Content

Archiwum

[Tatooine] Miło cię znowu widzieć

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Tatooine.

[Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 15 Lis 2011, o 22:32

Akcja przenosi się z: [Muunilinst]Czerwonoskóre bliźniaczki / Zdradziecki major

Mężczyzna osłonił oczy przed promieniami bliźniaczych słońc zawieszonych wysoko na niebie, niczym sępy czekające aż ofiara w końcu skona. Jednak dotychczas to planeta wychodziła z tej potyczki zwycięsko, zapewniając dom niezliczonej ilości stworzeń. Kelan wsunął na nos okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na swojego towarzysza. Nomad odziany w jasne szaty i ze zwieńczeniem hełmu owiniętym jakimiś szmatami, nie wyróżniał się z tłumu.
- Jesteś pewien, że się tu zjawią? – zasyczał wokabulator – Na Muunilinst najwyraźniej nie wszystko poszło po twojej myśli.
Łowca wzruszył ramionami.
- Jej zdjęcie figuruje teraz w imperialnych kartotekach i wierz mi, znajduje się dość wysoko na liście życzeń – odpowiedział Kelan – Ataku na Muunilinst nie puszczą płazem, choćby ze względu na opinię publiczną.
Ubese skinął jedynie głową i ruszył za Kelanem. Kosmoport w Mos Eisley nie zmienił się od czasu ostatniej wizyty łowcy, podobnie jak cała reszta miasta. Spalonymi przez mordercze promienie słoneczne ulicami, poruszał się barwny tłum reprezentowany przed przedstawicieli większości ras zamieszkujących galaktykę. Można było tu równie łatwo znaleźć szansę na przyzwoity zarobek, co zakończyć żywot ze sztyletem w plecach. Szczęśliwie Kelan znał gorszą stronę miasta i bez najmniejszych problemów się w niej odnajdywał. Co więcej znał odpowiednich ludzi, którzy często byli mu winni przysługę, a to znacząco ułatwiało pewne kwestie.
- Nie spodziewałbym się ich tu wcześniej niż jutrzejszego popołudnia – powiedział Kelan – wprost idealnie, by przygotować wszystko na przyjęcie naszych gości – uśmiechnął się upiornie – rozegramy to tak…
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Renno Tresta » 16 Lis 2011, o 00:25

Pikinier i strip-zabójczyni przybywają z: [Muunilinst] Czerwonoskóre bliźniaczki/Zdradziecki major

- A wtedy ja go jeeeeeb prosto w ryja! Zęby ino się od ścian odbijały!
- I pomyśleć, że ja z nim w jednym gangu latałem... Nigdy bym się nie spodziewał, naprawdę... Stary, ale twardy!
- No, mówiem ci szczerze, dwie dekady bez roku młodszy, a tłukłem go, jak chciałem! Nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać, niesamowite to było.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że Rodianin może być tak zajebisty, Mool. Jak ty to robisz?
- Oj tam, od razu zajebisty... Przychodzą jakie pokraki, psują opinię całej, jak to się mówi, rasie, i masz. Tak to już bywa, co? Ja jestem jak każdy zwykły Rodianiec.
Przez to, że Mool i Tresta po kilkunastu minutach rozmowy na początku lotu odkryli, iż mają wspólnych znajomych, Daylana przez resztę podróży musiała słuchać żenujących dialogów i ciągłych wybuchów mocno zwierzęcego rżenia, jakie wydobywało się z ich gardeł mniej więcej co minutę. Rodianin i łysol dogadywali się znakomicie, sypiąc rozbrajająco śmiesznymi (przynajmniej dla nich) anegdotami, recytując wierszyki, w których gęsto padało słowo "cycki" i porównując swoje zadziwiająco rzeczowe opinie o międzygalaktycznych barach i mordowniach.
Zabójczyni musiała więc z ulgą odnotować fakt końca wycieczki, po tym jak YT-1760 zacumował we wcześniej zarezerwowanym, cichym i opustoszałym doku w kosmoporcie Mos Eisley. Renno z przyjemnością załatwił część biznesową, wynagradzając przemytnika za jego trud, lecz mimo wielkich starań, nie udało mu się wynegocjować zniżki. Mool tłumaczył, że nawet ze względu na sympatię, jaką darzy dwójkę morderców się na ulgę nie zgodzi, bo, cytując, "biznes to jednak jest biznes". Pożegnanie było całkiem wylewne, przynajmniej między łysolem i jego nowym kumplem.
- Zastanawiałem się, czy by go nie zabić, wiesz? - zdradził Renno, uśmiechając się szeroko. - Żartuję. I tak by nas nie wydał. Tak sądzę. Bardzo porządny typ. Rzadko się takich widuje.
Pikinier i Daylana spacerowali nieśpiesznie w kierunku wyjścia z kosmoportu, omijając w stosunkowo ciasnym, zapiaszczonym przejściu bawiących się złomem Jawów i dumnie wyprostowanych przedstawicieli szumowin ze wszech ras i kultur. Mos Eisley miało to do siebie, że można tam było spotkać wszystkich, choć najczęściej były to istoty nie najprzyjemniejszego sortu.
- Masz ochotę gdzieś sobie skoczyć? Skromnym moim zdaniem powinniśmy jeszcze troszkę zabawić na tym zadupiu... No, teraz już Tatooine to nie takie zadupie, ale wiesz o co mi biega.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 18 Lis 2011, o 14:50

Tatooine. Gorąca planeta okrążająca bliźniacze słońca zapewniające jej nieustanny upał, mało wody i dużą ilość, dostającego się wszędzie, suchego piasku. Niewielkie osiedla rozsiane są po całej powierzchni globu i oddzielone od siebie morzem wydm, na których rządzą niebezpieczni, prymitywni Tuskenowie. Miasta też nie należą do bezpiecznych miejsc - Tatooine to planeta, gdzie za garść kredytów, niemal każdy może wbić drugiej osobie nóż w plecy.
No i ten cholerny piasek.
Daylana, z wyrazem nieskrywanego niezadowolenia malującego się na jej twarzy, przesunęła wzrok po brudnych elewacjach otaczających ją budynków i prychnęła głośno słysząc zapewnienie Renno, że Tatooine nie jest "takie zadupie".
-A niby co? Centrum rekreacyjno-turystyczne? W jednym budynku na Coruscant mieszka więcej istot niż tutaj w całym mieście, zaś najlepsze miejsce, gdzie można się "zabawić" - to słowo ruchem palców ujęła w cudzysłów - to brudna i zawszona mordownia z bandą pijanych Bithów grających na saksofonach, gdzie szczyny banth, jakie podają, nazywają piwem. Zanim opuścimy to, jakże cywilizowane miejsce, możemy poszukać jakiegoś zlecenia, żeby nam się choćby koszty podróży pozwracały - zamilkła na chwilę, po czym dodała. - Jak dorwę Kelana, poślę go do imperialnych kopalni. Tym razem na dobre...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 20 Lis 2011, o 02:06

Twarz Daylany przybrała jeszcze posępniejszy wyraz, gdy wraz z Pikinierem opuścili lądowisko. Nie znosiła tej planety od momentu, gdy pierwszy raz postawiła na niej stopę, podczas swej dziewiczej podróży poza Coruscant. Choć wtedy chłonęła wszystko wokół, ciekawa galaktyki, jak dziecko pierwszy raz zabrane do parku zabaw. Z tamtej Daylany pozostała jedynie nienaganna figura. W milczeniu przeszli spory kawałek drogi.
- Znajdźmy jakąś szybką robotę i wynośmy się stąd w cholerę - mruknęła do towarzysza, który niezbyt entuzjastycznie skinął głową głową.
- Możemy dawać nawet pokazy tańca, ale wcześniej muszę przepłukać gardło. Kantyna to zresztą odpowiednie miejsce, by... - przerwał, oglądając się za siebie, po czym szeptem ponownie zwrócił się do niebieskoskórej - Ktoś za nami idzie.
Faktycznie kilka kroków za nimi, przemieszczał się mężczyzna, z głęboko nasuniętym na czoło kapturem. Gdy dostrzegł, że śledzona przez niego para zatrzymała się, wymownie mierząc go wzrokiem, westchnął głębiej i ruszył bezpośrednio w ich kierunku.
- Wybaczcie, że nasz pierwszy kontakt wygląda w ten sposób - zaczął usprawiedliwająco, zsuwając kaptur z głowy - obserwowałem was od dłuższej chwili i wydaje mi się, że jesteście ludźmi, których potrzebuję.
Tresta w wymowny sposób uniósł lewą brew, nie spuszczając ciemnowłosego mężczyzny z oczu.
- Wszystko wyjaśnię, ale nie tutaj. Chodźcie.
Daylana spojrzała na Trestę, wzruszyła ramionami i podążyła za nieznajomym.


- Nieważne jak się nazywam, ani czym się zajmuję - powiedział ciemnowłosy, gdy znaleźli się w jednej z bocznych, skąpanych w wiecznym cieniu uliczek - Dwa dni temu, moi ludzie mieli w Kanionie Pustynnego Szczura odebrać bardzo dla mnie cenny ładunek. Niestety do tej pory nie otrzymałem od nich żadnego znaku życia, a żaden z ich komunikatorów nie odpowiada. Potrzebuję kogoś, kto nie jest tu rozpoznawany i nie będzie kojarzony z tą sprawą.
- Jaki towar - zagadnęła Twi'lekanka
- Bardzo cenny i bardzo nielegalny.
- Przyprawa? - zagadnął Tresta
Nieznajomy nieznacznie przytaknął po chwili wahania.
- Ile?
- Wystarczająco dużo, żeby zapłacić dwadzieścia tysięcy za jej odzyskanie - odpowiedział mężczyzna - Może napatoczyli się na Ludzi Pustyni, choć nie słyszałem, by zapuszczali się w te rejony. Może po prostu postanowili zatrzymać towar. W takim wypadku dorzucam po pięć tysięcy bonusu za każdego z tych sukinsynów. Zainteresowani?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Renno Tresta » 20 Lis 2011, o 02:32

- Nie, jebać pieniądze. - zarechotał Tresta. Milczenie wokół niego świadczyło o niezrozumieniu żartu. Odchrząknął więc demonstracyjnie i przybrał podobnie grobową minę co brunet. - Akceptujemy, znaczy się. Chyba. Ona jest mózgiem operacji.
I jej tyłkiem, pomyślał, koncentrując wzrok na ciasno opiętych pośladkach zabójczyni. Dla niepoznaki splótł dłonie na karku i wygiął się do tyłu, niby niewinnie rozciągając. Nic dziwnego, iż ciemnowłosy szedł kilka kroków za nimi; miał co śledzić. Ten kształtny powód musiał zmusić go do zagadania i zaproponowania roboty. Niewątpliwie.
Choć wydawało się to niemal niemożliwym, łysy zmienił tok myślenia na bardziej poważny - mianowicie, pewne rzeczy miały niebawem się gwałtownie skonkludować i będzie można dać sobie na wstrzymanie ze szlajaniem się samopas po galaktyce. Dobrze będzie powrócić na przytulnego, technicznie zaawansowanego Zefira i móc znowu pokrzyczeć na ludzi, którzy zapominają tytułować go mianem kapitana... Tak...
Ale, do jasnej cholery, takiego tyłka powinno się zakazać. Nie ma absolutnie żadnej szansy się od niego oderwać, a tu trzeba myśleć o nadchodzących wydarzeniach. Żeby ochłonąć, Pikinier przypomniał sobie co pikantniejsze sceny z "Ciężkiego podniecenia", jedynego w swoim rodzaju erotyka z Huttami. Zawsze działało.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 20 Lis 2011, o 17:33

Daylana szybko kalkulowała. Dwadzieścia tysięcy za odzyskanie przyprawy oznaczało, że jej wartość wynosi przynajmniej z osiemdziesiąt albo i nawet sto kafli. Za takie pieniądze można całkiem nieźle się ustawić - a przynajmniej zaplanować urlop na jakiejś przyjaznej, turystycznej planecie. Mogła też kupić jakiś statek w ramach zastępstwa dla "Cymerii" utraconej na Muunilinst. W W każdym bądź razie, nie była na tyle głupia, by oddawać ładunek jego właścicielowi. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłaby się, gdyby wyszło na jaw, że kurierzy byli już w drodze na wakacje, daleko od Tatooine.
-Będziemy potrzebowali sprzętu - zawyrokowała przyjmując, zgodnie ze słowami Tresty, rolę mózgu operacji. - To zadanie nie powinno być trudne, więc nawet w tym stanie powinniśmy sobie z nim poradzić. Broń mamy, trzeba będzie jedynie wypożyczyć albo kupić jakieś swoopy, by dostać się na miejsce. Chyba nawet wiem, gdzie moglibyśmy to załatwić...

Interes przybity, robota zaakceptowana. teraz należało ją tylko wykonać.
Podczas swojej pierwszej wizyty na Tatooine, Daylana z uwagą szczęśliwej turystki przyglądała się mijanym budynkom, sklepom i tubylcom. Choć jej entuzjazm trwał bardzo, bardzo krótko, zapamiętała całkiem sporo szczegółów dotyczących miasta. Między innymi to, gdzie można wypożyczyć jednoosobowe swoopy.
Przeciskając się przez tłum istot najróżniejszych gatunków przeglądających towary wystawione na sprzedaż na bazarze, przeczesywała wzrokiem fronty pobliskich budynków w poszukiwaniu podrdzewiałego szyldu komisu Toobasa.
-Uważaj na kieszonkowców - powiedziała jednoznacznie spoglądając na grupkę brudnych dzieci. - W tym tłumie nawet nie będziesz wiedział, kiedy ukradną ci pieniądze, broń, a przy twoim błyskotliwym umyśle, pewnie nawet i ubranie.
Na razie nie wspominała Treście o jej planach oszukania pracodawcy i ucieczki z towarem wartym w przybliżeniu sto tysięcy kredytów. Nie miała zamiaru dyskutować z łysolem, gdyby ten nagle zechciał być uczciwym - kiedy będą już mieli przyprawę, niewątpliwie łatwiej będzie go przekonać. Poza tym, gdzieś w głębi umysłu kształtował się już plan wydymania, nie tylko zleceniodawcy, ale i samego Renno, który na Tatooine zostałby z niczym.
-Tam - podbródkiem wskazała miejsce, do którego zmierzali. - Mam nadzieję, że nie zedrze z nas ostatnich kredytów...

Budynek, w którym urzędował Toobas, nawet jak na warunki Tatooine, miał wyjątkowo odpychającą fasadę. Warstwa brudu, jaka go pokrywała prawdopodobnie była grubsza od samych ścian, metalowy szyld przypominał porzuconą, przeżartą przez rdzę blachę, zaś walające się przed wejściem śmieci wyglądały tak, jakby zaraz miały ożyć i rzuci się na przechodniów.
Wewnątrz było już nieco lepiej. Do ciemnego pomieszczenia, światło wpadało przez trzy okna tworząc optyczne złudzenie świetlnych słupów przecinających komis na wskroś. Przy solidnej, chyba kamiennej, ladzie zasiadał znudzony Duros grzebiący w ustach wykałaczką. Wnętrze wypełnione było smrodem smaru, paliwa i potu, którego najoczywistszym źródłem był sam właściciel. Po prawej stronie były drzwi prowadzące na podwórze, gdzie Toobas trzymał swoopy na sprzedać i wynajem.
-Klienci - powiedział zaszczycając ich jedynie krótkim spojrzeniem. - Czego potrzeba?
-Potrzebujemy dwa swoopy do jutra - Daylana absolutnie zignorowała chamskie zachowanie ze strony właściciela komisu. - Sprawne i gotowe do podróży po wydmach.
-Myślę, że coś się znajdzie. Może nie są zbyt piękne, ale wciąż działają. Możecie je dostać za pięćdziesiąt kredytów od godziny za oba. Jeśli planujecie całą dobę, pięćset płatne z góry, reszta gdy wrócicie.
-Najpierw chcemy zobaczyć o jakich maszynach mówisz.
Duros wzruszył ramionami w sposób taki, jakby chciał zademonstrować, że może wyrazić zgodę na to absurdalne żądanie obejrzenia swoopa przed jego wypożyczeniem, ale wcale nie podoba mu się, że musi ruszyć się ze swojego stołka. Nie spiesząc się, minął Renno i Daylanę z sennym wyrazem twarzy i poprowadził ich z na tyłu sklepu.
-To te - wskazał palcem dwie maszyny.
Daylana przewróciła oczami na widok poocieranych i gdzieniegdzie rdzewiejących już swoopów, ale zdawała sobie sprawę z tego, że pewnie nigdzie nie dostanie nic lepszego za tak niskie pieniądze. Spodziewała się, że Toobas nie dbał o wypożyczany sprzęt, gdyż w wielu przypadkach po prostu do niego nie wracał i konserwacja stałaby się zupełnie nieopłacalna.
Duros, na prośbę Twi'lekanki, zapuścił silniki obu maszyn, zademonstrował jak w tych antykach zmienia się biegi, a nawet uzupełnił baki. Daylana próbowała na nim swojej perswazji, by obniżyć cenę, ale Toobas nie chciał o tym nawet słyszeć.
-Bierzemy - zdecydowała wreszcie spoglądając przy tym na Trestę.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 21 Lis 2011, o 01:14

Gdy egzotyczna parka zniknęła za najbliższym budynkiem, mężczyzna na twarzy którego zakwitł właśnie szeroki uśmiech, sięgnął po komunikator. Nie był to jednak uśmiech wróżący niczego dobrego.
- Tu Munis - odezwał się, gdy uzyskał połączenie - są tutaj.
- Jak wygląda sytuacja? - odpowiedział mu szorstki głos
- Połknęli haczyk - powidział Munis z wyczuwalną satysfakcją w głosie - będą na miejscu za niecałe trzy godziny.
- Doskonale. Dobrze było znów pracować razem Munis.
- I wzajemnie Navarr... i wzajemnie
Mężczyzna wyłączył urządzenie i beztrosko ruszył do kantyny, delektując się cichym pobrzękiwaniem kredytów w kieszeni.


Nomad bawiący się sporych rozmiarów nożem spojrzał na Kelana. Łowca usadowiony na stanowiącym doskonały punkt widokowy nawisie skalnym, pogłaskał karabin snajperski, który trzymał na kolanach i uśmiechnął się nieznacznie.
- Leci wprost w nasze objęcia.
- Kiedy powinni się tu pojawić? - zaskrzecał modulator w hełmie ubese.
- Za niecałe trzy godziny, choć znając jej zdolności pilotowania jakichkolwiek pojazdów, myślę że to dość optymistyczna prognoza.
Choć twarz Nomada skryta była za metalową bryłą hałmu, Kelan był w stanie postawić kilka kredytów, że w tym momencie na twarzy ubese zagościło na chwilę coś na kształt uśmiechu. Jeszcze raz dokładnie rozejrzał się wokół, po raz setny upewniając się, że wybrali najlepsze miejsce. Za trzy godziny, bliźniacze słońca powinny zbliżyć się do widnokręgu, świecąc prosto w oczy wlatującym do kanionu, stwarzając równocześnie idealne warunki do oddania strzału. Nomad zaczajony niżej, miał za zadanie obezwładnić niebieskoskórą, gdy tylko znajdzie się poza siodełkiem swoopa i Navarr był pewien, że nie mógł znaleźć nikogo lepszego do tego zadania. Misternie uknuty plan zbliżał się do swojego wielkiego finału.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Renno Tresta » 21 Lis 2011, o 20:38

Radio. Czemu nie ma radia? Gdzie tu przyjemność z jazdy po nudnej, jałowej, gorącej i chyba bezkresnej pustyni bez żadnych przyjemnych dźwięków sączących się z odbiornika? Fakt, swoop rzęził i charczał niepokojąco, więc pewnie i tak zagłuszyłby każdy rodzaj muzyki, ale durosjański kretyn mógł zamontować nieodzowne w podróży urządzenie tak czy siak. Opryskliwy drań.
Generalnie, pojazd nie był w najlepszym stanie, ale wcale to łysego nie dziwiło. Gdy postanowił wreszcie wyprzedzić Daylanę, pomykającą dziarsko na swoim rzęchu, odrobinę zbyt mocno naparł na przerdzewiałą, gdzieniegdzie pokrytą postrzępioną gumą kierownicę i jedna z rączek bezgłośnie się oderwała. Swoop o mało nie wykonał malowniczego fikołka, jednak Renno sprawnie utrzymał równowagę i udało mu się zachować kontrolę nad upośledzonym latadłem, co przy niewysokiej prędkości nie było wielkim wyczynem. Tym niemniej, brak wypadku był wielką ulgą.
Dzięki wcześniej nałożonym goglom, dla których awanturnik po długim czasie ponownie znalazł zastosowanie, dostrzegł już w pobliżu złowróżbne, skaliste wejście do kanionu. Wraz z zabójczynią z trudem wjechał dalej, przeciskając się umiarkowanie szerokim korytarzem, uważnie obserwując każdy, nawet najdrobniejszy kamyczek spadający po poznaczonych pęknięciami ścianach. Wreszcie znalazł właściwe miejsce. Zatrzymał się, zsiadł, poprawił chroniące jego oczy szkła i odwrócił się w kierunku niebieskoskórej.
- Dobra, dalej piechotą. I tak nas już pewnie usłyszeli, ale jakoś nie zebrali się z zasadzką. - powiedział Tresta, bawiąc się jeszcze w gierkę Kelana.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Oto'reekh » 22 Lis 2011, o 19:45

Nomad nie był do końca zadowolony, w końcu to na niego spadła rola obezwładnienia kobiety, podczas gdy jego biznesowy partner będzie sobie dziarsko i wygodnie siedział czy leżał przed karabinem snajperskim, z którego i tak nie chce zrobić odpowiedniego pożytku. Nie chodziło tu wcale o strach czy obawę przed tym co musi zrobić tylko nie podobało mu się to, że Kelan, ma chyba jakieś obawy skoro niby wszystko jest tak dobrze zaplanowane, że karabin nie powinien w ogóle wchodzić w grę...

Jego myśli na temat jego, tak naprawdę, pracodawcy minęły z chwilą, gdy prawdopodobny cel zbliżał się do jego pozycji, a przynajmniej słyszał silniki swoopów które niebawem zgasły, dając pole do popisu falom dźwiękowym rozchodzącym się od stóp uderzających o skalne podłoże. Ubese zmarł w oczekiwaniu, był cierpliwy i potrafił czekać, wiedział także, że jeśli nie wydarzy się nic nie przewidzianego, to nie będzie miał problemu z wykonaniem zadania. Był urodzonym wojownikiem, od dziecka szkolonym w walce wręcz, bronią białą czy palną. Nawet wyszkolona i finezyjna kobieta nie powinna mieć żadnych szans i to używając egzotycznych rodzajów broni czy też nie. Choć kto miałby szanse napadnięty w zaskoczeniu i obalony brutalnie na ziemię i to w taki sposób, że najmniejsza próba oporu łączyła się ze złamaną kością lub wydźwigniętym stawem. Przynajmniej tak bezlitosny był Nomad, wolał dbać o własne życie niż o czyjąś kondycję fizyczną nawet jeśli miałby się pomylić przy doborze ofiary...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 22 Lut 2012, o 17:47

Warkot silników wypełnił kanion, lecz po krótkiej chwili maszyny zamilkły. Piloci najwyraźniej woleli zbliżyć się do wyznaczonego celu po cichu, nie alarmując nikogo swoim przybyciem. Upewniwszy się, że zmierzające ku widnokręgowi bliźniacze słońca znajdują się za jego plecami, Kelan ułożył się na skale, zapewniającej doskonały widok na spory fragment kanionu i przyłożył oko do lunety. Powietrze drgało od gorąca, lecz łowca nie odczuwał morderczej temperatury. Skoncentrował wzrok na punkcie, gdzie kanion zakręca i znika za masywną skalną ścianą. Nagle jego oczom ukazały się dwie postacie, zmierzające w jego kierunku. Twi'lekanka w towarzystwie tęgo zbudowanego mężczyzny, którego ogolona na łyso głowa, podobnie jak wszystkie części ubioru, pokryte były grubą warstwą żółtawego pyłu pustynnego. "Więc tak wygląda Renno Tresta" - pomyślał Kelan, przyglądając się dokładnie towarzyszowi niebieskoskórej, a jednocześnie osobie, bez której realizacja planu zajęłaby o wiele więcej czasu. Daylana wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętał z chwili, gdy na Coruscant porzuciła go na pastwę agentów imperialnych i podobnie jak wtedy, budziła w nim tylko jedno uczucie - odrazę. Para minęła miejsce, z którego śledziły ich czujne oczy Nomada, który po chwili ruszył za nimi bezszelestnie. Kelan będący byłym członkiem imperialnych sił specjalnych musiał przyznać, że jego umiejętności pozostawania w ukryciu, bledną przy zdolnościach Ubese. Daylana znajdowała się już tak blisko, że przez lunetę potrafił dostrzec kropelki potu spływające jej po skroni. Pociągnął spust i w tej samej chwili piasek stopił się tuż koło buta niebieskoskórej. Odruchowo rzuciła się w tył, wyszarpując blaster z kabury, lecz kolejny strzał wyrwał jej broń z ręki. Nim Daylana zdołała wykonać jakikolwiek ruch, kolejna wiązka energii trafiła w podłoże zaledwie centymetry od jej stopy, jasno dając do zrozumienia, że strzelec wie co robi. Tresta uniósł ręce wysoko w powietrze, nie zadając sobie nawet trudu sięgnięcia po broń. Wszak doskonale wiedział, kto znajdował się po drugiej stronie lunety. Nagle, praktycznie z nikąd za plecami Daylany pojawiła się otulona przybrudzonymi szatami postać, która przytknęła do szyi niczego nie spodziewającej się niebieskoskórej, niewielki przedmiot. W tym samym momencie kobieta bezwładnie opadła na kamieniste podłoże.

Gdy odzyskała przytomność, zorientowała się, że jest skrępowana. Obok niej klęczał osobnik, kryjący swą twarz za porysowaną powierzchnią hełmu, a kawałek dalej w cieniu, wpatrując się w nią, stał Renno Tresta. Nagle kilka kamieni potoczyło się po urwisku i jej oczom ukazała się, szczelnie otlona szarą szatą postać. Choć sylwetka wydawała się znajoma, obcy był odwrócony do niej tyłem, tak że Daylana z punktu bliskiego podłożu, w którym znajdowała się jej głowa, nie była w stanie dojrzeć jego twarzy.
- Witaj Renno - odezwał się mężczyzna do najemnika, a dźwięk jego głosu sprawił, że dreszcz przebiegł po kręgosłupie kobiety - miło w końcu poznać osobiście kapitana Zephyra.
Tresta w odpowiedzi skinął głową.
- Navarr. Sporo o tobie słyszałem.
Kelan uśmiechnął się drapieżnie.
- Witaj i ty Day - odwrócił się w kierunku Twi'lekanki - Minęło trochę czasu. Skłamałbym mówiąc że się stęskniłem, niemniej cieszę się, że spotykamy się w tak ciekawych okolicznościach. Jakże ironicznie los zatacza czasem koło.
Kobieta szarpnęła się gniewnie, posyłając w kierunku Navarra wiązankę słowną, jakiej nie powstydziliby się stali bywalcy baru Baribal. Ten, bawiąc się zrebrnym pierścieniem na środkowym palcu, posłał jej jeden ze swych nie zwiastujących niczego dobrego uśmiechów.
- Cierpliwie moja droga. Już wkrótce się tobą zajmę. A więc Renno - Kelan ponownie zwrócił się w kierunku najemnika - Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Wynagrodzenie zgodnie z umową, przelane zostało właśnie na twoje konto.
Łowca wyciągnął rękę, a Tresta uścisnął ją mocno. Nie poczuł nawet ukłucia miniaturowej igły umieszczonej na spodniej części pierścienia Kelana.
- Wybacz, że nasz pierwszy kontakt zakończyć musę w ten sposób.
Tresta uniósł brwi
- Co masz kur... - zaczął, lecz nagle osunął się nieprzytomny w ramiona łowcy.
- Pomóż mi - skinął Kelan na Nomada i wspólnie przeciągnęli Trestę do cienia
Ubese zwrócił hełm w kierunku najemnika, po czym przeniósł wzrok na swojego partnera.
- Dawno nabyta zabawka. Całkiem przydatna - wyjaśnił Navarr - Ocknie się za kilka godzin. Nic mu nie będzie poza bólem głowy.
- Dlaczego? - zaskrzeczał modulator głosu w hełmie ciemnoskórego - Przecież z nami współpracował.
- Za długo przebywał z nią sam na sam, a nie chciałbym go zabijać, gdyby postanowił wywinąć nam jednak jakiś numer. Poza tym wypełniłem całą część umowy.
Ubese pokiwał głową.
- No skarbie - zwrócił się Kelan do Daylany - wreszcie mamy dla siebie trochę czasu. Nie masz pojęcia jakie atrakcje zaplanowałem specjalnie dla ciebie.
Podszedł do kobiety i brutalnie postawił ją do pionu, ciągnąc za jedno z lekku.
- Tęskniłaś?


Tekst pisany w pracy, więc mogło się wkraść trochę błędów, za które przepraszam. Postanowiłem trochę pchnąć akcję do przodu, bo od 2 miesięcy pogrążyliśmy się dość mocnej stagnacji.
Renno, jeśli koniecznie chciałbyś wprowadzić w życie swoje plany - Tresta zawsze może być bardziej odporny na substancję, niż przeciętna osoba, także w razie czego masz furtkę. Jeśli jednak preferowałbyś dołączyć do załogi Zephyra, obecne wyjście też Ci to umożliwia.

I przydałoby się przenieść te posty do odpowiedniego tematu, bo na lądowiskach nie jesteśmy już od dość dawna :D
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Renno Tresta » 23 Lut 2012, o 14:03

Spójrzmy prawdzie w ufne, krągłe oczęta - Tresta był do bani, jeśli chodziło o... cóż, o wiele rzeczy. Strzelał co prawda dobrze, ale tylko pod warunkiem, że miał w tęgiej łapie broń gabarytami nieprzekraczającą jego ukochane DC-15s. Kiedy chwytał za coś cięższego - ostro obrywały elementy otoczenia, a przeciwnikom wystarczyło lekko się uchylić, by obejść się bez poważnych uszkodzeń ciała. Z okładaniem różnych mord pięściami radził sobie już lepiej, bo pomagała siła oraz wizyty w wielu obskurnych barach, gdzie chętnie szlifował swoje umiejętności w tym zakresie. Wystarczyło wyjść jednak na zordowską arenę i stanąć naprzeciw trzech nędznych post-imperialnych kretynów, by ponieść przykrą klęskę i przekonać się o mierności swoich talentów. Taki los.
Najemnik miał jednak znaczny atut - swoją odporność i upór. Mała sesyjka sumiennie przeprowadzanych tortur - dobra, w sumie, czemu nie? Kąpiel w kanałach po owej sesyjce - jasne, da radę. Szkoda tylko, że mam na cielsku masę otwartych ran, ale co to komu, prawda? Szaleńczy, długodystansowy sprint po wolność po obu tych wspomnianych wyżej atrakcjach - aha, nie widzę problemu. Rzygnę sobie tylko na koniec.
Tak, imponująca wytrwałość i niechęć do poddawania się czemukolwiek, co miało go osłabić, zdecydowanie Renno pomagała.
Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie mogła zawieść.
- Jeśśśśli to ma byćććć wstęp do zbioro... weeego gwałtuuu... - charczał przeciągle osadzony w cieniu półprzytomny łysol, zaskakując niewątpliwie trójkę płatnych kryminalistów. - ...to wysarczyło kupićśśśś mi kwiatttt...
A potem głowa opadła mu ciężko na prawy bark, z ust wyciekła strużka śliny i, ukontentowany, zapadł w błogi, acz wzmacniany toksynami sen. I śnił o lepszych czasach.
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

CIEBIE NATOMIAST NIE!

Postprzez Peter Covell » 5 Mar 2012, o 14:55

Choć uderzenie, które pozbawiło ją przytomności nie należało do najlżejszych, jakie w życiu otrzymała, Daylana nie potrzebowała wiele czasu, by po odzyskaniu świadomości wrzucić najwyższy bieg i zmusić się do myślenia na największych obrotach. Głos Kelana podziałał na nią lepiej niż sole trzeźwiące.
Jeśli ktokolwiek miałby kiedyś, w przyszłości - o ile takowa dla twi'lekanki będzie istnieć - miałby powiedzieć, że nie mogła uwierzyć w to, że jej byłemu partnerowi udało się uciec z imperialnej kopalni i wytropić zdrajczynię w galaktyce składającej się z setek tysięcy planet, mijałby się z prawdą. Daylana doskonale znała Kelana Navarra i była przekonana, że jeśli gdzieś istniał ktoś zdolny to zrobić, był nim właśnie on.
Oznaczało to, że ma naprawdę przechlapane.
Nie zdziwiło ją, gdy Kelan przytomności pozbawił również Trestę, choć od chwili, gdy zrozumiała, że ten łysy, nadęty i beznadziejnie głupi samiec z przerośniętym ego ją zdradził, miała nadzieję, że Navarr pozbędzie się go niczym niewygodnego świadka - strzałem w głowę. Słuchając gadki Renno o zbiorowym gwałcie i kwiatach przewróciła z niedowierzaniem oczami, które jednak błyskawicznie zaszły łzami bólu, gdy Kelan brutalnie pociągnął ją za lekku.
-Tęskniłaś?
-Nie było za czym - odparła z wyraźną pogardą w głosie. Miała nadzieję, że nie drżał jej za bardzo. - Znudziły ci się wakacje w kopalni czy to może praca nie na twoje delikatne dłonie?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 15 Mar 2012, o 19:31

- Gdybyś nie wydała mnie grupie partaczy, może faktycznie musiałbym się nad tym zastanawiać - odpowiedział Kelan, ciągnąc niebieskoskórą za lekku w stronę pojazdu - Tymczasem na twoim miejscu zacząłbym się zastanawiać nad delikatnością swoich części ciała, gdyż zamierzam dostarczyć ci niesamowitych pokładów rozrywki, o jakiej nawet nie śniłaś.
- Pierdol się - warknęła, lecz mocniejsze szarpnięcie za jeden z głowoogonów uświadomiło ją, że wkurzanie łowcy nie jest obecnie najlepszym pomysłem.
- Na twoim miejscu oszczędzałbym siły.
Chłód i opanowanie jej byłego towarzysza, były bardziej przerażające, niż ciosy, których z jego strony się spodziewała. Półmrok zaczynał spowijać kanion, majestatycznie zapowiadając nadchodzącą noc. Daylana wepchnięta na tył obtłuczonego pojazdu, skuliła się odruchowo, przeczuwając, że cokolwiek ją czeka, nie jest niczym przyjemnym. Kelan z tajemniczym osobnikiem, którego jak słyszała nazywał Nomad, wsiedli do śmigacza i po chwili silnik maszyny ożył.
- Powinniśmy dotrzeć na miejsce za niecałe dwie godziny.
Gdziekolwiek się udawali, Daylana chciała być od tego miejsca jak najdalej.


Pałac Hutta Gorgi był jeszcze okazalszy, niż pałac jego wuja Jabby. Droga pięła się w górę, ku osadzonej na skraju urwiska konstrukcji, otoczonej kilkoma wieżami, z których roztaczał się widok na sięgający horyzontu płaskowyż. Samotny pojazd z trzema pasażerami dotarł praktycznie pod same, gigantycznych rozmiarów wrota, prowadzące do wnętrza kompleksu.
- Jesteśmy na miejscu - uśmiech, który posłał Kelan Daylanie, był prawie przyjazny.
- Co to za miejsce? - szepnęła Daylana, która w swym skąpym odzieniu, potężnie zmarzła w trakcie lotu.
Kelan spojrzał na Nomada.
- Pałac Hutta Gorgi - zaskrzeczał wokabulator Ubese, a Kelan uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jestem pewien, że będziesz zachwycona
Mężczyźni we dwójkę wyciągnęli kobietę z pojazdu. Zatoczyła się na Navarra, gdy zmuszona została do oparcia całego ciężaru ciała na zdrętwiałych nogach. Ze związanymi za plecami rękami upadłaby na twarz, lecz silne dłonie łowcy powstrzymały ją przed upadkiem. Spojrzała w oczy mężczyzny. Gdyby okoliczności nie były trochę inne, scena wyglądałaby prawie jak początek chwil rozkoszy, które spędzili w koplani na Nal Hutta. Sprawy jednak uległy od tamtego czasu drastycznej zmianie. Nagle łowca pochylił się ku jej ustom i złożył na nich soczysty pocałunek.
- Tak... - diabolicznie uśmiechnął się mężczyzna - a teraz moja droga, posłuchaj mojej rady i bądź grzeczna. Naturalnie jeśli nie chcesz skończyć jako posiłek. Idziemy.
Zza wrót dobiegł metaliczny odgłos i wrota powoli zaczęły się unosić, odsłaniając ciemne i cuchnące wnętrze pałacu.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 15 Mar 2012, o 22:50

Jakkolwiek jej położenie było nieciekawe, Daylana wciąż miała nadzieję na to, że uda jej się odzyskać wolność. Kelan nie zabił jej na miejscu, nie torturował też, wiec szanse na przeżycie rosły. Pewną nadzieją na to, że doczeka przyszłych urodzin, napawał ją też widok pałacu Hutta - podejrzewała, że Navarr, ten cholerny sukinsyn, będzie chciał ją sprzedać albo oddać w prezencie jako niewolnicę. Świetnie, jak tylko nadarzy się okazja, zwieje i znajdzie swojego byłego partnera.
A wtedy osobiście wpakuje mu blasterowego bolta między oczy.
Niebieskoskóra Twi'lekanka przez chwilę wpatrywała się w, rozpraszany mdłym światłem żółtych lamp, korytarz próbując dostrzec więcej szczegółów. Nim jej oczy przyzwyczaiły się do mroku, Kelan pchnął ją i mało nie upadła na kolana.
-Dotychczas nie zdradzałeś takiej chęci dominacji - syknęła, gdy udało jej się złapać równowagę. - Jak lubisz poświntuszyć, trzeba było kupić kajdanki z pluszem, gdy miałeś okazję.
-Sytuacje stresowe mają kiepski wpływ na twoje docinki, Day.
-Pieprz się.
-Mówiłem...
Daylana chciała się odgryźć, ale zdała sobie sprawę z tego, że nic mądrego nie przychodzi jej do głowy. Fakt, że Kelan miał rację mówiąc, że stresowe sytuacje niezbyt dobrze wpływają na jej cięty język, wkurzył ją chyba bardziej niż to, że Renno Tresta ją zdradził i wydał w ręce Navarra...

/Krótko, bo nie wiem co tam dla mnie planujesz.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Renno Tresta » 17 Mar 2012, o 15:47

Po jakim czasie Tresta się obudził - ciężko było to stwierdzić. Samego zainteresowanego w ogóle to zresztą nie obchodziło, miał bowiem ważniejsze rzeczy na głowie, jak na przykład podniesienie się z parteru. Wspomógłszy się twardym, stabilnym oparciem w formie skalnej ściany, najemnik powoli i systematycznie przesuwał się coraz wyżej i wyżej ku górze, drapiąc plecami w lity kamulec jak kot ze swędzącym grzbietem. Nie bez początkowych wpadek, stanął prosto i, po chwili przeznaczonej na kontemplację otoczenia, strzelił knykciami obu dłoni.
Wygląda na to, że wszystko się powiodło, nawet bez większych komplikacji. Nie licząc może zamachu na imperialnej planecie, kilkuset trupów i utraty kilku przydatnych rzeczy z osobistego ekwipunku, które leżą gdzieś w statku Daylany na Muunilinst, o ile ten jeszcze istnieje. Tak czy siak, mała cena za sukces. Trzeba jeszcze tylko zapamiętać, żeby przy następnej okazji kopnąć Navarra w dupę za usypiające igiełki. Tak się nie robi.
Renno szybko znalazł nieuszkodzonego swoopa niebieskoskórej, wyniósł się z kanionu i obrał kurs na Mos Eisley. Na miejscu zwrócił wysłużony pojazd do warsztatu i uderzył pięścią atypowe gonady Durosa-właściciela, który z oburzeniem żądał rekompensaty za pozostawienie drugiego egzemplarza na pustyni. Następnie, jak gdyby nigdy nic, Pikinier znalazł prom, dzięki któremu mógł zainicjować lot do Zordo's Haven i, po kilku przesiadkach, go zakończyć. Tym razem wycieczka nie w celach rekreacyjnych, a czysto profesjonalnych.

Pikinier przenosi się do: [Zordo's Haven] Lądowisko numer 117
Image
Postać archiwalna:
Renno Tresta
Awatar użytkownika
Renno Tresta
Gracz
 
Posty: 575
Rejestracja: 3 Kwi 2010, o 14:30

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 19 Mar 2012, o 19:22

Z mroku wyłoniło się dwóch Gamorrean, którzy jednoznacznym gestem, nakazali przybyszom podążać za sobą. Kelan w towarzystwie Nomada i skrępowanej Daylany, zagłębili się w rozjaśniany jedynie nielicznymi lampami korytarz. Zapach natrętnie wdzierający się do nozdrzy, jednoznacznie i bez wątpliwości pozwalał stwierdzić, że znajdowali się w siedzibie Hutta. Kelan z uśmiechem nie spełzającym z twarzy podążał za dzikopodobnymi, kierując się do głównej sali pałacu. Z Gorgą załatwiał w przeszłości kilka wymagających większych zdolności interesów, stąd cieszył się uznaniem gospodarza.
- Uwierz mi moja droga, będziesz zachwycona - szepnął Navarr do niebieskoskórej, gdy mijali wrota, za którymi jakaś istota krzyczała, jak gdyby ktoś obdzierał ją ze skóry. Znając możliwości Gorgi, mógł to być w gruncie rzeczy faktyczny powód - Twi'lekanki od zawsze były największą ozdobą pałaców Huttów.
Trudno było to dostrzec w półmroku, lecz Twi'lekanka nieco pobladła.


Główną salę wypałniały odgłosy zabawy. Muzyka mieszała się z okrzykami, śmiechami i innymi odgłosami, które trudno było jednoznacznie sklasyfikować. Trójka przybyszy, prowadzona przez pałacowych strażników, zagłębiła się w barwny tłum, dzięki wysiłkom Gamorrean i ich halabard, posuwając się dość szybko w kierunku centralnego punktu pomieszczenia. W końcu dotarli do półkolistego, niewysokiego podium, położonego u stóp legowiska Gorgi. Kelan ukłonił się nisko, a Nomad rezolutnie poszedł za jego przykładem.
- H'chu apenkee, granee Gorga! - powitał gospodarza Kelan
Nie posługiwał się biegle huttese, lecz kilka podstawowych zwrotów, często robiło dobre wrażenie na huttyjskich rozmówcach.
- Kelan! Ma champio! - zaśmiał się Hutt wyciągając krótkie ręce w kierunku łowcy.
Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie.
- Przyprowadziłem ci coś bardzo cennego - powiedział już w basicu, a droid stojący u boku hutta, rozpoczął tłumaczenie.
Navarr był w stanie postawić duże pieniądze, że od czasu jego ostatniej wizyty, ta posada często zmieniała obsadzenie.
- Chik youngee? - spytał Gorga, spoglądając na Daylanę i podświadomie oblizując gigantyczne usta.
- Wielki Gorga pyta, czy przyprowadziłeś mu tancerkę - przetłumaczył droid.
- To nie zwykła tancerka. Wielu z tu zebranych zna ją jako Daylanę, kiedyś najsłynniejszą tancerkę Beebleberry i ręczę, że ta opinia miała mocne podłoże. Ponadto, gdyby ci się kiedyś znudziła, możesz sprzedać ją Imperium Galaktycznemu. Za jej głowę płacą naprawdę zdumiewającą sumę.
Hutt mruknął z zadowoleniem i wypowiedział szybko kilka zdań.
- Wielki Gorga słyszał o Daylanie i o nagrodzie za jej głowę, lecz chciałby sprawdzić, czy Twi'lekanka wciąż ma w sobie to, co sprawiało, że była gwiazdą na Coruscant. Jeśli nie będzie posłuszna, przynajmniej dostarczy Wielkiemu Gordze rozrywki jako posiłek dla Sarlacca.
- Naturalnie - zgodził się łowca, bacznie spogladając na hutta - jest do twojej dyspozycji.
Pewne tradycje najwyraźniej się nie zmieniały i wrzucanie do wnętrza trawiącego wszystko przez tysiąclecia monstrum, było ulubioną rozrywką huttów na planecie o bliźniaczych słońcach.
- Skarbie mam dla ciebie radę - szepnął do swej byłej towarzyszki - nie odstawiaj żadnych numerów. Nie wiesz czym jest Sarlacc i wierz mi, nie chcesz się dowiedzieć.
Dzikopodobni wywlekli niebieskoskórą gdzieś za legowisko gospodarza, by zmienić jej strój na bardziej stosowny do pokazu. Kelan ukłonił się Gordze jeszcze raz i wraz z Nomadem zajął miejsce w pierwszym rzędzie.

Po kilkunastu minutach, na scenę wypchnięta została Daylana. Odziana w obcisły strój zakrywający, lecz równocześnie uwydatniający skrzętnie każdy fragment jej ciała, pobudzała wyobraźnię. Kelanowi przemknęło przez myśl, czy z uniformu przed niebieskoskórą korzystała jakaś inna Twi'lekanka, która prędzej czy później znudziła się właścicielowi.
- Yatuka! - zarządał Gorga, a zespół zainicjował powolną melodię. Cała sala wstrzymała oddech, czekając na pokaz Twi'lekanki.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 21 Mar 2012, o 01:54

Kilkanaście minut wcześniej.
-Zabieraj te brudne łapy albo za chwilę będziesz miał więcej złamań niż potrafisz zliczyć!
-Już się tak nie opieraj... - zielonoskóry Twi'lek mocno chwycił Daylanę za nadgarstki i zbliżył twarz do jej ucha. Jego cuchnący oddech sprawił, że kobieta mało nie zemdlała. - Hutt Gorga lubi uległe, wypełniające polecenia tancerki. Sprawianiem, by były uległe z reguły zajmuję się ja...
Jego język nie zdążył wsunąć się do ucha Daylany, bowiem ta wyczuwając zamiary Twi'leka, gwałtownie odsunęła głowę na bok, jednocześnie próbując wyrwać ręce z silnego chwytu oponenta. Mężczyzna zaklął głośno i mocniej naparł na nią przyciskając ją do ściany, jednak nie miała zamiaru się poddawać byle frajerowi służącemu obleśnemu Huttowi. Wkładając w cios całą energię i złość wbiła kolano w krocze zielonoskórego, po czym z gracją najlepszej tancerki na Coruscant, wykręciła się i tąpnęła mu na stopę.
-Ty kurwo!
Daylana uśmiechnęła się pod nosem słysząc jęk bólu, który poprzedził przekleństwa Twi'leka i jeszcze raz potraktowała jego interes prawym kolanem, po czym bez większych problemów wyswobodziła się z uścisku jego dłoni zaciśniętych na jej nadgarstkach. Odskoczyła, gdy przeciwnik zamachnął się, by uderzyć ją pięścią w twarz, a następnie sama rąbnęła go kantem dłoni w krtań.
-Amator - mruknęła stojąc nad klęczącym i walczącym o oddech Twi'lekiem. - Twój ślimakowaty szef powinien lepiej dobierać sobie pracowników.
-Jeśli uwierzyłaś mu, że kiedykolwiek dostał odpowiedzialniejsze zadanie niż przygotowanie ubioru dla tancerek, jesteś w błędzie - Daylana odwróciła się na pięcie i zobaczyła niewysoką szatynkę z blasterem w dłoni. - To tylko niewolnik, podobnie jak ty. Jeśli dureń próbował się do ciebie dobrać i dostał nauczkę, jego sprawa, jest mi to obojętne, skoro żyje. Gorga czeka na występ, więc ubieraj te fatałaszki i wyskakuj na scenę jeśli nie chcesz, żebym wysmażyła ci nowy otwór w dupie.

Kelan siedział w pierwszym rzędzie widzów. Jakże by inaczej.
Skurwiel.
Daylana zdawała sobie sprawę z tego, że jedynym sposobem na ucieczkę z tego miejsca jest... pozostanie tu - przynajmniej do czasu aż oczy wszystkich nie będą skupione na niej, co w sytuacji, gdy wypchnięto ją na scenę było raczej niemożliwe. Poza tym pozbawiona była nawet swoich shurikenów, a w starciu z uzbrojonymi strażnikami obślinionego ślimaka nie miała najmniejszych szans.
-Yatuka!
Daylana utwór rozpoznała już po pierwszych taktach. Stary szlagier, do którego tańczyła tego dnia, gdy poznała Włochacza - łowcę nagród, który okazał się Mrocznym Jedi. Na samo wspomnienie jego spotkania z Lordem Sithów, Darth Taerusem, przez plecy Daylany przebiegł taki dreszcz, że aż wygięła się w łuk, co podniecona publika skwitowała nieśmiałymi gwizdami.
A co mi tam, pomyślała.
Wyrzuciła ręce do góry, a następnie skrzyżowała na brzuchu obracając się jednocześnie w stronę publiki i rozpoczynając powolny marsz w stronę pierwszego rzędu widzów. Początkowo jedynie głową poruszała w rytm muzyki, lecz już po chwili całe jej ciało zdawało się być membraną dla dźwięków starego, zapomnianego już przez galaktykę szlagiera.
There's no greater punishment than what I face inside
Won't tamper with the evidence cause there's nothing to hide

Nucąc pod nosem słowa piosenki Daylana przechadzała się przed rzędem coraz bardziej rozgrzanych widzów. Jej ciało zdawało się być zbudowane z plastycznego materiału, który giął się dowolnie, według woli właścicielki. Twi'lekanka nie przemykała między cieniami - ona sama była cieniem, a ilekroć padało na nią kolorowe światło reflektorów jej ubiór przysłaniał coraz mniejszą część jej ciała. Najbardziej zaskakujące było to, że w serii płynnych i gibkich ruchów nikt nie dostrzegał momentu, gdy Daylana coraz bardziej rozpinała zamek kurtki - fakt, że nie ma jej na sobie zauważono dopiero w chwili, gdy w akompaniamencie głośnych gwizdów rzuciła ją prosto pod siedzisko Gorgi.
You can take away my freedom
But you can't take my love from me
I won't die a lonely prisoner
'Cause my heart will set me free

Tancerka odwróciła się do publiki bokiem i kusząco podrygując biodrem w rytm muzyki lewą rękę wyciągnęła w stronę pierwszego rzędu. Gdy wysunęła środkowy palec w kierunku Kelana, widzowie zagrzmieli w wybuchu śmiechu - wszyscy oni wiedzieli, że to właśnie łowca nagród dostarczył Huttowi w prezencie tę wyjątkowo utalentowaną tancerkę. Daylana puściła oczko do swojego byłego partnera i wykonując gwałtowny, wielokrotny piruet, jednocześnie ściągnęła spodnie, pod którymi miała jedynie czarne, koronowe majtki. Nawet Navarr nie mógł być pewien czy dostrzegł moment, w którym wyswobadzała stopy z nogawek obcisłego kombinezonu. Ryk podnieconych mężczyzn niemal zagłuszył muzykę.
If love is a crime, Baby
I'd do my time
Whether it's wrong or right
You can sentence me
Sentence me to life

Daylana absolutnie nie miała zamiaru pozbywać się większej ilości ubrania niż zrobiła to do tej pory. Po latach pracy w Beebleberry doskonale wiedziała, że zejście ze sceny w bieliźnie działa na publikę lepiej niż świecenie przed nią gołymi cyckami.
Pozwoliła, by muzyka znów wypełniła jej ciało, przepływała przez żyły i kierowała ruchami. Przez moment nawet zapomniała o swoim położeniu - myślami i duszą przeniosła się w czasie i przestrzeni do nocnego klubu na Coruscant, gdzie jej występy były gwoździami programu, a przedstawiciele najróżniejszych ras płaciły krocie, by zobaczyć jej taniec. Gdyby nie obleśny Hutt i banda jego śmierdzących sługusów, a także Kelan, który w każdej chwili mógł pozbawić ją życia, przyznałaby szczerze, że całkiem przyjemnie było znów zatańczyć przed publicznością.
Czując, że zbliża się koniec piosenki ponownie obróciła się twarzą do publiczności i weszła w światło nędznego reflektora zawieszonego pod sufitem. Nie był to może sprzęt do jakiego przywykła, ale musiał wystarczyć. Uśmiechnęła się do siebie i obiecała sobie, że nadchodzące finałowe crescendo będzie najlepszym w jej życiu.
I, cholera, było.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 21 Mar 2012, o 18:19

Kelan siedząc w pierwszym rzędzie, miał doskonały widok na cały pokaz, a musiał przyznać, że było na co popatrzeć. Co zabawne, mimo tak długiego czasu spędzonego z niebieskoskórą, nigdy nie miał tak naprawdę okazji zobaczenia jej w tańcu. Przed masakrą w dokach widywał ją jedynie na holoreklamach Beebleberry, lecz nigdy nie zawitał do klubu, by zobaczyć ją na żywo. Choć była zdradliwą, niewdzięczną suką, nie mógł jej odmówić urody i gigantycznych pokładów uroku osobistego. Naturalnie poza chwilami, gdy akurat rzucała w kogoś swoimi gwiazdkami, pozbawiała w jakikolwiek sposób życia, czy też sprzedawała partnerów wywiadowi imperialnemu. Gorga najwyraźniej był podobnego zdania, gdyż z wyraźnym zadowoleniem śledził ruchy tancerki. Gdy muzyka ucichła, milisekunda ciszy natychmiast została przerwana burzą oklasków rozszalałej widowni. Daylana, której strój stanowiła jedynie czarna, więcej odkrywająca, niż zakrywająca bielizna, posłała w kierunku tłumu całusa, doprowadzając atmosferę do poziomu bliskiego wrzenia.
- Inkabunga - stwierdził z uznaniem hutt, po czym spojrzał na Navarra - Kava?
- Wielki Gorga jest pod wrażeniem i pyta o cenę
- Sto tysięcy kredytów
Goście wydali z siebie jęk, sugerujący ciężki szok jakiego właśnie doświadczyli. Kelan był świadom absurdalności swojego rządania, lecz znał również wartość Daylany. Pomieszczenie wypełnił śmiech Hutta. Gdy gospodarz nieco się uspokoił, z jego ust wypłynął potok słów, z których Navarrowi udało się wyłowić takie zwroty jak "drań", "złodziej", oraz coś na temat ich długiej współpracy. Finalnie Gorga spojrzał lubieżnie na Daylanę, po czym mruknął coś do droida protokolarnego.
- W imię udanej współpracy w przeszłości, Wielki Gorga oferuje dziewięćdziesiąt tysięcy kredytów - oznajmił mechaniczny tłumacz.
Tłum zachłysnął się, słysząc bajońską sumę. Kelan uśmiechnął się szeroko.
- Tylko ze względu na dawne czasy... Niech będzie.
- Wspaniale. Pieniądze zostaną przelane na pańskie konto w ciągu kilku minut
- Interesy z tobą Wielki Gorgo, to prawdziwa przyjemność - ukłonił się Kelan

Zabawa w pałacu trwała prawie cały czas. Navarr wraz z Nomadem, wygodnie rozsiedli się w loży dla gości specjalnych, spoglądając na barwny tłum. Kelan otrzymał potwierdzenie, iż kwota dziewięćdziesięciu tysięcy kredytów wpłynęła na jego konto, co jeszcze bardziej poprawiło mu humor. Nawet fakt, że jedną trzecią kwoty oddał Nomadowi, nie sprawiał, że odczuwał jakąkolwiek stratę. Widok ubranej w bieliznę Daylany, dotrzymującej towarzystwa Gordze, był największą nagrodą. Łowca pociągał akurat łyk zielonkawego trunku, gdy nagle budynek zatrząsł się od potężnego wybuchu. Coś jednak poszło nie tak.



Wcześniej tego samego dnia:
Gdy Daylana z Trestą zniknęli za najbliższym budynkiem, mężczyzna na twarzy którego zakwitł właśnie szeroki uśmiech, sięgnął po komunikator. Nie był to jednak uśmiech wróżący niczego dobrego.
- Tu Munis - odezwał się, gdy uzyskał połączenie - są tutaj.
- Jak wygląda sytuacja? - odpowiedział mu szorstki głos
- Połknęli haczyk - powidział Munis z wyczuwalną satysfakcją w głosie - będą na miejscu za niecałe trzy godziny.
- Doskonale. Dobrze było znów pracować razem Munis.
- I wzajemnie Navarr... i wzajemnie
Munis nie dodał naturalnie, że korzyści jakie odniósł z całej tej maskarady były o wiele wyższe niż przypuszczał łowca. Imperium było zachwycone, gdy doniósł im o miejscu pobytu dwóch poszukiwanych osób, znajdujących się dość wysoko na imperialnej liście życzeń. Kwestia, iż znajdowali się na terenie rządzonym przez huttów, nie stanowiło wielkiej przeszkody. Wszak imperialne oddziały specjalne były zabójczo skuteczne.



Na sali zapanował chaos. Goście rozbiegli się w różne strony, tratując się nawzajem. Nagle w korytarzu ukazało się kilka postaci ubranych w pancerze noworepublikańskie. Ich blastery siały spustoszenie wśród zaskoczonych strażników pałacowych, którzy umierali nim zdołali podjąć jakiekolwiek działania. Navarr nie miał jednak wątpliwości z kim ma do czynienia. Sam był członkiem takiego oddziału, więc z łatwością rozpoznał schemat działania napastników. Pośpiesznie obrzucił pomieszczenie wzrokiem i dostrzegł, iż korzystając z zamieszania, Daylana postanowiła opuścić towarzystwo Gorgi, kierując się nieświadomie wprost w ręce agentów imperialnych. Kelan z blasterem w dłoni, odtrącając brutalnie wszystkich, którzy weszli mu w drogę, ruszył za nią. W tym momencie jechali na tym samym wózku, a współpraca dawała wieksze szanse na przeżycie. Jeszcze w biegu odpiął od paska granat sejsmiczny, nie przejmując się zbytnio faktem, że jego użycie obrócu część pałacowego korytarza w kupę gruzu. Dopadł wreszcie do niebieskoskórej i chwycił ją za rękę. Odwróciła się w jego stronę z furią w oczach, a w jej ręce błysnął jakiś przedmiot, który Kelan zauważył zbyt późno. Ostrze noża, który prawdopodobnie ukradła jednemu z gości, pomknęło ku jego szyi. Uchylił się przed ciosem, lecz ostrze drasnęło jego ramię, rozrywając materiał i skórę. Navarr nie czekając na kolejny ruch swej dawnej partnerki, błyskawicznym ruchem odbezpieczył granat i rzucił go w kierunku znajdujących się nieopodal napastników. Daylana nie będąc w pełni świadoma tego, co się dzieje, chciała wyprowadzić właśnie kolejny cios, gdy wybuch za jej plecami rzucił ją na ziemię. Powietrze wypełnił pył i krzyki rannych. Kelan powoli podniósł się z ziemi. W głowie wciąż mu dudniło, a wszelkie odgłosy docierały do niego jakby zza szyby, ale nie zaobserwował u siebie żadnych poważniejszych obrażeń. Podniósł z ziemi Daylanę, która powoli dochodziła do siebie.
- Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to już dawno - starał się przekrzyczeć wszystko co rozgrywało się wokół nich - Jeśli nie pójdziesz teraz ze mną, zginiesz! Rozumiesz?
Oszołomiona Twi'lekanka skinęła jedynie głową.
- Idziemy! - krzyknął Navarr i pociągnął półnagą niebieskoskórą za sobą.
Starał sie nie myśleć o fakcie, iż właśnie ratuje życie kobiecie, której nie tak dawno życzył cierpienia i upokorzenia. Zresztą i tak nie byłby w stanie racjonalnie wytłumaczyć swojego zachowania.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Peter Covell » 24 Mar 2012, o 02:13

Daylana była zbyt oszołomiona wydarzeniami ostatnich kilkudziesięciu sekund. Niespodziewany atak na pałac Hutta Gorgi, wciąż dzwoniąca w uszach eksplozja granatu sejsmicznego i wreszcie - bieg ramię w ramię z Kelanem, którego przed chwilą skłonna była zabić, a teraz wspólnie walczyła o przeżycie. Los ma wyjątkowo pokręcone poczucie humoru.
Wystarczyło pięć sekund biegu, by zaczęła gorzko żałować, że ma bose stopy. Wszędzie walały się odłupane kawałki tynku i ścian oraz rozbite szkło, zaś ona nie miała jak omijać wszystkich przeszkód tego typu - nawet z jej zdolnościami najlepszej tancerki klubu Beebleberry było to po prostu niemożliwe. Do niezatrzymywania się dopingowały ją niesłabnące odgłosy strzelaniny, krzyki przerażenia i jęki agonii, a także mocny uchwyt dłoni Kelana ciągnącego ją za sobą niczym małe dziecko.
-Imperium ci za mało? - spytała, gdy Navarr nieco zwolnił. - Z jakiego powodu ściga cię Republika?
-To nie Republika.
-Ok. Dlaczego ściga cię nie-Republika?
Łowca nagród nie zdążył odpowiedzieć na pytanie niebieskoskórej, bowiem w tym momencie pojawili się przed nimi okuci w pancerze ciężkiej piechoty żołnierze. Kelana uznali za większe zagrożenie niż Twi'lekankę w samej bieliźnie, otworzyli ogień celując przede wszystkim w jego stronę. Mężczyzna w ostatnim momencie rzucił się na ziemię, uderzając przy tym w kamienny postumencik, na którym stała bogato zdobiona waza. Naczynie zachwiało się i spadło na głowę Navarra w chwili, gdy ten próbował odpowiedzieć ogniem zza swojej prowizorycznej osłony.
Mimo powagi sytuacji, Daylana słysząc dźwięk tłuczonego szkła, uznała to za całkiem zabawne.
Wzięcie na główny cel Kelana dało Twi'lekance dwie sekundy względnego bezpieczeństwa, które wykorzystała na dalsza szarżę w kierunku nieprzyjaciół. Blasterowe bolty przemknęły milimetry od jej głowy, gdy rozpędem wpadła na pierwszego z nich od razu wbijając mu nóż pod hełm. Żołnierz odruchowo podniósł obie ręce do szyi, lecz nie mógł nic poradzić na rozdartą tętnicę szyjną. Wciąż żył i stał o własnych siłach, gdy Daylana, opierając się o jego ramię, dosłownie wbiegła na ścianę, by niczym szalona akrobatka znaleźć się za plecami drugiego żołdaka.
Wiązki zjonizowanej energii trafiały w ścianę o włos od bosych stóp Twi'lekanki, która wykorzystując swój pęd i oparcie w postaci rannego żołnierza, odbiła się od muru i wylądowała niemal na twarzy wroga. Tamten próbował jeszcze skierować lufę karabinu na nią, ale ręka niebieskoskórej niczym pocisk wystrzeliła w kierunku broni odsuwając ją od siebie. Drugą złapała żołnierza za hełm i z całej siły uderzyła nim o ścianę.
W prawej dłoni Daylany znów zaświeciło ostrze noża, które podobnie jak w poprzednim przypadku, planowała wbić w najsłabsze miejsce zbroi republikańskiego szturmowca, lecz ten niespodziewanie nadepnął jej bosą stopę ciężkim trepem. Twi'lekanka zawyła wściekle z bólu i złości próbując jakoś unieruchomić nieprzyjaciela, lecz ten miał nad nią zdecydowaną przewagę.
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, mężczyzna z którym się siłowała zwiotczał, nogi się pod nim ugięły i wylądował martwy u jej stóp. Na plecach żołnierza dostrzegła wciąż dymiącą się dziurę po strzale z blastera. Gdy uniosła wzrok, zobaczyła Kelana.
-Niezbyt ci się spieszyło - warknęła podnosząc z ziemi karabin. - Poza tym, nie myśl, że kiedyś wybaczę ci, że chciałeś mnie sprzedać za jedyne dziewięćdziesiąt kawałków. Tyle wart byłby półroczny kontrakt, artystyczny ignorancie.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Tatooine] Miło cię znowu widzieć

Postprzez Kelan Navarr » 25 Mar 2012, o 00:36

- Nie tyle chciałem, co sprzedałem. Zresztą wątpię, by za mój kontrakt artystyczny w kopalniach zapłacono ci chociaż połowę tej kwoty - odciął się Navarr
Jeden z rannych żołnierzy próbował sięgnąć po leżącą nieopodal broń, lecz celna wiązka z blastera łowcy, na wieczność pozbawiła go jakichkolwiek chęci.
- Sprzedana wyglądasz jakoś lepiej - omiótł twi'lekankę szybkim spojrzeniem - Może powinienem sprzedać cię już dawno temu?
Gdyby niebieskoskóra potrafiła zabijać wzrokiem, Kelan padłby trupem, a jego ciało zostałoby rozszarpane przez Rancora. Tak na wszelki wypadek. Nie będąc jednak posiadaczką tak przydatnej cechy, Daylana jedynie ruszyła za swym dawnym partnerem, powstrzymując się przed wbiciem mu noża w plecy. Gdzieś zza pleców, ich uszu dobiegały odgłosy pogoni. Nagle korytarz, którym biegli, kończył się ścianą, która zamykała możliwość jakiegokolwiek manewru.
- Kurwa mać - warknął Kelan, szukając alternatywnej drogi ucieczki.
Z okna przed nimi roztaczał się fantastyczny widok na cały płaskowyż, lecz na tym kończyły się jego zalety. Osadzone nad kilkuset metrową przepaścią, od której oddzielone było jedynie wąskim gzymsem, nie było idealnym wyjściem. Równocześnie było jedynym dostępnym. Navarr kilkoma strzałami pozbył się szyby, gdy za załomem korytarza zamajaczyła czyjaś sylwetka. Mężczyzna odruchowo skoczył przed niebieskoskórą, zasłaniając ją swoim ciałem w momencie, gdy w ich kierunku posyłały się strzały. Jedna z wiązek energii trafiła łowcę w lewy bok. Kelan zatoczył się lekko i z furią w oczach odpowiedział ogniem. Gdyby napastnik znajdował się tuż obok, rozerwałby go na strzępy gołymi rękami. Nie dotarło do niego, że podświadomie ocalił życie osobie, którą niedawno sam miał ochotę zabić.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Następna

Wróć do Archiwum