Warkot silników wypełnił kanion, lecz po krótkiej chwili maszyny zamilkły. Piloci najwyraźniej woleli zbliżyć się do wyznaczonego celu po cichu, nie alarmując nikogo swoim przybyciem. Upewniwszy się, że zmierzające ku widnokręgowi bliźniacze słońca znajdują się za jego plecami, Kelan ułożył się na skale, zapewniającej doskonały widok na spory fragment kanionu i przyłożył oko do lunety. Powietrze drgało od gorąca, lecz łowca nie odczuwał morderczej temperatury. Skoncentrował wzrok na punkcie, gdzie kanion zakręca i znika za masywną skalną ścianą. Nagle jego oczom ukazały się dwie postacie, zmierzające w jego kierunku. Twi'lekanka w towarzystwie tęgo zbudowanego mężczyzny, którego ogolona na łyso głowa, podobnie jak wszystkie części ubioru, pokryte były grubą warstwą żółtawego pyłu pustynnego. "Więc tak wygląda Renno Tresta" - pomyślał Kelan, przyglądając się dokładnie towarzyszowi niebieskoskórej, a jednocześnie osobie, bez której realizacja planu zajęłaby o wiele więcej czasu. Daylana wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętał z chwili, gdy na Coruscant porzuciła go na pastwę agentów imperialnych i podobnie jak wtedy, budziła w nim tylko jedno uczucie - odrazę. Para minęła miejsce, z którego śledziły ich czujne oczy Nomada, który po chwili ruszył za nimi bezszelestnie. Kelan będący byłym członkiem imperialnych sił specjalnych musiał przyznać, że jego umiejętności pozostawania w ukryciu, bledną przy zdolnościach Ubese. Daylana znajdowała się już tak blisko, że przez lunetę potrafił dostrzec kropelki potu spływające jej po skroni. Pociągnął spust i w tej samej chwili piasek stopił się tuż koło buta niebieskoskórej. Odruchowo rzuciła się w tył, wyszarpując blaster z kabury, lecz kolejny strzał wyrwał jej broń z ręki. Nim Daylana zdołała wykonać jakikolwiek ruch, kolejna wiązka energii trafiła w podłoże zaledwie centymetry od jej stopy, jasno dając do zrozumienia, że strzelec wie co robi. Tresta uniósł ręce wysoko w powietrze, nie zadając sobie nawet trudu sięgnięcia po broń. Wszak doskonale wiedział, kto znajdował się po drugiej stronie lunety. Nagle, praktycznie z nikąd za plecami Daylany pojawiła się otulona przybrudzonymi szatami postać, która przytknęła do szyi niczego nie spodziewającej się niebieskoskórej, niewielki przedmiot. W tym samym momencie kobieta bezwładnie opadła na kamieniste podłoże.
Gdy odzyskała przytomność, zorientowała się, że jest skrępowana. Obok niej klęczał osobnik, kryjący swą twarz za porysowaną powierzchnią hełmu, a kawałek dalej w cieniu, wpatrując się w nią, stał Renno Tresta. Nagle kilka kamieni potoczyło się po urwisku i jej oczom ukazała się, szczelnie otlona szarą szatą postać. Choć sylwetka wydawała się znajoma, obcy był odwrócony do niej tyłem, tak że Daylana z punktu bliskiego podłożu, w którym znajdowała się jej głowa, nie była w stanie dojrzeć jego twarzy.
- Witaj Renno - odezwał się mężczyzna do najemnika, a dźwięk jego głosu sprawił, że dreszcz przebiegł po kręgosłupie kobiety - miło w końcu poznać osobiście kapitana Zephyra.
Tresta w odpowiedzi skinął głową.
- Navarr. Sporo o tobie słyszałem.
Kelan uśmiechnął się drapieżnie.
- Witaj i ty Day - odwrócił się w kierunku Twi'lekanki - Minęło trochę czasu. Skłamałbym mówiąc że się stęskniłem, niemniej cieszę się, że spotykamy się w tak ciekawych okolicznościach. Jakże ironicznie los zatacza czasem koło.
Kobieta szarpnęła się gniewnie, posyłając w kierunku Navarra wiązankę słowną, jakiej nie powstydziliby się stali bywalcy baru Baribal. Ten, bawiąc się zrebrnym pierścieniem na środkowym palcu, posłał jej jeden ze swych nie zwiastujących niczego dobrego uśmiechów.
- Cierpliwie moja droga. Już wkrótce się tobą zajmę. A więc Renno - Kelan ponownie zwrócił się w kierunku najemnika - Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Wynagrodzenie zgodnie z umową, przelane zostało właśnie na twoje konto.
Łowca wyciągnął rękę, a Tresta uścisnął ją mocno. Nie poczuł nawet ukłucia miniaturowej igły umieszczonej na spodniej części pierścienia Kelana.
- Wybacz, że nasz pierwszy kontakt zakończyć musę w ten sposób.
Tresta uniósł brwi
- Co masz kur... - zaczął, lecz nagle osunął się nieprzytomny w ramiona łowcy.
- Pomóż mi - skinął Kelan na Nomada i wspólnie przeciągnęli Trestę do cienia
Ubese zwrócił hełm w kierunku najemnika, po czym przeniósł wzrok na swojego partnera.
- Dawno nabyta zabawka. Całkiem przydatna - wyjaśnił Navarr - Ocknie się za kilka godzin. Nic mu nie będzie poza bólem głowy.
- Dlaczego? - zaskrzeczał modulator głosu w hełmie ciemnoskórego - Przecież z nami współpracował.
- Za długo przebywał z nią sam na sam, a nie chciałbym go zabijać, gdyby postanowił wywinąć nam jednak jakiś numer. Poza tym wypełniłem całą część umowy.
Ubese pokiwał głową.
- No skarbie - zwrócił się Kelan do Daylany - wreszcie mamy dla siebie trochę czasu. Nie masz pojęcia jakie atrakcje zaplanowałem specjalnie dla ciebie.
Podszedł do kobiety i brutalnie postawił ją do pionu, ciągnąc za jedno z lekku.
- Tęskniłaś?
Tekst pisany w pracy, więc mogło się wkraść trochę błędów, za które przepraszam. Postanowiłem trochę pchnąć akcję do przodu, bo od 2 miesięcy pogrążyliśmy się dość mocnej stagnacji.
Renno, jeśli koniecznie chciałbyś wprowadzić w życie swoje plany - Tresta zawsze może być bardziej odporny na substancję, niż przeciętna osoba, także w razie czego masz furtkę. Jeśli jednak preferowałbyś dołączyć do załogi Zephyra, obecne wyjście też Ci to umożliwia.
I przydałoby się przenieść te posty do odpowiedniego tematu, bo na lądowiskach nie jesteśmy już od dość dawna