", dlatego druga grupa (maksymalnie dwie-trzy osoby) wybiegłaby z zaułku. Miałaby ona za zadanie tuż przed oczyma sprzedawcy ukraść coś ze sklepu. Sprzedawca na pewno zacząłby ich gonić. Wypadliby oni tuż przed patrole, które pomogłyby w ujęciu złodziejów. W tym momencie przynajmniej jeden ścigacz (najlepiej ostatni bądź pierwszy w szeregu) powinien być wolny. Darren stałby w ukryciu, niedaleko maszyn, z dzieciakiem, który potrafiłby prowadzić to "ustrojstwo". W tym momencie musieliby oni szybko uciec na ścigaczu. Plan był istnym samobójstwem, ale naprawdę mógł się udać. Ostatnim elementem było przygotowanie drogi ucieczki i miejsca, w którym mogliby się bezpiecznie schować wraz z maszyną, ale o tym młody Selzen będzie myśleć, gdy wszystko inne będzie ustalone.
Awatar użytkownika
Darren Selzen
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 6 Sty 2012, o 12:51

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Mistrz Gry » 16 Kwi 2012, o 00:07

Wielkie chłopaczysko patrzyło na niego przez chwilę, powoli przetwarzając wyrzucony w szybki sposób plan Darrena. Po kilku długich chwilach w końcu zamrugał parę razy i zwrócił się do Kiffara.
- Jeście raz naźwieś mnie Banthą, dośtanieś w pyska! - Komiczne brzmienie tej groźby nie mogło zakryć zagrożenia, które zawisło nad małym Selzenem. Chłopak wyraźnie nie lubił, gdy ktoś obrażał go w taki oczywisty sposób, jak właśnie zrobił to młody przybłęda. W końcu jednak musiał przyznać rację swojemu niechcianemu towarzyszowi, bo dodał: - Tak, tsieba zgalnąć innych. Pójde po nich, a ty ciekaj tutaj! Jak nie pociekas, teź dostanieś!
Z tym miłym pożegnaniem wielki chłopak odwrócił się i po chwili zniknął w tłumie. Tymczasem do uszu Darrena dotarł trzask upadających skrzyń. Gdy dzieciak odwrócił się, zobaczył, że na rogu uliczki pojawiła się wielka kupa pojemników. Wyglądało na to, że jakiś transport wysypał się na ulicę. W skrzyniach, które wysypały swoją zawartość, Selzen zobaczył jakieś pudła z jedzeniem. Młody chłopak usłyszał głos zza rogu:
- Spiesz się z tymi pudłami, zaraz masz zamknąć te, które się otworzyły. Ucieknie nam statek! - głos był wyraźnie zdenerwowany i chyba należał do jakiegoś Weequaya. - Tylko nie zapakuj ich próżniowo, ostatnio na Coruscant dostałem niezły wykład za te, do których nie dopuściłeś powietrza!
- Już, już! - Drugi głos należał do kogoś, kto najwyraźniej najbardziej na świecie chciałby poużalać się nad swoim losem. Darren usłyszał, że mężczyzna zaczął porządkować ładunek z drugiej strony transportera. Kilka skrzyń leżało z daleka od miejsca jego pracy, mężczyzna zapewne miał dojść do nich po kilku minutach ciężkiej pracy. Tymczasem jedna ze skrzyń leżała otwarta z połową wysypanych pudełek, jakby zapraszając Selzena do środka.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Nar Shaddaa] Sektor Koreliański

Postprzez Darren Selzen » 16 Kwi 2012, o 17:33

Mina Darrena znacznie zbladła. Właśnie zdał sobie sprawę z bolesnej prawdy. Nie było nadziei ani szans. Z grubasem i jego bandą na pewno nie uda mu się zdobyć tego, na czym zależy nieznajomym, groźnym typom. A w takim wypadku... co go czeka? Do tej pory na Nar Shaddaa nie spotkało go nic dobrego, a wszystko z każdym dniem wyglądało coraz gorzej.
Słysząc głos chłopaka i jego naiwność, narcyzm, miał ochotę wyciągnąć swoje wibroostrze i pociąć go na kawałeczki. Jego duma wojownika została przez grubasa niejednokrotnie urażona. Nie czuł takiego impulsu gniewu, odkąd opuścił rodzinną planetę. Zacisnął pięść i gdy już miał zrobić zamach, zdał sobie właśnie sprawę z tego, co chciał zrobić. Zaatakować dzieciaka, który był w zasadzie bez winy, nikomu nie szkodził. Darren nigdy nie zamierzał stać się bezwzględny, jak jego ojciec. W dalszym ciągu był prostym ośmiolatkiem, nie potrafiącym się prawdziwie zdenerwować czy zadać komuś krzywdę. Czy w ogóle miałby na tyle siły? Czy raczej odstawiłby swój honor na bok, atakując ostrzem nieuzbrojonego przeciwnika? Szybko uspokoił swoje zmysły. Nie był mordercą, przynajmniej nie z powołania. Ani Kiffarowie, ani nawet jego klan nie mógł go zmusić do zaatakowania kogoś bez naprawdę konkretnego powodu. Młody Selzen potrafił przełamać wewnętrzne opory i nie bał się starć, w końcu był uczony aby odnaleźć się w takich sytuacjach, jednak mimo wszystko nie zamierzał działać impulsywnie. Przez chwile nawet polubił nieznajomego dzieciaka. Była to jedyna osoba, która zwróciła na niego uwagę... Pierwszy raz w życiu ktoś go dostrzegł i nie miało tutaj znaczenia, że patrzył na niego, jak na obiekt drwin i dzieciaczka do popychania.
Gdy skrzynie wysypały się na ziemię zaczął się etap wątpliwości, kolejne rozterki. Pojawiły się setki pytań. Jednym z nich było: "Czy Darren trafił tam, gdzie naprawdę miał trafić?". Może Nar Shaddaa było tylko przystankiem do dalszej wędrówki? Spędził tu tylko dwa tygodnie, narzekając ile wlezie i mówiąc, jak to go los nie pokarał, że trafił akurat tutaj, jednak... Teraz było mu szkoda zostawiać to wszystko. Chłopiec błyskawicznie przyzwyczaił się do zgiełku i ogólnie panującego gwaru. Poza tym bez jego pomocy, gruby dzieciak wpadnie w nie lada kłopoty... Nie... Nie mógł tutaj dłużej zostać, to nie jego historia, to nie jego miejsce. Po podjęciu decyzji wyczuł dziwną, wewnętrzną pustkę, która jakby była w nim od dawna. Dziura zjadająca go od środka, która do tej pory była zasłonięta, zamaskowana. Ale teraz, gdy ją czuł wiedział, że musi iść dalej. Życie nikomu nie szczędzi rozczarowań. On miał swoje problemy na Kiffex, grubas ma swoje problemy na Nar Shaddaa. On sobie poradził, grubas też jakoś musi.
Gdy zobaczył ostatnią skrzynię i wysypujące się z niej towary uznał to jako świetny moment. Przyglądał się przez chwile ładunkom, dlatego wiedział, że każdy pojemnik był pełny, mając podobną wagę. Jeśli teraz po prostu wejdzie do jednego z nich, błyskawicznie zostanie wykryty, ponieważ skrzynia stanie się cięższa. Darren szybko podbiegł do otwartego ładunku i szybko wyrzucił kilka pakunków w jakąś okoliczną szczelinę, by je ukryć. Gdy uznał już, że odjął kilka zbytecznych kilo skrzynce, pospiesznie do niej wszedł, zamykając za sobą wieko. Ustawił ją w normalnej pozycji by nie było widać żadnych śladów po upadku. W innym wypadku, spostrzegawczy handlarz zapewne wtedy skontrolowałby, co znajduje się wewnątrz pakunku... W razie czego, Selzen przykrył się towarami i dopiero wtedy mógł czuć się w miarę... "bezpieczny".
Chłopiec poczuł ogromny strach. Dawno się tak nie bał. Strach przed nieznanym, a zarazem ulga ze zrzuconego brzemienia. Uciekanie przed problemami nie rozwiąże żadnego z nich... - przez myśl przebiegły mu słowa ojca. Była to prawda, jednak problemy Nar Shaddaa zdecydowanie nie dotyczyły jego. Gdy tak leżał w ciemnościach, nawiedziły go obrazy rodzinnej planety, Kiffex. Przypomniał sobie treningi, rodzinę, klan... Kilka lat przewinęło mu się w oczach w ciągu kilku sekund. Potem były wspomnienia z Nar Shaddaa... Darren już nie wytrzymał. Zamknął powieki, a z jego oczu po woli poleciały łzy...



Darren Sezlen chowa się w pudełku aż do: [Coruscant] Rudera
Awatar użytkownika
Darren Selzen
New One
 
Posty: 53
Rejestracja: 6 Sty 2012, o 12:51


Wróć do Archiwum

cron