Content

Archiwum

[Tatooine] Miło cię znowu widzieć

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Tatooine.

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 25 Mar 2012, o 01:24

Daylana odepchnęła Kelana i puściła długą serię w kierunku, z którego padł strzał. W przeciwieństwie do oszołomionego trafieniem towarzysza, kilkukrotnie trafiła nieprzyjaciela w klatkę piersiową - nie zmieniało to jednak faktu, że znaczna część blasterowych boltów tak czy inaczej trafiła w ścianę za nim.
Twi'lekanka, w równej mierze wzorując się na obserwacji Kelana w czasie poprzednich wspólnych akcji, jak i wojennych holowidów, przyklęknęła obok Navarra i z bronią przy ramieniu, zabezpieczała korytarz. Wolała nie myśleć jak komicznie musi wyglądać, cała pokryta pyłem i kurzem wyrzuconym przy eksplozji sejsmicznego granatu, z niemałym karabinem w rękach i w samej bieliźnie.
-Prawie mnie wypchnąłeś przez to cholerne okno - mruknęła pod nosem. - Mam nadzieję, że cię, kurwa, boli - dodała, po czym podniosła się z kolan i ostrożnie pomaszerowała w kierunku załomu korytarza, zza którego wyskoczył nieprzyjaciel. - On wciąż żyje - powiedziała zaskoczona.
Z bronią przy ramieniu i palcem drgającym nad spustem, Daylana zbliżała się do rannego żołnierza w mundurze Nowej Republiki. Nieustannie przesuwała lufę karabinu z leżącego mężczyzny na miejsce, z którego spodziewała się jego kolegów spieszących mu na ratunek. Jej przeczucia okazały się słuszne - w chwili, gdy myślała już, że nikt jej nie zaskoczy, zza rogu wychyliła się jedynie lufa blastera i głowa strzelca. Twi'lekanka odruchowo ściągnęła spust do oporu posyłając najpierw kilka strzałów w leżącego żołnierza, a wszystkie pozostałe w pałacowy mur. Czerwone wiązki zjonizowanej energii przemknęły jej koło ucha w tak niewielkiej odległości, że przysięgłaby, iż poczuła ich ciepło na twarzy. Płasko przypadła do ziemi, co uratowało jej życie, gdyż przyduszony ogniem ciągłym strzelec nie zareagował na czas i lufa jego blastera nie podążyła za celem.
W chwili, gdy Daylana wyczerpała zasobnik energetyczny swojego karabinu, z odsieczą przyszedł Kelan, który jednym celnym strzałem przyozdobił twarz nieprzyjaciela trzecim okiem. Twi'lekanka warknęła coś na temat beznadziejnego czasu reakcji, po czym zabrała się za sprawdzanie ekwipunku martwego żołnierza.
-Granaty, zasobniki, opatrunki z bacty... Te mogą ci się przydać - nie oglądając się za siebie, rzuciła Navarrowi mały pakunek. - Jakieś pomysły dlaczego te republikańskie patałachy cię ścigają rozwalając przy okazji wszystko i wszystkich na swojej drodze?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 25 Mar 2012, o 12:56

Z jedną ręką przy opalonym wiązką laserową boku, Kelan wyjrzał za okno. Gzyms szerokości stopy dorosłego mężczyzny, zanikał za rogiem budynku, wisząc nad dwustumetrową przepaścią. Być może odległość od ziemi była mniejsza, lecz w gruncie rzeczy efekt upadku byłby identyczny.
- Mówiłem, kurwa, że to nie wojska republiki - warknął Kelan, spoglądając jak Daylana ostrożnie wychodzi na zewnątrz budynku.
- Jasne, że nie. Zaatakowała nas banda dzikich Jawów.
Łowcy przed oczami pojawiła się wizja Twi'lekanki spadającej w przepaść. W obecnej sytuacji, wizja zadziwiająco przyjemna.
- To oddział żołnierzy imperialnych, a z tego co pamiętam, imperium po zamieszaniu na Muunilinst, wyznaczyło dość sporą sumę za głowę byłej gwiazdy Beebleberry. Ktoś musiał dać im cynk, że oboje tu jesteśmy. Inaczej nie przeprowadziliby tej akcji, tylko po prostu kupili cię od Gorgi, a potem uśmiercili publicznie w jakiś interesujący sposób, w ramach ostrzeżenia dla innych, którzy mieliby czelność myśleć o zamachach na terytorium imperialnym. Nie są na tyle głupi, by jawnie atakować pałac Hutta. Stąd mundury republikańskie.
Kelan usiadł w oknie i umieścił stopy na ostatnim stałym fragmencie budowli, odgradzającym go od śmierci. Rana pulsowała tępym bólem, który promieniował na całe ciało. Odetchnął głębiej i zaczął przesuwać się w ślad za Twi'lekanką. Przebyli już spory kawałek drogi, gdy budynek zatrząsł się od eksplozji. Daylana zachwiała się na krawędzi i z głośnym krzykiem odpadła od ściany. Kelan odruchowo odrzucił pakunek, który trzymał w bliższej ręce i chwycił niebieską dłoń. Rana zaprotestowała, gdy niebieskoskóra zawisła nad przepaścią. Gdzieś za otwartymi szerzej z przerażenia niebiesko - szarymi oczami, łowca widział plecak z ekwipunkiem, majestatycznie szybujący w dół.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 3 Kwi 2012, o 11:51

Daylana wydała z siebie krótki krzyk, gdy wstrząs wyrzucił ją poza gzyms. Przez ułamek sekundy oczami widziała własne ciało roztrzaskane na dnie przepaści, lecz niespodziewanie wokół jej nadgarstka owinęła się dłoń Kelana, który złapał ją w mocnym chwycie. W chwili, gdy ona runęła w dół, łowca nagród zdążył wyrzucić plecak, błyskawicznym ruchem położyć się na gzymsie i jednocześnie uratować Twi'lekankę. Dość imponujące, trzeba przyznać.
-Niezły refleks - mruknęła szukając na murze oparcia dla stóp. - Na trzy.
Zrobiła krok w lewo, potem w prawo, dwa w lewo i tak dalej - aż rozhuśtała się wystarczająco mocno, by "na trzy" wybić się w powietrze i dłońmi złapać krawędź gzymsu dwa metry od leżącego Kelana. Napięła mięśnie rąk i podciągnęła się do góry, by bez większego trudu znów przykleić się plecami do ściany i kontynuować podróż wzdłuż przepaści.
-Dzięki - powiedziała, pomagając wstać Kelanowi. - Będą z ciebie ludzie... - uśmiechnęła się, po czym rozpoczęła dalszą wędrówkę dodając pod nosem - się śmiać...

W ciągu zaledwie kilku minut dotarli do kamiennego balkonu zawieszonego nad tą samą głęboką przepaścią, na dnie której o mały włos nie skończyła Daylana. Twi'lekanka pomyślała, że miejsce to musi stanowić swego rodzaju punkt widokowy Hutta o dziwnym poczuciu estetyki, lecz po chwili dotarło do niej, że właściciel tego pałacu najpewniej nie oglądał tutaj krajobrazów, lecz spadających w dół nieszczęśników. Na samą myśl o chorej rozrywce, zrobiło jej się niedobrze.
-Zamknięte - powiedziała próbując otworzyć drzwi. - Muszę przyznać, że jeśli w plecaku miałeś ładunki wybuchowe, to teraz zaczyna mi brakować tego ekwipunku.
Daylana uważnie przyjrzała się murowi i bez ostrzeżenie podbiegłą do ściany, zrobiła na niej jeszcze dwa kroki, po czym wyrzuciła w górę ręce i złapała się krawędzi gzymsu jeszcze węższego niż ten, którym tu przybyli.
-Może da się otworzyć od wewnątrz! - krzyknęła - Stój tam i się nie ruszaj!
Na wyciągniętych rękach zaczęła przesuwać się w prawo, w kierunku niedużego okna, by chwilę później zniknąć wewnątrz pałacu. Ledwo jej niebieska sylwetka znalazła się w środku, obok ucha Kelana przemknął blasterowy bolt, który uderzył w ścianę rozpryskując wokół deszcz odłamków. Łowca przypadł do ziemi próbując jednocześnie ustalić kierunek strzału...

W czasie, gdy Navarr wystawiał się na odstrzał niczym tarcza strzelecka, Daylana na palcach przekradała się opustoszałymi korytarzami pałacu Gorgi. Blaster wypadł jej, gdy spadła z gzymsu, więc uzbrojona była jedynie w nóż znaleziony w pokoju, do którego wpadła przez okno. Jednak pierwszym, co rzuciło jej się w oczy, był wiszący w otwartej szafie płaszcz, który czym prędzej przywdziała. Nie biegając w samej bieliźnie czuła się o wiele lepiej.
Dźwięki strzałów rozbrzmiewały jeszcze w całym pałacu, ale Daylana nie miała wątpliwości, że imperialni żołnierze szybko zdławią opór prywatnej armii Hutta. Delektując się wizją jego martwego cielska, przylgnęła plecami do ściany i ostrożnie wyjrzała za róg, na schody prowadzące w dół. Czysto.
Z ulgą w sercu wyszła z ukrycia i cichym truchtem pomknęła w kierunku zejścia na dół w momencie, gdy w z jednego z pokojów usłyszała dźwięk blasterowej serii. Zdając się na instynkt w miejsce zdrowego rozsądku, siłą rozpędu otworzyła drzwi i od razu skoczyła w kierunku wychylonego przez okno mężczyzny. Ten jęknął głośno, gdy rąbnęła rękojeścią noża w kark, ale sam wbił jej łokieć w brzuch. Ostrze zatańczyło w dłoni Twi'lekanki i w mgnieniu oka obróciło się ostrym czubkiem w stronę szturmowca. Daylana wbiła krótką klingę w niechronione miejsce między pancerzem i hełmem i przekręciła nóż całkowicie przerywając rdzeń kręgowy. Jej przeciwnik zwiotczał w oka mgnieniu, a gdy, na rzecz swojej zabójczyni, pozbył się karabinu blasterowego, wyleciał przez okno.
Dosłownie kilkanaście sekund później Daylana znalazła się piętro niżej i otworzyła drzwi na balkon, gdzie czekał Kelan.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 4 Kwi 2012, o 22:36

Kelan obrzucił Daylanę morderczym wzrokiem.
- Nie musiałaś się tak spieszyć - mruknął wchodząc do wnętrza budynku - doskonale się bawiłem. Mam nadzieję, że nie spotkamy już zbyt wielu przebranych w nowo-republikańskie uniformy przyjaciół.
Jakkolwiek wchodzenie na powrót do budynku, z którego kilka minut wcześniej uciekło się z narażeniem życia, było dość groteskowe, nie mieli innego wyboru. Wszelkie odgłosy walki w pałacu ucichły. Najwyraźniej żołnierze imperium szybko uporali się ze strażą przyboczną Hutta, co nie było dobrym znakiem. Chaos był ich sprzymierzeńcem i dopóki imperialni zajęci byli wymianą ognia ze strażą pałacową, szanse dwójki zbiegów na wydostanie się z pałacu niezauważonymi były całkiem spore. Obecnie małe oddziały z pewnością przeczesywały pałac, a wyjście również nie pozostało bez opieki. W gruncie rzeczy mieli szczęście, że udało się im zajść tak daleko. Łowca wiedział, że w czasach gdy on służył w imię - jak im mawiano - słusznej sprawy i pokoju w galaktyce, taka akcja nie trwałaby dłużej niż kilka minut, a wszyscy członkowie oddziału zniknęliby, nim ktokolwiek zdążyłby się im przyjrzeć. Ofiary własne nie wchodziły w ogóle w grę. Choć wyszkolenie imperialnych pozostawiało sporo do życzenia, Navarr był pewien, że próba wyjścia jedyną normalną drogą, skończyłaby się na pokładzie imperialnego niszczyciela.
- Gdzie ten gość, na którym zdobyłaś karabin? - spytał Kelan
- Chcesz spraw...
- Gdzie - przerwał jej Navarr, dosadnie dając do zrozumienia, że nie zamierza bawić się w dyskusje.
Twi'lekanka wskazała w kierunku sąsiedniego pomieszczenia.

Navarr wychylił się z okna, z którego był niedawno ostrzeliwany. Ściana pałacowa gładko opadała w dół, przechodząc po pewnym czasie w skalne urwisko. Na prawo, jakieś siedemdziesiąt metrów niżej znajdowała się półka skalna. Gdyby tylko mogli się na nią dostać, istniało duże prawdopodobieństwo, że zdołaliby zbiec niezauważeni. Kelan spojrzał na martwego żołnierza i w oczy momentalnie rzucił się mu przyczepiony do paska mężczyzny, niewielki kołowrotek - standardowe wyposażenie oddziałów specjalnych. Łowca żałował, że swoje cacko zostawił na "Kruku", ale nie zakładał, że będzie do czegokolwiek mógł go potrzebować. Przyklęknął przy zwłokach i przywłaszczył sobie urządzenie wraz z paskiem, który pełnił funkcję zbliżoną do uprzęży. Zaczepił jeden koniec linki wokół jednego z filarów, podpierających sklepienie i jeszcze raz podszedł do prawie sięgającego ziemi otworu okiennego.
- Widzisz tą półkę skalną? - spytał niebieskoskórą, która przytaknęła ruchem głowy - Jak oceniłabyś odległość?
- Siedemdziesiąt, osiemdziesiąt metrów - odpowiedziała Daylana spoglądając to na miejsce wskazane przez łowcę, to na niego samego - chyba nie zamierzasz...
- Jeśli wolisz oddać się w ręce robotów przesłuchujących na pokładzie jednego z imperialnych okrętów, możesz wyjść głównymi wrotami. Decyduj tylko w miarę szybko, bo niedługo się tu zjawią.
Kobieta zaklęła zrezygnowana.
- Doskonale. Trzymaj się mocno.
Objął kobietę lewą ręką i uniósł lekko w górę. Mocno objęła go rękami, a jej uda oplotły go w pasie. Łowca syknął, gdy otarła się o miejsce, gdzie został postrzelony.
- Całus na szczęście? - spojrzał niebieskoskórej w oczy, po czym uśmiechnął się lekko - Żartowałem.
Wziął lekki rozbieg i wraz z Twi'lekanką runęli w dół. Linka rozwijała się bezgłośnie, nie pozwalając na nabranie zbyt wielkiej prędkości. Nagle zaczęli zwalniać, aż w końcu zatrzymali się kompletnie. Ich cel znajdował się kilka metrów na prawo, jakieś cztery metry niżej.
- Wiesz... bez tego szlafroka stanowiłaś wdzięczniejszy obiekt do ratowania - mruknął łowca, i odpychając się nogami od ściany, począł rozhuśtywać linę. Gdy przy kolejnym bujnięciu znajdowali się nad półką, łowca wdusił przycisk zwalniający linę. Z głośnym jękiem upadł na skałę, a po ułamku sekundy, brutalnie wypychając mu z płuc resztki powietrza, spadła na niego Daylana.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 24 Kwi 2012, o 23:22

-Kiedy ze sobą sypialiśmy miałeś w zwyczaju myć zęby - wystękała Daylana chwilę po tym, gdy wypompowała mu z płuc całe powietrze. - Chyba słyszałam jak coś chrupnęło i mam nadzieję, że nie było to jedno z twoich żeber...
Twi'lekanka stoczyła się z Kelana i położyła na plecach zaledwie kilkanaście centymetrów od niego. Przez chwilę zbierała siły po upadku i wszystkich innych wątpliwych przyjemnościach tego dnia, po czym z cichym, acz soczystym przekleństwem na ustach przyjąć pozycję stojącą.
Pobieżnie otrzepała się z piasku, jaki natychmiast zaczął wchodzić wszędzie tam, gdzie miał dostęp - czyli w wypadku niemal całkowicie roznegliżowanej Daylany - wszędzie. Nie przestając przeklinać, tym razem na uroki miejscowego klimatu, w końcu przypomniała sobie o Navarze i wyciągnęła rękę, by pomóc mu wstać. Biorąc pod uwagę grymas bólu na jego twarzy, gdy się prostował, była niemal pewna, że to, co chrupnęło było jego żebrem.
-Gdzieś musi być zejście - mężczyzna rozglądał się wokół w poszukiwaniu ścieżki mogącej zaprowadzić ich na dół.
-Na pewno byłoby, gdybyśmy byli bohaterami holowidu albo powieści sensacyjnej. Równie dobrze może się okazać, że utknęliśmy tu na dobre.
Niezadowolona z ścieżki, jaką obrały jej myśli, Daylana podeszła do krawędzi półki skalnej i ostrożnie się wychyliła spoglądając w dół. Nic. Cholera. Odwróciła się na pięcie i przemaszerowała na drugą stronę mijając po drodze Kelana, który oparty plecami o skalną ścianę, trzymał się za lewy bok prawą ręką. Widząc ból na jego twarzy, Daylana niemal poczuła się winna.
-Będziemy musieli zawisnąć na rękach, rozhuśtać się i skoczyć na półkę dokładnie pod nami - powiedziała spoglądając w dół po drugiej stronie występu skalnego. - Jeśli nie było to złudzenie, odniosłam wrażenie, że jest tam wejście do jakiejś skalnej groty czy czegoś w tym stylu. Jeśli nie znajdziemy innej drogi, będziemy mogli się tam schować i poczekać aż Imperium stąd odleci, na następnie wrócić z powrotem na górę.
Biorąc pod uwagę, że w każdej chwili ktoś mógł wychylić się przez jedno z okien w pałacu hutta, nie było rozsądnym dłużej stać na widoku, niczym kaczki na strzelnicy. Dobry czy zły, mieli jakiś plan i twi'lekanka szybko zaczęła wcielać go w życie. Wczepiając palce w skalny występ, zawisła nad ponad stumetrową przepaścią i zaczęła się huśtać niczym bohaterka gry komputerowej, której fabułę Daylana przypominała sobie jak przez mgłę. Wyrzucając z głowy głupie skojarzenie, jakie ją naszło, skupiła się na półce poniżej i rozluźniła dłonie w chwili, gdy była pewna, że wyląduje w bezpiecznym miejscu.
Na przekór wszystkim zasadom pecha pojawiającego się w najgorszych możliwych momentach, wylądowała gładko, od razu przeturlała się przez ramię i wyprostowała.
-Twoja kolej! - krzyknęła do Kelana, sama zaś postąpiła kilka kroków w kierunku wejścia do groty w klifie. Wewnątrz było ciemno, bowiem światło dwóch słońc zasłonięte było przez półkę nad jaskinią, lecz Daylanie wydało się, że korytarz ciągnie się daleko poza zasięg jej wzroku. W środku było też znacznie chłodniej niż na zewnątrz, zaś gdzieniegdzie na kamieniu lśniła wilgoć - obecna wszędzie tam, gdzie występowały gwałtowne różnice temperatur.
Nie wiedziała czy gęsia skórka jest wynikiem podmuchu chłodnego powietrza czy wspomnień innych ciemnych korytarzy, na jakie zapuściła się kiedyś z Kelanem...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 25 Kwi 2012, o 19:11

Gdy kobieta zniknęła za krawędzią półki, Kelan powoli wziął głęboki wdech. Koszmarny bół prawie rozerwał mu lewą część klatki piersiowej, a przed oczami zatańczyły mu ciemne okręgi. Diagnoza była oczywista - złamane żebro.
-Twoja kolej! - dobiegł go z dołu głos niebieskoskórej
- Jasne, kurwa - syknął do siebie Kelan - uważaj tylko, żebym nie wykonał skoku z pierdolonym podwójnym saltem.
Pochylił się nad krawędzią i spojrzał w dół. Występ skalny znajdujący się pod nimi, był nieznacznie szerszy, lecz próba zeskoku, nie mogła się zakończyć inaczej, niż długim lotem i rozbiciem się o któryś fragment góry. Na oddalonej od ściany urwiska, blisko punktu w którym krawędź półki skalnej zmieniała swe ułożenie względem swego punktu zaczepienia w bliższy równoległemu, dostrzegł idealne miejsce do mocnego, solidnego chwytu. Tylko jednej dłoni, lecz i tak nie mógł brać pod uwagę zbytniego użycia lewej ręki. Gdyby nie groźba śmierci od wiązki energii wystrzelonej w jego kierunku z okna pałacowego, pewnie nie brałby pod uwagę tego typu akrobacji w ogóle. Sytuacja była jednak dość specyficzna. Gdy usiadł na krawędzi półki, upatrzone miejsce znajdowało się nieopodal jego lewej stopy.
- Żadne pieniądze nie są tego warte - mruknął do siebie i pewnym ruchem zsunął się z półki, wykonując równocześnie mocny skręt tułowia w lewą stronę. Gdy spadając znalazł się jakieś dwa metry niżej, jego prawa dłoń kurczowo chwyciła się upatrzonego wcześniej punktu. Kelan mógłby przysiąc, że przy okazji delikatnie wyrwał sobie ramię ze stawu i zdarł trochę skóry z dłoni, lecz w tej chwili nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Dzięki manewrowi, jego ciało wprawione zostało w lekki efekt wahadłowy, gdy nagle skała pod jego dłonią ustąpiła. W nieco przypadkowy sposób, przy okazji rozcinając na jednym z wystających głazów skroń, Navarr runął na półkę, na której czekała na niego Daylana. O ile wcześniej plecy nie były obszarem na jego ciele, który wykazywał jakiekolwiek dolegliwości, po upadku sytuacja ta pozostała mglistym wspomnieniem. Kilka dobrych minut zajęło mu pozbieranie się z ziemi. Kilka minut, przepełnionych wszelkimi przekleństwami, które znał.
- Jak miło - mruknął opierając się o skalną ścianę i zerkając do wnętrza jaskini - mam tylko kurwa nadzieję, że nie zaprowadzi nas do jakiejś pieprzonej kopalni, czy ośrodka badawczego. Choć znając nasze szczęście, zdziwiłbym się, gdybyśmy nie trafili do leżyska Smoka Krayt, czy innych rozkosznych stworzeń zamieszkujących tą planetę.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 27 Kwi 2012, o 10:23

-Chciałabym przypomnieć, że to ty wpakowałeś nas w to bagno - powiedziała Daylana nie bez cienia irytacji. - Gdybyś siedział sobie spokojnie w imperialnych kopalniach zamiast włóczyć się za mną po całej galaktyce, nie bylibyśmy teraz w tej sytuacji.
Niebieskoskóra twi'lekanka chciała jeszcze coś powiedzieć wykorzystując sytuację, że jej towarzysz z połamanymi żebrami zdecydowanie nie miał możliwości przekrzyczenia kobiety, lecz jej głos zagłuszony został przez dźwięk silników repulsorowych. Daylana odruchowo schowała głowę w ramionach i wskoczyła w cień groty ruchami ręki popędzając Kelana, by uczynił to samo.
-Najwidoczniej zorientowali się już, że nie ma nas w środku - powiedziała, gdy mężczyzna znalazł się blisko niej. - Ciekawa jestem jak długo będą przeczesywać okolicę zanim stwierdzą, że nie mogą bardziej ryzykować pod nosem huttów.
-Tydzień. Może dwa - odpowiedź Kelana nie spodobała się kobiecie, która spoglądała na niego z wyrazem niedowierzania na twarzy. - To nie Nar Shaddaa, ale Tatooine. Najpierw zastanowią się kto z nich powinien przejąć interesy Gorgi, a dopiero potem zaczną myśleć nad sposobem wyrzucenia stąd nieproszonych gości.
Daylana, zdając sobie sprawę z tego, że jedynym sposobem wyjścia z pułapki, jest wejście wgłąb jaskini, uważnie przyjrzała się niknącemu w mroku korytarzowi. Kamienne ściany były wilgotne, więc gdyby zbierali z nich wodę, mogli tu przeżyć do czasu odlotu Imperium. O ile wcześniej ktoś ich nie znajdzie.
Lub coś.
Przez plecy twi'lekanki przeszedł dreszcz, gdy znów pomyślała o ich przygodzie na Nal Hutta. Wtedy też zapuszczali się w tajemnicze, ciemne korytarze.
-Mam nadzieję, że masz przy sobie latarkę - powiedziała wskazując, by to Kelan szedł pierwszy.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 28 Kwi 2012, o 23:33

- Może jeszcze zestaw piknikowy? - mruknął łowca sięgając za plecy i odczepiając od paska rękojeść miecza świetlnego. Od chwili, gdy zdołał naprawić urządzenie w czasie pobytu na Naboo, przydało mu się zaledwie kilka razy, choć raz uratowało mu życie. Może dlatego zawsze nosił je ze sobą, choć nie był pewien, czy gdyby zaszła potrzeba walki, broń jedi byłaby mu w jakimkolwiek stopniu przydatna. Szkolenie imperialne nie obejmowało szermierki, stąd w rękach Navarra, miecz sprawował się idealnie jako narzędzie do tworzenia drzwi w miejscach, gdzie architekt o takowych nie pomyślał, niebrudzący dekapilator, czy też niezły substytut latarki. Właśnie tą funkcję spełniało obecnie jasnoniebieskie, delikatnie pulsujące ostrze. Powoli zagłębili się w mrok korytarza.
- Łażenia na bosaka po jaskiniach to pewnie świetna sprawa - mężczyzna spojrzał na nagie stopy niebieskoskórej, której w dodatku zaczynało być zimno - Doprawdy, zaczynam żałować, że nie skorzystałem twojego subtelnego zaproszenia i nie miałem okazji doświadczyć tego rodzaju głębokich doznań w imperialnych kopalniach. Zerowe wynagrodzenie za pracę jest jednak zdecydowanie zbyt oddalone od mojego finansowego minimum, więc dałem sobie spokój.
Korytarz opadał minimalnie, prowadząc ich w głąb wzgórza. Byli zbyt nisko, by liczyć na to, że łączy się w którymś punkcie z pałacowymi podziemiami, zresztą w obecnej sytuacji i tak na niewiele by się to zdawało. Mężczyzna powoli prowadził dwuosobowy pochód, płytkimi oddechami chwytając powietrze. Marsz ze złamanym żebrem nie był najprzyjemniejszą czynnością, jaką był sobie w stanie wyobrazić, a konieczność schylania się co jakiś czas w celu uniknięcia rozbicia głowy, zdecydowanie nie polepszała sprawy. Po kilkunastu minutach marszu, zaczął wspominać korytarze kopalni Nal Hutta prawie z czułością.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 29 Kwi 2012, o 11:37

Naprawdę nie myślała o swoich stopach tak długo, aż Kelan jej o nich nie przypomniał. Od chwili, gdy tylko użył zwrotu "na boso", niebieskoskóra twi'lekanka boleśnie odczuwała każdy kamyczek, który wbijał jej się w pietę lub wchodził między palce. Ot, potęga sugestii. Lista rzeczy, jakich miała mu nigdy nie wybaczyć właśnie urosła o jedną pozycję.
Kelan, trzymając miecz świetlny przed sobą, swoim ciałem zasłaniał idącej za nim twi'lekance większość światła, więc ta co chwila potykała się o najróżniejsze nierówności podłoża. Przy każdym takim spotkaniu jej małego palca u stopy z kamieniem, syczała głośno, a w myślach przeklinała Navarra za to, że nie raczy trzymać tej cholernej jarzeniówki po swojej prawej stronie. Następna pozycja na liście Daylany.
Po dobrych dwudziestu minutach marszu Kelan zarządził przerwę, na którą Daylana chętnie przystała tłumacząc głośno, że skoro ma połamane żebra musi się oszczędzać. Niebieskoskóra kobieta pomogła mu usiąść, po czym sama klapnęła na ziemię obok niego. Niemal ze łzami w oczach spoglądała poranione stopy, które paliły ja żywym ogniem i zastanawiała się ile jeszcze przyjdzie jej przejść na boso. I czy potem w ogóle będzie w stanie jeszcze chodzić...
Przez kilka minut siedzieli w milczeniu i ciszy zakłócanej jedynie ich ciężkimi oddechami. Kiedy powietrze zrobiło się naprawdę gęste, mrok spotężniał, a kamienne ściany wąskich i niskich korytarzy jaskini zaczęły się do siebie zbliżać, zdecydowali się kontynuować marsz. Jeśli ktoś miał kiedyś okazję obserwować dwójkę pacjentów ortopedii pomagających sobie we wstawaniu z łóżka, potrafi wyobrazić sobie jak wyglądała Daylana podnosząca z ziemi Kelana. W kilku głośnych przekleństwach udało im się jednak wznowić wędrówkę.

-To są jakieś jaja. Jesteśmy przecież na pierdolonym Tatooine.
Daylana odruchowo przetarła oczy spodziewając się, że uległa jakiemuś złudzeniu optycznemu, lecz wszystko wskazywało na to, że zmysły jeszcze jej nie zawodzą. Stali u wejścia do olbrzymiej groty wypełnionej stalagmitami i stalaktytami, z których największe egzemplarze były rozmiarów dorodnego barabela. Najbardziej zadziwiające było jednak rozległe jezioro, w którego spokojnej tafli odbijał się blask miecza świetlnego.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 7 Maj 2012, o 20:53

- Jestem prawie zawiedziony - mruknął Kelan, wolną ręką trzymając się za bok, który dokuczał mu coraz bardziej - spodziewałem się czegoś w rodzaju groty Sarlaca, leżyska Smoka Krayt, albo chociaż obozu krwiożerczych Tuskenów. Przygody z tobą stają się coraz bardziej przewidywalne.
Powoli ruszyli przez jaskinię w kierunku, w którym zakręcała, kryjąc w mroku dalszą swoją część. Wybór ten podyktowany był czynnikiem czysto praktycznym - jeśli gdziekolwiek znajdowało się wyjście, musiało znajdować się właśnie tam. Kilkakrotnie Kelan zmuszany był do użycia miecza świetlnego, którym niczym maczetą musiał wybijać przejście poprzez stalaktyty i stalagmity skupione tak gęsto, że praktycznie uniemożliwiały dalszą drogę. Daylana klęła szpetnie, przedzierając się przez wyścielające podłoże odłamki skalne. Mając dobre serce i żebra w całości, Navarr pewnie przeniósłby niebieskoskórą chociaż przez ten niewdzięczny odcinek drogi. Istniały jednak po temu dwie dość istotne przeszkody: jego żebrom nie spodobałoby się noszenie kogokolwiek, oraz nie miał dobrego serca. Po kilkunastominutowej mordędze, znaleźli się w miejscu, gdzie strop zniżał się do tego stopnia, że oboje musieli pochylić się dość mocno, by przejść dalej.
- Czuję wyraźnie ruch powietrza - stwierdził łowca, w srebrnym świetle spoglądając na Twi'lekankę - musimy być niedaleko jakiegoś wyjścia. I gdziekolwiek ono prowadzi, lepsze to niż gnicie tu w nieskończoność.
Starał się nie spoglądać na opięte jedynie bielizną walory swojej towarzyszki, które na skutek poluzowania się płaszcza, którym się okrywała, prezentowały się wyjątkowo okazale. Przed oczami pojawiła się mu scena z laboratorium na Nal Hutta, lecz szybko odgonił od siebie wspomnienia, które do obecnej sytuacji pasowały jedynie scenerią. Na starość robił się chyba zbyt sentymentalny.
- Ruszajmy - mruknął i ruszył w dalszą drogę.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 11 Lip 2012, o 14:16

Wyjście z systemu jaskiń okazało się zadaniem o wiele trudniejszym, a na pewno mniej przyjemnym, niż sobie to Daylana mogła wyobrażać. Początkowo przeklinała jedynie swoje bolące stopy, ale gdy tunel zwęził się na tyle, że pod górę musieli iść na czworakach, szybko zaczęła narzekać na poranione i poobcierane kolana. Niebieskoskóra twi'lekanka zdecydowanie nie była przyzwyczajona do chodzenia nago po skalnych grotach pełnych drobnych kamyków niemiłosiernie wbijających się w skórę.
Po dobrych kilkudziesięciu minutach powolnego gramolenia się w górę, wreszcie zaczęli dostrzegać światło, co dodało im nowych sił i zmobilizowało do podjęcia ostatniego wysiłku. Tunel nie miał zamiaru się poszerzyć, jednak był coraz mniej stromy, aż wreszcie zdali sobie sprawę z tego, że poruszają się w poziomie i od jasnego koła oznaczającego wyjście na zewnątrz, dzieli ich jedynie kilkanaście metrów.
W tym momencie do ich uszu doszły krzyki przerażonej kobiety, płacz dziecka i głośne śmiechy mężczyzn.

-Wyglądają na jakąś szajkę handlarzy niewolników, piratów czy inne chamstwo - powiedziała szeptem. Kilka minut wcześniej ostrożnie doczołgała się do krawędzi otworu i stwierdziła, że spogląda z wysokości kilku metrów na jaskinię, w której pełno było ciasnych klatek wypełnionych przedstawicielami najróżniejszych gatunków. - To musi być jakaś ich kryjówka czy coś w tym stylu. Nie ma ich dużo, doliczyłam się sześciu, ale w naszym stanie mogą być wyzwaniem...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 12 Lip 2012, o 22:20

Kelan był bezwzględnym sukinsynem, lecz miał coś na kształt swojego osobistego kodeksu moralnego. Przemoc w stosunku do dzieci zdecydowanie znajdowała się w grupie czynności na które nie pozwalał sobie, ani innym. Może miało to coś wspólnego z niezbyt radosnym dzieciństwem, którego większą część starał się usunąć z pamięci, a nikt poza kilkoma martwymi osobami nie wiedział o nim na tyle, by móc kiedykolwiek przypomnieć.
- Zaczekaj tu i nie ruszaj się dopóki nie dam sygnału - mruknął do niebieskoskórej i cicho podkradł się do stosu kontenerów.
Dwóch mężczyzn i Twi'lek siedziało przy ognisku rechocząc wesoło. Kawałek dalej uzbrojony w karabin Trandoshanin dokonywał przeglądu klatek, nie zwracając uwagi na Rodianina, który właśnie wywlekał z klatki wyraźnie nieletnią Twi'lekankę. Dziewczyna starał się uwolnić z uścisku mężczyzny kopiąc i gryząc, lecz jedynym celem jaki osiągnąła był mocny cios, który spadł na jej głowę, na chwilę pozbawiając przytomności. Navarr starając się nie oddychać zbyt głośno i ignorując ból wywołany przez złamane żebra, podkradł się do najbliższego mężczyzny, który przeszukiwał stos rzeczy, kiedyś należących zapewne do osób obecnie rezydujących w klatkach. Błyskawicznym ruchem chwycił go za głowę i mocnym ruchem skręcił kark. Od trupa przywłaszczył sobie lekko stępiony, zakrzywiony nóż i ukryty w cieniu ruszył w kierunku Trandoshanina. Z wdzięcznością przyjął kolejną dawkę zboczonego poczucia humoru serwowaną przy ognisku, która zagłuszyła odgłosy jego kroków. Jaszczurowaty wszedł między dwie klatki, gdy nagle jakiś ostry przedmiot przeciął przed nim powietrze. W ostatnich sekundach ujrzał mężczyznę ubruzganego krwią z rozciętej szyi swojej ofiary i w ostatnim, przedśmiertnym odruchu, nacisnął spust karabinu. Zaskoczony Rodianin zdołał odwrócić się w kierunku hałasu dokładnie w momencie, gdy wyrzucone przez Kelana ostrze dotarło do jego klatki piersiowej. Z mieszanką bólu i zaskoczenia na twarzy zwalił się ciężko obok swojej niedoszłej, nieletniej ofiary, która zaczęła krzyczeć. Trójka siedząca obok ogniska nie dała się zaskoczyć. Momentalnie chwycili po broń, znajdując schronienie przed ewentualnym atakiem. Było jedynie kwestią czasu, zanim oskrzydlą i zabiją łowcę.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 15 Lip 2012, o 11:28

Daylana na wydarzenia spoglądała z góry i musiała przyznać, że pomimo odniesionych ran, Kelan radzi sobie całkiem nieźle z pozbywaniem się łowców niewolników. Gdyby nie świszczący oddech, który przyprawiał twi'lekankę o przyspieszoną akcję serca, można by powiedzieć, że najemnik porusza się niemal bezszelestnie. Oczywiście, nie miał takiej gracji jak dawna tancerka erotyczna, zaś zwinnością ruchów nie dorastał jej nawet do pięt, ale wątpiła, by w swoim obecnym stanie mogła zrobić to lepiej od niego.
Wszystko szło nieźle do momentu, gdy ta głupia dziewucha zaczęła drzeć jadaczkę, czym zaalarmowała nieprzyjaciół siedzących wokół ogniska. Kelan miał dosłownie ułamki sekund na to, by zanurkować za jednym z większych głazów - i ledwo mu się to udało, bowiem ledwo zdążył zniknąć za osłoną, jak jaskinię wypełniły wizgi blasterowych strzałów. Łowcy niewolników, nie przerywając ostrzału, rozsypali się po grocie, dzięki czemu stali się trudniejszym celem, a jednocześnie zyskali możliwość zajścia Kelana ze wszystkich stron.

Skalne odłamki sypały się wokół Navarra, który odruchowo skulił się, by nie oberwać jakimś przypadkowym strzałem. O zmianie pozycji nie było mowy - nie przy takiej nawałnicy ognia kierowanego w jego stronę - jeśli przeciwnicy nie zdecydują się podejść na odległość długości ostrza miecza świetlnego, Kelan będzie miał przesrane.
-I dlaczego ja to robię? - Daylana mruknęła pod nosem, jednak odpowiadać na to pytanie nie miała ochoty. Czy raczej, nie była gotowa na nie udzielić odpowiedzi. - Kurwa, kurwa, kurwa. Ostatni raz, sukinsynu...
Zdobyczny karabin ożył w jej rękach wypluwając z siebie krótkie serie plazmy. Choć strzelała niecelnie, pierwszy z przeciwników padł zanim w ogóle zorientował się, że do kanonady dołączyła czwarta osoba. Pozostali dwaj, zbyt zaskoczeni niespodziewanym atakiem, wyglądali na całkowicie zdezorientowanych i nie mających pojęcia gdzie znajduje się strzelec. Daylana, leżąc dalej w korytarzu nad ich głowami, uśmiechnęła się drapieżnie, przesunęła lufę broni w kierunku następnego z wrogów i pociągnęła za spust. Masa boltów przeszła obok, ale wystarczająco wiele trafiło w cel, który w głośnym okrzyku agonii pożegnał się z tym światem.
Ostatniego wykończył Kelan. Łowca nagród, korzystając z zamieszania, nie zważając na ryzyko, wyskoczył zza swojej kryjówki, sprintem dopadł do nieprzyjaciela i potężnym hakiem w szczękę obalił go na ziemię. Przez plecy Daylany przeszły ciarki, gdy do jej uszu dotarł cichy trzask łamanego karku.
-Chciałaś, żebym zginął!? - Navarr wrzasnął nie kryjąc wściekłości - Na co czekałaś?
-Na sygnał! Poza tym, nie ma za co!

Nie minęła nawet minuta od starcia, gdy Daylana była już na dole i przyglądała się klatkom pełnym niewolników. Przede wszystkim szukała czegoś, co mogłaby na siebie założyć i po kilku raptem sekundach uznała, że ubrania najbrzydszej z kobiet są w najlepszym stanie - ciuchy ładniejszych przypominały raczej podarte łachmany, co pozwalało przypuszczać, że łowcy dość brutalnie dawali upust swoim męskim potrzebom.
-Ty! - wskazała upatrzoną kobietę - Rozbieraj się, będę potrzebowała twoich ciuchów... Szybciej, bo zdejmę je z twojego trupa! - żądanie potwierdziła ruchem karabinu blasterowego, który teraz celował w pierś nieszczęśniczki. - Możemy na nich zrobić niezłą kasę - dodała szeptem do Kelana.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 19 Lip 2012, o 01:31

Kelan stał oparty o jedną z klatek, z grymasem bólu na twarzy trzymając się za lewy bok. Skakanie po półkach skalnych, przeciskanie przez jaskinie, czy rzucanie się po ziemi w celu uniknięcia śmierci od wiązek energii mknących w jego stronę, nie były czynnościami które poprawiały kondycję złamanych żeber. Łapał powietrze płytkimi oddechami, starając się odgonić czarne plamy, czasem pojawiające mu się przed oczami. Na środku jaskini zgromadzili się wszyscy dotychczasowi rezydenci klatek.
- Możemy na nich zrobić niezłą kasę - odezwała się szeptem Daylana, ruchem głowy wskazując kogo ma na myśli.
Kelan spojrzał wymownie na dwuosobowy śmigacz, czekający u wyjścia jaskini. Czymkolwiek transportowano tu niewolników, chwilowo znajdowało się poza zasięgiem.
- Jasne - szepnął w odpowiedzi - wesołą gromadką przejdziemy się po pustyni. Po prostu zabierajmy się stąd i miejmy nadzieję, że nikt nas przesadnie nie szuka. Nie dam rady pilotować, także będziesz musiała usiąść za sterami. Mam nadzieję, że nauczyłaś się w czegoś, po tym jak próbowałaś wysłać mnie do kopalni.
Daylana prychnęła i skrzywiła się lekko, lecz wizja pustynnego spaceru faktycznie nie była zbyt zachęcająca. Poirytowana, oddaliła się w kierunku pojazdu, zostawiając Kelana na pastwę pytających i przestraszonych spojrzeń około dwudziestu par oczu. Twi'lekańska dziewczynka w wieku, na oko, około sześciu lat, z trudem powstrzymywała się od łez. Cholera. Pieprzyć to - pomyślał łowca i zbliżył się do niewolników. Spojrzał za siebie, upewniając się, czy Daylana znajduje się wystarczająco daleko, lecz ta zajęta była próbami odpalenia zabytkowego pojazdu handlarzy. Kelan wyjął swój projektor holomapy i uruchomił go.
- Jeśli to cholerne urządzenie działa poprawnie, jesteśmy gdzieś tutaj - wskazał na zaznaczony na mapie punkt - Niecały dzień drogi stąd, na południe znajduje się skupisko kilku farm wodnych. Ktoś powinien wam tam pomóc.
Wręczył projektor wychudzonemu Rodianowi.
- Dzię... - zaczął niewolnik, lecz łowca uciszył go ruchem ręki.
- Jeśli ona się dowie - głową wskazał na Daylanę - będę musiał was zabić, także nie róbcie niczego głupiego.
Odgłos uruchamianych silników repulsorowych wypełnił jaskinię. Kelan bez słowa odwrócił się i ruszył w kierunku śmigacza. Nie miał zamiaru mówić o niczyn niebieskoskórej. I tak by pewnie nie zrozumiała.


Akcja przenosi się do: [Tatooine]Mos Eisley
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron